Pokazywanie postów oznaczonych etykietą demografia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą demografia. Pokaż wszystkie posty

środa, października 13, 2021

Problem z ludźmi jest taki, że...

... normalnie żyjący w swoim codziennym kołowrotku i całkiem zdrowy na umyśle osobnik, co oznacza pewną ilość hormonów, kafelki do łazienki, rodzinę i brak intelektualnego wyrafinowania... Mówimy o poziomach meta i przygotowaniu filozoficznym, co - powiedzmy sobie wyraźnie - w zbyt dużych dawkach jest po prostu TRUCIZNĄ! 

Widać to po lewiźnie, gdzie takie zjawisko występuje, nie u hunwejbinów of course, tylko u "intelektualnej elity". Nie kafelki, którymi szczerze mówiąc gardzę, nie rodzina, której urok przemawia do mnie tak sobie, tylko właśnie absurdalny przerost z przekrwieniem kory, z jednoczesną atrofią wszystkiego innego, nawet tych nieszczęsnych kafelków czy innego płotu.

Jak byście przeczytali Ardreya, to może byście zrozumieli, iż to wynika (m.in., zgoda!), że ludzki umysł nie powstał w celu obserwowania kursów giełdowych, poczynań świrów obdarzonych z szemranych powodów totalną władzą nad naszym życiem, czy subtelności rozmnażania się przez podział, wydumanych nie tak dawno, "żęderów", tylko...

Tak Mądrasiński! Do ganiania za antylopą po sawannie (widział ktoś kiedyś, mówię o TV, tę najstarszą znaną metodę polowania?)... Do wyczajenia gdzie można znaleźć najpożywniejsze bulwy... Do prezentowania charyzmy przy plemiennym ognisku... Do potraktowania drugiego samca kością udową wspomnianej antylopy w skroń, ale tak, by jego bracia nie widzieli... Do potraktowania drugiej samicy wstrętnym pomówieniem, żeby drugi pod względem umiejętności łowca w grupie nadal przynosił nam i naszemu potomstwu co upoluje, a nie tej obrzydliwej suce i jej paskudnym bachorom... Te rzeczy!

Wiecie, że wedle najnowszych badań ludzki język powstał nie dawniej, niż 40 tys. lat temu, w jednym miejscu w Afryce?! (Że w jednym miejscu to zawsze podejrzewałem zresztą.) Cóż więc silniej na nas działa, że spytam - kafelki i przemówienia Merkeli, czy też mające miliony lat wdrukowane instynkty?

Tak by można ardreyizować w nieskończoność, z nieskończoną rozkoszą i pożytkiem, ale ja chciałem właściwie rzec rzecz prostą, acz błyskotliwą. Że oto z powyższego wynika m.in., iż człek, o ile nie ma akurat, na dobre czy złe, takiej obsesji, ma cholerne problemy z inteligentnym uwzględnieniem czasu w swoich analizach, szczególnie tych czysto mentalnych, bez wspierających narzędzi, i spontanicznych. Szczególnie trudno jest porównywać wydarzenia mające różne skale czasowe. 

Biurokracje i Naprawiacze Świata mają do tego narzędzia i ludzi, których specjalnie po to pozbawiono troski o kafelki, ale zwykli i na ogół porządni ludzie nie. Nie mają też, jako się rzekło, przez Mamę N. wbudowanych mentalnych narzędzi do rozpoznawania kłamstw mediów i kto z Naszych Umiłowanych jest jeszcze większą mendą, niż reszta (tzw. "wolne wybory"),

Weźmy na przykład naszego ulubionego Kowida... Fakt, że takie małe coś, całkiem nieoczekiwanie wywraca plany Uszczęśliwiaczy Ludzkości, powinien teoretycznie zachwiać wiarą Ludu w nieomylność tamtych i skłonić do ich, łagodnie mówiąc, przepędzenia ze swojego życia. Tak Napieska? No bo jeśli wszystkie te do dwusetnego miejsca po przecinku dopięte na ostatni guzik światłe plany różnych tam noblistów, byle co potrafi obrócić w niwecz, to ile są warte zabiegi tych wszystkich... 

Ale nie! I dlaczego nie, moje dziatki? Właśnie, panno N.! Bo to skala czasowa całkiem inna od tej, w której taki zwykły, normalny i w sumie niegłupi Prol sobie żyje! Tu dnie, tygodnie, góra lata... Tam - ach! - odległe o może setki lat pokolenia jakichś bezpłciowych już zapewne, wielożęderowo-niebinarnych istot z chudzieńkimi nóżkami i ogromną głową - w sam raz pod telewizor! Nie ma już czarnych, żółtych i białych - wszystko to trzymane pod światło prześwieca dziwnym brudno-różowawym brakiem koloru. Wszystkie te, wymarzone przez Merkele tego świata, potworki trzymają się oczywiście bez przerwy za łapki i piskliwymi głosy zawodzą "Odę do radości".

W celu uszczęśliwienia naszych ew. potomków za kilkaset lat, za co my dzisiaj płacimy thru the nose, poświęcamy się każdego dnia i słuchamy tych wszystkich mało melodyjnych syrenich śpiewów, zwanych dzisiaj "mediami", "edukacją" czy "rozrywką". A jednak masy to robią i niestety robić będą, oni to wiedzą i niestety... 

You get the drift. Bez elity nic się nie może udać, a okazuje się, że jednak te ich "elity" elitami są w wystarczającym stopniu, by to działało, a po drugiej stronie... Czy ktoś potrafi sobie na przykład wyobrazić sytuację, że oto Prol z dnia na dzień przestaje kibicować meczykom i innym Małyszom, totalnie olewa media... Ach, co za myśl! Ale by się wystraszyli! Jednak Lud, choć sporo ma zalet i przewag nad tym, co dzisiaj chodzi za "elitę", w swej masie, w sprawach ponad-indywidualnych, bo o nich mówimy, durny jest i durnym pozostanie, taka jego natura.

Tamci to wiedzą i tamci to... Rozumiecie już? A zamiast jakiejś w miarę autentycznej elity,  która by cokolwiek mogła zmienić, podsuwają Prolom Małysze i... Jak ma ten "najlepszy piłkarz na świecie"? A - Lewandowski. Do tego Zenki, Freddy Mercury i inne mumie Stonesów (z czystej miłości do Muzyki wykonujących teraz Disco), "von" Misesa, angielską rodzinę królewską i JP2 doprawionego Franciszkiem... (Uff! Ta litania kosztowała mnie sporo zdrowia!)

A Prol to łyka i łyka, bo od tego też jest Prolem! Tak moje dzieci?

triarius

P.S. A teraz idźcie się poobściskiwać do jakiegoś parku, tylko najpierw wychodzicie stąd niezauważeni! Dbałość o demografię jest chwalebna, ale niekoniecznie na podziemnym wykładzie!

sobota, lipca 03, 2010

Czy wnuk Putina będzie Chińczykiem?

Moja prywatna mądrość wieków uczy, że nigdy (a w każdym razie nieczęsto) jest tak dobrze, jak wtedy, kiedy nam się wydaje, że jest cudownie... Oraz że często, kiedy nam się wydaje, że gorzej już być nie może, pojawia się jednak jakieś przysłowiowe światło w przysłowiowym tunelu. (I nie zawsze jest to ekspres z naprzeciwka!)

Nie jest to zapewne specjalnie oryginalna teza, trudno też by mi było ją udowodnić... Choć jakoś tam ją wytłumaczyć bym chyba potrafił - m.in. pewną "bezwładnością" naszej psychiki, a konkretnie naszych dusznych stanów i nastrojów, która nam pewne skrajne sytuacje jeszcze dodatkowo "uskrajnia". Można sobie o tym ew. podumać, albo i podyskutować (tutaj lub u Młodych na ich Forum), ale tym razem chodzi mi o coś innego - konkret, który właśnie można by uznać za kolejne potwierdzenie mej tezy.

Otóż na salonie znalazłem przed chwilą tekst zawierający b. interesujące i, z polskiego geopolitycznego punktu widzenia, niewątpliwie optymistyczne informacje. Oto link: http://smyrgala.salon24.pl/203169,blad-saurona, ale ja tu jednak na wsiakij słuczaj go wkleję w całości. (Dyskusji pod spodem jednak nie, więc i tak warto to zobaczyć na salonie.) Oto on:


Dominik Smyrgała

Błąd Saurona

Teraz Sauron nagle dostrzegł go; jego Oko przebijając cienie spojrzało ponad równinę na drzwi, które sam przecież stworzył. W błyskawicznym olśnieniu ujrzał ogrom własnego błędu i jasny stał się dla niego podstęp przeciwników. Gniew jego zapłonął nieszczycielskim ogniem, ale strach wzbił się olbrzymią czarą chmura dymu i zaparł mu dech w piersi. Władca wiedział, że grozi mu ostateczne niebezpeczeństwo i że los jego zawisł na wątłej niteczce."
J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, tłum. Maria Skibniewska, Wyd. Muza, Warszawa 2002, t. III, s. 279.

Od razu przypomniał mi się ten fragment, kiedy wczoraj wyczytałem na stronie internetowej "Rzepy" notkę opracowaną na podstawie depeszy PAP, z której wynika że Rosjanie przeprowadzają właśnie manewry wojskowe na Dalekim Wschodzie i Syberii. Autor notki trafnie przytacza opinie nalityków, że Kreml w ten sposób próbuje pokazać, że ciągle władzę w regionie dzierży silną ręką...
...tyle że to nieprawda. Częściowo poruszałem już ten temat tui tu. Poniżej krótko w punktach kilka kolejnych istotnych elementów układanki:

1. W lutym prezydent Miedwiediew podpisał nową doktrynę wojskową, wedle której głównym potencjalnym przeciwnikiem Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej pozostawało NATO. Tymczasem Chińczycy już dwa tygodnie później przeprowadzili manerwy wojskowe nie, jak dotąd, w regionach górskich (Tybet) i nadmorskich (desant na Tajwan), a pustynnych i lesistych. Nieodmienny to znak, że w Pekinie rozważają "wyzwolenie" Azji Centralnej i Syberii.

2. Nieco później analitycy armii rosyjskiej opublikowali raport, z którego wynikało, że do 2020 roku na Syberii wyludni się... 25 000 małych miejscowości. Ludzie mają tam albo wymrzeć, albo wynieść się do części europejskiej, względnie większych ośrodków na Syberii. Notka PAP w przesadny sposób podaje, że do 2015 roku na Syberii i Dalekim Wschodzie będzie żyło tylko 4,5 mln ludzi. Teraz  na wschód od Uralu mieszka ok. 34 mln, natomiast na samym Dalekim Wschodzie, gdzie istnieje tylko kilka większych ośrodków miejskich (Irkuck, Władywostok, Chabarowsk), jest to jak najbardziej możliwe i zapewne to Autor miał na myśli.

3. W tym samym czasie na tejże Syberii osiedliło się już ok. 3 mln Chińczyków. Ponoć na prośbę Moskwy w sprawie podjęcia jakichś wspólnych działań w tej materii Pekin odparł, że nie może, bo u nich takie przepływy ludności mieszczą się w granicach błędu statystycznego. Co jest poniekąd prawdą.

4. Chińczycy wypierają Rosjan także z Azji Centralnej, o czym pisałem tui tu.

Także w tym kontekście trzeba myśleć o ostatnio ugodowym tonie, z jakim Rosjanie odnoszą się do Zachodu. O pomysłach na budowę wspólnego systemu bezpieczeństwa regionalnego w Europie. O pojawiających się w niemieckich mediach pomysłach na przyjęcie do NATO wreszcie. Nawet bowiem istotne w sumie lokalne triumfy polityczne, takie jak zwycięstwo prorosyjskiej frakcji na Ukrainie, czy objęcie urzędu prezydenta Kirgistanu przez Rozę Otunbajewą (ciekawe, czy i kiedy podzieli los Askara Akajewa i Kurmanbeka Bakijewa) nie są w stanie zrekompensować rosnącego zagrożenia dla azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej, bez której państwu temu grozi dezintegracja.

----------------------------------------------------------------------------

triarius

P.S. Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

poniedziałek, lipca 03, 2006

"Asia Times" o naszej przyszłości

W poszukiwaniu inteligentnych i niepozbawionych gruczołów prawicowych stronek i blogów trafiłem właśnie na felietony zamieszczane w internetowej wersji gazety "Asia Times".

Ich poziom wzbudził moje uznanie, podnoszone tematy to też chwytanie byka za rogi, a nie polityczno-poprawne mizdrzenie się, albo różowe poglądy z jakichś względów serwowane, jako "prawicowe". Jednen z tych tekstów ma tytuł "Dlaczego narody umierają" (Why nations die) autorstwa kogoś podpisującego się Spengler (co samo w sobie świadczy o jego dobrym guście).

Autor przedstawia w nim dane na temat niezwykle szybkiego i często trudnego do wytłumaczenia wymierania, którym zakończyła się historia wielu bardzo różnych społeczeństw na przestrzeni wieków. Społeczeństw tak różnych jak starożytna Sparta, niezliczone ludy pierwotne, Aztecy (nad których zagładą wielu dziś płacze, ale którzy składali ofiary z od 20 tysięcy do pół miliona ludzi rocznie, tylko w tym celu prowadząc wojny, podporządkowując temu całe życie społeczne, i choćby z tego powodu nie mieli szansy na długie trwanie).

Zajmując się w przeszłości dość intensywnie historią i prehistorią, wiele z tych rzeczy wiedziałem. A jednak, coś co ten daleki od Polski autor powiedział jakby od niechcenia lekko mną wstrząsnęło. Cutuję:

"W istocie główną przyczyną tego, że społeczeństwa ponoszą porażkę, jest to, że decydują się już nie dłużej żyć. Uświadomienie sobie tego jest przerażające i przeciętny czytelnik bez porównania woli zagłębiać się w szczegóły mało znanych ekosystemów z przeszłości, niż zastanowić się nad tym, dlaczego połowa wschodniej Europy wymrze do połowy naszego wieku." (Wytłuszczenia pochodzą ode mnie.)

W oryginale, który przytaczam, żeby mi nie zarzucano żadnych fałszerstw, brzmi to tak:

"In fact, the main reason societies fail is that they choose not to live. That is a horrifying thought to absorb, and the average reader would much rather delve into the details of obscure ecosystems of the past than reflect upon why half of Eastern Europe will die out by mid-century."

Ten sam autor w innym opublikowanym na tej samej witrynie tekście, zatytułowanym "Kłamstwo pierwotnej autentyczności" (Fraud of primitive authenticity) pisze coś, co uzupełnia jeszcze ten dość przerażający obraz niedalekiej przyszsłości Polski. Cytuję:

"Kiedy 90% spośród 6 tysięcy światowych języków najprawdopodobniej zniknie w ciągu następnych stu lat (...)."

W oryginale:

"With 90% of the world's more than 6,000 languages likely to disappear during the next hundred years (...)."

Trudno to uznać za jakieś polskie reakcyjne, antyeuropejskie fobie, to zostało w końcu napisane w "Asia Times", po angielsku, i przez autora, którego trudno podejrzewać o jakieś uczuciowe związki z naszym krajem. A więc jest są to stwierdzenia bezstronne, obiektywne, wyrażone bez bez dramatyzowania... I jakże przerażające!

Choć z drugiej strony, dzięki Bogu, że ktoś jeszcze pisze na tym poziomie, czasem mi się wydaje, że już wszędzie można spotkać tylko różnojęzyczne klony światłej "GW".

Oto link do cytowanego tutaj tekstu: http://www.atimes.com/atimes/Front_Page/HG04Aa02.html