Pokazywanie postów oznaczonych etykietą postpolityka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą postpolityka. Pokaż wszystkie posty

piątek, marca 19, 2010

Same Tego Chciały, czyli Celnym Słowem w Politycznego Babiana

Czas zdjąć aksamitne rękawiczki i potraktować to bractwo odrobiną drugiego prawa termodynamiki, szeptanej propagandy... ciętych uwag w kolejkach na poczcie... edukacyjnych dialogów w windzie... Itp., itd. A także, mówiąc najogólniej, wszelkiego rodzaju szorstkich pieszczot wobec sługusów, piesków i (turpe dictu) prominentów całego tego syfa. Szpęgleryzmu oni i tak nie rozumieją, to trza im dać coś co pojmą. Przy Palikotach i Niesiołkach tego świata to i tak będzie istny wersal!

Zabezpieczają się zresztą przed nami ostatnio na potęgę - właśnie przeczytałem, że Sarkozy zamierza w prowadzić karę 30 lat za zabójstwo urzędnika państwowego. I to gdzie? W humanitarnej Unii! (No bo chyba nie zamierza w tym celu z niej wystąpić?) Tusk zresztą też coś takiego ostatnio nawijał. I to nie jest jedyny taki przykład w ostatnim czasie, świadczący dobitnie o tym, że nam dokręcają śrubę i się zabezpieczają.

A więc, w ramach odchodzenia od pieszczenia się z tą swołoczą, dzisiaj nieco o... Jak to cholera określić? "Kobiety w polityce"? Niech będzie, choć oba wiemy, że te babiany (med ursäkt till de härliga ardreyistiska djuren - de riktiga babianer!), o których będzie zaraz mowa, z porządnymi kobietami nie mają absolutnie nic wspólnego. To akurat ten typ białogłowy, ta uroda, ten niewieści wdzięk, z którymi one całkiem jeszcze nie tak dawno gotowałyby jakiemuś prostemu człowiekowi, pełniącemu rolę męża-alkoholika, zupę. Albo robiły sweterki dla pociotków, jako czyjeś niezamężne stare krewniaczki, z litości przygarnięte. Ewentualnie na dopingu jakieś złote medale zdobywały. One jednak nie: "Ja panie do polityki chcę! Ja muszę! Mnie tak coś do tej polityki ciągnie, tak mnie tutaj ściska!" No to proszę, lud będzie teraz szanowne paniusie oceniał. Także za wdzięki i urodę, bo niby czemu nie?

Złego słowa bym im nie powiedział, gdyby zupę czy sweterki. Szaliczki niechby, co mi tam! Nawet i te cholerne medale, choć z ciężkim sercem, bym się od komentarzy powstrzymywał. Ale one co? A pchają się babiany znarowione do polityki, i to w coraz większej ilości... I im szpetniejsza tym bardziej, co poniekąd nie jest pozbawione swoistej logiki, choć pokrętnej. Więc niech także zaznają nieco szorstkich pieszczot. Od samego Suwerennego Ludu! To się zresztą także ponoć nazywa  RÓWNOUPRAWNIENIE. "Płci", choć tutaj schodzimy na śliski grunt. (Tylko proszę bez skojarzeń!) Zawsze przecież mają możliwość powrotu do tego, co im Natura przeznaczyła, prawda? (Przypominam: sweterki i zupa.)

A więc zaczynamy:

Unijna dyplomacja od niedawna nabrała zębów i ma teraz twarz o budzącym respekt kształcie maczugi. [To było o tej jakiejś Ashcroft. Czy jak jej tam. Baronessie. Można sobie poszukać zdjęcia.]

* * * * *

Podobno to, że się przejechało przez naszą zachodnią granicę można najłatwiej rozpoznać po tym, że krowy stały się nagle ładniejsze od kobiet. Są jednak wyjątki i na przykład Angeli Merkel to nie dotyczy.

* * * * *

Miałbym tryptyk, gdybym jeszcze potrafił napisać coś błyskotliwego o Hillary Clinton (lub "Hilarii", jak chce Korwin, duchowy ojciec m.in. "Zbawiciela Allende"). A, jak, komu jak komu, ale przedstawicielom "cywilizacji łacińskiej" (kulam się ze śmiechu) wiadomo: omne trinum perfectum. Niestety, żadnego bonmota na temat tej osoby na razie nie wymyśliłem. Szkoda, bo dla mnie to sama esencja odwiecznego aseksualnego aparatczyka, sprowadzonego do najmniejszego wspólnego mianownika.

Nie żeby jej obślizgły mąż był o wiele lepszy. Albo ten obecny plastikowy pajacyk, wyglądający jak przydymiona wersja naszego kochanego Tuska na dopalaczach. Zresztą, czyś zauważył mój (potencjalny) Czytelniku, że wszystkie niemal te postpolityczne pajace wyglądają cholernie podobnie?

Czy Putin (bo nawet i Rassija daje się pod tym względem włączyć do postpolitycznej rodzinki, co napawa niewielkim, ale zawszeć, optymizmem) nie wygląda jak nasz Tuś, któremu zamiast porannego kakałka z paroma pastylkami Prozacu, dodano do porannej wódki jakiś środek powodujący zimną żądzę mordu? Czy Sarkozy nie wygląda jak Obama z dłuższym nosem, próbujący porazić lud swym - jak on to sam rozumie po butelce Bojeaulais (i rogaliku) - gallickim esprit? Zamiast, znaczy się, na haju głosić orgiastyczne kazania do ogłupiałej od podskakiwania i wrzeszczenia kongregacji - jak tamten. (Kolor pomijamy, bo naprawdę nie on jest tutaj najważniejszy.)

Czy Tusk nie wygląda całkiem jak nieco osowiały Obama? Jak nieco spłoszony Putin? Jak nieco kartoflowaty - z nosa znaczy - i znacznie bardziej psi (no bo w końcu "brzydka panna" i te rzeczy), ale jednak Sarkozy? Sarkozy z krótkim nosem i który wie, że na elokwencję nie warto się silić, bo skoro wyborcy go wybrali, to widać przymioty intelektu, dowcip i elokwencję mają w głębokiej pogardzie? Prawda?

* * * * *

No i na razie to by było tyle chamskiej biężączki i tzw. "politykach", a szczególnie politycznych babianach, które teraz te wszystkie razwiedki próbujące światem (z niezłym sukcesem) rządzić, wysyłają na widok publiczny, w nadziei, że my się ich szemraną "kobiecością" przejmiemy i nie będziemy z nich drwić. Nie ma tak - chciałyście paniusie równouprawnienia, to je macie! Nie takie rzeczy wy o nas mówicie.

A tak całkiem nawiasem, to jedynym politykiem, co do którego można być pewnym, że to facet z tym, co facet mieć powinien, jest dzisiaj Papież. W końcu - i to nie jest żaden żart! - przy wyborze papieża wciąż chyba (mam cholera nadzieję) jeszcze stosuje się starodawną procedurę, mającą za cel wyeliminowanie kobiet i eunuchów (a także bezpłciowych  babianów, jak nasze dzisiejsze bohaterki - od Merkeli po Tuska i Obamę), i bez uświęconej formuły "Testicula habet et bene pendentes", nikt papieżem chyba nadal nie zostanie. I tak trzymać!

(A swoją drogą discite pueri latinam. Et puellae. Choć tych wciąż tu mało, więc nawet rozmnażać się nam trudno. Ja tam dawno wszystko z łaciny zapomniał, ale i tak niedługo nic z moich pism nie zrozumiecie, bo coś mi się stale przypomina, a żem cywilizacja łacińska... ;-)

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

poniedziałek, listopada 23, 2009

Rozgryź Tuska i zostań nowym Sardanapalem!

Obserwuję ostatnio spore zainteresowanie metodami Programowania Neurolingwistycznego, w skrócie NLP, wywołane oczywiście postpolitycznymi działaniami naszych kochanych postpolityków. Niektórzy dopytują się o jakieś publikacje, które mogłyby im to tajemnicze NLP przybliżyć.

Well, jeśli nie chodzi wam o akademickie teorie i stuprocentowo ścisłą terminologię, a o zrozumienie jak to działa - lub jak ma z założenia działać... A do tego jeśli chcielibyście sami to względnie szybko móc wypróbować... Nieważne, czy to aby po prostu skorzystać, czy to aby lepiej zrozumieć i przetestować, albo też i to i to - to ja mogę z przekonaniem polecić te dwie publikacje:

http://ukryta-hipnoza.zlotemysli.pl/triarius,1/

http://seksualny-klucz.zlotemysli.pl/triarius,1/

Jeśli macie wybrać jedną, to raczej tę drugą - jest wprawdzie znacznie bardziej wyspecjalizowana, ale też większa szansa, że trafi wam do wyobraźni, a przy okazji pozwoli zaznać rozkoszy Sardanapala (no, może poza tą zupełnie końcową). Obie jednak są warte uważnej lektury.


triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

piątek, maja 23, 2008

Tusiołkowe Wunderwaffe, czyli już po Bulbistanie!

Ludzie uprawiający szeptaną propagandę w ramach której rozpowiadają np. że niedawna wizyta naszego Tusiaczka w Andach była bez sensu i nie przyniosła korzyści dla Polski to nie tylko podlece, ale i po prostu idioci. Chyba, że pacyfiści, ale to to niczego nie zmienia, bo pacyfizm w naszych czasach ("mądrość etapu" i te rzeczy) zalatuje na milę... antysemizmem. Sapienti sat, a mniej sapienti podpowiem, iż Polacy otrzymali od Najwyższego... czegośtam rolę stójkowych i armatnich mięs - oczywiście koszernych, jakże by inaczej! - a stójkowy jest od tego, by "powinność swego urzędu rozumieć" (to jeden z ulubionych cytatów Stanisława Michalkiewicza, i słusznie). Czyli o nic nie pytać, tylko patrolować, a jak trzeba to pałą wywijać i zbierać ew. ciosy.

Zachwycony tym potokiem wymowy ew. Czytelnik nie pomyśli chyba nawet, by zadać pytanie "o co temu triariusowi właściwie chodzi"? Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie stójkowy, gdzie Najwyższy... ten tam, wiadomo... no a gdzie nasze Tusidełko przecudne? I słusznie, bo stójkowy nie ma pytać ani rozumieć... chyba że swego urzędu powinność! Ale ja, w ramach bombardowania moich ew. Czytelników miłością - powiem!

Chodzi mi o to ("aby język giętki", to też, ale nie tylko), że Tusiaczek przywiózł nam z tych Andów przecudowne Wunderwaffe. Militaryści od lat poszukują środka na humanitarne a zarazem skuteczne pokonanie wroga. Żeby wojna była humanitarna i nikogo nie zabijała, co natomiast będzie się z pokonanymi robiło POTEM - to już inna sprawa! Choćby nawet wszystkich ich wysłało się potem na zmywaki do obcych krajów. Albo na kurwy. Albo na hydraulików całkiem jak z szołu dla homosiów w Las Vegas, albo z tournée zespołu Show Waddywaddy. Albo kazało siedzieć przez cały dzień w kasie w hipermarkecie. Z pieluchą oczywiście, nie można przecież szokować klientów.

Wracając do tych tam militarystów... Którzy ostatnio bywają słuszni, choć "militarystami" ich się oczywiście oficjalnie nie nazywa... To oni wymyślili, i słusznie, że najlepiej by było, gdyby udało się wroga jakoś tak, żeby wszyscy tam dostali tak potwornej depresji, że zamiast walczyć, siedzieli by tylko zawodząc "ach, życie nie ma sensu, pochlastał bym się, ale nie mam dość energii żeby pójść po żyletkę". Do tego jeden widzi przeraźliwie smętną gębę drugiego, słyszy jego zawodzenia, i to się wzmacnia (feedback i te rzeczy), a nasze dzielne wojska wchodzą tam bez jednego wystrzału. I na drugi dzień wszyscy oni pracują w hipermarketach. To się nazywa postęp!

No i Tusidlaczek nasz umiłowany przywiózł nam ze swoich Andów taką właśnie cudowną broń. Może nie do końca gotową, ale z pewnością prototyp. Odkrył bowiem i udowodnił, że jak się Go - czyli Tusidlaczka naszego cudownego - nazwie "słońcem Bulbistanu", to Bulbistan popada w tak piekielną depresję und prostrację... Że żadnej bomby na nich nie potrzeba. Podobnie działa wyśmiewanie się z bulbistańskich odznaczeń państwowych, najlepiej przez łączeniu ich z osobą naszego Tusia.

Oczywiście, trzeba to dopracować. Trzeba opracować system, który by pozwolił wygenerować jednocześnie miliony dowcipów na temat Słońca Bulbistanu - nie zaś jakieś jakichś parę niszowo-oszołomskich. Te ostatnie były wprawdzie ogromnie bolesne dla szlachetnych mieszkańców Peru, gdzie depresja z powodu tych dowcipasów była niemal powszechna, a jedynym jasny punkt stanowił fakt, że przecież Tusiołek, ich kochane słoneczko, akurat u nich gościł. Jednak na... Wrogów wprawdzie nie mamy, ale na nich potrzeba by było jednak czegoś więcej. I trzeba też wroga jakoś o tych dowcipach zawiadomić, a tam może być np. cenzura... Ale nic to! Nasz (co by to miało oznaczać) przemysł zbrojeniowy nie z takimi problemami sobie radził!

W ogóle fajnie było z tą tusiową podróżą, a najbardziej (poza Tusiem-Tuniem w przecudnej czapeczce) podobało mi się jej zakończenie. Tuś odbył bowiem "robocze spotkanie"... Z nikim innym, ino z dziennikarzami. Hasło "cała para w gwizdek" weszło dzięki temu na całkiem nowy poziom - teraz TO jest autentycznym działaniem, a wszystko inne to tylko niepotrzebne fioritury. A niektórzy nie wierzą w postęp ludzkości...

Tusiak w ogóle był fantastyczny w czasie tego "roboczego spotkania", bo nie raczył odpowiedzieć na niemal żadne pytanie. Zbyt natarczywych... O! Tu też powinien być cudzysłów, bo mówimy o rodzimych dziennikarzach... I tu znowu! Ale nie może być więcej cudzysłowów od liter, więc niestety, niech ew. Czytelnik sobie sam dośpiewa... i zagwiżdże... Więc tych co za dużo chcieli wiedzieć, PO Premiera Tuś odesłał do dzisiejszej konferencji prasowej, którą ma odbyć wraz z całym rządem (wow!), ale także z jakimś prominentem z Trąbistanu... Czy jakiegoś innego państwa bez znaczenia... Może nawet Bulbistan to był, nie pamiętam.

W dodatku z uśmiechem po prostu z nóg zwalającym Tusio powiedział nam i tym dziennikarzom, że prosi, by nie było do niego i jego ministrów zbyt wiele pytań, ponieważ premier Trąbistanu (czy może Bulbistanu, on to wiedział, ja nie pamiętam) może się poczuć nie ten tego... Niedowartościowany. Tak się robi postpolitykę moi państwo! (Jest tu w ogóle jakieś państwo? Na moim blogu znaczy? W każdym razie tak się mówi w eleganckich sferach, więc zostaje.)

Jeśli to nie jest dokładnie to, com sam mówił parę wpisów temu w kawałku pt. Ślamazarne wyciąganie rewolweru, czyli co z nami robią media, to już nie wiem! Takie zjawiska naprawdę mają spore znaczenie i oni, czyli wszystkie te ojrotusie i jewroborrelle, świetnie wiedzą. I doskonalą tę technikę bez przerwy. Słoneczka nasze brukselsko-berlińsko... Nie, tego nie powiem, bo to jest anty... To co jest najgorsze ze wszystkiego, żeby tamtych tam nie miłować. W każdym razie sobie poszukam teraz w sieci jakie oni tam mają odznaczenia, a potem zabieram się ostro za pracę nad rozwojem tusiowej Wunderwaffe. I albo ją sobie opatentuję... Albo też zostanę władcą świata. Co mi tam, mogą oni, mogę i ja!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.