Czas zdjąć aksamitne rękawiczki i potraktować to bractwo odrobiną drugiego prawa termodynamiki, szeptanej propagandy... ciętych uwag w kolejkach na poczcie... edukacyjnych dialogów w windzie... Itp., itd. A także, mówiąc najogólniej, wszelkiego rodzaju szorstkich pieszczot wobec sługusów, piesków i (turpe dictu) prominentów całego tego syfa. Szpęgleryzmu oni i tak nie rozumieją, to trza im dać coś co pojmą. Przy Palikotach i Niesiołkach tego świata to i tak będzie istny wersal!
Zabezpieczają się zresztą przed nami ostatnio na potęgę - właśnie przeczytałem, że Sarkozy zamierza w prowadzić karę 30 lat za zabójstwo urzędnika państwowego. I to gdzie? W humanitarnej Unii! (No bo chyba nie zamierza w tym celu z niej wystąpić?) Tusk zresztą też coś takiego ostatnio nawijał. I to nie jest jedyny taki przykład w ostatnim czasie, świadczący dobitnie o tym, że nam dokręcają śrubę i się zabezpieczają.
A więc, w ramach odchodzenia od pieszczenia się z tą swołoczą, dzisiaj nieco o... Jak to cholera określić? "Kobiety w polityce"? Niech będzie, choć oba wiemy, że te babiany (med ursäkt till de härliga ardreyistiska djuren - de riktiga babianer!), o których będzie zaraz mowa, z porządnymi kobietami nie mają absolutnie nic wspólnego. To akurat ten typ białogłowy, ta uroda, ten niewieści wdzięk, z którymi one całkiem jeszcze nie tak dawno gotowałyby jakiemuś prostemu człowiekowi, pełniącemu rolę męża-alkoholika, zupę. Albo robiły sweterki dla pociotków, jako czyjeś niezamężne stare krewniaczki, z litości przygarnięte. Ewentualnie na dopingu jakieś złote medale zdobywały. One jednak nie: "Ja panie do polityki chcę! Ja muszę! Mnie tak coś do tej polityki ciągnie, tak mnie tutaj ściska!" No to proszę, lud będzie teraz szanowne paniusie oceniał. Także za wdzięki i urodę, bo niby czemu nie?
Złego słowa bym im nie powiedział, gdyby zupę czy sweterki. Szaliczki niechby, co mi tam! Nawet i te cholerne medale, choć z ciężkim sercem, bym się od komentarzy powstrzymywał. Ale one co? A pchają się babiany znarowione do polityki, i to w coraz większej ilości... I im szpetniejsza tym bardziej, co poniekąd nie jest pozbawione swoistej logiki, choć pokrętnej. Więc niech także zaznają nieco szorstkich pieszczot. Od samego Suwerennego Ludu! To się zresztą także ponoć nazywa RÓWNOUPRAWNIENIE. "Płci", choć tutaj schodzimy na śliski grunt. (Tylko proszę bez skojarzeń!) Zawsze przecież mają możliwość powrotu do tego, co im Natura przeznaczyła, prawda? (Przypominam: sweterki i zupa.)
A więc zaczynamy:
Unijna dyplomacja od niedawna nabrała zębów i ma teraz twarz o budzącym respekt kształcie maczugi. [To było o tej jakiejś Ashcroft. Czy jak jej tam. Baronessie. Można sobie poszukać zdjęcia.]
* * * * *
Podobno to, że się przejechało przez naszą zachodnią granicę można najłatwiej rozpoznać po tym, że krowy stały się nagle ładniejsze od kobiet. Są jednak wyjątki i na przykład Angeli Merkel to nie dotyczy.
* * * * *
Miałbym tryptyk, gdybym jeszcze potrafił napisać coś błyskotliwego o Hillary Clinton (lub "Hilarii", jak chce Korwin, duchowy ojciec m.in. "Zbawiciela Allende"). A, jak, komu jak komu, ale przedstawicielom "cywilizacji łacińskiej" (kulam się ze śmiechu) wiadomo: omne trinum perfectum. Niestety, żadnego bonmota na temat tej osoby na razie nie wymyśliłem. Szkoda, bo dla mnie to sama esencja odwiecznego aseksualnego aparatczyka, sprowadzonego do najmniejszego wspólnego mianownika.
Nie żeby jej obślizgły mąż był o wiele lepszy. Albo ten obecny plastikowy pajacyk, wyglądający jak przydymiona wersja naszego kochanego Tuska na dopalaczach. Zresztą, czyś zauważył mój (potencjalny) Czytelniku, że wszystkie niemal te postpolityczne pajace wyglądają cholernie podobnie?
Czy Putin (bo nawet i Rassija daje się pod tym względem włączyć do postpolitycznej rodzinki, co napawa niewielkim, ale zawszeć, optymizmem) nie wygląda jak nasz Tuś, któremu zamiast porannego kakałka z paroma pastylkami Prozacu, dodano do porannej wódki jakiś środek powodujący zimną żądzę mordu? Czy Sarkozy nie wygląda jak Obama z dłuższym nosem, próbujący porazić lud swym - jak on to sam rozumie po butelce Bojeaulais (i rogaliku) - gallickim esprit? Zamiast, znaczy się, na haju głosić orgiastyczne kazania do ogłupiałej od podskakiwania i wrzeszczenia kongregacji - jak tamten. (Kolor pomijamy, bo naprawdę nie on jest tutaj najważniejszy.)
Czy Tusk nie wygląda całkiem jak nieco osowiały Obama? Jak nieco spłoszony Putin? Jak nieco kartoflowaty - z nosa znaczy - i znacznie bardziej psi (no bo w końcu "brzydka panna" i te rzeczy), ale jednak Sarkozy? Sarkozy z krótkim nosem i który wie, że na elokwencję nie warto się silić, bo skoro wyborcy go wybrali, to widać przymioty intelektu, dowcip i elokwencję mają w głębokiej pogardzie? Prawda?
* * * * *
No i na razie to by było tyle chamskiej biężączki i tzw. "politykach", a szczególnie politycznych babianach, które teraz te wszystkie razwiedki próbujące światem (z niezłym sukcesem) rządzić, wysyłają na widok publiczny, w nadziei, że my się ich szemraną "kobiecością" przejmiemy i nie będziemy z nich drwić. Nie ma tak - chciałyście paniusie równouprawnienia, to je macie! Nie takie rzeczy wy o nas mówicie.
A tak całkiem nawiasem, to jedynym politykiem, co do którego można być pewnym, że to facet z tym, co facet mieć powinien, jest dzisiaj Papież. W końcu - i to nie jest żaden żart! - przy wyborze papieża wciąż chyba (mam cholera nadzieję) jeszcze stosuje się starodawną procedurę, mającą za cel wyeliminowanie kobiet i eunuchów (a także bezpłciowych babianów, jak nasze dzisiejsze bohaterki - od Merkeli po Tuska i Obamę), i bez uświęconej formuły "Testicula habet et bene pendentes", nikt papieżem chyba nadal nie zostanie. I tak trzymać!
(A swoją drogą discite pueri latinam. Et puellae. Choć tych wciąż tu mało, więc nawet rozmnażać się nam trudno. Ja tam dawno wszystko z łaciny zapomniał, ale i tak niedługo nic z moich pism nie zrozumiecie, bo coś mi się stale przypomina, a żem cywilizacja łacińska... ;-)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Tak obuchem w łeb przy porannej kawie? :)
OdpowiedzUsuńJako kobieta uwielbiająca panów (wyłącznie przystojnych, mądrych, utalentowanych!!) z poczuciem humoru, sport, robienie na drutach...i wiele innych przyjemnych rzeczy (prasowania nie znoszę, żeby nie było niedomówień) wypowiem się tak:
płeć w polityce nie istnieje i po to wymyślili sobie ludziska "gender", żeby właśnie każdy brzydal mógł się spokojnie i z czystym sumieniem zająć polityką. Jedni chcą przyciągnąć oczy świata występując w idiotycznym programie nago lub w ubraniu, a inni garną się do polityki. Mają tam własną partię/społeczność, która ich kocha. są w kupie, bo wiadomo w kupie raźniej i zawsze ktoś ich poprze, kiedy ktoś im dokopie.
Słuszna uwaga, że politycy są dość do siebie podobni. W najlepszym przypadku to typ przeciętniaka. Może w innych okolicznościach znakomicie spełnialiby się jako "dziewczyna lub chłopak z sąsiedztwa" ale nie każdy mieszka zaraz w Holywoodzie.
Ciut poważniej, myślę, że kobiety w polityce gubi to, że wchodząc do świata męskiego starają się zachowywać jak mężczyźni, a jednocześnie "ugrać coś" szantażując "kobiecością". To prowadzi do stanu histerii. Kiedy jednak kobieta jest facetem, jak niejaka Margaret Thatcher, to radzi sobie po męsku pomimo aparycji... krasnoluda.
Trochę z innej beczki, choć nie całkiem. Podziwiam wprowadzenie określenia "lemingi", ba! wręcz pieję z zachwytu (jakem językoznawca). Wyjątkowo trafne, proste, w dziesiątkę, genialne. I ładniej brzmi niż "barany na rzeź". A do tego lemingi są takie "urocze" :)
@ magenta
OdpowiedzUsuńNa początek chcę rzec, że naprawdę doceniam Pani komęty i bardzo się z Pani tu obecności cieszę. Tym bardziej, że nawet taka nocna myzoginia starej męskiej świni (and proud to be one) Pani całkiem nie odstręczyła.
Co do niewiast w polityce, to ja na przykład lubię parę kobietek z PiS - madame Natali-Świat wydaje się fajna, lubię także tę masywną dziewczynę z komisji hazardowej, która wydaje mi się bardzo sympatyczna... Nie chcę przekręcić jej nazwiska, co mi grozi, ale i tak chyba wiadomo o którą chodzi.
Co do madame Thatcher, to też kiedyś bardzo ją ceniłem i żarłem się na jej temat np. ze szwedzkimi feminstkami... Ale teraz, z perspektywy lat, jestem o wiele mniej entuzjastyczny - co ona właściwie w realu i na dłuższą metę uzyskała?
Chyba nic, a brytyjskie społeczeństwo z samej do niej nienawiści oddało się jeszcze gorliwiej w łapki lewizny o totalitarnych skłonnościach. "Wolny rynek", daruje Pani, to nie jest żadne rozwiązanie, ani żadna prawica. Oczywiście to moje subiektywne zdanie, ale podzielam je całkowicie.
Za to jej powierzchowność nie była wcale aż tak straszna - nie na tle Merkel czy tej upiornej Ashton.
Sport? Jasne, ale podniecanie się sportem to część tego "Chleba i Igrzysk", które, wraz z innymi rzeczami, trzyma nas ze łbami w chomącie.
Tak sobie przed chwilą pomyślałem, że być może także ta ostatnia troska o parytety może mieć częściowo przyczynę także w tym, by nam trudniej było ich atakować. Mają nas by the short and curlies, nie ma co się oszukiwać.
Lemingi faktycznie są urocze, ale po pierwsze już dawno straciły swe żądło, a po drugie ja nie działam na odcinku uroczości. Barany idące na rzeź (radośnie pokwikując), to jest dokładnie to, co chcę w takich wypadkach powiedzieć. (Proszę nie protestować, że barany nie kwiczą! To jest taki mój wynalazek - pakowanie maksimum treści w minimum tekstu.)
Językoznawstwo super, sam się kiedyś tym dziko podniecałem.
Nie mam też nic przeciw robieniu na drutach, serio! Ani nawet przeciw przystojnym panom, choć jakoś dotąd pozostawiają mnie dość chłodnym. To nie o to chodziło.
Jednak może Pani przyzna, że instytucja starej panny chodzącej na wczesne msze i dziergającej coś szydełkiem została niesłusznie zapomniana, a wiele z obecnych prominentek powinno raczej wybrać tę drogę życiową, z korzyścią dla świata i własnej duszy.
Pzdrwm
Mme. Thatcher (nee Roberts) wcale nie była takim wolnorynkowcem, na jagiego onanizują ją kolibry.
OdpowiedzUsuńZauważ Triariusie, że we wszystkich przediebiorstwach państwowych przez nią "sprywatyzowanych", zachowała ona złotą akcję - pakiet kontrolny.
Żadna ze strategicznych firm nie wpadła całkowicie w ręce zagraniczne. Porównaj z naszymi "leberałami". Ale masz rację w tym, że głupota brytoli w połączeniu z jej polityką wepchnęła wieelką brytfannę głeboko w ręce lewactwa. Z drugiej strony, patrząc po ich perypetiach politycznych w latach '60 i '70, to oni i tak mają taką tendencję.
@ Mustrum
OdpowiedzUsuńMam taką prywatną teorię na temat implozji imperiów - że to gwałtownie przyspiesza rozkład.
Pzdrwm
Mizoginia mi nie straszna, ponieważ jak każde uprzedzenie (nienawiść?) musi mieć przyczynę. Nie czuję się przyczyną, więc uważam, że nie powinno nam to przeszkadzać w rozmowie :)
OdpowiedzUsuńBardziej niż niechęć do głupich kobiet w polityce - którą podzielam i nawet ona mi się samoistnie poszerza na wszystkich głupców zupełnie niezależnie od płci - zadziwia mnie stwierdzenie:
"A tak całkiem nawiasem, to jedynym politykiem, co do którego można być pewnym, że to facet z tym, co facet mieć powinien, jest dzisiaj Papież. W końcu - i to nie jest żaden żart! - przy wyborze papieża wciąż chyba (mam cholera nadzieję) jeszcze stosuje się starodawną procedurę, mającą za cel wyeliminowanie kobiet i eunuchów"
Ja nie nazywam mężczyzną gościa, który dopuszcza, żeby w jego stadzie panowało bezprawie, silniejsi wykorzystywali słabszych, szerzyła się pedofilia, złodziejstwo i inne świństwa. Ciekawe podejście. Definicja mężczyzny?
@ magenta
OdpowiedzUsuńO, lewaczka, jak miło! Publiczność mi się rozszerza ponad wszelkie oczekiwania.
Tego o złodziejstwie i pedofilii nie zrozumiałem. Może coś mi umknęło, fakt, że nie oglądam zbyt pilnie Szkła Kontaktowego. Ani zresztą Tańca z Gwiazdami.
Co do definicji mężczyzny natomiast, to nie bardzo widzę jej potrzebę. Może w tym błądzę, ale na razie nie dostrzegam i jadę na intuicję.
Uprzedzenie? Nienawiść? Ja tak tego nie widzę. Nienawiści do kobiet z pewnością nie czuję, co za pomysł? A uprzedzenie... Cóż to właściwie miałoby znaczyć?
Jeśli ta "natychmiastowa mądrość wieków", o której mówił Edmund Burke (nie pamiętam, czy tak to dokładnie brzmiało, ale o to chodziło), to oczywiście jestem jak najbardziej ZA, ale w tym konkretnym przypadku nie widzę zastosowania.
Jeśli ja powiem o swoim "myzoginiczny", to nie znaczy, by się ew. oponent musiał od razu na ten epitet bez chwili refleksji łaszczyć! Tekst nie był o kobietach jako takich, ino o bezpłciowych potworach, które są przez różne, paskudne przeważnie, siły obecnie wystawiane jako, pożal się Boże, "galeony". Do czego się absolutnie, moim zdaniem, nie nadają.
No i, jeśli tutaj chodzi o to, że "kobieta, więc nielzia kpić, krytykować, czy ew. zrobić z czasem zasłużone kęsim", to ja uważam, że raczej powinniśmy się na takie niedzisiejsze i irracjonalne zahamowania ("uprzedzenia", jeśli Pani woli) zawczasu uodpornić.
Faktycznie brzydzę się feminizmem, brzydzę się też tzw. "równouprawnieniem" - nigdy tego nie ukrywałem i nie zamierzam - ale nienawiści do
(normalnych, zdrowych i niezmanipulowanych) kobiet nie odczuwam.
Nie, żebym się poczuwał do zapewnień, ale tak akurat jest, może Pani wierzyć lub nie. Moja miłość do tzw. "mężczyzn", szczególnie w obecnie popularnej wersji, jest z pewnością nie większa.
Co zaś do Papieża, to mam nadzieję, że nie chce Pani obrazić moich uczuć religijnych? Jako (niewierzący) trydencki katolik byłbym naprawdę urażony.
Pzdrwm
Chciałam jedynie dowiedzieć się, dlaczego akurat papież. Nie trzeba oglądać Szkła, żeby wiedzieć o skandalach w tzw łonie KK na tle seksualnym przede wszystkim, które wybuchają co chwila w całej Europie.
OdpowiedzUsuńAkurat księża, którzy składają śluby czystości powinni chyba być z całym spokojem zaliczani w grono eunuchów z wyboru?.
Dlaczego lewaczka? Zupełnie się to nie pokrywa z moimi sympatiami. Tak naprawdę to nie sympatyzuję z żadną ze stron, ponieważ po każdej z nich istnieje zauważalna przewaga idiotów, więc mało mnie obchodzą tak naprawdę. Skąd taka diagnoza?
No i mizoginia to wg definicji niechęć, nienawiść lub uprzedzenie wobec... skoro więc odwołujemy się do pewnych pojęć, byłoby dobrze żebyśmy się rozumieli "u podstaw". Chyba, że każdy ma własne definicje, ale wtedy trudno rozmawiać ;)
@ magenta
OdpowiedzUsuńWiem, co to "myzoginia" (czy, jak Pani woli, "mizo-"). Czytałem kiedyś Platona w oryginale, nie szło mi łatwo, ale jednak parę greckich słów wciąż jestem w stanie zrozumieć.
Chodzi tu o to, że moje określenie tego tekstu było nieco żartobliwe i uprzedzało ew. zarzuty. (Zgadnie Pani czyje?) Tam akurat było o kobietach (?) niespecjalnie entuzjastycznie, stąd i to określenie. Mój do bab stosunek pewnie by Panią z nóg zwalił - intelektualnie znaczy - ale w tak prostych pojęciach z pewnością nie da się go ująć.
No a poza tym, faktycznie b. często czuję do kobiet niechęć... Na przykład kiedy robią różne głupie rzeczy, do których się nie nadają, a durni faceci się tym podniecają, bo ich tak zmanipulowano. Kobiety są niestety upiornie konformistyczne w swojej masie... Z wyjątkiem tych, u których histeria bierze górę. (To uprzedzenie - wiem i nic mi to nie robi.)
Co do skandali w Kościele... faktycznie nie śledzę tego typu wiadomości i niezbyt mnie one interesują. Jak się wybiera papieża, może się Pani dowiedzieć, nieco poszperawszy, więc tych konkretnych obiekcji nie rozumiem.
Co do eunuchów... Czy naprawdę chce Pani mnie obrazić? Znaczy moje uczucia religijne? Przypominam, że to Pani, a nie ja, głosi tutaj wzniosłe (?) slogany o uprzedzeniach, więc nieco mi to nie pasuje.
Jeśli w KK naprawdę jest pedofilia (w co nawet specjalnie nie wątpię), pozostaje pytanie GDZIE JESZCZE i GDZIE NIE MA... Tylko, że być może na te tematy nikt Pani aż tak pilnie informacji nie dostarcza. Trudno powiedzieć dlaczego, prawda? A nawet jeśli w swojej biografii ojroprominent przyznaje się jednoznacznie do seksu z przedszkolakami, pozostawionymi pod jego opieką, to i tak jakoś na ten temat dziwnie cicho...
Może z powodu starotestamentowego nazwiska zresztą? Kto to może wiedzieć. Wie Pani w ogóle o tej sprawie, że spytam?
Naprawdę nie wiem co mają śluby czystości do bycia eunuchem. Z pewnością dla Pani wszystko w tych sprawach jest dziecinnie proste, ale dla mnie aż tak nie jest i widzę tu masę innych możliwości.
Wszędzie są niemal sami idioci? Gratuluję zatem dobrego samopoczucia i doborowego towarzystwa, w jakim się Pani musi na codzień obracać! Mi się jednak wydaje, że lewizna ma dzisiaj bardzo niewiele intelektualnych argumentów, natomiast ja, i paru innych, mamy ich masę. I to nie byle jakich. Oczywiście mogę się mylić, a Pani może mieć rację.
Pzdrwm
Dziękuję, samopoczucie mam nienajgorsze, podobnie jak i pan, a towarzystwu, w jakim się obracam niczego nie brakuje, ponieważ nie są politykami, a o nich wszak była mowa.
OdpowiedzUsuńI ja pozdrawiam.