Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stonka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stonka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, sierpnia 07, 2016

O Januszach (1)

Janusze w stanie patriotycznego wzmożenia
Jak każdy wie, toczy się przeogromna debata na temat tzw. Januszów, czyli takich, co przyjeżdżają latem to różnych Sopotów (dla mnie to zawsze była "stonka" i komu to przeszkadzało?), żrą frytki na zjełczałym oleju, słuchają na całą okolicę obrzydliwego... przecież nie powiem "muzyki"... czegoś... a do tego chętnie ubierają się w biało-czerwone koszulki na różnych tam meczach.

Celebryci na nich zażarcie napadywują, czemu "nasi" dają jadowity odpór, i tak to się kręci. Chciałbym rzucić nieco światła i odrobinę rozumu do tej, niesamowicie wprost żenującej, w mojej skromnej opinii, "debaty". Co więcej, zrobimy to sobie hiper-wprost-metodycznie.

* * * * *

W nabrzmiałym i (nie bójmy się tego ślicznego słowa!) NABOLAŁYM januszowym problemie na pierwszy rzut oka dostrzegam następujące kwestie składowe:

1. nazwa sama w sobie
2. celebryci sami w sobie, na Januszów plujący
3. stosunek "naszych" do owych celebryckich plujów
4. Janusz jako taki - pomijając już rozkoszność przekomarzanek z obecną elitą: jest ci on powodem do radości, czy wręcz przeciwnie?
5. polskość w tym wszystkim, czyli patriotyzm taki i inny
6. podsumowanie - czyli jak w sumie?
7. ew. ozdobniki, bąmoty i błyskotliwostki

* * * * *

Ad 7. Która matka jest lepsza? Czy ta, co swoje dziecko uważa za najcudowniejsze na świecie (jak większość matek jedynaków zapewne, przy liczniejszym potomstwie staje się to trudniejsze), czy też ta, która znając niewydarzoną pokraczność owocu żywota swego - jednak kocha je, ponieważ jest własne?

* * * * *

Ad 1. Nie chciałbym zbyt długo dręczyć tego akurat tematu, bo może mi nie wystarczyć pary wodnej na rzeczy istotniejsze, a P.T. Czytelnikowi może zabraknąć na nie cierpliwości, ale ta właśnie rzecz bije po oczach na samo przywitanie, a poza tym jest symptomatyczna.

Otóż nazwa "Janusz" w odniesieniu do zjawiska, które sobie dopiero spróbujemy dokładnie określić i ocenić, ale w sumie przecież z grubsza wiemy, o co chodzi, jest dla mnie symptomem upadku mediów, dziennikarstwa i wszelkich związanych z tym spraw.

Nazwa ta nie ma najmniejszego sensownego związku ze zjawiskiem, które rzekomo określa - imię "Janusz" jest normalne i przyzwoite, postponowanie noszących go ludzi, tylko za to, że je noszą (a jest to przecież dokładnie to, co, przynajmniej w swojej opinii, owi celebryci robią!), jest zachowaniem z kategorii mitycznego rasizmu czy innego "hejtu", tylko że tym razem naprawdę.

W odróżnieniu od genialnych mian, których przykładem jest "leming" - to tutaj to po prostu jakiś pismak sobie wymyślił, bo czemu niby nie, krótkie, dźwięczne, w dodatku POLSKIE (choć pochodzenia węgierskiego przecie, od Janos), o co im jak najbardziej chodziło...

Jednak najgłupszy pismak nie odważyłby się przyklejać całkiem bezsensownej łatki do jakiegoś zjawiska, gdyby nie był pewien, że inni, którym oszczędził umysłowego wysiłku na wymóżdżanie jakiegoś własnego określenia, skwapliwie to podchwycą i sprawa zacznie się wiralnie propagować. Mem po prostu, hurra! Że bez sensu? A co to za problem? Byle na chama, byle głośno, byle głupio!

* * * * *

Ad 6 i 2. Przeskoczymy sobie na chwilę do szóstki i dwójki, ponieważ obawiam się, iż w przeciwnym przypadku P.T. Potencjalny Czytelnik - znający może skądsiś moje elitarystyczne, monteverdyczne gusty - mógłby nasze rozważania na samym początku ze wzgardą odrzucić, sądząc, że ja ustawiam się po stronie owych celebrytów, co mogłoby mu dać asumpt to przeróżnych przemądrych rozważań, jak to w końcu z każdego farbowanego wróbla wyjdzie sęp i hiena...

Czyli że prawda się wydała, nikomu nie można ufać, a Pan Tygrys taka sama menda i szuja, jak pierwszy z brzegu... Żebym ja jeszcze pamiętał nazwisko któregoś z tych celebrytów. (Nie żeby mnie ten brak jakoś szczególnie bolał.) No - niech będzie z grubej rury: Komóra z ruskiej budy!

Otóż to nie tak! Ci celebryci (i tu sobie załatwiamy punkt 2, gdyby ktoś to miał naukowo, na doktorat jakiś, analizować) to dla mnie właśnie zupełne NIC i zaskakuje mnie, a także martwi i nieco śmieszy, że "nasi" w ogóle ich jakoś znają, w dodatku powielając ich opinie i przejmują się nimi. To jest NIKT, ignorować tę swołocz - nie tylko ich wypowiedzi o Januszach, czy o czymkolwiek zresztą, tylko wszystko - całą @$%^ "twórczość"! Wyznam bez przesadnej skromności, że Bozia obdarzył mnie niemal całkowitą odpornością na słowicze tryle wszelkich szmirusów, za co pięć razy dziennie wznoszę do nieba dziękczynne modły.

Zgoda, nie jestem typowy, ale faktem jest, że mi to oszczędza masę głupich błędów i idiotycznych "sporów". Trochę szczegółów? OK. W takim PRLu, na przykład, poza Starszymi Panami, bardzo niewiele było rzeczy, związanych ze "sztuką" czy "kulturą", na które bym jakoś pozytywnie patrzył. Wrocławski zespół Romuald i Roman do nich należał.

Zgoda, była to co prawda żałosna amatorszczyzna, ale za to jeśli w ogóle występował w prlowskiej telewizji, to sporadycznie, i mógł sobie w związku z tym pozwolić na włosy zasłaniające uszy. Albo może odwrotnie to było z przyczyną i skutkiem. (Serio, tak to wtedy działało.) W odróżnieniu od takich np. (o Boże!) Skaldów, dzięki którym do PRLu pałałem niegasnącą nienawiścią. (Choć paru innych szmirusów też się przyczyniło.)

Jakaś Młynarska, mgliście pamiętam... Jej ojciec (tak?) nagrał w latach '60 jedną znakomitą płytę, niewątpliwie ubecja co najmniej wydała mu na to zgodę, potem było już tylko gorzej, choć czasem dało się wytrzymać, ale kim jest ta jego córka? Nic, zero, null! Stuhr?

Czy nawet dwa? Ktoś kiedyś DOBROWOLNIE oglądał jakieś coś z tymi ludźmi? No to gratuluję gustu i nadmiaru czasu! Nie, fakt... Sam jakąś "Seksoramę", czy jak to się tam wabiło, oglądałem, w Szwecji chyba zresztą, ale to wyłącznie z powodu rozbieranej sceny z meczem babskiej siatkówki - przysięgam! Stuhra mogło tam dla mnie całkiem nie być. jak i w ogóle nigdzie.

"Patriotyczna prawica", która zna Stuhry i Młynarskie, a do tego przyznaje im tyle statusu znakomitości, że przejmuje się ich opinią i zaszczyca ich (żałosną, ale jednak) polemiką? Nie, sorry, to nie dla mnie! Wyprowadźcie mnie stąd na świeże powietrze, bo się uduszę!

Zaś wracając do spraw ogólnoludzkich i obiektywnych - tę @#$% "elitę" po prostu należy totalnie ignorować (nie zapominając o odstawianiu od cycka i ew. pakowaniu do pierdla, kiedy zasłuży), oraz JAK NAJSZYBCIEJ zastąpić autentyczną. Autentycznie polską. (I najlepiej Tygrysiczną. JK jest super, ale tylko na krótką metę i b. lokalnie.)

* * * * *

Ad 7. Chłoszczę głupotę, chamstwo i podłość TYM MOCNIEJ, szmirę też zresztą, im intensywniej wymachuje biało-czerwoną flagą. Sorry, ale tak mam i tego nie zmienię!

(Zresztą w czasach szemranych KODów nie ma nawet w tym nic paradoksalnego czy błyskotliwego.)

* * * * *

c.d. Deo volente n.

triarius

czwartek, września 04, 2014

Jak być spoconym rumianym i wykorzystywać red. Stasińskiego do własnych celów

Idę sobie wczoraj raźno, pogwizdując... (Styl? A-waltzing Mathilda. Noszę bowiem luźne gatki, głównie z powodu balach i półgard.) Idę więc, idę, a tu naprzeciw mnie kroczy taki niski pękaty gość. W sumie młody. I on ma na koszulce napis. "NSZ" i coś jeszcze. W pierwszej chwili skojarzyło mi się to ze "Niezależnym Stowarzyszeniem Studentów", a kiedy sobie uświadomiłem, że to "Narodowe Siły Zbrojne" i że tam pod spodem było coś o żołnierzach i jakieś lata '40. Ale facet już mnie minął, a ja jego, i nie było jak dać mu duchowego wsparcia.

Zamiast tego zobaczył łyso ogolonego byka, który się boleśnie wykrzywia próbując odczytać to, co ma na koszulce. Mógł mnie źle zrozumieć. No ale, na moje usprawiedliwienie powiem, że gdyby to nie był niski grubasek, tylko wysoki, rumiany, spocony gość z mokrego snu red. Stasińskiego, to ja bym od razu zaczął myślami krążyć wokół Narodowych Sił Zbrojnych, zamiast szemranych i przeżartych agenturą organizacji studenckich, z których mamy dziś tylu znanych i lubianych, a wolelibyśmy ich nie mieć.

Do czego ja zmierzam? Zmierzam ja do tego, że - choć oczywiście, jeśli ktoś MUSI być niski i gruby, to niech sobie i Bóg z nim, może być moherem, oszołomem, a nawet Tygrysistą i to wyższej rangi... Ale skoro NIE musi, no to lepiej by jednak było spełnić skryte marzenia różnych Stasińskich. Prawda? No bo, przyznam, że z cekaemu lub innej rakiety balistycznej to ten gość... (którego, gdyby jakimś trafem to czytał, serdecznie pozdrawiam i przepraszam, że traktuję go jako pouczający, a nawet z lekka odstręczający, przykład, ale mus to mus!)

Ten gość, zatem, jak mówię, mógłby z tego cekaemu ubeka czy innego szkopa załatwić, ale skąd my mamy wziąć tyle cekaemów i rakiet balistycznych? Już teraz, już na początku? Bardziej by mnie zatem, w roli naszego, w roli spoconego rumianego, przekonał ktoś, kto by swym wyglądem sugerował, że ubeka czy rodaka Merkeli potrafiłby, w razie czego, gołymi rękami. Albo jakimś drążkiem od namiotu, saperką, kolbą, bagnetem (na lufie albo luzem), pałką teleskopową... O bucie nie zapominając. To przecież O TAKĄ rumianą spoconość chodziło panu Redaktorowi, więc chyba powinniśmy się do zadowolenia pana Redaktora poczuwać!

Nie chcę łamać waszych słodkich serduszek, ale mam dla was parę przykrych wiadomości... (Jak to się wiąże z tematem naszego grubaska z NSZ i rumianej spoconości na razie może nie być jasne, ale związek istnieje.) Po pierwsze - choćbyście nie wiem jak tyrali, i tak raczej się już, w tych czasach, w tym miejscu na ziemi, i z tymi, jak to się w PRLu mówiło, plecami, nie dorobicie. Co gorsza - nawet gdybyście się i dorobili, to i tak nic z tego wielkiego nie wyniknie. Armii z tego nie wystawicie (piję do Marka Krassusa i jego błyskotliwej, zawsze prawdziwej, wypowiedzi), choćby przez "armia" rozumieć wpływową gazetę, wpływową telewizję, czy jakieś przyszłościowe przedsiębiorstwo.

Skoro dotąd wam się nie udało, to znaczy, m.in., że jesteście być może resortowe dzieci - tylko nie tego co trzeba resortu. Sprawa z góry przegrana! Następna przykra wiadomość - żadnej dynastii i tak nie założycie. Albo to całe tyranie jest super, uwzniośla etycznie i nadaje życiu sens - a w takim razie DLACZEGO chcecie tego pozbawić własne dzieci? Albo też to jest dno - a wtedy dlaczego właściwie to WY macie to robić? Żeby potem (marzenie indyka w przeddzień Wigilii! i to był żart) wasze arystokratyczne dzieci was się wstydziły, jako wiecznie tyrających, durnych i prymitywnych rodziców?

Pracujecie dla kraju? A gdzie ten kraj, że spytam? Zgoda - ktoś pewnie jeszcze dzisiaj, nawet w tej nieszczęsnej Polsce, pracuje dla ludzi i dla kraju. Ale ilu jest takich ludzi? Jak często oni to robią? W ogóle się czasem na ten temat zastanawiacie? Większość ludzi tyra, bo musi, a korzyści z tego mają ci, którzy z tego mają korzyści... Bo oni je mają zawsze. Czyli jacyś ludzie, siły i organizacje daleko, daleko od Polski z jednej - a bardzo nieprzyjemni ludzie, wydani na świat przez innych nieprzyjemnych ludzi, przywiezionych tutaj, albo którzy wyleźli z jakichś nor i zza tapet, albo się skurwili...

Jak to się ma do problemu otyłości z jednej, a rumianej spoconości z drugiej strony? (I nie zapominajmy o "karkach"!) A taki to ma związek, że wy ludzie, zamiast zadbać o siebie, zamiast zadbać o to, żeby ew. Niemca, czy ew. Putina, czy ew. kogoś, w razie ewentualności, potrafić... I żeby koszulka głosząca waszą miłość do bohaterów ładnie leżała na rumianym, spoconym, przepięknym torsie - zamiast, jak teraz, na piwnym brzuchu sięgającym niemal do czoła. Wmawiacie sobie, że to dla dzieci, że żona was opuści, jeśli nie kupicie kafelków do łazienki i nie przyjedziecie tu na lato do 3Miasta robić za żałosną stonkę, i nawet nie przyjść przywitać się z waszym ukochanym Panem T...

Wmawiacie sobie, że to dla kraju, a w istocie z waszego tyrania korzysta niemal wyłącznie wesoła gromadka Tuska, mafia, Bruksela i inne tego typu instytucje. Gdybyście sobie przestali wmawiać, problem niskopiennej otyłości staneły przed waszymi oczyma w całej swej brzuchatej jaskrawości, i dalej byście tak żyć już nie mogli. No więc ja teraz, w miarę moich niewielkich, ale jednak, możliwości, staram się was z tej drogi do zatraty, do klęski etycznej i fizycznej, na drogę prowadzącą do spoconej rumianości całkiem jak z erotycznych marzeń Stasińskich tego świata, zawrócić.

I zrobię to - tak mi dopomóż Bóg! (No, chyba żeby mi się odechciało. W końcu wy i tak wiecie lepiej, prawda?)

Jak ktoś coś chce wiedzieć - o dynastiach, wakacjach w Sopocie, kafelkach, tłuszczu na brzuchu, pałkach teleskopowych, rakietach balistycznych, Brukselach, czy sposobach na uzyskanie spoconej rumianości - proszę pytać! Mogę czegoś nie wiedzieć, ale mam raczej wszystko nieźle przemyślane. Jak już przemyślicie kwestię kafelków, poświęcania się po to, żeby z własnych dzieci uczynić ojrolemingi, czy "pracy dla Ojczyzny", która w istocie bywa najczęściej niewolnictwem u całkiem innych sił i ludzi - to sobie porozmawiamy KONKRETNIE o waszych wątłych przygarbionych ciałkach, pękatych (na odmianę) brzuszkach, i co zrobić, żebyście szybko stali się rumiani, a także potrafili, w razie potrzeby...

Zaskoczę was z pewnością , ale do tego celu TEŻ ogromnie nam się przyda nieoceniony red. Stasiński! A zatem - jak będzie z tymi kafelkami? I z waszymi priorytetami generalnie?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

niedziela, czerwca 01, 2008

Pomysł na naprawdę wspaniałe wakacje (i nie tylko to)

Dość dawno nie pisałem. Tylko czy muszę? Napisałem już tyle przez te dwa lata - i nie była to przecież w większości przypadków jakaś doraźna biężączka - że gdyby ktoś to czytał NAPRAWDĘ WNIKLIWIE, to mielibyśmy już dawno zoologiczno-paleokonserwatywną rewolucję. Ja jednak niestety nic takiego nie zauważyłem - ergo to tutaj nie jest przesadnie wnikliwie czytane.

A więc, drogie ludzie, nie oczekujcie nowych tekstów, dopóki nie przeczytacie tego wszystkiego com dotychczas napisał - ze zrozumieniem! - i nie okażecie tego faktu rozpętując rewolucję. Jaką? Napierniczak proszę? ... Co ty gadasz? Siadaj kretynie i won mi z mojej klasy! Klasa wie? Bardzo dobrze Tusiak. Prymus z ciebie. I Siuśk też prymus, tak. Już nie płacz! Rewolucję paleokonserwatywno-zoologiczną - mówiłem to przed chwilą, było słuchać durny komuchu! To do Napierniczaka. Kazałbym mu przyjść ze starymi, ale nie chcę oglądać kogoś takiego. Nikt normalny by nie chciał.

A więc, wracając do naszego głównego wątku, prosiłbym o przeczytanie wszystkiego tutaj, przemyślenie... Potem zaś można zabrać głos w dyskusji. Pisać komentarze znaczy. A najlepiej to sobie po prostu wszystko wydrukować i zabrać z sobą na wakacje. I czytać, czytać, czytać! Plus trochę w głowie analizować. Żeby nie skończyć jak Napierniczak!

Można nawet przyjechać nad polskie morze, choćby i do 3Miasta. Stonki wprawdzie okrutnie nie lubię, ale jak ktoś sobie napisze na fikuśnej czapeczce: "Mądrość życiową spijam z blogu Pana Tygrysa"... Trochę długie. Więc może po prostu "Kocham Pana Tygrysa i jego blog". Albo na koszulce: "Zoologiczny paleokonserwatysta dogodzi każdej niewieście". Względnie, na kształtnym biuście: "Ach, cóż bym dała za jeden uśmiech Pana Tygrysa!" Plus http://bez-owijania.blogspot.com oczywiście. Wtedy nie tylko nie będę się na was krzywił, jako na przebrzydłą stonkę, ale może nawet zbliżę się i nawiążę romans... Znaczy, chciałem powiedzieć - kontakt.

A więc - drukować i czytać! Nie czekać na nic więcej zanim się tej niezbędnej roboty nie wykona!

* * * * *

No dobra... Żeby nie było że tylko autoreklama, marketing i uwodzenie stonki... Teraz będzie coś dla Młodych Spenglerystów. Spytano mnie bowiem na jednym z ostatnich naszych spotkań o taką rzecz... My, Młodzi Spengleryści, chcemy być ludźmi Faktów, nie zaś ludźmi Prawd Absolutnych i Wiecznych... Los, nie zaś Przyczynowość. Czas bardziej niż Przestrzeń. Takie sprawy. (I żadne tam korwiniczne Prawo, hipostaza bez sensu i w ogóle.) Szczególnie w historii tak właśnie sprawy widzimy. No i w życiu. (Nauki ścisłe to inna sprawa, choć tam w istocie także nie chodzi wcale o Prawdy, a ino i mniej czy bardziej pewne Hipotezy.)

Czyż jednak sam spengleryzm, jak każda naukowa teoria, jak każdy system filozoficzny, nie jest Prawdą właśnie? Czy nie ma więc sprzeczności w samym jądrze naszej gęstwiny?

Otóż wydaje mi się, że jej nie ma i że nasza gęstwina jest całkiem bezpieczna. Każda Prawda jest CZYJĄŚ prawdą, prawdą konkretnego człowieka. Tyle, że nie każdy sobie z tego faktu zdaje sprawę. Jeśli sobie zdaje, to jest, albo przynajmniej może być, Młodym Spenglerystą. W Spengleryźmie zaś my nie poszukujemy żadnej Absolutnej Prawdy, a jedynie skutecznie działąjącej Hipotezy, pozwalającej nam wyjaśnić wiele ważnych rzeczy. To nie jest z załóżenia Prawda, to jest zbiór zaobserwowanych i uogólnionych Faktów.

Prawdą może ewentualnie być dla kogoś, kto tak się tym przejmie, że stanie się to dla niego czymś w rodzaju świeckiej, prywatnej religii. Do tego stanu jednak żaden z nas, Młodych Spenglerystów, jeszcze chyba nie doszedł. Ja też nie, co by się na ten temat mogło nieuświadomionym wydawać.

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.