czwartek, września 04, 2014

Jak być spoconym rumianym i wykorzystywać red. Stasińskiego do własnych celów

Idę sobie wczoraj raźno, pogwizdując... (Styl? A-waltzing Mathilda. Noszę bowiem luźne gatki, głównie z powodu balach i półgard.) Idę więc, idę, a tu naprzeciw mnie kroczy taki niski pękaty gość. W sumie młody. I on ma na koszulce napis. "NSZ" i coś jeszcze. W pierwszej chwili skojarzyło mi się to ze "Niezależnym Stowarzyszeniem Studentów", a kiedy sobie uświadomiłem, że to "Narodowe Siły Zbrojne" i że tam pod spodem było coś o żołnierzach i jakieś lata '40. Ale facet już mnie minął, a ja jego, i nie było jak dać mu duchowego wsparcia.

Zamiast tego zobaczył łyso ogolonego byka, który się boleśnie wykrzywia próbując odczytać to, co ma na koszulce. Mógł mnie źle zrozumieć. No ale, na moje usprawiedliwienie powiem, że gdyby to nie był niski grubasek, tylko wysoki, rumiany, spocony gość z mokrego snu red. Stasińskiego, to ja bym od razu zaczął myślami krążyć wokół Narodowych Sił Zbrojnych, zamiast szemranych i przeżartych agenturą organizacji studenckich, z których mamy dziś tylu znanych i lubianych, a wolelibyśmy ich nie mieć.

Do czego ja zmierzam? Zmierzam ja do tego, że - choć oczywiście, jeśli ktoś MUSI być niski i gruby, to niech sobie i Bóg z nim, może być moherem, oszołomem, a nawet Tygrysistą i to wyższej rangi... Ale skoro NIE musi, no to lepiej by jednak było spełnić skryte marzenia różnych Stasińskich. Prawda? No bo, przyznam, że z cekaemu lub innej rakiety balistycznej to ten gość... (którego, gdyby jakimś trafem to czytał, serdecznie pozdrawiam i przepraszam, że traktuję go jako pouczający, a nawet z lekka odstręczający, przykład, ale mus to mus!)

Ten gość, zatem, jak mówię, mógłby z tego cekaemu ubeka czy innego szkopa załatwić, ale skąd my mamy wziąć tyle cekaemów i rakiet balistycznych? Już teraz, już na początku? Bardziej by mnie zatem, w roli naszego, w roli spoconego rumianego, przekonał ktoś, kto by swym wyglądem sugerował, że ubeka czy rodaka Merkeli potrafiłby, w razie czego, gołymi rękami. Albo jakimś drążkiem od namiotu, saperką, kolbą, bagnetem (na lufie albo luzem), pałką teleskopową... O bucie nie zapominając. To przecież O TAKĄ rumianą spoconość chodziło panu Redaktorowi, więc chyba powinniśmy się do zadowolenia pana Redaktora poczuwać!

Nie chcę łamać waszych słodkich serduszek, ale mam dla was parę przykrych wiadomości... (Jak to się wiąże z tematem naszego grubaska z NSZ i rumianej spoconości na razie może nie być jasne, ale związek istnieje.) Po pierwsze - choćbyście nie wiem jak tyrali, i tak raczej się już, w tych czasach, w tym miejscu na ziemi, i z tymi, jak to się w PRLu mówiło, plecami, nie dorobicie. Co gorsza - nawet gdybyście się i dorobili, to i tak nic z tego wielkiego nie wyniknie. Armii z tego nie wystawicie (piję do Marka Krassusa i jego błyskotliwej, zawsze prawdziwej, wypowiedzi), choćby przez "armia" rozumieć wpływową gazetę, wpływową telewizję, czy jakieś przyszłościowe przedsiębiorstwo.

Skoro dotąd wam się nie udało, to znaczy, m.in., że jesteście być może resortowe dzieci - tylko nie tego co trzeba resortu. Sprawa z góry przegrana! Następna przykra wiadomość - żadnej dynastii i tak nie założycie. Albo to całe tyranie jest super, uwzniośla etycznie i nadaje życiu sens - a w takim razie DLACZEGO chcecie tego pozbawić własne dzieci? Albo też to jest dno - a wtedy dlaczego właściwie to WY macie to robić? Żeby potem (marzenie indyka w przeddzień Wigilii! i to był żart) wasze arystokratyczne dzieci was się wstydziły, jako wiecznie tyrających, durnych i prymitywnych rodziców?

Pracujecie dla kraju? A gdzie ten kraj, że spytam? Zgoda - ktoś pewnie jeszcze dzisiaj, nawet w tej nieszczęsnej Polsce, pracuje dla ludzi i dla kraju. Ale ilu jest takich ludzi? Jak często oni to robią? W ogóle się czasem na ten temat zastanawiacie? Większość ludzi tyra, bo musi, a korzyści z tego mają ci, którzy z tego mają korzyści... Bo oni je mają zawsze. Czyli jacyś ludzie, siły i organizacje daleko, daleko od Polski z jednej - a bardzo nieprzyjemni ludzie, wydani na świat przez innych nieprzyjemnych ludzi, przywiezionych tutaj, albo którzy wyleźli z jakichś nor i zza tapet, albo się skurwili...

Jak to się ma do problemu otyłości z jednej, a rumianej spoconości z drugiej strony? (I nie zapominajmy o "karkach"!) A taki to ma związek, że wy ludzie, zamiast zadbać o siebie, zamiast zadbać o to, żeby ew. Niemca, czy ew. Putina, czy ew. kogoś, w razie ewentualności, potrafić... I żeby koszulka głosząca waszą miłość do bohaterów ładnie leżała na rumianym, spoconym, przepięknym torsie - zamiast, jak teraz, na piwnym brzuchu sięgającym niemal do czoła. Wmawiacie sobie, że to dla dzieci, że żona was opuści, jeśli nie kupicie kafelków do łazienki i nie przyjedziecie tu na lato do 3Miasta robić za żałosną stonkę, i nawet nie przyjść przywitać się z waszym ukochanym Panem T...

Wmawiacie sobie, że to dla kraju, a w istocie z waszego tyrania korzysta niemal wyłącznie wesoła gromadka Tuska, mafia, Bruksela i inne tego typu instytucje. Gdybyście sobie przestali wmawiać, problem niskopiennej otyłości staneły przed waszymi oczyma w całej swej brzuchatej jaskrawości, i dalej byście tak żyć już nie mogli. No więc ja teraz, w miarę moich niewielkich, ale jednak, możliwości, staram się was z tej drogi do zatraty, do klęski etycznej i fizycznej, na drogę prowadzącą do spoconej rumianości całkiem jak z erotycznych marzeń Stasińskich tego świata, zawrócić.

I zrobię to - tak mi dopomóż Bóg! (No, chyba żeby mi się odechciało. W końcu wy i tak wiecie lepiej, prawda?)

Jak ktoś coś chce wiedzieć - o dynastiach, wakacjach w Sopocie, kafelkach, tłuszczu na brzuchu, pałkach teleskopowych, rakietach balistycznych, Brukselach, czy sposobach na uzyskanie spoconej rumianości - proszę pytać! Mogę czegoś nie wiedzieć, ale mam raczej wszystko nieźle przemyślane. Jak już przemyślicie kwestię kafelków, poświęcania się po to, żeby z własnych dzieci uczynić ojrolemingi, czy "pracy dla Ojczyzny", która w istocie bywa najczęściej niewolnictwem u całkiem innych sił i ludzi - to sobie porozmawiamy KONKRETNIE o waszych wątłych przygarbionych ciałkach, pękatych (na odmianę) brzuszkach, i co zrobić, żebyście szybko stali się rumiani, a także potrafili, w razie potrzeby...

Zaskoczę was z pewnością , ale do tego celu TEŻ ogromnie nam się przyda nieoceniony red. Stasiński! A zatem - jak będzie z tymi kafelkami? I z waszymi priorytetami generalnie?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

8 komentarzy:

  1. Na wakacje w Sopocie moi bliscy jeździli już przed pierwsza wojną światową, sam byłem na Jazz Jamboree w 1956r (z mamusią). Od tamtej pory myślę od czasu do czasu i zrozumieć nie mogę, jak to historia niczego i nikogo nie uczy -w naszym kraju. Między dwom wrogami Niemcami i Rosja zawsze byliśmy ofiara, ostateczna ofiarą zostaliśmy w 1939 roku i cierpimy za swoje "moralne zwycięstwo" w tej wojnie do teraz i to jeszcze nie koniec jak sadzę.
    I ciagle mamy dwu wrogow i ciagle nie rozumiemy, że żeby przetrwać musimy zaprzyjaznic się z jednym z tych wrogów.
    Wprawdzie najlepsza sposobność minęła w 1938 roku, kiedy Niemcami rzadził ostatni polityk traktujący Polskę serio ( w dodatku nie Prusak). Od tamtej pory jesteśmy tylko pionkiem, narzędziem w polityce "państw poważnych",( jak mowi Michalkiewicz z pozycji rusofila).
    Tak czy siak, uważam, że śmiertelnym wrogiem Polski, z którym nigdy sie nie dogadamy jest Rosja.
    Znam wiele przykladow , kiedy polskimi patriotami zostawali spolonizowani Niemcy,
    nie słyszalem o patriocie-spolonizowanym kacapie.
    Nie słyszalem tez o zniemczonych Polakach, natomiast zrusyfikowanych dookoła na pęczki.
    To tak na temat tego, żeby i Niemca i Putina...
    Pozdrawiam i idę szukać pruskiego ducha u Spenglera (a propos - ichni obecny bohater Stauffenberg, miał o Polakach dużo, dużo gorsze zdanie niż Hitler).

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny przegrany człowieczku, bez dorobku, bez rodziny, bez przyjaciół, skamlący o odrobinę uwagi- żal mi cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z jakich to pozycji, mordeczko, jest ci mnie żal? Nie pochwalisz się? Wolisz przyłazić do kogoś, wylewać swoje kompleksy, pozostając Anonimowym i nierozpoznanym? ;-)

      Korwiniątko? Wielbiciel Stasińskiego? Pokraczny otyły człowieczek? Resortowe dziecię? Światły Europejczyk?

      Pochwal się swoim dorobkiem, wesołością, rodziną, przyjaciółmi - inaczej gotowym pomyśleć, że jestem bardzo dobrym towarzystwie.

      "Skamlący o odrobinę"? To ja przyłażę do ciebie i zawracam dupę, czy może odwrotnie?

      Usuń
  3. Się jakaś menda przyplątała, a Ty się z nią ceregielisz Europeiczyk - Dupejczyk,,, Pozwól że Cię wyręczę i zapodam mu nasze piękne staropolskie:" Spierdalaj chuju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleś Pan raptus, Panie Zerwikaptur! ;-)

      Można faktycznie wszystkich durniów katowskim mieczem, ale czy nie fajniej jest do każdego zastosować właściwe narzędzie? Czy też, żeby to inaczej ująć, tym tam sztylecikiem chirurgicznie, włoską renesansową metodą?

      Dla takiego korwiniątka to jest chyba o wiele bardziej bolesne, kiedy mu się nawymyśla quia korwiniątku. A nie, powiedzmy, miłośnikowi Magdaleny Środy. (Nie żeby w świecie faktów między Korwinem i Środą była AŻ TAKA różnica, of course!)

      Trzeba więc gościa najpierw wyczaić...

      A poza tym - jak się nie ma prawie rzadnych komętów, to się człek zaczyna cieszyć z każdego. Nawet z takiego. I pieści tego ęteraktywnego czytelnika, żeby wrócił.

      Gość w końcu doczytał do tego miejsca, gdzie ja mówię o bezsensie tyrania i tych sprawach. Więc całkiem sporo. I zrozumiał, a nawet wysnuł z tego masę fajnych wniosków, nasz Szerlok kochany. Jak mam go nie cenić?

      Przemyśl to w wolnej chwili! ;-)

      Pzdrwm

      Usuń
    2. A "żadne" to się pewine inaczej pisze, co? Bo jakoś mi dziwnie wygląda.

      Ale za to macie kolejny dowód, że ja dyslektyk.

      Pzdrwm

      Usuń
  4. Słuchaj Ty skamlący przegrańcu - czy Ty nie masz jakiejś pasji dydaktycznej i ewangelizacyjnej, że znajdujesz jakieś przyjemności w rozprawkach z przygłupami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto jest skamlący przegraniec, a kto ma jakąś pasję dydaktytczną? ;-)

      Jeśli ten pierwszy to, jakimś cudem, nie ja, a ten drugi to ja... To Ci powiem, że nie pasja dydaktyczna (po co ta zgryźliwość?) Nie można po prostu rzec: "Pragniesz wziąć za rękę i prowadzić w kierunku Światła, Prawdy i Dobra"?

      Weź sobie może wolne i spędź dzień na słuchaniu "Ody do radości". Samemu się włączyć w chór też nie zaszkodzi.

      Chyba żebym ja był tym przegrańcem, wtedy... Co komu po moich radach? Choć przecie światłych?

      (Ja po prostu kocham komęta!)

      Pzdrwm

      Usuń