Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polska prawica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polska prawica. Pokaż wszystkie posty

czwartek, listopada 05, 2015

O ewidentnym ocipieniu (przynajmniej części) polskiej (?) prawicy (?)

Na początek krótko o sprawach organizacyjnych i zjadanie własnego ogona... Otóż chętnie bym napisał dalszy ciąg tej głupotki, która mi (sama z siebie) wyszła z całkiem sensownego tekstu, który miałem zamiar wklepać, ale to nie teraz. Na razie nie chce mi się pisać - nie płacą, nie zapraszają do telewizji, mało komętają... Nie mam ciekawszych rzeczy do roboty?

Swoją drogą, widziałem chyba przedwczoraj Michalkiewicza w TV Trwam. Pieprzył takie misesiczno-korwinistyczne pierdoły, w dodatku zgrane do szczętu i banalne jak cholera, że ja bym się wstydził takiego ględzenia po wypiciu duszkiem na pusty brzuch pół litra czystego spirytusu i w samotności. Dixi!

Jeśli TO ma być poziom rodzimej prawicowej (?) debaty, to ja się z tego wyłączam! No ale fakt pozostaje, że do telewizji to on się z Boskiego wyroku nadaje, a nie np. ja. Żeby to jeszcze było jakoś oryginalne, kontrowersyjne, ale nie - stek liberalnych banałów, nudnych jak przysłowiowe flaki z przysłowiowym olejem. (O czym? A o czymże innym, niż o cudownych skutkach ekonomicznych nierówności?)

No ale dobra - jeśli ktoś tu dobrowolnie przychodzi (a też mu chyba za to nie płacą?) to ma plusa, wykazuje się i jestem mu jednak winien nieco wdzięczności oraz względów. (To jest, swoją drogą, jedna z tych rzeczy, które mnie najbardziej męczą w blogaskowaniu. Te implicite zobowiązania. Nie wiem, czy ktoś to rozumie, a tłumaczenie tego nie ma chyba wiele sensu, bo kogo to może aż tak obchodzić?)

* * *

No dobra - żeby coś tu dziś jednak było, choćby b. krótkie, powiem tak... Patrzyłem ci ja przed chwilą na szalomie i dostrzegłem - w związku oczywiście z zejściem Kiszczaka, który niech się smarzy w piekle! - taki oto tytuł, cytuję, a nawet wprost wklejam:

Zmarł Kolejny Zdrajca Polski, Pachołek bolszewi - morderców Carów i Narodów!

Oczy mi na ten widok z czaszki wylazły i teraz pytam magna voce: Czy wyście wszyscy ludzie ocipieli na tej naszej (?) nieszczęsnej (!) "prawicy" (?). "Morderca CARÓW"? TO jest @#$% dla nas problem, że akurat CARÓW utrupili? Nad CARAMI mamy się litować?! Sorry, ale ja tu kompletnie nic nie rozumiem - a ten tekst przecież był anty-kiszczakowy, czyli "nasz", zresztą czytałem parę razy tego autora i (mimo dziwacznego i ryzykownego) pseudo, wydawał się być przy zdrowych zmysłach. A teraz TO.

Nie jest to pierwszy raz, gdy widzę u "naszych" wzruszenie i oburzenie z powodu tego, że bolszewicy utrupili carską rodzinę, więc to jest chyba coś więcej, niż pojedynczy odchył. Zgoda - te duńskie carówny były śliczne i wydają się całkiem miłe, ale w końcu - sam się do tej roboty pchałeś, Grzegorzu Dyndało, no to i masz.

To się nazywa polityka, to się nazywa władza, to się nazywa realne życie. No a jak ktoś własną osobą firmuje coś tak koszmarnego, jak (niech będzie że "ówczesna", żeby nie komplikować) Rosja - no to czego się, że spytam, spodziewa na wypadek, kiedy mu się w końcu nóżka powinie?

Załóżmy na chwilę, że to było możliwe i że w Rosji powstała wtedy b. porządna władza - żadni bolszewicy, którzy oczywiście byli paskudni i co do tego nie ma wątpliwości. I co? Wydaje wam się, ludzieńki, że ten car na pewno by nie dostał czapy? Choćby dlatego, żeby pozbawić symbolu itd. zwolenników dawnych porządków?

Zgoda, że nie carówny, zapewne też nie jego duńska żona - ale sam car? Ja nie postawiłbym na jego długie i szczęśliwe życie złamanej kopiejki - szczególnie gdyby trwała wojna domowa! A co najzabawniejsze, to nie ja domagam się bez przerwy przywrócenia kary śmierci, tylko nasza genialna blogowa "prawica" (pospolita odmiana ogrodowa), prawda?

Kto chce, może sobie poszukać co ja mówię o karze śmierci ogólnie, przede wszystkiem zaś w obecnej, światowej i krajowej, sytuacji. I co na ten temat wykrzykuje się w rodzimej "prawicowej" sieci. A tu nagle car niewiniątko, kara śmierci be, a kopnięty monarchizm bierze górę nad nienawiścią do zaborcy. Naprawdę akurat O TO mamy mieć pretensję do bolszewików? Większą, niż o Katyń, Kiszczaka i III RP?! Niewolnicza mentalność, jeśli ktoś chce znać moje zdanie. Rzygać mi się po prostu chce.

Rozumiem bez wielkiej trudności wzruszanie się losem np. Ludwika XVI. Jeśli kogoś kręcą takie klimaty, oczywiście. W sensie, że lubi się romantycznie wzruszać w wyższych sferach. (Co mnie osobiście nieco zalatuje Mniszkówną, sorry!) Ludwik XVI był w sumie porządny gość, choć oferma, i nie był bezpośrednio winien np. temu, co Ludwik XIV, po pokonaniu Frondy, uczynił z francuską szlachtą i z francuskiej szlachty.

(Która skutkiem tego zraziła się do monarchii na amen, nawet jeśli to mogło komuś wyglądać inaczej. Wykazując tym, że zachowała jeszcze w tej trudnej sytuacji jakieś tam resztki jaj. W odróżnieniu od np. "polskiej prawicy" XXI w.)

Ani jak ten sam Ludwik XIV przez swój nieprawdopodobny egotyzm, przede wszystkim zaś ciągłe wojny, zrujnował Francję. Ani też tego, że cała energia i co tam było rozumu jego następcy szła w rozpasaną erotomanię. Chciał dobrze, ale znalazł się na niewłaściwym miejscu w fatalnym czasie. Zdarza się i faktycznie dość to smutne, choć przecież każde ludzkie życie zawiera smutki, dramaty i tragedie, więc dlaczego akurat to ma nas aż tak wzruszać?

Bardziej może smutny był los jego królewskiej małżonki - jako matki, jako naprawdę głupiutkiej, nic chyba z tego wszyskiego nie rozumiejącej, ale za to kobiecej i łagodnej kobietki, itd. Ale wzruszać się akurat CARAMI?! Cesarzem Maksymilianem z Meksyku też ew. można - jeśli ktoś lubi się wzruszać - proszę bardzo! Młody był, nic złego chyba nie robił... Tak czy tak będzie w tych żalach nieco z Mniszkówny. Czyli z panny pokojówki z maturą i dzikim snobizmem na arystokrację. (Minus ew. jej przezabawny styl. "Tłusty Apollo przysiadł na zadzie", ach!)

No jak car utrupił drugiego cara, albo własnego cesarskiego syna, to jak mam do tego podejść? Że już o pomordowanych polskich patriotów nie zapytam, bo to oczywiście zbyt trudne pytanie dla tej części "naszej prawicy".

Jeśli powyższe do kogoś całkiem nie trafiło, no to sorry, ale widać on najpierw niewłaściwie trafił - na ten blog. Jeśli zaś trafiło, choć częściowo, to radziłbym sobie poszukać tutaj tekst "O naszym narodowym kalectwie", i w ogóle wszystko to, co pisałem na temat rodzajów agresji. To było w większości w ciągu ostatniego roku. Piłka jest teraz po waszej stronie kortu - ja tam na tym stracić w żaden sposób i tak nie mogę.

(Tak przy okazji - tekstu o który tu mówimy nawet nie próbowałem czytać, sam tytuł mi zupełnie wystarczył, i to z nadmiarem. Mam jednak zbyt dużo dobrego smaku, by się móc delektować pluciem na Kiszczaka, jakże słusznym, przemieszanym z płaczem nad biednym zamordowanym Carem Wszechrosji. Który dla mnie może iść tam, gdzie i Kiszczak. Monarchizm, psia mać!)

Dzięki za uwagę!

triarius


P.S. No i wcale nie wyszło takie krótkie.

środa, sierpnia 13, 2014

O orkiestrze na Titanicu i prawicowym pięknie męskiej szyi grubości ołówka

Dávila stwierdza w jednym ze swoich scholiów coś w tym duchu, że: "Celem liberalnej demokracji jest uczynienie wulgarności dostępną dla każdego", i oczywiście ma tu pełną rację. Gdyby mnie ktoś poprosił o szybkie, a mimo to precyzyjne, kryterium pozwalające odróżnić młodziaczka zabłąkanego chwilowo w "konserwatywnym liberaliźmie" od nastojaszcziego idioty, który już nigdy z tego nie wyjdzie, to zalecałbym skierowanie do takiego gościa prośby o wyjaśnienie nam, w jaki to sposób rozbuchana komercja - czym w końcu jest przecie z definicji "wolny rynek" i ma to być rzekomo bardzo, bardzo dobre - chroni konserwatywne, czyli te prawdziwe, tradycyjne, wartości? Skoro przecież na każdym kroku widzimy coś dokładnie odwrotnego (i tu ew. podać parę konkretnych przykładów).

My się na to dziwnie łatwo łapiemy. A raczej nie tyle "my", co te wszystkie biedne zagubione ludki, chcące się, i slusznie, uważać za "prawicę". Dlaczego? Powodów widzę multum, ale jednym z nich na pewno jest to, iż lewizna, z samej swojej natury przywiązuje ogromną rolę do JĘZYKA - podczas gdy my (i potencjalni "my") język lubimy totalnie lekceważyć. Przykłady na to lewiźniane przywiązywanie roli do jezyka są liczne - weźmy choćby politpoprawność.

No a jaka to "natura" lewizny temu miałaby sprzyjać, spyta ktoś? No to ja odpowiem, iż chodzi tu o to, że dla nas - na ile rzeczywiście jesteśmy tą "prawicą", a nie np. jakimiś korwinicznymi przechrzto-hybrydami - "real", fakty, "prawda" to rzeczy w sumie święte, podczas gdy lewizna jest z samej natury jakaś taka para-gnostycka, czyli organicznie wroga wszelkim obiektywnie danym faktom, wszelkiej obiektywnej naturze... O czym by jeszcze można, a nawet by i należało, długo, tylko że my na razie zamierzamy mówić o czymś innym.

Takim najbardziej klasycznym przykładem działania liberalizmu... No bo, mimo wszelkich "monarchistycznych" i antydemokratycznych bredni wygłaszanych bez przerwy przez piewców liberalizmu i "wolnego rynku" - jeśli mielibyśmy w ogóle te liberalne i "wolnorynkowe" poglądy (bo przecież nie te "monarchistyczne"!) traktować poważnie, to wtedy demokracja to nic innego, niż "wolny rynek" na władzę, a liberalizm bez demokracji to raczej tylko jakaś ubecka ściema, mająca pryszczatego spod trzepaka i nie mającego czasu myśleć przedsiębiorcę łagodną perswazją zaprowadzić do totalitrarnej zagrody...

No więc, takim najbardziej klasycznym przykładem działania libealizmu w kwestii udostępniania wulgarności każdemu - i to właśnie w sferze języka w dodatku, a więc w sferze FRONTOWEJ pomiędzy szalejącą dziś totalitarną (choćby udawała wolnościową, co jest oczywiście bardzo częste) lewizną i nami - to sprawa "orkiestry grającej na Titanicu". Oczywiście - lewizna, z liberarałami na czele, potrzebuje do życia, niemal tak samo jak powietrza, przykładów ludzkiej głupoty i wulgarności. Licznych przykładów, bardzo licznych. (Zadanie do domu dla co pilniejszych uczniów: zastanówcie się dlaczego ona tego tak potrzebuje?)

My z drugiej strony, potrzebujemy przykładów na ludzką wzniosłość, szlachetność, odwagę, heroizm, zdolność do (sensownego, a najlepiej i skutecznego) poświęcenia... Bez tego, bez przykładów na to, że jednak, mimo całego nieuniknionego tragizmu ludzkiego życia, mimo tego, że nigdy nie będzie raju na ziemi... Mimo tego że wszyscy zejdziemy z tego świata w sposób, przeważnie, z takich czy innych względów, mało przyjemny, albo też przeżyjemy naszych najbliższych, co też słodkie nie jest...

Bez tego nie da się po prostu być jakąkolwiek sensowną opozycją wobec całej tej szalejącej lewizny szykującej nam wszystkim chomąta, kółka w nosie, a naszym wnukom status zabawek różnych co wyżej postawionch pedofilów! No i mamy ten Titanic - statek tonie,  szalup ratunkowych o wiele za mało dla wszystkich, orkiestra nie ma nawet co o miejscu na takiej marzyć, podłoga w głównym salonie przechylona pod niesamowitym kątem, kawałeczek dalej pluszcze nocny, lodowaty polarny ocean...

Orkiestra gra religijny hymn "Nearer My God to Thee" ("Bliżej mój Boże do Ciebie"). Czyż może być coś bardziej heroicznego, bardziej wzniosłego, piękniejszego? Czy może być coś bardziej, z samej swej natury, bardziej wrogiego i bardziej nienawistnego totalitarnej lewiźnie, pragnącej z ludzi uczynić marną imitację mrówek, i liberałów i pragnących całą ludzkość uświnić w swym pachciarskim "kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze"? Nie i nie - odpowiadam! A jednak...

A jednak to ONI wciąż wygrywają, prawda? Nikt (dzięki liberalno-lewiźnianej szkole, nawiasem) nie wie już kto to był Sardanapal - może zresztą o to chodzi, żeby nie wiedział, bo, choć to też nie całkiem ilustruje to, co miałoby oznaczać to codzienne "granie orkiestry na Titanicu", jednak lepiej pasuje i, choć jest i w tym pewna wzniosłość, ma się to nijak do wzniosłości i heroizmu orkiestry z Titanica - tej PRAWDZIWEJ! W dodatku, jeśli coś jest w historii Sardanapala mniej wzniosłego, to raczej jego wcześniejszy pacyfizm, życie chwilą i... Well - konsumpcjonizm, które go przecież do upadku doprowadziły. (Sam upadek miał natomiast niewątpliwy styl i wielkość, o jakich żaden liberał nawet zamarzyć by oczywiście nie potrafił po najdłuższym życiu.)

Tak to właśnie jest z tym językiem, do którego my tak małą wagę przywiązujemy, a oni tak dużą, i słusznie. (Jednoznaczna lewizna z powodu swego gnostycyzmu, Gramsciego i Szkoły Frankfurckiej, leberały z powodu choćby tego, że zawsze mają większość mediów w tzw. "wolnym świecie".) Mówiąc to prościej, a newet wulgarniej - oni nam szczają do tej naszej chrzecielnicy, a my albo także, dla towarzystwa, albo co najmniej zaczynamy też majstrować przy własnych rozporkach, zastanawiając się, czy to nie jest właśnie to, co należy czynić. "Może kiedyś nie - ale teraz, czasy się zmieniają..." I te rzeczy. Dla mnie zgroza!

* * *

A co z szyjami grubości ołówka? Miało być głównie o nich, ale sprawa Titanica - naprawdę bardzo, moim zdaniem istotna, dużo od ołówków istotniejsza - zajęła nam tyle czasu i miejsca, że tylko bardzo krótko... (Choć może się nie udać i wyjdzie długo, jak już nie raz było.) Otóż takim przykładem na nasze uleganie lewiźnie (w tym i liberałom) w kwestiach języka jest owo, radośnie powielane przez np. "prawicowych" blogerów gadanie o "karkach". W sensie muskularnych mężczyzn, którzy, jak należy rozumieć, są z definicji be.

Oni są be, z czego oczywisty wniosek, że fajne są karczki grubości ołówka - jeśli nawet z osiągnięciem średnicy wykałaczki jest na razie jeszcze pewien problem. A czemu tak? Nikt tego chyba nie wie, ale skoro tak zaczęto kiedyś pisać w prasie III RP... (Mam zgadywać w jakiej konkretnie? Mnie wtedy tutaj nie było, więc tylko intuicja mi podpowiada, że to była... Prawda?) Powie ktoś - anabole, kulturystyka, te rzeczy moga się prawicowym blogerom nie wydawać aż tak fajne, natomiast różnym tam gansterom czy "gorylom" jak najbardziej.

No to ja wam powiem ludzie, że co do anaboli się w sumie zgadzam, co do kulturystyki raczej zresztą też. Jednak wyjaśnijmy sobie pewne podstawowe sprawy... Po pierwsze - te grube, a przede wszystkim "krótkie" karki, to nie tyle karki, co całkiem inne mięśnie. Trzeba bardzo mocno trenować na siłę (i masę), żeby kark stał się wyraźnie grubszy, a krótszy to on się z tego powodu i tak w żaden sposób nie stanie. Dlaczego więc karki tych panów wydają sie takie krótkie? Przecież nie są garbaci i nie wciągają głowy w ramiona chodząc sobie po ulicy?

One się wydają krótkie z powodu super rozwiniętych mięśni trapezoidalnych, leżących między barkiem i szyją. Są to mięśnie podnoszące barki do góry, potrafiące rzeczywiście "skrócić" szyję (b. użyteczne kiedy nas ktoś chce udusić!), ale także sprawiające, iż optycznie kark zaczyna się o wiele wyżej, a barki o wiele wyżej się kończą. Może się to komuś nie podobać? Może, choć ja tego za bardzo nie rozumiem. (Jeśli oczywiście nie ma jakichś rażących dysproporcji w rozwoju mięśni.) Może ktoś woleć szyję jak ołówek, a do tego dłuuugą? Może, jasne! De gustibus itd. Ale, jeśli TO ma być kryterium "prawicowości", to proszę mnie z takiej "prawicy" łaskawie wyłączyć!

Czy takie hiper-rozwinięte "trapy" to rzeczywście rzecz typowa akurat dla kulturystów? Bo ja się chętnie zgodzę, że kulturystyka (która jeszcze w latach '50 miała sporo sensu, a nawet w późniejszych czasach bywali tam tacy super faceci jak Mike Dayton) dzisiaj jest sprawą dość dziwaczną i jakby mało sensowną. Otóż nie - o wiele bardziej charakterystyczne dla kulturystów są np. ogromnie rozwinięte mięśnie piersiowe. (Swoją drogą, w jakimś badaniu, o którym kiedyś czytałem, wykazali, że obsesja mięśni piersiowych jest typowa dla homoseksualistów. Oczywiście w kulturystyce tak być nie musi, bo tam to jest standard, ale zdaje się procent homo wśród kulturystów jest b. znaczny.)

Dla kogo są zatem typowe te potężne trapezoidy - te "krótkie karki"? Dla zapaśników przede wszystkim. Z powodu mostów, które oni robią na głowie (w odróżnieniu od np. ludzi z BJJ czy submission grapplerów), unikając dotknięcia maty plecami. Mają na to masę różnych niesamowitych ćwiczeń, które im te karki (bo karki też jednak) i te "trapy" rozwijają. Potem np. taki "Farmer" Burns, mistrz w zapasach z czasów międzywojennych, był podobno całkiem nie do uduszenia - wystarczyło mu podnieść barki, napiąć mięśnie i przeciwnik mógł próbować do woli! (A co potrafił zrobić z karkiem i np. stryczkiem wspomniany już Mike Dayton to można sobie poszukać na YouTube.)

Jest w tym coś złego? Coś co by kompromitowało prawicowego blogera? Sorry, ale ja sto razy bym wolał taki karki i takie "trapy" od szyjki o średnicy ołówka! (Na razie jestem jakoś tak pośrodku. No nie, sporo więcej jednak.) Oczywiście - jeśli inne mięśnie nie są podobnie rozwinięte, barki wydają się wtedy dziwnie wąskie. Zresztą widział ktoś kiedyś zapaśnika z szerokimi barkami? Przynajmniej na oko? (Bo może z miarką w dłoni to by nawet i dało znaleźć. choć wcale nie jestem pewien.)

Także powerlifterzy i ciężarowcy mają takie "krótkie grube karki". Karków oni wprawdzie raczej nie trenują, samych w sobie, ale za to masę martwych ciągów z ogromnym obciążeniem, alternatywnie podrywania sztangi z ziemi, co im potężnie rozwija te mięśnie. Także np. noszenie walizek je rozwija. Kiedyś byli tacy faceci na dworcach, a po rusku to się nazywa "nosilszczik" i nawet jest na ten temat polityczny dowcip. Sporo było tych faktów, które pewnie mało kogo aż tak interesują, i które faktycznie można sobie zaraz zapomnieć, ale jednak z maniackim uporem będę powtarzał, że branie słownictwa, określeń, powiedzeń od lewizny (z liberałami włącznie) to dla nas wyjątkowa wprost i samobójcza głupota!

Czy chodzi o sprawę OGROMNĄ - jaką jest w mojej opinii "orkiestra grająca na Titanicu"... Czy o sprawę dość w sumie niewielką (krótką za to i grubaśną) jak te "karki", mające rzekomo być najbardziej wstydliwą rzeczą dla mężczyzny, jaką dałoby się w ogóle znaleźć. Otóż nie - dla mnie to nie "Kościół, Szkoła, Strzelnica" powinno być naszym hasłem i celem... (Dlaczego nie, kiedyś trzeba by może wyjaśnić, na razie powiem, że w połowie to naiwne utopie, w drugiej połowie bezsens.) Tylko już prędzej coś koło: "Monteverdi, Real, Mata". (Może być Uchi-mata albo Mataleo, ale tak całkiem serio to mata w sensie BUDO. Czyli tamte też, ale nie tylko.)

No a wtedy jednak karki się rozwijają, "trapy" też... Liberalnej i wprost lewiźnianej prasie oczywiście to NIGDY nie będzie pasować, bo oni kochają "prawicę" na zabój, ale to musi być prawica "cywilizowana", czyli z szyjką grubości ołówka i bez zająknienia powtarzająca owe - wciąż przecież ach jak celne i od wieku już nie tracące nic na swej przezabawności - powiedzonka o "orkiestrze grającej na Titanicu".

Jako o symbolu bezmyślności i głupoty - bo czegoż by innego?! TAKIEJ "prawicy" - to znaczy tej poczuwającej się do cienkiej szyjki i wyśmiewania się z orkiestry grającej na Titanicu - to oni się absolutnie nie boją. No bo niby czego się bać? Nie dość że cherlawe, to jeszcze bezmyślnie powtarza głupoty.

* * *

Ba, oni nawet ją, tę cienkoszyją "prawicę" całkiem, w porywach, lubią - aż dziw że jeszcze chyba nigdy nie opublikowali w Gazowniku "Poradnika dla prawicowych blogerów jak sobie odchudzić szyjkę do grubości ołówka (a jak dobrze pójdzie to i wykałaczki)". Na pewno sprzedaż gazety bardzo by się wtedy podniosła, bo każdy prawicowy bloger kupiłby co najmniej dwa egzemplarze - dla siebie i dla brata.

Prawda polska blogaskowa prawico? A to przecież nie wszystko, bo są jeszcze i "koktaile Mołotowa" i "generał" o Jaruzelskiej matrioszce... Nie przyszło wam nigdy, ludzie do głowy, że wy, być może, więcej dobrej roboty (?) tym swoim pisaniem często robicie DLA NICH niż dla nas? Choćby dzięki propagowaniu takiego właśnie lewiźniano-liberalnego języka i tych "memów", właśnie. Które, wbrew temu co większość zdaje się sądzić, wcale nie jest mało istotne.

Moim skromnym, wszystkie te, mniej lub bardziej liberalno-lewiźniane, media nas po prostu ZATRUWAJĄ, powinniśmy je ignorować przynajmniej na tyle, żeby nic od nich nie brać bez poważnego zastanowenia - Z JĘZYKIEM WŁĄCZNIE! I pracować nad stworzeniem własnego świata, łącznie z własną frazeologią i słownictwem. Zbyt ambitne? Może i tak być, ale z tego co kojarzę, cele które sobie rodzima "prawica" stawia są jeszcze sporo ambitniejsze, więc albo - albo, moi państwo!

triarius

niedziela, listopada 27, 2011

Jęki zbyt mało dręczonej masochistki czyli prawicowość

Pisałem całkiem niedawno o brzydocie lewicy u władzy i (amicus Plato itd.) symetrycznej niejako sprawie, czyli o tym, iż prawica bezsilna, pozbawiona widoków na władzę, staje się chora i też sobą specjalnie atrakcyjnego widoku nie przedstawia.

No i cholera - wykrakałem! Jak tyle już razy, przyszło mi znowu robić za @#$% Kassandrę! W sytuacji, kiedy nawet Filip Macedoński by sobie nie poradził i dość szybko zapewne zacząłby się nadawać do czubków (choćby go dodatkowo skrzyżować z Cezarem i pokropić stężonym wywarem z Oxenstjerny), Jarosław Kaczyński (z całym dla niego szacunkiem, bo nie to tylko zasługi i niewątpliwa klasa, ale po prostu nikogo choćby zbliżonego użytecznością nie mamy) zaczyna gonić w piętkę. Do tego stopnia, że np. domaga się przywrócenia kary śmierci.

Grzebię w pamięci, grzebię, i jakoś nie mogę sobie przypomnieć, kiedy to jacyś niewolnicy, albo jakiś okupowany przez wroga naród, gdy formalnie przynajmniej kary śmierci "nie było" (poza ew. monitorowanymi 24 godziny na dobę celami, czy państwowymi wizytami w ościennych państwach), zaczęli się przywrócenia jej gwałtownie domagać.

I jeszcze dodatkowo sytuacja by się ostro zaostrzała, więc pan owych niewolników, albo okupujące ów naród mocarstwo, bardzo byliby zadowoleni, gdyby im dano nieco więcej luzu, a tych, których za mordę trzymają udało się dodatkowo pokazać, jako krwiożerczych bandziorów in spe, których trza jakoś bardziej zdecydowanie zacząć fizycznie tępić, bo to moralna zgroza i zagrożenie dla przyzwoitych ludzi na całym świecie! Kary śmierci się te krwiożercze bestie domagają! To nie ludzie, to... Itd.

Niby tutaj jest tak, że, teoretycznie przynajmniej, jeden niewolnik morduje drugiego, więc zgraja niewolników, głosem swego trybuna, domaga się od pana, żeby zdjął miękkie pantofelki z pomponikami i zaczął kopać okutym buciorem. "I oficjalnie ma mi być, żeby, Panie, było jak trzeba, po prawicowemu!" Jednak nie do końca jest to aż tak pewne, czy ten co morduje, to na pewno jeden z braci niewolników, bo może jednak to po prostu agent pana wśród nas... W którym to przypadku raczej jednak mało prawdopodobne, by pan wolę swych niewolników gorliwie zrealizował i dokonał egzekucji akurat tego, który niewolnikom podpadł.

Niezawisłe sądy, rozgrzane sędziny, monopol na propagandę i niemal monopol na informację dla mas... Nie - naprawdę nie sądzę, by jacyś zdrowi na umyśle niewolnicy mogli sobie oficjalnego przywrócenia kary śmierci w podobnej sytuacji życzyć! A co dopiero głośno i publicznie się tego domagać. Nie mówiąc już o powszechnych na naszej "prawicy" orgazmach z tego powodu. Cóż, bezsilność deprawuje, a absolutna bezsilność deprawuje absolutnie (jako rzecze Pan Tygrys).

I zamiast przekierować w takiej (smutnej, zgoda) sytuacji uwagę i energię na jakieś inne, może poboczne, ale możliwe do zrealizowania, albo chociaż żeby dało się o nie walczyć, cele - nasza "prawica" woli najpierw maniacko zagrzewać się do boju na blogach, potem "wesoło świętuje Święto Niepodległości" (w kraju jej pozbawionym), potem napala się, że lud wyjdzie na ulice (kibole i co tam jeszcze), skutkiem czego brzydka władza zostanie zmieciona... A na koniec, kiedy już złoża noradrenaliny się wyczerpią, a nadnercza mają całkiem dość i nowej nie produkują, mamy pokazową wprost histerię i cieszenie się, że oto "Kaczor pokazał pazury! Kaczor wreszcie przestał się cackać! Hurra, hurra i jeszcze po trzykroć HURRA!"

Plus podniecanie się różnych świrów, że trza jeszcze zrobić egzekucje publiczne. I na pewno też gdzieś (bo tego już sporo było, choć teraz akurat nie śledzę zbyt dokładnie i nie spotkałem) napalanie się na kastrowanie, chłostę w szkołach, obcinanie rąk... I co tam jeszcze. Przypominam - cały czas chodzi o NIEWOLNIKÓW, całkiem zależnych od bardzo przez nich nielubianej (i moim skromnym słusznie) władzy, bardzo też przez tę władzę nielubianych... Przy rozgrzanych sędzinach i napalonych służalczych sędziach... Antifie, Bulbulu, Merkeli, Putinie, Katzenbrennerze i Gazowniku...

Nie - dla mnie nie do pojęcia! Choć przecież, z drugiej strony, od dawna wiem, że bezsilność dobrze na psychikę nie robi, a prawicy akurat najgorzej, niestety. Pomijam już drobiazgi w stylu tego, że z tą karą śmierci - w aspekcie etycznym, politycznym zresztą też - nie wszystko jest aż tak proste i oczywiste, jak się naszej "prawicy" wydaje.

To jednak drobiazg przy całkiem NIEWIARYGODNYM widoku (w dodatku z fonią) ofiary domagającej się od oprawcy zdjęcia bamboszków i używania do kopania w dupę okutych buciorów. Już całkiem oficjalnie i bez uciekania się do Tupolewów czy sznurków od snopowiązałek. Do czego potrafi człeka doprowadzić totalna bezsilność, brak intelektualnej dyscypliny i beznadzieja! Do czego potrafi doprowadzić mężczyznę HISTERIA! Skargi zbyt mało dręczonej masochistki, jeśli mnie ktoś pyta o zdanie!

Ale cóż, nikt nie jest idealny, a prawica akurat sprawdza się u władzy (choćby to było jedynie państwo podziemne) - nie kiedy jest skutecznie i może już na wieki wieków tępiona i prześladowana. (No i jeszcze stojące na marginesie jednostki o prawicowych przekonaniach potrafią być atrakcyjne wizualnie: Dávila, Spengler, Pan Tygrys.) Co nie zmienia faktu, że ze swą, spowodowaną bezsilnością i otrzymywanymi razami, histerią - zrozumiałą może, zgoda - warto by się było mniej obnosić. No i trochę czasem pomyśleć, a nie jedynie zgrywać się na twardziela, choćby w najżałośniejszy z możliwych sposobów.

triarius - bloger bezzębny i wcale nie wzdychający do kary śmierci

niedziela, listopada 28, 2010

To co, że bez tytułu?! Jest 7:53 rano, a ja oka nie zmużył.

Zadziwia mnie, a nierzadko i martwi, jak mało intelektualnego wyrobienia mają często całkiem inteligentni i wykształceni ludzie. Na przykład mało kto na naszej rodzimej "prawicy" zdaje się zdawać sobie sprawę z tego, że, o ile ktoś, komu obojętny (nie mówiąc już o traktowaniu ich wrogo!)  jest Honor, Ojczyzna, Wolność, czy jakieś inne tego typu sprawy, to całkiem inny człowiek*, niż my - to ktoś, obojętny, albo wprost wrogo nastawiony, do spraw takich, jak "wolny rynek", MA PO PROSTU INNE POGLĄDY i tyle! 

Wcale nawet nie jestem pewien, że owo pracowite zacieranie w świadomości tej ogromnej różnicy, którymi Polacy byli poddani przez dziesięciolecia, nie było robione cynicznie i celowo. Naprawdę bardzo żałuję, że inteligentni i niewątpliwie także porządni ludzie potrafią u nas jednym tchem wypowiadać nazwy najistotniejszych wartości i mętnych hipotez... I kłócić się o nie z taką samą zawziętością, a przeważnie nawet o te mętne hipotezy (które oni oczywiście traktują jak Prawdy Objawione) o wiele bardziej zajadle.

A potem mi mówią, że "filozofia nie ma znaczenia". Oczywiście - można nie czytać Platona i Schopenhauera. Sam za tymi panami nie szaleję i z ich lekturą nie przesadzam - jak i za lekturą wielu innych, nie mówiąc już o  faunie pomniejszego płazu, a już szczególnie zgrają trywialnych kompilatorów, kreujących się na wyrocznie i "prawdziwych filozofów". 

Jednak w czasach tak chorych jak te obecne, myślenie "jedynie do kreski" - kiedy nie ma już pewnych wartości, które by były naprawdę, "same z siebie", bez wysiłku intelektu (wzgl. kompletnego odmóżdżenia czy prostaczkowatości) naturalne i oczywiste - prowadzi właśnie do tego typu zaburzeń własnego obrazu świata (przenoszących się, co gorsza, na zaburzenia w sferze społecznej, politycznej, a może i, czasem przynajmniej, moralnej), o jakich tu mówiłem na początku. 

I to jest problem - jeśli nawet nie osobisty tych ludzi (kim ja w końcu jestem, żeby komuś włazić z butami w jego etyczną duszę?) - to na pewno polskiej patriotycznej (a jest jakaś inna?) prawicy.


--------------------------------------

* "Inny gatunek człowieka." Choć w kategoriach zoologicznych to jednak nadal "człowiek" - nadal należący do gatunku Homo sapiens, sapiens, sapiens, sapiens... sapiens. (Nie ma jak leberalne samozadowolenie i skromność! Jedno "sapiens" z głębi uppsalskiego Oświecenia da się zrozumieć - w końcu wiewiórki i pawiany nie czytają gazet i nie wymyślają zoologicznych klasyfikacji - ale DWA razy "sapiens"?! Dla niektórych ta nazwa, tak przecież "obiektywna i naukowa", musi działać jak najsilniejszy narkotyk. ;-)


triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

piątek, lipca 30, 2010

Pępo

Motto (stary limeryk by TtT):


Ambitny ktoś niebywale
Chciał zostać Sardanapalem.
Udało to mu się częściowo,
Gdy ukłuł widelcem teściową,
Żonę swą ugryzł zaś w palec.

Niedawno znalazłem gdzieś takie oto, dowcipne i niepozbawione sensu, stwierdzenie: większość ludzi wciąż trzyma w dłoniach swoją pępowinę, rozglądając się, gdzie by ją tu podłączyć. Jak się rozejrzeć po ludziach, to to by się zgadzało, no a na rodzimym gruncie, to nawet mamy na takich ludzi fachowe określenie: Lemingi.

Typowy rodzimy leming ma wprawdzie tę swoją pępowinę bezpiecznie podłączoną do telewizora i Gazownika, ale w sumie nie zmienia to zbytnio postaci rzeczy.

Jak się nad tym jeszcze nieco głębiej zastanowić, to można pójść i dalej. Kogóż tam widzimy? Któż to leży tam na kanapie? W tym skąpym peniuarze... W pozie haremowej odaliski w zmysłowym omdleniu czekającej na swego pana. Zaraz... To przecież TYPOWY PRAWICOWY BLOGER III RP! Czeka, żeby mu się leming z pępowiną podłączył.

* * * * *

Powyższy kawałek jest w oczywisty sposób stronniczy, niesprawiedliwy, pochopny w sądach, idiosynkratyczny... W ogóle wstrętny! (Tfu!) Na domiar hańby nie posiada także certyfikatu Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, Unii Europejskiej, ani nawet najzwyklejszego zaświadczenia z Urzędu Skarbowego. Naprawdę nad tym wszystkim boleję, ale na swoje usprawiedliwienie podam, że to nieokiełznana twórcza wena, a trochę i stan polskiej prawicowej blogosfery zmusiły mnie do jego napisania.

Jeśli ktoś odniósł w wyniku lektury poważne szkody na ciele i/lub duszy - proszę przykładać zimne kompresy i brać brom (3 pigułki dziennie, po jedzeniu). Jeśli ktoś żadnych szkód nie odniósł - proszę czytać następny raz! I tak, aż do skutku. (Donosy, pogróżki, dobrowolne datki pieniężne - proszę na zwykły adres.)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już w tym tygodniu kolejnego leminga od piersi?

sobota, lipca 18, 2009

Zamiast pisania biężączki będę pożerał własny ogon - wyjdzie na to samo

U Jareckiego pod tekstem popolemizowaliśmy sobie z referentem Bulzackim na temat Buzka i okolic. (Oto linek.) Nie żebym tam powiedział coś szczególnie błyskotliwego czy głębokiego, ale pewne, stale się powtarzające, sytuacje zaczynają mnie już lekko drażnić. Ludzie - nawet w tym, jak postkomunistyczne i obce służby specjalne manipulują polską prawicą powinny chyba być jakieś granice, nie sądzicie? No bo jakże to? Gość się przyznaje, publicznie, a potem ani nasza blogowa (bo innej w ogóle nie ma) prawica, a do tego rzecznik czegośtam Mr. Nizieński nie raczą się tą sprawą zainteresować. Więcej, głoszą faceta niewinną dziewicą i w ogóle śnieżnobiałą leliją! To się, #$%^&, nazywa dociekliwość, to się nazywa dziennikarstwo śledcze! (Choćby nawet i amatorskie.) Mniejsza o Buzka, mniej on niebezpieczny i szkodliwy w "Europie", niż w naszej, i tak nieszczęsnej, Ojczyźnie. Można by go sobie teraz darować, ale przecież chodzi nam także o poziom naszych dyskusji, o naszą (rewolucyjną, a jakże! młodzieżówka SLD baczność!) czujność... Czy to w ogóle co my tu gadamy ma jakikolwiek sens, jeśli ignorujemy rzeczy najbardziej oczywiste? Jeśli ignorujemy publiczne przyznania samego podejrzanego... i to BEZ ZASTOSOWANIA TORTUR!? Co ja się będę szarpał, skoro o tej sprawie napisałem już dawno wszystko, co było do napisania. Oto linki, gdyby ktoś chciał sobie o tej sprawie wyrobić własne zdanie: linek 1, linek 2, linek 3 (tu już niestety te wewnętrzne linki, dzięki Googlowi, nie działają, ale daję na dowód, żem tę sprawę pilnie poruszał), linek 4. A tu, na deser, linek związany z tym samym tematem, dość, moim zdaniem celnie łapiącym byka za to, za co go złapać należy - linek 5. Wiem - nie jest to robota na miarę Ściosa czy Kataryny (choć ta, moim skromnym zdaniem, sama by się tą sprawą mogła zająć, ciekawe dlaczego nie chce?)... Nie jest to błyskotliwe oswajanie mohera z Picassem... Nie jest to żadna mogąca czymkolwiek zaimponować biężączka, która (ach!) gdybyż tak jakimś cudem od jutra zastąpiła płody oficjalnych dziennikarzy w oficjalnych gazetach - żylibyśmy wszyscy od pojutrza niemal w raju! (A od popojutrza to już całkiem.) To jest dla mnie po prostu drobny dowód, że nasza blogowa prawica, nawet jak czyta, to nie kojarzy, nie pamięta, a jak jak nawet, to i tak milczy, albo woli się wypowiadać na temat absolutnych pierdołów. Pomyśl może chwilę o samej sobie, polska blogowa prawico! A wracając do o to kwestii, która nas w tej chwili nurtuje, to jak w końcu jest z tym Buzkiem? Porządny ci on gość, czy wręcz przeciwnie? Czy w tym szczęśliwym kraju porządny człowiek i nie agent łatwo zostaje premierem i/lub europrominentem, czy też raczej nie? A jeśli tak, lub nie, to co z tego wynika? Oraz, czy dyskutowanie o dupie Maryni (którą zresztą cenię i niniejszym pozdrawiam), tudzież zabawianie się w talmudystyczne rozszczepianie włosa na niezliczoną ilość części, kiedy podejrzany sam się publicznie przyznał i wszystko dla w miarę zdrowego człowieka powinno być oczywiste, nie jest nieco bez sensu? To przecież tylko jeden z bardzo licznych przykładów jak żałośnie niespójna i jak dziwnie omijająca istotne kwestie jest ta nasza "nieskrępowana" dyskusja. W końcu ten Buzek akurat szczęśliwie trafił do tego tam parlamentu, czyli na śmietnik historii... I nawet nie miał na karku, jak tylu innych w naszym państwie miłości, Platfusiarsko-Sejmowej Komisji i prok. Wyszyńskiego (nie mylić z kardynałem, niedouki!)... Czy jak on tam się teraz wabi, ten wariacko zajadły platfus. Hurra więc, i jeszcze raz hurra! (Choć Tusk na pewno za ten niezwykły honor dla Polski co nieco temu i owemu z naszych dóbr podarował, więc jakby mała łyżeczka dziegciu w tej kadzi z miodem.) Jednak rok, dwa lata temu, temu, kiedy ja tu na temat Buzka tutaj pisał (by nie powiedzieć "alarmował"), mogli go przecież wykorzystać do czegoś innego, co - zamiast swą ewidentną gamoniowatością i ewidentnym zdalnym sterowaniem rozwalać Unię (tak trzymać Tusk! jeszcze trochę takich zagrań i się kołchoz rozleci) - do końca zniszczyłoby naszą, i tak przecież nieszczęsną, Polskę... Więc jak to jest, polska prawico? Czy jak tam cię mam nazwać, bo po prawdzie to już nie bardzo wiem. triarius --------------------------------------------------- Caeterum lewactwo delendum esse censeo.