Niepewni? Co mi tam! Dam nawet Moim Hipotetycznym P.T. Czytelnikom fajny fragmencik, tytułem aperitifu:
Menadżerska elita sprzymierzyła się także z innymi etnicznymi grupami, z których większość podziela jej interes w wyeliminowaniu europejskiej tożsamości i wspierających ją sił kulturowych. Jak żydowscy sojusznicy elity i sama elita, te etnicznie nie-europejskie grupy zabiegają o wymazanie europejskiej tożsamości etnicznej i jej ekspresji instytucjonalnych. Ale w odróżnieniu od elity, starają się one także promować własną etniczną świadomość i tożsamość. Zatem podczas kiedy otwarcie europejska tożsamość jest praktycznie zakazana i surowo karana przez elitę menadżerską, instytucje które otwarcie eksponują nie-europejskie i anty-europejskie tożsamości są tolerowane i stymulowane.A druga sprawa, to... Cóż, Plato amicus, ale czasem trzeba... Coryllus, powiem brutalnie, W dość świeżym tekście, moim skromnym wyjątkowo wprost gęstym od treści, dziwnie sensownym w wielu miejscach, a w pozostałych naprawdę skłaniającym do zastanowienia i zapładniającym. Oto:
Szczególnie zaś polecam poniższy fragment (wytłuszczenie moje własne). Chodzi o państwo późnego caratu. Idealnie, jak dla mnie, ujęto tu samą ideę "wielokultorowości", a w każdym razie tej dzisiejszej, którą się nam stręczy.
Wielokulturowość w cesarstwie sprzyjała utrzymaniu państwa, składającego się z dziesiątek, jeśli nie setek konkurujących grup wyznaniowych, politycznych, ekonomicznych, załatwiających swoje interesy w ramach systemu i jednakowo nienawidzących cara, popów, kozaków i siebie nawzajem. Jeśli ktoś twierdzi, że wielokulturowość to pokojowe współistnienie, ten chyba oszalał. Bez czerkiesów szarżujących na demonstrujące tłumy, nie byłoby żadnej wielokulturowości.