Pokazywanie postów oznaczonych etykietą foliarze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą foliarze. Pokaż wszystkie posty

piątek, grudnia 02, 2022

Niewyszczepieni padają jak muchy

Z prasy:  

Niewyszczepieni padają jak muchy! Na przykład wczoraj o godzinie 16:10 pod Gronowem Elbląskim zderzył się pociąg osobowy z towarowym. Zginęło 31 osób, 40 jest rannych, z czego 8 w stanie krytycznym. Niemal połowa była niewyszczepiona. Prokuratura stara się dojść, dlaczego Józef S., odpowiedzialny za przełożenie zwrotnicy, nie uczynił tego, co doprowadziło do katastrofy. Rozpatrywane hipotezy obejmują wylew oraz sobotnią powtórkę programu "Rolnik szuka żony".

Także wczoraj około godziny 12:30, na Stefana J., mieszającego wapno na budowie apartamentowca w Lesiowie koło Radomia, z nieznanych przyczyn przewrócił się dźwig. Mężczyzna zginął na miejscu. Był niewyszczepiony. Prokuratura bada zdarzenie.

Powyższe to nie są autentyczne doniesienia prasowe, choć nie wykluczam, że bardzo podobne już się w prasie pojawiają. (Nie mam z nią kontaktu, zbyt się brzydzę, bez urazy! Z telewizją czy radiem zresztą też nie.) Jeżeli jeszcze nie, jeżeli Brać Dziennikarska jeszcze na tę formę przekazu nie wpadła, to nieśmiało podsuwam jej powyższą błyskotliwą ideę. Waadzy na pewno się to spodoba, co szybko da odczuć na koncie - a o to przecież chodzi!

Jak w nieruchomościach liczą się tylko trzy rzeczy: lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja, tak w prasie liczy się niemal tylko: tytuł, tytul, tytuł. Reszty głupek z lewa czy "z prawa" i tak nie czyta, a jakby czytał, to by nie zrozumiał.

triarius

P.S. A gdyby się ktoś dziwił, że taki esteta jak Pan T., używa obrzydliwych słów w rodzaju "wyszczepienie", to hardo odpowiem, że uwielbiam to słowo z języka gminnych zootechników! Bo? Bo w pełni pokazuje z kim mamy przyjemność. W nieszczęsnej Polsce, w niemal równie nieszczęsnej Europie, i niestety na świecie.

poniedziałek, września 19, 2022

Co by to miało być?

W kręgach Foliarzy i Płaskoziemców na całym globie huczy od jakiegoś czasu, że... ci co wiadomo szykują nam coś naprawdę dużego na koniec września i ew. październik. Często pojawia się w tym konkretna data, a mianowicie 24 września, chyba przede wszystkim dlatego, że jakaś niemiecka szycha w tym tam ich Reichstagu parę dni temu tę właśnie datę podała, jako dzień, który każdy do końca życia zapamięta.

"Co by takiego miało się wtedy wydarzyć?", pytacie zgodnym chórem. Przez ostatnie dwa lata działy się już w "wolnym świecie" (no i znowu muszę zmieniać bieliznę!) takie rzeczy, że drobne trzy lata "temu wstecz" (kocham ten język średniego Gierka!) każda z nich by nam tu wystarczyła. 

Jednak tacyś my już dziś zblazowani, że powiedzmy hurtowe przerobienie wszystkich chłopców na dziewczynki i odwrotnie skwitujemy przeciągłym ziewnięciem, a hurtowa eutanazja wszystkich powiedzmy (na razie) od 50 lat (ale nie mówimy o Sorosie!) włącznie ruszy tylko pięćdziesięcioletnich, i więcej, starców, a i to nie bardzo. Prawdą, jakże głęboką, okazuje się ta, że nawet najcudowniejszy smakołyk w końcu spowszednieje i się (turpe dictu) znudzi, a smakołyków przecież nam nie skąpiono, o nie!

Nikt z globalnych oszołomów nie potrafi nic w miarę konkretnego zapoprzewidzieć, choć niektórzy przywołują fakta w rodzaju tego, że czas temu jakiś niejaki Franciszek (wiecie który to? ten od kultu religijnego) wszem i wobec z balkonu (!) był ogłosił, że wszelkie aktywa, co one mu podlegają, mają do końca września trafić nie gdzie indziej, tylko do Banku Watykańskiego.

Co by sugerowało coś ekonomicznego, albo co najmniej z ogromnym na ekonomię przełożeniem, tak? (Cylko co niby jej nie ma?) Więcej nic nikt nic nie mówi, ani nawet, o dziwo, nie zgaduje. No to wasz oddany zabawi się w Pytię i Sybillę, bo co mi tam - raz się żyje, i nawet jakby i to nie całkiem. Możliwości są tu co najmniej dziesiątki z tych zasadniczych, a ja gotowym zaryzykować jedną, góra dwie. Jeśli trafię, będziecie mnie nosić na rękach i wymawiać moje imię z nabożną czcią, OK? Umowa stoi?

No więc jeszcze założenia vel warunki brzegowe... Coś się naprawdę dużego musi w ciągu tych paru tygodni wydarzyć - i zainicjowanego przez nich, a nie np. przez Putka czy powiedzmy Trumpa. No i musi to być cosik, co na krótką metę zostanie przez Prola odebrane pozytywnie. Oczywiście już na średnią metę Prol wyjdzie na tym, jak przysłowiowy Zabłocki na środkach czystości, ale na razie z zapowiedzi tego (excusez le mot) szkopa nie wynikało "wszystkie cholerne Prole 24. zdechniecie i nie będziecie już nam szczać po naszych wydmach!"

Nie - mamy to pamiętać, no i Oni mordowania wciąż jeszcze przeprowadzają z pewną, choć toporną, dyskrecją, słodkie mordki! Więc ja stawiam na coś takiego, jak powszechne umorzenie długów. Łał? Miało być coś dużego, n'est-ce pas? Może z jakimiś zastrzeżeniami - np. tylko bankowe, albo właśnie te nie... Ale raczej właśnie bankowe.

Albo też coś w sumie bardzo zbliżonego i stanowiącego pierszy, tyle że ostrożniejszy, krok na tej samej drodze - czyli "mieszkanie Prawem Człowieka". Czyli już nie trzeba płacić czynszu, a kamienicznik, co nam te 580 m kwadratowych w znakomitym punkcie wynajął, niech sobie... 

Eat zee bugs - jak wszyscy (poza paroma)! Ta druga możliwość - mówię o tych czynszach - jest nieco łagodniejsza, więc i łatwiejsza do przeprowadzenia, a przecież i tak stanowiłaby cudny początek do tego samego. W dodatku z zaszej Umiłowanej Unii doszły mnie niedawno właśnie takie głosy - że Prawa Człowieka, ach!

(Tu można by mimochodem wspomnieć Libię Kadafiego, gdzie każdy naprawdę miał dom i tylko moja matka, w końcu obcokrajowiec, takowy wynajmowała, ale sza, bo Kadafiego tacy, co my ich rzekomo lubimy, a przynajmniej powinniśmy lubić, zabili, przedtem nawiasem torturując, są zdjęcia... Wielu się, w każdym razie tym zabiciem cholernie i ostentacyjnie cieszyło. Mówię o ważnych tzw. "politykach".)

Tak więc rzekłem, co przewiduję i jeśli wygram, to wiecie... Ogromne osiągnięcie w roli Profety, bo nikt inny, z tego com widział, nawet nie próbuje! Jeśli zaś nie, to albo szkop bełkotał bez sensu, a zresztą Oni tyle mają możliwości, by nas na wszystkie strony uszczęśliwiać, że jak niby prosty Prol bez wsparcia przez Św. Ducha (kumpla wspomnianego Franciszka), czy Oficjalne Gremia und Autorytety Wsparte Nauką miałby cokolwiek przewidzieć?

W każdym razie, jeśli trafię, to na krótką metę z pewnością odczujemy - większość z nas - sporą ulgę, ale naprawdę to będzie kolejny Ich sukces, a że praktycznie gra o sumie zerowej, więc... Choć po prawdzie optymista może to zinterpretować, jako kontratak, wymuszony skutecznym atakiem przeciwnika, czyli nas. Dream on, my dear friend! (Choć po prawdzie mediom już nikt, poza jedną moją znajomą, nie wierzy, więc coś tam i od naszej strony się udaje.)

I to by było na razie na tyle, dziękuję za uwagę!

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

wtorek, lipca 05, 2022

"Co zrobimy z antyszczepami?" (mokry sen małej mendy)

Bardzo mi się podobała "1001 Noc", ale był tam jeden fragment, z którym jeszcze godzinę temu miałem problem. Chodziło o takiego powszechnie znienawidzonego urzędasa - szpetnego cherlawego kurdupla z rzadkim owłosieniemn - z opisu coś jak ten Niedzielski (ten na A, nie Leszek "Elity") - którego w końcu lud utapia w latrynie i wszyscy się radują. Jakoś nienawiść wynikająca z marnego wyglądu mi średnio pasuje, a do tego wszelkie świdrowanie oczu, jak u Sienkiewicza, czy inne sadystyczne egzekucje, jak w "Ojcu Chrzestnym" i wielu temuż podobnym mnie nierżą.

Zabijanie bezbronnego nie jest sympatyczne, choć w praktyce przecież trudno rezygnować z ukarania zbrodniarza, jeśli nie da się go utrupić w równej walce, a wtedy to zresztą nie za bardzo jest kara. Zgoda, ale oglądanie takich rzeczy bamboszkach, samemu nic nie ryzykując ani nawet sobie rączek nie brudząc, wciąż widzi mi się dość obrzydliwa. (A znałem uroczą kobietę, którą nabijanie Azji na pali i świdrowanie mu oczu dziko radowało. Pewnie dlatego, że skrzywdził tę tam wrażliwą panienkę, a mnie to nie wystarcza. Subiektywne, zgoda, ale tak mam.)

Jednak parę minu temu obejrzałem to poniższe i mówię szczerze - całkiem w tej chwili rozumiem także i tamten fragment w "1001 Nocy". I całą masę podobnych spraw. To kanadyjski publicysta, jakby ktoś nie widział:

 

Na wsiakij słuczaj, gdyby to miało nie zadziałać, podaję linek: 

https://www.bitchute.com/video/kt2TZqSTauDL/

Znajome się dziwią, że ja mam pewną wyrozumiałość dla typów w rodzaju Che Guevary, którzy jednak nadstawiali własnego karku za swe, lepsze lub gorsze idee. Sam bym takiego bez wyrzutów sumiena utrupił, ale jednak z pewnym szacunkiem. A tu takie coś - bezjajowa, bezkrwista menda, czyniąca ludziom piekło, bez ryzyka dla siebie. Bez cienia przesady czy paraboli, czuję się po wysłuchaniu tego, jakby mnie robactwo oblazło. To są właśnie takie indywidua, mniej lub bardziej elokwentne! To się nie może tak skończyć, drogie ludzie - albo my, albo oni! 

Oni już się ujawnili, nie mają nic do stracenia, my też nie mamy. Kowid im nie do końca wyszedł, nasze kurwa szczęście. Można optymistycznie przypuszczać, że najgrubsze i najlepiej uświadomione ryby już zdychają ze strachu, ale takie małe mendy, jak ta powyżej, jeszcze o tym nie widzą, bo kto niby i po co miałby ich informować? Więc dalej figlują, folgując swojej mędziej naturze, wciąż przekonane w swojej bezkarności. A w dodatku te mendy same sobie i sobie podobnym dodają teraz z zapałem otuchy. Kto się nie nauczył angielskiego i tego nie zrozumie - szczerze, zazdroszczę! Sam bym chciał to zapomnieć, bo nic koszmarniejszego nie słyszałem chyba od lat.

Tylko ludzie: to nie jest żaden "Faszyzm" - TO BOLSZEWIZM!

triarius

P.S. #ThinkBeforeSharing

sobota, kwietnia 03, 2021

Szury, foliarze, płaskoziemcy... czyli Co śpiewa w duszy hunwejbina?

Zadedykowane jednej takiej Marysi B., która ponoć kocha moje historyjki, szczególnie jeśli są "etniczne", a jak się da, to także jej Rodzinie, która też... I więcej. (Choć może na Rodzinę trochę za "mięsiste", tyle że Pisarz stylu nie wybiera, bo to Muza za niego przecie pisze... Ach!)

* * *

Rapaport wkurwił się na... Nazwijmy tego gościa na przykład... "Simo..." Nie - nie nada! "Horb..." Też nie. Niech będzie zatem... "Słowaker". Może być? Wkurwił się, bo ten S... łowaker mu, powiedzmy, uwodzi żonę, a już wcześniej dwie córki Rapaporta przyprawił o... Te rzeczy. Co zatem robi nasz dzielny mąż i ojciec? Rapaport znaczy? Pomyśli dłuższą chwilę aż i wymyśli.

Oto namówi ci on kilku uliczników, żeby biegali za Słowakerem i obrzucali go wyzwiskami. Genialne! Można by tym ulicznikom zapłacić, ale oczywiście lepiej by było za darmo. Tylko jak to zrobić? Albo przynajmniej niedrogo. Rapaport jest oszczędny, a zresztą forsy akurat pilnie potrzebuje. Żonie trzeba kupić futro z lisów, może to odwróci jej uwagę od seksapilu Hor... Nie, "Słowaker" go nazwaliśmy i tak niech zostanie! No i przede wszystkim te córki, z każdym dniem jakby trochę bardziej okrągłe w talii...

Rapaport to jednak mądry gość, poszedł więc do rabina i mówi: 

- Słuchaj rebe, jest tak a tak... Aj waj, po prostu! Ale poradziłeś Szwajcangowi z tą kozą, to poradź i mnie!

- "Dobrze!", odpowiada rebe, tylko potem pamiętaj, jak będzie trzeba dach do synagogi, albo jak będę moją Tzipę za mąż wydawał!"

"Oczywiście rebe, rozumiem co do mnie rozmawiasz." I tak toczyła się jeszcze czas jakiś ta grzecznościowa konwersacja o tym i owym, aż gospodarz przechodzi w końcu do meritum:

- Widzisz Rapaport, jeśli ty każesz tym twoim ulicznikom biegać za Simo... Chciałem powiedzieć Słowakerem... I wymyślać mu od "cudzołóżców", czy od, powiedzmy, "gwałcących Boskie przykazania cyników", czy nawet od "brzuchacących niewinne panienki skur...ów", to ulicznikom się to bardzo szybko znudzi, a ty będziesz musiał podnieść im płacę (aj waj!)... Zresztą nie będą tego robić z przekonaniem, będą się (excusez le mot) opieprzać, będziesz ich musiał pilnować, a w ogóle to (turpe dictu) do dupy z taką robotą! Tak?

- "Zgadzam się, rebe!" Rapaport na to, "tego właśnie w duszy swojej, nie-całkiem-świadomie wprawdzie, raczej jako mgliste przeczucie w jaźni mojej świtało, a tyś w mądrości swojej, ach...! Czy jest jednak jakieś rozwiązanie, o rebe?!"

- Jest, słuchaj Rapaport i nie przerywaj! Komplementy mnie już nie ruszają, bo piszą o mnie w encyklopediach, że jestem genialny, i na blogach, to wiem! Zrobisz tak: co dwa tygodnie będziesz tym ulicznikom dawał jakieś nowe fantazyjne obelgi do pilnego wykorzystywania, zamiast takich banalnych, które ich od razu znudzą, a i Si... Słowaker do nich zaraz przywyknie. W tym co wymyślisz nie może być sensu, logiki, czy cienia choćby wdzięku... Rozumiesz, co do ciebie rozmawiam?

- Chyba coś zaczynam rozumieć.

- No więc, żadne tam "cudzołóżca", czy choćby "głupi ch..j"! To banał i spłynie po tym, pardon my French, skurwielu, jak woda po wodnym ptactwie. Dawaj im (masz komórkę? najlepiej esemesami, ale chyba tego jeszcze nie wynaleźli, bo mamy dopiero koniec XIX wieku, szkoda!) wymysły fantazyjne, bez sensu, za to dające wymyślającym dziecinną radość z wymyślania, a naiwnych słuchaczy angażujące do zastanawiania się, jaki w tym może być sens, "bo przecież jakiś być musi"... (A ty i ja wiemy, że to bujda, i robi się tym weselej!)

- Jakie na przykład wymysły, rebe?

- A powiedzmy, pierwsze z brzegu... Co powiesz na "krumpelumpiec"? Albo "gojoraz". Albo... "maczupik"? Coś tam dalej do tego ostatniego dodasz, żeby było dłuższe i fajniejsze.

- To ja też spróbuję! Może być na przykład... "Szur"?

- Niezłe, niezłe. Choć krótkie. Jędrne. Słowotwór jak się patrzy!

- A "foliarz"? Całkiem bez sensu, ale chyba właśnie o to tutaj...?

- Brawo mój synu! Własnie zaoszczędziłeś sobie dwadzieścia kopiejek tygodniowo! (Tylko pamiętaj o dachu i ślubie mojej córki. To już za tydzień!) Im idiotyczniejsze, tym lepsze, bo w końcu to dla idiotów, pętających się po ulicy i dla zabawy obrażających lepszych od siebie. Jeszcze spróbuj!

- Rebe jest dla mnie zbyt uprzejmy, ale w takim razie jeszcze spróbuję, bo chyba mam wenę... "Płaskoziemca"?

- To trochę inna kategoria, bo niby cośtam mgliście znaczy, choć tutaj bez większego sensu, ogólnikowo, o wszystkim i o niczym, ale też... No, widzę, że masz talent, chyba cię zrobię moim rzecznikiem prasowym, a jak już wynajdą esemesy, to będziesz za forsę nimi tresował lemingi. I hunwejbinów.

- Co to hun... bin? I dlaczego akurat lemingi, a nie na przykład piżmowoły?

- Ty się mnie Rapaport o takie rzeczy nie pytaj, bo to nie jest na twoją Rapaport głowę! Ty się ciesz, Rapaport, że ci dałem rozwiązanie! A o  lemingach to sobie może pogadamy innym razem, jak już córkę wydam i dach naprawię. Na razie to by było wszystko na dziś, wracaj do domu Rapaport, siądź, weź kajecik i zacznij wymyślać te wszystkie "szury" i co tam jeszcze! Opłaci się nam obu, a Słowaker sobie popamięta. Nigdy nie dał ani grosza, skur...!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!