Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Charlie Hebdo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Charlie Hebdo. Pokaż wszystkie posty

niedziela, listopada 15, 2015

Na marginesie ostatnich wydarzeń

Rzucę tu  nieco moich osobistych refleksji na hiper-aktualne tematy. Być może będzie tego nawet parę odcinków

* * * * *

Zaganianie zabłąkanych lemingów z powrotem do zagrody odbywało się już na wielką skalę 10 miesięcy temu, kiedy wszyscy byli Charlie, a ojroprominenci, złączeni braterskim uścisku, maszerowali na czele ojrolemingów, z tym, że od prominentów do lemingów, jak to udało się komuś sfotografować, było tak z poł kilometra, plus gruba warstwa goryli.

To jednak, co widzę teraz na zachodnich telewizjach, przekracza tamtą skalę i to sporo. Łącznie z BBC i CNN, nie tylko te ojro-francuskojęzyczne, całkiem jakby ktoś to koordynował. Oczywiście "nie łączyć terrorystów z uchodźcami", jedność Francuzów, jedność z Francuzami, Pejs... chciałem powiedzieć Fejs... buki... Tweetery... No i sztandarowe: "zwalczajmy ekstremizmy po obu stronach", bo jakby można bez tego!

Niby nic aż tak dziwnego, żeby zaraz robić z tego wpis, ale przyszła mi do głowy taka oto myśl... Do Bożego Narodzenia, czy jak tam oni to teraz w postępowych kręgach określają, nie aż tak wiele czasu, i oni chyba będą próbowali dociągnąć to do tego święta, wykorzystać tę fajną martyrologię do zaćmienia męki Chrystusa, stworzyć nową świecką, a przecie tak nabrzmiałą para-religijnymi treściami (Istota Najwyższa Robespierre'a może się schować!), tradycję.

Tak mi to przyszło do głowy, zobaczymy czy zgadłem, to raz, i jak im się uda, to dwa. A tak zupełnie nawiasem, to powiem, że gdybym miał większe skłonności do paranoicznych teorii, choćby takie jak np. no ten... (chyba wiadomo), to bym naprawdę zaczął podejrzewać, że oni to sami wszystko robią, te Hollandy, Merkele i reszta - właśnie po to by zręcznie zaganiać zbłąkane lemingi z powrotem do zagrody, tworzyć nowe świeckie (a przecież...) tradycje i się jeszcze nieco dodatkowo podlansować.

Na szczęście (dla Hollandów i Merkeli) nie mam takich skłonności, a przede wszystkim sądzę, że to jednak sporo by przekraczało ich możliwości. Zaganianie lemingów, wyprowadzanie kur na siku - to mniej więcej ten poziom, który im pasuje. Choć faktem jest, iż niedługo po zamachu na Charliego wyczytałem gdzieś w sieci, że chyba z 27% młodych we Francji jest przekonana, iż to wszystko od początku do końca ściema. Tak że będzie jeszcze wesoło, kochane ludzie, i to jak!

Swoją drogą super był ten pajac z fortepianem, wygrywający smętny i wyjątkowo wprost, nawet jak na tego komucha, komuszy kawałek Lennona! O nich naprawdę nie da się powiedzieć, że poczucie smaku w jakikolwiek sposób ich ogranicza! Albo poczucie własnej śmieszności. To też, trzeba przyznać, pewnego rodzaju siła, pewnego rodzaju pozbycie się krępujących przesądów, w tym jest'...

W sam raz na miarę dogorywającej Cywilizacji, w dodatku takiej, która za nic nie chce być zapamiętana, jako coś potężnego i wspaniałego, jak choćby Rzym. Wszyscy realizujemy marzenie Blumsztajna: "Chcemy cioty, a nie mężczyzn", tylko jedni bardziej, a inni mniej gorliwie. A potem się dziwią, że tylu woli Państwo Islamskie. Co tu dużo gadać - dno!

triarius

P.S. Miałem jakieś takie fajne Post Scriptum do napisania, alem zapomniał co to miało być. Może i dobrze, wobec tej orgii com ją wam, ludzie, zafundowałem ostatnio. Nespa?

niedziela, stycznia 11, 2015

Je suis Charlie - moi aussi!

Każdy dzisiaj jest Charlie, no to moi aussi. Bien sûr. Kocham przecie wolność słowa jak nie wiem co. No więc, w ramach mego umiłowania wolności słowa (i ponieważ nie chce mi się rysować karykatur, które potem musiałbym jeszcze pracowicie wklejać), trochę wolności słowa par excellence...

Najsampierw wstępny projekt hymnu Lemingów na dzisiejszy paryski spęd, ale przecież nie tylko:

Leberały nas w to szambo wpakowały -
Leberały, Leberały!
Więc lemingi będą zawsze ich kochały,
Leberały, Leberały!

Co do choreografii to nie chcę nikomu nic narzucać, bo same Lemingi są w tym dobre i na pewno jakieś fajne machanie chorągiewkami same z siebie dodadzą.

Można dodać to jako kolejną zwrotkę do tego o ruszaniu z posad. Albo o tej tam europejskiej radości, gdyby akurat taka była mądrość etapu. Czy nawet chwilowo zastąpić, bo ani radości ani ruszania na razie za bardzo nie widać. Do przemyślenia i wykorzystania, w każdym razie. W razie czego, jeśli się spodoba, proszę powiedzieć i ja napiszę więcej zwrotek. (A także może spróbuję to przełożyć na parę innych języków, bo w końcu po polsku to to wielkiej kariery, nie oszukujmy się, nie zrobi i z posad nie ruszy.)

Po drugie zaś (i TUTAJ naprawdę przyda nam się Charlie Hebdo i umiłowanie wolności słowa!) na dzisiejszym spędzie chciałbym zachęcić do wypatrywania pewnych szczególików, których ja sam pewnie nie zdołam wypatrzyć, bowiem rzucę na to okiem w zagranicznych jedynie telewizjach, a tam, obawiam się, premiery Kopacz nie pokażą. (Przyczyna? Naprawdę nie chciałbym po dyletancku zgadywać.)

No więc postarajcie się, z łaski swojej, wypatrzyć, a potem mi łaskawie powiedzcie:

1. Czy Premiera Kopacz znowu miała zbyt dużą pieluchę, która jej przeszkadzała w chodzeniu, jak podczas swej niedawnej wizyty w Niemczech?

2. Kto tym tazem szturchał premierę Kopacz w krzyże, żeby chodziła (mimo pieluchy?) względnie prosto, jak podczas wspomnianej niedawnej wizyty?

I to by było na tyle, au revoir i pamiętajcie że moi aussi, je suis Charlie, więc ten dzisiejszy spęd, jak i cała pozostała kampania na rzecz wolności słowa (ach!) to także poparcie dla mnie, moich, choćby i kontrowersyjnych, poglądów, i moich, lepszych czy gorszych, dowcipasów. Liczę na was, kochane Lemingi!

triarius

piątek, stycznia 09, 2015

Europa w szponach sklerotycznych piromanów

U Borysa Sawinkowa można znaleźć różne fajne historyjki, jak ta o facecie, który w tandetnym moskiewskim hoteliku produkuje bombę, ale mu się niechcący dwa składniki zmieszały... Gość wie, że za najdalej trzy minuty będzie efektowne BUM!, a cały hotelik wyleci w powietrze, więc szybko zbiera co mogłoby go potem zidentyfikować i się ulatnia.

Sytuacja groteskowa, ale też, jak na groteskę przystało, groźna, zarówno dla tego, jak i dla tamtych pozostałych, a w dodatku ponoć absolutnie prawdziwa. No i dzisiaj, jak mi się widzi, mamy podobną sytuację, choć z istotnymi zmianami. Dwa składniki jak najbardziej mamy - w postaci takiej oto...

Z jednej strony mamy lewacką zgraję różnych, w mniej lub bardziej ścisłym sensie, "karykaturzystów" - ludzi z grubsza w stylu "naszego" Palikota i "naszej" Środy. Z lubością (i w dodatku raczej nie całkiem za darmo) obrażających i opluwających wszystko, co im się z normalnymi ludźmi kojarzy. Na tym przecież działalność tych tam nieszczęsnych ofiar, tych pierwszych, w sumie polegała i nie było w tym nic na tyle "artystycznego", by niemal każdy z nas, ewentualnie po krótkim przeszkoleniu, sam nie potrafił.

Z drugiej strony mamy islamistów, czyli dość faktycznie procentowo drobną - na dzień dzisiejszy - część muzułmańskich imigrantów (plus nieco takich, co się na islam dopiero nawrócili), których ktoś, w jakimś celu masowo, w liczbie milionów, nasprowadzał do Europy. Ignorując przy tym - mówiąc już bardzo łagodnie, bo było w tym także wiele obelg, szczucia, pogróżek, a nawet realnych prześladowań (co zresztą jest przecie i idziś, a nawet chyba zacznie sie teraz ostro nasilać) - głosy takich, którym się to bardzo nie podobało.

Nie podobało się z różnych względów, ale stosując grubą kreskę możemy powiedzieć, że ci ludzie woleli, by było mniej więcej jak dotychczas - czyli bez jakichś multikulti, których sensu czy większego wdzięku dostrzec nie potrafili. Co z kolei, że nie potrafili, wzbudzało dziką furię tych drugich, którzy tych imigrantów za wszelką cenę w jak największych ilościach sprowadzić postanowili.

Bo marzyło im się multi kulti, bo przewidywali, że ci nowi będą na nich głosować, bo widzieli ich pilnie pracujących w fabrykach, podczas gdy rodzima populacja - kochając oczywiście swych kolorowych, egzotycznych braci miłością wielką i czystą - jednak do takiej samej pracy w fabrykach skłonna nie będzie, bo nie jest durna, tylko masowo zostanie socjologami i tego typu ludźmi.

Mamy więc dwie substancje - obie przeznaczone do przywalenia tym ciemnym, zacofanym, co multikulti i dowcipy w stylu Palikota ich nie bawią - tylko że to nie całkiem bomba, a raczej coś w stylu żrącej substancji. Która miałaby powolutku, ale bez przesady powolutku, rozkładać tamtym całe ich życie. (Że nie będziemy się tu babrać w detalicznych wyliczeniach, że: rodzina, religia... Itd.)

Te substancje jednak mały działać każda ze swojej strony, w symbiozie i synergii oczywiście, ale nie żeby się zmieszały, bo wtedy... No nie! Po prostu jakoś nikt z owych światłych mędrców, pogromców tych tam głupich, mało postępowych i niedoceniających multikulti, tego nie wiedział. Miał widać ważniejsze sprawy na głowie. Nie mówiąc już o eksperymentach. Eksperymenty z założenia, z definicji, to coś co się robi na grzbietach różnych tam zacofańców.

Takich mniej wartościowych ludzi,którzy by chcieli żyć jak ich ojcowie, bez co tydzień obwieszczanych nowych praw człowieka i takich rzeczy. Nie przewidział więc ten nasz mędrzec, że te substancje, jeśli się ze sobą zetkną, to może z tego nie wyjść jeszcze fajniejszy bicz na tych zacofanych, tylko wielkie BUM!, które uderzy przede wszystkim w właśnie tych postępowych. Czyli w tych, co produkują te palikocie rysuneczki, i tych co nasprowadzali imigrantów, żeby było cool, żeby było multikulti, i żeby się "ksenofoby" wściekały.

Na początku ci pierwsi dostaną w dupę, bo po prostu łatwiej ich dorwać. Kiedy zaś będą dorywani, ci drudzy - znacznie lepiej ukryci, lepiej chronieni, mający też znacznie większe i kosztowniejsze tuby nagłaśniające - będą w pośpiechu mobilizowali kogo się da. Na swoją obronę. Własnej dupy. No i SPRAWY oczywiście - byłbym niemal zapomniał! Zachodnie wartości, czy jak to się to teraz politpoprawnie nazywa.

Czyli będą teraz gwałtownie próbowali mobilizowć i wokół siebie zebrać, niczym żywą tarczę, zarówno tych, których dotąd dopieszczali, jak i tych, którym dotychczas pluli w twarz, robili na złość i tak dalej. To się nazywa "jedność narodu w obliczu..." - stara sztuczka, którą każdy Stalin tego świata w takich okoliczności spróbuje wykonać, a niektórym to nawet potrafi wyjść. Piłka teraz po stronie leminga.

Ciekawe jak to im wyjdzie, ale sytuacja jest ciekawa i rozwojowa. Groteskowa też oczywiście, ale ciekawa i rozwojowa bez wątpienia również. (A ja wciąż nie mogę się nadziwić geniuszowi faceta, który sto lat temu napisał książkę pod tytułem, na polski tłumacząc: "Spedalenie Zachodu". Czy może to była "Lemingoza Zachodu"? Jakoś tak, sens w sumie ten sam. A nieco luźniej tłumacząc: "Zachód w łapach piromanów ze sklerozą". Genialny facet!)

triarius