Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przestępczość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przestępczość. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, października 14, 2019

Definicje: LIBERALIZM

Liberalizm - w sferze faktów: Państwo opanowane przez Mafię. W świecie sferze ideologii: Ideologia głosząca, że tak właśnie jest git i nic lepszego nie da się wymyślić.


Nieco komentarza:

1. Mógłbym powiedzieć "ekonomiczna mafia", ale w sumie każda mafia jest przecież w znacznej mierze "ekonomiczna", bowiem dąży do zdobywania bogactw i wpływu dla swoich członków.

2. W kwestii brutalności... Mafia młoda, słabo jeszcze zakorzeniona, może być b. brutalna i mniej zajmować się standardową ekonomią, ale mafia zakorzeniona i dojrzała nie musi już często wychodzić poza sferę legalności, bowiem wypracowała sobie już "odpowiednie" możliwości, przewagę na ew. konkurentami, no i sama w jakiejś mierze kontroluje przecież prawo i całe państwo. (No i nie zapominajmy o internetowych trollach, które także potrafią być cudownie użyteczne!)

3. Nasza główna tutaj teza może wydawać się szokująco przesadna i nawet absurdalna, ale zachęcam do zastanowienia się nad tą sprawą, a przede wszystkim nad spróbowaniem "dopasowania" tej tezy do znanych przykładów z historii, także tej najnowszej rodzimej... I w ogóle do potraktowania "na próbę" tej mojej tezy, jako prawdziwej - sporo elementów układanki powinno wskoczyć na swoje miejsce!

triarius

czwartek, sierpnia 23, 2007

Anonimowość, nuda i niepokój, czyli znowu nieco o nędzy realnego liberalizmu

Naprawdę nie jestem w stanie wkleić tu tych wszystkich bardziej konkretnych, popartych wynikami badań i opiniami naukowych autorytetów, fragmentów dzieła Roberta Ardreya, więc zadowalam się tłumaczeniem i wklepywaniem co pewien czas jego wniosków na różne istotne tematy. Także zresztą nie w całości. To naprawdę jest bez porównania bardziej konkretne i każdy może sobie zresztą sam to sprawdzić, wystarczy kliknąć tutaj i znać nieco angielski. Jeśli zaś chcecie całości po polsku, to zróbcie ściepę i Wam chętnie przetłumaczę. Za darmo takich dużych robót wykonywać nie mogę, bo pańszczyźniani dawno pouciekali i powstępowali do PZPR, potem do SLD, sami wiecie...

W każdym razie tutaj macie kolejny fragmencik z "Umowy społecznej" Ardreya, czyli jego książki "Social Contract".


(...) u wyższych zwierząt, łącznie z człowiekiem, istnieją podstawowe, wrodzone potrzeby dotyczące trzech spraw, które muszą zostać zaspokojone: tożsamości, stymulacji i bezpieczeństwa. Opisałem je w kategoriach ich przeciwieństw: anonimowości, nudy i niepokoju. Różnią się one pod względem hierarchii, jako że potrzeba bezpieczeństwa u samicy w całkiem oczywisty sposób musi być wyższa, niż u samca. Uzdolnienia i doświadczenia każdej jednostki także muszą dyktować różną wagę tej czy innej potrzeby.

W zaskakującym jednak stopniu bezpieczeństwo znajduje się najniżej spośród naszych potrzeb, a w im większym stopniu je osiągamy, tym chętniej poświęcamy je dla uzyskania stymulacji. Dopóki żyjemy w warunkach materialnego niedostatku, pozostajemy w najgłębszym przekonaniu, że bezpieczeństwo jest bez porównania najważniejsze, z czego nawiasem wynikł niejeden błąd filozofii społecznej. Kiedy jednak choćby minimalny dobrobyt zastąpi niedostatki ubóstwa, poczucie bezpieczeństw ustąpi miejsca nudzie, co nie jest rzeczą korzystną.

Równie zaskakująca, co niska pozycja bezpieczeństwa w tej hierarchii potrzeb, jest wysoka pozycja potrzeby tożsamości. Wiedzieć kim jesteś, uzyskać tożsamość w oczach twych społecznych partnerów, poczucie spełnienia tej wyjątkowości, która w istocie była przecież twym przywilejem, gdy byłeś jeszcze tylko zapłodnionym jajem. Twierdzę, że to właśnie jest ostatecznym motywem. Ilu znasz ludzi, którzy mając do wyboru sławę czy fortunę, nie wybraliby sławy?

Tylko, kiedy napotykamy i godzimy się z tą ostateczną frustracją, jaką jest anonimowość, schodzimy w dół po stopniach naszych podstawowych potrzeb, poszukując po prostu stymulacji, tak samo, jak wchodzimy po nich wyżej wtedy, gdy, mając zaspokojoną potrzebę bezpieczeństwa, napotykamy nudę.

[...]

Ten sam burzliwy rozwój produkcji, który dziś obiecuje zmniejszenie roli niepokoju o sprawy materialne wśród wszystkiego, czym się człowiek niepokoi, ignorował albo tłumił inne wrodzone potrzeby jednostki.

Jednak nie wiemy, co czynimy. Żadna dzisiejsza katastrofa nie może się mierzyć z bankructwem ludzkiego rozsądku w jego konfrontacji z ludzkim życiem. Elżbietański teatr, niemal pięćset lat temu, oferował głębszy wgląd w ludzką naturę.

W osłupieniu oglądamy rozprzestrzenianie się przemocy na tym, co niegdyś było spokojnymi ulicami. Z lękiem obserwujemy wzrost przestępczości, nie mający w Ameryce precedensu, winiąc zań nasz problem rasowy i ignorując fakt, że tak samo przestępczość rośnie w krajach, gdzie rasa nie stanowi problemu. Albo też winimy biedę, zapominając o tym, że kiedy była ona powszechna, poziom przestępczości był całkiem znośny.

Z przekonaniem staramy się znaleźć wytłumaczenie buntu młodzieży, albo uroki które dla wielu ma alkoholizm, środki halucynogenne, pornografia. Te wytłumaczenia rozsypują się w pył przy byle dotknięciu. Dlaczego jednak tak proste wyjaśnienie wymyka się naszej inteligencji?

Głodna psychika zastąpiła głodny brzuch.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

sobota, kwietnia 21, 2007

Nie wszystko jest takie proste jak się nam wmawia

Ratusz w KennesawRzadko, przynajmniej ostatnio, wypowiadam się na aktualne tematy, ale dzisiaj to jednak zrobię. Otóż parę dni temu miała miesce znana masakra na kampusie w stanie Wirginia, i teraz zewsząd słyszymy racjonalne z pozoru jak nie wiem co argumenty, że "gdyby w Ameryce nie mieli dostępu do broni palnej, to by... itd." Cóż, przykro powiedzieć, ale argumenty te wydają się niezbite nawet i całkiem sensownym ludziom - w końcu, gdyby nie mieli z czego strzelać, to by nie strzelali, zgoda? To, że Korwin-Mikke twierdzi akurat coś wręcz przeciwnego, o niczym nie stanowi, bo on zawsze twierdzi coś przeciwnego a zazwyczaj są to rzeczy, łagodnie mówiąc, wyjątkowo kontrowersyjne (choć oczywiście są i takie, w których właśnie on ma rację). Czyni więc sensowny człowiek różne mało sensowne wygibasy, byle tylko nie ulec argumentacji lewactwa... A przecież - same fakty są po jego stronie, wystarczy je po prostu poznać!

Chciałbym przedstawić Państwu, w moim własnym, dość luźnym, ale faktograficznie ścisłym, tłumaczeniu, najistotniejsze fragmenty z artykułu z 19 b.m., który znalazłem na witrynie WorldNetDaily ("A Free Press For A Free People"). Dodałem parę moich wyjaśnień, łatwych do rozpoznania.


25 lat bez morderstw w "Najbardziej Uzbrojonym Mieście USA"

Kiedy kraj dyskutuje o tym, czy mniej broni palnej mogło zapobiec tragediom takim, jak ta w Virginia Tech, interesująca rocznica minęła w zeszłym miesiącu w pewnym miasteczku w Georgii, które przeżyło radykalny spadek przestępczości i przemocy po tym, jak jego mieszkańcoy zostali zobowiązani do posiadania broni palnej. (Wytłuszczenie moje własne.)

W marcu roku 1982, 25 lat temu, niewielkie miasteczko Kennesaw - w odpowiedzi na zakaz posiadania broni palnej w Morton Grove, Illinois - jednogłośnie wydało zarządzenie zobowiązujące każdą głowę rodziny do posiadania i utrzymywania broni palnej. Od tego czasu, pomimo ponurych przepowiedni, że będą się tam odbywał strzelaniny godne Dzikiego Zachodu oraz wzrośnie przemoc i liczba nieszczęśliwych wypadków, nawet jeden mieszkaniec nie był zamieszany w tragiczną w skutkach strzelaninę - ani jako ofiara, ani jako napastnik, ani też w obronie.

Natychmiast po wydaniu tego zarządzenia liczba przestępstw na mieszkańca zaczęła spadać i spadała przez kilka lat, w roku 2005 będąc znacznie niższa, niż w 1981, czyli na rok przed wydaniem tego zarządzenia.

Przed jego wydaniem
Kennesaw miało 5242 mieszkańców, ale liczbę przestępstw przypadającą na jednego mieszkańca wyraźnie wyższą (4332 przestępstwa na 100 tys. mieszkańców) od średniej krajowej (3899 na 100 tys.). Ostatnie dostępne statystyki - za rok 2005 - wykazują stopę przestępczości wynoszącą 2027 przestępstw na 100 tys. mieszkańców. W międzyczasie ilość mieszkańców ogromnie wzrosła i liczy 28189.

Dla porównania, ilość mieszkańców Morton Grove, pierwszego miasteczka w stanie Illinois, które wydało zakaz posiadania broni palnej dla każdego z wyjątkiem policjantów, wedle danych z roku 2005 nieznacznie spadła, osiągając liczbę 22202. Istotniejsze jest jednak chyba to, że stopa przstępczości podniosła się natychmiast po wydaniu zakazu o 15,7%, mimo iż w hrabstwie Cook, gdzie Morton Grove leży, podniosła się jedynie o 3%. Dzisiaj stopa przestępczości wynosi w Morton Grove 2268 przestępstw na 100 tys. mieszkańców.

To nie było to, czego się spodziewano.

Zaraz po wydaniu nakazu posiadania broni, lewicowy publicysta Art Buchwald
(wielki faworyt prlowskiego tygodnika "Forum", gość wiadomego pochodzenia zresztą i naprawdę wściekle lewicowy), nazwał Kennesaw "Gun Town USA" (co w luźnym przekładzie oznacza mniej więcej "Najbardziej Uzbrojone Miasto w USA" i lepiej chyba się nie da przetłumaczyć), przepowiadając, iż wkrótce codzienne sprzeczki sąsiadów będą się tam kończyć strzelaniną. Washington Post (też akurat... nie, już nic nie powiem) nazywało Kennesaw "zacnym miasteczkiem... wkrótce światową strolicą rewolwerowców". Phil Donahue zaprosił burmistrza do swego szołu. (Nie wiem, kto to jest, ale najprawdopodobniej jakiś lewak, choć nazwisko ma nie handlowe, tylko irlandzkie, miła odmiana.)

Reuters, europejska agencja informacyjna, poruszyła dzisiaj kontrowersję związaną z miasteczkiem Kennesaw w związku z masakrą w Virginia Tech.


Reszta nie jest już specjalnie interesująca, więc ją sobie darujemy. W sumie ciekawa sprawa, prawda? Bynajmniej nie twierdzę, że należy każdemu dać na przykład AK-47 z cebrzykiem amunicji, a wszystkie problemy się rozwiążą. (Choć parę by się chyba rozwiązało.) Rzymianie na przykład odrzucali noszenie broni przez obywateli, byli dumni, że jej nie noszą - zresztą w tych ich togach nie tylko walczyć czy gonić lub uciekać, ale nawet po prostu chodzić, musiało być całkiem trudno. A istnieją autentyczne świadectwa z tamtej epoki, mówiące o tym, iż właśnie ta uniemożliwiająca ew. walkę niewygoda było jedną z głównych przyczyn szacunku, jakim cieszyła się toga.

Jednak najważniejszą sprawą jest to, że nic nie jest aż tak proste, jak się nam to pracowicie wmawia, zgodnie z post-oświeceniową doktryną realnego liberalizmu. Którego nie znoszę WłAśNIE DLATEGO, że zakłamuje naturę człowieka i naturę stosunków miedzyludzkich, robiąc to z zacietrzewieniem i nie oglądając się na skutki. To właśnie jest jego najgorszą i niewybaczalną winą - nie "wynalazek" prywatnej sfery, czy wolny rynek, do których to rzeczy jestem całkiem (a w przypadku tej pierwszej nawet bardzo) przywiązany.

Życie jest znacznie bardziej skomplikowane, znacznie tragiczniejsze, ale i bez porównania bardziej fascynujące, niż nam to różni Locke'owie, Tuskowie, Balcerowicze, von Misesy i Komorowscy wmawiają!

Jaki z tego wniosek? CZYTAć ROBERTA ARDREYA! Nie ma lepszego bicza na realno-liberalne kłamstwa! (Choć fakt, że dla katolickiego fundamentalisty - z całym dlań szacunkiem - Ardrey musi stanowić potężne wyzwanie. Czy to jednak powód, by od wyzwań uciekać? W końcu to realny liberalizm jest wrogiem katolicyzmu - nie ewolucja!)

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.