Pokazywanie postów oznaczonych etykietą populizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą populizm. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, sierpnia 22, 2022

Nawet Bozia... (część 1: "Populizm")

... przestraszył się nieco, kiedy Prole zaczęły uzgadniać terminologię... (Bo to o Wieży Babel każdy oczywiście zna?)... Więc tym bardziej to coś, co nas tak skutecznie uszczęśliwia! Szczególnie, że (potencjalną) siłą Prola jest jego nieprzeliczona ilość (która ma być zresztą wkrótce zredukowana do 500 milionów, co ma swoje uzasadnienie i czego nawet aż tak się przesadnie nie ukrywa, licząc, i nie bez kozery, że Prol głupi, gnuśny i niskopienny).

("Nawet Bozia się przestraszył"?!? A właśnie tak! Tak ma być, żadnego błędu tu nie ma, ja tak mówię i tak mawiał mój ojciec, a wy ludzie także powinniście zacząć tak mówić, bo to piękne. ;-)

Dajmy sobie chwilowo spokój z przecudnymi esejami, które nam się w tych tematach same cisną pod (gęsie, bo jakieżby inne!) pióro, i uzgodnijmy nieco istotnej terminologii. Na pierwszy ogień idzie "Populizm".

Kurak mnie ostatnio wkurzył, używając tego słowa zamiast "Demagogia". (Kuraka cenię, jako uczciwą, nawet bardzo, inteligentną Sól Ziemi - w zwykłego, żeby nie powiedzieć "prostego", człowieka, bywającego w Castoramach, rozumiejącego wiele rzeczy na zdrowy rozum, ale przecież nie intelektualistę... Więc tak sobie od niechcenia poważną politologiczną terminologią nie powinien żonglować, tylko zostawić to starszym i mądrzejszym, hłe hłe!)

Granie na prymitywnych czy naiwnych emocjach Plebsu, wykorzystywanie ich politycznej ignorancji itd., to DEMAGOGIA i nic innego! Słowo "Populizm" ma dwa znaczenia, z których żadne nie jest naprawdę tym, o które Kurakowi chodziło, a o którym tu sobie przed czterema sekundami wspomnieliśmy. Jakie to znaczenia? Miło, że pytasz, Mądrasiński! Oto jakie...

1. Poza US of A, a na pewno w miodopłynnych przekazach Słodkiej Unii i jej przydupasów, słowo "Populizm" to jedynie charkliwy, z założenia obraźliwy epitet stosowany, i być może wprost wykoncypowany, przez Unijną Biurokrację i innych @#$>% Globalistów w stosunku do ludzi, którym się wszechwładza Biurokracji, Korporacji, Prawniczej Kasty itd. itp., jak i cała ta dzisiejsza "Demokracja"  nie podoba, bo woleliby coś, co by miało nieco więcej wspólnego z pierwotnym sensem tego słowa. To słowo w tych uściech to dokładnie to samo, co jakiś "zapluty karzeł reakcji", czy powiedzmy "płaskoziemiec". Chyba się rozumiemy?

2. W US of A słowo "Populizm" także oznacza, i to od naprawdę dawna, kogoś, kto wierzy w Demokrację i ją kocha, tylko nie potrafi się wielu zalet dopatrzyć w tym, co naprawdę nimi (i nami też) rządzi. Itd. Tyle że tam ten termin ma zupełnie konkretne znaczenie - oznacza pewną konkretną ideologię, albo co najmniej pewien zestaw konkretnych poglądów i preferencji... No i, jeśli już przypisuje mu się jakąś wartość, to jest ona dodatnia. Ludzie mówią o sobie "jestem Populistą", a nic w rodzaju "ty brudny Populisto" w tamtym kontekście nie spotkałem (może bywa, ale w sumie to całkiem nie to, co jakiś np. "Euro-" czy "Judeosceptyk", co bardzo niewiele konkretnie znaczy, za to ustawia w kategorii podludzi i chłopców do bicia.)

Jeśli mamy ruszyć z posad bryłę... Że się zaśmieję, ale, o dziwo, znaleźliśmy się w takiej właśnie sytuacji, a naprzeciw mamy przecież siły wściekłego Konserwatyzmu - obłęd!... to musimy się ze wszystkich (lub prawie) krajów łączyć, a już na pewno przez Atlantyk. I dlatego właśnie (zapamiętaj to Mądrasiński na zawsze!) ważne, by istotne terminy po obu stronach znaczyły to samo, więc Kuraki tego świata (z całym szacunkiem), nie powinny pisać z założenia nabrzmiałych mądrością politycznych felietonów posługując się terminologią podłapaną w Kurwizji, TVN, czy innym podobnym czymś. Dlaczego? Bo to strzał w stopę, albo może nawet metr wyżej!

triarius

niedziela, czerwca 24, 2018

Ostateczne i Autorytatywne Definicje: POPULIZM

Populizm: hołdowanie najniższym instynktom najprymitywniejszej części elektoratu poprzez poważne traktowanie własnych obietnic wyborczych. Obrzydliwość!

triarius

wtorek, marca 15, 2016

Populizm i jego przeciwieństwo

Przeciwieństwem tego "Populizmu", o którym się tak chętnie dzisiaj opowiada, nie jest wcale Demokracja, Rozsądek, Umiarkowanie, Powszechny Dobrobyt, czy jakieś Wszyscy-Trzymają-Się-Za-Ręce-I-Kwiczą-Ze-Szczęścia, tylko po prostu ROZPASANY TOTALITARNY BIUROKRATYZM.

triarius

niedziela, grudnia 06, 2015

Dzień święty święcić... definicją!

Okrutnie mnie dziś @#$% liberalizm dręczy. (Komu, @#$%^, przeszkadzało "pamiętaj, byś dzień święty święcił"?) Tyram, a po głowie chodzą mi różne przemyślenia. Niektóre mogłyby (kto nie chce, niech nie wierzy) wstrząsnąć bryłą świata, inne mogłyby wywołać melancholijny uśmiech na twarzy melancholika...

Większość nie nadaje się do pokazania na przyzwoitym (i to jak!) blogu, masowo przecie czytanym przez ludzi, którzy ślubowali czystość i zamierzają ślubu dotrzymać, oraz ich czyste (!) przeciwieństwa - czyli takich, którzy ślubowali stracić wreszcie tzw. "cnotę", ale za nic im się to nie udaje.

(I w tych podłych czasach ja ich nieźle rozumiem - niby cholernie łatwo, a jednak wiąże się z tym jakiś absmak. I to wcale nie ten judeochrześcijański, co podobno powinien. Że to niby "a po wszystkim smutno", jak śpiewał zresztą Kelus.)

A do tego mamy tu przecie masy ministrantów, sporo absolutnie nieskalanych, myślą nawet, dziewic, oraz zastępy wdów z gatunku tych, które codziennie po kilka razy padają na kolana i modlą się w te mniej więcej słowa: "Dzięki Ci Panie, że od pasa w dół to już nareszcie całkiem nic, bo to był koszmar i obraza Boska. (Nie śmiałabym Cię oczywiście, Panie, krytykować, ale chyba można było wymyślić jakiś przyzwoitszy i milszy sposób na produkowanie dzieci. Amen.)"

Wracając do naszych wdów... Wszystko od pasa w dół cudownie martwe - poza chodzeniem do toalety of course, ale o tym nasze wdowy, jako szczere damy, nie lubią wspominać. My zresztą też, a co dopiero w rozmowach z samym Bogiem. Zresztą damy chyba tylko chodzą tam pudrować nosek, n'est-ce pas?

Co by kto nie myślał o tym moim wnikliwym opisie różnych ludzkich postaw - w każdym razie z naciskiem podkreślam, że wszystkie wspomniane tu Osoby ogromnie cenię, serdecznie pozdrawiam i całym sercem jestem z nimi. (I niech dalej mnie czytają, bo się wkurzę!)

Upadłe panie, o ile oczywiście nie są liberalnie wulgarne i bezpłciowe, tylko np. takie jak Mari i Aiano, także pozdrawiam. Drogie Panie... Teraz z kolei mówię do tych cnotliwych... Drogie Panie i Kochani Ministranci - a gdzie tolerancja i miłość bliźniego?

Żeby się na chwilę oderwać od tego pracowitego liberalnego koszmaru, zaserwuję wam (drogie wdowy, ministranci, dziewice i ew. P.T. Reszto) dwie definicje, które mi w tych trudnych godzinach przyszły do głowy. (Jedna to nieoczekiwany dla was bonus, bo w tytule mamy przecie jedną.) Wydają mi się być zarówno istotne, jak i całkiem niegłupie. A więc jedziemy...

* * *

POPULIZM - wszelkie działanie Proli godzące we wszechwładzę globalnej lewackiej biurokracji, która nam miłościwie nastała. (Czy jak to kurestwo, z przeproszeniem kurw, nazwać. Ale wszyscy tu chyba wiemy o co chodzi.)
 

* * *

LEMING - Prol któremu z tym dobrze. 

(Często zresztą po prostu dlatego, iż nie zdaje sobie sprawy, że jest tylko Prolem. Jak i, @#$%, my zresztą nim jesteśmy. Niestety!)

* * *

Zastanowić się, ew., jeśli się wyda dorzeczne, nauczyć się na pamięć, a potem traktować tym lemingi - jak obuchem przez łeb; zaś rodzinę, przyjaciół i ukochane źwierzęta łaskotać tym niczym delikatnym piórkiem w nozdrza. I gdzie tam sobie lubicie. Dixi!

triarius

P.S. A teraz módlcie się za biednego Pana T., bo ta kurewska robota się nie kończy.

czwartek, lutego 28, 2013

Przyszłość będzie w tygrysie pręgi...

... albo też wcale jej nie będzie. Przynajmniej dla nas.

* * * * *

Liczne i mądre rzeczy zawiera w sobie Tygrysizm, liczne i piękne rzeczy zostały wypowiedziane na tym blogasku. (Choć, po prawdzie, blogaskowa forma, która niedawno jeszcze zdawała się mi zostawiać tyle radosnej swobody, co obszerne i odpowiednie do oberka portki, dusi mnie od jakiegoś czasu i więzi, niczym fin-de-siècle'owy gorset z fiszbinami dorodną i lubiącą zjeść dziewczynę z ludu w jedenastym miesiącu ciąży, spowodowanej krótką acz intensywną znajomością z paniczem ze dworu.)

Nie najmniej ważną i nie najmniej mądrą z tych rzeczy jest to, com wam ludzie mówił o klasowym podejściu, prolach i, niezliczonych niestety, interpetujących nam bez proszenia "prawicowość" kacapskich prowokatorach. Kto wie, niech sobie przypomni, kto nie wie, niech się wreszcie dowie! Nie będziemy tego tu przypominać, bo dziś mamy, interesujący i być może brzemienny znaczeniami, drobiazg - jak na nas niemal biężączkę! (Fanfary, werble, chóry starców.)

Otóż oglądałem ja całkiem niedawno na francuskiej (i pro-"europejskiej" oczywiście jak cholera) telewizji debatę na temat "populizmu w Europie". Ewidentnie, i nawet dość explicite, spowodową sukcesem wyborczym tego tam Beppo we Włoszech.

Udział w tym brali: obiektywnie pro-"europejska", że już trudno bardziej, dziennikarka... Poseł do francuskiego parlamentu, z listy "prawicowej" partii, który się w tym parlamencie zajmuje ekonomią... Młody, z bródką, i ewidentnie wiedzący (do czasu przynajmniej, do czego dojdziemy) gdzie chleb posmarowany, politolog...

Plus były kandydat z tego tam pięciogwiazdkowego ruchu owego Beppo - intelektualny młodzieniec, wyglądający sensownie i nawet niebrzydko... Oraz działaczka francuskiego Frontu Lewicy - słuchajcie, słuchajcie! - młoda, całkiem atrakcyjna dziewoja, która przez cały czas trwania tej debaty nie rzekła absolutnie nic głupiego czy wrednego, natomiast całkiem sporo rzeczy wyraźnie dorzecznych, a nawet nieco jakby z letka pobrzmiewających Tygrysizmem.

Co konkretnie takiego mówiła - spytacie? No to najpierw bardzo krótko zarysuję wam tu nastrój, jaki tam na tej debacie panował. Strona oficjalna i nieoszołomska, kochająca oczywiście "Europę" jak siebie samego (i nie bez powodu), zdawała się być w lekkiej panice. Z powodu Beppa znaczy. I ta panika zdawała się w miarę upływu czasu narastać.

Do tego stopnia, że nawet jakieś drobne wątpliwości się zaczęły jakby pojawiać - przynajmniej u dziennikarki i politologa - pan poseł miał minę zbitego spaniela, ale płaczliwym głosem do końca mówił w sumie to, co na początku. (Co mówił? Korwinizm dla ubogich, podlany "europejską" gadką o potrzebie samoograniczania i świeckiej grzeszności życia nad stan. Na co tamtych dwoje wytknęło mu 10 tys. ojro miesięcznie i kumulację dwóch mandatów.)

Jednak najciekawsza była ta dziewczyna (no i jeszcze coś, albo może ktoś, ale o tym na razie sza!). Nie tylko dlatego, że Pan Tygrys ładne dziewczny pasjami lubi, ale głównie dlatego, ze wyraziła kilka, jak żeśmy sobie to już powiedzieli, ciekawych myśli. Ten Front Lewicy to oczywiście "partia skrajna i populistyczna", jak nam to prowadząca i jej pomagierzy bez przerwy przypominali. Nie tak okropna, oczywiście, jak Front Narodowy, ale też "populizm".

No i ta dziewczyna, reprezentantka tego Frontu, "populizmu" i "skrajności", tylko raz zdawkowo wspomniała, że "my oczywiście Frontu Narodowego nie popieramy". (A jaka to partia głośno i oficjalnie popiera w ogólności drugą partię?) Poza tym broniła go, i swojej partii też oczywiście, argumentując np., że "to granda, iż partie reprezentujące tak wielką część obywateli mają tak mało przedstawicieli w parlamencie". (Front Lewicy 10, jak pamiętam, Front Narodowy dwóch.)

Odrzucała też w całości określenie "partie skrajne", "partie populistyczne", a nawet "partia skrajnej prawicy" w odniesieniu do FN. I do samego końca się nie dała zakrzyczeć, a raczej przeciwnie - zmiękczyła dwoje z trojga swych oponentów, trzeciego zaś niemal doprowadziła do płaczu.

Nie obyło się też bez humorystycznej pointy na zakończenie. Otóż - zapewne jako miażdżący w zamiarze argument, kiedy już się nie dało owych dwojga młodych zakrzyczeć - pokazano nam krótki clip z Barroso. Barroso, który harcował na drewnianym koniku, wymachując plastikową szabelką i pokrzykując buńczucznie - że on się Beppem nie przejmuje i inni mają się nie przejmować, że: "Europa, Europa, Europa, i Europa będzie nadal robić to co robi, bo tak jest fajnie, a inaczej się nie da..." I takie tam.

(Uświadomiłem sobie, że powyższe daje się zrozumieć dosłownie. Otóż nie - to była metafora. W rzeczywistości facio jedynie ględził. To zresztą jedyne co on potrafi.)

To jest typ człowieka, i nie tylko on, bo takich jest przecież sporo, którego absolutnie nie mam ochoty porównywać do markizy de Lamballe (z powodów zresztą bardziej pochlebnych dla markizy, niż dla niego), ale nie ulega mojej wątpliwości, że tego typu ludzie nie przejrzą na oczy, nawet na ułamek sekudny zanim (Deo volente) zamachają nogami trzy metry powyżej wiwatującego z tej podniosłej okazji tłumu.

I to by było na tyle. W sumie całkiem tygrysicznie sie zaczyna dziać w tej naszej (?) Europie, n'est-ce pas?

triarius