wtorek, marca 15, 2016

Populizm i jego przeciwieństwo

Przeciwieństwem tego "Populizmu", o którym się tak chętnie dzisiaj opowiada, nie jest wcale Demokracja, Rozsądek, Umiarkowanie, Powszechny Dobrobyt, czy jakieś Wszyscy-Trzymają-Się-Za-Ręce-I-Kwiczą-Ze-Szczęścia, tylko po prostu ROZPASANY TOTALITARNY BIUROKRATYZM.

triarius

6 komentarzy:

  1. Tygrysie!

    Pełna zgoda. Z tego względu lubię amerykański termin "populism", który nie ma pejoratywnego zabarwienia, w przeciwieństwie do polskiego odpowiednika (no chyba że używa go jakiś nawiedzony amerykański liberał*, ale to inna historia). Zresztą co to za pomysł, że bycie populistą jest a priori złe? To mógł wymyślić tylko leberał/wak.

    Pzdrwm

    *liberał w znaczeniu amerykańskim, ale jak każdy tygrysista wie - to wsjo rawno

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie. Konsekwencją populizmu jest rozpasany biurokratyzm. „Władza zmienia swój kształt, lecz nie swoją naturę” wg. Jouvenela. Zresztą, z "Nonzero" Wrighta zdaje się wynikać rozpasany biurokratyzm jako etap przejściowy, przed 'termitem' (Isoptera).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się, a raczej po prostu nie o tym mówię. Fakt, że po pierwsze, nie mamy ścisłej definicji "populizmu", więc totalitarna biurokracja stosuje sobie ten termin jak jej pasuje w swej propagandzie... We francuskiej książce np., o której ostatnio wspomniałem, "populizm" to jest taki jakiś "socjalizm" w carskiej Rosji, tyle że nie marksisowski. (Dla kopniętych leberałów też oczywiście anatema, ale to są durnie.)

      Fakt, że ludek wyrywający się spod władzy biurokracji nie ma z reguły hierarchii, sensownej ideologii, a do tego jest przeżarty agenturami i podatny na prowokacje. I zgoda - Z TEGO wynika, że na ogół się to marnie kończy.

      Co jednak nie zmienia faktu, że WSZYSTKO, co nie pasuje obecnej - TOTALITARNEJ I ROZBESTWIONEJ JUŻ NIE DO UWIERZENIA - biurokracji będzie Z DEFINICJI "populizmem".

      Tak, jak każda w miarę skuteczna prawica będzie "faszyzmem", no bo co to w ogóle jest ten "faszyzm", jeśli nie TO?

      Chętnie ew. dalej o tym, albo o czymś, podyskutuję.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. Sulla, ~80bc, likwidacja klasy finansistów, czy nie opracowałbyś tematu, polityczny aspekt oczywiście, coś w stylu C?

      Usuń
    3. Jest to sugestia interesująca, a do tego pochlebna. Trochę mnie tu niepokoi drobny fakt, że ja akurat nie mam finansowej obsesji Koryły, a poza tym to by chyba aż tak potoczyście nie wyszło, bo ja mam o wiele mniejszą skłonność do serwowania własnych intuicji jako niepodważalnych faktów, na których dalej potem można sobie budować, itd.

      If you get my drift. Oczywiście tamten sposób pisania też ma swoje zalety, wcale nie przeczę, może nawet o wiele większe od moich. Mówię serio. Sulla piegusek to w ogóle fascynujący temat, musiałbym spod góry innych znowu wygrzebać książkę Carcôpino "Sylla, ou la monarchie manquée", która była b. fajna. Ferrero chyba też by się przydał, bo to słodki facet, tylko czy akurat to o Sulli jest do dorwania?

      Tylko że największy problem jest taki, że - mimo iż akurat ja nam w sobie najmniej tej typowo polskiej małorolnej mentalności z jej obsesją posiadania i wożenia dupy blaszakiem (bez urazy dobrzy ludzie, każdy ma jakieś genetycznie nabyte narowy!) i raczej inne sprawy mnie fascynują... Choć po prawdzie byłem b. dobry w Uppsali z historii ekonomicznej i b. mi się to podobało, bo to w miarę konkret i sporo się daje z tego wysnuć... Ale największy problem jest taki, że (mimo naszej nareszcie władzy, ach! i to jest to drugie "mimo") w mojej @#$^ branży jest w tej chwili tak marnie, i tak wiele tych suchych sezonów było w ostatnich latach, że ja raczej patrzę gdzie by tu coś wreszcie zarobić, bo zgroza, niż gdzie by tu coś napisać długiego i ambitnego za darmo. Pomysłów na książki to ja mam sporo, tylko po co, dla kogo, za co i co komu z tego przyjdzie, skoro najbardziej poszukiwany terrorysta w Europie żył sobie spokojniutko 4 miesiące w tej samej co poprzednio dzielnicy... Więc kto będzie o moim pisarstwie pamiętał za ćwierć wieku, kiedy już umrę z głodu? ;-)

      Spenglera zapluli i praktycznie wyeliminowali z "debaty", Ardreya całkowicie - to jakąż nadzieję mogę mieć ja? Poza oczywiście wzniosłą śmiercią głodową? Albo jakąś inną, zgoda, jeśli sam o to zadbam.

      Pzdrwm czule

      Usuń
  3. @ WSIe w Mieście

    A tak nawiasem, to nie wiem, czy w ogóle sam nie wymyśliłem określenia "biurokratyzm". Jeśli tak, to całkiem fajnie. Nie dość, że się to ładnie rymuje (asonansuje raczej) z "populizmem", to ma całkiem konkretne i jakże potrzebne dzisiaj znaczenie. Mianowicie jest to przekonanie, iż "wszystko co istotne musi być załatwiane przez biurokrację, że ona jest ostateczną instancją i wszystko robi najlepiej".

    (Jak mi ktoś tu zacznie pieprzyć, że gadam jak K*win, to kopnę w dupę! Wirtualnie, ale mocno. Ja nie mówię, że bez biurokracji będziecie sobie dalej wozić de waszymi blaszakami i oglądać kablówkę - ja mówię: BIUROKRACJA - DOBRY SŁUGA, ZŁY PAN!

    Ja jej osobiście specjalnie nie kocham i w mojej wymarzonej Polsce byłoby jej stosunkowo niewiele, ale też ja mam blaszaki i kino domowe głęboko w... Całkiem jednak bez dzisiaj się nie da - no, chyba że, jak chcą leberały, nad każdym postawić trzech adwokatów, ale to wcale nie byłoby lepsze, i w ogóle w sumie to samo, tylko gorzej.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń