Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liberalizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liberalizm. Pokaż wszystkie posty

wtorek, listopada 29, 2022

O starości i paru innych sprawach

Sorry, ale jeśli ktoś do późnego wieku nie wyrósł z "Solidarności" i/lub wszystkich tych oświedeniowo-leberalno-lewicowych bredni, jak to Szczęście Ludzkości czycha tuż za rogiem, tylko na odmianę trzeba do ludzi ze słodyczą, a nie jak zawsze dotąd, a do tego jeszcze jeśli taki ktoś wymądrza się na polityczne tematy, to na nagrobku powinien mieć napisane "Idiota".

Także i w słusznej sprawie, jak widać na załączonym obrazku, "słuszność" sama w sobie po prostu nie gra. (Choć przekonanie o własnej słuszności tak, ale i najgorsze szuje mają takie właśnie przekonanie, nie widać? Zresztą NLP, nie bez podstaw, twierdzi, że człek ZAWSZE jest przekonany o własnej słuszności.). "Prawda" może czasem co najwyżej indywidualnego człowieka wyzwolić z kłamstwa, ale już nie od przemocy, a w w szeroko pojętej polityce liczy się tylko, lub niemal tylko, szeroko pojęta SIŁA (w tym inteligencja; instynkty; organizacja; morale, nie mylić z moralnością; także niestety zasoby).

(Zapłodniło mnie do napisania tego coś, com właśnie przeczytał w sieci - w 70% niby zresztą słuszne i niegłupie, tyle że właśnie oddychające tym pedalskim chciejstwem i wyniesionymi z telewizora, szkoły, oraz od innych naiwniaków kłamstwami.

triarius

poniedziałek, stycznia 10, 2022

Bonmot finansowo-ideologiczny (i obfite do niego komęta)

Pieniądze, wbrew temu, co nam usilnie próbują wmawiać leberały, mają narodowość, i co gorsza - mają także ideologię! (Z reguły liberalną, co zresztą ładnie tłumaczy tę ich usilność.)

No to sobie może jeszcze to rozwińmy, dla co pilniejszych, lub alternatywnie mniej lotnych uczniów... U Kuraka czytam (ci ja) ostatnio, że niektórzy PiSowcy przebąkiwywują coś o regulacji cen. Jako odpowiedzi na inflację, oczywiście, co ona ładnie ostatnio nabiera tempa. (Niektórzy Polacy pamiętają Balcerowicza i mają słuszny uraz. Bilet trawmwajowy za 150 000 zł - tego nie zapomnę nigdy! To było coś dla gościa, co akurat wrócił po 11 latach ze Szwecji, fakt że ogarniętej akurat ogromnym, jak na nią, kryzysem.)

Ktoś by mógł sądzić, że taki wyśmiewacz und pogromca "Wolnego Rynku", jak wasz oddany, przyklaśnie tym pomysłom wszystkimi czterema kopytami i zanuci stosowną triumfalną pieśń. Jednak to bzdura i kompletne niezrozumienie podstaw Propedeutyki Tygrysizmu Stosowanego! Ekonomia, jak uczy owa Nauka, jest ważna, bo traktuje o Zasobach i dostępie do nich, a bez zasobów, takich czy innych, po prostu się nie da. 

Różnica między TS i Prawicą Pospolita Odmiana Ogrodowa (czyli smętnymi popłuczynami po którejś z pokracznych form Liberalizmu, czego by nie udawała) jest taka, że TS za najważniejszą kwestię Ekonomii uznaje... No jak to jest w Tygrysiźmie, Mądrasiński? Znowu nie uważasz? Chcesz żebyśmy cię chemicznie wykastrowali, przynajmniej na jakiś czas? Może wtedy będziesz uważał na podziemnych wykładach!

No dobra, tym razem ci się upiekło... Więc w Tygrysiźmie - i po prostu w rzeczywistości - podstawowa kwestia Ekonomii to: KTO MA I JAKIM, @#$%, CUDEM NIKT MU TEGO NIE ODBIERA?! Podczas gdy Libealizm, co...? Zgoda, może jednak zachowałeś nieco rozumu, mimo tych babskich obsesji... Tak - Liberalizm z całych sił stara się od tej kwestii uwagę Prola odwrócić i ją rozmydlić. (Tu kłania się nasz bonmot z samej góry.)

To już wszyscy powinni wiedzieć na pamięć, ale jedziemy dalej... Regulacja cen poprzez zakaz sprzedawania powyżej jakiejś wymyślonej przez urzędnika, to idiotyzm, bo... Dlaczego, panno Napieska? Zgoda: żeby komuś się chciało zajmować działalnością biznesową, musi mu się to opłacać. Czyli...? Tak: przynosić zysk wart ryzyka, nerwów, wysiłku, nieprzespanych nocy, odmawiania sobie natychmiastowej gratyfikacji, biurokracji, użerania się z idiotami różnych typów...

Po prostu jest to ryzykowne, niepewne i wymaga zazwyczaj o wiele więcej poświęceń, niż sobie leżenie do góry brzuchem, a przeważnie, przynajmniej w idealnym przypadku, także i od pracy na posadce. (Która ma inne swoje koszty, ale np. Niedzielscy tego świata i tak nic innego by nie mogli robić, i jeśli Lud ich w końcu nie... Ech, przypomniała Mi się "1001 Noc"... Tam umieli z takimi postępować! A wtedy mnie to, przyznam, nieco raziło, bo Natura obdarzyła mnie patologicznie miękkim sercem gołębia.)

Tak więc narzucanie takiemu biznes-człowiekowi za ile ma się sprzedać, to po prostu ryzyko, że albo obejdzie, albo sobie da spokój i zajmie się czymś przyjemniejszym. Z drugiej jednak strony... Żebyście ludzie nie myśleli, że Pan T. stał się nagle wyznawcą "Wolnego Rynku" spod sztancy K*wina! To jak z tym jest, Mądrasiński? Nie wiesz?

Jest z tym tak, że puszczenie całej Ekonomii na żywioł z przyczyn czysto-, czy raczej brudno-ideologicznych i para-religijnych (bo takim czymś jest autentyczna, tam gdzie to występuje, wiara w cudowność Liberalizmu!), to idiotyzm. Nie ma żadnego powodu, żeby opuścić łapki i dać się nosić w te i wewte ślepej sile - żywiołowi po prostu!  Bez steru, żeglarza, okrętu. Niemęskie! Powiedziałbym więcej i ostrzej, gdyby słowo, którego chciałbym użyć, nie było ostatnio z jakichś dziwnych powodów: "fi donc - Fifi, nie rusz!"

Jeśli Władza (a mówimy tu o takiej, teoretycznej i wymarzonej, którą byśmy kochali, naprawdę naszej, przedłużeniu nas, o ludziach robiących za nas to, czego my robić nie raczymy - nie o faktycznych okupantach, na których, zgodnie z głoszonymi przez różne k*winięta poglądy, mielibyśmy mieć pistoleciki i 5 sztuk amunicji każdy. ŻEBY SIĘ NAS, @#$%, TE SKURWYSYNY BALI! Hłe hłe!)...

No więc, jeśli Władza coś takiemu biznes-ludkowi nakazuje lub czegoś zakazuje, A ON NADAL MA OCHOTĘ SIĘ TYM SWOIM BIZNESEM ZAJMOWAĆ, no to git i, zgodnie z samymi pryncypiami Liberalizmu, nie ma problemu! Prawda moje dziatki? W końcu Władza tępi zbójców na drogach i utrzymuje sądy, które różne tam biznes-ludzi spory rozstrząsają... Takie tam sprawy i każdy sobie sam więcej wymyśli, jeśli odczuje potrzebę.
 
Tak więc: absolutny brak ingerencji w działalność biznesową przez Władzę to idiotyzm albo ogłupianie gimbazy przez ruskiego prowokatora (na etacie albo in spe, do dziś nie wiem, który to przypadek)... Z jednej strony wolny handel uranem i polonem, niczym niezakłócona produkcja heroiny i cracku, a z drugiej nie wolno zahandlować własną dupą, bo ma być też, hłe hłe, "konserwatywnie". Albo albo, moje drogie k*winięta - trochę konsekwencji bym prosił, chyba że chcecie być feministkami!

Jednak arbitralne narzucanie biznes-ludziom cen przez urzędasa, który z tym nie ma nic do czynienia, i w ogóle przeważnie powinien kopać i zasypywać doły za miskę ryżu, bo do niczego innego się w istocie nie nadaje, to też paranoja! I wiadomo już z doświadczenia do czego takie rzeczy prowadzą - nie trzeba nawet specjalnie marszczyć biednej kory. 

Cały czas się np. zastanawiam, czy Kisielewski to był prosty naiwny idiota, czy też wyrafinowany agent, zausznik  Balcerowicza i spółki - mówię o tym jego chorym uwielbieniu dla "Wolnego Rynku", którym tylu zaraził i które nas tyle wciąż kosztuje... Ale to nie oznacza, że jakiś smętny urzędas może sobie od niechcenia brudnym paluchem w sprawach realnej ekonomii merdać i będzie fajnie!

I to by było na tyle, moje dzieci. Przekażcie sobie pocałunek pokoju i won do domu, bo zaraz zajmuje tę salę Fan Cub Zenka Martyniuka!

triarius

P.S. Nauczcie się ludzie, @#$#%, jakichś języków! (Obcych i cudzych najlepiej, żeby zacytować tego lepszego Niedzielskiego sprzed lat.) Np. >>> TO << jest naprawdę fajne.

piątek, stycznia 07, 2022

Jeszcze o Bolszewiźmie (i innym paskudztwie)

Gdybym miał jednym krótkim zdaniem zdefiniować Bolszewizm, rzekłbym że: Bolszewizm to zrzucanie odpowiedzialności za własne zbrodnie na Prawa Przyrody. (Przede wszystkim, jak dotychczas, na Ewolucję lub jej bękarcią siostrę - heglistycznie pojmowaną Historię.)

Da się to zrozumieć? Jeśli Prol nie śpiewa z wystarczającym entuzjazmem, to sam siebie skazuje na unicestwienie, bo Ewolucja nie zna litości (w odróżnieniu od Waadzy, która ma gołębie serce, ale cóż...), i ew. kula w tył głowy czy co tam, to tylko nieistotny akcydens.

Jeśli tak naprawdę jest (a rzadko się Pan T. w takich sprawach myli), to co z tego by wynikało? Otóż...

1. Że taka wygoda i łatwość wybielania się, skłania do popełniania zbrodni, co się jak najbardziej sprawdza w dotychczasowej historii.

2. Że Boski Nícolas ma głęboką rację, twierdząc że: Liberalny Burżuj to starszy brat Bolszewika. Dlaczego? No bo taka właśnie postawa, choć jeszcze nie do końca uświadomiona i nie całkiem sformułowana - ponieważ choćby sama Teoria Ewolucji została ogłoszona, kiedy Liberalizm już kwitł od ponad wieku - została właśnie zapoczątkowana przez Liberalizm i jego avatary.

3. No i oczywiście, jak zawsze... Że Tygrysizm - znowu się potwierdziło - to Niezłomny Oręż itd.

triarius

P.S. Verdi wpakował nas w to szambo i tylko Monteverdi może nas z niego wyciągnąć. (Nie sam zresztą Verdi, bo z Fryckiem. Skądinąd fajne hasło na koszulki. Ktoś już się napalił? Można by wyprodukować.)

środa, listopada 24, 2021

Ależ wy ludzie naiwne!

Czy te tzw. "szczepionki" naprawdę mają wybić swoje ofiary i/lub uczynić je bezpłodnymi - i CZY TO MAJĄ UCZYNIĆ JUŻ TERAZ, bo może to się dopiero zacznie od 23. "dawki przypominającej" (która przyjdzie, nie łudźcie się, chyba że wcześniej planetoida rozwali ten cały syf!) - to pozostaje jeszcze do ustalenia... To może być też tak, że te wszystkie smętne skutki wyszczepków, to naprawdę skutki uboczne, tyle że nikt się tym za badzo nie martwi, bo cel tej całej imprezy jest przecież całkiem inny od medycznego.

Nie wstyd wam, ludzie, żeście jeszcze tej oczywistości nie pojęli?! Zbrodnią ludzi, co się nie dali potraktować szemranym zajzajerem, stręczonym przez takich, którym nikt przytomny dwóch złotych by nie dał do potrzymania, nie jest to, że "rozsiewają", "zarażają", "zajmują bezcenne respiratory (tak przecież potrzebne Łowcom Skór wszelkich rodzajów)", tylko...

Tylko co, Napieska? Tylko co, Mądrasiński? No właśnie, moje dziatki - to i tylko to, że NIE UFAJĄ LIBERALNEJ WAADZY! Waadzy, która przecież zawsze chce dobrze i zawsze wie najlepiej, a ci, ci, ci... Znacie już te wszystkie hiper-elokwentne "zaplute karły" i "roznoszących wszawicę semitów" współczesności, prawda?

Ludzie genialni potrafią (niczym mityczna Kassandra) różne rzeczy przewidywać (i wychodzą na tym przeważnie tak samo, jak ona), a czy Aleksander Zinowiew w "Przepastnych wyżynach" nie ironizował gorzko, że: "Celem eksperymentu jest zidentyfikowanie jego przeciwników i wyciągnięcie wobec nich odpowiednich konsekwencji"? Czy to nie dokładnie to, co teraz mamy?

A czy Pan T. - tak, ten wasz ukochany sensei i guru! - nie mówił już wam tutaj raz czy dwa razy, że tuż przed początkiem "pandemii", przypadkiem włączył się na jakimś CNN na rozpaczliwe płacze, iż oto: "we wszystkich praktycznie krajach Zachodu około 40 procent ludności za ch... chińskiego boga nie ufa waadzy i oficjalnym mediom"?

No to macie główną, a w każdym razie jedną z najgłówniejszych przyczyn tego, co teraz mamy! Myśleć ludzie, myśleć! A co najmniej pilnie czytać tych nielicznych, co kojarzą, a potem pamiętać co się przeczytało! Tak moje dzieci?

Swoją drogą Kurak, z tym swoim kowidowym optymizmem zarówno ma rację, jak i wali kulą w płot aż huczy! Zgoda - PiS się trochę boi naszych ludowych nastrojów, ale czymże na globalnej warcabnicy jest PiS, czymże jest Polska, i czymże, w Nowej Rzeczywistości są jacyś, anachroniczni w naszych cudownych nowych czasach, "wyborcy"?! Kurak, przy wszystkich swych wdziękach i zaletach, myśli że wygrywa wojnę, bo może i wygrał przepychankę w bramie z pijanym menelem, ale prawdziwy wróg to nie ten menel, i nie to chce wygrać, tylko całą wojnę, to zaś jak dotąd nie napotyka żadnych praktycznie przeszkód. 

Jasne - w Austrii i gdzieś "wprowadzają zamordyzm, bo już skończyły im się argumenty". A po co argumenty, że spytam? Co one realne znaczą ? Czy Stalin, Hitler czy Pol Pot zaczynali od argumentów, żeby przejść do przemocy, kiedy te im się skończyły? Czy też argumenty od początku mieli gdzieś, bo mieli siłę i swój wszawy cel? Ludzie nie potrafią zrozumieć, że kowidowa "pandemia" to nie cel sam w sobie, a tyko drobna część ogromnego planu. Zamordyzmu wprowadzoneggo w ostatnich dwóch latach nikt już nie zamierza odkręcać, zresztą naprawdę trzeba by niezwykłych okoliczności, żeby to się w ogóle dało zrobić.

Tak jak wojny światowe i wynikające z nich masowe zatrudnienie kobiet przenicowały rodzinę, rynek pracy... Stworzyły Feminizm, Sowiety z ich niezliczonymi sługusami, stworzyły i LGBTXYZ... Praktycznie wszystko zmieniły w tym świecie, który jeszcze nie tak dawno dawał się nazwać "naszym". Także przecież i "obronność", czy jak tę dzisiejszą kpinę z naiwnych podatników nazwać. Tylko skala, moi ludkowie, była bez porównania mniejsza, niż tego teraz! Ale i tak wystarczyło, prawda? No więc macie! Optymizm naprawdę bywa tchórzostwem, a już na pewno ten wasz dzisiejszy

Pisaliśmy też wielokrotnie, my tu, i w różnych komętach, że ta nowa waadza o globalno-totalitarnych ambicjach nie jest aż tak inna od wszystkich poprzednich totalitarnych waadz, by Proli, z jakichś subiektywno-humanitarnych względów nie mordować. Nie - jeśli ich coś powstrzymywało, to raz: fakt, że Prol był tak niesamowicie uległy, dawał się mamić słodkimi słówki, tyrał, pozwalał sobie buntować i indoktrynować dzieci, kastrować się psychicznie itd. itd. I dwa: że waadza bała się na swoje własne indywidualne łby losu Robespierre'a, Jeżowa z Jagodą  i Berią, wraz tyloma innymi zamordystami, którym powinęła się noga i koleżkowie ich wykończyli. 

"Rewolucja zjada swoje dzieci", słyszymy przecież bez przerwy, jak sami siebie w swym rewolucyjnym zapale hamują, nasi umiłowani... Wiadomo jednak było od zawsze, przynajmniej niektórym, że kiedy wadza opracuje w końcu system, pozwalający masowo likwidować Prole w taki sposób, który jej nie będzie po prostu dotyczył, a do tego jeszcze Prol zacznie w końcu stawiać opór - np. z głodu - to i ta waadza mordować zacznie jak tamci, tylko na nieco większą skalę, godną trzeciego tysiąclecia. Totalitaryzm ma swoje prawa, tego się nie zmieni, a to dokoła to jest przecież Totalitaryzm jak w pysk strzelił!

triarius

P.S. A tym, którzy wierzą, że deklarowane człowiekolubstwo i inne tam "prawa człowieka" naprawdę coś znaczą w realnym zachowaniu totalitarystów, zwracam uwagę, że wspomniany tu Robespierre w młodości namiętnie i aktywnie zajmował się zwalczaniem kary śmierci - wręczył np. królowi memoriał w tej sprawie, kiedy ten przejeżdżał przez jego miasto itd. Historia naprawdę Nauczycielką - szkoda tylko, że dla tak nielicznych!

czwartek, listopada 11, 2021

O blogaskowych komętach i karach doczesnych - odcinek 1

Jak zacząć, jak zacząć...?! Może tak... 

Rozmawiałem do was ostatnio, moi P.T. Niezliczeni Czytelnicy-łamane-przez-Komenatorzy o baronach. Tych prawdziwych, feudalnych. Że mi cholernie imponują tym, co w %^&* Liberaliźmie byłoby anatemą, a właściwie czymś całkiem nie do pomyślenia - tym mianowicie, że mogli nie odczuwać najmniejszej potrzeby, by się komukolwiek podobać, a już na pewno nie wszystkim, jak my dziś, ku memu obrzydzeniu, mamy.

 *

DYGRESJA: 

W kontekście baronów można by tu mimochodem wspomnieć Coryllusa, który, nawiasem, w końcu znowu mnie zablokował za krytyczne uwagi... I fajnie! Nie mam pretensji, rozumiem. Jak się blogaskuje, żeby sprzedawać własne książki, to pewnie tak trzeba. A że w ten sposób, z obiektywnych przyczyn, powstaje sekta - czyj to w końcu problem? Na pewno nie mój!
 
(Tak samo, jak dla naprzykładu to, że kapitalizm, z całkiem obiektywnych przyczyn i nawet bez niczyjej złej woli, zawsze, prędzej czy później, będzie piramidą finansową na galaktyczną skalę.) U Kuraka też w końcu od lat jestem zabanowany za kpiny z jego krucjaty przeciw Kurwizji, w czym akurat Kurak okazał się w końcu mieć rację... A i tak Kurak to jedyne medium. które codziennie odwiedzam.

Pozdrowiłbym tu Coryllusa za tych baronów i tego bana, ale i tak nie przeczyta. W każdym razie stwierdził on kiedyś na samym początku swego spotkania autorskiego we Wrzeszczu, że najbardziej mu imponują tacy, o których mędrcy od historii z lekceważeniem mówią "niepiśmienni francuscy baronowie". Nie dowiedziałem się nigdy dokładnie co w nich jego zdaniem było takiego super, ale dla mnie właśnie (poza odwagą) to, o czym wspomniałem.
 
KONIEC DYGRESJI

*

Zresztą przecież nie tylko baronowie posiadali tę bezcenną cechę! Każdy gospodarz, w sensie chłop z gospodarstwem, jakimś tam koniem, krową i babą, miał w sumie, przynajmniej na codzień, czyli pewnie 98,7% swojego dorosłego, gospodarskiego życia, tak samo. I to nie skończyło sie w dodatku w jakimś XIII wieku, jak u barona, tyko trwało jeszcze setki lat dłużej, choć w różnych miejscach różnie z tym było.

Każdy taki gospodarz, to był automatycznie (na codzień) przywódca jakiegoś stad(k)a, czyli samiec alfa - jak by go nie widzieli panowie ślachta czy chcący się elitom przypodobać pisarczykowie... (I znowu ta PanaTygrysiczna kwestia się podobania! To wraca jak wyjątkowo nachalny bumerang!)

Już samo mieszkanie w mieście stwarza tę potrzebę się podobania, choć oczywiście patrycjat czy arystokracja, w swoich hôtels particuliers i poruszajaca się karetami, mogła mieć to w nosie, choć raczej rzadko chciała, bo podobanie się zaczęło nieść z sobą wiele nowych, atrakcyjnych korzyści. Do kariery Medyceuszy włącznie, no a w przypadku takiej np. późnej arystokracji skoszarowanej w jakimś Wersalu, to podstawienie Królowi żony czy córki było stało się o wiele łatwiejsze i częstsze, zaś zaszczyt podania Monarsze nocnika mógł spotkać niemal każdego dworaka, który tylko zdołał za bardzo nie podpaść.

Po co ja to wszystko mówię? A nie mam bladego pojęcia! Ideą und genezą tego tekstu było to, że zerwała mi się struna, więc, nie mając ochoty szukać nowej, zacząłem w myślach przeżuwać nasze ostatnie polemiki z p. Bąkowskim. Który to pan mi zarzuca, że nie znoszę Rosji, bo jestem, jak rozumiem, z natury pełen uprzedzeń. 

No i w odpowiedzi na stwierdzenie, iż "w carskiej Rosji było mniej egzekucji, niż na zachodzie Europy", przyszła mi do głowy zgrabna... O - "riposta" to się wabi! No więc, że "nie musieli kary śmierci, bo już samo życie w Rosji było wystarczającą karą za grzech pierworodny i wszystkie inne ew. prywatne grzechy". 

A potem naszła mnie myśl, że to wcale nie taki sobie byle - zgrabny choć mało słuszny - paradoks, bo że tak naprawdę było, sugeruje fakt, iż dokładnie to samo mamy w naszym obecnym Ziemskim Raju, czyli Liberaliźmie, Zjednoczonej Europie... 

Czy jak ten %^&*( nazwać! Ci też nie muszą (oficjalnie) stosować kary śmierci, bo piekło skutecznie i z niezmożonym zapałem urządzają nam już za życia. Oczywiście powszechna "eutanazja" (liznąłem grekę, stąd cudzysłów) jest w planach - najpierw pewnie od osiemdziesiątki, potem stopniowo w dół... Czterdziestka? Trzydzieści pięć? Ale to nie to samo, bo jak niby? Za jakieś straszne zbrodnie, a nawet (o zgrozo!) bez nich, waadza ma wyzwalać winowajcę z koszmaru? Ma to cień sensu?!

To tyle tego, a że napisaliśmy w tytule "odcinek 1", to sobie jeszcze kiedyś, Deo volente, porozmawiamy o uprzedzeniach, zoologicznych awersjach, i innych takich brzydkich, zdaniem niektórych, cechach. W końcu jeśli Edmund Burke i Pan T... Zgoda?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo i uważać na %^&*( ogony!

czwartek, listopada 04, 2021

Kowidową maseczkę, anybody?

Może Kurak, to mogę chyba i ja?! Ja nawet tym bardziej, bo Kurak (ani chyba nikt inny) nie odgrywał całe życie Pasikonika z LaFontaine'a, żeby potem na starość musieć przymilać się do Wolnego Rynku z Liberalizmem. Z "kowidową maseczką" to jednak raczej żart, choć faktycznie mam tam takie kominy na pysio, mogące pewnie w czasach mniejszego terroru służyć za "maseczkę", a we wszystkich czasach przydać się do np. rabowania banków czy różnych tam pokojowych demonstracji.

Plus koszulki (wiem że zima!), bluzy z kapturem, skarpetki, niewieście obcisłe kalesony (w sam raz do reklam!), pancerne osłony do iPhona, kubki, naklejki... Torby, plecaczki, kapelusiki... I jeszcze sporo innych rzeczy, a wszytko z naszym przesławnym logo "Ośmiorniczki WON!" lub z Naszym Ukochanym Niebieskim Tygrysem, co tu u góry po prawej. Na razie te dwa projekty, ale już sobie wymyśliłem Boskiego Oswalda z tekstem - tym razem po angielsku, w każdym razie też - w rodzaju "Był największy i każdy kolejny dzień w tej rajskiej rzeczywistości to potwierdza!... Plus Ardrey, muszę jakoś połączyć wszystkie jego okładki w jednym obrazku, z napisem w rodzaju: "Czytaj Ardreya - dopóki jeszcze za to nie grozi obóz pracy!"

Mówię teraz o angielskim, ale gdyby ktoś chciał coś podobnego po polsku, to niech powie, to nie będzie wielki problem stworzyć i krajową wersję. Na razie rynek jest w sumie zachodni, a to dlatego, że rodzimy serwis tego typu zdaje się jeszcze w ogóle nie działać, choć niby istnieje. Jeśli ktoś mieszka na Zachodzie, przebywa tam, ma znajomych... To prosiłbym co najmniej się zastanowić, bo i tak na byle co wydacie tyle samo, a radości o wiele mniej. Na gwiazdkę można przysłać krewnym i/lub znajomym (Królika), albo jakimś Lemingom, którym wypada dać prezent, ale nie chcemy ich w tej Lemingozie padcziorkiwat'. Mnie by to pomogło na przeżycie, a  chyba i parę innych pożytecznych rzeczy by zrobiło. Oto linek:


I zachęcam kliknięcia, a potem do zajrzenia tam za czas jakiś, najlepiej szybko, i czemu nie - często!

triarius

P.S. Ogólnie to raczej nie lubię koszulek z przekazem, bo to mi zalatuje Lemingozą, ale w tych czasach każda okazja jest cenna do pokazania, co jest co itd. Zgoda? Ardrey, Spengler, Pan Tygrys czy, z drugiej strony, Ośmiorniczki, to jednak inna sprawa, niż jakiś Einstein czy nawet Zweinstein!

A jakby ktoś miał fajny pomysł na cosik, co by albo zareklamowało wartościową sprawę, albo spodobało się szerokiej publiczności i coś zarobiło, to proszę mi tu o tym bez skrępowania komętać! O, sam na coś wpadłem! Zaraz wykorzystam ten obrazek o foliarzach i szurach, co go wczoraj wrzuciłem!

wtorek, listopada 02, 2021

Ufajcie Nauce foliarze i szury! A jeszcze bardziej...

... ufajcie Liberalizmowi! Oni przecież wiedzą lepiej i chcą was tylko uszczęśliwić.

Taki oto śliczny obrazek w sieci znalazłem. Zachęcam do pokazania znajomym szczepanom.

Ufajcie nauce szury!

 triarius

wtorek, października 26, 2021

O dobrych mężczyznach i dzielnych kobietach

Mam dzisiaj prośbę. Spróbuj na chwilę odrzucić liberalne uprzedzenia który to czytasz i wsłuchaj się, a potem oceń, czy przyznajesz mi rację. Zgoda? To zaczynamy,

1. "Dzielna kobieta"... Czy to, jeśli się naprawdę wsłuchać, nie oznacza "kobieta nieszczęśliwa"? Lub co najmniej "kobieta po ciężkich przejściach"? A teraz słuchaj: "dzielny mężczyzna" - to jednak brzmi całkiem inaczej, prawda? Żołnierz albo ktoś, kto wskoczył i uratował, albo zatkał ręką dziurę w tamie. Niby to samo mogłaby zrobić i kobieta, nie przeczę, ale konotacja jest tu nieco różna, zgodzisz się? (Napieska, do ciebie też mówię!) Oczywiście nie twierdzę, że kobiety nie popełniają bohaterskich czynów i nie mogą być autentycznie "dzielne" - weźmy Florę MacDonald czy tę dwórkę, co wsadziła rękę w drzwi, kiedy przyszli mordować Jakuba I (szkockiego). Mówię o pierwszym skojarzeniu!

2. "Dobra kobieta" to coś jednoznacznie fajnego, a teraz, ale naprawdę się wsłuchaj: "Dobry mężczyzna"... Jednak pamiętaj, że mówimy o moralności, a nie o tym, czy się do czegoś konkretnego nadaje. Wtedy - czy to nie jest także, automatycznie, ktoś, trochę przynajmniej (jak to mówią) "pozbawiony nabiału"? Albo jakiś, z całym szacunkiem, Św. Franciszek. Który może nawet swoją osobowością imponować, ale jednak to święty, zakonnik, a gdyby był kobietą, to jeszcze o co najmniej 15% byłoby słodziej, prawda? 

(Nawiasem, podobnie sprawa się miała ze staropolskim "poczciwy". Początkowo oznaczało to "dobry" w sensie "fajny", "w porządku", "super", "taki jak trzeba" itd., ale z czasem zaczęło oznaczaś kogoś o niewielkim rozumku, popychadło bez woli, i to mamy przecież do dziś. Zaś słowa "poczciwa kobieta" wywoluje od razu obraz czułej babci głaskającej po główce, bez żadnych negatywnych skojarzeń.)

3. "Ładna kobieta" to radość dla oka w ogóle cudo, zaś "ładny mężczyzna" to raczej obelga lub lekceważenie, zgoda?

4. "Przystojna kobieta" to od razu nasuwa na myśl kobietę proporcjonalną, ale wyraźnie męską i na pewno nie "ładną". (Osobiście absolutnie nic przeciw takim nie mam - kobiety fizycznie "męskie" całkiem mi się podobają, o ile tylko czują się naprawdę kobietami i odpowiednio zachowują, w odróżnieniu od niemęskich facetów, którzy mnie odstręczają.)

5. To samo można, choć to już, zgoda, trochę prostackie (daruj!) sprawdzić z "seksowna kobieta" i "seksowny mężczyzna". Jeśli się bardzo nie mylę, to to pierwsze ewokuje wizję kobiety, która może być lub nie być ładna, ale wywołuje u faceta pewne odruchy, pragnienia, a co najmniej ich przeczucie. To drugie widzi mi się albo czymś, co lekko podpite baby w knajpie mówią o facetach, albo po prostu mały gigolo, śliczny gigolo. Zgoda?

I teraz się zapytowywujemy - co z powyższego wynika? Standardowa odpowiedź będzie, że to największe głupoty, jakie się w tym miejscu pojawiły od długiego czasu, a przecież tyle już... Itd. Krótko mówiąc "prymitywne seksistowskie uprzedzenia" i całkiem nieuprawnione wnioski.

Jednak z przekonaniem twierdzę, iż to będzie odpowiedź nie z głębi serca i na podstawie nieuprzedzonych odczuć, tylko właśnie ukształtowana i wymuszona przez te ostatnie 200 lat Liberalizmu, Oświecenia, LGBT, "Równouprawnienia" i czego tam jeszcze. Edmund Burke mówi coś o uprzedzeniach - całkiem innego od tego, co się na ten temat bez przerwy słyszy - i to wcale nie jest głupie (a stosuje się także ładnie np. do 5G i "rasizmu" piłkarskich kibiców!)

Jeśli więc, który to czytasz (doceniam!) chcesz mi zrobić przyjemność, to wykonaj powyższe ćwiczenie, potem spróbuj na chwilę zaakceptować myśl, że te "uprzedzenia" to mogą być właśnie normalne, zdrowe reakcje sprzed LGBT i "równouprawnienia", natomiast walka z nimi to robienie za durnego leminga i mięso armatnie... Wiemy już kogo, tak? Moja teza jest tut taka, że te "uprzedzenia" mają w sobie o wiele więcej prawdy i sensu, niż te "światłe", czy jak je określić, przekonania, które daliśmy już sobie za pomocą wszechobecnej propagandy wszczepić i uważamy je za absolutnie normalne, a nawet jedyne sensowne.

Dla Tygrysizmu Stosowanego istnieją dwie postawy i wynikające z tego dwa rodzaje ludzi. Jedni mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się tylko jedną malutką rzeczą". Tych nazywamy Lewizną. Drudzy mówią: "Kobieta i mężczyzna różnią się o wiele bardziej, niż się w nam dzisiaj w tym leberalnym świecie wydaje." (Różnią się nawet w znacznej mierze swoją optymalną etyką, że tak to określę, o czym już nikt wam dzsisiaj, ludzie, nie powie! Nam dzisiaj może się wydawać szokującą tezą, ale jeszcze 50 lat temu byłoby trywialnością. Ci co się nie różnią, to Metroseksuale i/lub Bezpitule - nie mężczyźni i kobiety.)

No to jeszcze pozdrowię mojego Jedynego Czytelnika i znikam.

triarius
 
P.S. Pan T. zna szwedzki - a ty? Ale nie płacz - po prostu KLIKNIJ!

czwartek, października 21, 2021

Koniec udawania!

Jak powiedziano w tytule: Koniec udawania Ziemkiewiczów i Ogórków! Jeśli ktoś nie ma zadatków na Ziemkiewicza czy Ogórka, to niech z łaski swojej Ogórka ani Ziemkiewicza nie udaje!

Nie, żartuję. Za nikogo takiego nigdy się nie uważałem, ten blogas to moje "drzwi od wychodka", o których lata temu opowiadałem, na których sobie czasem coś wywieszę, żeby nie do szuflady. Po co? A choćby dlatego, że nawałka myśli i obrazów zmuszona zostaje do występowania po kolei, nawet tak "po kolei", jak to się tutaj zazwyczaj dzieje, a to całkiem inna sytuacja od tej, co ją mam bez przerwy, a ten wysiłek, żeby to stado nieco chociaż uporządkować, tuszę ma swoją wartość.

Jednak ten blogasek to nie jest życie, ^&*( Liberalizm ma swoje, nie tyle "prawa", chyba że w sensie "wola narzucona słabym", co wymagania... Co tu będziemy rapsodyzować, rozdzierać szaty, rozdzielać kopniaki... Niestety wirtualne, od których żadnego #$%@ dupa nie rozboli...

Wracam do programowania! To chyba ostatnia szansa żeby przeżyć, nawet w tym żałosnym leberalnym znaczeniu. Zresztą programowanie ćwierć wieku temu było moją pasją, naprawdę wielką, a moja (porządnie rozbudowana) Amiga to być może, po kilku kotach i Amálii, największa miłość mojego życia. Skończyłem z nim, w zamierzeniu na zawsze, właśnie dlatego, że to była swego rodzaju mózgowa gorączka, przenosząca mnie w jakiś równoległy, wirtualny świat, a ja cenię ciało, zmysły, różnicę pomiędzy płciami uważam za może najważniejszą i najwznioślejszą rzecz, jaką nam Bozia...

I chciałem także bicia ludzi, z naciskiem na brzydali, kobiet, wina, śpiewu, bicepów, gluteusów, słodkich dźwięków różnych tam Les Pauli i Telecasterów. Spenglerów i Monteverdów... Wcale nie twierdzę, że tego na pewno nie da się pogodzić z robotą programisty, ale u mnie było jedno albo drugie, a poza tym mnie to nieprawdopodobnie podniecało dopóki nie rozumiałem, jak to działa, bo tak mam, wiadomo...

Pamiętam - przeglądając różne tam pliki nagle widzę coś, co się potem okazało kodem źródłowym w C, a wyglądało całkiem, dla mnie wtedy, inaczej niż koszmarny Fortran, co go miałem na PG. W sumie, z dzisiejszej perspektywy, wiem że wyglądało podobnie, tylko że moja Amiga robiła całkiem inne rzeczy, niż obliczanie średniej geometrycznej albo przybliżenia całki. To był, cholera, cudowny komputer, mimo braku wirtualnej pamięci i niskiej rozdzielczości ekranu, ale w końcu kiedy to było!

W każdym razie znalazłem swoją szansę na dalsze życie, a nawet, jeśli się uda jeszcze kilka miesięcy pociągnąć, opływanie w dostatki. (Nie twierdzę, że już nigdy niczego na tej tu desce nie przyczepię, ale na pewno nie tyle samo, co ostatnio.) Jeśli mogę komuś, kto te moje płody czytał, czasem nawet komuś może polecił, zalinkował itd., jakoś się odwdzięczyć (lewizna nie słuchać!), to:

1. Srebro koloidalne - nie czytać idiotycznych reklam, bo człek całkiem zwątpia, ale TO DZIAŁA jak złoto! Ja sam się tym szybko i skutecznie wyleczyłem z paskudnych problemów z zatokami, co mnie dręczyły przez lata... (Powiedzcie to Kurakowi! Ja tam jestem zablokowany.) Znajoma wyleczyła się na turnée w Chinach z zapalenia ucha... TO DZIAŁA i zróbta ludzie zapasy, bo śrybło może wkrótce cholernie podrożeć (zresztą wiecie na czym tak spekulował nasz ukochany Soros?)!

2. To tutaj: https://www.microverse.org/?grsf=qvwwt4 - czyli darmowe, na wysokim poziomie, szkolenie na software developera w sieci. Po którym znaczna większość zaraz znajduje dobrze płatną robotę, np. przez sieć, z własnej chatki, a jak ją już ma, to im się przez czas jakiś spłaca 15% z tych zarobków. Recenzje ma to bardzo dobre, zapieprz musi być dziki, ale też inaczej się nie da. Wydaje mi się to bardzo uczciwym postawieniem sprawy. Trzeba znać angielski, wymaga poświęcenia masy czasu, ale może ktoś z tu obecnych ma ten czas i chęć lub potrzebę znalezienia nowego, lepszego zajęcia. 

Programowanie to naprawdę fascynująca sprawa, a dla wielu z was kobiety, wino, śpiew z biciem brzydali w przerwach i tak nie mają wielkiego powabu, prawda? Od Ziemkiewiczów i Ogórków to jest już na pewno lepsze. Ja w każdym razie polecam! I to by było tyle, przynajmniej na czas jakiś.

triarius

P.S. Jedenaste: Nie będziesz udawał Ziemkiewicza ni Ogórka.

wtorek, października 12, 2021

Osobiście nie posiadam się z podziwu, że już na dobre parę lat przed Morawieckim...

[...] kiedy różnorodność gatunków nie rozświeca już godzin poranka, a różnorodność ludzi znikła, niczym ostatnia gwiazda o poranku: jeśli to jest poranek w którym mamy się obudzić, błagam Cię Boże, niech umrę we śnie.

 A jednak jest to poranek, do którego, świadomie czy nie, dążymy: ty, ja, kapitaliści, socjaliści, żółci, biali, brązowi. To poranek, którego domagają się profesorowie wraz z policjantami, który filozofowie dwóch ostatnich stuleci wychwalają, poranek identyczności, zbiorowo wywoływanego odruchu warunkowego, poranek egalitarnej rzeczywistości "Nowego Wspaniałego Świata", porządku niepodlegającego dyskusji, szarych nierozpoznawalnych cieni jednolitej reakcji na jednolity bodziec, poranek dźwięku dzwonka i owiec podążających na pastwisko.

 To właśnie poranek, który sławimy i o który się modlimy w naszych organizacjach przemysłowych, na naszych kolektywnych farmach, w naszych radach kościelnych, w naszych debatach rządowych, w naszych stosunkach międzypaństwowych, w naszych pełnych moralnego uniesienia żądaniach stworzenia światowego rządu, w naszych najcnotliwszych modlitwach o to, byśmy pewnego dnia wszyscy mogli być tacy sami. To poranek, przeciw któremu młodzi, nieważne wiedzą o tym czy nie, podnoszą się w proteście. I jest to także poranek, niech wieczna będzie chwała naszego pochodzenia, który nigdy nie nadejdzie.

 Tak jak życie jest większe od człowieka, tak też większe jest od nas. Ewolucja, tak samo jak nasze powstanie umożliwiła, na koniec nas osądzi. Selekcja naturalna nas do istnienia powołała i ona też, jeżeli pokona nas nasza hybris, zawyrokuje naszą eliminację. Jednak ten ciemny szary poranek nigdy nie nadejdzie, ponieważ prawa wyższe od ciebie i ode mnie, w bezstronnym, niepodważalnym wyroku jakiegoś nocnego sądu, skażą nas jako gatunek na wymarcie - lub, co bardziej prawdopodobne, zmuszą nas do poddania się prawom biologii.

Co to, pytacie dźwięcznym chórem? W dawnych czasach, kiedy były tu jeszcze komęta, ogłosiłbym konkurs na zgadnięcie kto to był rzekł, i dodatkowo, kiedy.  Nagrodą byłby uścisk dłoni Prezesa, albo i żółty pas Tygrysizmu Stosowanego. Teraz jednak nie mam wyjścia, więc mówię: to ostatnie słowa (w moim przekładzie) z mojej chyba najulubieńszej książki Roberta Ardreya (słusznie, z ich pkt. widzenia od leberałów zepchniętej do tygrysicznego podziemia, wraz z pozostałymi!) The Social Contract. Książka wydana w roku 1970, a więc naprawdę jeszcze przed Morawieckim i "pandemią", a nawet Boską Merkelą i LGBTXYZ. Łał?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo, bez zwracania na siebie uwagi. (Wiem Napieska, że z twoją urodą to cholernie trudne. Załóż może podpaskę na odmianę na twarz. Wiesz: modo pandemico covidis pestis. Cel uświęca środki, a ciebie byłoby szkoda, gdybyś wpadła, nie to co tego tam... (Oczywiście, to łacina kuchenna. A jaka ma być? Garaży wtedy nie mieli. ;-)

wtorek, września 28, 2021

DEFINICJE: Liberalizm

Liberalizm - idea, że najlepszym z możliwych ustrojem jest Państwo opanowane przez Mafię.

Wszystkie Mafie są "finansowe" czy "gospodarcze", drodzy ludkowie! Nie ma powodu, by to jakoś specjalnie tu podkreślać! Po prostu kiedy się już lepiej zakorzenią, starają się robić co się da "legalnie" (z większym lub mniejszym cudzysłowem), a morderstwa, ordynarne szantaże i podobne środki zostawiają sobie na specjalne okazje. Kiedy się zakorzenią, albo kiedy, co się też zdarza, stanowią jedynie podwykonawcę dla zdalnie operującego obcego okupanta. Da się to zrozumieć?

triarius

sobota, kwietnia 24, 2021

Coś o Lemingu i coś o Wolności

Skoro, jak wskazuje Gugiel, jestem ach! jakże pilnie czytany w tenkraju i za granicą, to macie tu dwa bonmoty. Obie te myśli już wyrażałem, ale chyba nie na tym blogasku, a w każdym razie nie w postaci osobnych pereł literatury i intelektu. (Na co oba ach! jakże zasługują.)

* * *

Leming to nie jest kwestia deklarowanego patriotyzmu i takich spraw, tylko kwestia podatnoości na media. Widać to szczególnie wyraźnie w tych podłych czasach "pandemii". Zanim PiS dorwał się do żłobu faktycznie większość rasowych Lemingów była za Platformą, ale to dlatego, że istniały wtedy niemal tylko takie media. Cudowna TVP Kurskiego zmieniła tę sytuację i ktoś może to nawet uznać za jej wielki sukces, ale to bez sensu. Potencjał oczekującej na medialną aktywację Lemingozy "na prawicy" zawsze był ogromny i wystarczy tylko serwować odpowiednio niski poziom oraz tłuc pewne "prawdy" bez przerwy rano i wieczorem. (Szczególnie wieczorem, jak słusznie zaobserwował autentyczny mistrz w tych sprawach, niejaki Adolf H.)

*

Wolność to to, na czym Liberały nie posadziły jeszcze swego tłustego dupska i czego nie obkleiły swoją cuchnącą śiną.

triarius

P.S. Uważać na ogony!

sobota, grudnia 07, 2019

Dwie nocne błyskotliwostki na chwilę przed zaśnięciem

Definicja: 

WOLNOŚĆ - to, na czym liberały nie zdążyły jeszcze posadzić swego tłustego dupska i/lub oblepić swoją cuchnącą śliną.

* * *

To Neandertalczyk, czy może raczej postępowa Noblistka?
Z urody to raczej jakiś przedpotopowy
lewak, niż nasz bliski kuzyn sprzed wieków,
ale akurat świetnie pasuje do naszego tematu.
Gdyby dawne mamuty rozumiały ludzką mowę, a choćby same jej początki, też by może też by stwierdziły, że neandertalskie okrzyki bojowe to dowód zidiocenia i "fantazja masturbacyjna". Co nie zmieniłoby jednak z pewnością wyników neandertalskich polowań na mamuty i losu tych wspaniałych zwierząt. 

Dzisiejsza (niskopienna) "prawica" zachowuje się dokładnie jak ta nasza hipotetyczna odmiana mamutów, a do tego posiada jeszcze rozliczne telewizje, gazety oraz internet, dzięki czemu naprawdę może sobie z wydziwianiem na lewacką głupotę i jej "masturbacyjne fantazje" poszaleć und pofolgować. No i niewiele wskazuje, by skutek tej wymiany uprzejmości tym razem być inny. 

Nie, no fakt - mamuty tak naprawdę wcale nie rozumiały przecież ludzkiej mowy, czy choćby tego pra-lewackiego pochrząkiwania, więc ich zagłada była jakaś taka cichsza i bardziej niewinna. Trudno mi wprawdzie zrozumieć tę dzisiejszą "prawicę (pospolita odmiana ogrodowa), ale domyślam się, że dla niej sposób zejścia z tego świata - tak inny od tego, które spotkało mamuty, stanowi co najmniej pociechę, jeśli nie wprost tytuł do chwały i powód do ekstatycznej radości. 

triarius

wtorek, grudnia 03, 2019

Bonmoty nowe dwa (i jeden stary)

Wdałem się ostatnio w dyskusję z panem Michałem Bąkowskim. Niezby, moim skromnym, wyszła owocna i warta uwiecznienia, ale sam tekst, pod którym się pojawiła, widzi mi się interesującym - oto linek:


W owej dyskusji napisał mi się dość zgrabny bonmocik, który niniejszym uwiecznię dla potomnosci:

Nie jestem dość liberalny, by uwierzyć w sens przekonywania przekonanego liberała.

Zgrabniutkie, prawda? Ładna symetria. No ale to nie wszystko, bo oto, kiedy już rozpocząłem masowanie moich bąmotowych guzów na czaszce, przyszedł mi do głowy kolejny mot... Jednak to wymaga drobnego wstępu... We wspomnianej dyskusji wspomniałem mimochodem kniazia Kropotkina i... Ale ab ovo... Wieki temu TtT wyraził był błyskotliwą myśl, że:

Liberalizm to lewactwo sklepikarzy. (I alibi aferzystów.)

Celne, zgoda? W samo bycze jądro, jeśli mnie spytać. No a teraz ten cudny bonmot uzyskał brata-bliźniaka... Pytanie: no a co to jest LIBERTARIANIZM, tak pilnie stręczony przez różnych mądrych Żydów głupim gojom? Tak radośnie praktykowany przez młodzież gimnazjalną, pędzącą życie raczej pod trzepakami III RP, niż w szkole? Z takim niewymuszonym wdziękiem lansowany przez zwolenników wolnościowego Putina i tej ostoi wszelkich swobód, jaką od wieków stanowi Rosja? Oto definicja:

Libertarianizm to anarchizm sklepikarzy.

Wężykiem! (Zwracam uwagę, że w odróżnieniu od poprzedniego, to ostatnie jest w zasadzie absurdem und oksymoronem - przy prawdziwej bowiem anarchii żadnego sklepikarstwa nie da się kultywować, przy chytrze wymóżdżonej "libertariarnej" też nie, wraz z masą zresztą innych zajęć przez samych libertarianów uznawanych za potrzebne. Ale co to przeszkadza natchnionym prorokom, szczególnie, jeśli i tak długie godziny spędzają na kiblu, więc mogą w tym czasie  dodatkowo z siebie wyemitować i coś innego, jakże dla Ludzkości, ach!, pożytecznego.)

triarius

P.S. Nie czytać tego! Piszę sobie od niechcenia, dla zabawy. Zabawa taka sobie, ale nie każdego stać na konia z rzędem, czy wizytę w dobrym burdelu.

środa, października 16, 2019

Krzyż i kremówka

Wspominałem tu dwa lub może trzy razy podczas życia tego bloga o tym, co uważam za chyba najcenniejsze i najważniejsze stwierdzenie gościa słynnego ze swej analizy biurokracji, będącej także satyrą, czy może raczej odwrotnie. Czyli C.N. Parkinsona. Mówi on to w książce, która po polsku nazywa się "Prawo pani Parkinson", a w oryginale to jest chyba to z b. dowcipnym, słabo jednak przetłumaczalnym, tytułem "In-laws and Out-laws".

Ta jego teza trafiła nawet, jak widać było po komętach, do czytelników tego blogasa, a brzmi ona w wolnym przekładzie tak: "Ojciec nie może być zbyt łagodny, bo jeśli ja się ojca nie boję, to nikt się go nie boi, a jeśli nikt się mojego ojca nie boi, to jest on słaby, nie może mnie przed światem obronić, jestem więc w szarej dupie". (Jeśli to komuś zabrzmiało jak gadka K*wina, to nich mi to w oczy powie, a dostanie kopa, że popamięta! Wirtualnego raczej chyba, ale potężnego.)

Mógłbym tu długo tę kwestię rozwijać, bo w młodości chciałem (gdyby to nie był PRL znaczy) być (m.in) psychologiem, b. te sprawy studiowałem i w duszy swojej analizowałem... Dręczyła mnie taka na przykład kwestia: dlaczego, choć kiedyś dzieci najczęściej wychowywano tak brutalnie, żaden tam dr. Spock, kochały one często jednak swoich rodziców i poczuwały się wobec nich do lojalności, podczas gdy dziś... Każdy wie, prawda? Plus to, jeszcze w sumie ważniejsze, iż wyrastały przeważnie na zdrowych, zrównoważonych ludzi - do czego też dzisiaj można raczej tylko zatęsknić.

Wiadomo! Jeśli ktoś ma w tej dziedzinie niezłe doświadczenia, to gratuluję, zazdroszczę i tak dalej, ale ja niemal żałuję, że nigdy dziecka nie uderzyłem, a historii o tym dawnym wychowywaniu nasłuchałem się takich, np. od pani Antoniewicz - mojej (na pewno już dawno św.p.) nauczycielki francuskiego z Krakowa, kiedy miałem jakieś 10 lat - że włosy mi się na plecach do dziś na samo wspomnienie jeżą.

Nie chcę jednak tutaj zaczynać niekończącej się, płynącej meandrami filozofującej gawędy ślacheckiej, bo mam do powiedzenia coś b. konkretnego. (Choć z pewnością niezbyt miłego dla wielu, także tych miłych memu sercu, ale jak się ma talent do prorokowania i robienia sobie wrogów, to coż... "Excusez-moi, taka jest moja natura", jak rzekł był skorpion do żaby, o czym sobie już wielokrotnie opowiadaliśmy.)

No więc moja teraz z kolei teza jest taka, że owa niezwykle mądra, choć przecież taka prosta i dla niektórych niemal oczywista, teza Parkinsona równie idealnie pasuje także do RELIGII. (Skoro zaś już wspomnieliśmy religię, to muszę jednak wrzucić tu taką oto uwagę, że jeszcze okrutniej prawdziwość owej tezy obchodzi się ze wszelkimi oświeceniowymi bredniami - że to niby człek tym szczęśliwszy, im ma lżejsze, bezpieczniejsze, bardziej syte i pełne "Tańców z Gwiazdami" życie. I że to tak idzie w nieskończoność, aż do Ziemskiego Raju, ach!)

No dobra, więc religia też, zgodnie z tym co teraz ogłaszam, miałaby się kierować zasadą w rodzaju: "Bóg nie może być zbyt łagodny, bo jeśli ja się go nie boję, to nikt się go nie boi..." Itd. W przybliżeniu o to chodzi, to z pewnością nie jest fałsz, ale też nie całkiem to jest tu dla nas najistotniejsze. Najistotniejsze jest...

Tak Mądrasiński? No właśnie - najistotniejsze jest to, iż żyjemy, cieszy nas to czy nie, na padole łez, nasze życie zawsze kończy się śmiercią, i albo przeżyjemy bliskich, albo oni umrą przed nami, pozostawiając nas samotnymi... Cierpienie w tym ziemskim naszym żywocie jest dosłownie wszędzie. Kiedy akurat nie nasze nieszczęście bezpośrednio, to na wyciągnięcie ręki dokoła nas, i możemy je sobie pooglądać i się przygotować...

Każdy to chyba wie, tyle że leberalna, postoświeceniowa wizja świata tego wszystkiego selektywnie nie dostrzec nie raczy. Taka selektywna ślepota po prostu! Jednak nie tylko nasz świat jest łez padołem, ale także nasza psychika - wbrew temu co miało się nawet prawo wydawać osiemnastowiecznym mędrkom, którzy chcieli nas "wyzwolić"... "Okowy przesądu" i te sprawy...

Ta nasza psychika jest właśnie na ten świat, ten realny, ten padół łez, nastawiona. Jest do niego dostrojona i wszelkie nieco dłuższe przebywanie w disneyowskim świecie bez bólu, bez śmierci, bez immanentnej na każdym kroku niesprawiedliwości losu, bez cierpienia, bez masy ograniczeń i bolesnych, a często także aksjologicznie obrzydliwych kompromisów... To po prostu nie działa, a te próby kończą się rodzajem schizofrenii, która na dłuższą metę ani nie jest miła (obecna, i wciąż się nasilająca, epidemia depresji z czegoś się bierze), ani zdrowa.

Pomyślcie o tym! A zaraz potem możecie sobie przypomnieć wszelkie te przejawy ascezy, dobrowolnego samoudręczenia związane z różnymi religiami... Azteckie przeciąganie sznura przez dziurę w języku, które stanowiło religijną praktykę, i to nie u proli, tylko u właśnie władcy i arystokracji, zawsze mi się w takich razach przypomina. Religijny PRZYWILEJ azteckiej elity! I wszystkie te autokastracje na cześć Astarte czy Izydy... Wszystkie te ofiary z ludzi, które naprawdę istniały, a w niektórych miejscach, jak Afryka, nawet jeszcze bardzo niedawno...

No i całą masę różnych tabu, z których jedne pozbawiały różnych oczywistych i rozkosznych przyjemności oraz cholernie komplikowały życie, a inne mogły spowodować śmierć i potworne udręczenia nawet komuś, kto je przekroczyć całkiem bezwiednie i bez swojej winy. (Tutaj od razu przychodzi na myśl Edyp, ale w sumie cała przecież antyczna grecka tragedia o tym właśnie traktuje, i z tego przecież przede wszystkim wynika jej nieprzemijająca wielkość.)

Chrześcijaństwo też kiedyś - dzisiaj rzecz praktycznie nie do uwierzenia! - za swój symbol miało krzyż. Co więcej, wtedy jeszcze nie był to taki sobie ornament, dziecię geometrii i "kreatywności" jakiegoś "artysty" - to było narzędzie służące do bardzo, ale naprawdę upiornie koszmarnych egzekucji. Specjalnego rodzaju egzekucji, przeznaczonych dla ludzi najniższego gatunku - takich, jak zbuntowani niewolnicy. Także najobrzydliwsi zbrodniarze, czemu nie! (Powstanie Spartakusa, jak każdy wie, zakończyło się sześcioma tysiącami krzyży wzdłuż Via Appia.) Nie dość że to była koszmarna powolna śmierć, to jeszcze tę formę egzekucji postrzegano jako coś wyjątkowo upadlającego.

To wszystko zastępuje się dzisiaj kremówką, infantylnymi tańcami i naukami moralnymi prosto z arsenału dawniejszych socjaldemokratycznych kółek samokształceniowych dla robotników i pomocy kuchennych. (Nie wspomnę nawet, że to i tak MĄDROŚĆ ETAPU, bo później te nauki będą z jeszcze innego arsenału.) Kościół Katolicki słabł w oczach co najmniej od czasów Rewolucji Francuskiej, jednak do koszmarnego V2 (Vaticanum Secundum, nie szkopskie drony!) jakoś się trzymał i krzyża nie starano się zastąpić kremówką, co w mojej osobistej opinii dzieje się teraz bez cienia zahamowań. Naprawdę do niedawna, przed koszmarnym uzurpatorem Franciszkiem, uważałem się za katolika, choć niewierzącego, bo sceptycyzm to moje trzecie (po "Kassandra") imię.

Przed Franciszkiem, którego lewizna, gwałcąc wszelkie prawa i tradycje, wpakowała w końcu na sam szczyt katolickiej hierarchii (i tu kłania się Machiavelli ze swoją analizą państw takich, jak starożytna Persja i tworów bardziej anarchistycznych, jak współczesne mu Włochy. Gdzie Katolicyzm to oczywiście to pierwsze ze wszystkim, co z tego wynika. Nieuświadomionym wyjaśnię: przejęcie "głowy" przesądza całą sprawę.) Jeśli ktoś nie dostrzega, że ta "emerytura" Benedykta, to był ordynarny PUCZ, to sorry, ale nie jest "pobożny", tylko ślepy i gorzej!

Żaden ze mnie wróg chrześcijaństwa, a kulturowo jestem niemal cały ukształtowany przez PRZEDSOBOROWY, TRYDENCKI Katolicyzm. Jednak Amicus Plato itd. Kto nie chce, niech to zignoruje, kto musi, niech mi nawymyśla... Jednak ludzie myślący i starający się jakoś ten koszmarny lewacki totalitarny walec zatrzymać i, da Bóg, odwrócić, powinni się nad tą moją, i poniekąd także Parkinsona, tezą poważnie zastanowić.

Nie - jasne, mogą sobie wmawiać, że Chrześcijaństwo dzisiaj rozkwita, a JP2 to najwybitniejszy Polak w historii. (To był dość chyba sympatyczny gość, ale ta jego obłędna i suflowana nam przecież przez lewiznę ocena doprowadza mnie do białej gorączki. Dlaczego? A choćby dlatego, że pokazuje dobitnie, jak mało dzisiejszym Polakom, czy jak to stado nazwać, zależy na Polsce.)

Oczywiście, ktoś do szpiku przesiąknięty leberalizmem i "prawami człowieka" może głosić, że Chrześcijaństwo ma się dzisiaj super, bo "kocha człowieka", "otwiera się na niego", "wyrzekło się pompy i blichtru", i co tam jeszcze. I może wybrzydzać się, śmiejąc się do rozpuku, z "prymitywizmu" i zakazów i nakazów islamu, oraz dziwacznych nakazów i zakazów judaizmu.

Jednak tamte religie, islam przede wszystkim, trzymają się bardzo dobrze, a islam kwitnie. Nie jest, z punktu widzenia religii, istotne czy lubimy bojowników islamu - istotne jest, że oni nadal wierzą i są gotowi za swą wiarę, tak jak ją pojmują, zginąć. I dla niej żyć także. Kto dzisiaj NAPRAWDĘ zginąłby za dzisiejszy, franciszkowo-kremówkowy Katolicyzm?

Nieistotne? Pierwszy powiem, że nasza religia jest lepsza, ale raczej "była lepsza", bo ich jak najbardziej istnieje ("prawa człowieka" nic do tego nie mają!), a nasza już właściwie nie. Został "religijny rock" i umoralniające kazania gazetowym językiem, wygłaszane przez facetów, którzy nikomu niczym nie mają powodu imponować. (Nawiasem powem, że widok zakonnicy wzrusza mnie niezmiennie.)

Taką mam opinię na temat tego rzekomego "rozkwitu" chrześcijaństwa - inną niż wszyscy ci kremówkowi entuzaści, ale widać, jeśli całkiem się nie zgadzasz, to chyba niepotrzebnie to czytałeś... Przepraszam za twój stracony czas, ale takie rzeczy mogą się zdarzać i w sumie nie moja wina. Naprawdę martwię się o tych wszystkich, którzy dzisiaj jeszcze wciąż wierzą, że jest dobrze i będzie lepiej, a ja wiem, że będzie dużo, dużo gorzej. Choć już teraz jest koszmarnie, tylko że np. nikt, mówiąc o obecnym stanie Katolicyzmu, jakoś dziwnie nie łączy tego z traktowaniem katolików przez te siły, które się naprawdę dziś w świecie liczą. (Dżissus! Chyba naprawdę zostałem niedźwiednikiem.)

Zaś całkiem na inny temat, to muszę się pochwalić, iż znowu okazałem się szczerą Kassandrą, Niby jak, spytacie? A przewidując lata temu, jaki koszmarny kłopot sprawi "tzw. Państwo Islamskie" Stanom ZAP przy pomocy Syrii, Turcji, Kurdów... No i oczywiście Rosji, która rozgrywa ten zdegenerowany Zachód jak stado bezmózgich ciapków bez śladu po gonadach. W końcu co to za przeciwnik dla takiego Putina, ktoś, kto pozwala sobą rządzić takiej Merkeli czy innemu Micronowi!

No dobra, to jeszcze na zakończenie nasza teza na dziś w nieco innej postaci i dużym drukiem...

PRAWDZIWEJ, NAPRAWDĘ ISTOTNEJ DLA LUDZI RELIGII NIE DA SIĘ ZBUDOWAĆ NA KREMÓWKACH. PRAWDZIWA RELIGIA NIE MOŻE ZAMYKAĆ OCZY NA IMMANENTNĄ UŁOMNOŚĆ CZŁOWIEKA I JEGO LOS, KTÓRY ZAWSZE W ZIEMSKIM WYMIARZE JEST TRAGICZNY; NIE MOŻE STWARZAĆ PRZEKONANIA, ŻE OTO DĄŻYMY DO ZIEMSKIEGO RAJU BEZ CIERPIEŃ, NIESPRAWIEDLIWOŚCI I PRZEMOCY; A NIE MOŻE DLATEGO, ŻE ISTOTĄ RELIGII JEST WYJAŚNIANIE SENSU ŻYCIA I SENSU ŚMIERCINADAWANIE IM ZNACZENIA, NIE ZAŚ OBIECYWANIE RYCHŁEGO OSIĄGNIĘCIA RAJU W DOCZESNYM BYTOWANIU PRZEZ CAŁĄ LUDZKOŚĆ, CZY TEŻ PROPAGOWANIE BANALNEJ MIESZCZAŃSKIEJ MORALNOŚCI. TAK WIĘC RELIGIA KREMÓWEK I "ABBA FATHER" NADAJE SIĘ CO NAJWYŻEJ NA REKLAMĘ CUKIERNI LUB "RELIGIJNY" PROGRAM W TELEWIZJI.
DIXI!

triarius

P.S.Ludzie (ci nieliczni, którzy tu jeszcze zaglądają): co tu się dzieje, do q...wy nędzy? Dwa razy ostatnio zaczynam czytać jakiś komęt, nie mój własny, tam w panelu właściciela tego blogasa, a on mi nagle znika, zanim doczytam do końca. Ostatnio stało się to jakieś dwie godziny temu, albo mniej. Bez komętów ten blogas jest jeszcze mniej istotny, niż normalnie.

Naprawdę, ostatnio piszę takie rzeczy, że ktoś mógły mnie posądzić o paranoję, więc nie zacznę podejrzewać hackerów - może jakimś cudem akurat idalnie zsynchronizowałem się z kimś, kto najpierw wpisał, a potem wymazał swój komęt... Ale wtedy ja i tak miałbym po tym ślad! Naprawdę nie rozumiem! Jedni komętują mi na ucho przez telefon, zamiast raczyć tutaj wpisać, a teraz ostatnie komęta umierają w tak przedziwny sposób.

poniedziałek, października 14, 2019

Definicje: LIBERALIZM

Liberalizm - w sferze faktów: Państwo opanowane przez Mafię. W świecie sferze ideologii: Ideologia głosząca, że tak właśnie jest git i nic lepszego nie da się wymyślić.


Nieco komentarza:

1. Mógłbym powiedzieć "ekonomiczna mafia", ale w sumie każda mafia jest przecież w znacznej mierze "ekonomiczna", bowiem dąży do zdobywania bogactw i wpływu dla swoich członków.

2. W kwestii brutalności... Mafia młoda, słabo jeszcze zakorzeniona, może być b. brutalna i mniej zajmować się standardową ekonomią, ale mafia zakorzeniona i dojrzała nie musi już często wychodzić poza sferę legalności, bowiem wypracowała sobie już "odpowiednie" możliwości, przewagę na ew. konkurentami, no i sama w jakiejś mierze kontroluje przecież prawo i całe państwo. (No i nie zapominajmy o internetowych trollach, które także potrafią być cudownie użyteczne!)

3. Nasza główna tutaj teza może wydawać się szokująco przesadna i nawet absurdalna, ale zachęcam do zastanowienia się nad tą sprawą, a przede wszystkim nad spróbowaniem "dopasowania" tej tezy do znanych przykładów z historii, także tej najnowszej rodzimej... I w ogóle do potraktowania "na próbę" tej mojej tezy, jako prawdziwej - sporo elementów układanki powinno wskoczyć na swoje miejsce!

triarius

piątek, września 27, 2019

Pan T. sprzed dwunastu lat

Dwa moje (i Ardreya) dziwnie aktualne teksty sprzed tuzina lat. (Coś się na szczęście powoli zmienia, fakt.) Z czasów, kiedy chyba nawet WSI nie miało pojęcia o istnieniu tego bloga, (Koło się zamyka, hłe hłe!)

Raining on your parade, czyli liberalni przebierańcy na koniach



triarius

P.S. Niestety w mojej osobistej opinii wojsko koedukacyjne wygląda równie mało groźnie, jak woje Krzywoistego w plastikowych szyszakach, z przyprawionymi wąsami i w okularach... (Wiem, że taka tandeta to raczej w filmach, minus okulary, niż u rekonstruktorów. Ale to tutaj nie aż tak istotne.) Przykro mi, ale tak to widzę. Cóż, przyjaźń z US ma wiele zalet, ale ma też i wady.

niedziela, lipca 28, 2019

Mimo wszystko poblogaskujmyż...

Mam nadzieję, że nikt z obecny mnie nie podejrzewa o to, iż ten poprzedni wpis miał jakieś marketingowe cele. Czyli po prostu zwiększenie ilości odwiedzających tego, niszowego z samego założenia, blogasa. Nie, pisanie mnie nie cieszy, na żadną karierę już od dawna nie liczę - nawet na karierę niszowego blogera - po prostu sporo myślę, a przez tych kilkanaście lat pisania tutaj (plus nieco pisania gdzie indziej, także wcześniej) wyrobiłem sobie takie odruchy, że co pewien czas coś z siebie ętelektualnie wypluję.

Poza tym bywają tu ludzie tacy jak Tow. Mąka, bywał (co się z nim, cholera, stało?!) Amalryk, bywa Mustrum... I trochę innych, z którymi także cieszy mnie wymiana myśli, im bardziej interaktywna, tym lepiej. Anonim na przykład, mój najulubieśszy chyba ulubieniec. Co do poprzedniego wpisu, to z ręką na sercu powtarzam: mam b. poważne podejrzenia, że moja matka została po prostu ZAMORDOWANA pod pozorem "pomocy medycznej"! Wiem, że tego się nie da teraz udowodnić - taki np. Pavulon nie jest wykrywalny w organiźmie już w kilka godzin po wstrzyknięciu, ona miała 89 lat i zasłabła na upale, ale sprawa mi śmierdzi pod niebiosa i nie da się tego po prostu ignorować.

Jednak miałbym akurat parę drobiazgów do napisania, więc je napiszę.

* * *

Damski boks Patrzyłem gdzie będzie znakomity moim skromnym, ardreyiczny reportaż o orkach hodowanych w liberalnych oceanariach, od czasu do czasu atakujących ludzi, i nawet trudno im się dziwić, a potem prawnicy i cała reszta... Nazywa się to po naszemu "Czarna ryba", a w oryginale to samo po angielsku. Naprawdę warto!

No i patrzę ci ja, a tam na tym samym programie leci film z ach, jakże prawicowym und konserwatywnym Clintem Eastwoodem. Jakaś baba okłada worek treningowy, więc się zainteresowałem, a nawet nieco zaniepokoiłem... No i oczywiście, jak to ja, miałem rację! Wcisnąłem odpowiedni klawisz, przeczytałem zajawkę i co widzę? Film jest o dziewczynie pragnącej zostać... bokserką... Bosze! Clint zaś, ten "nasz prawicowy", gra jej oćca, który w tym - oczywiście! - jej pomaga.

Ludzie, nie wiem, czy komukolwiek jeszcze naprawdę zależy na odkręcaniu tego bolszewickiego syfa, który nam leberalizm funduje, ale jeśli ktoś taki istnieje, to powinien w końcu zrozumieć, że na amerykańską "prawicę" możemy położyć przysłowiową lagę - z tego nigdy nic dobrego nie będzie! Oczywiście mieliśmy Ardreya i paru takich, czegoś tam "konserwatywnego" można się doszukać w Country czy innym Bluegrassie... Ale Ardrey przecież wyszedł nie z żadnej (amerykańskiej) "prawicy", tylko z lewicy właśnie, i b. wątpię, czy kiedykolwiek o sobie zdążył, jako o "prawicy" pomyśleć.

US of A to od początku do końca OŚWIECENIE - tam nawet nie ma tych feudalnych tradycji, które są gdzieś tam jeszcze śladowo dostrzegalne w Europie. Oświecenie, czyli sam kręgosłup i sedno lewicowości. Nie żeby wszystko tam było beznadziejne, ale tego jest już o dwieście lat zbyt wiele i masa rzeczy koszmarnych. Koszmarnych złudzeń, koszmarnych kłamstw, koszmarnego samo-się-oszukiwania...

Bokserka, my foot! A film zapewne chodzi jako "hiper-prawicowy", no bo ten Eastwood przecież! Nie ludzie, tutaj nie da się tak leciutko po powierzchni, puder i trochę szminki, tutaj golarką do... wiadomo czego... I git! Jeśli kobiety, czy inne tam... Żeby już nie wchodzić w fachowe terminologie... Będą boksować, a my będziemy o tym oglądać filmy i się tym podniecać, to sorry, ale tej obecnej homo-liberalnej rewolucji z nieuchronnym upadkiem i waszymi ew. wnukami biegającymi bez jaj po haremach nie da się po prostu zatrzymać!

Żadne tam, oślizgłe do bólu, geszefciarskie Trumpy nic tu nie zmienią, bo oni są z tego samego w sumie korzenia. Tak - mogą to i owo zrobić lepiej, a nawet całkiem dobrze, bo po prostu nie do końca należą do tamtego paskudnego establiszmętu, tej oligarchii, która Ameryką (w sensie US of A) od zawsze przecież rządzi. Ale żaden zbawca to nie jest, a tyle, ile on ma w sobie z niezbyt uczciwego wioskowego głupka, to daj Boże zdrowie! Że jego konkurencja jest równie paskudna, albo i gorsza? Zgoda, ale co z tego wynika? Że mamy się podniecać filmami o dziewczynach marzących o karierze "bokserki"?! Lepiej od razu załóżcie tęczowy kwef i idźcie się przypodobać Biedroniom tego świata!

Obawiam się, Dobrzy Ludzie, że fałszywa "prawica" jest gorsza, niż żadna. No a niestety babski boks jest tak "prawicowy", jak Biedroń w łóżku z tym tam Grodzkiem, więc kogo tu chcecie...? Gdyby miała być naprawdę prawica, to "równouprawnienie" trzeba by całkiem po prostu co najmniej od samego gruntu PRZEDYSKUTOWAĆ, bez żadnych zahamowań czy kompleksów, a nie żeby traktować to osiągnięcie LGBT sprzed... Niech będzie - stu lat... Jako coś oczywistego! Bo dokładnie tak samo będzie kiedyś, i to nie za żadne sto lat, Moje Słodkie Ludki, z tym dzisiejszym "prawdziwym" LGBT. I nie tylko z tym. Dixi!

* * *

Gdybym miał komuś b. pojętnemu jak najkrócej wytłumaczyć o co toczy się walka... (Jaka znowu "walka"?! Leją nas jak chcą, a my błagamy o więcej!)... No dobra, co się dzieje... I na czym w sumie polega akcja tej totalitarnej lewizny, która tak nas skutecznie uszczęśliwia... I nie mówię o wulgarnych hunwejbinach, czy naćpanych (sojowym latté) lemingach... To bym rzekł, że (wśród intelektualnej warstwy przywódczej tego wszystkiego) chodzi o totalną wrogość wobec wszelkiej biologii. Serio! Nawet ewolucja była cacy, kiedy rozwalała religię, ale to się skończyło, przeciwnik martwy jak dodo, więc teraz sprawa prosta i czysta.

Płeć, instynkty (np. terytorialny)... Wszystko to po prostu dla rasowego lewaka anatema - człowiek musi być pustą tabliczką, wpływy nań wyłącznie kulturowe i z właściwych źródeł... Jest tego o wiele więcej, bo za Szkołą Frankfurcką... Której wyznawcy to w moich oczach więksi ZBRODNIARZE PRZECIW LUDZKOŚCI, od wszelkich Polpotów i Hitlerów, bo oni niszczą nasz ludzki GATUNEK jako całość, na jego miejsce obiecując sobie stworzyć coś nowego, lepszego.... W co ja ani nie muszę wierzyć, to raz, a dwa, całkiem mi to nie musi odpowiadać, a już szczególnie pod takim kierownictwem.

No dobra, na razie sobie popisałem że aż, miało jeszcze być o Murzynach, muzyce Country i Kulturach/Cywilizacjach (w sensie szpęglerycznym, dla profanów po prostu "cywilizacjach"), jak najbardziej na temat tej właśnie lewackiej nienawiści do ludzkiej natury i wszelkiej w ogóle biologii... Ale to już ew. innym razem. Tylko muszę dożyć (trochę żartuję, ale ze stalowym błyskiem w oku), a wy Ludkowie musielibyście tu jakąś interaktywność... Jak tam sami sobie chcecie!

triarius

P.S. 1 "Interaktywność", a nie po naszemu "ęteraktywność", bo zaraz po tamtej super-poważnej sprawie nie chcę wprowadzać tu naszych typowych figlasów, żeby nie stwarzać fałszywego wrażenia, że to wszystko nie na serio.

P.S. 2 Może ktoś się dziwi, że piszę "matka", a nie "mama", i to z małej litery. Z mamą w ostatnich dwudziestu latach byłem w fantastycznych stosunkach, wcześniej bywało różnie, ale i tak sporo jej zawdzięczam, i to była b. przyzwoita w sumie kobieta... Po prostu nie lubię łatwych efektów, samograjów, szmiry...

Polegających np. właśnie na pisaniu różnych rzeczy, żeby im dodać wzniosłości i wagi, z dużej litery. I to ma niby załatwić sprawę. U mnie "Bóg" i pochodne (choć w sumie nie wierzę) i "Ojczyzna" - starczy! Fakt, używam dużo wielkich litera, ale w całkiem innych celach, nie dla ckliwych efektów typu: "napisał Mama - ach, jak on ją musiał kochać!" Jeśli to kogoś razi, a może, zgoda, to przepraszam, ale tak to widzę.

P.S. 3 Ktoś sobie wyobraża, co by się działo, gdyby ktokolwiek próbował wyewolułować z tej obecnej "nową, lepszą np. pandę", a ta obecna miałaby oczywiście wymrzeć bezpotomnie? No a co innego czyni dzisiejsze lewactwo z akolitami Szkoły Frankfurckiej na czele, tyle że z ludźmi?

czwartek, czerwca 27, 2019

Że uzupełnię...

Dobry człowiek wpisał mi w końcu komęt, więc (choć mam akurat masę paskudnych ojro-problemów i akurat z upału umarła mi Matka, R.I.P., co naprawdę jest aż zaskakująco przykrym przeżyciem) uzupełnię do poprzedniego tutaj wpisu - tego o Bodnarze.

Powie ktoś, że przecież w pierdlu nie powinno być słodko i rozkosznie, więc ci recydywiści to przysłowiowe "dobrodziejstwo inwentarza" i tak ma być, przynajmniej dla tych, których słusznie b. nie lubimy. I z tym, o dziwo, jak się nawet poniekąd jestem gotów zgodzić. Dziwne, prawda? Po tym com rzekł poprzednio? No więc chodzi mi o to, że w pierdlu są nieprzyjemni faceci, np. recydywiści, i to stanowi - chcemy czy nie - "na obecną chwilę" (jak ja kocham ten gierkowski język!) po prostu fakt. Taki koloryt lokalny poważnego pierdla dla poważnych przestępców.

Jednak dla Tygrysisty istnieje b. istotna różnica pomiędzy, z jednej strony, osadzaniem zbrodniarzy (bo o nich w sumie teraz mówimy, a o ich specjalnej wersji - targowicy - sobie możemy na razie tylko w samotności pomarzyć) w miejscu nieprzyjemnym, także z powodu obecności niemiłych ludzi, których nie potrafimy, mimo szczerych chęci, do końca kontrolować, a z drugiej, do używania zbrodniarzy jako ekwiwalentu prawnych sankcji...

Powiedzmy nawet "sędziego, kata i jego pachołków", niech będzie, żeby kogoś karać tam, gdzie my sami, nasze prawa itd., nie mamy odwagi tego wprost zrobić. Da się to zrozumieć? Posługiwanie się recydywistami do wykonywania swego rodzaju "wyroków" na kimkolwiek, choćbyśmy go słusznie nie lubili, przy złudnej nadziei, że ci sami recydywiści oszczędzą wzgl. porządnych, albo całkiem porządnych i w dodatku naszych, a niesłusznie skazanych, to po pierwsze idiotyzm, po drugie etyczna ohyda, a po trzecie po prostu BOLSZEWIZM (czyli poniekąd powtórzenie, bo znowu ohyda, a naawet sama jej esencja).

Albo, inaczej na to patrząc, czy raczej inaczej nazywając, bo przecież "liberalny burżuj to starszy brat bolszewika", paskudnie LIBERALNE. Dlaczego, spyta ktoś? No bo jest w tym takie obskurne "umywanie rączek". My sobie rączek nie ubrudzimy karząc kogoś, choćbyśmy uważali, że ukarany zostać powinien, więc zdamy się na "poczucie sprawiedliwości" innych zbrodniarzy, wierząc oczywiście głęboko, że w tym przypadku postąpią cudownie etycznie i całkiem zgodnie z naszymi pragnieniami.

Tak samo leberały mają np. z "wolnym rynkiem", który, jako ślepa siła, ma nami rządzić, żeby przypadkiem nie rządziła żadna ludzka istota... Tak właśnie działa leberalizm! (A ktoś b. inteligentny, jak ty Mądrasiński, znajdzie tu nawet odpowiedź na pytanie zawarte w poprzednim wpisie, do którego ten tutaj się odnosi. Czyli: "dlaczego (liberalny) leming zawsze będzie nienawidził JK".

Ten, stanowiący samą esencję leberalizmu, organiczny wstręt do SIŁY w każdej dosłownie postaci! W ludziach oczywiście tylko, bo ślepe siły Historii, Ekonomii (z "Wolnym Rynkiem" na czele), czy innego "Prawa Przez Duże P" oczywiście są cacy. To coś trochę jak lemingo-lewacki (lewaka w stosunkowo łagodnej biernej formie, zbliżonej do leminga) "Odległy Mesjasz".

I żeby nie było - mówię o Sile, nie o Przemocy! Sile, choćby w postaci czystej szlachetności. Bloody hell, jakie to w sumie kacapskie, czysty Dostojewski! Dopiero to dostrzegłem. Cały ten syf się ze sobą wiąże. Jak płaszcz z podszewką (w bordelu)...)

Wracając do naszych baranów... Chciałem rzec recydywistów... To samo dotyczy zresztą wszelkich pozaprawnych represji stosowanych przez np. klawiszy, którzy do tego muszą być przecież moralnie zdegenerowani, sorry! Czy nagle Pan T. stał się jakimś fanatykiem "Prawa Przez Duże P", że mówi wam takie rzeczy?

Nie - Pan T. po prostu nie znosi pokracznych hybryd (o dziwo nie tylko "konstytucyjnej monarchii" czy "konserwatywnego liberalizmu") i uważa, że albo Prawo (TO "P" Tutaj naprawdę jest MAŁYM, nie ulegajcie złudzeniu!) jest Prawem (j.w.), albo po prostu należy sobie urządzić Dziki Zachód i ani siebie, ani drugich nie oszukiwać.

Tyle! Da się to zrozumieć? Ktoś się z tym zgadza? Ktoś się z tym może NIE zgadza?

triarius

sobota, czerwca 22, 2019

Jeszcze trochę prawicowych aksjomatów

Zwracam uwagę, że "aksjomaty" są to w tym sensie, że nie dowodzę ich tutaj, a traktuję jako coś, co trzeba przyjąć (raczej) lub odrzucić (raczej nie). W obecnej formie nie aspirują one do naukowej czy językowej elegancji, są bowiem, choć oparte na latach przemyśleń i lektur, stworzone ad hoc i właściwie naprędce. Tym razem nie chodziło bowiem o styl (choć jest niezwykle ważną rzeczą!), tylko o materiał do dyskusji. (Marzenie ściętej głowy.)

Oto więc następne aksjomaty:

24. Rynkowa GOSPODARKA - tak, rynkowa RELIGIA - nie!

25. Bezsilność korumpuje, zaś absolutna bezsilność korumpuje absolutnie. (Jest to oczywiście parafraza słynnego stwierdzenia Lorda Actona, moim zdaniem znacznie sensowniejsza od oryginału. Sam ją kiedyś stworzyłem, co nie było aż tak trudne przy moich poglądach, ale całkiem niedawno ze zdziwieniem odkryłem ją w pewnej niezbyt znanej amerykańskiej książce. Autor chyba nazywa się Joseph Korda.)

26. Kobiety i mężczyźni różnią się wcale nie "tylko jedną malutką rzeczą", tak jest dobrze i tak ma pozostać!

27. Naród jest (zgodnie ze słowami kard. Wyszyńskiego) "rodziną rodzin" i jest istotny. Naturalną formą istnienia narodu jest państwo.

28. Takie pojęcia jak "Europa" są pojęciami geograficznymi i nie implikują jakiejś realnej wspólnoty społecznej. Co innego "zachodnia", czy "europejska", "faustyczna", czy "zachodnio-chrześcijańska" cywilizacja.

29. Regionalizm i "małe ojczyzny" mają realne znaczenie proporcjonalne do realnego znaczenia swych gwar, dialektów, miejscowych zwyczajów, i po prostu swego odcięcia od innych obszarów czy społeczności. W dzisiejszym bardzo już ujednoliconym świecie wyraźnie straciły na znaczeniu i wszelkie wysiłki w celu zwiększenia ich znaczenia muszą być uznawane za co najmniej podejrzane, bowiem ich skutkiem jest przede wszystkim rozbijanie państw narodowych w celu stworzenia ponadnarodowego zideologizowanego molocha w rodzaju Unii Europejskiej.

30. Siły zbrojne każdego kraju mają służyć do prowadzenia wojny, albo do unikania wojny przez odstraszanie, nie zaś inżynierii społecznej - czy to w kierunku liberalnym, czy jakimkolwiek innym. Głoszenie propagandowych tez, że to właśnie w pełni zawodowa armia stanowi idealny środek do obrony kraju - w dodatku kraju takiego jak Polska, z jej brakiem naturalnych granic i o specyficznych sąsiadach - dowodzi albo intelektualnej nieuczciwości i/lub kompletnej nieznajomości spraw militarnych, a nawet historii, albo jest po prostu działaniem obcego agenta wpływu. (Zresztą inżynieria społeczna sama w sobie jest w zasadzie sprzeczna z prawicowością.)

31. "Suwerenność narodu", czy nawet "ludu" wcale - wbrew temu, co opowiadają różni monarchiczni frustraci - nie jest zaprzeczeniem prawicowości. Także nie jest nim demokracja, i w istocie znacznie lepiej jest, by naród miał wpływ na własne losy, choćby w sposób wysoce niedoskonały, niż oddać ten wpływ bez żadnego sposobu na jego odzyskanie jakimś niekontrolowanym przez nas i nie godnym zaufania ponadnarodowycm siłom. (Dojście PiS'u do władzy, mimo wszelkich wad tej formacji, jest dobitnym dowodem na to, że demokracja na poziomie kraju nie jest jeszcze zupełną fikcją. I tak powinno pozostać. [Napisane w roku 2007, zmieniło się niestety ogromnie!])

32. Wszelkie hipostazowanie jest wysoce podejrzane, np. czynienie z demokracji jakiejś utopii z gwarancją absolutnego raju na ziemi, czy mieszanie do stosunkowo prostej przecież definicji tego pojęcia niezwiązanych z nim pojęć w rodzaju "tolerancja", "polityczna poprawność", czy "wartości europejskie".

33. Większość ludzi nie jest z pewnością bardzo mądra, ale prawicowiec będzie raczej traktował ich z szacunkiem i nieco na wyrost, niż z pogardą i jako głupszych i podlejszych, niż wedle wszelkich danych w istocie są. A zatem wszelkie pomysły w stylu "wzięcia tej chołoty za mordę i uszczęśliwienia ich na siłę", charakterystyczne dla masonerii, ale wcale nie wyłącznie, są dla prawicowca wstrętne.

(W tej chwili "aksjomatów" jest 33. To liczba nabrzmiała znaczeniami i spuchnięta od aluzji, ale dobrze chociaż, że nie 21. I tak ktoś może się doszukiwać jakichś megalomańskich aluzji. Zabawnie by było, gdyby tacy się naprawdę znaleźli. ;-)

Nie mam pojęcia, dlaczego to było utajnione - jako brudnopis - od lutego 2007. Wydaje się dość sensowne.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.