środa, grudnia 05, 2007

Salonowy liberał gra na fujarce

Jegomość liberał z upodobaniem grasujący po salonie24 stwierdził, że iż został stworzony na muzyka. Teraz tylko musi wybrać sobie instrument. Idzie więc do osiedlowej biblioteki, by dowiedzieć się, jakie instrumenty istnieją i jakie mają właściwości. Na rogu spotyka jednak ulicznego sprzedawcę, który w asortymencie ma kolorowe szkiełka, plastikowe koraliki i pieski kiwające główką.

Jakaś nieznana siła sprawia, że nasz liberał przystaje i wdaje się ze sprzedawcą w rozmowę.
Widzicie dobry człowieku - mówi sprzedawcy - idę właśnie wybrać sobie instrument, którym podbiję świat i wyzwolę ludzkość z odwiecznych okowów. Kiedy już każdy człowiek na ziemi, albo przynajmniej 89,67% wszystkich ludzi, będzie grał na tym samym instrumencie, co ja, powstanie Przepiękna Kosmiczna Harmonia, która w mgnieniu oka stworzy Raj na Ziemi.
Sprzedawca, który od dłuższego czasu nudził się z braku klientów, słucha tego przez chwilę wyraźnie znudzony, co nie deprymuje jednak naszego liberała - widać ta sama nieznana siła, która kazała mu do sprzedawcy przemawiać, dała mu też psychiczną odporność na brak zrozumienia u prostych ludzi. Ale co to?! Nagle wzrok prostego człowieka, w tym wypadku ulicznego sprzedawcy, rozjaśnia się, a ich właściciel przemawia w te oto słowa:
Mam ci ja tutaj instrument, który jak żaden inny nadaje się, by podbić nim świat. Otrzymałem go od pewnej czarodziejki, kiedym do niej dotarł przez siedem wielkich, od wilków i strzyg wszelakich nawiedzonych, lasów, i wdrapał się na Szklaną Górę. Tylko jeden taki istnieje w całym świecie, a i to nie jest tak do końca pewne. Trzymałem go dla córeczki pod choinkę, ale, za 49,95 zł mogę go tobie sprzedać.
Ucieszył się nasz liberał, wyjął z portfela 49,95 zł i dał sprzedawcy. Za do otrzymał instrument, który, wedle słów swego poprzedniego właściciela, nosił imię Fujarka Pastusza. I poszedł z nim do domu nasz liberał, by zacząć grać, by otwierać ludziom oczy i zbawiać świat.

I usiadł nasz liberał na stołku, ze swym instrumentem w dłoni. I zastanowił się głęboko. No bo możliwości przecież co niemiara! Można grać skocznie, można tęsknie. Można głośno, można cicho. Można każdą dłuższą nutę kończyć trylem, można zaś tego trylu, i wszelkich w ogóle fioritur, zaniechać, pozostawiając wykonywany utwór surowym, a przez to tym silniejszym w wyrazie. Może być przecudna kantylena, i może być umpa-umpa naszych zachodnich sąsiadów i Największych Przyjaciół w Unii.

Jest nasz liberał człowiekiem wykształconym i intelektualnie wyrafinowanym, w pełni tego słowa salonowym, stąd te wszystkie "tryle", "kantyleny", "fioritury" i "zachodni sąsiedzi". Gdyby był człowiekiem bardziej przyziemnym, albo po prostu młodszym, rozmyślałby sobie w tej samej chwili nad tym, ile to ma być w jego graniu czadu i na ile ma ono przypominać house, a na ile klasyczny gangsta rap. Większej różnicy w naszym opowiadaniu by to wprawdzie nie uczyniło, ale dobrze jest zasygnalizować takie subtelne różnice, pokazujące, jak mocno autor siedzi w temacie i jak świetnie ma on opanowany.

Co bystrzejsi z moich czytelników, domyślili się już zapewne, że nasz liberał nie otrzymał od sprzedawcy żadnych informacji na temat sposobu grania na fujarce pastuszej. Do biblioteki już także nie poszedł, no bo i po co, skoro mamy w rękach tak potężne narzędzie, a przed sobą czas, by je w pełni wykorzystać, by wyssać z niego całą zawartą w nim moc i tą mocą ruszyć z posad bryłę świata.

Siedzi więc nasz liberał i wyobraża sobie, jaką to cudowną muzykę za chwilę wydobędzie ze swego instrumentu. Problemy w rodzaju tego, gdzie się też sobie taką fujarkę wsadza, jak się z niej wydobywa w ogóle jakiś dźwięk, nie mówiąc już o wydobywaniu kantylen i trylów, nie zagościł dotąd w jego umyśle. I mogę moich czytelników zapewnić, że nie zagości nigdy. (Wiem, bo sam tę historię wymyśliłem, a poza tym znam paru liberałów, w tym salonowych, i piszę rzeczy z życia wzięte.)

Gdyby ktoś teraz, nazwijmy go umownie Najlepszym Przyjacielem Liberała, powiedział naszemu ulubieńcowi:
Słuchaj stary. Zapomnij na razie o przepięknych kantylenach, trylach i czadzie z gangsta rapem! Musisz najpierw wiedzieć, jak ten twój instrument w ogóle działa, nie sądzisz? A więc naucz się wydobywać z niego dźwięk - czy ty w ogóle człowieku wiesz, że tutaj trzeba dmuchać? I to z konkretnego końca, bo z drugiego jak będziesz dmuchał, to niewiele z tego wyniknie. Potem zaś naucz się wydobywać dźwięki o różnej wysokości, o różnym natężeniu, różnej artykulacji.

Choć akurat artykulacja nie jest najsilniejszą stroną fujarek pastuszych, bo tak nawiasem, mogę cię poinformować, że twój cudowny instrument jest powszechnie znany na całym praktycznie świecie, i można go spreparować w 10 minut z kawałka wierzbowej gałązki, wiem, bo sam to w dzieciństwie robiłem.

A więc, stary, jak cię lubię, muszę niestety rozkrwawić twoje słodkie serduszko i sprowadzić cię na ziemię. Minie sporo dni, zanim zagrasz cokolwiek w miarę znośnie, a o poruszaniu z posad bryły, to ty lepiej zapomnij, bo twoja fujarka to nie środek, którym można by coś podobnego próbować robić. Przynajmniej nie na trzeźwo.
Co na to odpowiada nasz liberał? Nasz liberał odpowiada coś w tym rodzaju, że on sobie wyprasza tego typu zaczepki. I że jeśli on czuje, całym sobą, że światu potrzebny jest gangsta rap, albo alternatywnie przepiękna kantylena z trylem, to wszystkie inne problemy same znikają. I że gadka o tym, gdzie należy dmuchać - jeśli w ogóle jakieś dmuchanie tutaj miałoby być na miejscu, ma się rozumieć - oraz gdzie położyć opuszki palców, przypomina mu taką oto hipotetyczną historię, którą on sobie na poczekaniu wymyślił.
Powiedzmy że Mdbwu-Mdwu, wielka szamanka plemienia Bmb'Iiiih, tworzyła na fujarce pastuszej, niemal dokładnie takiej samej jak moja, naprawdę tak przepiękną muzykę, że całe plemię podlegało jej czarowi i na przykład obywało się całymi tygodniami bez pożywienia i bez wody, za to wszystkie zwierzęta w zasięgu głosu jej instrumentu brały w ryje jabłka i ludzkim głosem prosiły o upieczenie. No i powiedzmy, że Mdbwu-Mdwu wkładała sobie fujarkę pastuszą w (excusez le mot, wszyscy uczuleni na ginekologię, którą ja, Autor tego tekstu uważam akurat za Królówą Wszechnauk) pochwę.
No i co z tego wynika? - pyta gniewnie nasz liberał - Co wynika z takich trywialnych szczegółów, jak to, gdzie sobie Mdbwu-Mdwu wkładała fujarkę? A gdyby tak wkładała ją...? Powiedzmy w ucho?
Jesteśmy ludźmi, mamy wolną wolę! - peroruje nasz bohater dalej - Liczy się więc ta wolna wola, to co chcemy osiągnąć, żeby było dobrze i sprawiedliwie! Wszystkie trywialne, a często po prostu o-brzy-dli-we, szczegóły pozostawiamy - My Liberałowie - ludziom małym, wstrętnym, głupim... Różnym zamordystom, lewakom i socjalistom. Niech żyje gansta rap i/lub kantylena! Precz z trywialnościami, jak działanie fujarki, dmuchanie i zatykanie jakichś... Tfu, tfu i jeszcze raz tfu - dziurek!
No i tak się właśnie rozmawia z liberałami. Także tymi salonowymi.

Przyznam, ja Autor tego tekstu, że - choć ten argument, ubrany w dodatku w zaiste przezabawną przypowieść, nie osiąga może jeszcze idiotyzmu pewnej niedawnej wypowiedzi pod moim postem w salonie24, w której jakiś nawiedzony euroentuzjasta porównywał obecne tworzenie się Unii Europejskiej z powstaniem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, ale i tak zająłby w moich oczach mocne drugie miejsce wśród najgłupszych wypowiedzi moich ideowych przeciwników łaskawie komentujących moje wpisy w salonie24.

Że ja sobie sam ten argument wymyśliłem? No fakt, cała ta historia, wraz ze wszystkimi cytowanymi tu wypowiedziami liberała, jest wyłącznie tworem mego własnego (chorego zapewne) umysłu. Jednak w mej opinii dość dokładnie, jak na przypowieść, oddaje istotę moich z liberałami sporów, istotę sposobu ich myślenia i ich argumentacji.

Jeśli ktoś nie wierzy, to może sobie przejrzeć moje z liberałami tutaj dyskusje. Jeśli zaś ktoś nadal uważa, że to ja nie mam racji, a liberałowie salonowi ją mają, no to czekam na ucieszną przypowiastkę z ich strony. Dobrej literatury nigdy zbyt wiele!

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.