Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arabowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arabowie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, sierpnia 27, 2007

Dawka historiozofii dla liberałów, męskich świń, i nie tylko

Jeśli ktoś nie wie, a chciałby wiedzieć, kim był sir John Bagot Glubb, to może sobie sprawdzić choćby w wikipedii, np. klikając na ten link. Wszystkim leniuszkom, jak również tym, którzy tego nie sprawdzą po prostu dlatego, że musieliby się na chwilę oderwać od mojego tekstu, co by im złamało serduszko, powiem, że był to brytyjski wyższy wojskowy, z którego życiorysu wynika, że znał się na wojennym rzemiośle, a także na Arabach, łącznie z ich historią, na temat której opublikował sporo książek.

Wiele lat temu w niezawodnej miejskiej bibliotece w Uppsali wpadła mi w ręce niewielka książka generała lejtnanta sir Johna Glubba zatytułowana "A Short History of Arab Peoples", czyli "Krótka historia ludów arabskich". Przeczytałem, a potem jeszcze skopiowałem sobie ostatni rozdział z tej książki, poświęcony naukom płynącym z historii, a szczególnie tym, dotyczącym schyłku poszczególnych cywilizacji. Parę dni temu, podczas porządkowania papierów, te kilka kartek wpadło mi w ręce i ponownie wzbudziło moje zainteresowanie. Nie da się ukryć, że problem schyłku i upadku wielkich cywilizacji zawsze mnie pasjonował. (Ciekawe dlaczego?)

W zasadzie warto by było przetłumaczyć i wklepać cały ten końcowy rozdział z książki generała Glubba, jednak chwilowo zadowolimy się jego drobnym fragmentem. Ludzie i tak się skarżą, że zbyt trudne problemy poruszam, a w dodatku byłaby to spora praca.

Na początek coś dla liberałów. W końcu czasem mogę ich nie tarmosić, a nawet zrobić im drobną przyjemność. Niech mają! Chodzi o schyłek arabskiego imperium, przypadający wg. naszego generała gdzieś na dziewiąty, dziesiąty wiek po Chrystusie.
Kiedy imperium zaczęło się załamywać i rozpoczął się ekonomiczny upadek, ludzie nie pracowali ciężej, by zrekompensować straty w handlu - przeciwnie, w Bagdadzie wprowadzono pięciodniowy dzień pracy. Stworzono państwo opiekuńcze podobne do naszego, z darmową opieką medyczną, darmowymi szpitalami, darmową edukacją na uniwersytecie, i rządowymi zapomogami dla studentów. Wygląda na to, że w początkach swej potęgi, imperialna rasa rozprzestrzenia się po całym świecie, pełna inicjatywy i pragnienia przygód. W późniejszym swym życiu jednak pojawia się reakcja i wahadło wychyla się w przeciwną stronę. [...]

Z początku czyni się wysiłki, by utrzymać wydatki na cele socjalne przez zwiększanie podatków i dewaluację monety. Te sztuczki pogarszają jednak tylko sytuację, państwo opiekuńcze musi zostać zarzucone, i trzeba zaakceptować coraz niższy standard życiowy. Wcale nie będąc cudownym nowoczesnym pomysłem, państwo opiekuńcze może być w istocie stałym i powracającym zjawiskiem u wielkich narodów w fazie upadku.
To było dla liberałów. Prawda że fajne? Przyznam, że mnie osobiście bardziej tutaj fascynuje możliwość, iż państwo opiekuńcze jest jednym z naturalnych symptomów schyłku wielkich cywilizacji, niż jego ew. wpływ na ten schyłek. Ale to tylko dygresja. Teraz zaś będzie coś jeszcze fajniejszego.
Innym interesującym zjawiskiem w Muzułmańskim Imperium było pojawienie się w życiu publicznym kobiet. Bagdadzcy pisarze dziesiątego wieku informują nas, że kobiety w ich epoce zostawały prawnikami, doktorami, wyższymi urzędnikami i profesorami uniwersytetu. Także i to zdaje się być jedynie przejściową fazą, ponieważ następnym etapem narodowego upadku było załamanie się ładu i porządku, czemu towarzyszył wzrost bandytyzmu, rozruchów i politycznych zamachów stanu. Być może to wzrost przemocy sprawił, że kobiety nie mogły już bez eskorty iść do pracy, co zmusiło je do pozostawania w domu.
Coś mi to jakby przypomina... W w każdym razie warto sobie może uświadomić ten drobiazg - skoro w dziesiątym wieku było tak cudownie, to dlaczego w tysiąc lat później jest całkiem inaczej? Czyżby coś z postępem ludzkości było nie tak? Nie, przecież niemożliwe!

Ludzie nie przepadający za czytaniem hiper-subtylnych i głębokich jak morze Azowskie tekstów, mogą z czystym sumieniem pogratulować sobie, że przeczytali dotychczasowe, pogratulować w myślach mnie, że dotychczasowe napisałem, po czym mogą z czystym sumieniem odmaszerować do swoich zajęć. Bo teraz będzie jeszcze trochę, ale to naprawdę będą rzeczy dla koneserów, a i to nie wszystkich. A więc jadę...

Powie ktoś: "Jaki schyłek - w końcu i dzisiaj Arabowie istnieją, mają nawet ropę naftową i al-kaidę?!" No dobra, ale bez ropy byliby niemal niczym, a gdyby nie Izrael (miłość do którego jest podstawowym obowiązkiem każdego ziemianina), to ani o Arabach, ani nawet o al-kaidzie, choćby nawet istniała, wiele byśmy tu nie słyszeli.

W końcu co naprawdę wielkiego i wartościowego, lub choćby tylko oryginalnego, stworzyły ludy arabskie w ciągu ostatnich tysiąca lat? Al-kaidę, tak? Ale nawet to nie zostało wcale stworzone w ostatnim tysiącleciu, po prostu bomba daje większe skutki, niż sztylet, a bomba to jednak nie jest arabski wynalazek.

Przywołam tu teraz tego, kogo najwyżej ze wszystkich autorów piszących na tematy cywilizacji cenię. Oczywiście chodzi o Oswalda Spenglera. Sir John Glubb, z tego co wiem, nigdzie się na poglądy Spenglera nie powołuje, jednak te poglądy bardzo fajnie jego wywody uzupełniają i czynią je w pewnym sensie znacznie bardziej aktualnymi. Otóż Spengler uważa, że islam nie stworzył żadnej własnej cywilizacji (czy kultury, wolę nie wchodzić tutaj w te rozróżnienia), a tylko stanowi coś odpowiadającego naszej reformacji.

Początek kultury (na nasze potrzeby w tej chwili można ją uznać za to samo, co cywilizacja), do której należy islam, przypada na okres koło narodzin Chrystusa. Kultura ta obejmuje jednak znacznie więcej bliskowschodnich ludów, krajów, religii i zjawisk, niż tylko te związane z Żydami i chrześcijaństwem. (Tę kulturę nazywa Spengler "magiańską", nie od magików, tylko od irańskich magów.)

Nasza natomiast kultura, którą nazywa celnie i pięknie "faustyczną", rozpoczęła się według Spenglera około roku tysięcznego po Chrystusie. A więc widzimy np., że "względne daty" obu reformacji zadziwiająco dobrze sobie odpowiadają. I nie tylko te daty, ponieważ w swej obszernej dwutomowej książce Spengler ukazuje ogromną ilość takich "równoczesnych" zdarzeń, i to nie tylko w omawianych tu dwóch kulturach/cywilizacjach, ale we wszystkich innych, które dotąd istniały, a doliczył się ich ośmiu.

No i widzimy też, że dziesiąty wiek w cywilizacji arabskiej, czyli "magiańskiej" (tu już nie "kultura", tylko właśnie "cywilizacja" - coś późniejszego, mniej żywotnego, pozbawionego twórczej, organicznej siły charakterystycznej dla wcześniejszej fazy, czyli właśnie kultury) odpowiada mniej więcej naszemu wiekowi XX. Co sprawia, że cała rzecz zaczyna wyglądać jeszcze bardziej interesująco, nabierając, o czym już wspomniałem, czegoś w rodzaju aktualności.

Nie zamierzam nikomu na siłę wmawiać, że cokolwiek z tego, co tutaj napisałem da się w jakiś ścisły i niepodważalny sposób udowodnić. Może dowody na prawdziwość tych tez się w końcu pojawią, ale obawiam się, że wtedy nie będzie już komu ich analizować. Nie mówię też, że każdy musi przyjąć te poglądy za swoje, odrzucając wszelkie wątpliwości czy zastrzeżenia. Dla mnie jednak są to rzeczy niezwykle interesujące i przyznam, że mnie naprawdę dają sporo do myślenia.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.