Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mózg wieloryba w pikantnym sosie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mózg wieloryba w pikantnym sosie. Pokaż wszystkie posty

piątek, sierpnia 15, 2008

Wdowa Eulalia i mózg wieloryba w pikantnym sosie

Mam pomysł na tekst... Mam pomysł na tekst, który byłby filozoficzną przypowiastką... Mam pomysł na tekst, który byłby filozoficzną przypowiastką, a do tego byłby ucieszny...

Mam pomysł na tekst o jednej pani, co kupiła w hipermarkecie mózg wieloryba na kolację, ale przez pomyłkę stworzyła golema... Stworzyła golema mózgowego. Miała bowiem w lodówce mózg swego niedawno zmarłego męża... (Była bowiem wdową, bidulka!) I się pomyliła... I omal nie zjadła mózgu swojego męża! Ale na szczęście nie, ufff! Blisko było!

No i jak zabrała się do tego mózgu, żeby go przyrządzić na tę swoją wdowią, samotną kolację, to się okazało, że ten mózg ożył... Bo sos działa jak elektrolit... Mózg zaczął dawać znaki życia, a po podłączeniu go do drukarki... Ach, to naprawdę bardzo skomplikowany splot wydarzeń, jak do tego doszło... W każdym razie ten mózg zaczął się ze swoją byłą żoną komunikować... (I nie tylko SWOJĄ byłą żoną, mózgu znaczy, bo także i innych członków tego pana, co miał ten mózg. Kiedy żył.)

I po wstępnych uprzejmościach, plus pewnej ilości beztreściowego gadania, jak to z dawno niewidzianym znajomym... A żona, nawet wdowa, to przecież więcej niż znajomy! Chyba że rozwiedziona - wtedy to mniej. I poprosił ten mózg, żeby go podłączyć do także do internetu, a nie tylko do drukarki. Żeby miał jakieś informacje ze świata... Bowiem oczek, uszek, noska już nie miał, ani żadnych innych organów zmysłów - wszystkie zostały skremowane, tylko ten mózg niepocieszona wdowa sobie zachowała.

No i mógłbym potem opowiedzieć... A sam jestem tego bardzo ciekaw co by to było, bo jeszcze tego do końca nie wiem... Opowiedzieć, jaki to pogląd na świat ma ten mózg... Czym on się różni od poglądów tego pana, kiedy jeszcze nie był skremowany, kiedy miał i oczki, i uszki. I kuśkę nawet miał, a wdowę to czasem cieszyło, ale często wręcz przeciwnie... Co zresztą nie ma wiele wspólnego z moim zasadniczym tematem... No więc całą tę filozofię tego mózgu w tym sosie mógłbym opowiedzieć... Z naciskiem na poglądy ideolo, bo to taki blog przecież. I polityczne poglądy też, w szerokim sensie rozumiane.

No ale po co właściwie? Czy to cokolwiek w realu zmieni? Czy to jest w ogóle komukolwiek do czegokolwiek potrzebne? (I nie mówcie mi, że Putina by to ucieszyło. Jako dowód normalizacji w Polszy, czy czegoś tam. Bo to dla mnie żadna absolutnie zachęta!) Musiałbym zresztą wymyślić tej pani jakieś fajne nazwisko, takie ucieszne... Bo na imię dałbym jej pewnie Eulalia. Albo jakoś. Żeby było uciesznie.

Mógłbym ogłosić, że jeśli rozlegnie się powiedzmy... sto donośnych i pełnych zapału głosów wzywających mnie do wykonania tego ambitnego zadania... To ja to napiszę. Ale tylu ludzi tego bloga w ogóle nie czyta, więc jestem bezpieczny. Nie muszę pisać. Zresztą zawsze mogę rzec, iż zostawiam ten temat następnej cywilizacji (czy raczej spenglerycznie mówiąc Kulturze). Może kiedyś jej syny wygrzebią skądsiś ten szkic, ten zarys, tę wiązkę elektronów... I stworzą z tego swoją własną epopeję.

A więc Eulalio (czy jak tam masz na imię) o nieznanym nazwisku... Od niedawna wdowo, na emeryturze, choć całkiem jeszcze niczego sobie... Mieszkająca samotnie i lubiąca na kolację mózgi wielorybów w pikantnych sosach - NA RAZIE DAJ MI SPOKÓJ!

(Wy zaś, P.T. Czytelnicy - jeśli istniejecie - nie próbujcie mnie nawet pytać, o kim myślałem, kiedy ten pomysł z poglądami na świat wyjętego z lodówki mózgu podlanego sosem przyszedł mi po raz pierwszy do głowy! I tak nie powiem!)

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.