Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obronność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obronność. Pokaż wszystkie posty

wtorek, listopada 09, 2021

Jak łatwo rozpoznać Państwo Niepoważne? (Przykład Tygrysizmu w działaniu) 4

2.4 Państwa niepoważne do kwadratu

Powie ktoś: "Co to za obsesje, że każdy sąsiad to potencjalny wróg i napastnik? Przecież to kompletna brednia!" Co my mu na to odpowiemy? Może coś w tym duchu, że skoro żaden sąsiad nas nie ma możliwości napaść, to po co w ogóle ta armia, a w szczególności te czołgi? Że ktoś z drugiego końca świata nas napadnie, to już, mam nadzieję, sobie uświadomiliśmy, że to bardzo mało prawdopodobne. Nie w ten sposób, żeby czołgi tutaj potrafiły dużo nam pomóc. Czyli co? Ew. jakieś naloty, wojna hybrydowa, zielone ludziki, imigranci na granicach... Ale po co wtedy nam te czołgi?

Na to on, że: "Dzisiejsza armia to nie po to, żeby się bronić przed sasiadem, tylko żeby, w ramach powinności sojuszniczych (ach!) wykonywać różne tam misje." No to się pytam, co w takim razie z sąsiadami, no i znowu - po co nam jakaś armia, skoro jakieś policjantki o wiele lepiej tych tam Afganów spacyfikują, cukierkami, głaskaniem po główkach itd.? Po pierwsze, zdecydowanie wciąż nam bajają, że armia przed kimś nas broni, więc przed kim właściwie? A po drugie, skoro już jakaś obrona jednak jest konieczna, to jak to ma konkretnie teraz wyglądać?

My robimy te tam "misje", czyli pacyfikujemy różnych takich od nas odległych, którzy nam nigdy żadnej krzywdy nie zdołali zrobić (może by i chcieli, tego nie ustalimy, ale zrobić nie zrobili), a z wdzięczności jakieś obce bohaterskie oddziały nas przed tym Putinem... (Powiedzmy to wreszcie, że to akurat nasze najkonkretniejsze CZYSTO MILITARNE zagrożenie, Bratnia Pomoc to jednak sprawa bardziej zawikłana, i niestety właśnie dlatego się to w ten sposób robi). Tak?

No i w naszym konkretnym przypadku w tej epoce będzie to NATO, czyli naprawdę US of A. No dobra, a gdyby tak spytać... (Fakt, całkiem niekonwencjonalnie, bo nikt do tego w taki sposób nigdy nie podszedł i w ogóle to niesamowita fopa, ale mówimy o polskiej niepodległości, więc co nam tam ew. fopa.) A ilu to wedle Szan. Oponenta to US of A tych swoich żołnierzy byłoby gotowe stracić w obronie jakiejś Polski, zanim tam się zrobi takie coś, jak w czasach Wietnamu i bractwo się stąd w krótkich obcugach w domowe pielesze ewakuuje? 

No? Postawi ktoś na tysiąc? Nie? Ja też w taką liczbę nigdy nie uwierzę. Stu choćby? Ja im naprawdę źle nie życzę, amerykańscy żołnierze wciąż, mimo że sam kraj już raczej przestał, budzą moją sympatkę, ale mówimy o sprawach życia i śmierci. (No a wariant "hiper-optymistyczny", hłe! hłe!, to by bylo coś z Kuklińskiego. Czyli oni naprawdę, z takich czy innych przyczyn - stawiam na "obrona serca Zachodu" - walczą, a to przez zarzuceniem Polski taką ilością taktycznej broni A...Z, że nawet bez pomocy tych z prawa (jak się stoi twarzą do mapy) by okazało się dość, by Polska wyparowała, a przecież tamci też nie będą próżnować! Miła perspektywa? Współpracownikowi Jaruzela wystarczyło to kiedyś, by się zbuntować, wam nie?)

Powie ktoś z ręką na sercu, że z przekonaniem wierzy, iż po zabiciu przez kogoś (i raczej wiemy, kto to może być w pierwszej kolejności) dziesięciu ichnich żołnierzy, USA dalej będzie nas broniło? Czy raczej znajdzie fajny pretekst do zawarcia pokoju, jakby się to oficjalnie nie nazywało - w końcu chodzi tylko o jakąś Polskę, a nie o prawdziwe dolary! Zdradzali już sojuszników nie raz, nas także, a czym była Jałta, że spytam? Oddali niedawnemu sojusznikowi Hitlera pół Europy z całą ludnością, a mieli wtedy nad kacapią miażdżącą przewagę, z monopolem broni jądrowej, gotową mobilizacją i odpowiednimi nastrojami wśród tej podarowanej ludności. No i co? Wstydzą się tego choćby teraz? Nie! Rozmawiam czasem z takimi na Fejzbukach i wspomnienie o Jałcie, z nazwaniem tego "zdradą sojuszników", uważają za cholerny nietakt i wrogą propagandę.

No więc - zakładając, że jakieś armie, a nie tylko policjantki z lizakami i takie tam, są jeszcze w tej szczęśliwej epoce potrzebne, nawet (?) krajom takim jak Polska, w sensie tak mało dziś bojowym... To nas właściwie w podzięce za te nasze użeranie się z różnymi egzotycznymi, co wcale się do gumy do żucia i Coca-Coli wyraźnie nie palą, do "Tańca z gwiazdami" chyba wciąż też nie - naprawdę obroni? Skoro nie my sami? A jak możemy liczyć na tzw. "sojuszników" to wystarczy, w naszej skromnej opinii, chwilę się zastanowić. (Wyłaczając na chwilę telewizje i odkładając "patriotyczną" prasę.)

Tak że, w mojej skromnej opinii, w tym odcinku zmiażdżyliśmy argument, że nie obrona kraju osobiście, tylko "misje pokojowe" i liczenie na wdzięczność tych, którzy z tych misji mają, lub mieć się spodziewają, WYMIERNE I KONKRETNE KORZYŚCI (w odróżnieniu od nas, poza takim drobiazgiem, że nasze niezwyciężone wiarusy jednak czują pewne zagrożenie i niedogodności, a tak to by było cholernie kosztowne harcerstwo i tyle). Więc, jeśli całkiem nie gonię w piętkę, należy dobitnie stwierdzić, że taka postawa, to nie żadne "państwo niepoważne", tylko "państwo niepoważne co najmniej do kwadratu". Śzan. Publiczność się zgodzi?

OK, jeszcze, Deo volente, mamy do wykonania jedno zadanie - nie będę ukrywał, że to najbardziej kruche ogniwo naszego wywodu... Chodzi mi o kwestię tego, czy kupowanie uzbrojenia od potencjalnego (żadnego sąsiada o złe zamiary nie podejrzewam, ale życie to jednak nie piękna bajka!) to rzecz mądra, czy nie do końca. Tu mogę się nawet i mylić, choć nie sądzę, mogę też znaczenie tej sprawy znacznie przeceniać... Zgoda, jednak chyba parę istotnych spraw sobie tutaj wyjaśniliśmy, albo przynajmniej postawiliśmy w roli problemów und zagwostek. Dobre i to, jak na parę szybkich wpisów na niszowym blogasku!

triarius

P.S. Wspomniał ktoś o obronie granic? Że do tego niby wojsko jest nam potrzebne? Jak dzisiaj z tą Białorusią? Fakt, sprawdza się tam nasza armia i jest cudownie skuteczna, skoro wszyscy oficjele oficjalnie mówią, że najgorszą rzeczą byłoby zastrzelenie kogoś! Jeśli zastrzelenie jest wykluczone, to nie powinno tam być nawet śladu armii - proste! Ci ludzie, @#$% mać, forsują nasze państwowe, narodowe, krajowe granice! "Co Putin chce w ten sposób wykazać?", zachodzą nasi mędrcy w głowę. A czy nie to aby, że nasze granice i nasza "suwerenność" to sprawy absolutnie bez najmniejszego znaczenia? I masa rzeczy, które z tego bezpośrednio wynikają? A znaczenia to faktycznie nie ma poza propagandą dla "prawicowych" lemingów oczywiście. Tych co i "pandemię" łykają. A teraz wychodzimy pojedynczo, znacie już chyba procedury!

wtorek, lipca 22, 2014

O armiach, cywilach i słowiczych trylach prowokatorów

Korwin na fali, trzódka jego pryszczatych wielbicieli szaleje na blogach i forach, a ja, korzystając z okazji, staram się im sprzedać nieco tego towaru, który mi się przez te wszystkie lata w związku z "wolnym rynkiem", liberalizmem i samym Korwinem naprodukowały.

Tak więc ja im na przykład staram się wytłumaczyć, że wizja jednej zbratanej w uścisku Ludzkości, zajmującej się - bez żadnych tam konfliktów, wojen czy państwowej przemocy - produkcją i wymianą dóbr, plus wynalazkami, mającymi szczęście owej Ludzkości jeszcze dodaktowo zwiększyć, to wizja do szpiku kości lewicowa.

Całkiem niezależnie od tego, jak ktoś takie wizje maluczkim stręczący, sam to nazywa, czy od tego, jakie tam "hiper-prawicowe" dodatki, niczym spleśniałe rodzynki do zakalcowatego ciasta, powpycha. Nie dostrzegam zresztą nic aż tak immanentnie prawicowego w publicznej chłoście i innych tego typu pomysłach.

Jeśli taka rozmowa z pryszczatym nieco potrwa, przeważnie słyszę jak to Korwin wzmocnił polską armię - "więc jak on może być globalny, antynarodowy i w ogóle nie-patriota?!" Albo też to ja mówię, że z umiarkowanego, ale jednak zwolennika Korwina, głównie jako publicysty na ostatnią stronę - z założenia dziko kontrowersyjnego i bez większej odpowiedzialności za słowo - to właśnie ta jego "w pełni zawodowa armia" przestawiła mnie na jego zdecydownego wroga. Potem już poszło naprawdę gładko!

Dlaczego? Dlatego, przede wszystkim, że dla mnie, w odróżnieniu od różnych tam liberałów i innych naprawiaczy świata, armia (w tym flota, lotnictwo itd. oczywiście) służy nie zmniejszaniu bezrobocia, nie promowaniu równouprawnienia, nie zarabianiu nawet na eksporcie broni - tylko niemal wyłącznie, a w każdym razie przede wszystkim - to celów militarnych.

Co, w przypadku Polski, płaskiej jak stół i leżącej tam, gdzie leży - oznacza przede wszystkim OBRONĘ własnego terytorium i państwa. Po prostu! Zresztą, jak się zostawi na chwilę na boku ideologiczne mrzonki i pacyfizmy liberałów - widać, że nawet takie kraje, które natura sama stworzyła dla "w pełni zawodowej armii"...

Jak to: Wielka Brytania (będąca, jakby ktoś nie wiedział, wyspą, którą ostatni raz z sukcesem najechano w roku 1066), czy US of A (będący połową kontynentu, graniczącą z dwoma o wiele mniej ludnymi i słabszymi, co tu dużo gadać, sąsiadami) - kiedy sprawa była napawdę poważna, stosowały pobór na ogromną skalę, na swą "w pełni zawodową armię" jakoś za bardzo nie licząc.

(Szwajcaria, tak przy okazji, też ma nieco inną topografię i geopolityczną sytuację od Polski.) Konkrety? Pierwsza i druga wojna światowa, wojna koreańska, wojna w Wietnamie... Starczy? I, powtarzam - to nie są kraje leżące w takim miejscu, przez które nawet bizony i mamuty z epoki zlodowceń obowiązkowo przechodziły dwa razy do roku, w ramach swej naturalnej, instynktownej transhumancji!

Powie ktoś, że przecież obywatele mają być uzbrojeni, więc każdy potencjalny wróg napotka... I te rzeczy, każdy chyba te dyrdymały wielokrotnie już słyszał. Tym razem nie chcę się nawet znęcać nad poglądem, że na te wszystkie drony, czołgi, odrzutowce, rakiety takie i inne, Spetznazy, Gestapo, piąte kolumny, quislingów i targowice, miałaby wystarczyć zgraja niewyszkolonych cywilów z prywatnymi pistolecikami. ("Zaraz, zaraz, a z której strony to właściwie strzela? Dlaczego to nie pasuje? Przecież mówiłem 9 mm i tu na pudełku stoi 9 mm...?")

Wyobraźmy sobie jednak te tłumy na drogach, które tej mitycznej "w pełni zawodowej armii" plączą się pod nogami, wyjadają dostępne żarcie, blokują drogi... I tak dalej. Gość zmobilizowany, nawet gdyby mu kazali siedzieć w domu, będzie w tym domu (dopóki całe państwo całkiem się już nie zawali) siedzieć. Nie będzie się platał i przeszkadzał. To już coś.

Długi, suchy wykład... Czy jak to nazwać... Pamflet? Teraz będzie human touch. Miałem dziadka, niestety zmarł na pół roku przed moim urodzeniem, więc go osobiście nie znałem, ale był b. interesującym człowiekem. (O którym np. teraz pono książkę gość pisze, itd. I nie tylko to, serio!)

I ten dziadek był przed wojną b. dobrze prosperującym przedsiębiorcą budowlanym w Gdyni. (Coś dla liberałów rynkowych, jak sądzę.) W pamiętnym roku 1939 powołano go i wysłano na Hel. Jako inżyniera od umocnień. Kiedy Hel się poddawał, mój dziadek był jedynym tam cywilem i szkopy by go natychmiast - w świetle nawet poniekąd międzynarodowego prawa - rozwaliły.

Tak samo, jak to uczyniły np. z obrońcami Poczty Gdańskiej przecież, tak? Dziadek, na jego szczęście, w ostatniej chwili dostał od kogoś mundur, po czym całą wojnę przetrwał w oficerskim obozie jenieckim. Musiało to być dość mocne przeżycie, zapewne każdy dzień był emocjonujący, bo cały czas groziło mu wykrycie i cała reszta.

Co chciałem przez ten osobisty wtręt uzyskać, spyta ktoś? A to chciałem uzyskać, że jeśli ktoś nam stręczy propagandę taką, że my tu - banda, jakby nie była, cywili, w razie napaści na nasz kraj, będziemy sobie, cywilnie, do tych najeźdźców i okupantów strzelać - jako partyzantka - no to ten ktoś ewidentnie Polakom dobrze nie życzy.

Można nawet sądzić, że, z głupoty albo wrednego charakteru i mętnych powiązań, pragnie, by ewentualny najeźdźca czy okupant wymordował sporo Polaków, nie gwałcąc przy okazji jakichś tam Porozumień Genewskich. Jasne - niby są potem trybunały za ludobójstwo, ale po pierwsze - trochę później, a po drugie - nikt przytomny sobie tam chyba nie wyobraża np. Rosji, np. Niemiec, czy np...

Sami wiecie o kim myślę... W roli oskarżonych. Prawda? W drugiej wojnie światowej Niemcy jednak nie zdecydowały się na użycie broni chemicznej, na parę innych radykalnych posunięć tego typu też nie, a z rozwalaniem "polskich bandytów" czy obrońców Poczty skrupułów nie mieli.

Więc jednak jest pewna różnica nawet dla tak bezwzględnych okupantów, a status "zielonego ludzika" też nie w każdych okolicznościach działa tak pięknie i gładko, jak to widzimy w tej chwili w telewizjach. W wykonaniu Polaków, zapewniam, działać to zbyt skutecznie nie będzie!

Tak więc, jeśli się nie jest Rosją, Izraelem, czy powiedzmy Ameryką, to albo należy być oficjalnie żołnierzem i po ew. wzięciu do niewoli być traktowanym jako kombatant, zgodnie z konwencjami, albo nie należy na najeźdźcę/okupanta, jako cywil, ręki podnosić - o ile człek nie ma ogromnego zaiste upodobania do ryzyka. W skali całego narodu raczej takiego upodobania mieć nie należy.

Nie każdy będzie miał tyle szczęścia, żeby w ostatniej chwili dostać mundur, i żeby - to są nowe czasy, wedle wielu lepsze - ów okupant w bazie danych, takiej czy innej, nie wykrył, że to jednak zwykły cywil, więc można go na łono Abrahama bez problemów.

Nie chcę tu się bez wielkiej potrzeby podpierać cytatami z narodowych bohaterów, ale w czasach zamętu - a obecny z całą pewnością taki jest, choćby na razie był to zamęt głównie umysłowy - naprawdę przede wszystkim należy się wystrzegać prowokatorów i ich slowiczych tryli.

(Słowo "prowokator" podoba mi się jakoś bardziej niż "agent wpływu", może dlatego, że jestem stary, a może dlatego, że z francuskiego, a to drugie chyba z terminologii jakiegoś NKWD. Dlatego mówię chętniej o "prowokatorach" - można sobie jednak tam wstawić "agenci wpływu" i też będzie z sensem.)

Tak więc - jak będzie z tymi prowokatorami (agentami wpływu)? Jak będzie z ich słowiczym śpiewem? Jak będzie z tą "w pełni zawodową armią" i, przy okazji, resztą podobnie obłędnych teorii? Jak będzie z wizją Jednej Ludzkości Złączonej w Bratnim Uścisku Bez Granic Bez Władzy Państwowej - Konsumującej, Produkującej i Wymieniającej Się Dobrami Pod Dobrotliwym Okiem Łowcy Socjalizmów Wszelakich...? Hę?

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

sobota, czerwca 26, 2010

Na odmianę po prostu parę linków

Dzisiaj, zamiast lawiny elokwencji, po prostu parę linków z trochą komentarza.

Na początek interesujący tekst Mustrum'a na ważny temat. Zachęcam do przeczytania, przemyślenia i wzięcia udziału w dyskusji: http://the-real-mustrum.blogspot.com/2010/06/czy-byle-banda-facetow-ubrana-na.html.

* * * * *

Teraz chciałem wszem i wobec rzec, że jeśli kogoś interesuje, jak to jest z tą nowożytną walką gladiatorów - czyli MMA - i jak to się w praktyce robi, to może się tego dowiedzieć za 5 dolarów. Jest to naprawdę śliczny serwis, gdzie jest masa fajnych rzeczy, ale normalnie kosztuje 20 dolarów (plus @%$^ VAT), ale pierwszy miesiąc można teraz tam sobie figlować za marne 5 dolarów (plus @#^ VAT). A naprawdę jest to b. dobry serwis i ta cena nie jest wygórowana.

MMA to nie jest całkiem to samo co realna walka na śmierć i życie (jeśli komuś akurat to jest do szczęścia potrzebne), bo nie wszystko da się tam stosować i nie wszystko nam ze strony przeciwnika grozi, ale nie da się ukryć, że sparringi ze stawiającym opór i próbującym nas skrzywdzić przeciwnikiem to rzecz niezastąpiona, to zaś trudno jest robić bez żadnych reguł. A więc proszę, oto linek: http://f18a2ovchgyo1qf6hhn3o4uptv.hop.clickbank.net/.

Ale UWAGA! Cena za pierwszy miesiąc podawana tam na przywitanie jest $9.95 - dopiero jak się zaczniesz stamtąd zabierać, skrypt zaproponuje Ci cenę obniżoną do $4.95. Wystarczy zresztą w tym celu przemieścić wskaźnik myszy w PRAWY GÓRNY RÓG.

* * * * *

No to może jeszcze na koniec, korzystając z tej linkowej okazji, przypomnę wszystkim o Tygrysim Forum Młodych Spenglerystów. Oto linek (znowu, ale tym razem w gołej postaci): http://niepoprawni.pl/forum/viewforum.php?f=41. (Powinna być, i była, subdomena http://trygrys.niepoprawni.pl, ale z jakiegoś powodu mi to tutaj teraz nie działa.)

triarius
---------------------------------------------------  
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.