sobota, marca 26, 2011

Ilustracje und Obrazki

Gutenberg na drzewo! Dzisiaj rządzi nam tutaj kultura obrazkowa!

Najsampierw ilustracja do poprzedniego mojego wpisu - tego o m.in. Tusku z Małyszem. Bo za parę tygodni nikt już nie będzie pamiętał, jak wyglądało do dziwne coś, które Tusk temu Małyszowi (w życiu zresztą nie oglądałem, jak facio skacze, z czego zaczynam być naprawdę dumny) wręczał. Oto jak to wyglądało:



Następnie ilustracja do mojego wpisu sprzed niejakiego czasu, o masowaniu cnotki i nieprzejednanej postawie prawdziwych (ach!) antykomunistów i nastojaszcziej prawicy:



Gdyby ktoś twierdził, że to zbyt nieprzyzwoite na przyzwoity blog (?), to mu odpowiem, że ta płaskorzeźba pochodzi z dwunastowiecznego romańskiego kościoła Św. Marii i Św. Dawida w Kilpeck, hrabstwo Herefordshire, Anglia. (W dodatku, gdyby ktoś nie wiedział, wtedy Anglia była jeszcze całkiem katolicka.)

Teraz, na odmianę, obrazek ruchomy, któren mi się po prostu ogromnie podoba, a w dodatku cudnie wyraża całą tę szemraną post-cywilizacjię i jej kurewską (z przeproszeniem tych pań) "politykę":


(Niestety, żeby to się ruszało, trza kliknąć. Samo z siebie nie chce.)

To by chyba było na tyle autentycznych obrazków, ale (skoro mamy to co mamy, to) jeszcze dwa obrazki "wirtualne". Czyli coś w rodzaju "sztuki konceptualnej". Łał! Mówiąc zaś po ludzku, dwa moje pomysły na obrazki, które ktoś może zechce zrealizować.

1. (Stary pomysł i w zasadzie nic nadzwyczajnego, ale może się np. nadać przed jakimiś wyborami i walnąć wroga między... Tam gdzie walnąć należy, krótko mówiac.) Mamy więc wysoooki nadmorski klif (każdy jest nadmorski, z definicji, ale wyjaśniam, bo to mało popularne słowo), na nim stoi Tusk z odpowiednio głupią i wystraszoną miną - jakby miał skakać, ale się boi. Za nim zaś aż się roi od małych  bezogoniastych szczurków, czyli (naszych ukochanych) lemingów. Podpis: "Tusku musisz!"

2. (To z kolei wymyśliłem godzinę temu, na pragułce.) Komóra siedzi na tronie, ale takim zajebiście monarszym. Poza u niego (wiem, że to rusycyzm i akurat tu pasuje!) iście hieratyczna - istny Teodozjusz w majestacie. Czyli frontalnie, sztywno, nogi szeroko (szerzej niż u Teodozjusza) rozstawione. Pysk stosownie durny, bezmyślny i zadowolony z siebie. (Inaczej zresztą nie dałoby się obiektu rozpoznać.) Nad głową (?) może wisieć przeładowany ozdóbkami żyrandol, ale to opcjonalnie.

No i ten Komóra w jeden ręce trzyma kulę ziemską, a w drugiej berło w postaci takiego ozdobnego krótkiego drążka, a na nim... MÓZG naturalnych rozmiarów! Ten mózg ew. może być w swym naturalnym stanie i konsystencji, czyli taki budyniowaty i zwisający, a Komóra mógłby go z niejakim trudem trzymać na tym drążku-berle, a nawet zezować na niego z mieszaniną niepokoju i obrzydzenia... Co by było dość słodkie, ale uwaga - nie można przy tym zatracić namaszczonej głupoty tego oblicza, bo po prostu TO NIE BĘDZIE KOMÓRA!

Opcjonalnie wokół tego mózgu mogłoby krążyć nieco elektronów, jakieś iskry, jakaś zorza północna - w sensie, że on tak cudownie, aktywnie und kwantowo pracuje. (Pięknie by to chyba wyszło w jakimś takim animowanym gifie à la Niewolnik.)

Jeśli ktoś sporządzi takie obrazki, to ja je tu u siebie chętnie zamieszczę. Podając oczywiście autora i w ogóle. Autor zaś mógłby być tak uprzejmy, że poda mnie, jako inspiratora i "twórcę konceptualnego".

* * * * *

To by było na tyle... Chyba, żeby ktoś spytał, dlaczego to "und" w tytule. Mógłbym mu wprawdzie po prostu rzec, że jesteśmy w Unii, więc ojro... A jak ojro, to czemu nie "und"? Przecież "und" to niemal "pund", ale jednak ojro!

Ale nie - wyjaśnię, bom dobry. Otóż poszedłem ci ja dzisiaj nad to nasze polskie (?) morze, no i co spotkałem? A - ni mniej, ni więcej - tylko cała zgraję naszych Przyjaciół Z Zachodu, którzy sobie, spacerując zgodnym stadkiem, oglądali co by tu można...

Przyszła wiosna i sezon się, psia mać, dla nich zaczyna! Niestety moja elokwencja po niemiecku znacznie traci, a oni nie byli się łaskawi nauczyć narzecza tubylców - tak że wymiana uprzejmości wyszła nieco kulawo.

Aby więcej już do tego nie dopuścić, zaczynam od "und", a potem dalej będę szlifował rodzinną mowę Boskiej Merkeli. A także Adolfa, któren po prawdzie nie wiem, czy już jest OK - czy jeszcze musi nieco poczekać? Na razie mamy jednak und i Merkelę, to nam musi wystarczyć. Jawohl! Hände Hoh! Und, of course, nie zapominając o Gott Mitt Uns! (Coś tam jednak kojarzę, ale to niestety dzisiaj się okazał czysty esprit d'escalier.)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

Z Tabaką w Rogu Wśród Elit i Innych Cesarzy

Donald Tusk wręczył Adamowi Małyszowi tabakę i mózg Komorowskiego na patyku. Małysz aluzję zrozumiał w lot i odezwał się na oczekiwanym przez rozmówcę poziomie.

* * * * *

Mało kto wie, że kiedy Goci opadli cesarza Walensa pod Adrianopolem (rok 378 po Chrystusie) i mieli go zabijać, poprosił on ich o chwilę zwłoki, aby mógł, jak to sam wyraził, "spuścić się do tej oto ampułki, którą sobie tutaj przygotowałem".

Goci, być może zaskoczeni niezwykłą prośbą, wyrazili zgodę, naciskając jednak, że "cała ta sprawa musi się odbyć naprawdę bardzo szybko, bo chcemy sobie jeszcze nieco tych wschodnich Rzymian pomordować, rozumie pan cesarz".

Wszystko odbyło się bez kłopotów, a wręczając wypełnioną (aż) do połowy ampułkę, cesarz wyraził życzenie, by "dzięki niej żyć wiecznie, a jeśli się coś urodzi, dajcie mu proszę imię Bolens, bo ja zawsze się chciałem nazywać Bolens, a nie żaden Walens, bo to głupio, a w ogóle to szkoda, że w naszym języku nie ma ę..."

"Dobra, dobra", przerwał mu z szacunkiem największy i najbardziej krwiożerczo wyglądający Got. "Daruje pan cesarz, ale nie mamy czasu. Najpierw, za pańskim łaskawym przyzwoleniem, zabijanie, a potem reszta." Jak powiedział, tak też i zrobił, a pomogli mu pozostali.

Co dalej działo się z ampułką? Największy i najbardziej krwiożerczo wyglądający (to drugie zresztą miał zaraz potwierdzić) oddał ją swej matce, bo akurat miała imieniny, a jemu brakowało czasu by jej coś lepszego kupić. Na ampułce, żeby nie zapomnieć co to takiego, przykleił był kawałek taśmy klejącej, na której niemal nieczytelnymi kulfonami napisał gockim alfabetem: "Bolek ssyn cysaża Wałęsa". Nie całkiem jak należy, ale do nauki nigdy nie miał głowy.

Matka naszego Gota wkrótce podarowała ampułkę swej najlepszej przyjaciółce. Była to bezdzietna wdowa, która bardzo pragnęła syna. Kłuła się wprawdzie bez przerwy wrzecionem, krew tryskała na ściany - ale rezultatem były wyłącznie Calineczki, a ona koniecznie chciała właśnie syna. Sporego, rumianego i z wąsami. Skorzystała więc z zawartości ampułki, która tak szcześliwie wpadła jej w ręce... I jej modlitwy zostały, krótko mówiąc, wysłuchane. Miała syna, laudate Dominum!

Przenosimy się teraz o 1600 lat w przód i zdrowy kawał na północ. Z pewnością zaskoczę moich Czytelników, ale wiele wskazuje na to, iż potomstwem w prostej linii owej cesarskiej ampułki i gockiej wdowy jest owych 54 Bolków, którzy, jak nam to swego czasu ujawnił pewien Niekłamany Autorytet, działali na przełomie lat '70 i '80 w Gdańskiej Stoczni im. Lenina w charakterze agentów SB.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?