piątek, lipca 22, 2011

Dyskretny zapach kłapoucha

W książce, którą kilka razy ostatnio tu wspominałem - tej szwedzkiej o narkomanach bezpieczeństwa i syndromie narodowej paniki - znalazłem wczoraj taki o to fragment (podaję we własnym tłumaczeniu):
Choć niemal co tydzień człowiek czyta o samolotach, które spadły, ilość samolotów w ruchu lotniczym jest tak wielka, że statystyczne prawdopodobieństwo tego, że ktoś stanie się ofiarą wypadku lotniczego, jeśli lata codziennie, wynosi mniej więcej 1 przypadek na 20 tysięcy lat. Istnieje znacznie większe ryzyko, że się zginie od kopnięcia osła.
"O ile", chciałoby się natychmiast wykrzyknąć, "ktoś akurat nie jest polskim Prezydentem odwiedzającym Rosję Putina!" Fakt, coś w tym jest, jednak z czysto naukowego punktu widzenia powinno się do tej sprawy podejść od drugiej strony.

I zapytać: Jakie jest prawdopodobieństwo, że polski Prezydent (z całą masą innych ludzi, ale to chyba każdy tu wie), wyjątkowo nielubiany zarówno przez Putina, jego aktualnych europejskich wspólników, jak i sprawujących w III RP rządy prominentów - zginie od kopnięcia osła?

Sorry! Od samolotowego wypadku oczywiście, nie osła! W każdym razie zginie, i to akurat wtedy, kiedy będzie, co mu się przesadnie często nie zdarzało, z krótką wizytą w kraju owego Putina? (Swoją drogą ci "prominenci" to tutaj w takim sensie, jak to lud rozumiał w początkach "wiosny Solidarności": "Uważaj na dobytek, bo tu się różni prominenci ostatnio kręcą.")

Niewielkie, jak sądzę. I tym mniejsze być powinno z tego powodu, że to w końcu nie były jakieś byle jakie osoby, nie był, a w każdym razie nie powinien być, jakiś byle samolot, a lot także, można przypuścić, był jakoś specjalnie strzeżony i specjalnie o niego dbano. A jednak stało się! A przynajmniej tak nam mówią. Powtórzmy: gdyby latał codziennie, taki śmiertelny wypadek statystycznie miał mu się "prawo" przydarzyć raz na 20 tysięcy lat.

No bo też bardzo wątpię, by to w ogóle był wypadek. Więcej powiem - użycie tutaj słowa "katastrofa" jest już ogromnym sukcesem Putina, jego kumpli i jego... Jak ich tam można nazwać, wewnątrz Polski! Nawet samo słowo "katastrofa" - które w końcu dopuszcza możliwość, że to było wynikiem zaniedbań, albo i sprowokowane celowo - nawet to jest sukcesem tych, którzy to zrobili. Tak przynajmniej ja to widzę.

Jestem bowiem do głębi przekonany, że FYM i jego współpracownicy mają rację - żadnej katastrofy nie było, a ci ludzie zostali zwabieni w pułapkę i zamordowani już na ziemi. Zaś wszystko to na lotnisku - fotografowane, opisywane, filmowane do upojenia, ale kupy się nijak nie trzymające i wewnętrznie sprzeczne, to była jedynie, by użyć ruskiego słowa, "maskirowka".

Nie przestudiowałem każdego słowa napisanego w tej sprawie przez FYM'a i innych, ale z tego co widziałem, trzyma się to przysłowiowej kupy bez porównania lepiej, niż to, co się nam sprzedaje. To zaś co się nam sprzedaje, kupy się absolutnie nie trzyma!

Nie tylko sama "maskirowka", ale po prostu wszystko. Z "informacją", której nam się udziela, z "dochodzeniem do prawdy" przez takie czy inne, mniej czy bardziej oficjalnie sowieckie, służby... Po prostu nic tam się nie zgadza, natomiast teoria "maskirowki" ma ręce i nogi.

W ogóle zadziwiające jest, że na podstawie tak zafałszowanych danych i tak marnego dostępu do jakichkolwiek danych nie pochodzących od samych ruskich (tamtejszych i tych tutaj) - aż tyle dało się metodą dedukcji odkryć. To naprawdę historyczne wydarzenie, że kilku blogerów w takich warunkach zdołało aż tak blisko dogrzebać się do prawdy!

No dobra, teraz słuchamy zastrzeżeń ze strony ludzi, którzy mają inne zdanie. Prywatnie, albo i służbowo. Kto pierwszy? Że nawet sam Macierewicz mówi o "katastrofie", a teorii maskirowki nie traktuje poważnie? Niezłe pytanie i jest tu niejaki problem.

Dla mnie jednak sprawy się mają tak, że ruscy cudnie nas tutaj urządzili - mamy w tym naszym dochodzeniu do przyczyn iście diabelską alternatywę: albo "kompletne oszołomstwo i teorie spiskowe całkiem już nie z tego świata", albo też teorie, wciąż spiskowe i oszołomskie, ale jednak znacznie mniej...

Tyle, że (jeśli FYM ma rację, a jestem przekonany, że ma) po prostu fałszywe, a więc zawsze stosunkowo bardzo łatwe do rozbicia - tym bardziej przez kogoś, kto w końcu ma totalny monopol na informacje, dostęp do tych wszystkich miejsc, i co tam jeszcze.

Kiedy tylko ktoś wierzący w "spowodowanie katastrofy lotniczej", Macierewicz, czy ktoś inny, dojdzie do miejsca, w którym z przekonaniem powie "to był zamach!", ruscy zawsze mogą wrzucić jakąś nową informację, popartą na przykład materialnymi dowodami, która całą tę wypracowaną teorię katastrofy obali. I tak apiat'! Tak nas cwanie ruscy urządzili! Ale w końcu do zawodowcy w tych sprawach, żadni idioci, a chłopaczki Tuska bardzo im to jeszcze - całkiem z własnego popędu, czy też nie całkiem - ułatwili.

Kolejny zarzut, proszę! Że ruscy przecież nie są tacy głupi, żeby robić jakieś maskirowki, bo to się przecież wyda, dużo prościej już spowodować katastrofę samolotu, a najlepiej nic w ogóle, czyli że to był góra zamach na samolot, a w istocie to to był wypadek, dobrze jeśli nie wina samego Prezydenta?

Jest to moim zdaniem bzdura, choć niestety z tych, które nienajgorzej udają sensowne myślenie. Po pierwsze ruscy wcale się specjalnie nie boją, że ktoś ich podejrzewa - albo nawet, że jakiś polski oszołom jest pewien, iż oni tych wszystkich ludzi zamordowali. Im to całkiem pasuje.

Co najwyżej chodzi tylko o to, żeby nie było tak miażdżących dowodów, żeby niektórym realnym światowym siłom politycznym (przecież nie chodzi o tych paru polskich oszołómów!) trudno było nadal traktować Rosję Putina jako coś innego, niż kraj par excellence bandycki.

Że my się będziemy domyślać - i wielu ludzi, z tych, których to w ogóle jakoś interesuje - to im nie przeszkadza, a raczej wprost przeciwnie. Tysiące razy przywoływano tutaj sprawę zamordowania Litwinienki polonem - zamiast ew. w jakiś dyskretniejszy sposób - ale ten precedens, razem z wieloma innymi (zamordowanie Politkowskiej na przykład) przesądza wartość tego zarzutu do naszych wniosków.

W ogóle to z tym, że "ruskim się przecież zamach nie opłacał, bo by się zbyt łatwo wydało", to jest tak, że, jak w wielu innych kontekstach, mamy tu jakąś krzywą rozkładu normalnego. Jak przy strzelaniu, gdzie najwięcej dziur w tarczy jest, mimo wszystko, w środku, a dalej od środka ilość ich spada, aż stopniowo, kilometr od środka nie ma już nic. Taki rozkład, jako się rzekło, występuje na każdym kroku w najszerzej rozumianej przyrodzie.

No i z tym ruskim podejściem do takich spraw jest jakoś tak... Każdy ma jakiś poziom bezczelności, przypisywanej sowietom (w tym przypadku Putina) i ich przydupasom, i ten poziom bezczelności jest tym środkiem tarczy. A także szczytem tej krzywej rozkładu normalnego, która ma taki dzwonowaty kształt. I z jednej strony tego szczytu, czyli środka tej krzywej, mamy mniejszą bezczelność, z drugiej zaś większą.

Lud, czy raczej może różni mędrkowie, spodziewa się, że ruska bezczelność w takich sprawach, jak ew. mordowanie obcych prezydentów będzie leżeć gdzieś tam po środku. Mówimy teraz o osi X. Na osi Y mamy ilość ludzi, którzy tego właśnie po kacapach oczekują. Tego stopnia bezczelności przy mordowaniu tych, którzy im wadzą.

No i jak widać z naszego wykresu (który można sobie zobaczyć w każdej książce do statystyki i wielu innych), na tej osi Y mamy mniej i mniej, w miarę, jak się oddalamy od tego centrum, czyli szczytu. Czyli, z matematycznego ujęcia na zwykły polski: Zarówno mniejsza, JAK I WIĘKSZA bezczelność ruskich w mordowaniu ludzi jest mniej oczekiwana - a przez to i MNIEJ PRAWDOPODOBNA! - w oczach ludu, lemingów i najemnych mędrków! Quod erat demonstrandum.

OK, wyjaśnijmy to jeszcze przystępniej, bo nawet w końcu obrazka tu nie mamy... Jeśli coś jest naprawdę mało bezczelne, oznacza to po prostu, że ruscy naprawdę się postarali, żeby to wyglądało na WYPADEK. Tylko tyle i aż tyle! Więc, skoro to wygląda na wypadek, ludzie nie sądzą, czy może nie wierzą, że to zrobili ruscy, celowo. To się daje zrozumieć?

Kiedy są ruscy naprawdę hiper-bezczelni, to lemingi i płatni kłamcy mówią... Co mówią? No właśnie - mówią: "To nie mogą być ruscy, bo od razu każdy by zobaczył, że to oni, a oni tacy głupi to nie są! Gdyby to mieli być oni, to by to zrobili o wiele dyskretniej!" Jasne, nie są tacy głupi i świetnie wiedzą, jak biegnie tak krzywa i jak lemingi zareagują na coś, w co aby wierzyć, trzeba być totalnym moherowym oszołomem.

Tym bardziej, że, jak już sobie ustaliliśmy, ruscy nie boją się jakichś tam luźnych podejrzeń jakichś nieważnych ludzi, bo tutaj nie chodzi o jakąś mityczną "prawdę", której rasowy leninista zresztą przecież nie uznaje, tylko o to, jak się zachowają różne światowe potęgi.

Te zaś, przynajmniej w tej chwili, a zapewne i na długo w przyszłość, mają sprawę zamordowania polskiego Prezydenta w dupie, z ruskimi chcą robić mniej lub bardziej brudne interesa, do tego boją się ich... Co więc do rzeczy mają jakieś dowody jakichś oszołomów, i jakaś prawda? No bo i ile ta prawda ma dywizji?

No to tak oto wyraziłem swoje zdanie na temat "katastrofy", jej przyczyn i teorii maskirowki - czysto syntetyczne myślenie, oparte na wyczuciu i pewnej, jak sobie pochlebiam, znajomości świata. Żadnym FYM'em nigdy nie będę, choćbym się wściekł, ale być może moje potwierdzenie, że właśnie to podejście wydaje mi się słuszne i tylko o no do mnie trafia, kogoś zainteresuje, albo i może przekona.

W sumie co ja tu widzę w miarę istotnego, to raz: o tej krzywej dzwonowej - rozkładu normalnego znaczy; i dwa: o tym, jak nas ruscy cwanie złapali w kleszcze, pomiędzy zarzut kompletnego oszołomstwa z paranoją na miarę galaktyki z jednej (szeroko pojęta "teoria maskirowki"), i konieczność tworzenia może mniej nieco "paranoicznych", ale za to z definicji fałszywych, teorii (katastrofa lotnicza na samym lotnisku Siewiernyj).

Od jakiegoś czasu nosiłem się z myślą dania głosu w tych sprawach, ale dopiero przeczytanie tego cytowanego na początku fragmentu - tego o prawdopodobieństwie zginięcia w wypadku lotniczym i od kopnięcia osła - dało mi ostateczny impuls.

Miałem z tym jednak nadal drobny, choć niebłahy, problem - otóż nie mogłem wymyślić fajnego tytułu. A to nie jest sprawa bez znaczenia, wierzcie! Przynajmniej dla mnie. Już się zastanawiałem, czy nie wziąć mojej (wydanej w Londynie w czasie wojny i kupionej w Uppsali w epoce okrągłego stołu) biblii ks. Wujkiem, nie otworzyć jej na przypadkowej stronie i nie dziabnąć w tę stronę palcem... Aby mnie Duch Święty, znaczy, zapłodnił i bym znalazł tytuł.

Jednak ta moja ulubiona biblia ma jedną poważną wadę - tę mianowicie, że tam są bardzo małe literki. Kiedyś to mogłem czytać, ale ostatni jakoś mi trudno. Musi starość. No więc, zrezygnowany, by się pocieszyć, otworzyłem sobie kolejną nowokupioną książkę. Książkę o feromonach, zapachach, smakach i afrodyzjakach. Zacząłem ci ja ją przeglądać, żeby czymś zająć rozbiegane myśli. No i pierwsze co widzę, to:
Lady Dorothy Neville, podczas oblężenia Paryża w roku 1871, kiedy bogaci Paryżanie jedli zwierzęta z ZOO, napisała: "Cóż, osioł dość mi smakował, choć był nieco suchy, ale już nigdy potem go nie jadłam, bo sprawił, że śmierdziałam".
(Mój własny przekład z angielskiego.) No i patrz - też osioł! Teraz mam nie tylko tytuł, ale nawet suspense na zakończenie. To naprawdę wygląda na nabrzmiałe tajemną treścią! Tylko jaką? Czy to jakieś prorocze słowa? Wróżba na przyszłość? Nakaz?

Po kolei... Na początku mieliśmy osła... Kopie ludzi na śmierć... Teraz też mamy osła... Jedzą go i potem śmierdzą. A może (co za myśl!) nie tylko od jedzenia osłów się śmierdzi, tylko, na przykład, od wszelkich z nimi kontaktów? Hej, czy ktokolwiek coś z tego rozumie?

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

41 komentarzy:

  1. Również tak na to patrzę, jednak nie widzę sposobu, aby taką argumentacją przebić się do czaszek tej drugiej części tubylców znad Wisły, choćby tworząc z niej coś na kształt hipotezy roboczej i snuć sobie przypuszczenia.
    A to z resztą całkiem niedawno ktoś trafnie skomentował, że w mózgu większości, niestety istnieje tylko ograniczona liczba miejsc, i żeby coś nowego mogło sobie usiąść, to należało zwolnić fotel. Ale... tam siedzi właśnie taka jedna, bardzo oryginalna myśl, że "To kurdupel był i faszysta", a ja to jestem "cool" i moi koledzy też są "cool"...

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Triarius

    Z Macierewiczem i Jego komisją może być tak, że być może wie o tym, co pisze FYM, ale nie może tego ujawnić. To trochę tak, jakby Kukliński będąc jeszcze w peerelu miał ujawniać publicznie zbrodnie komunistów z 1970 czy mówić o przygotowaniach do wojny światowej.

    Jeszcze jedna rzecz - zgadzam się, że sowieci nie boją się wcale aż tak wiedzy o tym, że w Smoleńsku dokonano zamachu. Wiedząc, że i tak nikt niczego nie zrobi, gdyż: a) na Zachodzie od pewnego czasu rządzą finlandyzujące się dobrowolnie czy wręcz sowietyzujące elity, b) wszyscy doskonale wiedzą, że KGB i GRU to instytucje charytatywne rozdające gaz za darmo, a poza tym one nie istnieją, c) Polska jest postrzegana na Zachodzie wedle statusu formalnego i prawnomiędzynarodowego, jako niepodległe państwo, nie jako neopeerel połączony pępowiną z neosowietami.

    A poza tym, Panie Tygrysie, co oznaczałoby dla sytych, leniwych i oświeconych społeczeństw Zachodu choćby zaostrzenie kursu z Rosją Sowiecką???

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst napisany, jak zwykle zresztą, całkiem zgrabnie, z dużą dozą wiedzy, itede. W zdecydowany sposób niszczy on wszelkie argumenta ludzików krzyczących: "niemożliwe". Tutaj pełna zgoda...

    Tyle, że ja nigdy nie krzyczałem "niemożliwe" w odniesieniu do rewelacji FYM-a. Aż tak głupi nie jestem :) Natomiast twierdzę, i póki co "dowody zespołu FYM-a" z tego twierdzenia nie są w stanie mnie wyprowadzić, że cała ta maskirowka była zwyczajnie... NIEPOTRZEBNA. A tego nie jest w stanie obalić nawet dziesięć wywodów o krzywej dzwonowej...

    Czekiści to przeca praktyczni ludzie. Po jaką cholerę utrudniać sobie życie?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Możnaby jeszcze policzyć, jakie jest prawdopodobieństwo, że wypadek polskiego wydarzy się w Katyniu przy okazji okrągłej rocznicy pierwszego Katynia w czasie podróży w celu uczczenia ofiar.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Polskiego prezydenta", miało być.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ tj,

    I na dodatek - w takim a nie innym kontekście politycznym: zarówno wewnątrzpolitycznym, jak i międzynarodowym.

    @ Wilk,

    Po co cała maskirowaka? Po to, żeby dać komunikat: "strąciliśmy samolot i możemy z wami zrobić wszystko, ale wy, ludki macie wierzyć, że doszło do katastrofy lotniczej".

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaszczur!

    Nie zrozumiałeś o co mi chodzi - mea culpa. Napisałem, że maskirowka była niepotrzebna (a nie niemożliwa), bo zamach mniej lub bardziej konwencjonalny (np. z użyciem bomby paliwowo-powietrznej) był po prostu łatwiejszy do przeprowadzenia.

    Zapytam przekornie, bo Tygrys wspomina o prawdopodobieństwie: co jest bardziej prawdopodobne - trzy samoloty i dwa miejsca czy bomba na pokładzie? Tak naprawdę to jest pytanie retoryczne, bo spec służby działają w taki sposób, by maksymalnie wyeliminować ryzyko. I nie chodzi o to, że czekiści bali się wypłynięcia całej sprawy. Nie. Tu chodzi o uniknięcie fiaska i zwiększenie prawdopodobieństwa powodzenia. To w sumie proste... Tak to widzę.

    Z tego i z wielu innych powodów rewelacje FYM-a można o kant de potłuc...

    A komunikat, o którym wspomniałeś wynika z tego tak czy siak, no nie?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zamach w Norwegii, panowie.

    Kogo obstawiacie?

    OdpowiedzUsuń
  9. @ tj

    Stawiam na to, że Nicek będzie miał kłopoty. Biedaczyna!

    Już wczoraj podejrzewałem, tym bardziej, że im tylko pretekstu potrzeba, a dziś już wiadomo, że to nie al kaida.

    Zacznie się.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Samotny Wilk w Biegu

    Moim skromnym maskirowka była korzystniejsza, przyjemniejsza, zabawniejsa, być może w sumie łatwiejsza (co nie ma aż takiego znaczenia zresztą) - po prostu!

    Jeśli była możliwa, a sam to stwierdzasz, no to to jest właśnie opcja o wiele prawdopodobniejsza.

    Proste!

    Jaszczur oczywiście ma rację.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. triarius,

    ta Norwegia to w sumie dobry cel dla europejsów - peryferyjna, ale długoterminowo ważna geostrategicznie, nie należy do EU, ale kulturowo niczym się od zgniłego zachodu nie różni, więc skoro NAWET TAM zalęgła się brunatna, homofobiczna bestia...

    Można za jednym zamachem upiec trzy półgęski: przekonać Norwegów, że tylko eurokołchoz zapewni im bezpieczeństwo, przycisnąć śrubę leminżerii pod pretekstem walki z prawicowym ekstremizmem oraz przyspieszyć militarną integrację EU.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tygrysie...

    To że maskirowka mogła być zabawniejsza to zgoda zupełna!

    Natomiast łatwiejsza do przeprowadzenia? Cóż, tu się mylisz i myślę, że wiesz o tym, tylko się ze mną droczysz. Chyba, że zwyczajnie nie potrafisz przyznać innym racji :):):)

    Cała logistyka przeprowadzenia takiej akcji (mówię cały czas o tym, co "ustalił" FYM, bo przecież to jego teoria i o to się spieramy) jest o wiele (naprawdę wiele!) bardziej skomplikowana niż bum na pokładzie. Obiektywnie. Jak chcesz, to możemy wejść w detale...

    Jak w ogóle możesz pisać, że jest korzystniejsza (w sensie organizacyjnym, oczywiście)? To się zdaje być poza dyskusją. Ergo: nie jest tak jak piszesz - maskirowka jest mniej prawdopodobna (od zamachu z użyciem bomby, na przykład).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. tj

    Kogo obstawiam? Rano przeczytałem wiadomość, że norweskie służby zaledwie 48 godz. przed wybuchem w Oslo robiły sobie ćwiczenia właśnie w tym wysadzonym budynku... Ciekawe, nie?

    Zobaczymy. Na pewno będzie ciekawie :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. @ tj

    Kiedy parę lat temu w Rosji "skrajna prawica" wysadziła pociąg (a ja od razu zasugerował, że to właśnie miała być subtelna, jak tam zawsze zresztą, aluzja), to "Europa" jakoś nie zareagowała. Albo w każdym razie b. słabo.

    No to trza było powiedzieć to wyraźniej. Więc możesz mieć rację.

    Z tymi ćwiczeniami to autentyczne jaja! Nie wiedziałem, ale to fascynujące! Dzięki!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Samotny Wilk w Biegu

    Sorry - pokręciło mi się, że ta wieść o ćwiczeniach to tj. W każdym razie dzięki, bo to fascynująca wieść!

    Co do maskirowki zaś... Kulam się ze śmiechu, jak Ty sam jedziesz tą dzwonową kurvą (excusez le mot!), jednocześnie próbując moją super-tezę podważać!

    Nie potrafię Cię przekonać podając jakieś nie-do-zbicia-szczegóły, ale wciąż uważam, że jednak maskirowka jest O WIELE prawdopodobniejsza. Za bardzo po zachodniemu do tego podchodzisz, a tu chodzi o kagiebistów, sowietów i ich przydupasów w krajach z założenia podbitych!

    Nie żeby to miało zmienić samą istotę sprawy - bo tak czy tak osioł mordujący naszych ludzi jest nieco nie całkiem, mniejsza o metodę - ale jednak na razie nie słyszałem nic, co by mnie od maskirowki miało choćby minimalnie oddalić.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. Wilku,

    Niejako za mnie odpowiedział Tygrys i ma w 100% rację, ale zacznijmy od początku.

    Odpowiedź jest - jadąc Bronisławem Jaruzelowiczem - arcyboleśnie prosta. Przypomnij sobie, czym zajmują się właściwie wszyscy zajmujący się Smoleńskiem (a przynajmniej jego technicznymi aspektami). Wszyscy, od czerwonych ekspertów po woroszyłowkach, przez Hypkich, po (no offense!) publicystów GazPol'a. Ano... rozpatrują jedynie Smoleńsk jako miejsce katastrofy/zamachu.

    Poza tym, teoria FYM-a (2M) nie jest tożsama z teorią 2T, a Ty, o ile oczywiście dobrze rozumiem, stawiasz między nimi znak równości. Fym (mógłby, swoją drogą książkę z tego wydać, tak jak monografię neokomunizmu) sugeruje, że pod Siewiernym, umieszczono (zrzucono) złom upozorowany na szczątki samolotu.

    Zaznaczyć powinienem wcześniej, że jestem niestety typowym humanisto-przyrodnikiem i ofermą techniczną, ale jakoś dziwne wydawało mi się to, że szczątki samolotu (na materiałach choćby Mendereja czy Wiśniewskiego) pozbawione są nadpaleń. Że na miejscu nie było widać żadnych szczątków ludzkich. Nie mówiąc już o ich rozrzucie na relatywnie małym obszarze.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśli chodzi o Norwegię, to polecam dzisiejsze wpisy Karlina na salonie 24 (i dyskusję pod nimi) oraz to:

    http://foxmulder2.blogspot.com/2011/07/kim-jest-anders-behring-breivik.html (ten gość się akurat jako jeden z niewielu polskich blogerów zna na rzeczy)

    OdpowiedzUsuń
  18. @ WSIe w Mieście (i na WSI)

    (Bóg mi świadkiem, że dzisiaj nie śledziłem tej sprawy i wszystko, co wiem, pochodzi z Waszych ludzie komętów, ale) tak mi przyszło do głowy, że to mógł być po prostu policjant, a nie jakiś przebieraniec. Choćby były policjant.

    Tyle że, nawet jeśli tak by było, to wcale nie muszą nam o tym powiedzieć. Zgodnie z zasadą "need to know". No bo jaki byłby z tego pożytek dla Postępu i Integracji, że spytam?

    No a poza tym, to tak mi chodzi po głowie myśl, że może wkrótce dowiemy się (na odmianę), że gdzieś w okolicach Smoleńska złapano po długich łowach agenta rządu londyńskiego (albo czegoś równie złowieszczego).

    Któren to, po przyznaniu się do zamordowania posła Karpiniuka wysadzając mu samolot (wraz z paroma nieistotnymi osobami, dla zaciemnienia), oraz UJAWNIENIU CAŁEJ SIATKI TERRORYSTYCZNEJ W EUROPIE, wyskoczył przez okratowane okienko i niestety nie udało się go uratować.

    Co tam w Europie! - NA CAŁYM ŚWIECIE I W POŁOWIE AMERYKI NA DODATEK! (Co se będą żałować!)

    Co Wy na to?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Jaszczur

    Ilość tych zabitych jest rzeczywiście nieprawdopodobna. Od razu mnie to uderzyło.

    Cekaem z masą amunicji i ładowaczem by tego nie dokonał, tym bardziej, że strzelać było trzeba we wszystkich niemal kierunkach, do pojedynczych ruchomych celów itd.

    Dziwna sprawa, ale jako pretekst to np. wzięcia się za ojrosceptyków całkiem wystarczy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  20. @ Triarius

    1. Smoleńsk - jakiś ca. miesiąc po 10 IV, m.in. na Kavkazcenter i innych rusko-, anglo- i polskojęzycznych portalach pisano o grupie "emerytów" z bezpieczeństwa o poglądach NB/NS, która przyznała się do dokonania zamachu. Przypuszczałem, że może to być podgotowka na ewentualność udowodnienia sowietom zamachu: wówczas zwalono by winę na "twardogłowych", a tow. płk. Putin i Miedwiediew okrzyknięci zostaliby wielkimi obrońcami demokracji i "gołębiami".

    2. Norwegia. Wiem, że pewnie to strasznie zabrzmi, ale inspiratorem może być Łubianka. Powody? Północno-wschodnia flanka (właściwie - linia przesłaniania) NATO, konkurent dla sowieckich korporacji wydobywczych, jednocześnie kraj do zrzygania polit-poprawny (sprawcy groziłyby dwie dychy), socliberalny i demobolszewicki.

    OdpowiedzUsuń
  21. @ julek

    Przebić się faktycznie trudno, ale gdybyś im (tym tubylcom) opowiedział, jak to jest z tym prawdopodobieństwem wypadku - wiesz, to co jest na początku tego długiego i pokrętnego mojego tekstu - to zabiłbyś większości niezłego ćwieka.

    Jak sądzę.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Jaszczur

    No właśnie - Karlin o tym strzelaniu! Dokładnie to, co ja mówię, sam z siebie zresztą.

    No bo wiem coś o tych sprawach. (WSI, spokojnie! Nic tu nielegalnego się nie dzieje! My tylko sobie knujemy obalenie reżimu.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Eee, daj spokój, statystyki to chyba jeden z rodzajów kłamstw.
    Widziałeś może ten youtube:
    http://www.youtube.com/watch?v=OheQmuEMTpw&feature=related
    Lemingi lubią jak coś jest na obrazku.

    OdpowiedzUsuń
  24. No a powiedz mi, co można myśleć o tym? Ściema czy też T.B.J. ma jakieś dojścia... Powiedz mi jakie jest prawdopodobioeństwo przepowiedzenia takiej katastrofy? Czy jest ono równe osłowi strzelającemu gola z kołowrotka? http://www.youtube.com/watch?v=KKk2jlHmMfQ

    OdpowiedzUsuń
  25. Mnie ciekawi jak to strzelanie wyglądało - przecież facet musiał mieć ze sobą kilkadziesiąt kilogramów amunicji. Nie niósł jej chyba w kieszeni?

    Wszystko to mocno podejrzane.

    A ta wrzuta o masonerii? Budowanie skojarzenia tajne-złe-knują-rozbić ich i rozwiązać!

    OdpowiedzUsuń
  26. @ tj

    Znowu pudelki pod serwetką?

    A to widziałeś? http://translate.google.com/translate?js=n&prev=_t&hl=en&ie=UTF-8&layout=2&eotf=1&sl=auto&tl=en&u=http%3A%2F%2Fpolitisk.tv2.no%2Fnyheter%2Fst%25C3%25B8re-om-israel-palestina-konflikten-%25E2%2580%2593-okkupasjonen-ma-opph%25C3%25B8re-muren-ma-rives-og-det-ma-skje-na%2F

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  27. @ Jaszczur

    Nie, nie gadaj! Łubianka? TA Łubianka, którą wszyscy znamy i kochamy? NIE - MOŻ - LI - WE !

    A teraz zapomnij, że w ogóle coś takiego Ci przyszło do głowy! Już!

    No, góra jacyś sfiksowani emeryci... Też pewnie polskiego pochodzenia i chodzący na wiadomym pasku.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  28. triarius,

    no nie! Ci Norwedzy chyba nie myśleli, że są na jakichś specjalnych prawach!

    OdpowiedzUsuń
  29. @ julek

    A najbardziej jak to Tusk przecinający wstęgę inaugurując nowego Orlika, tak? Śliczne kolorowe zdjątko w jakimś Gazwniku.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  30. @tj
    "...przecież facet musiał mieć ze sobą kilkadziesiąt kilogramów amunicji..." - Ejże! A niby dlaczego?
    Na dobrą sprawę potrzebował tylko kogoś kto "robiłby mu plecy". I tyle.
    Niezły strzelec, dobrze walący dubletami na łeb i komorę z 10m ma w zasadzie 100% trafień. Piorąc z Glocka 17 na 85 dubletów potrzebuje raptem 10 magazynków. Nawet te cięższe PARA łącznie z plastikowymi magazynkami nie będą ważyć w sumie więcej niż 2,5-3 kG. Glock jest praktycznie niezawodny, można wywalić z niego tysiące strzałów bez jakichkolwiek problemów, jest jeden warunek - dobra amunicja. Ale gdy jesteśmy w Skandynawii to polecam LAPUA.

    OdpowiedzUsuń
  31. @ Amalryk

    No nie, chyba przesadzasz. Przecież to nie było strzelanie na góra dziesięć metrów, a cele były ruchome, i to jak!

    Broń krótka to broń krótka i na pewno gość zużyłby masę kul na jedną uciekającą ofiarę, albo na przykład pływającą. Mówisz o dwóch naprawdę celnych strzałach, a to, moim skromnym, oznacza z 10 strzałów w ogóle, na człowieka.

    Tym bardziej, że to było niewielkie, bo młode, choć norweskie, więc nażarte, nie to co tu.

    Gdyby to miało być parę metrów, to choćby z samych nudów ktoś by go w końcu od tyłu kopnął i obalił.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  32. Amalryk,

    no widzisz - ja sobie tych 100% trafień w warunkach bojowych nie wyobrażam, tak jak nie wyobrażam sobie, by każdego zabijał jednym strzałem.

    OdpowiedzUsuń
  33. Celów było pono 700 a ruszali się owszem do... fletnika z Hameln, który się dla młodych leminżków, jak najbardziej "dress to kill" w... jakże by inaczej, strój policjanta i... "do mnie dzieci, wdowy!"

    OdpowiedzUsuń
  34. @tj
    Jakie warunki bojowe??? Ktoś do niego strzelał? Jedyny problem to aby się wśród lemingów nie zapodział jakiś kolo z jajami i nie pierdyknął egzekutora od tyłu łomem w łeb.

    OdpowiedzUsuń
  35. Srał pies czy rzeźników było dwóch czy dziesięciu, się koleżeństwo nie zastanawiało co w dobie telefonii komórkowej robiły ichniejsze zajebiaszcze służby przez... 1 i 1/2 godziny?!! Przecież ta wyspa nie znajduje się gdzieś na Pacyfiku!

    OdpowiedzUsuń
  36. Tygrysie...

    Ze mnie taki dzwonnik jak z koziej dupy trąba, więc siłą rzeczy nie ogarniam Twej super-tezy :)

    I dlatego dalej nie rozumiem jak wysadzenie jednego samolotu miałoby być trudniejsze w organizacji niż rozdzielenie wizyt, ileś tam samolotów i iks miejsc??? Panowie, nie żartować! W końcu o morderstwie prezydenta RP prawimy, nie?

    Zaznaczam kolejny raz, że mam pewne njusy a propos ilości satelitów śledzących lot Tu-154 i te njusy kładą do łóżka teorię FYM-a. Więc ja też się kulam ze śmiechu :)

    Jaszczur...

    To wyłóż mi chłopie tę teorię FYM-a, co bym raz na zawsze skumał o co biega w tej maskirowce. Powiem szczerze, że mi nie przeszkadza ktoś, kto sobie teoryje wymyśla. Tylko teorie są teoriami. I dopóki się ich nie obroni, teoriami pozostają. A FYM w którymś momencie stwierdził, że jeste pewien i szlus. No to ja wysiadam... Bo pewnym można być, że zamordowano 96 osób.

    Pamiętam, bodajże to było w "Oku żaby", jak FYM jako "dowód" na maskirowkę podawał przykład braku parujących części Tu-154 na filmie Wiśniewskiego. Z tym, że te części... parują. Zwykłe przeoczenie czy naginanie materiału pod swoją tezę? Inny ciekawy "dowód" to jakieś durne nasadki na, znów bodajże, zbiorniki paliwa, które okazały się być... cieniem. Itede, itepe, nie będę tu przynudzał. Takich baboli jest całkiem sporo. Więc, tu ukłon w stronę Tygrysa, zawołanie o teorii trzymającej się kupy jest całkiem udanym żartem :)

    Pozdrawiam

    P.S. A póki co wersja tzw. oficjalna norweskiej masakry też się kupy trzymać nie chce. Czuć wiatr ze wschodu...

    OdpowiedzUsuń
  37. Amalryk,

    "warunki bojowe" w sensie, że bez względu na to, czy ktoś do naszego fartuszkowego strzelał, czy nie, dzielny aryjczyk powinien był się liczyć z tym, że jakiś leming może próbować mu przydzwonić, poza tym wszystko odbywało się w ruchu: on chodził, lemniżeria biegała i chowała się...

    "co w dobie telefonii komórkowej robiły ichniejsze zajebiaszcze służby przez... 1 i 1/2 godziny?!! Przecież ta wyspa nie znajduje się gdzieś na Pacyfiku!"

    To chyba można łatwo wyjaśnić - robiły w portki po eksplozji pod siedzibą premiera. W każdym razie w takiej sytuacji nie dziwi, że uznały ją za ważniejszą sprawę od policjanta dokuczającego jakiejś gówniarzerii.

    OdpowiedzUsuń
  38. @tj

    Z tego merdialnego bełkotu gdzieś wyłowiłem, że fartuszkowy egzekutor miał epizodzik w oddziałach specjalnych, no i prócz pistoleciku albo pm-a albo kbk-a plus półtorej godziny na na niezakłócony trening strzelecki wysepce. Spokojnie mógł wybić setkę, ale jakiś kolo do osłony tylnej ćwierćsfery i drobnej logistyki by się mu jednak przydał

    OdpowiedzUsuń
  39. @ Samotny Wilk w Biegu

    No to jak jest - mamy w końcu jakieś zdjęcia z tych satelitów? Właśnie je ujawnili, tak?

    I co z nich wynika? Że Tusk z Komórą mają się jutro stawić we Wronkach, a USA wypowiada wojnę Rosji "no, chyba, że wywalicie na pysk Putina i urządzicie mu stosowny proces"?

    Lecę słuchać wiadomości na jakimś CNN, bo to naprawdę niewąska sprawa!

    Ale jeszcze Ci powiem... Dzwona nie rozumiesz? Serio? No to szkoda, popracuj nad tym, bo warto! Fakt, że nieco to tutaj pokrętnie wyjaśniłem, ale myślałem, że każdy to wie ze szkoły. Fakt, to już nie te lata, kiedy ja miał różniczki w liceum.

    Co do tego, że "łatwiej wysadzić samolot, niż podstawić ileśtam samolotów", to powiem, że co z tego by miało wynikać, skoro i przyjemniej, i o wiele więcej skarbów można zdobyć w dobrym stanie?

    A poza tym - co to niby za sztuka podstawić dowolną ilość samolotów w kraju tak do szczętu spenetrowanym agenturalnie? (We współpracy z Niemcami zresztą, bo tak się w tej chwili przecież sprawy mają.)

    No i być może najważniejsze - otóż siatki nieużywane, nic nie robiące, siedzące sobie na dupie... Po prostu rdzewieją, gniją i parszywieją! (Spytaj Amalryka!)

    Jasne, że co pewien czas tak czy tak TRZEBA ich użyć. No i podstawianie samolotów jest do tego całkiem niezłe. Nie tak niezłe, jak mordowanie prezydentów, ale w końcu nie każdy może być primabaleriną Teatru Bolszoj!

    Tyle da się poniat'?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  40. Tygrysie...

    Ależ ja kompletnie w ciemię bity nie jestem i nieco kumam :)

    Tylko mnie się zdaje, że ten dzwon to Ci przysłonił troszku obraz...

    Pytasz co z tego by miało wynikać, że, moim skromnym, łatwiej wysadzić samolot niż bawić się w ciuciubabkę? Ano dużo. To że czekiści mogą se zrobić co chcą i wmówić Polaczkom (i nie tylko!) dokładnie wszystko, nie znaczy, że tracą z pola najważniejszy cel: zamordowanie polskiego prezydenta. Czyli liczy się skuteczność i akcje przeprowadza się, nawet u czekistów, tak, aby zakończyła się sukcesem. Chyba się zgadzamy, nie?

    Tu naprawdę nie chodzi o to co ja rozumiem, czego nie rozumiem i czy czytałem wystarczająco mundrych książek (Bóg mi świadkiem, że to żadna wymówka!), tylko o to, by zdać sobie sprawę, że przecież dla Rusków najważniejsze było powodzenie całej operacji. Tutaj też się chyba zgadzamy, nie?

    Ale mniejsza z tym. To są tylko teoretyczne dywagacje, bo to co ja tam sobie wyśledziłem sam (no, nie zupełnie sam, rzecz jasna - a co, też se śledzę niczym ten FYM, tylko nie piszę o tym, bo i po co? I tak w tym momencie nic z tego komplentnie nie wynika!) to inna bajka i tutaj trzeba dużo cierpliwości jak i umiejętności trzymania tzw. jadaczki na wodzy! Powiem tylko tyle, że mieszkając na zgniłym Zachodzie można se pozwolić na to i owo. Pod warunkiem, że ma się troszkę luźnej gotówki. I można se ustalić więcej niż kiedykolwiek będzie wynikać z tryliona tekstów FYM-a i jego kompanii. Obiektywnie.

    Dlatego wciąż się śmieję.
    Dziękuję za rozmowę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  41. @ Samotny Wilk w Biegu

    Że się nie zgodzę. Daruj, ale wyliczanie Ci tu licznych korzyści tych kagiebeków ze zrobienia tego tak, jak ja mówię, oraz przyjemności, jakoś mnie mierzi, bo nigdy nie lubiłem tego typu spraw - obozów koncentracyjnych, martyrologii, opisów wyrywania paznokci itd.

    Musisz więc w razie czego sam się nieco zastanowić, może włączyć nieco więcej wyobraźni.

    Sam też mieszkałem na Zachodzie i nie bardzo rozumiem, co z tego by miało w tym przypadku wynikać. Moim skromnym, poza tym drobiazgiem, że jesteś chwilowo mniej narażony na poranną wizytę, atak szaleńca, czy odwiedziny jakiegoś tam Spetznazu, niewiele. A już na pewno w kwestii szeroko pojętej epistemologii.

    Gdyby było inaczej, to prosiłbym mnie oświecić! No, chyba gdyby to się jednak dla Ciebie wiązało z realnym ryzykiem ruskiego parasola z rycyną, czy innego tam Polonu 210 w kawie. Wtedy oczywiście dzięki, ale nie!

    Do śmiechu zaś absolutnie najmniejszego powodu nie dostrzegam, a Bóg mi świadkiem, że poczucie humoru nie jest moją słabą stroną. Zresztą "śmiech jest płaczem mędrca", jak ktoś mądry kiedyś stwierdził.

    Tak że z tym śmiechem i tym Zachodem to jestem pewnie w większej czarnej dziurze, niż ew. Ty mógłbyś być w kwestii dzwonowej kurvy.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń