sobota, lipca 18, 2009

Zamiast pisania biężączki będę pożerał własny ogon - wyjdzie na to samo

U Jareckiego pod tekstem popolemizowaliśmy sobie z referentem Bulzackim na temat Buzka i okolic. (Oto linek.) Nie żebym tam powiedział coś szczególnie błyskotliwego czy głębokiego, ale pewne, stale się powtarzające, sytuacje zaczynają mnie już lekko drażnić. Ludzie - nawet w tym, jak postkomunistyczne i obce służby specjalne manipulują polską prawicą powinny chyba być jakieś granice, nie sądzicie? No bo jakże to? Gość się przyznaje, publicznie, a potem ani nasza blogowa (bo innej w ogóle nie ma) prawica, a do tego rzecznik czegośtam Mr. Nizieński nie raczą się tą sprawą zainteresować. Więcej, głoszą faceta niewinną dziewicą i w ogóle śnieżnobiałą leliją! To się, #$%^&, nazywa dociekliwość, to się nazywa dziennikarstwo śledcze! (Choćby nawet i amatorskie.) Mniejsza o Buzka, mniej on niebezpieczny i szkodliwy w "Europie", niż w naszej, i tak nieszczęsnej, Ojczyźnie. Można by go sobie teraz darować, ale przecież chodzi nam także o poziom naszych dyskusji, o naszą (rewolucyjną, a jakże! młodzieżówka SLD baczność!) czujność... Czy to w ogóle co my tu gadamy ma jakikolwiek sens, jeśli ignorujemy rzeczy najbardziej oczywiste? Jeśli ignorujemy publiczne przyznania samego podejrzanego... i to BEZ ZASTOSOWANIA TORTUR!? Co ja się będę szarpał, skoro o tej sprawie napisałem już dawno wszystko, co było do napisania. Oto linki, gdyby ktoś chciał sobie o tej sprawie wyrobić własne zdanie: linek 1, linek 2, linek 3 (tu już niestety te wewnętrzne linki, dzięki Googlowi, nie działają, ale daję na dowód, żem tę sprawę pilnie poruszał), linek 4. A tu, na deser, linek związany z tym samym tematem, dość, moim zdaniem celnie łapiącym byka za to, za co go złapać należy - linek 5. Wiem - nie jest to robota na miarę Ściosa czy Kataryny (choć ta, moim skromnym zdaniem, sama by się tą sprawą mogła zająć, ciekawe dlaczego nie chce?)... Nie jest to błyskotliwe oswajanie mohera z Picassem... Nie jest to żadna mogąca czymkolwiek zaimponować biężączka, która (ach!) gdybyż tak jakimś cudem od jutra zastąpiła płody oficjalnych dziennikarzy w oficjalnych gazetach - żylibyśmy wszyscy od pojutrza niemal w raju! (A od popojutrza to już całkiem.) To jest dla mnie po prostu drobny dowód, że nasza blogowa prawica, nawet jak czyta, to nie kojarzy, nie pamięta, a jak jak nawet, to i tak milczy, albo woli się wypowiadać na temat absolutnych pierdołów. Pomyśl może chwilę o samej sobie, polska blogowa prawico! A wracając do o to kwestii, która nas w tej chwili nurtuje, to jak w końcu jest z tym Buzkiem? Porządny ci on gość, czy wręcz przeciwnie? Czy w tym szczęśliwym kraju porządny człowiek i nie agent łatwo zostaje premierem i/lub europrominentem, czy też raczej nie? A jeśli tak, lub nie, to co z tego wynika? Oraz, czy dyskutowanie o dupie Maryni (którą zresztą cenię i niniejszym pozdrawiam), tudzież zabawianie się w talmudystyczne rozszczepianie włosa na niezliczoną ilość części, kiedy podejrzany sam się publicznie przyznał i wszystko dla w miarę zdrowego człowieka powinno być oczywiste, nie jest nieco bez sensu? To przecież tylko jeden z bardzo licznych przykładów jak żałośnie niespójna i jak dziwnie omijająca istotne kwestie jest ta nasza "nieskrępowana" dyskusja. W końcu ten Buzek akurat szczęśliwie trafił do tego tam parlamentu, czyli na śmietnik historii... I nawet nie miał na karku, jak tylu innych w naszym państwie miłości, Platfusiarsko-Sejmowej Komisji i prok. Wyszyńskiego (nie mylić z kardynałem, niedouki!)... Czy jak on tam się teraz wabi, ten wariacko zajadły platfus. Hurra więc, i jeszcze raz hurra! (Choć Tusk na pewno za ten niezwykły honor dla Polski co nieco temu i owemu z naszych dóbr podarował, więc jakby mała łyżeczka dziegciu w tej kadzi z miodem.) Jednak rok, dwa lata temu, temu, kiedy ja tu na temat Buzka tutaj pisał (by nie powiedzieć "alarmował"), mogli go przecież wykorzystać do czegoś innego, co - zamiast swą ewidentną gamoniowatością i ewidentnym zdalnym sterowaniem rozwalać Unię (tak trzymać Tusk! jeszcze trochę takich zagrań i się kołchoz rozleci) - do końca zniszczyłoby naszą, i tak przecież nieszczęsną, Polskę... Więc jak to jest, polska prawico? Czy jak tam cię mam nazwać, bo po prawdzie to już nie bardzo wiem. triarius --------------------------------------------------- Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

31 komentarzy:

  1. Tygrysie,

    Buzek to ciepłe kluchy. Kiedyś zza tylnego fotela kierował nim Krzaklewski. Teraz będą czynić to eurofederaści.

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem o co Ci chodzi. Jasne, dziwna jest ta pamięć ludzi.A może tak to rozumeją, że jak się przyznał, znaczy niewinny.

    pozdro.:D

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Iwona Jarecka

    Celna uwaga! Całkiem możliwe, że częściowo dlatego kazali mu się w takiej "nierzucającej się w oczy" (w końcu widziało to tylko kilkadziesiąt tysięcy ludzi) przyznać.

    Psychologicznie ma to sporo sensu. No a poza tym zabezpieczyli się na obie strony przed "kłamstwem lustracyjnym".

    OdpowiedzUsuń
  4. No własnie. A wiesz jak wieść niesie?

    "fakt, przyznał się, ale jaki porządny człowiek jest i jaki mędrzec"

    To takie prawdy ludowe, które są niestety często powtarzane, aż zastępują rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu nie żadnego wpisu o śmierci Kołakowskiego?

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Anonimowy

    Skoro tak Ci z jakiegoś powodu zależy, no to proszę: Niech mu ziemia lekką będzie!

    Swoją drogą ciekaw jestem, dlaczego uważasz, że powinienem? Nie mam chyba wiele wspólnego z Kołakowskim, jego śmierci (w b. dojrzałym wieku) nie uważam za wydarzenie wielkiej wagi, no a poza tym naprawdę to ja nie jestem żadnym dziennikarzem prasy codziennej, czy kronikarzem współczesności. Po prostu piszę sobie czasem co mi w duszy śpiewa i tyle.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak się czasem zastanawiam, czy totalitaryzm nie jest aby naturalnym i normalnym stanem wszystkich starych społeczeństw?
    W końcu zarówno demoleberalizm jak i absolutyzm oświecony muszą prowadzić do jakiegoś nowoczesnego zamordyzmu.
    Już w eksperymentach Tokugawy, starego Fryca i Józefa II widać było zaczątki bolszewizmu. Może objazd przez Rewolucję Francuską, demokrację parlamentarną i rozmaite socjalizmy utopijne nie był wcale potrzebny?

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Anonimowy

    Nie wiem czy na pewno koniecznie totalitaryzm, ale jakaś wersja zamordyzmu z pewnością. To podstawy spengleryzmu.

    Ten późny masowy ludek całkiem przestaje dbać o własną wolność polityczną, nastaje kosmopolityzm, "chleba i igrzysk" (lub, jak to ślicznie mówi hrPonimirski "tanich kredytów i Tańca z Gwiazdami"), no to i wzięcie go za mordę staje się dość łatwe i naturalne. (Choć elity naparzają się i mordują między sobą, vide Tacyt i inni tacy.)

    Czy objazd był potrzebny, to faktycznie fascynująca kwestia, choć trudna do rozstrzygnięcia. To poniekąd sprawa "internalizmu" i "eksternalizmu" - dwóch podejść stosowanych w historii idei. Ja w tym przypadku skłaniałbym się raczej do Twojej tezy, czyli do eksternalizmu... W końcu jestem spenglerystą.

    Tak czy tak ludek traci zainteresowanie dla idei, własnej wolności, polityki, z obiektywnych przyczyn ma i tak coraz mniej szansy na wpłynięcie na cokolwiek istotnego... Fakt, tak czy tak przyjdzie zamordyzm albo i totalitaryzm, jak w naszym nieszczęsnym przypadku.

    Pozostaje jednak kwestia, czy mogło nie być Rewolucji Francuskiej, liberalnej demokracji i utopijnych socjalizmów! ;-)

    Sądzę, że w takiej czy innej formie one po prostu być musiały, a wynika to - może z wyjątkiem Rewolucji, bo Ancien Régime był przecież doszczętnie przegniły i nie mógł już długo trwać, a mieszczaństwo, z nauką, rewolucją przemysłową, odkryciami itd., miało sporo siły - z tych samych przyczyn, co i zanik wolności i nastanie zamordyzmu.

    Nawet jeśli potraktujemy liberalną demokrację i utopie jako czystego świra (co by było chyba pewną przesadą, przynajmniej w tym pierwszym przypadku) to przecież "kogo Bóg chce pokarać, temu najpierw odbiera rozum". Jak te rzeczy mogły nie powstać? ;-)

    Jak mogłoby także nie być Michaela Jacksona, Tańca z Gwiazdami, Małyszomanii i gazetowych horoskopów?

    Fascynujące rzeczy, ale tak na pierwszy rzut oka, wydaje mi się, że właśnie jakoś tak schyłek naszej K/C musiałby wyglądać w każdym razie.

    Akurat poczytałem sobie, nawiasem mówiąc, po szwedzku o historii śrubokręta, wibratora (tego!) i paru innych podobnych zjawisk... No i okazuje się, że zarówno śrubokręty jak i wibratory rozpoczęły się mniej więcej w 1800 roku, a więc dokładnie wtedy, kiedy Kultura przeszła u nas w Cywilizację.

    Wspominam o tym, bo to akurat niedługo po Frycu, a co do Rewolucji, to wiadomo. Fakt, coś się wtedy jakościowo zmieniło, wcale nie twierdzę, że wyłącznie na minus...

    Spengler akbar! ;-)

    No i warto by było te sprawy dalej postudiować dostatecznie głęboko ale i precyzyjnie. Tyle że, jak w przypadku wszelkich stoików (bo przecież jesteśmy swego rodzaju ich odpowiednikiem) to wymaga środków do w miarę wygodnego życia bez tyrania z nosem przy ziemi...

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. Tygrysie, racja, po trzykroć racje. Ale nawet będąc tego, konkretnego faktu nieświadomym,

    czy nie można się po prostu domyślić, że jeżeli pełolstwo kogoś lansuje na takie (jakiekolwiek?) stanowisko, to on musiał za peerelu mieć na imię Tadeusz Wladysław lub Ozjasz Zdzisław Ignacy?

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Mustrum

    Dokładnie tak. I właśnie dlatego to nasze kretyńskie gapiostwo jest tak szkodliwe.

    Z góry wiadomo kto zacz, skoro go platfuseria, neo-targowica und establiszmęt wypychają na jakiekolwiek stanowisko. Powinien był momentalny koniec wszelkich przesubtelnych analiz duszy takiego typka, zastanawiania się "dobry ci on, czy też może nie?). To skurwiel i tyle, z definicji. Bo w takim właśnie kraju żyjemy.

    Swoją drogą, trochę szkoda, że nie chce mi się pisać na temat dzisiejszej konferencji prasowej Czumy i tych jego chłopysiów - TO był dopiero pokaz jak się przemawia do lemingów (w tym nas), żeby nic nie powiedzieć i żeby nikt nas się nie odważył więcej cisnąć!

    Zakład, że nikt tego przedziwnego spektaklu teatru absurdu nie opisze? ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zakładam się, nie oglądałem. Ale na pewno niewielu, jeżeli ktokolwiek.

    Na myśl przychodzi Łarzący Łazarz i FYM. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  12. Triarius:
    "Swoją drogą, trochę szkoda, że nie chce mi się pisać na temat dzisiejszej konferencji prasowej Czumy i tych jego chłopysiów - TO był dopiero pokaz jak się przemawia do lemingów (w tym nas), żeby nic nie powiedzieć i żeby nikt nas się nie odważył więcej cisnąć!"

    Mustrum:
    "Nie zakładam się, nie oglądałem. Ale na pewno niewielu, jeżeli ktokolwiek.

    Na myśl przychodzi Łarzący Łazarz i FYM. I tyle."

    Wykrakałem:
    http://niepoprawni.pl/blog/74/krolestwo-niebieskie

    OdpowiedzUsuń
  13. Tygrysie, co myślisz o kupcach z KDT, śpiewających i Rotę, i Marsyliankę?

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Mustrum

    Fakt, napisał. Sensownie i akurat o tym, co mnie tak uderzyło w tym przedziwnym spektaklu.

    Skoro jest szansa, że Bratkowski tego nie ujrzy, któren by zaraz pryncypialnie mnie skarcił, powiem jednak, że mnie się tam mniej kojarzy Hume, a bardziej Spinoza.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Anonimowy

    Nieźle, w końcu cóż - Bogurodzica zbyt trudna muzycznie na taki improwizowany chórek. Ten repertuar akurat mi się w tym kontekście całkiem podoba, choć jeszcze więcej radości sprawi mi Ça ira, jeśli się kiedyś pojawi.

    Nie zapominajmy jednak, że postpolityka do tłumienia rozruchów i rozładowywania społecznych napięć przygotowywała się od dziesięcioleci, a media, od których większość naszych drogich współobywateli jest już o wiele bardziej uzależniona niż od wódki czy chipsów, robią wszystko, by im w tym pomóc. A w końcu skąd, jeśli nie z tych cholernych mediów ogromna większość Polaków dowiaduje się o takich sprawach?

    Podoba mi się jednak udział tzw. "psudokibiców", no i, tak mi się jakoś wydawało, choć może to był sen, niezbyt pewne siebie miny wielu z tych nieszczęsnych mimowolnych ZOMOwców.

    Jednak ta kopnięta kukiełka H.G. Waltz nie wydawała się specjalnie poruszona, co mnie zmartwiło. Cień szansy jednak, że ona już od dawna, jak i podejrzewam Tusk, na Prozacu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Anonimowy

    To, że nie wiedzą, że jedno i drugie mało kompatybilne, mniejsza z tym. Po tym wystepie GenKomora i Ochrany plus polizei myślę, że nawet najwiekszy korwinista zobaczy co znaczy "prawo wlasności" poza "państwem prawa". Gówno.

    A tak swoją drogą, to jak się spodziewali takiego potraktowania, to powinni byli ochroniarzom i komornikowi spuścić wpierdol nieziemski. Nie to, żebym KD-kupców jakoś szczególnie popierał, ale jako Polak zawsze miałem miękkie miejsce w sercu dla ludzi którzy z ułańską fantazją spuszczają łomot tym, którym się on należy.

    A wszelkim karkom "agencji ochrony" w tym kraju się on należy wybitnie. Podobno dwóch ochroniaży wymagało opieki lekarskiej. Dlaczeno nie wszystkim łącznie z komornikiem?

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak się zastanawiam, czy Ardrey nie jest kimś w rodzaju neokona? Radykalnie lewicowy intelektualista, który wróciwszy do badań naukowych, za najważniejsze cechy człowieka, odróżniające go od innych małp, uznał mięsożerność, makiaweliczny umysł i podwyższony poziom agresji. Właśnie te cechy zrekompensowały „ewoluującemu antropoidowi” brak kłów, pazurów, kolców i zębów jadowych.
    Wsie i miasta, a potem państwa i imperia powstały dzięki „imperatywowi terytorialnemu”- poszczególne stada/narody musiały zająć, ucywilizować i bronić swoje „tereny łowieckie”; wyznaczyć granice.Miłość, przyjaźń, szacunek, uczciwość etc. są typowo ludzkie, ale istnieją tylko w obrębie własnej populacji (narodu, kasty, kościoła), obcy z definicji jest untermenschem, barbarzyńcą, wrogiem. Dlatego święte księgi nakazujące inaczej traktować swoich, a inaczej obcych byłyby bardziej zgodne z naszym dziedzictwem niż Nowy Testament.
    Najbardziej normalnym i sprawiedliwym społeczeństwem będzie zatem wg Ardreya społeczeństwo stanowe, podobne do starożytnej Sparty, kastowych Indii czy RPA z czasów apartheidu, gdzie ludzie o różnym genomie mają odmienne prawa i obowiązki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Anonimowy

    Tak się zastanawiam, czy Ardrey nie jest kimś w rodzaju neokona? Radykalnie lewicowy intelektualista, który wróciwszy do badań naukowych, za najważniejsze cechy człowieka, odróżniające go od innych małp, uznał mięsożerność, makiaweliczny umysł i podwyższony poziom agresji.

    ==

    To że radykalny i lewicowy, to mnie aż tak nie dziwi. Nie uważam wprawdzie, że "kto za młodu nie był... itd.", ale u młodego człowieka zachwyt nad liberalnym kapitalizmem mogę zrozumieć co najwyżej w nieszczęsnej Polsce, a i to nie za bardzo.

    Sądzę, że, jak tylu innych, przesadzasz, uważając, że ludzie zmieniają poglądy pod wpływem ideologii, a nie faktów, które poznali i ew. ktoś im inteligentnie zinterpretował.

    Czy ja jestem neokonem, że spytam? A przecież do dziś nie było na mnie większego politycznego wpływu niż właśnie Ardrey, i to nie z powodu jakiejkolwiek ideologii, ale z powodu faktów, które jak żadne inne zgadzają się z tym, co wiem o świecie.

    Drapieżnik to nie wyłącznie "makiaweliczny umysł i podwyższony poziom agresji" - to znacznie wyższa inteligencja, zdolność ponoszenia ryzyka, ciekawość świata, chęć zabawy, lojalność wobec własnej grupy... Po prostu to wyższa klasa niż roślinożerca i tyle. Ardrey nie jest żadnym fanatykiem agresji czy makiawelizmu, jeśli widać w nim cokolwiek z tej dawnej lewicowości, to raczej to, że go te sprawy aż tak nie cieszą. ;-)

    =====================

    Właśnie te cechy zrekompensowały „ewoluującemu antropoidowi” brak kłów, pazurów, kolców i zębów jadowych.

    ==

    A czyż tak właśnie nie jest? Z inteligencją na czele zresztą?

    =========================

    Wsie i miasta, a potem państwa i imperia powstały dzięki „imperatywowi terytorialnemu”- poszczególne stada/narody musiały zająć, ucywilizować i bronić swoje „tereny łowieckie”; wyznaczyć granice.

    ==

    A gdzie Ardrey to mówi, że spytam? ;-)

    c.d.n.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  20. @ Anonimowy 2

    ======================
    Miłość, przyjaźń, szacunek, uczciwość etc. są typowo ludzkie,

    ==

    Za cholerę właśnie nie są! Widać, że Ardreya nie czytałeś, bo on dowodzi czegoś dokładnie odwrotnego.

    =======================

    ale istnieją tylko w obrębie własnej populacji (narodu, kasty, kościoła), obcy z definicji jest untermenschem, barbarzyńcą, wrogiem.

    ==

    Rzecz w tym, że wcale tak właśnie nie jest! Ludzkie grupy rozwijały się przez ogromną część naszej historii praktycznie nie stykając się ze sobą, więc wrogość wobec obcych wcale nie jest aż tak silną naszą cechą. Nie da się w każdym razie porównać pod wzgl. znaczenia z wieloma innymi. Lojalność wobec swoich - zgoda, ale wrogość wobec innych - wcale nie!

    ============================

    Dlatego święte księgi nakazujące inaczej traktować swoich, a inaczej obcych byłyby bardziej zgodne z naszym dziedzictwem niż Nowy Testament.

    ==

    Traktowanie obcych w ST nie wynika ze świętej księgi, bo ta księga została napisana długo potem. Jednak porównywanie ST z NT i czynienie z tego drugiego jakiejś recepty na życie społeczne czy politykę wydaje mi się bezsensowne.

    ST to, subiektywna wprawdzie i stronnicza, ale jednak, w dużej mierze, historia, natomiast NT z naszym ziemskim światem ma b. niewiele wspólnego. "Królestwo moje nie z tego świata" i te rzeczy. Właśnie sobie poczytałem Spenglera na ten temat i całkiem się zgadzam (bo nieźle znam Biblię), że świat psychiczny Chrystusa, tak samo zresztą jak jego otoczenia, tylko o wiele bardziej jeszcze, był absolutnie nie z tego świata, apokaliptyczny itd. Jezusa kompletnie nie obchodziły społeczne czy polityczne problemy. Jak więc moglibyśmy traktować NT jako jakiś polityczny podręcznik? Katolicyzm oznacza uznawanie również o wiele późniejszego dorobku, ojców Kościoła, teologów, świętych... Bez nich z NT mielibyśmy co najwyżej Teologię Wyzwolenia, a to przecież całkowicie chybiona albo po prostu nieuczciwa interpretacja. Jeśli mam na ten temat jakiekolwiek pojęcie of course.

    =========================

    Najbardziej normalnym i sprawiedliwym społeczeństwem będzie zatem wg Ardreya społeczeństwo stanowe, podobne do starożytnej Sparty, kastowych Indii czy RPA z czasów apartheidu, gdzie ludzie o różnym genomie mają odmienne prawa i obowiązki.

    ==

    Jak żeś na to wpadł? Ja czytam Ardreya od ponad 20 lat i nic podobnego tam nie znalazłem.

    Dzięki za tę rozmowę, ciszę się z niej i doceniam Twą wnikliwość, ale naprawdę Twoje intuicje nie są przesadnie celne - lepiej najpierw jednak tego nieszczęsnego Ardreya przeczytać.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  21. A co Spengler pisał o Talmudzie?

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Anonimowy

    Pisze sporo, i te jego analizy "Magiańskiej K/C" to jedna z najgłębszych i najbardziej rewolucyjnych rzeczy w jego genialnej książce.

    Swoją drogą nie wiem, czy spora część nienawiści kręgów postępowych do Spenglera nie wynika z tego, że analizuje żydostwo trzeźwo i rozumowo, jako po prostu jedno ze zjawisk. Wcale nie jest wobec Żydów wrogi, czy specjalnie krytyczny, ale traktować ich jak wszystkich innych i dochodzić historycznych przyczyn różnych z nimi związanych spraw, to dla niektórych dzisiaj zbrodnia z gatunku największych.

    Koneczny też to robi i całkiem nieźle mu to wychodzi, jednak to tak, jakbyśmy porównywali trzecią klasę podstawówki z uniwersytetem, i nie mówię o dzisiejszych fabrykach niedouków.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  23. Tiger
    obiecałem Ci że będę Cię cz ;p u Jacka!.Ja nie tyko piszę pierdoły!(bo jako elektronik sprawdzam ucząc dość znośnie ;))
    Szukam facetów którzy kiedyś tam!,wejdą do Polskiej Polityki,więc kurna wujek,jeśli chcesz być sławny! (a ja mam robić u Ciebie za spedoctora)staraj się!.Bo oprócz katechez,info na forach elektronicznych,pokazuję w necie = facetów którzy mają dźdźa - wiesz o co mi chodzi ;)
    hej!
    ps więc proszę nie obijać a zapierdalać!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Tiger!
    obiboku!
    Jacek się srogo nudzi
    a jo Ci nie dom spoko
    i wciąż Ci bede marudził :p

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak się zastanawiam czy blogowanie nie jest swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, chroniącym demolib przed rewolucyjnymi paleokonserwatystami?
    Przecież blogując w gruncie rzeczy wyświadczamy mu przysługę:
    - dekonspirujemy się sami, dobrowolnie i ekshibicjonistycznie
    - tracimy zdrowie, ślepnąc i garbaciejąc przed kompami zamiast ćwiczyć
    - oddajemy real walkowerem, a w wirtualu co raz częściej godzimy się na warunki wroga
    itd.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. @ Anonimowy

    Sam dokładnie tak to widzę. Ew. może to mieć więcej zalet niż wad na samym początku - kiedy się nawiązuje kontakty, a cała sprawa jest jeszcze poniżej radaru różnych zemkopodobnych.

    Potem taki blog jak ten powinien chyba być zdjęty z sieci. (Może ew. krążyć w formie częściowej, intymnej, na płytkach czy coś, gdyby komuś aż tak to było do szczęścia potrzebne.)

    Sam się nad tym poważnie od dawna zastanawiam, czy go nie utrupić. I ew. zrobić sobie gdzieś nowe drzwi od wychodka, na których bym coś czasem wklepał, a nikt i tak by tego nie znalazł.

    Raz na pół roku zapewne, albo i znacznie rzadziej, bo się przez ostatnie trzy lata pisaniem nasyciłem na wsze czasy i muszę wreszcie zacząć kultywować moją dysleksję.

    Z drugiej strony jednak - gdzie ja bym znalazł takie porozumienie, że spytam? W końcu się w realu nie znamy, a powiedziałeś dokładnie to, co ja czuję bebechowo i do szpiku kości.

    Nawiążmy'ż więc kontakty, bo nie bardzo jest z kim stosować terapię na garba, a czasem samemu trudno.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  28. Zastanawiam się w jakim stopniu Sergiusz Piasecki jest nasz Tygrysie. Niby zoologiczny antykomunista (dla którego AK była za mało antysowiecka), demaskator cziornych woronów, autor 100 pytań do obecnej Warszawy,do tego prawdziwy macho.
    Z drugiej strony jednak Piasecki podzielał wiele oświeceniowych złudzeń, a nawet do pewnego stopnia antycypował gusła Nowej Lewicy. Autor "Spojrzę ja w okno" i "Nikt nie da nam zbawienia" psioczył na burżuazję, strasznym mieszczanom przeciwstawiał sympatycznych i dzielnych złodziejów, apoteozował wolna miłość itd. a przede wszystkim wierzył w zbawczą moc "Kultury" przez duże K czyli permanentnej i państwowej edukacji, dotowanych przez Państwo imprez ukulturniających motłoch.
    Co ty na to Triariusie???

    OdpowiedzUsuń
  29. @ Anonimowy

    Piaseckiego (wstyd przyznać) znam dotąd wyłącznie ze słyszenia. (Mam naprawdę spore braki w standardowym oczytaniu, które częściowo, mam nadzieję, nadrabiam oczytaniem niestandardowym, także w językach, plus wielokrotną lekturą rzeczy tego wartych, w rodzaju Spenglera Magnum Opus.)

    Jednak z tego co mówisz, podoba mi się on jeszcze bardziej, niż dotąd. Nie dzielę jednak jego optymizmu - być może nieco przejaskrawiasz zresztą jego wiarę w dobroczynne działanie odgórnie serwowanej Kultury (przez duże K, choć nie w spenglerycznym sensie!), czyż nie? ;-)

    Co do wspólnoty złodziei i jej cudnych zalet... Skoro on wśród tych ludzi żył, to jakoś mi mu to łatwiej wybaczyć. Po prostu był za swoimi i dopatrywał się w nich więcej zalet, niż wad.

    Co do psioczenia na burżuazję... Robi to Dávila, no a ja (toutes proportions gardées, bien sûr), choć niegdyś b. tego nie lubiłem, coraz bardziej też mam taką skłonność. Może bym nie narzekał - bo i co z tego wyniknie? - ale przyznam, że pogardę do lemingów, czyli wielkomiejskiego proletariatu w spenglerycznym sensie czuję z tygodnia na tydzień większą. No i pesymizm, bo naprawdę nie widzę na to ratunku.

    Ktoś to tak czy tak weźmie za mordę, wyścig odbywa się jedynie między Borrellem & Co., Zemkiem &co, oraz nami. Przy czym my stoimy o 4 tys. km za linią startu i mamy związane ręce und nogi. Tak to widzę.

    Jasne, że na ten kult złodziei normalny grzeczny człek wykonujący robotę biurową dla chleba, a po pracy pisujący sobie duszoszczipatielnyje kawałki na blogu, nie powinien przesadzać. Bo to i nie jego plemię!

    Jednak, przykro powiedzieć, naprawdę faceci z jajami coraz bardziej, z konieczności, będą się znajdować w kręgach gangsterów i desperatów. No, może jeszcze współczesnych gladiatorów, czyli gości od walk w klatkach, ale to w sumie wyjdzie chyba na to samo. (Chyba żeby się ich masowo zagospodarowało, ale jak?!)

    Tak samo zresztą, jak prawdziwe kobiety - nie te dzisiejsze upiorne babiany różniące się od facetów "jedną malutką rzeczą" - w coraz większej proporcji będą się znajdować wśród rosyjskich prostytutek i japońskich pornomodelek...

    Oczwywiście nie wyłącznie tam, bo są i inne fajne kraje i erotyczne kultury, ale to dokładnie te sprawy. Wśród nas ani chłopy, ani baby, już niemal istnieć nie mogą. To znaczy nie w więzieniu czy przed internetową kamerką.

    No, tośmy sobie przy okazji pogadali o "wolnej miłości"... ;-)

    Ciekawy temat. Ja oczywiście ze wzgardą odrzucam wszelkie utopijne nadzieje, co to cudnego z "wolnej miłości" wyniknie, ale sama ta kwestia nie jest aż tak prosta i jednoznaczna, jak to się nam często wmawia.

    W końcu jeśli mamy się bezwzględnie stosować do zaleceń KK, które są w tej sprawie jednoznaczne, to dlaczego KK nie stara się choćby uczciwie poradzić sobie z ogromnym problemem zdrady i kolaboracji w swoich szeregach?! (Nie mówiąc już o czymś tak w moim odczuciu obrzydliwym, jak odejście od dorobku Soboru Trydenckiego i taplanie się w tym ohydnym V2).

    "Wolna miłość" jako jakieś zalecenie i recepta na raj na ziemi - czyli wskrzeszanie tow. Kołłątaj i innych takich komuszych świrów - to oczywiście idiotyzm. Jednak oczekiwanie, iż złodziej, choćby mający dobrze rozwiniętą zdolność pisania, będzie się zachowywał jak ministrant...?

    I nie uwiedzie z dzikim błyskiem w oku i sercem przepełnionym radością żony, matki, córki oraz siostrzenicy pogardzanego przez siebie burżuja...?

    ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  30. "Przy czym my stoimy o 4 tys. km za linią startu i mamy związane ręce und nogi. Tak to widzę."
    Ja w sumie też. Jedyne co nam pozostaje to czekać na jakiś cud np: taki sam jaki przydarzył się tow. Uljanowowi za sprawą kajzerowskich sztabowców albo Polakom, Czechom i paru innym narodom za sprawą strzałów Gawriła Principa w Sarajewie.
    A tak z czystej ciekawości: jak Pan Tygrys poradziłby sobie z "wiosną Kościoła" oraz z ogromem zdrady i kolaboracji we własnych szeregach? Jakieś Tridentinum Secundum, ksiądz Trytek przywrócony do pełnej jedności z KK i pożałowany w biskupy?

    OdpowiedzUsuń
  31. @ Anonimowy

    Fakt, bez tego się nie obejdzie, to oczywiste. Jednak i tak nie byłbym aż tak optymistyczny: wtedy panowała wiosna dla nacji i państw narodowych, dzisiaj jest dokładnie odwrotnie. (Akurat parę godzin temu klarowałem Nicponiowi, że poziom państwa narodowego to dziś poziom, wbrew pozorom, b. niski. Nawet druga wojna światowa to była wojna dwóch co najmniej ogromnych imperiów ze szkopami, którzy swoje imperium chcieli właśnie stworzyć. Dzisiaj te sprawy poszły o wiele dalej.)

    A więc i wiatr historii w mordę, i całkiem nie jesteśmy do jakiegokolwiek realnego politycznego działania przygotowani, nawet gdyby się on, jakimś cudem, zmienił.

    Co do wiosny KK... Wiesz, zbyt mało we mnie optymizmu, bym spodziewał się jakiejkolwiek jeszcze wiosny, a tym bardziej wiosny katolicyzmu.

    Co jednak powiedziawszy, stwierdzę z przekonaniem, że jednak to coś rzekł - trza o Tridentinum Secundum walczyć, bo odpuszczenie tej sprawy to po prostu nasz niewybaczalny etyczny upadek. Tym bardziej dla ludzi mocniej ode mnie w życie Kościoła, zaangażowanych, no bo co ja tam Kościołowi mogę dyktować, czy choćby radzić, skoro formalnie nie uczestniczę w jego życiu od dziesięcioleci, będąc katolikiem niewierzącym i nie do pogodzenia z V2.

    Bardzo bym jednak pragnął kościoła takiego, jaki on by, moim zdaniem skromnym, powinien być, i wtedy chyba nie potrafiłbym stać obok. W końcu tu nie chodzi chyba o chałupniczą teologię, ino o emocje i różne tam duchowe związki, tak sądzę...

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń