"Lewica narodowa" to oksymoron, a już szczególnie w naszych czasach, kiedy front przebiega pomiędzy narodowym państwem (realnych ludzi) i globalnym państwem podrabianych mrówek. Zresztą zawsze był to oksymoron, bo samą istotą lewicowości - przynajmniej tej której tak nie lubimy - jest kosmopolityzm. Jeśli coś nie jest kosmopolityczne, globalne, nie jest naprawdę lewicowe, przynajmniej nie w w pełni i nie w tym, obrzydliwym dla nas, sensie.
Fakt, niektóre aspekty tego, co powszechnie uchodzi za lewicowość, dają się pogodzić z patriotyzmem, ale z pewnością nie to wszystko, co szczerego konserwatystę w lewicowości mierzi. Taka znośna i przyzwoita lewicowość zdaje się wynikać ze zdrowego plebejskiego sceptycyzmu wobec wyższych klas, poczucia solidarności z ludźmi biednymi, ciężko pracującymi i pozbawionymi wpływu na rzeczywistość...
I, jak już rzekłem, nie ma w tym absolutnie nic, co by mogło razić konserwatystę, raczej przeciwnie. Sam Dávila wielokrotnie wyraża sympatię dla tego typu ludzi i tego typu nastawienia, a sporo bardzo szacownych osób - od Orwella po państwo Gwiazdów - nijak nie da się określić inaczej, niż jako uczciwa i sensowna lewica. Na pewno nie jest to bowiem prawicowość i sami zainteresowani by się za taki epitet z pewnością obrazili.
Nie ma coś się więc z nimi bić o słowa i narzucać im przemocą chlubne w naszych, ale nie w ich oczach, epitety. Zgódźmy się, odrzucając jałową scholastykę, że istnieje przyzwoita lewica, oraz lewica paskudna, czyli lewactwo.
Różnica pomiędzy tą przyzwoitą a nami to tylko kwestia rozłożenia akcentów i priorytetów - tak samo zresztą, nawiasem mówiąc, jak różnice pomiędzy rzekomo hiper-prawicowym "liberalnym konserwatystą", a powiedzmy Adamem Michnikiem.
Oczywiście wiem, że "lewica narodowa" to w ustach liberalnych rewizjonistów (tzw. "liberalnych konserwatystów" czy może odwrotnie, nie pamiętam) to konkretnie faszyzm i nazizm, co nie przeszkadza im, zgodnie z powszechna już dziś metodą, rozszerzać tego, w założeniu obraźliwego, epitetu na wszystko, lub niemal wszystko, co im nie pasuje.
Nie o tym w niniejszym poście chciałem dyskutować, ale, odpierając ew. zarzuty i wyjaśniając wątpliwości, stwierdzam, że faszyzm to dla mnie żadna lewica, a nazizm w ogóle nie daje się dyskutować w tych samych kategoriach, co liberalizm, socjaldemokracja, konserwatyzm, czy właśnie faszyzm. To po prostu nie było zjawisko z tej samej kategorii - choćby dlatego, że intelektualnie, jeśli chodzi nam o oryginalne myśli, niemal nie istniało.
Równie dobrze moglibyśmy traktować powiedzmy mongolski komunizm, albo fińską socjaldemokrację, jako ścisły odpowiednik powiedzmy liberalizmu.
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Czym jest "liberalny konserwatysta"?
OdpowiedzUsuńNiczym. Nier ma czegoś takiego. Jest on jak katolik akceptujący życie na kocią łapę, aborcję, eutanazję oraz związki homoseksualne. Ten ostatni przestaje być katolikiem i zakłada własną religię.
A hiper-ultra-giga prawicowy "koliber"? Ni kogucik, ni kurka, trochę tego, trochę tamtego, mix-n'-match, miazma, chuju muju dziki węże.
Jest to schizofreniczne połączenie wykluczających się systemów wywodzące się z libertyńskiego chciejstwa podlanego gołosłownym sosem tradycji. Coś, in fact, obżydliwego ponieważ gnoi voltairyzmem rzeczy dla konserwatystów i uczciwej lewicy święte.
Tygrysie,
OdpowiedzUsuńjeżeli powiemy sobie, że nie istnieje coś takiego jak narodowa lewica, to jak klasyfikować na przykład takiego Leppera. Więcej, do czego zaliczać na polityków głoszących hasła socjalistyczne ekonomicznie, a do tego zaprawiających to konserwatyzmem? To, co to jest?
Jak dla mnie narodowa lewica to taka hybryda i odłam lewicy etatystycznej. Z jednej strony masz państwowe przedsiębiorstwa, wysokie podatki, nadreglamentację działalności gospodarczej, najróżniejsze regulacje typu przepisy antymonopolowe, a z drugiej masz wtórnie dołączony do tego wszystkiego konserwatyzm.
pozdrawiam
"najróżniejsze regulacje typu przepisy antymonopolowe"
OdpowiedzUsuńMoże tak, może nie, ale te przepisy antymonopolowe to jest to, o co rozp... rozbija się kolibryzm. Bo z jednej strony jak powstaje monopol, to nie ma wolnego rynku, a zdrugiej, prawne ograniczenie rozmiarów udziału w rynku ten wolny rynek zniewala.
Chociaż lewica etatystyczna by raczej dążyła do twożenia się monopoli, raczej niż ich ograniczania, nieprawdaż?
@ Kirker
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem całkiem niepotrzebnie masz obsesję gospodarki. Wiem, że to skutek zarażenia (sorry!) k*winizmem, ale przecież nie jest śmiertelnym grzechem nawet z czegoś TAK zjadliwego próbować się wyciągnąć, prawda?
Mustrum ma rację - ogólnie i z tymi monopolami. To akurat jest jeden drobny, a przez to efektowny, kamyczek przez który całe rynkowe pieprzenie się wywala na pysk.
Błędne koło i sprowadzenie do absurdu! Jest masa innych miażdżących argumentów, ale ten jest najprostszy i przez to nabajrdziej bezlitosny.
Pzdrwm
Mustrumie,
OdpowiedzUsuńw historii był tylko jeden naturalny monopol. Była to spółka Alcoa, która zmniejszyła cenę produkcji aluminium o dwa rzędy wielkości w latach (o ile dobrze pamiętam) 1886-1941.
A tak to monopole istnieją dzięki państwowemu interwencjonizmowi w gospodarkę. Wielkie korporacje z niczego tak się nie cieszą jak na przykład z dotacji od państwa czy dopłat do eksportu. Są one również bardzo zadowolone, gdy ktoś ma problemy z otwarciem interesu w ichniejszej branży, bo musi sobie załatwić licencję, koncesję bądź pozwolenie, w dodatku musi biegać po 10 urzędach.
Przepisy antymonopolowe również cieszą monopolistów, ponieważ oni pierwsi się do nich skarżą. Oni domagali się nawet ich utworzenia. Przecież w końcu XIX stulecia Morgan chciał na wiele sposobów monopolizować rynek, tworząc trusty. Wszystkie one bankrutowały.
Lewicę etatystyczną cieszą państwowe monopole, jak sławetny spirytusowy. Z drugiej strony przyczyniają się do tworzenia monopoli prywatnych, poprzez szereg regulacji gospodarki.
Tygrysie,
OdpowiedzUsuńa czy ja mam obsesję na punkcie gospodarki?
Uważam tylko, że prawicowość to całościowa wizja państwa i społeczeństwa i tyle.
pozdrawiam
Monopol Microsoftu powstał bez interwencji państwa, tylko poprzez podcinanie cen konkurencji (często wstępny dumping), wykupywanie potencjalnych konkurentów oraz łączenie wlasnych produktów w pakiety, przy jednoczesnym utrudnianiu współdzialania obcych programów bez wykupu (kosztownego) dostępu dla programistów.
OdpowiedzUsuńAlcoa miała patent bodajże na tanią ekstrakcję bądź na łukowy piec hutniczy do topienia bauksytu. A spadek ceny został dyktowany przez masywną ilość aluminium potrzebną w produkcji samolotów.
@ Kirker
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem masz. Dla mnie gospodarkę można by, w jakimś teoretycznym przypadku, całkowicie pominąć, a i tak będzie prawica i lewizna, konserwa i fanatycy Postępu.
Spróbuj tego, choćby przez jakiś czas, jako ćwiczenia duchowego.
Te wszystkie Wasze gospodarcze prawdy i przykazania to przecież tylko hipotezy dotyczące najlepszego sposobu realizacji pewnych - zgoda, b. istotnych - celów. Nie zaś kryterium wszystkiego czy jakieś panaceum.
W dodatku nie są one przecież nawet do końca pewne i udowodnione. Teoretycznie - choć faktycznie prawdopodobieństwo oceniam na dość nieznaczne - mogą istnieć metody gospodarki planowej dające lepsze wyniki od "wolnego rynku". Dlaczego niby nie?
A społeczeństwo, teoretycznie przynajmniej, mogłoby się zajmować czymś całkiem innym, niż gospodarką. Jego wolność i tak nie jest determinowana przez "wolność gospodarczą" (przynajmniej w najogólniejszym, teoretycznym przypadku), ale przez obywatelską armię, lub jej brak.
A zresztą, nie oszukujmy się - wymarzona utopia K*wina to czysty totalitaryzm, tyle że, dokładnie jak u Platona, sprawy gospodarcze puszcza się (rzekomo) na żywioł, i tak tylko dlatego, że Guru uznaje, iż same pójdą dokładnie tak, jak on tego pragnie. Bo przecież zna Prawdę! ;-)
Platon podchodził do tego całkiem tak samo, nie zajmując się "brzuchem", bo nim gardził, tylko że K*win akurat najwięcej o "brzuchu" gada, bo takie mamy czasy.
Pzdrwm
Mustrumie,
OdpowiedzUsuńale żaden monopol nie jest wieczny. Przecież US Steel w 1920 roku miała prawie 70% rynku, w 1980 już 20% bez żadnych interwencji ze strony państwa.
Jeżeli chodzi o Microsoft, to też to się skończy. Przecież coraz więcej ludzi korzysta na przykład z różnych dystrybucji Linuxa.
pozdrawiam
Tygrysie,
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem masz. Dla mnie gospodarkę można by, w jakimś teoretycznym przypadku, całkowicie pominąć, a i tak będzie prawica i lewizna, konserwa i fanatycy Postępu.
A czy rozważamy oddzielnie sprawy montażu państwa (a więc pośrednio i ekonomii), jak również obyczajowe? Moim zdaniem trzeba rozważać filogenetycznie, co się z czego wywodzi. Wówczas dojdziemy do wniosku, że konserwatyzm jest zasadniczo odrębny od wszystkich innych ideologii postoświeceniowych.
Te wszystkie Wasze gospodarcze prawdy i przykazania to przecież tylko hipotezy dotyczące najlepszego sposobu realizacji pewnych - zgoda, b. istotnych - celów.
Przecież wiadomo, że produkcją lepiej zarządzają prywatni właściciele. Wystarczy popatrzeć na kondycję państwowych przedsiębiorstw u nas w kraju, które przynoszą milionowe, jeśli nie miliardowe straty rok rocznie. Co nakazuje rachunek ekonomiczny? Suchą gałąź się ucina. Poza tym czy to hipotezy? Zauważ jak to świetnie działało za ekipy Thatcher-Major w Wielkiej Brytanii, za Pinocheta w Chile, za reagonomiki w USA czy rogernomiki w Nowej Zelandii.
W dodatku nie są one przecież nawet do końca pewne i udowodnione. Teoretycznie - choć faktycznie prawdopodobieństwo oceniam na dość nieznaczne - mogą istnieć metody gospodarki planowej dające lepsze wyniki od "wolnego rynku". Dlaczego niby nie?
Jaka metoda gospodarki planowej daje lepsze wyniki niż wolny rynek? Chętnie bym się dowiedział.
A społeczeństwo, teoretycznie przynajmniej, mogłoby się zajmować czymś całkiem innym, niż gospodarką. Jego wolność i tak nie jest determinowana przez "wolność gospodarczą" (przynajmniej w najogólniejszym, teoretycznym przypadku), ale przez obywatelską armię, lub jej brak.
Pomysł armii obywatelskiej jak najbardziej popieram. Każdy dorosły mężczyzna do 50 roku życia powinien w takich ludowych komitetach oporu służyć.
A zresztą, nie oszukujmy się - wymarzona utopia K*wina to czysty totalitaryzm, tyle że, dokładnie jak u Platona, sprawy gospodarcze puszcza się (rzekomo) na żywioł, i tak tylko dlatego, że Guru uznaje, iż same pójdą dokładnie tak, jak on tego pragnie. Bo przecież zna Prawdę! ;-)
A przez co definiujesz totalitaryzm? Chciałbym poznać kryteria. Abstrahuję już od tego, że JKM żadnym moim guru nie jest. Przecież nie tak dawno temu wysmarzyłem ładną polemikę do jego tekstu...
pozdrawiam
@ Kirker
OdpowiedzUsuńPolemika była faktycznie ładna, nie mówię też, że Twoim guru, ale Guru niewątpliwie. Dla milionów. Niestety.
Teoretycznie nie widzę, dlaczego coś miałoby nie być lepsze od "wolnego rynku". W końcu "wolny rynek" jest tak skuteczny w dużym stopniu dlatego, że pozwala upadać nieszczęśliwym (bo przecież nie tylko nieudanym czy nieudolnym) inicjatywom.
W systemie społecznym, gdzie te upadki pociągają często za sobą b. przykre konsekwencje dla masy całkiem postronnych ludzi, "wolny rynek" traci sporo ze swego wdzięku i skuteczności. Choć cały czas mówię o całkiem teoretycznym przypadku, bo nie chcę dać się wciągnąć w dyskusje ekonomiczne, skoro nawet laureaci Nobla (wiem że to dno, ale jednak) bankrutują i nie potrafią się pogodzić.
Co do gen. Pinocheta, to co on tam wiedział o ekonomii? Chodziło o to, by go lubił rynkowo-liberalny rząd USA i to osiągnął. Choć i tak nie wystarczyło.
Jakoś nigdy b. długo takie rynkowo-liberalne reżimy nie trwają - czy to Cię nigdy nie zastanawiało? ;-)
Konserwatyzm jest faktycznie zasadniczo odrębny, po prostu dlatego, że to nie jest właściwie żadna "ideologia", a tylko pewne nastawienie i hierarchia priorytetów. Brak entuzjazmu dla "postępu", przywiązanie do podstawowych wartości, nieufność wobec przesadnego mędrkowania (!), pesymizm połączony z akceptacją realiów życia i natury ludzkiej...
Do tego jedni dodają krawaty (albo muszki), chodzenie do filharmonii, nieuzasadnione poczucie własnej wyższości, zaciśnięte pośladki, oraz lęk przed światem i każdą możliwą zmianą...
Inni zaś zostają Spenglerystami-Tygrysistami - rewolucyjnymi konserwatystami, albo czymś równie wzniosłym, i patrzą na tamtych z głęboką pogardą.
Czego i Tobie życzę! ;-)
Pzdwm
Tygrysie,
OdpowiedzUsuńnie mówię też, że Twoim guru, ale Guru niewątpliwie. Dla milionów. Niestety.
Ja myślałem, że z tego się wyrasta, a Myszkę Mikki zaczyna się traktować jako swoistego cudaka. Niektórzy serio traktują go jak Najświętszą Panienkę i naczelny autorytet. Każde odstępstwo od myśli Korwina traktują jako "lewactwo" lub "socjalizm". Zapominają, że JKM aż taki skrajny nie jest. Biorąc postulaty bezwzględne znajduję się po prostu na prawo od niego. Korwin to co prawica umiarkowana, ale nie prawica najprawicowsza, za jaką sam się wielokrotnie podaje. Poza tym przez niego niestety zmieniło pojmowanie prawicowości.
Teoretycznie nie widzę, dlaczego coś miałoby nie być lepsze od "wolnego rynku". W końcu "wolny rynek" jest tak skuteczny w dużym stopniu dlatego, że pozwala upadać nieszczęśliwym (bo przecież nie tylko nieudanym czy nieudolnym) inicjatywom.
Teoretycznie to można sobie wiele rzeczy udowodnić. Można postulować na przykład korporacjonizm, zapominając, iż ten też musi być jakiś. W praktyce jednak wolny rynek stanowi najskuteczniejszy znany mechanizm dystrybucji dóbr. Wystarczy popatrzeć sobie na państwa, w których wszystko jest państwowe, jak Kuba, Zimbabwe czy KRLD.
Co do gen. Pinocheta, to co on tam wiedział o ekonomii? Chodziło o to, by go lubił rynkowo-liberalny rząd USA i to osiągnął. Choć i tak nie wystarczyło.
Pinocheta zgubiła demokratyzacja. Jakby nic w tym kierunku nie robił, to rządziłby w Chile do śmierci.
Jakoś nigdy b. długo takie rynkowo-liberalne reżimy nie trwają - czy to Cię nigdy nie zastanawiało? ;-)
Przyczynę upadku Pinocheta podałem wyżej. Poza tym jakoś Singapur się trzyma - a to najbardziej kapitalistyczny kraj na świecie, no i zarządzany przez dyktatora.
pozdrawiam
Szwecja jest socjalistyczna i Korea Północna jest socjalistyczna a jednak żyje się tam trochę inaczej.
OdpowiedzUsuń