Elementarne zrozumienie zasad polityki rozpoczyna się wraz z wyrażonym z przekonaniem stwierdzeniem "Może i skurwiel, ale nasz skurwiel!"
(Dla większości porządnych ludzi będzie to oczywiście nie do przyjęcia, ale właśnie dlatego większość porządnych ludzi, jeśli nie wszyscy, nie powinno się zajmować polityką - ich rolą jest być owcami do strzyżenia, w wariancie optymistycznym, lub rzeźnym bydłem, w mniej.)
Analogicznie, prawdziwy patriotyzm (wraz z kolejną porcją zrozumienia polityki) zaczyna się - i niemal kończy! - na stwierdzeniu "Right or wrong, my country". (Co się na nasze tłumaczy: "Ma rację czy błądzi, to moja ojczyzna".)
(Nawiasem mówiąc, ta myśl NIE jest gorzka dlatego, że jest dla mnie taka strasznie przykra! Gorzka jest głównie dlatego, że po naszej stronie mamy niemal samych takich właśnie porządnych ludzi, którzy polityki nigdy nie zrozumieją, a więc nie tylko sami skazują się, by być owcami lub rzeźnym bydłem, ale i nas - tę nieliczną resztę, która coś z polityki rozumie - na to skazują.)
* * * * *
Przyszło mi dzisiaj do głowy, że ci dawni, prawdziwi wojownicy (i w ogóle niemal wszyscy ci twardzi i odważni ludzie w historii), dlatego tak łatwo znosili myśl o własnym cierpieniu i prawdopodobnej gwałtownej śmierci, że sprawiało im przyjemność zadawanie cierpień i śmierci innym (co najmniej swoim wrogom). Nie uważali się więc za pokrzywdzonych w tym życiowym "dealu".
Jeśli tak naprawdę było, to nasza sytuacja jest o wiele bardziej beznadziejna, niż nam się to wydaje, a nasze wmawiania sobie, że w razie konieczności moglibyśmy jeszcze być wojownikami. Alternatywą jest zostanie, prędzej czy później, rzeźnym bydłem, ale rzeźne bydło zawsze może się pocieszyć tym, że nikomu nie zadaje cierpień, ani śmierci, a nawet wprost przeciwnie
(Ta myśl naprawdę jest gorzka, bo jest przykra, a przykra jest nie tylko dlatego, że zawiera niezbyt miłą hipotezę, ale też, jeśli nie bardziej, dlatego, że pozbawia nas, miłych i humanitarnych współczesnych ludzi, resztek nadziei, choćby na godną śmierć wojownika.)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Nicek opisał niedawno na swym blogu człowieka, który nie dał się przeczołgiwać urzędnikom i policjantom: "Zdarzyła się rzecz straszna- facet, do ktorego przyjechał komornik z policjantami, zaatakował gliniarzy, polał ich benzyną i podpalił. Nie podejmuję się oceniać, czy to była jedna z tych, licznych przeciez w Polsce sytuacji, kiedy to obywatel został oszukany i w majestacie prawa okradziony rękoma komornika, uzbrojonego we wszystkie niezbędne dokumenty, ale nie w sprawiedliwość. Być może było tak, że komornik z policjantami naszedł tego człowieka najzupełniej zasadnie. Choć, czytając o reakcji tego agresywnego obywatela niespecjalnie chce mi się w to wierzyć. W taką furię wpadają z reguły ludzie w jakiś sposob skrzywdzeni, ktorym pęka jakaś wewnętrzna żyłka i zdolni są do przekraczania wszelkich granic. Jak jednak napisałem- nie podejmuję się wyrokować na ten temat zwłaszcza, że niewiele wiem o genezie tej konkretnej sytuacji.".
OdpowiedzUsuńCo na to pan Tygrys? Kto w tej historii jest naszym sqrvielem, a kto Azefem?
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńHola, hola! Tygrysie. Niech Cię ta Twoja pasja rezonerska nie zanosi w rejony w których będziesz mógł się porozumiewać tylko z bogami. ;-)
Jak to był powiedział tak uwielbiany przez Ciebie Sokrates?
"(...)- Ach, Przyjacielu, (...).Czy nie sądzisz, że pod wpływem Nimf, ku którym mnie popchnąłeś, w pełni ogarnąłby mnie boski szał? (...)"
Wszak każdy prawdziwy wojownik zna i rozumie skalę i hierarchię działań wojennych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie walił breneką do pijanego menela, który domaga się podniesionym głosem piątki na jabola! Z tym że nie jest to relacja zwrotna, często bywa tak, że wojownik musi podjąć walkę nie mając żadnych szans na przeżycie.
Kwestie lubienia czy nie lubienia są raczej drugorzędne w sprawach fundamentalnych, a czerpanie satysfakcji z zadawania cierpienia (jeżeli nie jest uzasadnionym rewanżem) to zwykła dewiacja (zresztą dla wojownika bardzo niebezpieczna).
Wiadomo że w oficjalnym propagandowym obiegu nasza umierająca na uwiąd starczy cywilizacja puszcza w eter różne takie pierdolety typu: wolność , tolerancja, powstrzymywanie się od przemocy, uprawiaj miłość zamiast wojny itp, itd..., ale na prawdę ci co w rzeczywistości sprawują władzę sami w ten bełkot nie wierzą.
Jak powiedział sędziwy Hindenburg Hitlerowi po "Nocy długich noży": (...)"Drogi Panie Kanclerzu, ci, którzy tworzą historię, muszą umieć przelać krew..."(...)
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńTen akurat wpisik Nicka mi się całkiem podoba, co zresztą powiedziałem na jego blogu w komęcie, i co łaskawie zignorował.
Nicek to w ogóle ciekawy gość, być może jednak to tylko psychologia, choć ostrożność nie zawadzi. W jednym jego tekście znalazłem i "że spytam", i "Deo volente" (a do tego nieco rzeczy zalatujących spengleryzmem), ale mnie pracowicie ignoruje, a wcześniej usilnie starał się przerobić na swojego wyznawcę.
Tego faceta chyba roznosi ambicja, co by potwierdzał jego ostatni tekst, moim zdaniem niezbyt sensowny, czy może tylko niezbyt głęboki. Ale za to z kretyńską wzmianką o "pseudoprawicy PiS", całkiem ni w pięć, ni w dziewięć.
W sumie ja gościa nadal dość chyba lubię, ale stuprocentowym zaufaniem bym go nie darzył. Zresztą prawie nikogo, bo w końcu Azefy istnieją. I jakby byli wszyscy antypatycznymi durniami, to by im to po prostu nie działało.
Co do tego polewania, to ja raczej się za to brać nie zamierzam, ale też ostatnio stwierdziłem "nie moje państwo, nie moja policja", oraz że tak czy tak przejdziemy przez armageddon, więc dlaczego mielibyśmy się oburzać czymś, co w końcu nas samych nie dotyczy, a godzi w system?
Jeśli się policje, wojska i inne takie nie zbuntują, choćby częściowo nie podzielą, to i tak jesteśmy w dupie - dokładnie tak samo było przecież za PRL. Niech więc chłopaki widzą, że ich nie kochają, że nadstawiają łbów za coraz bardziej znienawidzoną władzę.
Pzdrwm
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńTu nie chodzi o orgazm Luestermoerdera (transkrypcja łacińska, w końcu Koneczny itd.), ino o miłą satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Jakby taki legionista nie znosił zabijać, to by zapewne cała ta jego życiowa rola była mu tak przykra, że by po prostu nie mógł. Pomijając już stale wiszące nad głową niebezpieczeństwo - od miecza wroga, albo też np. zaśnięcia na warcie i skończenia marnie z ręki własnych strażników dyscypliny.
Psychologicznie dla mnie to jest nie do uniknięcia wniosek.
Weźmy takie polowanie. Jeszcze chyba o którymś późnym francuskim Ludwiku (chyba jednak nie o XVI, któren nie znosił widoku krwi, choć może tylko ludzkiej) mówiono, że "gnuśny i tylko by polował". Kojarzysz tamte królewskie polowania? Setki źwierząt zaganiane w sieci itd.
I tak było z całą masą dawniejszych ludzi, nie tylko królów.
Albo taki Owidiusz, któren, jak się wzruszył widokiem jakiegoś źródełka, to chwilę popłakał, a potem zaraz brał koziołka i podrzynał mu gardziołko. Tytułem ofiary bogom, ma się rozumieć.
Tu nie chodzi o ten "najniebezpieczniejszy błąd każdej armii - chcieć zabijać nie będąc zabijanym", jak to określa Hanson (tak się ten historyk chyba nazywa), analizując Maraton. Jednak kiedy mówimy o zemście - a jakie kiedyś bywały zemsty!
Weź te wszystkie holocausty robione Kanaanejczykom przez Żydów, weź różne proskrypcje Sulli i masy innych - gdyby wykonawcy tej roboty nie znosili, byłoby to naprawdę trudno zrealizować.
I nie mówimy tu o Francuskiej Rewolucji, gdzie można gadać, mniej lub bardziej słusznie, o "pijanym motłochu".
Myśl jest dla mnie niepokojąca i nie naprawdę potrafię się jej tak lekko pozbyć. Niewykluczone, że albo jesteś dość prymitywnym typem, cieszącym się np. napuszczaniem na siebie źwierząt i egzekucjami, albo lemingiem. Tertium non datur.
Weź taki szok bitewny. Czy to nie skutek i tego? Doświadczenia Amerykanów z Korei by to potwierdzały.
W sumie byłby to taki Spengler do potęgi - nie tylko metropolie, oderwanie od ziemi i biologicznego życia, ale także taka psychologiczna metamorfoza, przed którą żadnej ucieczki.
Teraz władza postara się wykorzystać dosłownie wszystkich psychopatów jako swych janczarów, a reszta będzie rzeźnym bydłem, bo i do tego, wedle tej hipotezy, jest stworzona.
Pzdrwm
Triariusie, trochę za dużo wczytujesz. Przeczytałem tekst nicka, i ta wzmianka o "pseudoprawicy PiS", to nic innego jak przytczek w nos korwinistom.
OdpowiedzUsuńUmknęły Ci inflekcje jego niuansów. Co do jego ambicji, to muszę go tutaj bronić: przynajmniej gościu coś sensownego robi. Czy skutecznie? Pażywiom, uwidim jak mawia bratni naród francuzki. Ale robi. W odróżnieniu od całej trzepakowej korwinerii i innych najprawdziwszych z prawdziwych wielomski... prawicowwych chcialem powiedzieć.
@ Mustrum
OdpowiedzUsuń"Prztyczek w nos korwinistom"? Wytłumacz mi to proszę, bo nie rozumiem.
Nicka ja całkiem nie przekreślam. Podobały mi się dwa jego niedawne teksty, podoba mi się dyskusja pod jego tekstami, w tym większość jego odpowiedzi. Szpęgleryzm też chyba powoli spija z ust Hrabiego, więc niewykluczone, że i ętelektuanie wkrótce będzie całkiem całkiem...
Jednak nie zapominajmy o dwóch drobnych sprawach:
1. Nicek naprawdę nie jest w takiej sytuacji, jak wielu z nas. Kogoś może razić mówienie o "paniczu", ale do tego się to w końcu sprowadza. Nikt inny nie ma tych akurat możliwości, więc i ten rodzaj "feudalizmu" nie jest dla nas absolutnie żadną drogą czy rozwiązaniem. Zapewniam Cię też, że reżim (establishment, czy jak to nazwiemy) bez trudu wykorzysta lub zniszczy każdą tego typu "oddolną" akcję, a już szczególną kontrolę ma nad tzw. "prywatną przedsiębiorczością". Dlatego tak ją też lubi.
2. Nicek robił już tyle rzeczy... I jakoś żadnych skutków nie widać. O większości chyba już zapomniał, inne zarzucił z takiego czy innego powodu. Gdyby on tylko pisał, byłoby to, zapewne, niezłe pisanie. Ale jeśli to jest integralna część działania - to gdzie kurwa to działanie?
Może nie wszystko wiesz, o tym co Nicek obiecywał i już ponoć finalizował, ale ja wiem dość sporo. Więc albo niech gada, budzi sumienia i poucza, albo niech jednak naprawdę coś robi, bo na razie z tym marnie.
Pzdrwm
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńSprawa nie jest chyba tak prosta (alternatywa wykluczająca; albo, albo). Pewnie że życie dawniej było o wiele mniej "nadwartościowywane" bo też śmierć była wszechobecna. Nikt nie wysyłał starców do hermetycznych umieralni, ale też dożycie wieku sędziwego było nie lada wyczynem.
Uśmiercanie wrogów i potencjalnych wrogów było koniecznością, nikt się przecież wtedy nie pierdzielił w jakieś więzienia, kto miałby je i siedzących w nich delikwentów i w jakim niby celu utrzymywać?
Pewnie w jakimś sensie masz rację, że cywilizacja w jakiś sposób dąży do zapełnienia sztucznego środowiska sztucznym człowiekiem wyzbytym uczuć tonicznych. Ale jednak musisz zauwazyć ,że pojawiają się osobniki "hybrydowe". Taki Hitler i Himmler na przykład, nie cierpieli polowań (choć Hitler raczej z braku wyrównania szans; twierdził że zwierzyna nie ewoluuje tak szybko jak człowiek konstruuje nowe narzędzia do zabijania)a przecież obu tych dżentelmenów nie nazwiesz do cholery lemingami?!
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńNie nazwę. Powiem nawet, choć to niebezpieczne i przekreśli mi na wieki szansę na jakąkolwiek prezydenturę, że bardzo mi się to nastawienie do polowań podoba. Nie słyszałem o tym nigdy, ale to jest po prostu ładne, etyczne.
Oczywiście być może te skrupuły są aż zbyt rozbuchane, ale brzydkie to to stanowczo nie jest.
Sam lubię źwierzątka (chyba w sumie wolałbym polowanie od rzeźnictwa, choć może mój obraz polowania jest wyidealizowany) i wcale nie mam ochoty lansować jakiejś żądzy mordu dla wszystkich. Dlatego też ta sprawa wydaje mi się taka tragicznie bez wyjścia.
Jednak pomyśl, jaką rozkoszą (bogów) była kiedyś okrutna zemsta z mordowaniem wszystkiego w domu wroga... Choćby u Brantome'a, a to był tylko XVI w., żadne tam ciemne wieki... No a dzisiaj, jakbyśmy to odczuli?
Swoją drogą ciągle mi powraca ten Nietsche, któren akurat wokół tej sprawy (zabijania i cierpień źwierzątek) się jakoś przedziwnie owija. Lepiej znam jego biografię od jego dzieł i wydaje mi się ona o wiele ciekawsza. Ale pisać mi się o tym wciąż nie chce, tym bardziej, że nawet nie znam niemieckiego, więc co to za znawca? ;-)
Pzdrwm
Tygrysie!
OdpowiedzUsuńJako żem Nietzschem zafascynowany bardzo, to gdybyś jednak znalazł w sobie chęci, byłbym niezwykle kontent, gdyż dzieła słabo, ale znam, a biografii wcale, poza tym koniem, co go ocalił od bata, a potem ześwirował (on, nie koń).
A polowanie? Nigdy niestety nie miałem okazji. Ale pewien pogląd mam. Żeby to nie była rzeź tych szlachetnych, bo dzikich, zwierząt, powinno to być tak, jak na corridzie. Jasne, że byka można zastrzelić. Jasne, że można go zabić piką, albo wbić szpadę z boku. Lecz nie o to chodzi, by go zarżnąć, a zabić. Czyli karabiny samopowtarzalne etc. odpadają, ale z czarnoprochową nie przesadzajmy.
@ Hastatus
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie to z Nietschem, ale to jedna klamra - ta końcowa, prowadząca do kompletnego załamania się jego psychiki i dementia praecox. Drugą, a właściwie pierwszą, bo wcześniejszą, było jak wlazł na górę i ujrzał starca z chłopcem, podrzynających gardła dwóm koziołkom. Wtedy Nietsche doznał swego rodzaju oświecenia, o którym nam potem sporo opowiadał, i takiego kontaktu z realnym życiem, w odróżnieniu od książek i mędrkowania, że aż!
W kategoriach psychiatrycznych - jadąc np. Kępińskim - był to, mówię o tych koziołkach, niewątpliwie początek schizofrenii, ale jej wczesna faza twórcza, a nie kompletna degrengolada, jak potem.
W kategoriach filozofii gość naprawdę zrozumiał wtedy pewne niezwykle istotne rzeczy. No i z czasem np. zainspirował Spenglera, który to naprawdę - bez schizofrenii i irracjonalizmu - przemyślał. I moim zdaniem, zrozumiał praktycznie do końca. Na ile można racjonalną analizą i słowami przeniknąć Życie. ;-)
Jako krytyka burżuazyzjnego świata, który wtedy powstawał - a mówiąc szpęglerycznie dojrzewającej Cywilizacji - to, co mówił Nietsche było wielkie. Dalej, i to znacznie, poza samą krytykę plus ochy i achy (choć nieleberalne!) pchnął to jednak dopiero, moim skromnym, Spengler.
W sumie opowiedziałem Ci o co mi chodzi z tą biografią Nietschego - o tę zwierzęcą klamrę. Jeśli chcesz, to napisz ten esej, może to wyjść całkiem fajnie, bo jest i zarys gotowej formy, i niezła treść.
Pzdrwm
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńNie żebym robił gościowi reklamę, ale mój pogląd na polowanie jest tożsamy z jego, wiec Ci zacytuję:
(...)"Nie mam nic przeciwko strzelaniu do zwierzyny. Uważam tylko, że to smutny sport. Najprzyzwoitsza na polowaniu jest zwierzyna, na drugim miejscu kłusownik - ten przynajmniej ryzykuje życiem .( tu moja dygresja; jak widać nie tak całkiem dawno kary i w Europie były dość konkretne...) Ten Mueller poroniony płód natury, wyrusza na łowy! Różnica między powtarzalnym karabinem a zającem jest za duża - zając od trzech tysięcy lat się nie rozwinął! Gdyby Mueller dogonił i złapał zająca, dałbym mu przepiękną nagrodę!"(...)
A dosłownie "nietsche'ańskie" podejście do tematu polowania miał "treue Heinrich". Z kolei sam Nietsche robi na mnie wrażenie człowieka, który potęgą swej wyobraźni potrafił się przenieść ze środka cywilizacji burżuazyjnej w rozkwicie w rzeczywistość barbarzyńską, ale dusza jego jednak tego eksperymentu nie wytrzymała.
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńA jeszcze. Brantome'a niestety nic żem nie czytał, ale przypomniał mi się kawał o wywiadzie przeprowadzanym z Wikingiem.
- No wiec może opowie nam Pan co Pana najbardziej pociąga w tym fachu wikinga?
- Eee, no więc: gwałcenie, palenie, zabijanie....
- No dalej, dalej!
- Noo, rabowanie!
- No i co jeszcze!
- A gwałcenie już wymieniałem?
A propos "Weź taki szok bitewny. Czy to nie skutek i tego? Doświadczenia Amerykanów z Korei by to potwierdzały."
OdpowiedzUsuńPrzypomnial mi się filmik ze skeczem George Carlina, w którym pokazywał językowe wypaczenie m. in. tego zjawiska psychicznego. :)
Jeżdząc Ardreyem : długotrwała OBAWA jest spreczna z naturalnym pragnieniem psychicznym człowieka, więc musi się to odbić na człowieku.
I "prymityw", i leming wymięknie w takiej sytuacji- gdy nie bedzie stymulacji, tylko obawa.
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńBardzo mi się to podoba - to i to.
A Brantome (cholera, ten brak akcentów i dziwnych znaczków, czuję się jak niedokształciuch!) to w sumie dość prymitywne jurne opowiastki, ale jest tam nieco psychicznego kolorytu owej epoki, bo gość wcale nie był głupi, a chciał się tylko przypodobać damom.
Ale lepsza od niego jest taka francuska przedwojenna biografia La Reine Margot, którą szczęśliwie posiadam.
Pzdrw
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńA cóż tam takiego porażającego w tej biografii czego by nie wytrzymało moje gołębie serce? Czyżby takie okropności jak we filmie z Isabelle Adjani!!!
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńMówiłem coś o Twoim Gołębim Sercu, że spytam?
Jeśli o Nietschego chodzi, to napisałem to już dla Hastatusa - zobacz sobie.
Esej to nie jest, ale dokładnie ta klamra z ową specjalną zoologiczno-martyrologiczną tematyką wydaje mi się od wieków fascynująca.
Nie wiem o który film z Adjani Ci chodzi, ale w tej dziedzinie to u mnie niewiele może się równać z takim dokumentem na temat zamachu na Heindricha i jego skutków, którym kiedyś, jeszcze chyba w Szwecji, widział.
Choć, jakby se poprzypominać, to znalazłoby się z pewnością przeraźliwych, łapiących za serce lodowatą dłonią, narracji nieco więcej.
Pzdrwm
Tygrysie, strelę ,że Amalrykowi "La Reine Margot" chodziło po głowie :)
OdpowiedzUsuń@ Struś Pędziwiatr
OdpowiedzUsuńA, teraz kapuję. Ale gruba Adjani?! ;-)
Książka jednak, stawiam ojro przeciw orzechom, była lepsza. Tak samo jak wszelkie "Niebezpieczne związki", nie mówiąc już o "Historii O".
Przy mnie to nawet Iwona Jarecka z wielbicielki kina szybko stała się kimś, kto kino lekce-sobie-waży i nie przepada.
Bo cóż to faktycznie jest za sztuka, ta Dziesiąta Muza? Poza ew. paroma scenami z "Buttman in Europe II", ja tam żadnej sztuki nie widzę.
Pzdrwm
E tam! Na kino to ja zasadniczo szczam. A w ogóle to miał być komęt z nutką autoaronii, ale wyszło jak wyszło.
OdpowiedzUsuńPiotr Wielki i Lenin mawiali, że trzeba uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć, choćby od wrogów.
OdpowiedzUsuńCzołowi lewacy tak właśnie robią: uczą się - nawet od prawaków. Czy zauważyłeś Tygrysie, że autorzy przewodnika KP"Ekologia" rozumują (przynajmniej w pewnych zakresach) podobnie jak Ty i jak prawacy z Teologii Politycznej chociażby???
Chcą skasować sztuczny podział dziedzin ludzkiego życia na politykę, naukę, sztukę, zabawę, religię etc. bo przecież człowiek jest jednością. Zdają sobie również sprawę, że ustrój polityczny determinowany jest w znacznym stopniu przez sposoby pozyskiwania energii i produkowania dób materialnych, a co za tym idzie przez metody wojowania. Energia atomowa wykorzystywana w pokojowych celach niby nie musi prowadzić do bomb A i H (tak jak leberalizm niby nie musi prowadzić do różowych golarek do kuciapki, a jednak zawsze prowadzi...), a jednak zawsze prowadzi do bomb A und H, a co za tym idzie do scentralizowanej, eksperckiej władzy.
@ Anonim, Tygrys
OdpowiedzUsuńKolega Anonim poruszył temat w sam raz na forum, ale skoro wszyscy je (to znaczy się forum )omijają jak morową zarazę, to może parę swych złotych myśli zapodam tu.
Otóż: I Piotr Romanow i rosyjsko-niemiecko-szwedzko-kałmucko-żydowski miszling Uljanow to zasadniczo „gieroje toże samowo romana”, pierwszy zaczął a drugi zakończył zarzynanie rodzącej się młodej kultury. Pełni oszołomienia z zachwytu nad „oświeceniem”, zaserwowali Rosji jedną po drugiej (w przeciągu dwóch wieków) pseudomorfozę ,po których mamy na wschodzie to co mamy.
Zaś to, że z grubsza od „oświecenia” króluje nam wszechobecna lewacka gnoza, której wielopostaciowe mutacje leberalno-socjalno-komusze robią wodę z mózgu coraz mniej w tym całym bajzlu orientującej się publice, to jest prawdziwa starannie maskowana nasza rzeczywistość!
Rzeczą o wiele ciekawszą niż słuchanie nadobnych pień różnych lewackich syren, jest obserwacja czy szpenglerystyczne proroctwo o końcu dyktatury pieniądza zrealizuje się jeszcze na naszych oczach. A przesłanki rysują się nam coraz wyraźniejsze, wraz z coraz bliższym końcem ekstensywnego de facto rozwoju naszej Cywilizacji (nie za bardzo widać na czym jeszcze można by pożerować, w celu zachowania tego tępa produkcji i sprzedaży „golarek do pizd”).
I pytanie numer dwa czy w ogóle doczekamy się cezaryzmu! Bo póki co mieliśmy tylko dość pokraczny falstart w wykonaniu hybrydoidalnego pseudocezara , który uganianiem się za Żydami po całej Europie zadał równocześnie piękny cios prawicowemu oglądowi świata (i niech tu nikogo nie zmyli przymiotnik sozialistische w nazwie jego partii ).
A na marginesie, to nie rozwój pokojowej idei wykorzystania energii atomowej doprowadził do bomb – tylko całkiem na odwrót (co chyba tylko potwierdza ardrey'owskie obserwacje). Zresztą podejrzewam też, że nasz jaskiniowy przodek zanim pałą walnął w łeb jakiegoś zwierza na polowaniu, najpierw wypróbował swój nowy sprzęt na sąsiedzie, któremu spodobała się jego żona.
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że w samej krytyce "kapitalizmu" i liberalizmu nie da się powiedzieć aż tak wiele różnych rzeczy. Z czego między innymi wynika, że ze sporą częścią tego, co mówi tzw. "nowa lewica" ja się zgadzam, Spengler by się zgodził... I nie tylko, nie jedynie!
Różnica jest przede wszystkim w rozwiązaniach - oni mają swoje utopie i genialne sposoby na przezwyciężenie, a my ze Spenglerem nie. No i w tym, że u nich masa tego co mówią, służy propagandzie, a u nas z S. nie.
Na podstawie tego kryterium także Korwin z Kirkerem (sorry chłopie!) to lewactwo - bo przecież mają swoją prostą und genialną receptę na raj na ziemi. Prawica nic takiego nie ma i, jak powiedział (a jeśli nie, to teraz mówi) TtT: "Prawicowość to brak łatwych i genialnych rozwiązań dla wszystkich problemów ludzkości, a szczególnie tych odwiecznych."
Wydaje mi się jednak, że, choć czasem możemy brzmieć podobnie, to w tej chwili cała autentyczna najnowsza nauka - tam gdzie coś osiągnęła - jest po naszej stronie, a lewizna może się tylko łudzić i przyozdabiać swoje tekściki "samcami alfa" i "ewolucją człowieka". Tyle, że my, jak zwykle, staramy się tę ogromną i od Boga daną przewagę zmarnować.
Co do sztucznych podziałów, to racja. Weź dodatkowo pod uwagę, ile z tej genialności, którą wykazał Spengler, wynika WŁAŚNIE z tego, że w swych studiach ODRZUCA standardowe podziały i specjalizacje, w rodzaju: historia Grecji" i "historia Rzymu", albo "filologia/historia literatury perskiej" i "filologia/historia literatury hebrajskiej". To samo także np. w sztuce.
Te arbitralne w końcu wodoszczelne grodzie to autentyczny problem nauki i to z czasem doprowadzi do całkowitego wyjałowienia myśli naukowej. Inaczej być po prostu nie może, a odwrócić tego nie ma jak.
Pzdrwm
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńJakbyś mi z ust wyjął!
Co do cezaryzmu, to ja tu widzę masę miejsca dla tajnych służb. Na pewno odegrają w schyłku naszej C. ogromną rolę, choć do końca nikt tego nie przewidzi, bo sytuacja jest jednak całkiem inna, niż była z innymi C.
Może więc jednak przeproś się z rodziną i spróbuj odegrać jakiegoś Wallenroda, co?
Co do forum to fakt i ręce opadają. Ale cóż, Kąsumęt nie chce i co mu zrobisz.
Z tym ekstęsywnym rozwojem kapitalizmu, to absolutnie fakt. Nie chce mi się tego dłubać, ale można by wykazać, że kapitalizm od bardzo, bardzo dawna ciągle miał jakąś nową świeżą strawę do pożarcia, jakąś nową soczystą dziewicę... I bez tego na pewno dawno już by stracił oddech na amen.
Oczywiście mówienie o tym, jak np. kolonializm uratował kapitalizmowi żywot jest be, jest tabu, więc nikt tego tematu nie rusza. Jednak to jest po prostu fakt. Tak samo z dekolonizacją, albo "Wyzwoleniem Europy Wschodniej Spod Jarzma".
Jednak co innego było, kiedy naprzeciw siebie stał sowiecki komunizm i kapitalizm właśnie, jaki by on nie był... Wtedy plucie na komunizm nie było przesadnie mądre czy prawicowe. Teraz jednak jest nieco inaczej i pluć się powinno.
Swoją drogą zacząłem czytać fajną książkę o politycznej karierze Cezara, wydaną w 1905. Tam jest sporo o szaleństwach ówczesnego kapitalizmu, napędzającego ówczesny imperializm... A jak to się skończyło, to wiadomo. Albo przynajmniej powinno być i kiedyś o tym w szkołach uczyli.
Utożsamianie prawicowości z kapitalizmem jest nie tylko bezsensowne, ale i samobójcze. A swoją drogą, właśnie do III RP zawitał jakiś tam szef MFW... Nie dość że Strauss, to jeszcze Kohn. I tak to działa!
Pzdrwm
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńPlucie na KAPITALIZM oczywiście - nie na KOMUNIZM!
Przeję-się-zyczyłem.
Pzdrwm
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńHa! Się jeszcze doczekamy konkretnego pierdolnięcia tego bajzlu jak sprawy dalej pójdą w tym tempie; czyż nie?
Z tymi służbami maści wszelakiej to tak sobie dywaguję że gdy w tym lewackim państwie partyjnym; "wszystkie sprawy publiczne zamieniają się w obiekty kompromisu i łupu partii i sitw, a polityka odległa od tego, aby być sprawą elit, stała się dość pogardzanym geszeftem dla dość pogardzanej klasy ludzi" (Carl Schmitt),to ktoś musi jednak sprawować "rzeczywistą" a nie tytularną władzę, wraz z całym dobrodziejstwem tego inwentarza (tzn. z brodzeniem po kolana we krwi "prawdziwych" przeciwników, bo tu to niestety, wbrew radosnym pieniom piewców postępu jakoś nic, cholera, nie chce się zmienić).
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńDokładnie!
Rewolucja Oficerów Prowadzących nas czeka.
Pzdrwm
Czeka? może już się zaczęła? W Rosji już nie kluczą, tylko mówią otwartym tekstem: "trzeba przywrócić czapę za terroryzm, działalność antypaństwową i inne kontry"!
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej czeka nas Czeka.
Będą się UBezpieczać :D
OdpowiedzUsuńRealny leberalizm w wojsku: "To jedna z największych afer korupcyjnych w polskiej armii - mówią śledczy. Chodzi o ustawiane przetargi i miliardy złotych. W proceder są zamieszani wojskowi najwyższych szczebli m.in. ze Sztabu Generalnego.Afera zaczęła się półtora roku temu. Wtedy - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - kilku biznesmenów z Lubuskiego poskarżyło się wtedy prokuraturze i CBA, że przetargi na ochronę wojskowych obiektów w całym kraju wygrywa jedna firma, bo jej właściciel daje łapówki za ustawianie przetargów. Wskazali firmę Hertz Systems z Zielonej Góry.Po pierwszych podsłuchanych rozmowach prokuratorzy zorientowali się, że sprawa jest o wiele grubsza. Bo jednym z rozmówców szefa Hertza był płk Marek G. ze Sztabu Generalnego, doradca gen. Andrzeja Kaczyńskiego, szefa zarządu planowania systemów dowodzenia i łączności P6 (P6 odpowiada za wprowadzenie nowoczesnych systemów łączności). Płk G. jest też szefem polsko-amerykańskiego komitetu, który ma wdrożyć strategiczny system łączności Link 16 w polskiej armii. W Polsce posługują się nim tylko piloci F-16. Pozwala on widzieć pełny obraz pola walki, dzięki niemu można precyzyjnie namierzyć pozycję pojedynczego żołnierza. System stosują już inne kraje NATO. W przyszłości ma go używać cała nasza armia. Mówił też, że "dobrze, iż był ten wypadek w Afganistanie, bo to pozwoli na uzyskanie więcej pieniędzy". Chodziło o kpt. Daniela Ambrozińskiego, który zginął w zasadzce talibów w sierpniu ub. roku. Źle działał wówczas system rozpoznania terenu. MON odwołał inny przetarg na ten system z powodu wysokich kosztów."
OdpowiedzUsuńSwoją drogą fakt, że obiekty wojskowe muszą być ochraniane i monitorowane przez cywili jest sam w sobie kuriozalny, godzien jakiegoś nowego Haszka czy innego Barei. A przymusowe pośrednictwo cywilnej agencji ochroniarskiej między Sztabem NATO a Sztabem Generalnym WP to już zupełne kuriozum!
OdpowiedzUsuńJedno mnie niepokoi Tygrysie: czy brak jakichkolwiek "cudownych recept na wszystko" jest aby na pewno wyznacznikiem prawicowości?
OdpowiedzUsuńPrzecież najwięksi prawodawcy i państwotwórcy w dziejach: Mojżesz, Likurg, Drakon, Numa, Żółty Cesarz etc. zaczynali od narzucenia tłumom fellachów swoich jedynie słusznych, z Nieba samego zesłanych, systemów prawnych.
Koneczny (wiem, że to nie bohater z twojej bajki, ale trudno) pisał, że jako młody uczony skłaniał się ku pozytywistycznym tezom, że prawo Mojżeszowe formowało się przez wiele stuleci wraz z przemianami gospodarczymi, politycznymi i kulturalnymi Izraela, jednak na starość (zaobserwowawszy radykalne, a zarazem kompleksowe) reformy Lenina i Stalina zmienił zdania, dochodząc do wniosku, że jedna osoba mogła napisać od zera całe konstytucje i tomy przepisów wykonawczych do nich, po czym narzucić całym państwom i narodom swoje aprioryczne pomysły.
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńWiesz, jest spora różnica pomiędzy "genialnym rozwiązaniem" (w domyśle "odwiecznych problemów ludzkości"), czy "cudowną receptą", a narzuceniem jakiejś grupie teokratycznego, czy semi-totalitarnego systemu. To drugie faktycznie nieraz się w historii udało, ale nie o to mi chodziło.
Co do tamtych facetów, to przyczepił bym się do tego, że jednak nie fellahom, a barbarzyńcom. Różnica jest ogromna: fellahy są wyjałowione życiem od pokoleń w ogromnych kosmopolitycznych metropoliach, wyrafinowaną inteligencją przy zaniku innych cennych cech, poczuciem bezpieczeństwa, brakiem wpływu na życie społeczne, itd., a barbarzyńcy to prości ludzie, z których jeszcze wszystko może wyrosnąć.
Trzeba by przestudiować problem, jak szybko po upadku C. może powstać nowa K., to ciekawy problem. Oraz czy musi się odrodzić elementarne rolnictwo, czy muszą nastąpić jakieś większe ruchy demograficzne, ale sądzę, że tak.
Co do Konecznego, to nie twierdzę, by gość nie mówił nic sensownego, po prostu wszystko co teraz funkcjonuje, to że Polacy = Rzymianie, a Niemcy = Bizancjum (czyli NIE Europa). Co, jak mówiłem wielokrotnie, było cudnym posunięciem z punktu widzenia nacjonalistycznej propagandy (i dobrą rzeczą zapewne), ale nie jest dość poważną tezą, byśmy mieli się tym dzisiaj entuzjazmować.
Jestem naprawdę mało miłośnie nastawiony do Niemiec, ale jeśli to akurat Koneczny ma sprawić, byśmy wykrzywiali się na jedyną wartościową filozofię ostatnich stuleci i wmawiali sobie, że my tu mamy lepszą, to dzięki! (Akurat czytam Clausewiza, któren wcześniej wydawał mi się jałowym mędrkiem, ale gość jest jednak genialny. Kolejny szkop!)
c.d.n.
@ Anonimowy c.d.
OdpowiedzUsuńCo do Mojżesza, to chyba "stary Koneczny" miał jednak rację. Co o nim nieźle świadczy, że się rozwijał i potrafił rewidować własne poglądy. Ja naprawdę wcale faceta nie odrzucam, nawet chętnie bym przeczytał jego dzieło o Bizancjum (inne też zapewne), ale na razie dorwałem tylko to o Żydach (i było całkiem interesujące, po prostu to nie całkiem ta liga co Spengler, jak zresztą prawie wszystko).
Ja na temat Mojżesza i tych spraw mam teraz pogląd chyba taki, jaki wyraża Spengler (jeśli dobrze go zrozumiałem i pamiętam). Mojżesz (Mose = po egipsku "syn", jak "Tutmose" = "syn Tota", więc zapewne bastard, być może syn świątynnej prostytutki, jak wielu np. "synów bogów") był Egipcjaninem, który zorganizował jakieś niziny ludowe (niewolników, przybłędów, imigrantów) w czasie wielkich niepokojów w Egipcie, uczynił z nich teokratyczne, bitne i okrutne plemię, z którym zamierzał zdobyć bogate ziemie Kanaan. Co się z czasem, jak wiemy, udało. (I nie tylko to!)
Nawiązanie do Abrahama (legendy z kręgu C. babilońskiej) i tych wcześniejszych tradycji istniejących wśród ludów Bliskiego Wschodu i fellahów po C. babilońskiej było absolutnie naturalną rzeczą. Konstytuowało to nowe plemię i dawało mu "prawo" do tamtych ziem.
Byłby to piękny przykład stworzenia narodu (i to nie byle jakiego) praktycznie przez jednostkę. Więc takie rzeczy są jednak, jak się wydaje, możliwe. To jednak całkiem inna rzecz, niż np. rozwiązanie immanentnych niesprawiedliwości każdego ludzkiego społeczeństwa, problemu ubóstwa, czy powiedzmy jakaś gwarantowana obrona suwerenności (szczególnie przy zachowaniu pewnego poziomu cywilizacji). Albo powiedzmy zanik autentycznej religijności wraz z rozwojem cywilizacji. To by były te "ludzkie problemy", o które mi chodziło.
A "genialne recepty", to jakiś "wolny rynek", "Prawo przez duże P", teokratyczny totalitaryzm z religią na trzecim planie drogiego Kirkera, "w pełni zawodowa armia" (zresztą jakakolwiek i tak nie rozwiązuje wszystkich problemów). Takie rzeczy.
Tworzenie narodów zawsze chyba odbywa się w sposób, o którym pisałeś, choć pewnie nie często w aż tym stopniu. W każdym razie elita mobilizuje masy. Tak było i w XIX w. Zresztą jest to jak najbardziej zgodne z tym, co pisze Spengler (nie żebym miał obsesję, ale tak właśnie on to przedstawia).
Jednak czy to mogą być autentyczne fellahy? Ten lud znaczy? Raczej wątpię, obawiam się, że fellahy są tak wyjałowione, że się nie da. Jakieś bandy barbarzyńców zgoda. Które z czasem mogą tworzyć państewka w stylu wczesnego średniowiecza.
Wielkie miasta i przemądrzała inteligencja wyjaławiają na stulecia. Bez rolnictwa (czy innego tam pasterstwa, albo może łowiectwa, ale rolnictwa przede wszystkim) chyba się po prostu nie da wlać nowego życia w zmęczone społeczeństwo.
Pzdrwm
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńTo pilnowanie wojskowych dóbr przez prywatne firmy to coś, w co by człek parę dziesiątków lat temu po prostu nie uwierzył.
Obiektywnie tego by żaden Mrożek nie wymyślił. A dla nas to już prawie normalne. ;-)
Co za czasy! Co za upadek!
Pzdrwm
Permanentna Rewolucja czekistowsko-rozwiedywatielna trwa już od przeł. 60/70 XX w., kiedy to właśnie bezpieki zaczęły przejmować władzę w kompartiach.
OdpowiedzUsuńTeraz po prostu mamy kolejny jej etap; w Rosji Czekistowskiej tak naprawdę rządzą czekiści w stopniu generałów (Patruszew, Iwanow, Putin - ekspozytura), w III Rzeczpospolitej Polskiej Ludowej - de facto rządzi Jaruzel z Czesiem, teraz preziem może zostać człek będący bezpośrednim wykonawcą poleceń polskojęzycznej delegatury Rozwiedupru. W ChRL i KRL-D odpowiednio duża część i całość KC to "wojskowi".
@ Tygrys
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem, jakiej proweniencji jest firma "Hertz". Ciotka STASIa ?
@ Jaszczur
OdpowiedzUsuńW uroczy sposób blisko tamtej granicy, nazwisko też mało słowiańskie... Czyżby się chłopaki już całkiem nie kryli?
Ale dla mnie na to właśnie wygląda - Ciocia Stasia, jak w pysk strzelił!
Ciekawe jak się to skończy. Czy to już rozbiory, czy też jesteśmy dopiero przed Konfederacją Barską i kosynierami?
Co do tajnych służb, to dla mnie jest całkiem oczywiste, że nasza faustyczna wersja cezaryzmu tak właśnie będzie musiała wyglądać. W każdym razie z początku. Być może w końcu ruszy się tu i tam wojsko, a z nimi tajniacy sobie tak łatwo nie poradzą. Na razie jednak mają swoje marionetki - tzw. "polityków" - i robią co im w duszy śpiewa, stosując terror na dość umiarkowaną, obiektywnie rzecz biorąc, i manipulację na znacznie większą skalę.
I tak się kręci. Na razie starcza, ale czy starczy już na wieki wieków? Ciekawy problem dla Młodych S.!
Pzdrwm
@ Wsie w Mieście
OdpowiedzUsuńNo a poza tym, nie zapominajmy, że szpęglerycznie rzecz biorąc, to my mamy dopiero 200 lat Cywilizacji!
Na razie jeszcze powinno się dziać sporo ciekawych rzeczy PRZED totalnym sfellahizowaniem. Jesteśmy gdzieś w pierwszym wieku przed Chrystusem w u Apolla, więc gdyby to już teraz miał być koniec tej C., byłoby to nieco dziwne.
W końcu żaden Cortez, z tego co wiem, jeszcze do nas nie zawitał.
Lemingi faktycznie są, ale to megalopolitalny proletariat, czy jak ich tam zwał, a nie autentyczne post-cywilizacyjne fellahy.
Pzdrwm
@ Wsie w Mieście
OdpowiedzUsuńKrótka historia "służb" wg Szpota:
Tak się historii koło kręci, że najpierw są inteligenci,
co mają szczytne ideały i przeobrazić świat chcą cały.
Miłością płonąc do abstraktów, najbardziej nienawidzą faktów,
fakty teoriom bowiem przeczą, a to jest karygodną rzeczą.(…)
Tak sobie owi mędrcy mili wszystko przepięknie wymyślili.
Lecz człowiek marną jest istotą i zamiast poddać się z ochotą
ich światłym i zbawiennym rządom, hołduje starym wciąż przesądom,
że zaś zepsuty jest do gruntu, ucieka nawet się do buntu. (…)
Kiedy łaknący krwi mądrala zaczyna cały świat rozwalać,
aby na gruzach tego świata urzeczywistnić sen wariata,
gdy absolutnej chcąc równości, wszystkim dokoła łamie kości
i nas pod straszne jarzmo wtłacza, by zniszczyć instynkt posiadacza,
to jego wierni pretorianie mają odmienne nieco zdanie
o swojej przyszłej perspektywie —czemu się zresztą trudno dziwić.
Brudną i mokrą swą robotą przecież parają się nie po to,
by takie odnieść stąd korzyści, że obłąkańczy sen się ziści (…)
Szmaciak chce władzy nie dla śmichu, lecz dla bogactwa, dla przepychu,
chce mieć tytuły, forsę, włości i w nosie przyszłość ma ludzkości!
Więc czeka na stosowny moment, by stuknąć mędrca w główkę łomem
i miast utopii bezklasowej zbudować nam feudalizm nowy. (…)
To także mu utkwiło w głowie, że ludzkość również jest surowiec,
więc trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie, zrobić mydło.
Szpot rulez!
OdpowiedzUsuńCiekawe, że intelektualiści jego pokroju nigdy do władzy... przepraszam, do szczęścia ludzkości nie dążą.
@ Mustrum (i Amalryk też)
OdpowiedzUsuńPełna zgoda! Szpot rulez!
A czemu nie dążą do zbawiania świata ? Bo wiedzą, czym to grozi :)
@ Jaszczur
OdpowiedzUsuńZbawienie jest poza ich kompetencjami!
Ale uszczęśliwienie ludzkości - jak najbardziej! Ja, na przykład przez trzydzieści dwa lata byłem uszczęśliwiany - i już mi wystarczy!