czwartek, października 21, 2021

Ledwo zaczniesz przypominać sobie kodowanie i... bonmot za bonmotem!

Jedyny powód, który potrafię zrozumieć, by ktoś chciał zostać prawnikiem to: "żeby jakiś o wiele gorszy skurwiel nim nie został na moje miejsce!" Ten powód naprawdę potrafię pojąć i nawet nieco podziwiam, bo ja nie mam w sobie tyle altruizmu, ale każdy inny widzi mi się trefnym.

triarius

P.S. A teraz brutalnie spytam: jak z twoim angielskim, człeku? Jeśli niezbyt imponująco, to KLIKAJ MI TU ZARAZ - no już!

8 komentarzy:

  1. Jestem Żółtą Spektralną Gwiazdą która okrąża Zachodni Niebieski Zamek Transformacji. Przewodzi mi Żółta Samoistna Gwiazda
    Niesiony na Fali Białego Zwierciadła rażę Siłą Rozpoznania.

    edyne wyjście to znaleźć możliwość rozwiązania spoza dopuszczalnego zbioru - nielogiczną, nieprzewidzianą, pozornie bezsensowną. Na szachownicy położyć Jokera. A w międzyczasie - siać ziarno przyszłych myśli, i budować szklane domy. Co zbudowane, to nasze.

    Bycie zimnym, wyrachowanym, robiącym to, co konieczne, nawet gdy trzeba pobrudzić sobie ręce, odseparowanym od swojego awatara, kierującym się tylko i wyłącznie rozumem, nieulegającym pragnieniom duszy i ciała, odgrywając dla świata rolę, która przeczy wszystkiemu wcześniejszemu.

    Nastała faza przejściowa. Faszyści czołgali się wszędzie. Wypełzali niczym nicienie z okienek piwnic, kanałów burzowych i koszy na śmieci. W powietrzu unosił się swąd palonych zwłok. Andżelika z trwogą wrzuciła kolejny twitt do sieci Świata Klauna i zmieniła avatar na Facebook-u. Gwidon siedział w piwnicy bez sufitu i bezskutecznie polerował swój rower defibrylatorem ukradzionym grupce imigrantów z Somalii. Rzeczywistość nie istniała. Sięgnął do torby po kolejnego triaka z solą i bezmyślnie wcisnął do ust, po czym zaczął chrupać patrząc się w ścianę. Wiedział, że oddziela go tylko ta cienka ściana. Za nią była bezkresna ludzka głupota...

    Gwidon sięgnął ponownie do torby. Wyjął triak i zaczął mu się przyglądać z uwagą. Powoli obracał w palcach czarną kostkę trzymjąc ją za trzy metalowe wyprowadzenia. Pomarańczowe światło 40-watowej żarówki schowanej za ochronną siatką ledwo rozświetlało piwnicę. Mechanika miała przetrwać - pomyślał. A co z elektroniką? Chwilę patrzył na smakowity element, który po chwili wylądował w jego ustach. Gwidon rozgryzł kostkę i zaczął chrupać. Wstał i podszedł do sedesu w rogu piwnicy. Podniósł klapę i wyszedł na klatkę schodową. Zaczął zbiegać schodami w dół. W końcu dotarł do metalowych drzwi. Stara czerwona farba łuszczyła się odsłaniając skorodowany metal. Gwidon pchnął drzwi, które ustąpiły z niemałym oporem wydając nieprzyjemny zgrzyt. Jego nozdrza zaatakował chłodny powiew stęchlizny. Gwidon wszedł do ciemnego i dusznego pomieszczenia. Spojrzał w górę. Z sufitu zwisały pajęczyny. Wymacał włącznik światła na ścianie obok drzwi i zapalił oświetlenie. Zobaczył Czarne Słońce na horyzoncie...

    Gwidon podszedł do jednej ze ścian pomieszczenia. Na ścianie widniał wyskrobany napis: "MASONIC KODEKTONIA - ONI SĄ WŚRÓD NAS 21.12.2014". Nagle usłyszał w głowie trzaski, a w polu widzenia pojawiła się czarno-biała szachownica. Nie wiedział co się dzieje. Zamykał i otwierał oczy. Nadal miał szachownicę przed oczami. Trzaski przybierały na sile. Gwidon wiedział już, że nie ma dla niego ratunku. Czekał na nieuniknione. Monarch - tylko to jedno słowo przychodziło mu teraz do głowy.

    ONI są wśród nas: http://lux-inter-tenebris.org

    OdpowiedzUsuń
  2. Stabilna podaż Snickersów pozwala wywnioskować, że sytuacja w BRŚ jest bardzo dobra i napawa optymizmem. Skoro mogę zagryzać sobie Snickersa, Słońce świeci, a trawa rośnie w górę, jabłuszko na moim laptopie świeci, to jest dobrze. Nie rozumiem tego fatalizmu. Benzyna po 8 zł, podwyżki cen energii elektrycznej, to nic nieznaczące problemy wobec braku Snickersów. Przecież mi jest dobrze. Szkoły kształcą jak należy, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, przemysł prężnie rozwija się, biura konstrukcyjne wyrastają jak grzyby po deszczu, służba zdrowia jest wzorowa (brak kolejek i limitów, najnowocześniejsze metody leczenia), one "mają cipkę" i walczą z patriarchatem, BRŚ jest geopolityczną potęgą z którą liczą się najwięksi na ziemskim dysku, na moim osiedlu jest ładna kostka brukowa i estetycznie przystrzyżone krzewy, a także szlaban i ochrona. Co prawda neoliberałowie zabrali większość ławek, ale neoliberalny perfekcjonizm bije od pielęgnowanej z pietyzmem zieleni, co z nawiązką rekompensuje niedobór tychże ciesząc oczy cudami przyrody uformowanymi widzialną ludzką ręką w dobie konającego neoliberalizmu. Czasami tylko ze studzienek wychylają swe parszywe łby upiory postmodernizmu. Lubię skakać po tych głupich łbach. Uniofederaści wprowadzą BRŚ do strefy euro. Euro podobno leczy raka i zlikwiduje głód w Afryce. W BRŚ na pewno zdziała lepsze cuda. Będzie druga Japonia, Irlandia, Szwajcaria i Singapur, a nawet Wielka Lechia. Ja im wierzę, bo mają ładne garnitury i krawaty, pokończyli studia, występują w telewizji. Nie mogą się więc mylić. Wolne siomdy! Siomdy! Kon-sty-tuc-JA! Podążam za mymi eurofajnistycznymi autorytetami namaszczonymi przez neomarksistowskich iluminatów z Brukseli. Opracowania Instytutu Misesa i raporty Instytutu Sobieskiego właśnie wylądowały w koszu na śmieci (obowiązkowo segregowane). Nie będą fakty pluć mi w twarz! Nie spuszczam wody w toalecie, bo biedne dzieci w Afryce nie mają wody przez moje hedonistyczno-masońsko-neoliberalne zamiłowanie do technologii informacyjnych i mechatroniki - czuję się taki empatyczny i altruistyczny. Mogę ze spokojem rozpakować kolejnego Snickersa. Każdego dnia wstydzę się, że jestem biały, a moi przodkowie z Europy pobudowali w Afryce linie kolejowe, blokując tym samym rozwój cywilizacyjny kiełkujących potęg afrykańskich. Czas na papieską kremówkę. Po maturze chodziłem po mieście i ich nie kupowałem, bo nie było mnie stać. Z każdym kęsem łączę się w bUlu z głodującymi białymi inaczej i wstydzę się za to, że jestem tak bardzo neoliberalnie biały. To moja mała cegiełka do spłaty ogromnego długu, jaki mamy zaciągnięty u ludzi białych inaczej, jeszcze w czasach podbojów kolonialnych i budowy infrastruktury transportowej w ich ojczyźnie.

    Fioletowe krowy chodzą między pastwiskami. Kandyzowane truskawki. Niebieski słoń. Negacja negacji negacji zanegowanego odwróconego podwójnego wiązania. Jesień w pewnym parku. Napar z igieł sosnowych dla agentów Putina. Syrop z kodeiną. Bobby Dollar & Freeze Corleone. Amygdala. Symulakry. Punkt odniesienia. Nic nie jest takie, na jakie wygląda. Model Standardowy. We need to go deeper. Time to meet the devil. Thinking out of the box. "Eye in the Sky" - 1957. "Aion: Researches into the Phenomenology of the Self". Apple. iMac. iPod. MacBook Pro. Chessboard. Jachin. Boaz. Red pole. Blue pole. Yang. Yin. Cube.

    OdpowiedzUsuń
  3. Energia chłodnej kalkulacji, poszerzonego widzenia (nie telepatii). Energia męska, agresywna, ekspansywna. Umiarkowana tyrania i władczość. Kontrola za pomocą umysłu, technologii. Odcięcie serca i emocji. Umysł psychopatyczny, logiczne zagadki, zagrywki. Potrzeba zbierania informacji, infiltracji, przemoc psychiczna. Zupełne zdegradowanie wartości fizyczności i uczuciowości. Oziębłość seksualna po skrajną agresję seksualną. Eksperymenty pod hasłem "cel uświęca środki". Potrzeba osiągnięcia mentalnej przewagi nad przeciwnikiem. Komputery, roboty, cyborgi. Utopijne światy, kontrolowanie dzięki odcięciu emocji (Equilibrium). Kolor indygo, granat, fiolet. Ulepszanie innych przez nadawanie mocy, hierarchii, wpływów; podczas braku subordynacji zadawanie ogromnego bólu i cierpienia; porażki powodują nieprzeniknioną złość. Pokerowa ekspresja - nigdy nie wiadomo co powie i zrobi, z kim będzie i komu wytoczy wojnę. Po zmianie obozu wyłączony umysł i uruchomiony tryb poddawania się sile bólu, emocji, nienawiści, złości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Marian Jaskółka odłożył słuchawkę telefonu i opadł w zarzyganym, starym fotelu. Zadymione pomieszczenie spowijał półmrok. Zmierzwił pożółkłe od tytoniu wąsy przesycone smrodem papierosów. Wymacał na stoliku zapalniczkę. Sięgnął po pudełko papierosów skryte w kieszeni przepoconej koszuli. Wsadził ostatniego papierosa do ust i zapalił. Patrzył bezmyślnie przed siebie i zaciągnął się głęboko. Pęcherzyki płucne wypełnił toksyczny opar, który zaczął przenikać do krwiobiegu. Kurwa, będą z nim same problemy. Nie da się go kontrolować - pomyślał. Miał już dość tej roboty i najchętniej udałby się na zasłużoną emeryturę. Wziął jajko leżące w popielniczce i niedbale rozbił na głowie. Wcierał jedną dłonią żółtko i białko w przetłuszczone włosy. Drugą dłonią trzymał dymiący papieros. Potrzebne będą preparaty na domóżdżenie dla Blablaka. Chociaż prędzej woda święcona i krucyfiksy. Cholera go tam wie, co on kombinuje. Kolejny popierdolony dzień w Świecie Klauna dobiegał końca. Marian też coś czuł. Coś było nie tak. Z rzeczywistością coś było nie tak od samego początku... Jakiego początku, kurwa? Poczuł się jak w pijanym śnie wariata, gdy został zaproszony na prelekcję w Londynie i zastał kompletnie pustą salę. Żaden kutas nie odezwał się słowem. Chuje! Nie zapomni im tego. Szarpnął się wtedy na bilet lotniczy jako przesyłka i poleciał w luku bagażowym. Myślał, że opowie prostaczkom o wolnych sądach i demokracji. Miał recytować konstytucję i zademonstrować wpinanie rezystorów w klapę kieszeni koszuli. Wyrolowali go! Poczuł się jakby ktoś na niego srał. Czasami miał wrażenie, że jest bezwolną marionetką wleczoną przez jakiegoś złośliwego lalkarza, który w tylko sobie znanym celu ciągnął go przez jakiś labirynt po z góry zaplanowanej linii. Jedyne co mógł zrobić to rozglądanie się na boki i spoglądanie na zegarek. Nic więcej. W sumie to jeszcze mógł gardłować o demokracji i wolnych sądach. Zazdrościł czasami Blablakowi tej wolności. Był czystym złem, ale wolnym złem. Wydawało się, że ten skurwiel potrafi zerwać się lalkarzowi z linek i przenikać przez ściany labiryntu bawiąc się z nim niezgorzej niż sam lalkarz. Blablak uświadamiał Marianowi jego bezsens istnienia z całą zimną i logiczną brutalnością. Marian czuł bezsens swojego istnienia we wszystkich kościach coraz bardziej z każdym kolejnym dniem spędzonym w Świecie Klauna. Marian nie mógł pozbyć się natrętnych rozmyślań o Blablaku. A może on był na usługach lalkarza, albo wszedł z nim w układ? Może nie był stąd i także wpadł w pułapkę, jednak miał coś, czego nie miał Marian i cała reszta marionetek uwięzionych w tym labiryncie? Kim lub czym on jest? Nie mógł rozgryźć tego skurwysyna. Nie wiadomo do końca po czyjej stronie był ten kuty na cztery łapy cwaniak. Zaradność na piątkę, reszta szkoda gadać... Kiedyś Blablak poinformował go, że jak go wkurwi i będzie próbował grzebać mu w głowie, to zresetuje jego powłokę cielesną. Zapachniało mu to groźbą karalną. W końcu rozniósł w pył cały zespół interdyscyplinarny i sędziego. Bali się go. Z pozoru zaniedbany informatyk, wewnętrznie potężny heros. Mistrz sztuki walki wibrującej jaźni. Marian miał wszystko szczegółowo zanotowane w aktach Blablaka. Teczka była pokaźna. Biegły sądowy stwierdził, że Blablak lubował się w dekomponowaniu i rozrywaniu umysłów. Szczególnie upodobał sobie lewackich degeneratów, którzy próbowali stawać mu na drodze, choć sam nie identyfikował się z tzw. prawicą. Twierdził, że był i jest ponad tym prymitywnym motłochem i jego plemiennymi podziałami zaprogramowanych marionetek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Marian otworzył teczkę i zaczął ponownie czytać opis biegłego. "Energia chłodnej kalkulacji, poszerzonego widzenia (nie telepatii). Energia męska, agresywna, ekspansywna. Umiarkowana tyrania i władczość. Kontrola za pomocą umysłu, technologii. Odcięcie serca i emocji. Umysł psychopatyczny, logiczne zagadki, zagrywki. Potrzeba zbierania informacji, infiltracji, przemoc psychiczna. Zupełne zdegradowanie wartości fizyczności i uczuciowości. Oziębłość seksualna po skrajną agresję seksualną. Eksperymenty pod hasłem "cel uświęca środki". Potrzeba osiągnięcia mentalnej przewagi nad przeciwnikiem. Komputery, roboty, cyborgi. Utopijne światy, kontrolowanie dzięki odcięciu emocji (Equilibrium). Kolor indygo, granat, fiolet. Ulepszanie innych przez nadawanie mocy, hierarchii, wpływów; podczas braku subordynacji zadawanie ogromnego bólu i cierpienia; porażki powodują nieprzeniknioną złość. Pokerowa ekspresja - nigdy nie wiadomo co powie i zrobi, z kim będzie i komu wytoczy wojnę. Po zmianie obozu wyłączony umysł i uruchomiony tryb poddawania się sile bólu, emocji, nienawiści, złości." Była też notatka informująca, że uwielbiał liczby 3, 13 i 33. Trójca? Ciemna triada? Trickster? Triumwirat? Masoni? Iluminaci? Sataniści? Kosmici? Intrygujący przypadek. Wariat? Geniusz? Artysta? Demon? Zero? Potępieniec? Jedno było pewne. Siedzieli w tym gównie razem po uszy, tyle, że ten cwaniaczek wyraźnie lepiej w nim pływał i odkrył chyba coś ważnego. Wyjście? Pytań było więcej. Kłębiły się w głowie Mariana. "Wydaj książkę i zdechnij!" Ta myśl ciągle go nawiedzała. Książka, książka, książka... Czasami odnosił wrażenie, że rzeczywistość jest jednym wielkim pierdolonym dowcipem jakiegoś złośliwego psychopaty. Sięgnął po papierosa i zaciągnął się głęboko. Najwyżej szybciej zdechnę - pomyślał z goryczą. Spojrzał na pustą czarną puszkę po klasycznym Monsterze, która stała na stoliku obok popielniczki. Uwolnij Bestię - mruknął do siebie. Już ją chyba uwolniliśmy - dodał w myślach. Zaciągnął się ponownie i skierował wzrok na włączony telewizor. Wpatrywał się w szum na ekranie. Migające chaotycznie białe, szare i czarne punkciki działały na niego hipnotyzująco. Nagle zamarł. Wydawało mu się przez chwilę, że z zaszumionego obrazu wyłoniło się oko z pomarańczową tęczówką i pionową gadzią źrenicą. Sięgnął po pilota leżącego na oparciu fotela i wyłączył telewizor. Ogarnął go niepokój, ale był zbyt zmęczony, aby cokolwiek zrobić. Zgasił niewypalonego do końca papierosa i zasnął w fotelu śniąc swoje koszmary w śnie snów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po zadymionym ciemnym pokoju niosło się miarowe tykanie zegara. Wskazówki zegara ustawiły się na pozycji 03:33. Sekundnik odmierzał 13-stą sekundę rozpoczętej 33-ciej minuty. Oficer prowadzący Marian Jaskółka nerwowo wiercił się w fotelu. Śnił o mechanicznych sowach i lustrach - patrzył w jedno z nich. Za sobą widział siebie na fotelu za którym stało duże lustro ścienne, w którym widział odbicie ekranu włączonego telewizora. Nagle w lustrze zobaczył twarz Blablaka, a w odbiciu ekranu telewizora oko z gadzią źrenicą. Wolna wola to iluzja głupia marionetko lalkarza. Trzeba ją sobie wywalczyć! Jestem lustrem odbicia twojego. Do zobaczenia w innym punkcie matrycy czasoprzestrzeni na innej linii holotaśmy przyszłości - wyszeptał WS i zaśmiał się demonicznie. Marian szarpnął się gwałtownie w fotelu i otworzył zaropiałe oczy. Serce waliło mu niczym młot pneumatyczny. Czuł suchość w ustach, a w uszach nadal rozbrzmiewał złowieszczy rechot Blablaka. Krew pulsowała mu w uszach, słyszał własne przyspieszone tętno. Spojrzał na włączony telewizor. Przecież go wyłączałem - pomyślał ze zdumieniem. Jeden pies! Na ekranie zaczęło majaczyć oko z pionową wąską źrenicą i pomarańczową tęczówką. Marian poczuł uciskające gardło mdłości, a jego uszy wypełnił głośny szum. W polu widzenia pojawiła się czarno-biała szachownica, a w uszach usłyszał trzaski.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyne wyjście to znaleźć możliwość rozwiązania spoza dopuszczalnego zbioru - nielogiczną, nieprzewidzianą, pozornie bezsensowną. Na szachownicy położyć Jokera. A w międzyczasie - siać ziarno przyszłych myśli, i budować szklane domy. Co zbudowane, to nasze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięks! Kawał literatury, chyba tylko do tego nadają się te koszmarne czasy zdRadków i Merkeli, ale w tym mi brakuje przecinka: "Wolna wola to iluzja głupia marionetko lalkarza."

      W końcu to nie (pedalskie) "Bramy Raju".

      Pzdrwm

      Usuń