Jak na faceta, który mało zajmuje się aktualnymi wydarzeniami - czyli czymś, co często, choć wcale nie zawsze słusznie, lekceważąco określa się mianem "biężączki" - piszę przedziwnie aktualne teksty. Jedyna naprawdę istotna różnica, którą ja dostrzegam jest taka, że podczas gdy ci wszyscy komentatorzy aktualności (z których wielu naprawdę szanuję i podziwiam, tylko po prostu ja tego nie potrafię, choćbym chciał) piszą PO fakcie, choćby w parę sekund po, to ja piszę PRZED. Czyli taka biężączka odtylcowa. I żeby na tym sprawa się kończyła, ale nie...
Już dawno dostrzegłem w sobie bowiem prorocze instynkty, w dodatku w stylu pięknej i tragicznej Kassandry, która widziała przyszłość, ale żeby jej się w głowie od tego talentu nie przewróciło - Grecy bowiem bali się panicznie zbytniego szczęścia czy sukcesu, stąd to trudne dla nas do zrozumenia pojęcie hybris - miała tak, że nikt nigdy w jej proroctwa nie wierzył. Co pewnie dałoby się częściowo wytłumaczyć tym, że te proroctwa były przeważnie mało optymistyczne, żeby nie powiedzieć, że bardzo często dotyczyły po prostu zagłady.
Ze mną może AŻ tak źle nie jest, bo zdarzyło mi się parę razy przewidzieć rzeczy, o których trudno powiedzieć, czy są złe czy też dobre, A NAWET rzeczy pozytywne. Jednak większość z nich pozytywna, czy choćby neutralna nie jest. Na przykład latem roku Pańskiego 2002 długo i pracowicie tłumaczyłem pewnemu szwedzkiemu młodzieńcowi o "prawicowych", jak na Szwecję, poglądach (narzeczonemu pewnej bliskiej mojej krewnej), że prawicowość to nie jest całkiem to, co my byśmy teraz - dzięki naszemu (przeklętemu) narodowemu "epistemologicznemu uprzywilejowaniu" - mogli sobie spokojnie określić jako lewica Platformy "Obywatelskiej".
Klarowałem temu młodemu człowiekowi o zagrożeniach wynikających z imigracji, z terroryzmu, ze strony Rosji i Iranu... Było też nieco o fatalnych skutkach różnych, chorych moim zdaniem, "równouprawnień" i "tolarencji", ale przede wszystkim było właśnie o terroryźmie, islamie, imigracji i naszym zachodnim braku jaj tudzież odwagi. No i co? Lato jeszcze się nie skończyło, a my mieliśmy 11 września i zamachy na WTC.
Teraz też. Napisałem parę dni temu o tym, jak będzie wyglądało życie w wielkich miastach naszego pięknego kraju w przypadku nieco większego kryzysu ekonomicznego, nie daj Boże... A może mimo wszystko jednak daj? W końcu w to szambo i beznadzieję idziemy coraz głębiej i głębiej, więc w końcu to musi... Się ten-tego, roz...
Więc w przypadku nieco większego kryzysu ekonomicznego, w połączeniu z poważnymi rozruchami czy po prostu wojną domową. Wspomniałem o tym, jak dziwnie zacznie wyglądać to życie w parę dni po przerwaniu dostawy prądu. Naszkicowałem w paru słowach dramat wielu rodzin, które po paru dniach głodowania skonsumują swego ukochanego pieska. Zanim uzbrojone w tłuczek do mięsa i nóż "Lazer Blade" pójdą się bić o białko, tłuszcze i węglowodany na najbliższe śmietnisko. Zaś bandyci będą hulać. I tak dalej.
A tak przy okazji - co mówił Oscar Wilde? Zawsze w końcu warto się nieco zabezpieczyć jakimś popularnym "gejem", a ten, choć dłuższe utwory pisał obrzydliwie pedalskie, to krótkie bonmociki miał niezłe. Więc, z tego co pamiętam, rzekł on kiedyś, że życie naśladuje sztukę. Gdybyż znał mój blog, mógłby powiedzieć coś jeszcze precyzyjniejszego i jeszcze bardziej przeraźliwie głębokiego. No ale nie miejmy pretensji, skoro bidaka nie dożył. Ja jednak mogę tego sławnego "geja" nieco poprawić - z pietyzmem i szacunkiem oczywiście, na jaki "geje" zawsze zasługują - i powiedzieć, że życie naśladuje blog triariusa. (I jego wykłady dla zachodniej "prawicy".)
No bo co akurat mamy? (Proszę całym zdaniem.) Mamy brak prądu w Szczecinie. (Bardzo dobra odpowiedź, brawo, siadaj.) Czyli znowu wykrakałem. W samo sedno, w samo bycze oko, w samo jądro gęstwiny. O czym proszę nikomu nie mówić, bo mnie jeszcze zamkną. Albo coś, możliwości jest teraz w końcu co niemiara.
Sceny w tym Szczecinie nie są jeszcze wprawdzie dantejskie, ale to trwa zaledwie kilkanaście godzin. Intelektualna ekstrapolacja na nieco dłuższy okres daje dokładnie to, co przewidywałem. Zaś skutki tego co teraz naprawdę jest - i to w obie strony - mogą być, i z pewnością będą, potężne.
Tuskoidom to raczej też nie pomoże, czyli na plusa, choć Polsce może zaszkodzić znacznie bardziej. Już zresztą red. Nowakowski - ten co to go sąd pracy uniewinnił z zarzutu współpracy z WSI - snuje w salonie24 przedziwne rozważania o białoruskich agentach, piłach łańcuchowych i zbieraczach złomu. Co ma być rodzimą wersją Al Kaidy. W dodatku ten Szczecin dziwnie blisko naszych największych i w dodatku zachodnich przyjaciół i protektorów w Unii... Nie mówiąc już nawet o pewnej hutnej i kontrowersyjnej nieco w polskim kontekście carycy, która stamtąd właśnie się wzięła.
Zapewne z kimś przedtem te swoje rewelacje red. Nowakowski skonsultował, na przykład z sądem pracy, i o coś mu chodzi. Nie tylko o sławę blogera. A więc naprawdę, proszę nie mówić Schetynom tego świata, że ja, wiedząc, iż jestem Kassandrą, piszę takie rzeczy. Żeby jeszcze ktoś się tym co piszę przejmował, wtedy byłbym jakąś łagodniejszą wersją Kassandry, ale tak? Kassandra Gran Turismo de Luxe, z turbosprężarką i darmowym odtwarzaczem CD. Porządny obywatel na moim miejscu zamilkłby na zawsze. Język by sobie wyrwał, monitor oblał kwasem, klawiaturę przepuścił przez niszczarkę...
Ale jest gorzej, niestety. Usłyszałem dziś, a właściwie przeczytałem na pewnym blogu, informację o tym, że kiedy tego prądu w Szczecinie zabrakło, lokalne władze zwróciły się do Urzędu Skarbowego o zezwolenie na sprzedaż chleba bez kas fiskalnych. Dla mnie to... Tego się nie da po prostu w ludzkim języku wyrazić. Między innymi jest to także i powód bym się poczuł jak mityczny Edyp, który to matkę niechcący przeleciał, tatkę utrupił, a potem uznał, że nie ma rady i trzeba sobie... (Można sobie o tym gdzieś poczytać, jak ktoś nie wie - ja nie tylko nie biężączka, ale i nie szkoła podstawowa.)
Wina jednak moja jest niezaprzeczona, beze mnie to by się przecież zdarzyć nie mogło. Zbyt absurdalne, zbyt schizofreniczne! Ale niestety, nie da się ukryć - parę tygodni temu napisałem cały cykl na temat tego, że nasza cywilizacja weszła w fazę schizofrenii, która się niemal z dnia na dzień pogłębia. No i wykrakałem... Wszystko co powiem, wszystko co napiszę na blogu, sprawdzi się najdalej za dwa miesiące. Jeśli wyjątkowo paskudne, szkodliwe albo schizofreniczne, to szybciej. Błagam - zakażcie mi administracyjnie i pod karą dożywocia pisania. Inaczej naprawdę wkrótce będzie tragedia!
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
P.S. Właśnie się dowiedziałem, że podobno urzednicy skarbówki mają strajkować pod koniec kwietnia. Jerum jerum! - a kto WTEDY wyda pozwolenie na sprzedaż chleba bez kas fiskalnych, gdyby się coś, nie daj Boże, stało? Na przykład gdyby jakiś słup się wywrócił od wiatru, jerum jerum!? Miliony ludzi mogą wtedy po prostu zemrzeć z głodu... Jak muchy, i to głodne.
W kamasze ich, tych urzędników! Reszta niech sobie strajkuje, ale bez nich przecież nijak nie przeżyjemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz