Każda wartościowa i gruba książka straci ogromną część swej wartości podawana w małych fragmentach. (Oczywiście nie mówię tu o jakichś bonmotach czy krótkich scenkach, które właśnie mogą być klejnotami.) Co do dopiero TA książka - tak gruba, tak głęboka i tak bardzo stanowiąca pewien zamknięty, logiczny system. Ale cóż, i tak uważam, że warto ludziom przybliżać niektóre fragmenty z wielkiego dzieła Oswalda Spenglera, choć jednocześnie bardzo chcę podkreślić, że to całkiem nie to samo, co całość! Proszę mi wierzyć.
Tym bardziej, że właściwie całkiem jestem zmuszony opuszczać to najważniejsze - czyli paralele pomiędzy analogicznymi zjawiskami na tych samych etapach rozwoju (czy schyłku) różnych cywilizacji. Tego bowiem nie da się po prostu zrozumieć z takich wyrwanych fragmentów. Przede wszystkim w związku z niedawnym bojkotem wrażych mediów, choć nie tylko z tym, zdecydowałem się przetłumaczyć (z angielskiego autoryzowanego wydania, jak zwykle) fragment z książki Spenglera o schyłku Zachodu, poświęcony prasie. Zwracam uwagę, że było to pisane 90 lat temu.
(W kwestii formalnej, to zastosowałem tu pewien mój wynalazek: akapity podzieliłem na mniejsze, ze względu na ekran, który nie jest jednak książką, ale te moje arbitralne podziały oznaczyłem plusem. Może to jest niezły pomysł?)
Umysł liberalnej burżuazji jest dumny z zarzucenia cenzury, ostatniego hamulca, podczas gdy dyktator prasowy (...) utrzymuje swych skutych łańcuchami niewolników pod batem artykułów wstępnych, telegramów i obrazów. Demokracja za pomocą gazety całkiem wypędziła książkę z życia psychicznego ludu. Świat książek, ze swą obfitością postaw, zmuszających do myślenia, by wybrać i skrytykować, jest teraz prawdziwą własnością zaledwie niewielu. Lud czyta jedną określoną gazetę, "swoją" gazetę, która wmusza się codziennie milionami egzemplarzy przez frontowe drzwi, zaczarowuje intelekt od rana do wieczora, spycha książkę w zapomnienie samym swym layoutem, jeśli zaś jedna czy druga książka się ujawni, zapobiega i eliminuje jej możliwe skutki "recenzując" ją.
Co to jest prawda? Dla większości - to co bez przerwy czyta i słyszy. Zabłąkana mała kropelka może gdzieś się zaczepić i stworzyć sobie możliwość określenia "prawdy" - jednak to, co uzyska, będzie tylko jej prawdą. Ta inna, publiczna prawda danej chwili, ta która jako jedyna liczy się ze względu na skutki i sukcesy w świecie faktów, dzisiaj jest produktem Prasy. To czego chce Prasa, jest prawdziwe. Jej komendanci budzą, przekształcają, zamieniają ze sobą prawdy. Trzy tygodnie działania prasy i dana prawda jest uznawana przez każdego.
+
Jej tezy są nie do odrzucenia - dokładnie tak długo, jak długo wystarcza pieniędzy, by je utrzymać w nienaruszonym stanie. Klasyczna retoryka także była nacelowana na efekt, a nie na zawartość - jak to błyskotliwie ukazuje Szekspir w mowie pogrzebowej Antoniusza. To, czego pragnie nasza Prasa, to stała skuteczność. Musi trzymać umysły ludzi bez przerwy pod swym wpływem. Jej argumenty zostają obalone od razu, gdy tylko przewaga siły ekonomicznej przechodzi na stronę kontrargumentów, przywodząc je jeszcze częściej przed oczy i uszy ludzi. W tym momencie busola publicznej opinii zmienia kierunek na przeciwny, w kierunku silniejszego bieguna. Każdy momentalnie przekonuje sam siebie do tej nowej prawdy, uważając, że przejrzał na oczy.
[ _ _ _ ]
W dzisiejszej walce taktyka polega na pozbawieniu przeciwnika broni. W niewyrafinowanym dziecięctwie swej potęgi, gazeta cierpiała z powodu oficjalnej cenzury, którą obrońcy tradycji stosowali we własnej obronie, burżuazja zaś wołała, że wolność myśli jest zagrożona. Teraz ogół potulnie idzie za nią i zdecydowanie zdobyła dla siebie tę wolność. Jednak w tle, niewidoczne, nowe siły walczą między sobą kupując prasę. Choć czytelnik tego nie obserwuje, gazeta, a z nią i on sam, zmienia panów. Tutaj triumfuje pieniądz, zmuszając wolne umysły do służenia sobie. Żaden treser nie ma większej władzy nad swymi zwierzętami. Spuść z uwięzi ludzi jako masę czytelników, a popędzą ulicami, by rzucić się na wskazany cel, terroryzując i rozbijając szyby. Drobna aluzja skierowana do redakcji, a staną się spokojni i pójdą do domu.
+
Prasa to dzisiaj starannie zorganizowana armia ze swymi rodzajami broni i formacjami, z dziennikarzami jako oficerami i czytelnikami jako żołnierzami. Tutaj jednak, jak w każdej armii, żołnierz ślepo wykonuje rozkazy, zaś cele wojny i plany operacyjne zmieniane są bez jego wiedzy. Czytelnik ani nie zna, ani nie pozwala mu się znać celu, w jakim zostaje wykorzystany, ani nawet roli, którą ma spełnić. Nie można sobie wyobrazić jaskrawszej karykatury wolności myśli. Poprzednio ludzie nie odważali się swobodnie myśleć. Teraz odważają się, ale nie potrafią. Ich wola myślenia jest jedynie wolą myślenia na rozkaz, to zaś odczuwają właśnie jako swoją wolność.
Jest także inna strona tej spóźnionej wolności - wolno każdemu mówić to co chce, ale Prasa ma wolność zauważania lub niezauważania tego co on mówi. Może skazać każdą "prawdę" na śmierć, po prostu nie podejmując się zakomunikowania jej światu - potworna cenzura milczenia, tym bardziej potężna, że masy czytelników gazet są absolutnie nieświadome jej istnienia.*
[ _ _ _ ]
Wiek "książki" ma na swych skrzydłach - z jednej strony kazanie, z drugiej gazetę. Książki są osobistymi przekazami, kazania i gazety stosują się do bezosobowego celu. [ _ _ _ ] te same rzeczy pojawiają się, i są koniecznym rezultatem, w europejsko-amerykańskim liberaliźmie - "despotyźmie wolności przeciw tyranii", jak to wyraził Robespierre. W miejsce stosu i pręgierza, mamy wielką ciszę. Dyktatura przywódców partyjnych wspiera się na Prasie. Konkurencja stara się za pomocą pieniędzy przejąć czytelników - czyli po prostu lud! - masowo od wrogów i poddać ich własnemu umysłowemu szkoleniu.
+
Wszystko zaś, czego oni się uczą w czasie tego szkolenia, to to, co uznano, iż powinni wiedzieć - wyższa wola formułuje dla nich obraz świata wokół nich. Nie ma teraz konieczności, jaka istniała dla książąt baroku, by narzucać poddanym służbę wojskową - wystarczy podjudzić ich umysły artykułami, telegramami i obrazami (...), aż zaczną wołać o broń i zmuszać swych przywódców do konfliktu z tymi, z którymi ci do konfliktu pragnęli zostać zmuszeni.
To jest koniec Demokracji. W świecie prawd, to dowód o wszystkim decyduje, w świecie faktów sukces. [ _ _ _ ]
* Wielkie palenie książek w Chinach było w porównaniu z tym nieważnym wydarzeniem. (przypisek Autora)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Witam,
OdpowiedzUsuńCzy wiadomo cos Panu o jakosci tlumaczenia szwedzkiego? Pytam, bo odkrylem to w katalogu w miare pobliskiej biblioteki. Wiem zarazem, ze Szwed potrafi bardzo splaszczac. "Opowiadania Kolymskie" Szalamowa zostaly np. w szwedzkim tlumaczeniu skrocone o wszelkie aluzje literackie itp. Maja wartosc taka, jak reportaz w gazecie.
To, co znalazlem:
Västerlandets undergång : konturer till en morfologi om världshistorien / Oswald Spengler ; översättning: Martin Tegen Bd 1 : Gestalt och verklighet, 480 s., 1996
Västerlandets undergång : konturer till en morfologi om världshistorien / Oswald Spengler ; översättning: Martin Tegen Bd 2 : Världshistoriska perspektiv, 520 s., 1997
Pozdrowienia,
PS. Nie chcialem widniec jako anonimowy. Na Salonie24 mam nick Traube. Pisze z dyzuru, nie mam czasu na zabawy w rejestracje:)
OdpowiedzUsuń@ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńNiestety tego szwedzkiego wydania nie znam, choć chciałem, ale mi źli ludzie nie przysłali.
Z długości by wynikało, że to całość, czyli jedna wielka zaleta. Co do ew. kastracyjek, to musieliby to chyba zrobić b. cynicznie i celowo, bo i język stosunkowo zbliżony, i nie ma tu raczej literackich aluzji.
Jest to oczywiście trudna i niezwykle głęboka książka, ale trudno mi uznać, że ktoś może uczciwie sądzić, że tutaj da się cokolwiek skrócić i pozostać lojalnym wobec autora. Z tamtymi aluzjami to chyba kochane szwedziaszki stwierdziły, że tego się przetłumaczyć po prostu nie da, i dały se spokój. (Jak ja to dobrze rozumiem! ;-)
Tak więc w sumie stawiałbym na jakieś 80%, że to będzie całkiem uczciwe wydanie Spenglera w dość zbliżonej do oryginału postaci. Więc stanowczo zachęcam.
Zresztą ja tutam mam ebooki z dziełami Spenglera, ściągnięte z osiołka. Jego magnum opus mam po niemiecku, angielsku i hiszpańsku, gdyby to się Panu do czegoś przydało, to proszę mówić. I tak będę musiał w wolniejszej chwili wrzucić to na serwer do ściągania. Mam też parę mniejszych dzieł Spenglera, jak "Człowiek i technika" i "Socjalizm i duch pruski", po angielsku.
Pozdrawiam
Dzieki za odpowiedz. Od czasu, gdy zaczalem mowic po szwedzku uciekl gdzies moj - taki sobie - angielski. Jesli mialbym sie z dzielem probowac mocowac to tylko po szwedzku. Czy dam rade, inna sprawa - jak Pan wie, oni na codzien posluguja sie jezykiem dosc uproszczonym. Hammarskjöld byl dla mnie 2 lata temu za trudny. No, ale podjade jutro do biblioteki i pozycze.
OdpowiedzUsuńZe swej strony bardzo goraco polecam "Dzienniki" Sandora Marai, o ile Pan ich nie zna. Widzialem jeszcze niedawno w MPiK k.Dworca PKP w Gdansku. Takze "Zar" (brak polskiej czcionki!) Marai´ego´to prawdziwa perelka.
Pozdrawiam,
Traube
@ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńJa tak miałem w dzieciństwie w francuskim. Przynajmniej w piśmie. Od małego znałem to narzecze, a jak się zacząłem uczyć angielskiego to już nie potrafiłem nic poprawnie przeczytać, nie mówiąc już o napisaniu. A z gadaniem to trudno mi powiedzieć, bo od lat wtedy francuskiego w mowie nie używałem, tylko wciąż umiałem świetnie wszystko przeczytać, i to mi błyskawicznie znikło.
Co do Sandora i Żaru, to się zainteresuję, dzięki. Choć całkiem nie mam pojęcia, co to by mogło być.
Z Hammarskjöldem to mnie Pan zaskoczył - co za pomysł żeby czytać akurat tego nawiedzonego dziadygę, o którym Paul Johnson słusznie powiedział, że "pierwszy raz w życiu zetknął się z rzeczywistością w postaci afrykańskiego drzewa"? ;-)
Ja tam bym radził poczytać "Den nakna apan", "Piraten" i inne tego autora, "Poltava", "Merkurells i Vadköping"(chyba tak się ta miejscowość zwała). I ew. posłuchać nagranych książek w rodzaju "Sveries historia", "Tre Ketterinor på Åbo Slott" (to o mojej prababce), "Kungsgatan"... Było tego sporo, ale pozapominałem i tak z głowy nie powiem.
Pan z Gdańska i teraz ciężko tyra w Szwecji? Ale gdzie konkretnie?
A to cholerne okienko do komentarzy to chyba nie jest najlepszy pomysł, co? Wrócę do starego stylu.
Pozdrawiam
Z Gdanska. Ciezko, jak ciezko z tym tyraniem. Teraz mnie np. obudzili i nie moge zasnac. Ale ogolnie praca na psychiatrii wyczerpujaca nie jest. Pracuje w Dalarnie, w Säter.
OdpowiedzUsuńO Hammarskjöldzie niewiele moge powiedziec. Kolega sie jego Drogowskazami zachwycal w ogolniaku. Zobaczylem to w jakims loppisie i kupilem, ale jak wspomnialem jezyk byl niedzisiejszy i odpuscilem sobie dalsza lekture.
Sandor Marai to wybitny wegierski pisarz. Krotko po wojnie spylil na Zachod, wspolpracowal jako felietonista z Wolna Europa. Z jednej strony byl zakazany jako antykomunista, z drugiej do smierci w 1989 nie zgodzil sie na publikacje zadnej ze swoich ksiazek na Wegrzech, bo nie lubil komunistow. Stad, nawet na Wegrzech byl malo znany.
"Zar" to ksiazeczka, w ktorej polityki nie ma wcale. Jedyna chyba, ktora wyszla tez po szwedzku. Moj szef, taki otwarty i bardzo intelektualny Szwed, dziekowal mi rozpromieniony - dostal ode mnie w prezzencie - i przyznal, ze az mu sie wstyd troche zrobilo, bo ostatnio czyta glownie däckare. Sporo mysli sobie w Zarze popodkreslal. I to on okreslil to "det var en pärla".
Dziennik to inny typ literatury, ale tez bardzo dojrzalej i glebokiej.
Inne ksiazki Marai, ktore czytalem po polsku, podobaly mi sie mniej i nie warto znajomosci z nim od nich zaczynac.
Za tipsy dziekuje, poszukam. Zwlaszcza tego o prababce:)
Pozdrawiam,
Traube
Jezu...jak ja napisalem?! "däckare"!!! Za pozno spostrzeglem. To chyba dlatego, ze umawialem sie dzis na wymiane opon:)
OdpowiedzUsuńTraube
niestety funkcji propagandowej tekst ten nie spełnia, chciałem go wtłoczyć w głowę koleżanki i dupa :>
OdpowiedzUsuńcóż, życie niezrozumianych :>:>
[chętnie bym się pisał na "socjalizm i duch pruski", nie ma chyba w linkach tutaj?]
@ @ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńDzięki za interesujące i ewokujące wspomnienia informacje.
Däckare mnie akurat całkiem nie przeszkadza. Sam do dzisiaj, a minęło już kilkanaście lat od mego powrotu do macierzy, mówię kurva na każdy wykres, krzywą, czy zakręt... Przynajmniej kiedy mam okazję, a staram się ją mieć.
Co do apy, to ona miała być PåKLÄDDA właśnie, a nie nakna, bo nakna to b. znany i moim zdaniem b. przereklamowany Desmond Morris. W każdym razie Ardreyowi mógłby czyścić buty. To zaś o małpie ubranej to cudowna niewielka książeczka obnażająca idiotyzmy oficjalnej dzisiejszej antropologii i tego, co nam się na te tematy podaje. Chciałem to sobie niedawno sprowadzić, ale jakoś nie ma im jak zapłacić.
Polecałbym także - na temat dzisiejszej szwedzkiej polityki - książki greve (daję tytuł, bo zapomniałem imienia) Wachtmeistera. To taki ichni Korwin, wielkiej kariery politycznej nie zrobił, ale z tego co pamiętam mniejszy od korwina zideologizowany świr, a obserwacje ma dowcipniejsze.
Jest też, tym razem na temat historii, taka seria dość popularnych i nieco ilustrowanych rysunkami, książek jednego autora... Nie pamiętam jak to się zwie, ale każda biblioteka powinna to mieć.
No i chcę zwrócić uwagę, że po szwedzku w wielu antykwariatach - np. internetowych - można wciąż dostać książki Roberta Ardraya. Które serdecznie polecam, a już szczególnie psychiatrze. (Sam nawiasem w młodości zastanawiałem się nad zostaniem psychiatrą, psychologia b. mnie kręci do dziś. Choć wtedy czytałem Freuda i innych takich, co mi przeszło.)
Mam fatalną pamięć do nazwisk, ale całkiem fajnie czyta się, z literatury, tę ich laureatkę nobla, co napisała m.in. "Gösta Berlings saga" (i z której Konopnicka ściągnęła "Na jagody"). To oczywiście stary język, ale to już paranoja, żeby język sprzed kilkudziesięciu lat czytało się jak u nas kronikę Kadłubka! Trza z tym walczyć.
Pozdrawiam
@ loyolist
OdpowiedzUsuńCoś bliższego na ten temat? Fakt, że ponad 90 lat temu dokładnie opisano zjawisko gazownictwa nie zrobił na koleżance wrażenia?
Mam gorącą nadzieję, że to nie ktoś specjalnie bliski! ;-)
Nie, Spengler jako propaganda dla gazowników na pewno jest o wiele zbyt trudny. W dodatku to w ogromnej części fenomenologia, a więc brak jakichś "świsłych dowodów", a raczej metoda hermeneutyczna. Albo komuś zaiskrzy, albo nie, i niewiele można w tej sprawie zrobić.
Ja, o czym dość często mówię, w ogóle słabo wierzę w jakieś "przekonywanie". Dla mnie powinniśmy zostać ELITĄ, powyjaśniać sobie samym pewne sprawy, nawiązać przeróżne więzi, nauczyć się wspólnego działania... A wtedy zaczniemy działać także jako pewien przyciągający biegun.
Przyciągający, choć tylko niektórych, bo ten opisywany przez Spenglera (a potem ten opis był trywializowany przez np. Ortegę y Gasseta) wielkomiejski, wykorzeniony, pozbawiony tradycji cwaniak, całkiem po prostu na takie kwestie jest niewrażliwy i żadne tego typu argumenty doń nie trafią.
Na szczęście nie wszyscy muszą być z nami, bo większość to i tak zawsze był i będzie nawóz historii. Tyle, że nieszczęściem Polski jest właśnie jakiś koszmarny mechanizm wyłaniania elit, które zawsze wydają się być najgorsze z możliwych.
Co do "Ducha pruskiego" to mam go właśnie świeżo ściągniętego z osiołka - daj jakiś namiar... Albo faktycznie wrzucę do na serwer do ściągnięcia, skoro jest popyt. W nieco wolniejszej chwili, dobra?
Pozdrawiam
@ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńArdreya, przez "e"! Sorry.
@ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńChodziło mi o Selmę Lagerlöf.
Pozdrawiam
Panie Tygrysie, nienajgorzej z moim szwedzkim albo tłumaczenie jest w języku ludzi prostych:)
OdpowiedzUsuńPożyczyłem dziś w bibliotece. Pierwszy tom - nie wiem dlaczego tylko pierwszy - można za grosze kupic w bokus.se. Bo chyba to jednak trzeba kupić. Za dużo kar bym bibliotece płacił.
Traube
@ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńTak czy tak kupić trzeba. Co do kar - nadal biorą po koronie za dzień i książkę, czy już podrożało? W końcu to tyle lat.
Język tan na pewno aż taki prosty nie jest, angielski przekład w istocie jest dość ciężką książką, b. wątpię by po niemiecku dało się to wszystko (lub cokolwiek) jakoś prosto wyrazić... Więc dlaczego miałoby być aż tak proste po szwedzku?
Po prostu Pan się tam na tej psychiatrii wyrobił, samo przyszło, niezauważalnie.
Nieco mnie jednak niepokoi, że tylko pierwszy tom - w pierwszym bowiem nie ma zasadniczo nic wywrotowego... Moim zdaniem trzeba czytać metodycznie i od początku, jednak polityka, teraźniejszość i przyszłość, znajdują się właśnie w drugim tomie, szczególnie w jego drugiej części. A więc, czyżby jednak wredna lewacka cenzura?
A może tego drugiego tomu nikt nie chce sprzedać? Ale na pewno ten tom warto mieć. Jak i pierwszy, jednak bym się nie potrafił zdecydować na jeden z nich.
Pozdrawiam
Pierwszy tom można kupić w Bokusie. W bibliotece mieli oba. Znalazłem antykwariat, gdzie będę mógł oba tomy kupić. Co do kar to u mnie po przekroczeniu terminu jest bodajże 25 koron za pierwszym wezwaniem. Na drugie nigdy nie czekałem, więc nie wiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pocieszenie co do języka. Zacząłem się uczyć już po 40-stce zatem jak Szwed mówić nie będę. Ale się staram.
Jestem zobowiązany za wszystkie tipsy odnośnie lektur. Empik w Gdańsku jest przykładem, jak trudno cokolwiek wybrać. W morzu błamu są przecież ciekawe książki i płyty. Bez pomocy z zewnątrz dotarcie do nich graniczy z cudem. Dlatego sam, jako ten misjonarz, propaguję gdzie się da to, co uważam za warte uwagi. Np. Sandora Marai. Swoją drogą powinien się on Panu spodobać już tylko z racji na swój stosunek do lewactwa.
@ Traube (anonimowy)
OdpowiedzUsuńWymowy nigdy Pan nie będzie miał jak tubylec - pod tym jednym względem szwedzki jest niezwykle trudny. Ja sam, mimo zdolności językowych, słuchu i wyjątkowego upodobania do takich różnych językowych niuansów, nigdy w życiu nie widziałem nadziei, że mnie wezmą kiedyś, kiedy się ozwę, za tubylce.
Ale pod każdym innym wzgl. to b. prosty język, tym bardziej po tych wszystkich nie-tak-dawnych upraszczających reformach. I naprawdę można się go świetnie nauczyć. Z wymową, jak w każdym języku, najlepiej się po prostu bawić - parodiować sobie ją w czterech ścianach, przedrzeźniać, mówić po polsku z wymową szwedziaszka... To sa najlepsze, psychologicznie uzasadnione, jak Pan na pewno łatwo zrozumie, sposoby.
Wszystko przed Panem!
Jak sobie przypomnę jakieś inne wartościowe lektury w tym narzeczu, to jakoś spróbuję je Panu podrzucić. Poza tym naprawdę polecam nagrania książek - to zarówno uczy języka, jak i innych rzeczy.
No i teksty Bo Kaspers Orkester na pamięć! Jeśli się człek w TO naprawdę wczuje, to szwedzka dusza nie będzie dla Pana miała tajemnic! A Pan w końcu psychiatra, więc warto.
Nawiasem mówiąc, był za moich czasów gdzieś chyba w Norrköpingu psychiatra Polak, który napisał b. niechętną tambylcom książkę - m.in. twierdząć, że "twarz Szweda ma tyle wyrazu, co męskie kolano"... I prasa przez pewien czas dość to nagłaśniała. Nieźle się tym bawiliśmy, bo te tamtego gościa fobie były jednak dość dobrze umotywowane. Może Pan go kojarzy?
Pozdrawiam
namiar: loyolist@gmail.com o ile uniesie :>
OdpowiedzUsuńprzyszło mi do głowy przed chwilą jedno takie określenie kastetowo-przemiłe, odnośnie tusia:
drugi tybet :>:>
a odnosząc się do elity - elita niestety musi mieć - selon moi - oparcie w masach (podobno może mieć też w wojsku, ale te systemy jakoś zwykły nie wypalać :>), inaczej będzie bezsilna. sam kapitał, jakby chcieli wolnorynkowiści niestety tutaj nie wystarczy, nie wystarczy też idea, bo człowiek kapitalizmu wojującego jest - jak zresztą widać po tej mojej koleżance i co zdaje się wszyscy przyznajemy - odporny na coś, co mu nie depcze neuronów. ja wciąż wierzę, że masom da się wytłumaczyć, nie wiem tylko jeszcze jak :>:>
a koleżanka nie jest chyba miejskim cwaniakiem, za to jest uosobieniem konformizmu :> tvn24 i haha-hihi, ten paskudny typ :> dobrze, że mam dryg ewangelisty :>:>
@ loyolist
OdpowiedzUsuńWysłałem mailem.
Napisałem też długi komentarz w odpowiedzi, ale mi poszedł w diabły, skutek nadmiernej inteligencji genialnego skądinąd programu AI Roboform.
W sumie chciałem powiedzieć, że oczywiście na lud nie można się wypinać, jednak mamy przed sobą naprawde b. długą, i prawdopobnie trudną, drogę, zanim staniemy się naprawdę elitą. A do tego czasu na pewno niemal samorzutnie część ludzi się do nas przynęci.
W sumie o to chodziło, choć było tam masę szczegółów więcej.
Pozdrawiam
oby, oby :> mam tylko wątpliwości czy wartości, z których tytułu mielibyśmy zostać elitą będą w ogóle cenione przez ten nasz nieszczęsny punkt odniesienia - lud. zwłaszcza mnie to boli jak czytam różne użytkowe świństwa prawnicze, które rzekomo miałyby mnie czynić bogatszym czy mądrzejszym (w/g ogólnie na dziś przyjętego kanonu), a czuję do autorów (i siebie, bo ich żałosne "mądrości" czytam) najwyżej większe obrzydzenie :> nie spodziewam się, żeby inaczej było z resztą "wiedzy" (wyjąwszy to, co było wiadomo już 100, 200 lat temu), a ta wiedza podobno ma determinować elitarność. słowem, apatia łamana na defetyzm :> jakiś pomysł na inicjatywę?
OdpowiedzUsuńa na mejla coś nie bardzo przyszło, więc może joulinho@gmail.com
@ loyolist
OdpowiedzUsuńJa właśnie wcale nie sądzę, by do większości ludzi dało się z czymkolwiek trafić. To jest "człowiek masowy", czy może "wielkomiejski proletariat" i ma kompletnie w dupie wszsytko, co nie jest zarabianiem i wydawaniem na gadgety, podniecaniem zmysłów i ich rozładowywaniem.
Ale zawsze i tak wszystko istotne robi jakaś elita, a kiedy ta elita zaczyna imponować i odnosić sukcesy, przyłączają się kolejno następni ludzie. Po trochę materiału ludzkiego jednak jest, tylko nie ma ich kto poprowadzić.
Co robić? Trza by o tym napisać coś publicznego i dłuższego. Ale na pewno nawiązywać kontakty i związki, także poza wirtualem. Wróg wyraźnie niczego się tak nei boi, jak kontaktów ludzi bez ich udziału, bez kontroli i proszenia władzuni na każdym kroku o pozwolenie.
Poza tym warto przewartościować swój światopogląd i ja staram się do tego na niewielką chociaż skalę przyczynić. Czyli właśnie Spenglera "kopernikańska rewolucja" w historii - ew. można się potem nie zgodzić, ale jakieś argumenty proszę!
Jak ktoś jest b. fundamentalistycznym katolikiem, to powinien takim być i zweryfikować wszelkie nowomodne cudeńka. Jeśli ktoś aż tak (albo wcale) fundamentalistyczny nie jest, mógłby także poznać Ardreya i te sprawy.
Trzeba zrobić nieco pracy intelektualnej, na pograniczu filozofii nawet, bo trza by ustalić jakąś platformę - kto z nami, czyli ELITĄ. Żebyśmy wiedzieli i się między sobą o poglądy i ideologiczne nie żarli, a najwyżej spokojnie dyskutowali.
No i kontakty, jeśli mnie spytać, to nie ma rzeczy ważniejszej od tego. Oni tego jeszcze nie potrafią w pełni kontrolować, a tutaj właśnie jest jeszcze normalne życie, czyli prawica i konserwa.
To także powinno pomóc w wychowywaniu dzieci, bo na razie to "Bravo Girl" robi więcej, niż 20 Gazet Polskich i 10 FYM'ów razem wziętych. Jak by dzieci poznały całe stado fajnych wójków i cioć, z autorytetem i przekonaniami, to by może inaczej spojrzały na nieudacznictwo i nieprzystosowanie swoich rodziców. ;-)
Poza tym każdy powinien robić to, do czego się nadaje i co mu pasuje. Tylko robić, do cholery! Czyli kto jest ętelekt, powinien myśleć i pisać, kto jest pracuś, albo może być, powinien poprosić o przydzielenie mu jakiejś roboty.
A wszyscy powinni poza tym trenować boks na gołe pięści, BJJ, życie w lesie i takie sprawy. Prędzej czy później się to przyda.
No i kobiety powinny chodzić w kiecach, przynajmniej dość często, a facety być facetami. Co nie znaczy akurat tyranie na kafelki do łazienki.
To tak z głowy i na razie. ;-)
A drugi mail doszedł?
Pozdrawiam
doszedł, dzięki, na resztę odpiszę, jak mi się zwolni trochę czasu (chyba, że zapomnę :>).
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tu, ale nie mam konta na blog.media, a chciałbym odpowiedzieć
OdpowiedzUsuńZ uwagą i na spokojnie przeczytałem komentarze pod moim (nazbyt emocjonalnym) tekstem 42 wyrazy, za wszystkie dziękuję, bo pozwoliły mi zrozumieć, że nie jestem odbierany tak, jakbym chciał, a choć niektóre z nich są niepotrzebnie złośliwe, to przecież sądzę, że sam je sprowokowałem. Nie mogę jednak przejść do porządku dziennego nad komentarzami zdecydowanie niezasłużonymi.
I tak np. Pani Maryla wypomniała mi scysję u Pana Zeleśkiewicza, ale, z wrodzonym sobie wdziękiem, wolała sprytnie zapomnieć, że nasz konflikt został zażegnany. Powiedziała też, że nie jestem z prawicy. W takim razie dlaczego jestem na liście członków Prawicy RP (nr. 180)? http://www.prawica.net/node/8444
Nazwanie mnie chamem, czy pijakiem, zwalnia mnie z nazywania Rewizora – Panem, a kusi do nazywania go – Łachudrą.
serdecznie zapraszam na swój blog: http://owianko.salon24.pl/
być może Państwo zmienią zdanie: http://www.prawica.net/node/11567
nie jestem zwolennikiem ŻADNEJ, kiedykolwiek (tzn. za komuchów i po ustrojowej transformacji) sprawującej władzę partii, ponieważ uważam, że ŻADNA Z NICH nie spełniła swoich wyborczych obietnic, zawiodła nas i okazała się nieudolna.
pozdrawiam
M.J. (Owsianko)
Przepraszam, że tu, ale nie mam konta na blog.media, a chciałbym odpowiedzieć
OdpowiedzUsuńZ uwagą i na spokojnie przeczytałem komentarze pod moim (nazbyt emocjonalnym) tekstem 42 wyrazy, za wszystkie dziękuję, bo pozwoliły mi zrozumieć, że nie jestem odbierany tak, jakbym chciał, a choć niektóre z nich są niepotrzebnie złośliwe, to przecież sądzę, że sam je sprowokowałem. Nie mogę jednak przejść do porządku dziennego nad komentarzami zdecydowanie niezasłużonymi.
I tak np. Pani Maryla wypomniała mi scysję u Pana Zeleśkiewicza, ale, z wrodzonym sobie wdziękiem, wolała sprytnie zapomnieć, że nasz konflikt został zażegnany. Powiedziała też, że nie jestem z prawicy. W takim razie dlaczego jestem na liście członków Prawicy RP (nr. 180)? http://www.prawica.net/node/8444
Nazwanie mnie chamem, czy pijakiem, zwalnia mnie z nazywania Rewizora – Panem, a kusi do nazywania go – Łachudrą.
serdecznie zapraszam na swój blog: http://owianko.salon24.pl/
być może Państwo zmienią zdanie: http://www.prawica.net/node/11567
nie jestem zwolennikiem ŻADNEJ, kiedykolwiek (tzn. za komuchów i po ustrojowej transformacji) sprawującej władzę partii, ponieważ uważam, że ŻADNA Z NICH nie spełniła swoich wyborczych obietnic, zawiodła nas i okazała się nieudolna.
pozdrawiam
M.J. (Owsianko)
@ anonimowy - czyli M.J. (Owsianko)
OdpowiedzUsuńJa tam do Pana nigdy nic nie miałem, ale przyzna Pan, że z tą historyjką o Ziobrze i PiS'ie wyskoczył Pan jak Filip z konopi i napluł wszystkim do zupy.
Tamta inicjatywa jest całkiem nowa, ludzie nie zdążyli się dogadać co do przekonan, na temat PiS można dostawać mniejszego lub większego orgazmu, ale nie da się ukryć, że to jedyna znacząca antycieniacka siła, a dla mnie różnica między platfusiarstwem i choćby PiS'em jest jednak ogromna. Choćby w polityce zagranicznej.
Na Pana miejscu starałbym się tamtą sprawę wyjaśnić - znaleźć jakieś alibi, zbyt mocny alkohol, złe podstępy, gosposia dorwała się na chwilę do kompa... Na pewno całkiem tego już się nie da odkręcić, tamto jest kadrową inicjatywą i kryteria muszą być bardzo ostre, rozumie Pan, ale chociaż nie będzie się ciągnął smród po wieczne czasy.
Chyba, że Pan coś jeszcze nagrzeszył, o czym ja akurat nic bliższego czy konkretnego nie wiem.
W każdym razie zachęcałbym do dalszego blogowania, z wystrzeganiem się na przyszłość wyskoków takiego dziwnego plucia z wiatrem (bo mimo wszystko to było właśnie to, mimo że akurat tamto malutkie medium prezentuje inne poglądy)... Wie Pan co powiedział Lec, prawda? "Satyryk który pluje z wiatrem opluwa sobie twarz".
Nie mówię, że Pan sobie opluł, bo mógł Pan akurat w danej chwili nie myśleć o tym, co się dzieje w rodzimych mediach (będąc np. ciężko pijany), ale w sumie i na trzeźwo musi Pan wiedzieć, kto tu kogo bez przerwy opluwa, oczernia i obraża. A Pan się do tego, z jakiegoś powodu, przyłączył.
Fakt że akurat w miejscu, gdzie to nie mogło odnieść skutków, o które normalnie takim ludziom chodzi, ale było rozbijaniem nowopowstającego środowiska.
A więc, nie idźcie tą drogą Panie Owsianko, jeśli mogę coś zasugerować.
Poza tym pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny na tym zapoznanym przez Boga i ludzi blogu, i życzę Panu powodzenia we wszystkich możliwych dziedzinach
Nie taki znowu ten blog "zapoznany" :)
OdpowiedzUsuńwojtek
Jaka historyjka o Ziobrze? Z tego, co Pan odczytał (i zrozumiał), można wysnuć uniwersalny wniosek, że autor pisze, a czytelnik kule nosi. W ogóle nie myślałem o tym Panu. To zwyczajne pudło nadinterpretacyjne w rodzaju UDERZ W STÓŁ. A co do pijanej gosposi, to nie mam zamiaru zniżać się do bobaskowych wymówek o paluszku i główce. Teoria o wybieraniu mniejszego cieniactwa, nie leży mi jakoś; czy PiS, czy PO, to jeden worek naszych nieszczęść. Niech Pan sobie da spokój z MEDIA.BLOG.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Owsianko (niewidomy snajper)
"Teoria o wybieraniu mniejszego cieniactwa, nie leży mi jakoś; czy PiS, czy PO, to jeden worek naszych nieszczęść."
OdpowiedzUsuńpozwolę sobie się wciąć i zaznaczyć, że dopóki nie ma dla tego burdelu alternatyw, wolę tę jego część, w której wiem dokładnie co jest nie tak, a co za tym idzie, mniej jest nie tak. albo pan masz jakąś sensowną alternatywę, albo przestań jęczeć i bierz się za to, co jest.
Jakoś, szanowny Panie wcinający się LOYOLIST, nie odnoszę wrażenia, iżbym jęczał, wył, lub zawodził z powodu naszych obciachowych partii. Przeciwnie: dylemat, co nasampirew myć, nogę, czy rękę, zostawiam sobie na emeryturę duchową. Póki co, uważam, że tak bez jednej, jak i drugiej żyłbym lepiej (partii, nie zaś kończyny).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Owsianko
otóż porównanie z kończyną byłoby na miejscu tylko i wyłącznie przeprowadzone niewybiórczo: więc myjemy rączkę albo nóżkę, bo całego nie potrafimy, a możemy być ew. częściowo brudni, brudni albo bez kończyn. żadnych innych opcji, żadnego czekania w zawieszeniu poza polityczną rzeczywistością dzisiejszej polski, chyba że pan sobie żyjesz nie w tym co my kraju, ale wtedy nie wiem co to za olbrzymia różnica która partia co tu robi. co z tego wynika? albo pis, albo platforma, albo pan zakładasz własną partię, ale nie kanapę, a partię, z poparciem, które można rozciągnąć na parę milionów polaków co najmniej. nie spodziewam się tego trzeciego rozwiązania, bo gdyby ktoś był temu władny to by to uczynił już dawno (wyłączam tych, co interesy robią na burdelu, który w polsce jest). pozostaje pis albo po (no, jeszcze eseldowo i inne śmieci, ale zakładam, że śmieciarze się na tym blogu mimo wszystko nie pojawiają).
OdpowiedzUsuńna pocieszenie: też bym chętnie widział jakieś realnie prawicowe siły na scenie politycznej, ale póki co (w takim kształcie, który cokolwiek może zrobić) ICH NIE MA.
Panie Loyolist!
OdpowiedzUsuńNie znoszę cytować się samemu, ale w sprawie higieny moralnej polecam Panu przeczytanie mojego tekstu SYSTEM. Tu, by oszczędzić Tygrysowi palpitacji spowodowanych tym, że Mu zanieczyszczam blog. Resztę ma Pan: http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?t=1305
A przecież tyle jest do zrobienia, tyle do naprawienia, nadgonienia, do biurokratycznego doturlania się do wymogów unijnych, tyle dalszego spieprzania spraw, opętanego wymyślania prochu, dowodzenia uczonym, że ziemia jest płaska jak Kopernik, że oświata, to wymysł niedorozwiniętych intelektualistów, tak jak kultura, nauka, czy wspaniale dogorywająca Służba Zdrowia, tyle bezpłciowego debatowania, tokowania, mędrkowania o pionowych autostradach, o nieuchronnej kompromitacji z Euro 2012 i teletubisiowych konusach, o spiskowym politykowaniu i chrześcijańskich wojażach z odczytami o antysemityzmie!
I tak dookoła Wojtek. Gimnastykujemy się, zaciskamy pasa, emigrujemy. Niczego nie można zaplanować, niczego przewidzieć, wszystko jest chwiejne i balansuje na krawędzi rozsądku. Było bezrobocie, były żarty z prezydenta, były śmichy-chichy o tanim państwie tanich drani, o wszechobecnych przeciekach, sprzysiężeniach i układach.
Nikogo nie oszczędzono. Pod oszczerczy młotek młotków trafiły i AUTORYTETY, i wykształciuchy i inne kpy; krótko mówiąc, każdy, kto ma dupie dziurę, został przykładnie opluty, wyszydzony, wdeptany w błoto (w koryto).
O tym wie rozmarzony śpioch o ksywie premier. Aż serce rośnie i nóż sam się otwiera na widok przemocy, agresji, znieczulicy ogarniającej niestrudzenie pączkujące rzesze administracyjnych patałachów. Premier o tym wie, nic z tym jednak nie robi.
A my? My na razie jesteśmy w duchowym rozkroku, na razie czekamy. Na cud, na Irlandię bis, a w konsekwencji - na kolejne wybory.
Marek Jastrząb
nie bardzo rozumiem co miał ten tekst zrobić, wzruszyć mnie grupką niedorzecznych (najczęściej) przytoczeń? że na autorytety pluli to mnie np. akurat wręcz cieszy, zważywszy poziom tychże. i tak dalej. na drugą irlandię ani drugi tybet nie mam zamiaru czekać, bo na tych peronach coś mało mi bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńpytam o rzecz zasadniczą, a nie wzruszenia na temat tej czy innej partii: co można zrobić, żeby było lepiej (mniej gorzej, bo żeby lepiej to nic nie można zrobić, jak widać).
sprawa jest prosta: sami nic nie zrobimy. armii nie mamy. jak nie mamy armii, to trzeba iść polityką. jak nie mamy potencjału organizacyjnego ani finansowego do tego, to musimy się posłużyć którąś z partii jako narzędziem. że partii, które możliwość rzeczywistego oddziaływania, a nie tolerancjonistycznego onanizmu, jest jedna, to proponuję głosować na tę jedną.
i do tego się pan przychyla mimochodem w swoich tekstach. otóż opisuje pan zarazę, która toczy władzę od lat, tak? otóż mowa jest o władzy jako takiej, nie o konkretnym pis. pis jest, rzecz jasna, tym dotknięty, ale każda opcja będzie tym dotknięta, bo to wynika z samego faktu jej obracania się w krainie szambowej polityki.
remedium nie jest tutaj ani gówniarski anarchizm (nawet jak się go nazwie anarchokapitalizmem, albo libertarianizmem) ani dekadencka postawa "a ja was mam w dupie", ani też, oczywiście, głosowanie na ślepo. remedium jest wybranie najmniej upierdliwej i najlepiej rokującej opcji z dostępnych i praca nad nią, być może nawet bezpośrednio w strukturach takiej partii. na elity się nie pluje, tylko się je pielęgnuje, dba o nie, nie pozwala im upaść. ale zanim to nastąpi, trzeba je wyodrębnić zgodnie z przyjętym kryterium (kryterium gw, tuszę, nam się nie podoba) i jak tylko kaczyńscy się do tego zabrali, jak tylko pojawiły się jakieś wymagania w stosunku do społeczeństwa (a to wymagania naprawdę elementarnej moralności były, nie oszukujmy się) to się podniósł natychmiast wrzask.
każdy debil potrafi usiąść i marudzić, "nic już więcej nie rysuje, bo jesteście wszyscy chuje" jak to napisał pewien rodzimy turpista. rzecz w tym, żeby realizować naszą tymczasową rację stanu przez wybór mniejszego zła, jeśli nie jesteśmy w stanie wybrać zwyczajnie dobra.
@ loyolist
OdpowiedzUsuńŻe się wtrącę: święte słowa.
Ja często - wiedząc zresztą, że to ani błyskotliwe ani głębokie - podkreślam, że PiS to mimo wszystko jedyna w ogóle znacząca partia w Polsce nastawiona patriotycznie.
Oczywiście, to może nie wystarczać, a patriotyzm można różnie rozumieć, nawet czasem b. pokrętnie. Jednak różnica między partią nastawioną na polski interes narodowy/państwowy, a partiami, dla których całkiem inne sprawy i interesy są o wiele ważniejsze... Tego nie można przecenić.
Pozdrawiam
Panie Lojolist!
OdpowiedzUsuńNiekiedy od przekonywania, że nie jest się garbatym, można dostać garba, lepiej więc nie wdawać się w dyskusję na migi z ociemniałym. Gdyby zadał Pan sobie trud przeczytania moich tekstów, zrozumiał by Pan doskonale, jakie są moje poglądy i jakimi argumentami się posługuję mówiąc, że nie kręci mnie wybór między syfem, a kiłą. No, ale do tej operacji (zapoznania się z tymi tekstami) potrzebna jest dobra wola, a to już wysiłek…
Co do autorytetów, to też się Pan wykopyrtnął, ponieważ nie są nimi ludzie w rodzaju Michnika, Kiszczaka i Jaruzelskiego. Tych należy piętnować. Są to figury pozbawione honoru. A jaką kryształową rolę odgrywali ludzie w rodzaju Sowińskiej, nie wspominając o bliźniakach i innych zgryźliwych osobnikach, nie watro gadać. Tak samo nie warto, jak o złotoustym Donaldzie i jego ugrupowaniu. Tak więc (moim zdaniem) nie ma obecnie partii reprezentującej uczciwych obywateli, partii działającej dla dobra Polski. A Pan chce REPEROWAĆ PiS. Pan daruje, ale to mrzonka i naiwność.
Pis, to partia wodzowska. Nic, co wykracza poza przekonania i przywidzenia jej generalissimusa, nie będzie zrealizowane. A bez głównego sprawiedliwego partia ta przestanie istnieć. Chce Pan zmienić partię buraków na partię naci?
Pozdrawiam
Owsianko
na początek: te zlinkowane teksty przeczytałem byłem i moje wrażenia opisałem na samym początku poprzedniego posta - nie bardzo rozumiem do czego niby miałyby mnie te teksty zaprowadzić, bo są powtórzeniem opowiadać tvn z jednej i upr z drugiej strony. sporo pojękiwań, więcej jeszcze chyba sloganów, a w efekcie pojęcie o pana poglądach mam takie, że pan świetnie tańczy do tego, jak tvn zagra, bo argumenty są tego rodzaju, że kaczyńscy przypominają kartofle. wszystko pieczętuje ten nieszczęsny teletubiś, który był jawną i chamską prowokacją, co już zostało naświetlone i chyba nawet sprostowane, ale oczywiście bez tuby medialnej niezauważenie.
OdpowiedzUsuńa do rzeczy: nie mówiłem o naprawianiu pis, a o naprawianiu elit. pis może (czy nawet: ma) być narzędziem, przystankiem. wodzostwo w tej partii wiele nie zmienia, bo chodzi o stworzenie materialnej podstawy elit, niezależnie od tego - na razie - w jakiej partii się miałyby obracać. potem można z tego zrobić inną partię, ale najpierw trzeba mieć z czego, trzeba przyczółka, "pralni" tych elit, w której by w miarę możności nie zafarbowały się na czerwono czy czarno czy tęczowo. i gdzie ma być takie miejsce? w PO? w psl? w eseldowie? odpowiedź jest jasna, albo w pis, albo wcale. a na wcale, to ja sobie jako polski obywatel nie bardzo mogę pozwolić i tuszę, że rodacy moi również, nawet jeśli sobie jeszcze z tego sprawy nie zdają z takich czy innych powodów.
wreszcie, przyłączanie się do głupiego szczekania na pis za rzeczy, których znaczenie jest politycznie żadne, albo prawie żadne, jest po prostu mało sensowne, tym bardziej że rzeczywistym zagrożeniem jest PO z jej cichym totalitaryzmem, bo jestem przekonany że coś szykują, ale o tym się nam już nie mówi. pis przynajmniej był pod lupą, jeśli już nie przemawiają powtarzane wielokrotnie argumenty o tym, że po prostu robi rzeczy racji stanu polskiej bliższe, niż ktokolwiek z tych, co w ogóle w tych sprawach są władni coś robić.
a do autorytetów: kogóż to niesłusznie byli uprzejmi pognębić kaczyńscy, bo jakoś nie przyuważyłem? oportunistę "profesora" bartoszewskiego, czy może innych internacjonalistycznych dupków, którym bardzo leży na sercu los jakichś ojrop czy innych?
[przy okazji, bo może ktoś jeszcze nie czytał, a ciekawe, choć długie: http://www.antyk.org.pl/ojczyzna/unia/zatrute_zrodla-2.htm ]
http://www.antyk.org.pl/ojczyzna/unia/
OdpowiedzUsuńzatrute_zrodla-2.htm
znów przycięło :>
@ loyolist
OdpowiedzUsuńForbidden
You don't have permission to access /ojczyzna/unia/ on this server.
Apache/2.2.4 (Unix) mod_ssl/2.2.4 OpenSSL/0.9.7m Server at antyk.triger.com.pl Port 80
dziwne :> u mnie działa, a jakoś nie zapisywałem się do żadnego klubu czy cokolwiek :> przekleję i mejlem prześlę.
OdpowiedzUsuń