Czy ja muszę zawsze pisać na serio i o polityce? Nie muszę? No to w porządku. Donoszę więc, że dzisiaj przy poszukiwniu czegoś w starych papierach znalazłem kartkę, a na niej swój własny idiotyczny wierszyk sprzed lat, z datą 04.10.1996. I teraz go - całkiem bez związku z czymkolwiek - tutaj opublikuję. (A co, nie wolno mi?) Oto ten, kretyński zaiste, wierszyczek.
Kantata przed obiadkiem
głos 1:
Rozdziobią nas wrony, kruki, wydając rozkoszy pomruki.
głos 2:
Rozszarpią nas szczury, myszy (chyba że je kot usłyszy).
głos 3:
Wreszcie węże i jaszczurki nie zostawią z nas ni skórki.
wszyscy chórem:
Jeśli stać cię - w świątek, piątek, żyw się tłusto dla zwierzątek!
brawa, bisy, kurtyna
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz