wtorek, października 18, 2011

Wszystko co chcieliście kiedykolwiek wiedzieć o Lewicy (i o Prawicy to czego nigdy byście nie chcieli)

Zostawmy sobie na chwilę na boku lewackich hunwejbinów; nienawidzących wszystkiego wokół i samych siebie nihilistycznych totalitarystów; nawiedzonych zbawiaczy świata; skurwione,  setki razy wte i wewte kupione i sprzedane moralne autorytety; takich, dla których wszystkie problemy ludzkości dadzą się łatwiutko rozwiązać jednym genialnym posunięciem, w rodzaju wprowadzenia "wolnego rynku"...

Czyli całą lewacką florę i faunę, która nam tak umila codzienne życie i tak świetlaną gwarantuje swym piskliwym jazgotem przyszłość.Odłóżmy całe to robactwo na bok i zajmijmy się ludźmi w sumie normalnymi, zdrowymi. Takimi którzy świat widzą z grubsza takim, jakim on jest (na tyle, na ile jest to możliwe dla ułomnej z natury istoty ludzkiej) - nie zaś, że jakieś kopnięte figmenty ich mózgowia przesłaniają takiemu absolutnie wszystko.

Którzy mają ambicje i pragnienia w sumie normalne i na ludzką miarę - nie zaś zostanie Demiurgiem, jako program absolutnego minimum, choćby miliony miały z tego powodu sczeznąć w bólu i upodleniu. (Wygląda, że nie mogę się nijak od tego kurestwa, z przeproszeniem kurw, uwolnić! Ale ja naprawdę dzisiaj nie o nich chciałem.)

Jeśli mówimy o porządnych, normalnych i w sumie zdrowych ludziach, to, pod względem politycznych przekonań, dzielą się oni na lewicę i prawicę. Chodzi mi tu o normalną, zdrową lewicę, nie zaś o wspomnianą wyżej lewiznę. Zdrową lewicę, która, co się może niektórym wydać nieprawdopodobne, istnieje. A w każdym razie może istnieć. Nie jest niemożliwa.

Różnica między prawicą i TAKĄ lewicą (czyli tą porządną, cały czas to podkreślam) polega w istocie na różnicy temperamentu (co najmniej temperamentu politycznego) i priorytetów. Lewica, jak ja to widzę, jest WSPÓŁCZUJĄCA i OPTYMISTYCZNA. Podczas gdy Prawica, nie to żeby z założenia nie mogła współczuć, ale wielką wagę przywiązuje do SIŁY i jest w sumie PESYMISTYCZNA. I to by, moim zdaniem, w zasadzie wystarczyło do ich rozróżnienia. (Jeśli się oczywiście zostawi za drzwiami to kurestwo, z przeproszeniem kurw, o którym śmy wcześniej mówili.)

Optymizm i Pesymizm, o których tu mówimy, dotyczy przyszłości ludzkich spraw, bo prywatnie i w jakichś tam drobniejszych konkretach może być oczywiście całkiem różnie. Siła, w której wagę tak wierzy Prawica, i którą w sumie tak ceni, to nie musi być koniecznie jakaś brutalna przemoc. Nie - chodzi o siłę, która daje szlachetność, która zapewnia możliwość wywalczenia sobie...

I SWOIM - to jest ogromnie ważne dla Prawicy, ale przecież dla Lewicy też, choć przeważnie inaczej tych Swoich ona widzi... Wywalczenia sobie i swoim, zatem, wolności. Dla szczerego prawicowca wolności bez siły po prostu nie ma, a gdyby jakimś cudem się pojawiła, to i tak będzie podejrzana i cholernie niepewna.

Wcale nie twierdzę - i co więcej, mam wielką nadzieję, że tak wcale nie jest - iż wszystkie wartości Lewicy i Prawicy są różne i ze sobą nie do pogodzenia. Nie, po prostu priorytety są inne! Znam ludzi, których skrycie uważam za szczerych lewicowców, w najlepszym i najbardziej chwalebnym sensie, i którzy zapewne zgodziliby się z moją tezą, iż "raczej dać w dupę, niż wziąć". Po prostu dla nich to nie byłaby polityczna zasada numero uno. A dla prawicowca byłaby, albo w każdym razie b. blisko głównego podium.

Lewica, jako się rzekło, jest w sumie optymistyczna i stale by chciała coś poprawić, marząc o jakiejś lepszej przyszłości dla wszystkich, a już na pewno dla biednych, wykorzystywanych, ciężko za grosze tyrających... ("Bo bogaci i tak mają niezłe życie, przynajmniej w porównaniu." Co może być i prawdą.) Lepszą, ale nie od razu Świetlaną (ach! fanfary, werble, chóry starców zawodzą!). Nie utożsamiajmy zdrowej lewicy z @#$% lewizną!

Prawicowy pesymizm polega zaś na tym, że prawicowiec raczej cały czas obawia się, iż może być (jeszcze) gorzej. Że gorsi ludzie zdobędą władzę. Że ci skurwiele, co ją w tej chwili mają, pozwolą sobie na jeszcze więcej skurwysyństw. Że stracimy suwerenność (co już oczywiście nie dotyczy nieszczęsnej Polski, bo to się dawno stało) i inni będą decydować o naszym losie - co jest zarówno przykre w całkiem konkretnym wymiarze, jak i paskudne z punktu widzenia etyki i różnych wzniosłych spraw.

Można by o tych różnicach jeszcze długo, ale załóżmy, żeśmy sobie to prowizorycznie wyjaśnili i na razie starczy. Mamy bowiem jeszcze parę innych spraw do wyjaśnienia. Jak na przykład taki drobiażdżek, iż Prawica, z samej swojej natury, fatalnie czuje się w roli klasy uciskanej... Czy jak to tam nazwać, bowiem klasowej terminologii w prawicowym języku niet', co wydaje mi się w dzisiejszych czasach zarówno smutne, jak i przezabawne, bo ona jest nam absolutnie i pilnie potrzebna.

I nie tylko terminologia oczywiście, ale także na tematy klasowe po prostu przemyślenia. Nie jakieś Marksy i Engelsy ma się rozumieć, a w każdym razie nie wprost, ale jednak. Jasne, że rasowy prawicowiec takich rzeczy bardzo nie lubi, bo jemu się wciąż wydaje, iż wczoraj stracił majątki, fabryki, tiary, mitry, generalskie szlify, szansonistki, prywatnych kapelanów, baletniczki, pałace, portrety przodków, srebrne zastawy zdobne hrabiowskimi koronami, haftowane w herby aksamitne obrusy, tabuny służby, stada pańszczyźnianych fornali, w sam raz ile trzeba cwanych żydowskich zarządców... (O Ius Primae Noctis oczywiście też nie zapominając.) I że jutro, najdalej pojutrze, te wszystkie piękne rzeczy do niego wrócą.

Wróci - to wszystko, no bo musi po prostu! Przecież TAK BYĆ NIE MOŻE, że taki autentyczny, przekonany prawicowiec jest jakimś zwykłym ludziem, w porywach nawet zwykłym podludziem, a ci co robią za overclass to (z czym się akurat zgadzam) hołota. Oraz że szansonistki, srebrne widelce i cała reszta należą w realu nie do tych, do których z Prawa przynależą. W sensie "powinny należeć".

Więc tak być nie może, żeby hołota zabrała Panom wszystkie te majątki, służebne dziewki, francuskich kucharzy, piersiste mamki dla licznego potomstwa, haremy, psiarnie, stajnie, gorzelnie... I żeby to samo z siebie do PRAWYCH WŁAŚCICIELI wkrótce nie wróciło.

Inna zaś znacząca część Prawicy wierzy w siłę codziennego paciorka i Dziesięciorga Przykazań. I to nie w kwestii zbawienia duszy, tylko w kwestiach czysto, jak by tego nie widzieć, politycznych. Czyli np. w kwestii wolności Polski. Nic to, że sam Kościół ich już dawno zdradził... A co najmniej spora część episkopatu, która sobie z ubecją grała, niczym Bolek, i z podobnym skutkiem. Nic to, że katolik to dzisiaj w Europie najczystszej wody parias, a jutro zapewne będzie się na niego polować z nagonką i za jego skalp będzie nagroda Po prostu trza się więcej modlić i tyle!

Lewica natomiast całkiem dobrze czuje się w roli klas uciskanych, za to marnie sprawdza się w roli klas wyższych i przywódców. Mamy tu więc fajną symetrię i widzimy, że Lewica powinna, jeśli sytuacja tego wymaga, dążyć do tej sytuacji odmiany, obalenia skurwielskich rządów, wyzwolenia zwykłych ludzi z niewoli (na ile to w ogóle możliwe, bo prawicowiec oczywiście wielkich oczekiwań tu mieć nie będzie, i słusznie)... Takie tam. W sumie najlepiej to wygląda jako hasło, oczywiście lewicowe, ale nie wszystko tutaj jest bez sensu, a CZASEM NAWET TO JEST PO PROSTU DO ZROBIENIA. Byle się dało, w tym problem.

Lewica więc, jako się rzekło, sprawdza się w chwilach rewolucyjnych, albo kiedy sytuacja zbliża się nieuchronnie do rewolucyjnej. Prawica zaś w takich okresach - przykro mi, sam bowiem jestem Prawica, ale to trza sobie wreszcie powiedzieć - gania w piętkę, najchętniej za własnym ogonem, powtarza stare i całkiem nieprzystające do rzeczywistości formułki, zamawia duchy, klepie różańce (nie żeby to było coś złego, ale to nie jest na takie sprawy lekarstwo, po prostu).

Gorzej - ona w ogóle sobie nie raczy uświadomić, że jest uciskanymi masami, że to się samo z siebie nie zmieni, więc coś by trzeba zmienić w całej koncepcji. Ślicznej, zgoda, ale nieprzystającej do rzeczywistości i w sumie całkiem do dupy.

Oczywiście nie mówimy tu o Wielkiej Trójcy, czyli o Spengleryźmie-Ardreyiźmie-Tygrysiźmie (a wszystko w dodatku Stosowane, łał!), ale to powolne wykuwanie autentycznej Elity - co z samego założenia jest prawicowe, jak i sama Elita - to robota na bardzo długi czas. Prawdziwy Długi Marsz. Tym bardziej, że trza to robić w sytuacji, kiedy naprawdę nie jest się żadną Elitą, w sensie faktycznej roli społecznej, tylko właśnie, i z każdym dniem coraz bardziej, klasą pracującą i/lub uciskaną.

A faktyczna, choć oczywiście nie do opisania marna, dzisiejsza Elita czuwa nad tym wszystkim jastrzębim wzrokiem swoich wiernych piesków (z przeproszeniem!), milionów kamer i czego tam jeszcze, więc trzeba zachować low profile... Przynajmniej, kiedy by się coś w końcu (da Bóg!) coś zaczęło udawać. Nam, Prawicy znaczy, w sensie tworzenia tej prawdziwej Elity, choć tylko na razie (i obawiam się, że na długo) czysto potencjalnej i wirtualnej.

Coś się w świecie zaczyna ruszać, co zresztą widzi mi się o tyle logicznym, że przecież dłużej się tego obskurnego REALNEGO LIBERALIZMU ciągnąć nie da. Tak to zresztą zawsze działa i śmieszą mnie ludzie wybrzydzający się np. na Francuską Rewolucję, jakby to było takie sobie coś, co można sobie zrobić, albo nie zrobić, wedle woli. Jasne - Marat był obrzydliwy, Saint-Just był fanatycznym świrem, a Robespierre to typ co najmniej kontrowersyjny - jak to drobny z natury urzędnik, który przypadkiem (no, co najmniej częściowo przypadkiem) znacznie przerósł swoje kompetencje. (Komęt po latach: Nie przesadziłem aby w tej ocenie? Mówię o tym ostatnim gościu.)

Choć faktycznie nie wszystkie swoje kompetencje on przerósł, bo pod niektórymi względami był ostry jak brzytwa. (No i o to mnie chodziło!)  No i przecież dzisiaj nam takich też nie brakuje, prawda? A poza tym to i tak miało swoją dynamikę i, jeśli np. Saint-Justa mogło nie być, a Marat mógł nieco mniej śmierdzieć Urbanem/Palikotem, to bez Robespierre'a by się po prostu nie dało. Zresztą, jak już sobie ustaliliśmy, Lewica u władzy to po prostu nie jest ładny widok, a tam u władzy przecież żadnej Prawicy nie było, tylko smętne leberały (Żyronda) i zajadła lewizna.

Coś się jednak teraz, dzisiaj, zaczyna dziać. Oczywiście już jest, a w przyszłości będzie jeszcze bardziej manipulowane, fastrygowane przez media, nasączane agenturą itd., itd. - ale to nie przesądza o całej sprawie. Niezadowolenie staje się coraz powszechniejsze (pomijając rodzime lemingi). Cały ten (z przeproszeniem kurw) REALNY LIBERALIZM tak czy tak się zawali. Problem tylko CO przyjdzie w jego miejsce, a na razie nie są to perspektywy wesołe. Leberalizm był denny, przynajmniej w swej końcowej fazie i w takich peryferyjnych krajach, jak Polska, ale jeszcze może być O WIELE gorzej.

No i jeśli ktoś w ogóle może się temu opierać, to ja tu jakoś roli dla Prawicy, w krótkiej perspektywie czasowej, nie widzę. Prawica do swych (kontr-)rewolucji potrzebuje jednak armii, plus czasem różnych innych instytucji, a tutaj nic takiego nie mamy, co i tak jest b. eufemistycznie powiedziane. Lewica zaś to z natury MASY, to zaś jest w tej chwili JEDYNA RZECZ, jaka jeszcze, choćby w teorii, pozostaje w jakimś tam sensie w rękach uciskanych (na ile uciskani należą do samych siebie, mimo mediów i wszelakiej obróbki), choćby potencjalnie.

W końcu to te masy, ci uciskani... (Wiem,  że to się musi przykro czyta prawicowcom, ale najwyższy czas spojrzeć prawdzie w oczy, kochane Prawicowe Prole!) W końcu to oni się buntują, a nie żadne armie. Których już zresztą niemal nie ma, bo są jedynie hiper-rozbudowane i hiper-wyposażone policje tajne widne i dwupłciowe.

Plus dość nieliczne gromadki najemnych zbirów (sorry, sam jestem militarysta, sort of, ale amicus Plato), które na razie próbują podbijać obcych nam kulturowo wrogów przyszłego globalnego Raju, ale prędzej czy później zostaną użyte do tępienia lokalnych niepokornych, gdyby tacy jakoś zdołali przeżyć wstępną grę. Ci, zbiry znaczy, na pewno się IM nie zbuntują, a co dopiero mówić o tym, by mieli - w sensie musieli, z konieczności, żeby się udało - stanowić grot kontrrewolucji. Mżonki! Drony, które coraz częściej ostatnio owych zbirów zastępują (w końcu są kosztowni) też raczej nie.

A jakie z tego wszystkiego konkretne wnioski? Na razie się z konkretnymi wnioskami powstrzymam, pozostawiając dochodzenie do nich moim ew. P. T. Czytelnikom. Tutaj i tak jest sporo materiału do przemyśleń, a w dodatku rzeczy chyba dla wielu szokujące i trudne do strawienia. Tak że raczej w tej chwili trzeba by to przemyśliwać i dyskutować, a na konkretne wnioski czas, Deo volente, jeszcze przyjdzie.

Bo REWOLUCJA TAK CZY TAK NASTĄPI. Pytanie tylko o to - czyja i jak się skończy.

triarius

16 komentarzy:

  1. Wielu to juz powiedzialo i ja powtorze.Na dzien dzisiejszy NIE MA znaczacej roznicy miedzy Lewica i Prawica w realnym zyciu.No bo jaka jest?-jedni i drudzy buntuja sie przeciw neoliberalizmowi,jedni i drudzy oponuja przeciw "interwencja pokojowym" i "niesieniu demokracji",jedni i drudzy chetnie powywieszli by banksterow,jedni i drudzy nie przepadaj za Merkurianami czy islamem itp itd.Oczywscie roznica ideologiczna(w tzw.nadbudowie)-czyli powody owych niecheci sa nieco inne-istnieje ale obecnie raczej nie przeklada sie na rzeczywistosc(a jesli juz to wlasnie Lewica z tymi swoim ucisnionymi masami,zwiazkami zawodowymi itp jest jak slusznie zauwazyles SKUTECZNIEJSZA).Podzial na Lewice i Prawice jest juz dzisiaj NIECO przestarzaly-istnieje tylko podzial na zwolennnikow systemu(lewackie lobby bankstersko-oligarchiczne-jakkolowiek dziwnie to brzmi),leminigi(zdaje sie iz ich liczba poza PL zamniejsza sie)oraz antysystemowcow roznej prowiniencji.Obalenie obecnego porzadku spolecznego ma szanse powodzenia TYLKO jesli owym silom opresji przeciwstawia sie MASY.A masy ciagle jeszcze ma lewica-zreszta to(moim zdaniem)idealany sposob na pokonanie systemu-to co ostatnio napisalem u @Nicka-prawicowi(i co tu kryc nieliczni) wolnosciowcy na czele rozgoryczonych lewicowych mas-tu jest sila i LICZBA(a tylko to nam obecnie pozostalo przeciw systemowi)a nie posrod w sumie nielicznych korpoludkow z wypranymi mozgami.Czas na sojusz prawdziwej Lewicy i Prawicy.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ piotr34

    Masz masę racji, jeśli nie całą, a jak nie całą, to jedynie w sumie akcenty.

    Ja bym tam całkiem podziału na prawicę i lewicę (bo nie mówimy o gnostyckiej i hodującej udomowionego człowieka lewiźnie) nie odrzucał, ale zgoda, że dziś FRONT PRZEBIEGA CAŁKIEM INACZEJ I JESTEŚMY OBA PO TEJ SAMEJ JEGO STRONIE.

    Pozostają różnice temperamentów - czy ktoś np. wybierze "raczej dać, niż wziąć" na numero uno, czy też np. wierzy, iż ten nasz padół łez może być na dłużej czymś istotnie mniej ponurym.

    Z czego z kolei wynika np. odkryty dziś przeze mnie fakt, że lewica paskudnie wygląda u władzy (co poniekąd stwierdza także Dávila o bolszewikach!), a prawica jest żałośnie śmieszna w długiej i beznadziejnej opozycji.

    Co innego marokańskie oddziały gen. Franco, czy lotnictwo gen. Pinocheta. Ew. jakaś Wandea czy obrona Alkazaru w Toledo.

    Ale w tej chwili jesteśmy, a przynajmniej być powinniśmy, sojusznikami. Naturalnymi i w sumie jedynymi. I bez tego nijak.

    Masy są jedyną rzeczą, jaka jeszcze jest ew. dla nas dostępna, a wpływ na masy będzie miała jedynie (Deo volente) lewica. Co najmniej jako zapalnik to jest konieczne. Potem można liczyć na rozłamy u żłobu i/lub jakichś bardziej możnych sojuszników.

    Wypinając się na wkurwione masy, słusznie wkurwione, po prostu rezygnujemy z czegokolwiek, poza jeszcze ew. przez jakiś czas pisania sobie na blogaskach. A prawica bez dążenia do kontrrewolucji - w czasach tak obskurnych, ja te nasze - jest po prostu śmieszna i martwa.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. @ piotr34

    A poza tym ludzie są jednak dziko przywiązani do tych sztandarów i np. ja, choćbym się wściekł, za lewicę nigdy już uchodzić bym nie mógł.

    Mój dorobek zawsze będzie dostępny w sieci, choćby w różnych archiwach, także służb, i na pewno to by się nie udało.

    Znam jednak takich, którzy mogliby zmienić flagę bez problemu. No i możemy się, jeśli Bóg pozwoli, dogadać. O co by właśnie chodziło.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Tygrys

    No więc problem w tym że motłoch się nam śtrasznie był ucywilizował; oglada zajebiaszczo kulturonośne "Tańce z pizdami" czy inne tam równie elitarne "Jaka to rzępolnia?" etc... , gmyra w ęternecie i stara się nadążać za zapodawanymi do ich łbów (przez rasowych specjalistów) tryndami... - z tej mąki to chleba nie będzie, żadnego, nawet z zakalcem.

    Te tam kutafony, co to łażą i jojcą przeciwko bankierom, którzy ich śtasznie wyruchali na kasie (jakby to bankierzy kiedykolwiek zajmowali się czym innym) to nieszkodliwy folklor (a o tych we Warszawie to śmiech nawet wspominać)- można ich zlać ciepłym moczem.

    No cóż miłościwie Zachodem sterujący, nieco się przesterowali i maja zagwozdkę, ale nie pierwszą i nie ostatnią. Z tym że każdy następny zakręt będzie coraz ostrzejszy i wchodzić w niego będą z coraz większą chyżością. Scenariuszy może być kilka, tylko niestety co jeden to lepszy więc się tak to wszystko memła.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Tygrys

    No więc problem w tym że motłoch się nam śtrasznie był ucywilizował; oglada zajebiaszczo kulturonośne "Tańce z pizdami" czy inne tam równie elitarne "Jaka to rzępolnia?" etc... , gmyra w ęternecie i stara się nadążać za zapodawanymi do ich łbów (przez rasowych specjalistów) tryndami... - z tej mąki to chleba nie będzie, żadnego, nawet z zakalcem.

    Te tam kutafony, co to łażą i jojcą przeciwko bankierom, którzy ich śtasznie wyruchali na kasie (jakby to bankierzy kiedykolwiek zajmowali się czym innym) to nieszkodliwy folklor (a o tych we Warszawie to śmiech nawet wspominać)- można ich zlać ciepłym moczem.

    No cóż miłościwie nami sterujący, nieco się przesterowali i maja zagwozdkę, ale nie pierwszą i nie ostatnią. Z tym że każdy następny zakręt będzie coraz ostrzejszy i wchodzić w niego będą z coraz większą chyżością. Scenariuszy może być kilka, tylko niestety co jeden to lepszy więc się tak to wszystko memła.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Amalryk

    Ruch Wyruchanych Pożyczkobiorców jest oczywiście śmieszny, zmanipulowany i tak dalej. Jednak, jeśli przyjmiemy, że wkurwienie tak czy tak musi się zwiększać, a leberalizm tak czy tak nie przetrwa, no to co nam pozostaje?

    Prawica nie ma po prostu nic, bo nawet w najlepszym swym wydaniu (a wiadomo co nim jest, prawda?) to jest b. długi marsz, wychowywanie elit (starcy zawodzą)... A wtedy już nic nie będzie.

    Ew. "daj lewakowi popalić, kiedy się nadarzy okazja, czyli będzie armageddon". Ale sam wiesz, że nie od nas on zależy raczej wtedy rząd się wyżywi, a lewak utuczy. Z nami będzie trudniej.

    Tylko lewica ma potencjalnie Masy. Nikt inny po tej stronie nie ma NIC. A jakoś trza by to - spłonka, rozpałka, zapalnik - zacząć na swoją stronę przechylać. Tak?

    Moja teza jest taka, że FRONT PRZEBIEGA CAŁKIEM INACZEJ NIŻ SIĘ TO LUDZIOM WYDAJE. Jako rzekłem, lewica u władzy - WSZELKA, nawet tak przyzwoita - dla mnie jest brzydkim widokiem. (Co och pewnie nie ucieszy.)

    Ale to jest problem na daleką przyszłość, i to w b. optymistycznym wariancie. Na razie mamy rzeźnię, radośnie pokwikujące lemingi, hodowlę udomowionego człowieka i Katzenbrunnera (dzięki za to miano, by the way!), w otoczeniu cyrkowych dziwadeł i nie tylko, na demokratycznym stolcu.

    Masz lepsze pomysły?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Tygrys

    Ech, ten Katzenbrunner, choć zaiste uroczy, to niestety nie mój!

    Co do pomysłów, to nie za wiele kolega ode mnie wymaga?

    A to kto rozpierdoli ten cały obecny szemrany kram geszefciarzy, szczerze mi zwisa zwiędłym kalafiorem - mogą nawet kosmici. Istotne będzie to kto kramarzy zastąpi, albowiem;

    "Wyłonienie cezaryzmu łamie dyktaturę pieniądza i jej polityczny oręż : demokrację.(…) Prawo potrzebuje( …) dostojnej tradycji, ambicji mocnych rodów, która znajduje satysfakcję nie w gromadzeniu bogactw, lecz w zadaniach prawdziwego władania, poza wszelkimi korzyściami finansowymi.Jedna władza może być obalona tylko przez inną władzę , nie przez jakąś zasadę… Pieniądz będzie przezwyciężony i zniesiony tylko przez krew.(…)”

    I oby się tak stało.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Amalryk

    Ja juz po raz ktorys odnosze nieodparte wrazenie iz kolega posiada Spenglera w wersji eletronicznej.Daloby sie jakos zalatwic zebym i ja posiadal?-bo do rozpowszechniania poreczniejszy sie zdaje(bo mojej papierowej wersji to jednak zbyt wielu nie przeczyta a znam paru takich co chca).

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Piotr

    "[...]Ja juz po raz ktorys odnosze nieodparte wrazenie iz kolega posiada Spenglera w wersji eletronicznej.[...]" - mylny błąd! Wszak gdyby tak było, to sądzisz iż Tygrysiasty nie wydarłby mi go z gardła razem z przeponą???

    No więc jestem, średnio szczęśliwym, posiadaczem wersji short - tego spolszczonego "krótkiego kursu" - ot ktoś szalenie inteligentny i życzliwy oszczędził nam "nieistotnych fragmentów" (a że fragmenty przekraczają objętością całość - cóż zrobić, tak życzliwemu wyszło.)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpalaj armaty Tygrys, ja znowu tu się przypałętał. Dziś popołudniem natchnęło mnie do paru przemyśleń.

    O jednym z nich w skrócie: podejrzewam, ale tylko podejrzewam, że lewica ma małą sraczkę, że już długo nie pociągnienie z nowymi gadżetami dla leminżej gawiedzi i gawiedź podąży za kimś innym. Wcześniej czy później, a raczej wcześniej niż później, znudzony kolejnym Iphonem8 leming zatrzyma się, nawet nie będąc świadomym, że zaledwie 2 metry od przepaścistego klifu i nastawi uszy nasłuchując nadchodzących nowych trendów. I tu lewica ma właśnie sraczkę. Dlatego reaguje wysypką na jakikolwiek przejaw pozytywnego (w naszym sensie) przykładu.
    Np. ostatnio głośniej jest o naszej tenisistce, zwłaszcza po jej dość udanym turne na azjatyckich kortach. I tak sobie dzisiaj przeczytałem taką bzdurę na służbowych portalach informaycjnych, jakoby owa dziewucha figurowała na rzekomej czarnej liście, która NB: podobno nie istnieje (?), liście związaną z lewymi zakładami.
    Innym razem, ktoś z salonu i chyba nawet w wydaniu papierowym jakiejś gazetki (służbowej oczywiście), rozpisuje się na temat jej mało chrześcijańskich wydatków na torebki, wbrew wygłaszanym przekonaniom.
    No i tak to mniej więcej działa: jeżeli ktoś z ambicjami wychyla się ponad przeciętność i mógłby swoim przykładem jedynie (czyli nawet bez specjalnych i ukierunkowanych działań w stylu pisania prawicowego bloga, pół-żartem-pół-serio piszę) wyciągnąć ze stada paru znudzonych Iphonami lemingów i wprowadzić na drogę normalności, zaraz staje się tematem do głupawych pretensji, że oto pozwala sobie owa persona na zakupy na Manhattanie i kupuje torebki za parę tysięcy, a powinna pewnie zaopatrywać się w chiński hłam na ruskim targu.
    Podobnie zresztą było z Twoją drugą muzą, jej parlamentarnymi aspiracjami i dość nerwowym trzepotaniu skrzydełkami niedopierzonych kogutków.

    Mnie akurat to nie martwi bardziej niż daje powodów do szyderczego uśmieszku w kierunku tych służbowych wyrobników.

    Łatwo zdać sobie sprawę, że utrzymanie tego leminżego pochodu w jedynie słusznym kierunku kosztować musi lewusów jednak dość sporo energii. Cały ten wywiad, monitoring, planowanie reakcji, realizacja, fingowanie spontaniczności...

    W przeciwieństwie do naszych naturalnych i żywotnych zachowań. To ma jednak dużą wartość. Wpadło mi w ucho takie oto słowo: autentyczność. Autentyczność przeżyć. Dla mnie ma to wartość już samo w sobie.

    Ale idąc dalej Młody Szpenio na pewno zauważyłby, że efektem oddychania w takiej atmosferze autentycznych przeżyć, prawdziwych bólów, prawdziwych radości, prawdziwych pragnień, jest wykuwanie się silnych charakterów. I o to chodzi.

    A leming sam przyjdzie. I to taki z dużym potencjałem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Julek

    Chyba się mylisz.
    Prawdziwy leming już nigdzie nie przyjdzie, nic nowego nie wymyśli, bo on nie jest do myślenia zdolny. Ale jestem pod wielkim wrażeniem Twoich błyskotliwych przemyśleń. Choć nie pytana...i jako tylko muza nie powinnam. Ale, no cóż, ja mężczyźni są babami! Sorry, nie do Was, czyli np. Ty Tygrys, mój ślubny i kliku, do których mam szacunek...to i baba się może odezwać. Panna Żuraw moim skromnym zdaniem jest b. mądrą kobietką, ale obsobaczyli ją na s24, bo potrafi myśleć samodzielnie. No i ona bardzo młoda w porównaniu ze mną, mnie aż tak b. nie podskakują, bo jednak trochę mają respektu.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trochę chaotyczny ten mój koment, ale sorry, ja mam remont w domu i wszędzie bałagan. ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Julek, Iwona Jarecka (i WSIe w Mieście)

    B. mądrze napisałeś, ale Iwona też, i ja raczej niestety dzielę jej pesymizm co do możliwości lemingów. Obawiam się, że mądrość i prawicowość, jak ja ją pojmuję, a może ktoś tu jeszcze, to sprawa z samej natury super-elitarna.

    Faktem jest jednak, że zdrowy leming, jak każdy nie będący absolutną alfą (cicho, bo się wyda!), alternatywnie kompletnym socjopatą und wykolejeńcem (cicho, bo się wyda!) w końcu zapragnie za kimś pójść, i to raczej nie za kompletnym zerem, jak Merkel czy Barroso, ani nie za iPodem. Cóż, módlmy się i czekajmy.

    Co do kochanych służb, to masz zupełną rację. Mnie wkurwia w tej materii coś jeszcze - coś jeszcze bardziej wyrafinowanego, bo trafia nie tylko do leminga, ale i do ludzi w miarę sensownych. Nawet myślałem o tym napisać teksta, ale może tutaj wystarczy.

    Chodzi mi o DOWCIPASY. Nikt się jakoś nie zastanawia, dlaczego w tej chwili pojawiają się takie super-ucieszne dowcipasy o lenistwie Greków, a np. pół roku temu pojawiały się na temat Murzynów (i nawet Nicek z dumą miał to na SG swego fajnego i kurewsko popularnego bloga).

    LUDZIE - MYŚLCIE TROCHĘ! Nie powtarzajcie całemu światu tego typu dowcipów "na czasie". Zastanówcie się DLACZEGO W OGÓLE, DLACZEGO AKURAT TERAZ, KOMU TO W SUMIE SŁUŻY? Jeśli macie okazję, to HAMUJCIE ROZNOSZENIE SIĘ tego typu radosnej twórczości, wyjaśniajcie kolegom i przygodnym lemingom w czym rzecz!

    Czyż może być coś żałośniejszego - a tym bardziej dla rzekomej intelektualnej prawicy - niż dawać się zjeść taką standardową twórczością różnych Wojewódzkich na ubeckich etatach? Tym bardziej, że oni nawet tego nie wymyślają, a po prostu wygrzebują odpowiedni na daną chwilę dowcipas i tyle!

    MYŚLCIE DO KURWY I NIE DAWAJCIE SIĘ SZCZUĆ NA TYCH, KTÓRZY WCALE NIE MUSZĄ BYĆ WASZYMI WROGAMI, A NA PEWNO SĄ WROGAMI WASZYCH WROGÓW!

    Jeśli WAM rabują wasz własny sklepik, to zgoda, nie dawajcie. Ale co was obchodzi sklepik o trzy kwartały dalej, kiedy wam totalitarna lewizna zakłada na mordę kaganiec, na kark chomąto, kółko do nosa, kastruje i buntuje wasze baby? Te miliony kamer szpiegowskich w końcu o czymś świadczą, prawda?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  14. tak apropo's można służyć każdemu całe życie i wciąż być po prostu nikim.
    Znam to z autopsji...więc pewnie ta lemingoza, to być może taki pancerz ochronny?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie łudzę się. Martwi mnie tylko ten uproszczony podział na światłą prawicę i bezmyślne lemingi, nawet jeżeli miałby stanowić on pewnego rodzaju model roboczy. Przecież między alfą i omegą jest jeszcze trochę tego alfabetu.

    Oczywiście zgadzam się na ultra-elitarną prawicowość, wrodzoną inteligencję, nienaganne wychowanie i temu podobne, ale również na prawicowców, którzy chcieliby, ale nie mogą, bo albo jąkała, albo nogi ma krzywe.

    Poza tym społeczeństwo ma postać siatki różnych zależności. Nie do końca jest to taka drabinka czy inny trójkącik przypominający łańcuch pokarmowy.

    Lewizna się nam pięknie zainstalowała na wszystkich niemal frontach. Mają opracowane gry i zabawy dla początkujących, średniaków i zaawansowanych. Schemaciki na każdą okazję. Została im już tylko budowa nowej świątyni na gruzach tego za co się obecnie zabierają. Bo przecież władza nad duszami to jest jednak to na czym im najbardziej zależy i realizacja tych marzeń byłaby ukoronowaniem ich działań. Ale jeszcze tego nie mają.

    Nie jest moim zamiarem dzielenie sie dobrą nowiną, bo sam w nie jestem ubogi, ale jedynie próba usprawnienia modelu roboczego.

    Naprawdę wierzę, że uda się sporo lemingów zawrócić z nad przepaści. Przypomina mi się rok 2005 i 6 kiedy po wygranych wyborach lewizna dostawała sraczki, bo pojawił się klimat i o pewnych rzeczach zaczęto rozmawiać głośno. Nie wierzę, że teraz po 6 latach nagle wszystko się diametralnie odwróciło. To musi być jakoś medialnie nakręcane.

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze prawisz i ja się zgadzam, że część lemingów dałoby się uratować. Idę nawet dalej, bo zakładam istnienie "młodej zdrowej skłonności do anarchii", która wcale nie musi dostarczać mięcha armatniego dzisiejszym totalitarystom.

      Są już przecie lemingi, które przejrzały - ja za takiego Kuraka daję głowę, bo nikt bez głębokiego przekonania nie potrafiłby tak celnie argumentować. Po prostu. A ja mam do tego ucho.

      Jednak rasowy leming to jest leming i zawsze lemingiem pozostanie. A takich jest jednak większość.

      Na jakiż to inny, że spytam, problem, starał się znaleźć odpowiedź przedwojenny faszyzm? Oczywiście było jeszcze parę innych, ale ten moim zdaniem akurat uznali widać za najważniejszy. Ja im się nie dziwię, a co dopiero teraz?

      Pzdrawm

      Usuń