środa, maja 20, 2009

Ogłoszenia... nie aż tak drobne - wiosna 2009

Zawiadamiam wszystkich ew. zainteresowanych, że jednak zamierzam wziąć udział w nadciągających ojrowyborach. Nie żebym na samą o tym myśl nie odczuwał mdłości, ale jednak trzeba.

Tym, którzy nie wiedzą, o co chodzi, wyjaśniam: Otóż jakiś czas temu napisałem wpisa, w którym rzekłem, że niemal na pewno nie wezmę w tej obrzydliwej parodii demokracji udziału. Nadal oczywiście uważam, że "demokracja unijna" to parodia, w której udział w jakiś sposób brudzi, jednak są sprawy jeszcze ważniejsze. Nie czas na celebrowanie swego wybrednego powonienia, kiedy nam jedyna sztuczna szczęka wpadła do szamba, a w spiżarni mamy jedynie suchary! Tak zaś właśnie widzę tę sytuację.

Moja początkowa opinia wynikała z tego, że oceniałem, iż najbardziej tych wszystkich "europejskich demokratów" zaboli b. mała frekwencja. Teraz jednak wydaje się pewne, że każdy procent głosów zdobyty przez PiS i każdy procent głosów oddanych na Platformę mniej, niż głoszą to serwowane nam sondaże, będzie ich (mini)klęską i naszym (mini)sukcesem. Oczywiście bez większych naszych sukcesów i ich klęsk i tak jesteśmy w dupie, ale lepszy mały sukces, niż żaden. Nie mówiąc już o ICH sukcesie - jakimkolwiek.

Porównania z PRL są o tyle nieadekwatne, że tutaj mimo wszystko mechanizm kłamstwa i manipulacji znajduje się gdzie indziej, niż w liczeniu głosów, a więc zapewne i my się jednak dowiemy prawdy o oddanych głosach, i dowiedzą się tego nasi eurodemokratyczni... Jak ich nazwać...? No ci, wszyscy chyba wiedzą o kogo chodzi.

A więc jednak GŁOSUJEMY. I oczywiście na PiS - wszelkie gadki-szmatki na temat tego, że "PiS nie jest przecież antyunijny czy nawet eurosceptyczny" to kretynizm (z wyjątkiem przypadków, gdy to robota agentów wpływu, czego też nie brakuje). Jak już to niedawno wyjaśniałem, w polityce nie ma co się lubi, tylko co jest możliwe, a w tym naszym (?) nieszczęsnym kraju po prostu nie jest możliwe wypięcie się na Ojrounię i pozostawanie w nurcie realnej polityki. Po prostu - trzeba by przedtem zamknąć do jakiejś maxi-Berezy wiele milionów lemingów i rozwalić piątą kolumnę. A to, oczywiście, choć też oczywiści niestety, jest całkiem niewykonalne.

A tutaj b. adekwatny obrazek dzieła Artura M. Nicponia:



* * * * *

Chciałbym zachęcić, a nawet może i wezwać, wszystkich Młodych Spenglerystów i kandydatów na takowych do rozejrzenia się po swej okolicy w celu znalezienia fajnego klubu, gdzie mogli by sobie (np. od nowego roku szkolnego) potrenować Brazylijskie Jujitsu. BJJ to po prostu cudo, łączące w sobie masę najprzeróżniejszych zalet - szachy w 3D i w czasie rzeczywistym, to szorstkie męskie pieszczoty, to b. w sumie skuteczna metoda realnej walki, to fizkultura, to sport i to naprawdę bezpieczny...

Mógłbym o tym pisać i pisać, może nawet to kiedyś zrobię, szczególnie, gdyby w komentarzach pojawiły się pytania i tego typu postulaty. Na razie proszę mi po prostu spróbować uwierzyć. Wiem dość sporo o tych sprawach, mam niemałe doświadczenie, ale BJJ, które w praktyce poznałem całkiem niedawno, po prostu mnie zachwyca bardziej niż wszystko z tej dziedziny, com dotychczas spotkał.

Żeby nie było, że tu jakieś zamordyzmy, powiem tak: jeśli z jakichś względów to nie może być BJJ, albo ktoś woli judo, boks, zapasy, ruskie sambo (ale nie dać się zwerbować KGB ani GRU!), boks tajski... To niech sobie to wybierze. Ja bym stanowczo polecał BJJ, ale uzupełnić można i tę sztukę, a inne też mają sporo do zaoferowania. Szczególnie właśnie te, które wspomniałem. A są oczywiście i inne, które też mają zalety, choć nie tylko zalety. No i oczywiście masa zależy od jakości samego klubu, klasy instruktorów, atmosfery itd.

W każdym razie, żeby już w nieskończoność nie drążyć poszczególnych sztuk walki, zakrzyknę magna voce: Młodzi Spengleryści, żeby nam wszystkim nie spuchła przesadnie kora mózgowa kosztem naszych kochanych ciałek, żebyśmy byli nieulękli, a w razie czego potrafili też tego czy owego pouczyć i z nim popolemizować... Pomyślcie o BJJ!

Zresztą każda fizkultura ma swój wdzięk i stanowi swego rodzaju odtrutkę na martwienie się tuskami tego świata i godziny spędzane na blogowaniu. Nawet może nie wiecie do jakiego stopnia fizkultura uzdrawia tego typu duszne bole! Jednak, jeśli mnie spytacie, naprawdę najbardziej, najgoręcej, na teraz, polecam Wam BJJ!

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

7 komentarzy:

  1. Tygrysie!
    W pełni masz rację, głosować trzeba, każdy głos mniej na PO a więcej ma PiS daje nam lepszą pozycję.
    A lemingi? To jest tak durne towarzycho, że ich nikt nie skieruje na inne tory, będą tracić i z uwielbieniem wpatrywać się w słoneczko Peru.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez pójdę wybierać.
    Masz rację, liczy się każdy głos odebrany Porażce Obywatelskiej!
    Tygrysie pozdrawiam!

    dr Morelas

    OdpowiedzUsuń
  3. Tygrysie,

    ja też pójdę. Nie chcę, żeby jakieś PdP czy PPP wlazło do europarlamentu. A PO, żeby jak najmniej dostało.

    Odnośnie dbania o tężyznę fizyczną, co zalecasz dla młodych spenglerystów. Ja tam sobie co tydzień na siłownię chodzę...

    Poza tym widzę, jakie to "ciekawe" towarzystwo się zalęgło na Niepoprawnych. Osiem godzin poświęcone na polemikę z tym typkiem (widziałeś zresztą w podesłanym linku) to było osiem godzin za dużo. Perły rzucane przed wieprze. No i widzę, że się lęgnie pseudonauka. Z tego to powodu ja się stamtąd najprawdopodobniej zabiorę.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kirkerze, jaki typek się zalęgł? Nie było mnie i nie widziałem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mustrumie,

    niejaki Darek. Weź sobie poczytaj jego komentarze. Ja już siły pisać kolejnych dementi nie mam zamiaru, bo to znowu kilka godzin w plecy. A ten czas można przecież wykorzystać na coś bardziej twórczego.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. @ wsie wmieście

    A co Wy tacy surowi dla kreacjonistów, że spytam?

    Nie mają racji, fakt, ale niech sobie. Facet chyba wcale nie chciał nic złego. Było po prostu krótko zgłosić, że się nie zgadzacie i tyle. A nie marudzić, że osiem godzin. ;-)

    Jasne, że przez ten czas można było napisać broszurkę i uświadomić masę ludzi, ale sami tego chcieliście.

    Nie czytałem wszystkiego co on pisze, zresztą tego co pisał Kirker też nie - dysleksja itd. - ale on chyba nic złego nie głosił. Po protu fundamentalista, a o tych sprawach nie da się przecież dyskutować.

    Co do głosowania, to racja, że trzeba, ale też nie macie pojęcia, jak mnie to mierzi.

    Co do siłowni - brawo! Ja jeszcze teraz pływam i ogólną fizkulturę też sobie w miarę sił uskuteczniam. Nawet mam sztangę, która ze mną w dodatku śpi, choć ostatnio jej nie używałem. A na urodziny zainstalowali mi w końcu drążek.

    Pzdrw

    OdpowiedzUsuń
  7. Tygrysie,

    kreacjonizm to jest jeszcze do przebolenia, jeżeli ktoś się z tym ciągle nie obnosi i nie ma na tym punkcie kręćka. Jeżeli jest normalnie, to ustala się protokół rozbieżności i jest po robocie. Ja próbowałem ustalić - na zasadzie "a może filozofię byśmy wprowadzili, żeby o takich rzeczach dyskutować", "a może sprywatyzować i żeby każdy dbał o swoją edukację". To nie... o tym dyskusji nie było, a tego typu rozwiązania sytuację rozwiązałyby szybko sprawnie i bezkrwawo. Ale nie... jeszcze zostałem postawiony w jednym szeregu z lewactwem, co jest dla mnie szczytem obrazy - takim jakby ktoś moją matkę "k*rwą" nazwał. Przed wojną za coś takiego, to bym temu kolesiowi na pojedynku kolano przestrzelił.

    A jaki to fundamentalista, jaki konserwatysta? Pewnie gierkowszczyzna podlana leciutko polewą narodowo-konserwatywną, żeby czerwone truchło za bardzo nie sterczało.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń