Kazimierz Marcinkiewicz musiał przestać być premierem i chwała Bogu, że przestał!
Dlaczego to mówię? Czyżbym nie doceniał energii, administracyjnych zdolności i charyzmy przyszłego (mam szczerą nadzieję) Prezydenta Warszawy?
Otóż doceniam, tylko że tu chodzi o sprawy BEZ PORÓWNANIA ISTOTNIEJSZE.
Wszyscy chyba czytali sławny tekst Stanisława Michalkiewicza na temat realizacji "jeszcze w tym roku" żydowskich roszczeń, którą to realizację obiecał 16 marca bieżącego roku premier Marcinkiewicz organizacjom żydowskich. Jeśli ktoś potrzebuje przypomnienia, oto link: http://michalkiewicz.pl/rdm_29-03-2006.php
Stanisławowi Michalkiewiczowi nie ma żadnego powodu nie wierzyć, a reakcja na jego tekst była tyleż obłędna, co symptomatyczna - potępienia "antysemityzmu" i kompletne milczenie w kwestii merytorycznej. Co mnie osobiście nie tylko napawało obrzydzeniem, co nie byłoby niczym niezwykłym, ale po prostu PRZERAŹENIEM.
Zastanawiałem się nad tą sprawą wielokrotnie i to z poważną troską - jakby nie było 60 miliardów dolarów piechotą nie chodzi, zgoda? W końcu twierdziłem, że jest jeszcze jakaś szansa, cień szansy...
Szansa oczywiście nie na przekonanie organizacji zajmujących się wykorzystywaniem holocaustu w celach haraczowniczych do zrezygnowania z zamiaru "kompromitowania Polski na arenie międzynarodowej", co nam w przypadku niezrealizowania swych rządań obiecały, ale na wycofanie się z tych samobójczych przyrzeczeń.
Jak? Jeśli premier obiecał, że "sprawa zostanie załatwiona jeszcze w tym roku", to nie ma innego wyjścia, ale "jeszcze w tym roku" musi przestać być premierem. Jest to warunek sine qua non, jeśli w ogóle zamierzamy się bronić. Przecież to oczywiste! No i tak się właśnie stało. To była mądra i konieczna decyzja, bez której podjęcia... Wolę o tym nie myśleć! Lekko i tak nie będzie, ale chociaż próbujemy się bronić.
I jeszcze drobny pendant do powyższego... Oglądam sobie dzisiaj rano dyskusję "autorytetów" w TVN24 (oczywiście traktując to jak należy, czyli jako w przeważającej części kłamstwo i/lub manipulację) i co widzę? Na tasiemce u dołu ekranu biegnie wiadomość, że (cytuję z pamięci): "ambasador Izraela zdecydował się bojkotować ministra edukacji Romana Giertycha, ponieważ LPR to antysemici".
A więc zaczyna się intensywne bombardowanie, dotychczasowe hece z rabinem i pogromem kieleckim to były tylko ostrzegawcze pomruki. Jednak mimo wszystko cieszę się, bo w przeciwnym przypadku byłoby jeszcze bez porównania gorzej.
Pan Marcinkiewicz był ekspertem jednej z wielkich upadających firm budowlanych przed euro2012, dobrze, że przestał być ekspertem w rządzie, bo być może, znając jego talenty mógłby się przyczynić do bankructwa III RP.
OdpowiedzUsuńAle co się odwlecze to nie uciecze :[