Dotychczas szczytem taktu było ponoć takie (z pewnością fikcyjne) wydarzenie, że facet poszedł na obiad do rodziców narzeczonej, gdzie oczywiście pragnął zrobić znakomite wrażenie, ale niestety mu się pierdło, więc z bólem serca musiał narzeczoną i jej rodziców zamordować. Od paru dni mamy jednak coś o niebo lepszego w tej, niełatwej przecież, konkurencji.
Teraz to jest tak: Szczyt taktu? Zamordować kogoś, żeby wreszcie móc o nim dobrze mówić.
(I w dodatku to już nawet nie jest fikcyjne.)
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.