Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nicolás Gómez Dávila. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nicolás Gómez Dávila. Pokaż wszystkie posty

niedziela, listopada 11, 2007

Poprzedefiniowywujmy! (1)

Nicolás Gómez Dávila twierdzi, że "Inteligencja w pewnych okresach musi się wyłącznie poświęcić przywracaniu definicji". I miał z pewnością o co najmniej o tyle rację, że w pewnych przykrych, mało wzniosłych, ale za to wielce durnych epokach, pozostawienie definicji samym sobie, to w istocie zostawienie ich na żer wykształciuchów, macherów, kopniętych naprawiaczy świata i ogólnie lewactwa... Nie jest to miła sprawa, a skutki tego, co dokoła wszyscy widzimy - i co, wbrew złudzeniom przed chwilą wymienionych, całej masie ludzi cholernie się nie podoba - dają się w dużej mierze wywieść właśnie z tego, co się obecnie dzieje z definicjami.

Co się dzieje z definicjami, spyta ktoś - głupi, naiwny, udający idiotę, albo po prostu, co też całkiem nie wykluczone, sensowny i porządny człowiek, który się jednak dotychczas takim filozoficznym mędrkowaniem nie zajmował. Ci ostatni też z pewnością wciąż istnieją i warto by im nieco pomóc. Czyli wyjaśnić ważne a trudne kwestie, plus dać nieco broni na spotkania z wykształciuchami, macherami... Całą tą zgrają, którą już wymieniłem, choć lista pewnie nie jest kompletna. (Choćby dlatego, że nie ma tam "michników i tusków tego świata".)

Poniekąd jest to smutne, że naszym zadaniem miałoby być coś tak w końcu jałowego, jak grzebanie się w w bezpłodnych w końcu z definicji (!) definicjach. Ale cóż, jak mówi Eklezjasta: "Jest czas rodzenia i czas zabijania", jest więc z pewnością i czas tworzenia wielkich idei i wielkiej sztuki - a raczej był i minął już dla nas setki lat temu - i czas oskrobywania pojęć z cuchnącej, lepkiej gnidziej substancji (dzięki p. Wierzbicki!), którą niemal wszystko mamy już dokładnie oblepione.

No to definiujmyż te pojęcia! Na pierwszy ogień proponuję wziąć na warsztat pojęcie "socjalizm", które musi być naprawdę niezwykle smakowite, skoro tylu ludzi wyciera nim sobie bez przerwy przysłowiowe gęby. (Przepraszam - "buziuchny"!) "Socjalizm" to dziś anatema praktycznie dla każdego! Nawet rasowy komuch nieprzesadnie za nim przepada, bo gdzież "socjalizmowi" do rzeczy naprawdę wzniosłych i naprawdę rewolucyjnych! "Komunizm", "trockizm", "alterglobalizm"... O ileż to wznioślejsze, o ile potężniej i dźwięczniej brzmi, o ileż więcej emocji budzi!

Dla prawicy zaś, oraz liberałów, którzy są taką akurat prawicą, jak przysłowiowa kozia krtań trąbą (dzięki p. Przybora, za tych parę pańskich dowcipów niemal darowuję panu gnidowatość i ponoć paskudny charakter!). Nie będę się tu wdawał w wyjaśnianie ludziom, w tym liberałom, dlaczego nie są, i nigdy nie byli, żadną prawicą, po prostu to sprawa na inną okazję. Albo raczej na tysiące, Deo volente, okazji. W każdym razie dla dzisiejszej prawicy (a wedle Dávili "jest to jedynie wczorajsza lewica pragnąca w spokoju trawić") "socjalizm" to absolutnie wszelkie odejście od wydestylowanych do najczystszej postaci i przestrzeganych co do kropki zasad tzw. "wolnego rynku".

A także, podchodząc od innej strony, wszelkie zainteresowanie losem ludzi, którzy w systemie tego wydestylowanego, albo jakiegokolwiek zresztą, wolnego rynku, radzą sobie niespecjalnie. Jak i losem ich potomstwa - tym także przyzwoity "antysocjalista" nigdy się nie zainteresuje. Choćby powiedzmy było to 90% polskich dzieci, choćby głodowały, choćby od tego zależała spójność narodu, jego siła - w tym i ekonomiczna, ale także powiedzmy militarna, mogąca stanowić jedyną zaporę przed zaborem i wynarodowieniem... Nic to! Ważne jest, żeby być "prawdziwą prawicą" i z jakimkolwiek "socjalizmem" nie mieć nic wspólnego! Apage Satanas!

Dla zwolenników Korwina oczywiste jest, że lepiej będzie np. wprowadzić system zamordystyczny, niż ustąpić ubogiej i mało urynkowionej "hołocie" w czymkolwiek. Supermanem jest za to ktoś, kto dorobi się miliardów - nieważne czy na "Tańcu z Gwiazdami", czy na "Wielkim Bracie", czy na wydawaniu "Gazownika", czy na wmawianiu ludziom, że nie mogą żyć bez żelu do pięt i operacji powiększania ust! Taki ktoś jest z definicji gwiazdą - wolny rynek to przecież nie tylko najlepszy (jedyny!) regulator ekonomii, ale także najlepszy (jedyny, poza oczywiście opinią Wielkiego Guru) miernik wartości człowieka.

A więc, automatycznie, ex definitione, człek który ma miliardy - nieważne, czy to jego dziadek mu je zostawił, a sam zdobył je np. sprzedając wrogom swój kraj - rynek na takie drobiazgi przecież uwagi nie zwraca i ma rację! - człowiek więc, który ma miliardy jest pół bogiem. Ale co ja mówię!? Pół? Co najmniej trzy czwarte! (Bo całym bogiem, a nawet nieco więcej, jest oczywiście sam Guru.) Idea ludowładztwa nam się nie podoba... Powszechna plebeizacja obyczajów nam się nie podoba... Tęsknimy do zamierzchłych czasów... (Nie, żebym ja sam tych odczuć nie potrafił zrozumieć.) No to zróbmy system hiper-arystokratyczny!

No a jak mielibyśmy wybrać tę arystokrację, spyta ktoś? Co za durne pytanie! Od razu widać, że zadający je to SOCJALISTA! Oczywiście, że Wolny i Niezależny, Samorządny Rynek, jak w każdym innym przypadku zresztą, jest jedyną i bezbłędną odpowiedzią! Udało ci się zdobyć miliardową łapówkę za sprzedaż narodowych interesów? No to uważaj, kiedy korwiniści dojdą do władzy (pęknę ze śmiechu!), to ci za to dadzą popalić - po prostu będziesz człowieku wisiał! Ale już twój synek, równie co ty patriotyczny, tylko powiedzmy poza tym, że szuja, to jeszcze tępy idiota... Aaaaa, ten jak najbardziej może się twymi miliardami cieszyć, jeśli je odziedziczy. No i zapraszamy, zapraszamy w kręgi wpływowej arystokracji... Chlebem i solą zapraszamy!

Tak właśnie zbudujemy silne polskie państwo, tak właśnie mamy zamiar wskrzesić tradycyjne wartości, w tym katolicka religię... Piękne, nie ma co! Piękne i mądre!

No ale mieliśmy definiować, a nawet poprzedefiniowywać (co za słowo!). No to przedefffifi... Definiujmy! Otóż ja jestem w stanie łatwo udowodnić, że cała da definicja socjalizmu, i całe to jej wykorzystanie, to kompletna bzdura i/lub manipulacja. I że niewielkie przesunięcie akcentów, sprawiające, że słowo socjalizm, które obecnie moim zdaniem straciło jakikolwiek w miarę konkretny i w miarę realny sens, wywołałoby nieprawdopodobne wprost przewartościowanie wielu b. istotnych i głęboko zakorzenionych pojęci i przekonań. I na przykład wtedy Janusz Korwin-Mikke (fanfary, werble, chóry starców zawodzą) okazałby się par excellence SOCJALISTĄ! Właśnie on. Właśnie dlatego, że jest tym, kim jest, nie z powodu jakichś tam dodatkowych, mało istotnych spraw.

Ten tekst mógłby w istocie nazywać się "Korwin-Mikke, socjalista". Ale i tak wielu bez sensu zarzuca mi, że mam do Wielkiego Guru jakieś prywatne anse (jest zaś raczej przeciwnie, prywatnie to ja jestem mu za pewne sprawy wdzięczny i go całkiem lubię, to jego polityczna działalność budzi moją furię), więc dałem sobie z tak efektownym tytułem spokój, wybierając zamiast niego to przepiękne dłuuuuugie słowo, które widać.

No a teraz, módlcie się, żebym, Deo volente, dożył następnego odcinka i wyjaśnił Wam, o co w istocie chodzi z tą odnowioną definicją socjalizmu, wedle której patronem rodzinnych socjalistów byłby właśnie Janusz Korwin-Mikke. (A że u mnie realizacja obiecanych dalszych ciągów to raczej wyjątek, niż reguła, modlcie się zatem dla mnie o baaaaardzo długie życie! Chyba, że nie chcecie wiedzieć, ale o to nikogo kto dotąd doczytał przecież nie podejrzewam.)

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

wtorek, września 25, 2007

Nicolás Gómez Drapieżca

Nie chce mi się komentować żałosności Donalda T., ani zresztą żadnych innych doraźnych spraw, choć to i owo czasem mi się na malinowe usteczka ciśnie... Będzie znowu Nicolás Gómez Dávila z krótkim komentarzem tu i ówdzie.

Dávilę, żeby to było jasne, daje się znaleźć w niewielkich ilościach w polskiej sieci (linki są zresztą w jednym komentarzu do poprzedniego wpisu na tym blogu), ale po pierwsze - na ogół są tam takie bardziej duszoszczipatielnyje myśli wielkiego Kolumbijczyka, podczas gdy:
  • mnie najbardziej zachwycają te najbardziej drapieżne, tym bardziej, gdy godzą w... wiadomo kogo (a jeśli nie wiadomo, to trzeba pilniej czytać to, co piszę);
  • tamte nie są chyba tłumaczone z hiszpańskiego oryginału, a moje są;
  • tam nie ma moich komentarzy, a w niektórych przypadkach wydają mi się one na miejscu.
Wydano też, z tego co wiem, w końcu jakiś czas temu, z wielkim zresztą bólem, "Scholia" Dávili i po polsku, daje się to także znaleźć w sieci i ew. kupić. Ja nie znam tej książki, bo, nauczywszy się kiedyś "el idioma del Diós", bez porównania wolałem sprowadzić sobie oryginał. Który mnie naprawdę zachwyca coraz bardziej i nie wiem, czy czytając czyjeś tłumaczenie byłbym całkiem pewien, że wszystko jest jak należy, w końcu traditore traitore, jak to mówią. Z czego oczywiście wynika, że moje także powinno być brane ze szczyptą soli, ale cóż ja mogę. Poza oczywiście retoryczną zachętą do zdobycia oryginału i przeczytania go własnoręcznie.

A teraz ponownie - hiper-aktualny, choć jednocześnie ponadczasowy, mega-drapieżny, bezlitosny dla... wiadomo kogo - Nicolás Gómez Dávila!


Współczucie w tym stuleciu to broń ideologiczna.

(Chodzi o stulecie XX, ale na razie nie widać, by się wiele pod tym względem zmieniło.)

* * *

Liberalizm głosi prawo jednostki do nikczemnienia, o ile to jego nikczemnienie nie przeszkodzi w nikczemnieniu jego sąsiadowi.

* * *

Głupiec umiera z nudów nie mając ekonomicznych problemów.

* * *

Współczesna mentalność ignoruje fakt, że na meta-ekonomicznym poziomie ekonomii, intensywność popytu wzrasta wraz z intensywnością oferty, że tutaj głód nie wzrasta wraz z brakiem, tylko wraz z obfitością, że apetyt zaostrza się wraz z rozwojem społecznym.

(Ten "meta-ekonomiczny poziom" to chyba taki, w którym ekonomia jest niemal wszystkim, czyli jak dzisiaj. Możliwe jest, językowo z pewnością, inne rozumienie tego terminu, ale wtedy nie bardzo rozumiem, co by miał on konkretnie tutaj oznaczać. Co zaś do tego rosnącego apetytu, to liberałowie wszelkiej maści uważają to już za wielką ZALETĘ, co najzabawniejsze jest u tych, którzy się jednocześnie mienią tradycyjnymi katolikami. Tak czy tak jest to recepta nie tylko na powszechne nikczemnienie, o czym było w jednej z poprzednich cytowanych tu myśli, ale także na końcową KATASTROFĘ całego tego opartego niemal już wyłącznie na chciwości i kredycie, w najszerszym możliwym rozumieniu tego słowa, systemu.)

* * *

Ponieważ aparat intelektualny naszych współczesnych wrażliwy jest wyłącznie na powszechne idee dozwolone przez obecne dogmaty, chytre demokracje zrozumiały bezcelowość cenzury.

(Ale ona wraca. Zresztą nie podważa to cytowanej tezy, ponieważ powstaje coś nowego, co z demokracją ma coraz mniej wspólnego, choć wciąż chętnie się jej maską posługuje. I to coś zapowiada się, o ile całkiem nie straciłem jasności spojrzenia, jeszcze znacznie od demokracji mniej sympatycznie.)

* * *

Jeśli dąży się jedynie do dostarczania coraz większej ilości towarów coraz większej ilości ludzi, nie zważając ani na jakość tych ludzi, ani też na jakość tych towarów, kapitalizm jest doskonałym rozwiązaniem.

* * *

Każde społeczeństwo rodzi się wraz z wrogami cicho mu towarzyszącymi aż do jakiegoś ciemnego zaułka, gdzie je zasztyletują.

* * *

Za pomocą pojęcia "ewolucji kulturalnej" demokratyczny antropolog próbuje uniknąć kwestii biologicznych.

(Dokładnie to samo mówi przecież Robert Ardrey! Jeśli to nie jest dowód, że Dávila zna i zgadza się z Ardreyem, to już nie wiem, co nim mogłoby być. Co jest tym bardziej interesujące i poniekąd optymistyczne, że Dávila był przecież żarliwym i b. tradycyjnym katolikiem! A więc jednak można?)

* * *

Tytanizm współczesnej sztuki rozpoczyna się od heroicznego tytanizmu Michała Anioła i kończy na tytaniźmie karykaturalnym Picassa.

(Też zawsze uważałem, że tzw. "sztuka współczesna" - przynajmniej ta "wielka" - powinna być analizowana w zupełnie innych kategoriach, niż ta dawna. A także, być może, niż wszelki folklor czy autentyczna sztuka ludowa. W związku z powyższym stosowanie tej samej nazwy "sztuka" do dwóch tak różnych zjawisk, wydaje mi się pewnego rodzaju intelektualnym nadużyciem. Nie twierdzę, że nigdy nie ma w tych rzeczach żadnych wartości, ale to po prostu jest całkiem inne zjawisko.)

* * *

Lewica nigdy nie przypisuje swej porażki błędom diagnostyki, zawsze natomiast przewrotności faktów.

* * *

Aby spętać lud trzeba w imieniu ludu stłumić wszystko, co się od ludu odróżnia.

* * *

Lud nie nawraca się na religię głoszoną przez bojową mniejszość, tylko na tę, którą narzuca mu mniejszość militarna. Chrześcijaństwo i islam o tym wiedziały, komunizm o tym wie.

(Jeśli to prawda, a ja nie widzę powodu, by w to wątpić, to co z tego wynika dla nas, że spytam?)

* * *

Współczesny myśliciel prowadzi nas przez labirynt konceptów do publicznego miejsca.

(Które to "publiczne miejsce" to zapewne kibel. W końcu nawet poporządny burdel znacznie przekracza możliwości tych ludzi.)

* * *

Gdy ujrzy się, jak praca eksploatuje i niweluje świat, lenistwo wydaje się matką wszelkich cnót.

* * *

Nacjonalistyczna próżność obywatela znaczącego kraju jest najzabawniejsza - ponieważ jeszcze większa jest różnica między tym obywatelem a jego krajem.

(Nie żebym zalecał akurat narodową PRÓŻNOŚĆ, ale zwracam uwagę, że Polska wciąż jeszcze nie jest, o ile kiedykolwiek będzie, krajem ZNACZĄCYM.)

* * *

Dialog nie polega na dyskutująych ze sobą inteligencjach, tylko na zderzających się ze sobą próżnościach.

(Nie da się ukryć, a już szczególnie to widać na blogach. ;-)

* * *

Beztroska, z jaką obecna ludzkość rozrzuca swe dobra, sugeruje, iż nie spodziewa się dziedziców.

* * *

Nie istnieje problem móżliwy do zrozumienia poza swym historycznym kontekstem, ani taki, który by się dał do niego całkowicie zredukować.

(Spengler jak żywy! No ale co w tym dziwnego? Przecież Dávila na tym właśnie się chował.)

* * *

Kiedy komercyjna chytrość jednych wykorzystuje kulturalną naiwność innych, mówi się, że kultura się rozprzestrzenia.

* * *

Każde polityczne rozwiązanie jest kulawe, ale niektóre kuleją z wdziękiem.

(To samo można pewnie powiedzieć o wadach wymowy, ale akurat my Polacy nie mamy chyba szczęścia do wad wymowy mających choćby odrobinę wdzięku - nie u polityków w każdym razie, czy Michników tego świata. Cieniasów zresztą też nie, bo politykami trudno ich raczej nazwać, co ujawni się po raz kolejny w wyborach.)

* * *

Nie każdy profesor to głupiec, ale każdy głupiec to profesor.

(Cóż tu można dodać? Ktoś by pomyślał, że Nicolás Gómez całe życie spędził w III RP.)

* * *

Wulgarność skolonizowała Ziemię.

Jej bronią była telewizja, radio i prasa.

(Trudno mieć pretensję, że Autor nie wspomniał o internecie i blogach. To jeszcze nie były te czasy.)

* * *

Demokratyczny ateizm nie spiera się o istnienie Boga, tylko o to, kim jest.

(Fakt - wszystkie te "Święte Prawa Własności", "Niezbywalne Prawa Człowieka", jak również wszelkiego typu świeckie (?) ceremonie z udziałem Relikwii Jacka Kuronia, świadczą o tym całkiem dobitnie.)

* * *

Demokracja nie jest antytezą totalitaryzmu, tylko jego warunkiem.

Totalitaryzm i hierarchia są z kolei końcowymi pozycjami przeciwnych ruchów.

(Powiedziano mi, w komęcie poniżej (dzięki Strusiu!), że takie samo scholium, jak ten pierwszy wiersz tutaj, istnieje na temat indywidualizmu, a nie demokracji. A więc zapewne drugie podobne, ale nie całkiem takie same. Istnieje też możliwość, że to ja się pomyliłem, choć wątpię. Teraz już tego nie sprawdzę, bo to jest gruba książką i byłoby sporo szukania. Tak jest fajnie, a w razie czego poinformowałem o możliwych wariantach i możliwościach.)

* * *

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

czwartek, września 20, 2007

Sprawy hiper-aktualne, czyli Niech znowu przemówi Dávila

Co ja będę sobie strzępił jęzor osobiście, skoro i tak mało kogo obchodzą tego typu i tej głębokości rozważania? Przetłumaczę zamiast tego jeszcze nieco "scholiów" Dávili, i będę miał zarówno czyste sumienie, że coś robię w sprawach, o które mi chodzi, jak i poczucie, że prezentuję rzeczy naprawdę na poziomie. No bo moje tłumaczenie może być lepsze lub gorsze, ale przynajmniej oryginał ma odpowiednią klasę.

Warto sobie nad tymi kawałkami nieco dłużej pomedytować, bo dają one naprawdę do myślenia i ukazują niespodziewane nieraz głębie im dłużej się człek nad nimi zastanawia. I niech sam sobie, jeśli łaska, każdy przypasuje te myśli do różnych hiper-aktualnych zjawisk. (Na przykład takich, jak, przede wszystkim chyba, realny liberalizm, o czym Dávila mówi, jeśli ja cokolwiek z tego zrozumiałem, całkiem sporo. Czemu się zresztą trudno dziwić, skoro zwalcza wulgarność, zakłamanie i głupotę naszych czasów. Do paru innych fajnych zjawisk też dają się te myśli przepięknie zastosować.)

Przy niektórych pozwolę sobie umieścić mój własny komentarz. To będą takie "scholia do scholiów". W końcu to tylko blog i jak ludziska nie dostrzegą adekwatności cum aktualności, to cały ten głęboki przekaz Dávili do polskiego prawicowego czytelnika początku wieku XXI przepadnie.

A teraz, niech już (znowu) przemówi wielki Kolumbijczyk:


Wszelka dzisiejsza prawica to jedynie wczorajsza lewica pragnąca w spokoju trawić.

* * *

Po stronie Nowej Lewicy walczą zdezorientowani i bezradni reakcjoniści.

(Zwracam uwagę, że Dávila sam się określał jako reakcjonista.)

* * *

Aby ukarać jakąś ideę, bogowie skazują ją na budzenie entuzjazmu głupców.

* * *

Wiele cywilizacji zostało obalonych, ponieważ wolność otworzyła ich bramy wrogom.

* * *

Burżuazyjna mentalność lewicy odbuduje za każdym razem burżuazyjne społeczeństwo, za każdym razem przez lewicę niszczone.

* * *

Elokwencja posłańca jest zazwyczaj proporcjonalna do błahości przekazywanej przezeń informacji.

(Mnie osobiście to pasuje przede wszystkim do Unii Europejskiej.)

* * *

Autentyczna arystokracja to ludowe marzenie zdradzane przez wszelkie historyczne arystokracje.

* * *

Żyjący w czasie zmierzchu historii wyobrażają sobie, że dnieje, kiedy w istocie zapada noc.

* * *

W epokach demokratycznych roi się od zakazanych tematów. Rasa, choroby, klimat - wszystko to staje się wybuchową materią. Tym, co w nich budzi taką odrazę, jest to, co mogłoby sugerowac, iż ludzkość o samej sobie nie decyduje.

("Epoki demokratyczne" znamy dotychczas chyba sztuk jedna, niewielkimi przerwami geograficznymi i/lub czasowymi. A więc chodzi tu niewątpliwie o "demokrację liberalną", którą sam wolę określać mianem "realnego liberalizmu". Jeśli ktoś ma argumenty za przeciwną tezą, prosiłbym o podanie ich.)

* * *

Ostatecznym dowodem upadku naszej cywilizacji jest jej obecna architektura.

(To przetłumaczyłem z pamięci, więc w szczególikach może być niedokładnie, choć myśl na pewno była właśnie taka. Po prostu nie zapisałem i potrafię tego tak na poczekaniu odnaleźć, choć właśnie ona specjalnie głęboko zapadła mi w umysł, ponieważ dokładnie pokrywa się z moim własnym widzeniem tych spraw. A także z widzeniem wielkiego Oswalda Spenglera, jeśli mogę mowić w jego imieniu. Gdyby zaś ktokolwiek dopatrywał się tutaj choćby cienia żartu, to zapewniam, że nic takiego tu nie ma!)

* * *

Odległości pomiędzy narodami, klasami społecznymi, kulturami, rasami, znaczą niewiele.
Przepaść istnieje pomiędzy mentalnością plebejską, a mentalnością patrycjuszowską.

* * *

Zawsze istnieją jakieś Termopile, gdzie można polec.

* * *

Cywilizowane społeczeństwo to takie, w którym ból i fizyczna przyjemność nie są jedynymi argumentami.

* * *

Trudnością nie jest wierzyć w Boga, tylko wierzyć, iż mamy dlań znaczenie.

* * *

Jedynie polityczna porażka prawicy równoważy w naszych czasach literacką porażkę lewicy.

(Jakim cudem Dávila przewidział Gretkowską, Pilcha, Gombrowicza i Nagrodę Nike?! Żeby już nie wspomnieć o tym, co od dziesięcioleci wyprawia Królewska Szwedzka Akademia? To był jednak absolutny geniusz!)

* * *

Terroryzm nie pojawia się tam, gdzie istnieją ciemiężyciele i ciemiężeni, lecz tam, gdzie ci, którzy się głoszą ciemiężonymi, nie napotykają żadnych ciemiężycieli.

(To jest moim zdaniem tak głęboka, a jednocześnie praktyczna, uwaga, że zrozumienie jej znacznie by pomogło w obecnej walce z terroryzmem. Ale oczywiście od tych spraw mamy całkiem innych ekspertów, wyznających inne wartości i mających całkiem inne autorytety. Więc będzie tylko gorzej, chyba, że coś się w końcu w tych sprawach zmieni. Bo gdyby się zmieniło, to, bez fałszywej skromności, mój blog byłby chyba naprawdę sławny, a różne smętne Gazowniki niszowymi szmatławczykami. A na to się nie zanosi.)

* * *

Inteligencja w pewnych okresach musi się wyłącznie poświęcić przywracaniu definicji.

(To coś dla tych, którzy nie rozumieją, dlaczego z takim maniackim uporem wałkuję definicje różnych prawic, liberalizmów czy lewactw. "Definicje", jak to mówi gdzieś indziej Dávila, "żadnej sprawy nie rozwiązują, ale bez nich się po prostu nie da.")

* * *

W epokach arystokratycznych to co ma wartość, nie ma ceny, w epokach demokratycznych to, co nie ma ceny, nie ma wartości.

(O "epokach demokratycznych" mówiłem już w komentarzu nieco wyżej, tutaj też to się, moim skromnym, w pełni stosuje.)

* * *

Rzekomi wrogowie burżuazji to jedynie sprawni ogrodnicy przycinający jej uschłe gałęzie.
Społeczeństwo burżuazyjne nie jest zagrożone tak długo, jak długo jego wrogowie podziwiają to samo, co ono podziwia.

("Społeczeństwo burżuazyjne" - czyli co? I można by jeszcze dodać "koteczku?", jak by powiedział Cat-Mackiewicz. ;-)

* * *

Historia nie posiada praw pozwalających przewidywać, ale posiada konteksty pozwalające wyjaśniać i tendencje, pozwalające przeczuwać.

(Wprost wyjątkowo mi się ta myśl podoba, jest naprawdę wyjątkowo głęboka. Zreszta jest to jakby mikroskopijny wstęp do największej moim zdaniem książki kiedykolwiek napisanej przez człowieka, czyli... Każdy kto to czyta powinien wiedzieć, a jak nie wie, a chce wiedzieć, niech poszuka.)

No i to by chyba było na razie tyle. iHasta la próxima!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

czwartek, sierpnia 30, 2007

Nawet w Kolumbii mają uwagi na temat obecnej sytuacji w Polsce!

Odebrałem sobie dzisiaj z poczty dwie archiwalne książki, którem sobie jakiś czas temu zamówił przez sieć (konkretnie przez alibris.com): b. fajną biografię kurwy (a co w tym złego?, dopisane po latach, to była urocza kobietka), która została wielką panią, oczywiście przez łóżko, w tym wypadku królewskie - czyli "Madame du Barry" Stanleya Loomisa (po angielsku), oraz "Escolios a un texto implícito", czyli najbardziej znane chyba dzieło wielkiego, nieżyjącego już, Kolumbijczyka Nicolása Gómeza Dávila (niby tylko wybór, ale całkiem spory i w oryginale). A więc, na razie przynajmniej, nie trzeba się kontentować wyłącznie tym, co nam europejsy i rodzime galaretowate centrum przyzwoli! Ale kogo to interesuje, prawda?

Zacząłem na razie czytać Dávilę, bo Loomisa już kiedyś czytałem. I z biegu przetłumaczyłem nawet dla P.T. Czytelników kilka scholiów z pierwszych paru stron, tych, które mi się wydawały najcelniejsze i... najbardziej pasujące do odgrywającej się akurat w naszym kraju farsy. A przy okazji udowodnię, że nie chodzi tu o skoliozę, która jest skrzywieniem bocznym kręgosłupa, tylko o całkiem inne sprawy. Co dokładnie znaczy scholia, to cholera wie, mówiąc szczerze, ale ma coś współnego ze schola, czyli szkoła. I jest w liczbie mnogiej, a pojedyncza to musi być scholium. (Po latach: to musi znaczyć "przypisy".)

Moje tłumaczenia są dość niewyszukane, wiele z nich potrafiłbym wygładzić i upiększyć, ale za to są jak najbliższe oryginałom.

* * *

Najmniej rozumie ten, który się upiera, by rozumieć więcej, niż zrozumieć można.

* * *

Łatwo jest wierzyć, że posiadamy pewne cnoty, kiedy posiadamy jedynie defekty z nimi związane.

* * *

Nic nie bywa trudniejsze, niż nieudawanie, że się rozumie.

* * *

Wolność nie jest celem, tylko środkiem. Kto uznaje ją za cel, zdobywszy nie wie co z nią uczynić.

* * *

Istnieje tysiąc prawd, fałsz jest tylko jeden.

* * *

Naszą ostatnią nadzieją jest teraz Boska niesprawiedliwość.

* * *

Psycholog zamieszkuje przedmieścia duszy, tak samo jak socjolog peryferie społeczeństwa.

* * *

Polityka jest nauką o strukturach społecznych odpowiednich dla współżycia ignorantów.

[Po wielu latach: Polityka "nauką"?! To jakiś Arystoteles, ale i chyba bzdura. Można politykę faktycznie studiować i wtedy to będzie nauka, ale "nauka o polityce", nie zaś sama "polityka".]

* * *

Po zakończeniu każdej rewolucji rewolucjonista głosi, że prawdziwą rewolucją będzie ta jutrzejsza.

Rewolucjonista tłumaczy, że jakiś nędznik zdradził tę wczorajszą rewolucję.

* * *

Burżuj oddaje władzę, by zachować pieniądze, następnie oddaje pieniądze, by uratować skórę, na koniec zaś go wieszają.

* * *

Burżuazja to zbiorowisko ludzi niezadowolonych z tego, co mają i zadowolonych z tego, czym są.

* * *

Marksiści definiują burżuazję w kategoriach ekonomicznych, aby ukryć fakt, że do niej należą.

[I liberały przecież b. potobnie, tylko że one ukrywają swój własny bolszewizm.]

* * *

Komunistyczny bojownik przed swym zwycięstwem zasługuje na najwyższy szacunek. Potem jest już jedynie zapracowanym burżujem.

* * *

Miłość do ludu to powołanie arystokraty. Demokrata kocha go tylko w okresie przedwyborczym.

* * *

Nie potrafiąc zrealizować tego co pragnie, "postęp" nazywa pragnieniem to, co osiąga.

* * *

Pewien pogardliwy sposób mówienia o ludzie zdradza przebranego plebejusza.

[K*win jak w pysk strzelił!]

* * *

Człowiek wierzy, iż jego bezsilność jest miarą wszechrzeczy.

* * *

Autentyczność uczucia zależy od jasności myśli.

[To było o polskim "prawicowym patriotyźmie".]

* * *

Motłoch bardziej podziwia to co mętne, niż to co skomplikowane.

* * *

"Myśleć" często oznacza nie więcej, niż wynajdywać powody, by wątpić w to, co oczywiste.

* * *

Ten kto się wyrzeka, wydaje się bezsilnym temu, kto jest niezdolnym do wyrzeczeń.

* * *

Człowiek woli się uniewinniać raczej cudzą winą, niż własną niewinnością.

* * *

Czas mniej jest przerażający dlatego, że zabija, niż dlatego że zrywa maski.

* * *

Mieć rację to jeszcze jeden powód więcej, by nie osiągnąć żadnego sukcesu.

* * *

Ani religia nie powstała z potrzeby zapewnienia solidarności społecznej, ani katedry nie zostały zbudowane dla rozwoju turystyki.

* * *

Wszystko jest trywialne, jeśli wszechświat nie jest zaangażowany w metafizyczną przygodę.

* * *

W miarę jak coraz poważniejsze stają się problemy, coraz większa staje się ilość ludzi nieudolnych, których demokracja przywołuje dla ich rozwiązania.

* * *

Bardziej jeszcze odpychająca od przyszłości którą progresiści mimowolnie przygotowują, jest przyszłość o której marzą.

* * *

Obecność tłumu w polityce kończy się zawsze piekielną apokalipsą.

* * *

Ważność historyczna człowieka rzadko idzie w parze z jego wewnętrzną wartością.

Historia jest pełna zwycięskich idiotów.

* * *

Przypadek zawsze będzie rządził w historii, ponieważ nie jest możliwe tak zorganizować państwa, by nie miało znaczenia, kto rozkazuje.

* * *

Najpierw wybieramy ponieważ podziwiamy, potem zaś podziwiamy ponieważ wybieramy.

* * *

Mądrość nie polega na umiarkowaniu z lęku przed nadmiarem, tylko z umiłowania ograniczeń.

* * *

Prawda jest szczęściem inteligencji.

* * *

Ironista nie ufa temu co mówi, nie wierząc by jego przeciwieństwo było prawdą.

* * *

Mądrość polega na zdecydowaniu się na jedyne możliwe, bez ogłaszania go jedynym koniecznym.

* * *

Jakie znaczenie ma opowiadanie przez historyka o tym, co ludzie robią, jeśli nie umie opowiedzieć o tym co czują?

* * *

Prestiż "kultury" powoduje, że głupiec je nie będąc głodnym.

* * *

Historia nie ukazuje nieskuteczności działań, tylko próżność celów.

* * *

Argumenty, którymi usprawiedliwiamy nasze zachowanie, zazwyczaj są głupsze niż samo nasze zachowanie.

Łatwiej znieść widok tego jak ludzie żyją, niż słyszeć co sądzą.

* * *

Człowiek kocha jedynie to co go ubóstwia, ale szanuje tylko to co go obraża.

* * *

Nazywa się dobrym wychowaniem obyczaje wynikające z szacunku wobec wyższych, przetworzone na sposób odnoszenia się do równych.

* * *

Pogardzać albo być pogardzanym, to plebejski sposób na stosunki między ludźmi.

* * *

Myśleć tak jak nasi współcześni, to przepis na powodzenie w życiu i głupotę.

* * *

Bieda jest jedyną zaporą przed chaosem wulgarności kłębiącej się w ludzkich duszach.

* * *

Szczerość rujnuje jednocześnie dobre maniery i dobry gust.

* * *

Mądrość polega jedynie na tym by nie uczyć Boga, jak ma się wszystko dziać.

* * *

Cała literatura jest współczesna dla kogoś, kto umie czytać.

* * *

Tyle już razy chowano metafizykę, że trzeba ją uznać za nieśmiertelną.

* * *

Nazywamy egoistą tego, kto nie chce się poświęcić dla naszego egoizmu.

* * *

Uprzedzenia innych epok nie są niezrozumiałe, jeśli nie zaślepiają nas uprzedzenia naszej.

* * *

Być młodym to obawiać się, by nas nie wzięli za głupka, być dojrzałym to obawiać się, że głupkiem jesteśmy.

* * *

Ludzkość wierzy, iż naprawia błędy, powtarzając je.

* * *

Cywilizacja to jest to, co starzy zdołają uratować przed bestialstwem młodych idealistów.

* * *

Ani myślenie nie jest przygotowaniem do życia, ani życie nie jest przygotowaniem do myślenia.

* * *

To w co wierzymy, łączy nas albo dzieli w mniejszym stopniu, niż sposób, w jaki wierzymy.

* * *

W niespójności politycznej konstytucji leży jedyna autentyczna gwarancja wolności.

* * *

Odmowa rozważania tego co nas odpycha, to najpoważniejsze grożące nam ograniczenie.

* * *

I to by było na tyle. Teraz zadaniem P.T. Czytelnika będzie poprzydzielanie poszczególnych scholiów, czy też może escoliów, do aktualnych wydarzeń: afera gruntowa, Donald Tusk, biało-czerwone miasteczko, PiS idzie w zaparte, Niemcy łakomym wzrokiem łypią na Polskę (a raczej na to, co z niej niedługo zostanie)...

A więc do roboty! W każdym razie co ambitniejsi i bardziej zainteresowani krajową polityką i obecnym cyrkiem. A ci o bardziej ponadczasowych zainteresowaniach mogą sobie wyszukać myśli na przykład na temat liberalizmu. (Dla ułatwienia dodam, że to te o burżujach.) No i do następnego razu! Czyli tym razem może jednak ¡hasta luego!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.