czwartek, lutego 17, 2011

Siły na zamiary, czyli globalna biężączka (łał!)

Historia nam się oczywiście wcale nie sfukujamowała - co zresztą Pan Tygrys od początku przewidział - a Spengler, jak niemal zawsze (a kiedy nie?), znowu miał rację. W tym sensie miał rację, że istotnie w "ogarniętym powszechnym pokojem imperium", w jakiejś, starej czy nowej, "pax Romana", wojny nadal sobie są, tylko że jako "wojny domowe", "konflikty klasowe", czy, jak dzisiaj "terroryzm".

Jest tu jednak nieco, a nawet sporo, rzeczy, których Spengler nie przewidział - bo i nie mógł - i te wojny toczą się dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek chyba, w ten sposób, że zanim zacznie wybuchać, zanim pojawią się grzyby, zanim się będzie walić i palić, a o ludziach (i nieszczęsnych lemingach) to już nawet przykro wspominać... Masę rzeczy będzie się działo podskórnie, i ludziom normalnym - w sensie, że nie ustawionym wysoko-wysoko w jakichś potężnych tajnych służbach - naprawdę trudno będzie coś z tego zrozumieć.

Historia nie tylko się nie sfukujamowała, ale nawet ostatnio, jak się zdaje, wyraźnie przyspieszyła. No bo to najpierw (?) zbrodnia smoleńska, potem cieknące wiki, a teraz połowa już świata arabskiego przeżywa słuszne (a jakże!) protesty społeczne, z których w dodatku spora część (łał!) kończy się sukcesem!

O zbrodni smoleńskiej i cieknącej wiki nie chcę się w tej chwili szerzej wypowiadać, choć oczywiście to i owo człek by miał do powiedzenia, tyle że nie można na raz o wszystkim... Tym bardziej, że liberalizm, Drugia Irlandia i kryzys.

(A w dodatku moja afrykańska bajka o zającach powinna dostać jeszcze ze dwa odcinki, które mi się już pięknie napisały w głowie... Ale pewnie tam też pozostanie. Nie mówiąc już o genialnych bonmotach, które mi się też właśnie w głowie piszą - wot, przekleństwo realnego liberalizmu! Ten w(s)tręt to był ukłon w stronę tego człeka, co kiedyś stwierdził na jakimś forum, że, cytuję z pamięci, "nawet RAZ nie jest taki wielki i choćby taki pan Triarius byłby lepszy, gdyby tylko tyle nie pisał o sobie".)

Skoncentrujmy'ż się teraz na tym ostatnim wydarzeniu... Nie tym, co ten miły człek napisał o mnie i Ziemkiewiczu, tylko na "wiośnie ludów" w Maghrebie i gdzie tam jeszcze (nie dotarła liberalna demokracja). Że to jest spontaniczne i autentyczne, to sorry, ale ja nie uwierzę, dopóki nie zobaczę czegoś podobnego - najlepiej też zakończonego sukcesem, pragnącego demokracji, godnego życia und rozpasanej konsumpcji na kredyt, zrywu społeczeństwa - w jakiejś Rosji, czy innym Izraelu.

Na razie nie widziałem, na razie się chyba nadal nie zanosi, więc - sorry - ale z podniecaniem się "głosem ludu pragnącego swobód" i "liberalną demokracją, której urok przedziera się nawet przez mroki dyktatury, cenzury i korupcji", to ja sobie jeszcze poczekam.

Powie ktoś "a przecież Solidarność!" Na to ja powiem "wskocz idioto na drzewo, a potem idź całować Bolka w dupę". Sentymentalna panna "S" to było właśnie takie coś, dzięki czemu - co z każdym niemal dniem coraz lepiej widać, jesteśmy w tym szambie, w którym jesteśmy, a komuna i ubecja zagwarantowały sobie spokojne i syte życie na następnych pięćdziesiąt lat. Podczas gdy bez panny "S", mogłoby to być tylko 45, albo nawet 40, hu nołz?

Poza tym zaś, sentymentalna panna "S" (patent oczywiście nie mój, ino Kelusa) to jest właśnie takie coś, co podejrzewam w tej arabskiej "wiośnie ludów", i o czym chciałem, kiedy dojdę już do konkretów. "Cui", chciało by się spytać, "prodest"? Nie tylko by się chciało, ale by i po prostu należało. Wiec pytajmy! (Wie ktoś, baj dy łej, co to znaczy? Cywilizacja łacińska cywilizacją łacińską, ale współczesna szkoła współczesną szkołą, a min. Hall... To już się nawet nie da cenzuralnymi słowy wypowiedzieć. W każdym razie znaczy: "komu to służy".)

Przychodzą mi  do głowy trzy teorie, różniące się od siebie znacznie różnymi, że tak to określę, "wartościami". Izrael chyba tym razem nie (jako pierwszy? to jakaś obsesja?), bo chyba na tym dobrze, tak czy tak, nie wyjdzie. Wszelkie karkołomne teorie, że jednak wyjdzie (dobrze) wydają mi się właśnie karkołomne, zbyt złożone, a rezultaty zaś zbyt mało pewne, by ktoś tego typu gambit chciał zagrać. No bo niby po co?

Jeśli nie Izrael, to zapewnie i nie OFICJALNA Ameryka. Obama może sobie być pacynką różnych sił, mocarstw i tak dalej, ale Izraelowi tak czy tak nie podskoczy, będąc prezydentem US. Jeśli będzie nieco mniej gorliwy w służeniu mu, i tak na gładkiej powierzchni Globalnego Szczęścia und Pokoju (z ciemną wnęką kuchenną) od razu pojawiają się zmarszczki.

A więc ruscy? Oczywiście to ich styl, ale - ze wstydem przynaję - nie bardzo w tej chwili widzę, co by z tego mieli mieć. Odwracanie uwagi od czegoś? Czyjej niby? Amerykańskiej nie, bo starczy sam Obama z Clintonową... Europejskiej? Bez żartów, ale mam o Putinie, mimo wszystko (jak ex judoka o judoce?) nieco lepsze zdanie, by go podejrzewać o aż takie przecenianie politycznej roli, jaj, zębów, rozumu, i wszystkiego co ma jakiekolwiek znaczenie, w dzisiejszej Europie!

A raczej "Europie", bo przecież mówilibyśmy o tzw. Unii Europejskiej - pokracznym tworze o totalitaranych ambicjach i niemałych (mówiąc łagodnie) w tej dziedzinie możliwościach... Ale przecież WE WSPÓŁPRACY właśnie z Putinem i jego trzódką, a nie żeby oni mieli tej "Europie" powód stwarzać dodatkowe problemy aż tak pokrętną, trudną w realizacji, a do tego niepewną w skutkach metodą!

Nie wiem, naprawdę... I, jako człek bez intelektualnych kompleksów, mógłbym na tym poprzestać, bo wielu rzeczy nie wiem, nawet w kwestiach, które mnie tak pasjonują, jak ta. I na których się, moim skromnym własnym zdaniem, rozumiem jak mało kto. Jednak przyszła mi parę godzin temu do głowy pewna teoria... Niesamowicie karkołomna, przecząca poniekąd temu, co sam przed chwią tu powiedziałem... A jednak, kiedy się zacznie od starożytnego cui prodest, najsensowniejsza, a nawet, dla mnie w tej chwili, jedyna mająca jakiś sens.

Prodest, to by mianowicie właśnie Europejskiej Unii! No bo patrzcie... W końcu jest kryzys i, nie oszukujmy się, to nie jest jego koniec. Co najwyżej jakaś "korekta", moment wytchnienia. Koniec, to może być raczej "kapitalizmu" - jeśli oczywiście przyjąć, że to słowo w ogóle ma jakieś konkretne znaczenie. W sumie entuzjazm ludu do Unii także chyba słabnie...

To wprawdzie w ogromnej większości lemingi, zależne od łask Unii, tchórzliwe i wygodne, ale jednak, uwzględniając co Unię tak naprawdę spaja, to trudno powiedzieć, czy ten, unikalny w historii (oby!) twór koniecznie przetrwa choćby tego typu trudności.

No i tak... Albo w tych krajach północnej Afryki zwyciężą islamiści - a wtedy Europa będzie miała stale na widoku wspólnego (jeśli naczalstwo tak postanowi) wroga... Który będzie nielegalnie przypływał, chował się po kościołach, podkładał bomby, budował meczety, palił samochody, domagał się tego i owego... Będzie o czym gadać, będzie się, w razie takiej konieczności, wokół czego z kochaną Władzą integrować.

Albo też islamiści tam, w tym Maghrebie, jakimś cudem, do władzy nie dojdą... I nadal będzie przypływanie, domaganie się, palenie, podkładanie... Tematy do światłych i ksenofobicznych dyskusji... Sprawy, wokół których można się będzie. A do tego - ach, jakiś piękny temat do skierowanej do ludu dydaktyki!

"Patrz ludu, czego ci tam, co im demokracji und liberalizmu, których przecie w Unii pełno, brak, dokonali! Życie poświęcali, żeby mieć to, czym ty się, ludu, cieszysz na codzień i nawet nie musisz palcem kiwnąć! My tu przecie, ludu, do ciebie nie strzelamy, o naszej korupcji nic przecież nie wiesz, bo my tego tak głupio nie robimy... I ty masz, ludu, euro, tę cudowną walutę, za którą taki, co jej nie ma, pokrajałby ojca matkę tępym nożem i oddał ukochaną babcię do burdelu w Buenos Aires!"

I tak dalej, i tak dalej, a zaprzyjaźnione media (i ta druga stacja) oczywiście rozwiną, upiększą i szczędzić nie będą najlepszego czasu antenowego, najsolidniejszych autorytetów i najgłupszych celebrytek.

No a jeśli nie doceniamy lemingów i TO SIĘ W KOŃCU PRZENIESIE? Na Europę znaczy - światłą, szczęśliwą, wolną und demokratyczną? A czy, że spytam, z punktu widzenia tego totalitarnego ojrokurestwa (jak zawsze w takim przypadku, przepraszam panie kurwy!), nie jest O WIELE lepiej, żeby się przeniosło TERAZ, niż za, powiedzmy, parę lat, kiedy syf będzie już naprawdę niebotyczny, lud wkurwiony do ostateczości, nieco już głodny, a procesy rozkładowe w Unii, być może, o wiele dalej posunięte?

Tym bardziej, że może już u żłobu nie być Baraka, a nawet i Putin (tfu, tfu, odpukać!) może się, biedactwo, poślizgnąć w wannie, powiesić na kablu od odkurzacza, albo jakaś zatruta polonem pirania może go użreć... Kto to w końcu może przewidzieć? Przecież wypadki i katastrofy się zdarzają. Mimo niewątpliwego postępu Ludzkości i niemal już osiągniętego Raju Na Ziemi. Przyjdzie tam jakiś oszołom, tu jakiś... Nie bójmy się tego słowa! Mięczak... I co? Czy nie lepiej, skoro ma coś wybuchnąć, żeby wybuchło teraz? Na niewielką skalę? Bez przygotowania? Kiedy tam mamy tego, a tutaj tego?

Mówię z góry - takie coś wydaje mi się o wiele zbyty skomplikowaną, o wiele zbyt ryzykowną, zbyt inteligentą wreszcie, grą, jak na przywództwo Ojrounii. Czy nawet jej, mało chyba wciąż zintegrowane, tajne służby. To jest po prostu spekulacja oparta na zasadzie, żeby w tego typu trudnych do zrozumienia przypadkach, docisnąć co samej dechy rozważania oparte o cui prodest.

Nie troszcząc się na razie o to, czy ten ktoś, komu prodest, w ogóle byłby to w stanie zrealizować, czy miałby dość rozumu, jaj, czy czegokolwiek, żeby w ogóle na to wpaść. Stosując niejako mickiewiczowską zasadę "Mierz siły na zamiary, nie zamiar według sił!" (Tyle, że tym razem to nie o nasze siły i nie o nasze zamiary chodzi.)

No i mnie tutaj, w tego typu OGRANICZONYM dochodzeniu do prawdy, wychodzi, że, być może, prodest to właśnie najbardziej naszej kochanej Unii. Z czego, powtarzam, nie wynika, by kochana nasza Unia to zrobiła. Jakoś jej nie widzę w roli tej klasy politycznego gracza na globalną skalę. Spójżcie sobie na tę smętną mordkę tej smętnej Ashton! Oczywiście - to nie Ashton naprawdę rządzi. Ale, jak oni, te hipotetyczne tajne ojrosłużby, zdołały ją od czegoś takiego odseparować? Wytłumaczyć jej, by nie wścibiała nosa? By tego nie ruszała, tamtego nie wąchała? No i nie chlapnęła czegoś bez sensu, co może zaszkodzić?

Jakoś tego nie mogę sobie wyobrazić. No chyba że nasza ojrosytuacja jest już o wiele bardziej ponura, niż się spodziewamy...

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

wtorek, lutego 15, 2011

Niebieski Ober-Zając i źwierzęta (bajka afrykańska), część 1

Gdzieś w połowie wschodniego wybrzeża Afryki leży spora Wyspa, zaludniona przez sporą ilość źwierząt, z których spora część to zające. Teraz tych zajęcy jest tam już i tak o wiele mniej, ale nie tak dawno temu zające na Wyspie po prostu dominowały.

Nie tylko było ich o wiele wiecej, niż wszelkich innych źwierząt, ale także one tam po prostu rządziły, kontrolowały, które źwierzęta mogą na ich Wyspę przybyć, które mogą na niej żyć, i jak się tam mają zachowywać... To zaś, że muszą szanować pierwotnych, zajęczych mieszkańców, było, w tamtych zamierzchłych czasach, samo przez się oczywiste.

Potrafiły nawet (a wciąż mówimy o tych niezwykłych zającach) - a rzecz to przecież dla tego gatunku gatunku niesłychana! - zbierać się w duże grupy, uzbroić w maczugi i zaatakować inne źwierzęta, także o wiele od zająca większe, także te uzbrojone w kły i pazury... I mimo to, nasze dzielne zające potrafiły takie źwierzęta zabijać, albo wypędzić z Wyspy... Potrafiły także, jako się rzekło, pilnie i skutecznie strzec do Wyspy dostępu, z którego uczyniły wyjątkowy przywilej, o którym marzyły wszystkie inne źwierzęta - od mini-ryjówek, po słonie i nosorożce.

Oczywiście ten, niemal rajski, stan nie mógł trwać wiecznie. Entropia czuwa i rośnie, tak więc z czasem na Wyspie było coraz więcej różnych innych źwierząt, a pozycja "społeczna" naszych dzielnych i zacnych zajęcy stopniowo spadała. Początkowo trudno to nawet było zauważyć, ale po dziesięcioleciach, a w końcu i wiekach, status owych źwierząt - z absolutnie dominującego - stał się bliski statusowi pariasów. (Z domieszką wioskowego głupka.)

Nie jest naszym celem przedstawianie Czytelnikowi naukowej pracy na temat historii owego - nie bójmy się tego słowa! - Zajęczego Imperium, ale może nie od rzeczy będzie tu krótko nadmienić, że wszystko to zaczęło się zapewne od tego, że Władcy poszczególnych zajęczych Plemion zaczęli dość masowo sprowadzać na swoje tereny hieny, których zadaniem miało być przede wszyszkim oskubywanie szeregowych zajęcy.

Dlaczego Władcom zależało na skubaniu swych "obywateli"? Otóż z tej wyskubanej zajęczej sierści pewne, przyuczone do tego i nie mające innego wyjścia, zające robiły dla Władców kołdry, które potem ci z zyskiem eksportowali, a zysk obracali na paciorki i perkaliki, którymi coraz łatwiej mogli potem zwabiać nowe hieny... I tak to się wszystko kręciło. Kręciło się, przynajmniej do czasu, kiedy przestał to być "model małosygnałowy" (czytać Pana Tygrysa!), a "ilość", zgodnie z niezłomną zasadą dialektyki, "przeszła w jakość".

A wtedy już nie tylko, coraz liczniejsze i coraz bardziej pewne siebie, hieny masowo przybywały na ową rajską Wyspę, ale i inne źwierzęta. Inne od zajęcy i od nich zdecydowanie różne, a nawet diametralnie.

Żwierzęta, z których większość, tak się dziwne złożyło, była od zajęcy większa, potężniejsza, agresywniejsza... I które się zdaniem, czy dobrem, dotychczasowych gospodarzy Wyspy absolutnie już nie przejmowały... W które te nowoprzybyłe źwierzęta (jak to ładnie mówią Szwedzi, a w każdym razie polska tam emigracja) struntały i... Z każdym rokiem spychając zające na pozycje klasy podludzi. Czy może raczej podźwierząt.

Zostawmy jednak na boku Historię, jak i Filozofię, ponieważ naszym celem  tutaj jest przedstawienie spraw AKTUALNYCH. Po prostu, jako Ludzie Rozumni, wybieramy Przyszłość - bo jakie też REALNE znaczenie ma jej (wyrodna, przyrodnia, choć przecież i nieodrodna) siostra Przeszłość?

Nie... Jednak musimy jeszcze trochę o Przeszłości (tej przez "e"), ponieważ tam właśnie znajduje się pewne Coś, które musimy sobie dokładnie powiedzieć, zanim rozpoczniemy na serio snucie naszej Historii. To coś, to Niebieski Ober-Zając...

Wszystkie owe opisywane tu wcześniej przewagi dzielnych zajęcy (a także to, że cudownie wprost śpiewały na wiele głosów, same sobie pisząc owe piosenki) mogły się (istnieją w każdym razie takie naukowe hipotezy) wiązać z faktem, że zające na Wyspie miały swoją specjalną wiarę - wiarę w Niebieskiego Ober-Zająca (dalej NOZ). Traktowały zające tę swoją wiarę niezwykle wprost poważnie, przynajmniej początkowo. Ów mityczny, bowiem nikt go nigdy na własne oczy nie widział, NOZ był nieskończenie potężny, nieskończenie mądry, nieskończenie dobry... Ale także niesamowicie groźny, kiedy ktoś mu robił wbrew.

Stał ponad wszystkimi Władcami zajęczych plemion, a w każdym razie żaden Władca nie ośmieliłby się, w tamtych czasach, głośno stwierdzić, że że się NOZ'em nie przejmuje, że go nie czci, że nie jest On absolutnie ze wszystkich najważniejszą Sprawą na całej Wyspie. Potem to się zaczęło zmieniać.

Jak tam z tym było, tak i było - nie nam o tym wyrokować - ale nasza właściwa Historia rozpoczyna się od poinformowania Cię, Ukochany Czytelniku, o tym, że oto, w czasach całkiem już niedawnych, kiedy to na Wyspie dominowały hieny, szakale... Nie zaś, jak kiedyś, zające... Hieny, szakale, oraz wszelka inna zajęcy nie lubiąca... Zającami gardząca...

I się nimi żywiąca, w sensie konsumpcji... Ale mimo to na tę strawę - nie mówic już o zamym zjawisku Zającowatości - plująca Fauna. (O tym zaś, jaki owa Fauna miała stosunek do wiary w NOZ, o samym NOZ'ie nawet nie wspominając, nawet nie chcemy tu - My Autor - mówić! Stosunek ten był, mówiąc bardzo już eufemistycznie, marny.)

I żył w tamtych (całkiem niedawnych, jako się rzekło) czasach na Wyspie pewien młody zajączek o dźwięcznym imieniu Nicek...

c.d.n. (Deo, oczywiście, volente)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

sobota, lutego 12, 2011

Zaczyna się zazębiać

Niezbyt chętnie polecam szalom, ale tym razem trzeba, bowiem tam właśnie FYM, wraz ze sporą ilością swych komentatorów, zdaje się dochodzić do bardzo już konkretnych i przekonujących wniosków w sprawie smoleńskiej "katastrofy".

Oto link do ostatniego wpisu na ten temat z naprawdę bardzo interesującą dyskusją: http://freeyourmind.salon24.pl/277507,dziwne-szpule-2. Oczywiście to nie musi być ostatnie słowo, i mam nadzieję nie będzie, więc polecam ten szalomowy blog FYM'a po prostu: http://freeyourmind.salon24.pl. (Cóż, na szalomie jest jednak największa ekspozycja i największy odzew, a ten akurat odzew naprawdę sporo wnosi.)

Zachęcam (jeśli ktoś ma sporo czasu i spory łeb) do przestudiowania tego wszystkiego. Tym bardziej, że, jeśli to jeszcze trochę pójdzie w tym kierunku, można oczekiwać, że coś się zacznie dziać... Nie wiem konkretnie, w jakiej dziedzinie, bo jest tu spory wybór, ale te rzeczy naprawdę stanowią materiał wybuchowy o potężnej mocy.

Więc co najmniej... nic się nie wydarzy, jak to w Polsce. Ale to też będzie swego rodzaju wydarzeniem i też przesądzi o naszej przyszłości. Mogą się też jednak wydarzyć całkiem inne rzeczy, zresztą wcale niekoniecznie dla nas miłe.

Tak czy tak zachęcam do zapoznania się, rozpropagowania, ew. skopiowania, itd.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

wtorek, lutego 08, 2011

Konkrety? Poniekąd faktycznie konkrety...

Jeśli ktoś ma się zaraz rozczarowć, bo obiecane w tytule konkrety to jednak nie będzie gwarantowana recepta na wywalenie tej kurewskiej bandy u żłobu na zieloną trawkę... A tym mniej do kamieniołomów, gdzie ich miejsce... Przykro mi! Z jednej strony mi przykro, z drugiej jednak dumny jestem i blady, że ktoś miał ode mnie AŻ TAKIE oczekiwania! Obiecuję, iż zrobię wszystko, co w mojej mocy, by jeszcze kiedyś je spełnić!

Na razie jednak konkret nieco mniejszy, choć konkretny. I nie to, żeby się CAŁKIEM nie wiązał z tym, o czym ja tu (i tam) pyskuję, co głoszę, i na czym zasadza się (jak to się pięknie mówi) Młody Szpęgleryzm. Bo ja pyskuję, głoszę, a MS się zasadza, m.in. na tym, żeby, zamiast przekomarzać się z P*kotami tego świata, z przerwami na nurzanie się z dziką radością w narodowej martyrologii, podziałać ile się da, jak to się mówi w wojskowych kręgach, "bez kontaktu z wrogiem".

Czyli zadbać o własną fizkulturę, sprawność umysłową, wykształcenie (nie mówię tu o wumlowaniu, które w tej epoce upadku za wykształcenie zwykło uchodzić!)... O niezależność (chciałaby dusza!) finansową wreszcie, bo bez tego jednak nijak, a już na pewno nie w tych czasach.

I tu powinniśmy sobie pomagać ile się tylko da! Dla tych spraw "w sobie", a także dla samego "w sobie" pomagania i kontaktów... I solidarnościów różnych (z MAŁEJ litery, bez agentów Bolków i taniego sentymentalizmu!)... Krótko mówiąc, dla tego, co niektórzy nazywają "socjalizmem", ale to durnie albo nawet i po prostu zdrajcy.

No więc, dojdźmyż wreszcie do obiecanych konkretów. (Nie żeby ten wstęp nie miał wartości!) Otóż czy ktoś z Was...? Czy ktoś z Państwa...? Czy ktoś z Pań i Panów...? Nie odczuwa potrzeby stworzenia sobie, albo komuś, albo jakiejś wspólnocie, STRONKI czy BLOGASKA?

Blogaska można oczywiście stworzyć w wielu miejscach, ale albo bedzie on na jakimś blogspocie, jeśli nie  O WIELE gorzej, albo będzie w blogowisku, co nie każdemu pasuje... Ktoś może jednak chcieć blogaska na Wordpressie - takiego, jakiego ma np. Nicek ==> http://nicek.info <== (Ja zresztą też mam parę, tylko niespecjalnie chyba dla Was, ludzie, interesujących, więc nieważne.)

Więc stronka (lub blogasek), ze wszsytkimi bajerami, na własnej, jeśli ktoś chce, domenie (w końcu domena jest niemal za darmo, przynajmniej za pierwszy rok np. w http://az.pl)... POZA ZASIĘGIEM miejscowego... Wiecie o kogo i o co chodzi... I CAŁKIEM ZA DARMO!

No to właśnie - kliknijcie sobie na ten linek: http://www.000webhost.com/413159.html i jazda! Wszystko tu jest - profesjonalny hosting, poza zasięgiem, bez żadnych reklam, z ew. domeną... Naprawdę ZA DARMO!

Ze sporą (zapewniam Was) ilością przestrzeni na dysku, oraz naprawdę nie byle jakim transferem - szybko takiego ruchu nie będziecie mieli, żeby Wam tego transferu zabrakło.(A jeśli zabraknie, no to gratulacje - wielu dałoby się pokrajać, żeby tylko mieć taki ruch na stronce, bo to grozi poważną forsą i tak dalej.)

Jeśli ktoś jeszcze nie myślał, żeby sobie zrobić stronkę, no to teraz ma okazję i niech pomyśli. Serio mówię, naprawdę można z tego mieć masę radości i niemało pożytku. Także w związku z naszą tu walką, jeśli ktoś akurat do tego taką stronkę chciałby wykorzystać. Zresztą tam może być WIELE stronek, nie ma problemu!

Oto bannerek, a raczej bannerzysko, ale prawda że ładny? Tyle że, tam piszą, że 250 MB, a teraz to jest już całe 6 razy więcej!



Free Website Hosting



Oczywiście całkiem bez cienia angielszczyzny może być ciężko, ale tej angielszczyzny nie potrzeba aż tak wiele. Zresztą, gdyby ktoś miał jakiś wzniosły, czy ważny, pomysł na stronkę, mógłbym pomóc.

Najzabawniejsze jest jednak chyba to, że oni nie tylko za darmo dają, ale jeszcze PŁACĄ! Całe pięć dolarów, na PayPal (załóżcie se ludzie konto, co ja miałem parę lat temu, kiedy dla Polaków PayPal'a nie było! to istny skarb!) za każdego człeka, któren się tam zapisze (ZA DARMO) i pozostanie zapisany przez 30 dni. A dlaczego miałby nie pozostać, że spytam?

Tak że są w tym niemal wszystkie składniki Młodego Szpęgleryzmu - robienie swego, pomaganie drug drugu, knucie poza zasięgiem i/lub uniezależnianie się ekonomicznie (od tego kurestwa), bo człek zgięty i w ziemi nosem dłubiący w poszukiwaniu paru groszy na chleb, nie ma przecież czasu, energii, pewności siebie, szacunku otoczenia, zasobów... I w ogóle większości rzeczy, które są potrzebne do knucia i ew., daj nam Panie Boże, wyzwolenia nieszczęsnej Ojczyzny.

Tak więc - zakrzyknijmy chórem: "Niech nam żyje 000webhost.com!"... I pędem do zakładania stronek! (Poza zasięgiem i w ogóle cudnych.)


triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

poniedziałek, lutego 07, 2011

Masowanie cnotki

Pod tym smakowitym i (mam nadzieję) przyciągającym publiczność niczym pszczoły do miodu... (O muchach żadnych przecież słowa nie wspomniałem, prawda?!) tytułem umieszczę link - ten oto:


http://wydawnictwopodziemne.com/2011/01/14/rolex-fym-i-podziemny-polrealizm/

Co jest pod tym linkiem? Jeśli ktoś tak nieufny, że bez explicite rekomendacji nie kliknie, żeby sobie sprawdzić, to powiem, że dyskusja. Dyskusja bardzo moim zdaniem interesująca, na naprawdę interesujące tematy, a w dodatku opinie dyskutantów są, w spawach najistotniejszych, nie do pogodzenia. A więc dyskusja całą gębą, a nie jakieś telewizyjne "Śniadanie Mistrzów", czy "Kolacja Platfusów z Komuchami"!

Łał! (Prawda?)

Nie wypada mi tu chyba umieszczać wszystkiego skopiowanego, nie wypadałoby także dyskutować z kimś za jego plecami, albo go tutaj, bez pytania o zgodę, wklejać, więc po prostu link. Mam nadzieję, że ten blog - na naprawdę wysokim intelektualnym poziomie (choć, jako się rzekło, w wielu istotnych sprawach ja się z zasadniczym tenorem tamtych wypowiedzi nie mogę zgodzić), będzie istniał do końca czasu, a więc link wystarczy. (Gdyby jednak mój miał istnieć dłużej, to mam tę dyskusję skopiowaną i gotową do opublikowania na moim.)

Moje własne opinie - z którymi się z kolei zgadzam CAŁKOWICIE! - są tam (oczywiście) podpisane 'triarius' (gdyby ktoś sam na to nie wpadł, albo chciał sobie po prostu control-F i szukać).

Szczerze polecam, bo to sprawy nie tylko naprawdę istotne i aż o samo jądro etyki zahaczające, ale nawet dość aktualnie. (Zresztą w pewnym sensie one są aktualne cyklicznie. ;-)

A tytuł naprawdę słodki, zgoda? W dodatku, jak tuszę, całkiem to tematyki adekwatny. Co się wyjaśnia pod koniec.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

wtorek, stycznia 04, 2011

Najpierw całkiem nie na temat, ale potem stopniowo coraz bardziej

Na początek, zgodnie z obietnicą, całkiem nie na temat. I to nie tylko nie na jakiś ulubiony przez polską prawicową publiczność temat w rodzaju przekomarzanek z P*tem (pamięta ktoś jeszcze tego ciotowatego buca? a jego paintballowego przydupasa? jeśli oni się szybko znowu nie pojawią, to źle wróżę rodzimej prawicowej blogosferze... zresztą w ogóle blogosferze, bo jaka inna jest tu w ogóle cokolwiek warta?)

Nie tylko nie na te wzniosłe tematy mam zamiar, ale i nie na temat - zasadniczy! - tego oto wpisu. "Człek renesansu" to się ponoć nazywa. Alternatywnie "duszna hojność", czy jakoś podobnie. Że niby mogę na każdy temat, a także, czemu nie, na żaden. I rozrzucam to wokół siebie, niczym perły, czy złote dublony. (Zresztą nie ja, tylko Pan T.)

Ale do rzeczy! Nieco inaczej zaś to formułując - do tematu! Tego właśnie, który jest tematem. Ach, ta Metalogika! Kreteńczyk, któren stwierdza, że wsie Kreteńczycy to kłamcy... I co teraz? Starożytni połamali sobie na tym zęby. Intelektualne w każdym razie.)

Tak więc, Pan Tygrys wymyślił dzisiaj... A raczej, i bardziej zgodnie z prawdą, naszedł go on sam z siebie... Kto? Cierpliwości! Cierpliwość, jak kiedyś uczono, np. w duchownych seminariach, jest Cnotą! No, ale zostawmy cnoty na boku, bowiem razie faktem jest, że Pan Tygrys (burnyje oklaski, długo nie milknące owacje, kobiety mdleją, mężczyźni podkręcają wąsa, czy co tam mają do podkręcania) stworzył był taki oto bąmot:

"Prawdziwie kulturalny człowiek to ten, który najwulgarniej bluzga, kiedy przypadkiem włączy telewizor (co się, wbrew opinii laików, ludziom prawidziwie kulturalnym zdarza) i stwierdzi, że stracił kwadrans Arpeggiaty z Jaroussky'm i Monteverdim."


(To był bąmot, jakby ktoś nie wiedział.)

* * * * *

Teraz, także zgodnie z planem, nieco bardziej na temat...

Otóż szedłem ci ja wczoraj na pocztę i widzę, że w sklepie w butami jest "Wyprzedaż obuwia zimowego". Nieco mnie to zaszokowało i sobie pomyślałem, cytuję: "Ktoś naprawdę wierzy w globalne ocieplenie, skoro na początku stycznia urządza wyprzedaż zimowego obuwia!"

Ale zaraz do mnie doszło, że to po prostu Druga Irlandia. Imbirowy pajac Tusk dotrzymał jednak jednej ze swych obietnic i załatwił nam Drugą Irlandię. Zapewne właściciel sklepu nie jest pewien, czy dość ludzi będzie jeszcze w ogóle miało na buty w ciągu tej zimy. "Jeśli im się rozwalą, to załatają", tak sobie pewnie pomyślał, gazetami, a jak już się nie da, to cóż - będą siedzieć w domu. Mało to fajnych seriali w tewe?"

* * * * *

NO a teraz już na temat. To NIE JEST, wbrew opiniom różnych wymoczków i subtelniaczków, wulgarne! "Naturalia", jak mawiali Rzymianie (ach ta nasza łacińska cywilizacja!) "non sunt turpia". (Jeśli nikt tego nie rozumie, to kolejny argument za tym, że jesteśmy cywilizacją łacińską, hłe, hłe! A także za tym, że dzisiejsze "wykształcenie" to... wolę nie mówić, bo już dość tego popołudnia użyłem wulgarnych słów... Pan T. znaczy, z powodu Monteverdiego i Arpeggiaty.

Do rzeczy! Więc, jako się rzekło, Druga Irlandia naszego cynamonowego pajaca i jego złodziejskiej bandy (o targowicy nie wspominając) atakuje. Co się przekłada na portfele, kieszenie i żołądki - puste, dziurawe i znowu puste. I może nawet brak butów na zimę, choć tu koło mnie - słuchajcie ludzie! - jest akurat ich wyprzedaż, jakb ktoś miał parę groszy.

Do rzeczy jednak, do rzeczy! OK, a więc: Jeśli ktoś nieźle zna angielski (w piśmie, wymowę może mieć jak sam Napierniczak), ma cierpliwość muła (albo kobiety, bez obrazy!), kojarzy pisanie na kąpie i pierwociny internetu (niby by tego nie czytał, ale kto wie?), oraz chce parę groszy zarobić - to mogę mu podsunąć sposób. Bez kosztów, żadne tam spekulacje i nadzieje na szybkie miliony, ale w sumie dość prosta i pewna sprawa o fajnych perspektywach, jeśli ktoś ma łeb i mu się to spodoba. Biz taki nieco, żeby użyć lengłydża, "underradarowy", ale po prostu nasi kochani cynamonowi pajace jeszcze się na takich sprawach nie poznali, więc ich nie opodatkowują.

Zresztą nikomu ja tu szybkich milionów nie obiecuję - to całkiem nie o to tu chodzi! Tu chodzi, przeciwnie, o dość spokojne i monotonne (przynajmniej dla mnie zbyt) dłubanie, pisanie, a jeszcze bardziej poprawianie i przerabianie tekścików. Angielskich, ale niezbyt trudnych.

Jeśli ktoś poczuł na te moje slowa drżenie w sercu... Jeśli ma nieuchwytne, ale przemożne, przeczucie, że TO WŁAŚNIE MOŻE BYĆ JEGO ŻYCIOWA DROGA na resztę życia... Jeśli poczuł się jak oficerski rumak spięty ostrogą i słyszący, w dodatku, trąbkę wzywającą do szarży... To niech się taki ktoś do mnie zgłosi, obgadamy tę sprawę i niewykluczone, że mu (albo "jej", nawet raczej, ale to jest taka gramatyczna forma i jej się trzymajmy, bo feminizm jest be!) się to spodoba także i po usłyszeniu konkretów.

Na razie buzi, całuję wszystkich czule (w noski, a gdzie by indziej?!) i wszystkim (poza Chińczykami, którzy chyba mają własny) Życzę Wsiego Dobrego z Okazji Nowego Roku.

(Zauważyliście, że dzisiaj nic nie było o bucu z ruskiej budy? Ale ja naprawdę nie jestem żadnym politycznym blogerem, ani nawet zapewne nawet autentycznym blogerem. Ja sobie tak po prostu, czasem, choć dla niektórych zapewne i tak zbyt często, piszę. Jak mi w duszy zaśpiewa, albo coś.)

Ale Ludzienie - żeby nie było! Czasem sobie żartujemy, ale ja z tym zarobkiem CAŁKIEM POWAŻNIE! (Z cynamonowym pajacem też zresztą, ale to, mimo wszystko, nieco inna konwencja.) Na temat forsy jednak ja nigdy nie żartuję.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?