Gdzieś w połowie wschodniego wybrzeża Afryki leży spora Wyspa, zaludniona przez sporą ilość źwierząt, z których spora część to zające. Teraz tych zajęcy jest tam już i tak o wiele mniej, ale nie tak dawno temu zające na Wyspie po prostu dominowały.
Nie tylko było ich o wiele wiecej, niż wszelkich innych źwierząt, ale także one tam po prostu rządziły, kontrolowały, które źwierzęta mogą na ich Wyspę przybyć, które mogą na niej żyć, i jak się tam mają zachowywać... To zaś, że muszą szanować pierwotnych, zajęczych mieszkańców, było, w tamtych zamierzchłych czasach, samo przez się oczywiste.
Potrafiły nawet (a wciąż mówimy o tych niezwykłych zającach) - a rzecz to przecież dla tego gatunku gatunku niesłychana! - zbierać się w duże grupy, uzbroić w maczugi i zaatakować inne źwierzęta, także o wiele od zająca większe, także te uzbrojone w kły i pazury... I mimo to, nasze dzielne zające potrafiły takie źwierzęta zabijać, albo wypędzić z Wyspy... Potrafiły także, jako się rzekło, pilnie i skutecznie strzec do Wyspy dostępu, z którego uczyniły wyjątkowy przywilej, o którym marzyły wszystkie inne źwierzęta - od mini-ryjówek, po słonie i nosorożce.
Oczywiście ten, niemal rajski, stan nie mógł trwać wiecznie. Entropia czuwa i rośnie, tak więc z czasem na Wyspie było coraz więcej różnych innych źwierząt, a pozycja "społeczna" naszych dzielnych i zacnych zajęcy stopniowo spadała. Początkowo trudno to nawet było zauważyć, ale po dziesięcioleciach, a w końcu i wiekach, status owych źwierząt - z absolutnie dominującego - stał się bliski statusowi pariasów. (Z domieszką wioskowego głupka.)
Nie jest naszym celem przedstawianie Czytelnikowi naukowej pracy na temat historii owego - nie bójmy się tego słowa! - Zajęczego Imperium, ale może nie od rzeczy będzie tu krótko nadmienić, że wszystko to zaczęło się zapewne od tego, że Władcy poszczególnych zajęczych Plemion zaczęli dość masowo sprowadzać na swoje tereny hieny, których zadaniem miało być przede wszyszkim oskubywanie szeregowych zajęcy.
Dlaczego Władcom zależało na skubaniu swych "obywateli"? Otóż z tej wyskubanej zajęczej sierści pewne, przyuczone do tego i nie mające innego wyjścia, zające robiły dla Władców kołdry, które potem ci z zyskiem eksportowali, a zysk obracali na paciorki i perkaliki, którymi coraz łatwiej mogli potem zwabiać nowe hieny... I tak to się wszystko kręciło. Kręciło się, przynajmniej do czasu, kiedy przestał to być "model małosygnałowy" (czytać Pana Tygrysa!), a "ilość", zgodnie z niezłomną zasadą dialektyki, "przeszła w jakość".
A wtedy już nie tylko, coraz liczniejsze i coraz bardziej pewne siebie, hieny masowo przybywały na ową rajską Wyspę, ale i inne źwierzęta. Inne od zajęcy i od nich zdecydowanie różne, a nawet diametralnie.
Żwierzęta, z których większość, tak się dziwne złożyło, była od zajęcy większa, potężniejsza, agresywniejsza... I które się zdaniem, czy dobrem, dotychczasowych gospodarzy Wyspy absolutnie już nie przejmowały... W które te nowoprzybyłe źwierzęta (jak to ładnie mówią Szwedzi, a w każdym razie polska tam emigracja) struntały i... Z każdym rokiem spychając zające na pozycje klasy podludzi. Czy może raczej podźwierząt.
Zostawmy jednak na boku Historię, jak i Filozofię, ponieważ naszym celem tutaj jest przedstawienie spraw AKTUALNYCH. Po prostu, jako Ludzie Rozumni, wybieramy Przyszłość - bo jakie też REALNE znaczenie ma jej (wyrodna, przyrodnia, choć przecież i nieodrodna) siostra Przeszłość?
Nie... Jednak musimy jeszcze trochę o Przeszłości (tej przez "e"), ponieważ tam właśnie znajduje się pewne Coś, które musimy sobie dokładnie powiedzieć, zanim rozpoczniemy na serio snucie naszej Historii. To coś, to Niebieski Ober-Zając...
Wszystkie owe opisywane tu wcześniej przewagi dzielnych zajęcy (a także to, że cudownie wprost śpiewały na wiele głosów, same sobie pisząc owe piosenki) mogły się (istnieją w każdym razie takie naukowe hipotezy) wiązać z faktem, że zające na Wyspie miały swoją specjalną wiarę - wiarę w Niebieskiego Ober-Zająca (dalej NOZ). Traktowały zające tę swoją wiarę niezwykle wprost poważnie, przynajmniej początkowo. Ów mityczny, bowiem nikt go nigdy na własne oczy nie widział, NOZ był nieskończenie potężny, nieskończenie mądry, nieskończenie dobry... Ale także niesamowicie groźny, kiedy ktoś mu robił wbrew.
Stał ponad wszystkimi Władcami zajęczych plemion, a w każdym razie żaden Władca nie ośmieliłby się, w tamtych czasach, głośno stwierdzić, że że się NOZ'em nie przejmuje, że go nie czci, że nie jest On absolutnie ze wszystkich najważniejszą Sprawą na całej Wyspie. Potem to się zaczęło zmieniać.
Jak tam z tym było, tak i było - nie nam o tym wyrokować - ale nasza właściwa Historia rozpoczyna się od poinformowania Cię, Ukochany Czytelniku, o tym, że oto, w czasach całkiem już niedawnych, kiedy to na Wyspie dominowały hieny, szakale... Nie zaś, jak kiedyś, zające... Hieny, szakale, oraz wszelka inna zajęcy nie lubiąca... Zającami gardząca...
I się nimi żywiąca, w sensie konsumpcji... Ale mimo to na tę strawę - nie mówic już o zamym zjawisku Zającowatości - plująca Fauna. (O tym zaś, jaki owa Fauna miała stosunek do wiary w NOZ, o samym NOZ'ie nawet nie wspominając, nawet nie chcemy tu - My Autor - mówić! Stosunek ten był, mówiąc bardzo już eufemistycznie, marny.)
I żył w tamtych (całkiem niedawnych, jako się rzekło) czasach na Wyspie pewien młody zajączek o dźwięcznym imieniu Nicek...
c.d.n. (Deo, oczywiście, volente)
triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?
Ach, czyli muszę pisać, że piękne?
OdpowiedzUsuńA tak ni w zuby nie a propos (tak, bez akcentu, wiem) czy wiesz, gdzie można kupić Opus Magnum Magistera (wersyę z jądrami jak u szympansa naturellement)? Bom na alibris (tak to się zwie?) patrzył i miałem wrażenie, jakby to były oferty nieaktualne, a w każdym razie zaufania nie budzące.
Rozsądna cena również jest wyznacznikiem - po kiego grzyba mi I wydanie za parę patoli?
Pozdrawiam staropolskim zwyczajem
Śtrasznie zaintrygował mnie młody zajączek, wkraczający na scenę tej homeryckiej opowieści pod koniec odcinka! Jak, jak to powiadasz, dźwięcznie brzmiało jego imię? Kicek? Czy się może jednak przesłyszałem?
OdpowiedzUsuń@ Lizojajek
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak swego czasu kupowałem, to alibris był OK, choć dostawa sporo kosztuje. Piewsze wydanie jasne, że niekoniecznie, choć to, z drugiej strony, inwestycja. ;-)
Naprawdę nie ma? Poszukaj w innych księgarniach online, a jak nie umiesz, to powiedz, ja Ci poszukam.
Sam będę musiał chyba się znowu szarpnąć, bo gdzieś mi się drugi tom - a więc crème de la crème - w bałaganie zapodział.
W każdym razie zamiar masz chwalebny i go chwalę.
Pzdrwm
@ Amalryk
OdpowiedzUsuńKiszczek.
Nie - Nicek. (I kup se mocniejsze okularki!)
To w sumie miała być super-satyra na Nicka i jego, głównie religijne, narowy. Zresztą jemu się ta idea całkiem podoba, bośmy z grubsza obgadali, po fakcie.
Trochę mnie zniosło, ale te kołdry z sierści wydały mi się przesłodkie.
Może jeszcze skończę, bo naprawdę mam przepiękny dalszy ciąg, ale niestety kurewski leberalizm mnie obecnie dręczy.
Pzdrwm
Się z lekka zaniepokoiłem, gdyż nie zauważyłem nigdzie wzmianki iż "wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe"...
OdpowiedzUsuń