Zaczyna się mecz. Wszystko fajnie, mistrzowie pokazują sztuczki, miejscowi się pocą... Jednak wynik do przerwy, o dziwo, zero zero. Po przerwie też, a aż do dziewięćdziesiątej drugiej minuty, kiedy to wprowadzony przez chwilą defensywny (lewy) pomocnik Tusk FC (dawniej Szmacianka) mija dyskutujących o czymś z zapałem i żywą gestykulacją obrońców gości, i dalekim kopem lobuje leżącego kawałek obok bramki i zainteresowaniem przeglądającego wyjęte z kieszeni spodenek pisemko soft-porno bramkarza.
Szał na trybunach, meksykańska fala... Na drugi dzień media mają wreszcie o czym pisać: mistrzowie świata grali jak patałachy, górą nasi z Tusk FC (dawniej Szmacianka)! Nieprawdopodobne? Ależ wcale nie, po prostu niewielka zmiana przepisów!
Albo boks. Niechby zresztą i walka w klatce - co mi tam! Z kopaniem po jądrach i wydłubywaniem oczu, jak najbardziej. Przyjeżdża taka krzyżówka Bas Ruttena z Ronnym Coutourem (chociaż widziałem jak ten niedawno przegrał przez nokaut) i jeszcze paroma, a miejscowy gieroj wali go jak chce. A tamten całkiem nic. Dlaczego? No bo mu zabroniono - ot dlaczego! "Nam strzelać nie kazano!" A bardziej wprost - "Nam Ojropa zakazała strzelać bramek". Proste! To samo z waleniem w pysk, w przypadku boksu czy innego walę tudo.
Jaki to ma związek z czymkolwiek? A taki mianowicie, że to jest dokładnie sytuacja zbliżającego się (co do tego nigdy nie miałem cienia wątpliwości) ponownego referendum w Irlandii. Plus wszystkich ojropejskich referendów, które, jeśli odpowiednim ludziom (czytaj ojropejsom) zależy, będą zawsze powtarzane tyle razy, aż skutek okaże się... Już tak przecież bywało, gdzieśtam w sprawie waluty ojro. I tak się to będzie zawsze robić długo, aż mistrz świata, nie mając po co naprawdę grać, się rozmarzy na temat piersi (ach!) swojej dalekiej w tej chwili i pewnie już śpiącej smacznie narzeczonej... Zapominając o meczu... Albo cała drużyna z nudów pójdzie na wódkę...
Pozwalając chłopcom z Tusk FC (dawniej Szmacianka) strzelić tę jedną jedyną bramkę, która zapisze ich imiona w historii. Albo kopnąć mistrza klatkowego valetudo tyle razy w kostkę, aż zawyje z bólu i odklepie.
Od razu oczywiście wiedziałem, że powtarzanie referendów w ciągu krótkiego czasu - a czas uczciwy to by było tak z co najmniej 10 latek, jak sądzę - jest świństwem i oszustwem. Jednak akurat przed chwilą uświadomiłem sobie dokładnie na czym to polega. I udało mi się to wyrazić w języku, który, teoretycznie, powinien być zrozumiały nawet dla co bystrzejszego leminga co się podnieca sportowym kibicowaniem.
No bo po prostu tak jest! W tym najistotniejszym dzisiaj i najbliższym nam ponownym referendum, jedna strona nie ma już absolutnie NIC do wygrania - bo przecież JUŻ wygrała co do wygrania było. Druga zaś, z samej natury tej gry, z natury jej zabawnych ojro-zmodyfikowanych przepisów, nie jest już absolutnie niczym zagrożona: jeśli przegra, to ze stuprocentową pewnością otrzyma następną szansę... i następną... i następną... (Chyba że cała Unia jak wielka purchawa gruchnie i rozpadnie się wydając z siebie smród bijący pod niebiosa. Ale to już inna historia.)
Jedna więc strona nie może przegrać i W KOŃCU musi kiedyś wygrać, podczas gdy druga wygrać nijak i absolutnie NIE może i wie, że w końcu przegra... Fajne, prawda? To się nazywa DEMOKRACJA, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział. Demokracja - w odróżnieniu od populizmu, czyli "władzy ludu". Ale to jest tak cudowna rzecz, a prawdziwa demokracja, że naprawdę powinniśmy wedle jej zasad zorganizować o wiele więcej dziedzin naszego życia. Na przykład sport, w końcu to takie dzisiaj cholernie ważne!
No więc ja to niniejszym oficjalnie przedstawiłem, a teraz oficjalnie postuluję, żeby to, najlepiej od nowego roku, wprowadzić. A wszelkich innych rodzajów sportu - jako wstecznych, oszołomskich, fanatycznych, populistycznych, rasistowskie... (Kto pilnie czyta Gazetnik Wyborczy ten sobie sam dopisze tutaj dowolną ilość epitetów.) Zakazać i ścigać za każde o nich wspomnienie!
Barroso! Borrell! Kohn-Bendit! Tusk! Schetyna! I cała smętna reszto ojro-szuj, ojro-świrów i ojro-kanciarzy. Do was mówię! Zreformujcie nam ten sport co żywo, żeby wreszcie było demokratycznie, postępowo i po europejsku! Z góry dziękuję.
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
P.S. Wcześniej tego tu nie umieściłem, bo niewiele ostatnio piszę i uznałem, że i tak mało kto to ujrzy. Ale skoro już napisałem, to umieszczam. Na razie tutaj, bo to szybsze i chyba skuteczniejsze, potem to ew. przeniosę na boczek. To naprawdę piękna akcja i prosiłbym o jej wsparcie.
Wiesz Triariusie, to, co opisałeś to tylko faza wstępna. W końcu po cholerę przeciwnik, jak można pooglądać FC (Fools' Club) Tusk uprawiający akrobacje na boisku samemu?
OdpowiedzUsuńNa co komu przeciwnicy, jak nasze i tak najlepsze? Nie można przecież zaśmiecać ludziom umysłów zajętych ważkimi rozważaniami pt. czy różowa golarka do piczki czy zielona pod pachę.
A jeżeli chodzi o walkę, to taka mieszanka Bas Rutten i Mirko Filipowic. Ale przegrywa z urzędu.
Pozdrawiam.