piątek, lutego 20, 2009

Ministerialny pingpong

Gdyby ktoś odczuwał problem długich zimowych wieczorów - polecamy na to ministerialny pingpong! Jako niezawodne lekarstwo znaczy.

Do ministerialnego pingponga w wersji lux będziemy potrzebowali przepisowy stół z siatką, dwie rakietki i przeciwnika. No i oczywiście piłeczkę do pingponga, najlepiej całkiem okrąglutką. Oraz dość gruby ciemny flamaster.

Jak gramy w ministerialnego pingponga? W wersji lux? Po prostu rysujemy na piłeczce flamastrem buzię (?) minister Hall, a potem gramy całkiem jak w pingponga zwykłego.

W wersji mniej luksusowej, za to bardziej ludowej i bardziej przystosowanej do kryzysu (którego wprawdzie miało nie być, ale jednak jest, choć go nie ma, bo być nie ma prawa, skoro jesteśmy w Europie i panuje nam miłościwie... wiadomo) wystarczy nam byle jaki stół (albo w ogóle cokolwiek), dwie (albo nawet jedna) deseczki do krojenia szczypiorku (albo jakakolwiek deseczka/deseczki), piłeczka, oraz przeciwnik (lub zamiast niego po prostu ściana).

Gdyby piłeczka okazała się nie tyle okrągła, co jajowata - nic straconego! Rezygnujemy (z pewnym zapewne żalem) z minister Hall i... znowu uśmiech gości na naszych wargach a łzy szybko schną, bowiem rysujemy na niej flamastrem buzię ministra Czumy! I gramy sobie w ministerialnego pingponga jakby nigdy nic!

W wyjątkowo sprzyjającym nam przypadku piłeczka może mieć taki kształt, że z powodzeniem narysujemy na niej buzię Premiera Tuska, przez co gra będzie jeszcze bardziej emocjonująca i da nam (oraz ew. kibicom) jeszcze więcej satysfakcji!

Tyle, że wtedy to już nie będzie zwyczajny pingpong MINISTERIALNY, tylko pingpong PREMIEROWSKI! ("Łał, łał i jeszcze raz łał!" Jak mawiają w eleganckim świecie.)

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

1 komentarz: