sobota, grudnia 25, 2010

Luźne myśli, całkiem bez związku z Hanuką

Nic tak nie uczy cierpliwości, jak połączenie internetowe z górnej półki i Drugiej Irlandii, którego przepustowość zmniejsza się do około dwóch bitów na godzinę - ponieważ akurat spadło nieco śniegu. Możecie wierzyć, wiem to z własnego doświadczenia!

* * * * *

Teraz coś w nawiązaniu do mojej dawnej "Nie-Sowieckiej Encyklopedii Tygrysiej":

Antysemityzm - choroba umysłowa polegająca na niezdolności zauważenia oczywistego faktu, że jeśli jakieś konkretne plemię jest od tysięcy lat znienawidzone praktycznie przez wszystkich, którzy z nim się w jakikolwiek sposób zetknęli, to wina leży po stronie tych wszystkich, a owa niechęć właśnie dobitnie i niepodważalnie potwierdza, że owo plemię jest czyste jak łza, niewinne i słodkie.

(W odróżnieniu od wszelkich innych chorób umysłowych, które stanowią okoliczność łagodzącą w przypadku popełnienia przestępstwa, ta jedna akurat nie stanowi, natomiast - przeciwnie - sama w sobie stanowi przestępstwo. To taka ciekawostka, dowodząca, że nie ma reguł bez wyjątków, w każdym razie w realnym liberaliźmie.)

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

11 komentarzy:

  1. W ramach uzupełnienia Wielkiej Nie-Sowieckiej Encyklopedii Tygrysiej można by wspomnieć, że nasze własne Oświecenie (czy też, żeby być konsekwentnym Kontr-oświecenie przez analogię do Kontrreformacji i Kontrrewolucji) już BYŁO: to się nazywało ROMANTYZM, "czucie (proprioreceptory w muskułach und wisceroreceptory w trzewach!) i wiara", "krew i groby przodków" etc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naszła mnie w Święta smutna refleksja: nowe pokolenie lewaków jednak przeczytało Ardreya - oni też uważają go za swojaka. Nowocześni szamani multi-kulti przyjęli do wiadomości, że wiele spośród naszych "uprzedzeń, fobii i inszych -izmów" zapisanych jest w genach oraz w fizycznej architekturze naszych mózgów i rdzeni kręgowych, ale spoko! Nowa Lewica i na to ma sposób: inżynieria genetyczna, neurochirurgia etc.
    Wystarczyło 10 000 lat by przerobić drapieżnych i wolnych łowców-zbieraczy w pracowite, niemal wegetariańskie mróweczki z miast i wsi, ciekawe ile czasu potrwa kolejny etap glajchszaltowania ludzkości?
    Doradcy naszych władców nie ukrywają jakoś specjalnie swoich ambitnych zamierzeń: ludzkość ma się skurczyć i zjednoczyć, a wzorem mają być: Tikopia, Japonia Tokugawy, Chiny Ludowe, Papua Nowa Gwinea etc., po prostu wzorcowy stop orwellowskiego "1984" z huxleyowskim "Nowym wspaniałym światem".

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Anonimo 1

    Wedle Spenglera... Nie znoszę, jak ludzie uznają mnie za jakiegoś tępego popularyzatora, albo fanatycznego czciciela, ale cóż... Więc wedle niego Romantyzm to była taka "korekta" (to moje określenie, termin jest z giełdy i analizy technicznej, ale o to mu chyba w sumie właśnie chodziło) rozpoczynającej się Cywilizacji.

    Z jej mechaniczną martwotą, racjonalizmem (któren wcześniej jednak dotyczył raczej dość wąskiej, choć krzykliwej, elity), wielkimi miasty itd. (W przeciwieństwie, jakby ktoś nie widział, do Kultury z mierzwą, gnojówką i polnymi kąkolami.)

    Więc to sprawa złożona i niełatwa do jednoznacznej oceny. Podczas gdy np. lewizna (leberały znaczy głównie) uwielbia pisać mądre książki, jak to od najwcześniejszych przejawów R. prostą drogą do krematoriów. (Ale do łagrów nie, cholera wie czemu.)

    Romantyzm to w ogóle dość ciekawe zjawisko - nawet jak ja do niego podchodzę czysto intuicyjnie i bebechowo (proprioreceptory i trzewia, exactement!)

    Z drugiej strony to jednak prądu i tego wszystkiego ludzienie by tak łatwo bez Romantyzmu też nie wynaleźli - no bo jak to tak? Ani tego dotknąć, ani powąchać...?

    Mówili to np. na Historii Idei w Uppsali i mieli w tym akurat rację.

    Cybernetyki też by nie było - sam w tej Uppsali napisałem masę wieków temu krótką pracę o tym, jak to Herder był prekursorem cybernetyki. Czytałem tylko mały jego kawałek, po szwedzku, ale faktycznie gość miał takie cybernetyczne przeczucia, jakie potem, o wiele klarowniej i głębiej, miał Wielki S.

    Jednak niektóre przejawy romantyzmu - jak te rzucające włoskami Frycki w 40 parach rękawiczek - dość mnie odrzucają.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Anonimo 2

    Masz zupełną rację! Niewielu z naszej mózgowo topornej i myślowo zgrzebnej prawicy zdaje sobie sprawę z tego, jaka tu w istocie kosmiczna odbywa się walka... I ile ta pierdolona lewizna ma w tym swojej wszawej, chorej, ale jednak "racji"...

    To jest konflikt Prawd i postaw - tutaj nie da się niczego obiektywnie. Ale my mamy dotychczas prawicę, która za cholerę nie chce do się dopuścić myśli, że Historia i Życie to sprawa Woli, Walki i Wewnętrznej Prawdy - a nie jakieś oświeceniowe dochodzenie do optymalnego (dla Wszystkich), obiektywnie "słusznego" rozwiązania.

    Rozumiesz o co mi chodzi? Dałoby się to chyba nieźle rozwinąć, ale ja w tej chwili dziko zajęty, bo musiałem od nowa instalować system, a mam sporo do zrobienia.

    Więc na razie tyle.

    Plus oczywiście czułe ucałowanka

    OdpowiedzUsuń
  5. Co sądzisz Tygrysie o tezach Alison Gopnik, że już małe dzieci rozumują jak naukowcy i że dzieciństwo nie jest żadnym kulturowym konceptem, ale odrębną fazą rozwojową, równie ważną jak dorosłość? Zdaniem Gopnikowej totalną bzdurą okazało się wcześniejsze przekonanie filozofów, pedagogów, psychiatrów i kapłanów o egocentryzmie, irracjonalizmie i amoralności maluchów, albowiem nawet niemowlęta i przedszkolaki eksperymentują, analizują i wnioskują jak nie przymierzając uczeńcy w zachodniej K/C(przynajmniej wedle Gopnik).

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdaniem Gopnik dzieciństwo jako odrębna, wczesna faza rozwojowa ma konkretny cel: zgromadzić maksimum informacji o świecie, przeprowadzić i przetrawić jak najwięcej obserwacji i eksperymentów, co by zgromadzić zasoby wiedzy na czas rozrodu i łowienia mamutów/zarabiania pieniędzy, kiedy już nie będzie czasu ani sił na analizowanie świata i siebie.
    (W tym sensie monstrualnie wydłużone i obciążające dla rodziców i reszty stada ludzkie dzieciństwo stanowiłoby analogię do stadiów larwalnych, które też mają osobne cele, a co za tym idzie osobna anatomię i fizjologię. U wielu bezkręgowców dzieciństwo to jedyny moment, kiedy można, a nawet trzeba skolonizować nowe, oddalone siedliska, albo można najeść się do syta, bo imago już nie pobiera pokarmu...)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wnioski Gopnikowej prowadzą nas dalej do ciekawej hipotezy, że naukowcy są tak naprawdę wiecznymi dziećmi/neotenicznymi maluszkami, którym te "larwalne" zamiłowanie do zadawania pytań i sprawdzania wszystkiego eksperymentalnie zostaje aż do śmierci? Czyżby ta popkulturowa wizja naukowców jako dziecinnych nerdów była bliższa faktów niż wykształciuszkom się wydaje?

    OdpowiedzUsuń
  8. Na Rebelce niejaki Tiberios wyraża zdziwienie wysokim morale merkuriańskich żołnierzy II RP. Szczerze mówiąc, gdybym ja wiedział, że idę wojować z potworami, którzy moich, wziętych do niewoli ziomków z oddziału pogłaszczą po główkach i odeślą do obozów jenieckich, gdzie wszyscy będą mieli zapewniony wikt, opierunek i godziwe rozrywki do końca wojny (a przy okazji ominie ich wycieczka krajoznawcza do Azji Płn-Wsch. i paru innych kurortów administrowanych przez naszych braci ze wschodu), a ja w tym czasie trafię do jakiegoś szpitala a rebours, gdzie będę zamrażany i pieczony żywcem, zakażany różnymi choróbskami, gazowany itd. a potem jeszcze mnie spalą, co uniemożliwi mi zmartwychwstanie przy końcu czasów, to też bym zwątpił w sensowność Konwencyj Haskich und Genewskich.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Anonimowy

    Wydaje mi się, że kobiecina ma masę racji. To zresztą nawet poprostu na zdrowy (czyli nie-oświeceniowy) rozum wydaje się dość oczywiste.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Anonimowy

    To może jest tak, że najgorsze spedalenie mamy zawsze w okresie późnej C. - z milionowymi miastami, usługami zamiast produkcji, bedalstwem sensu stricto i całą resztą, którą widać gołym okiem dokoła.

    Ci Merkurianie to w końcu, wedle neo-szpęglerycznej klasyfikacji Pana T., Barbarzyńcy B. Ktrórzy, jak ktoś chce na nich robić eksperymenta, jak, nie przymmierzając, Balcerowicz na polskie społeczeństwie, potrafią z siebie wykrzesać nieco tego barbarzyństwa (B)...

    Na które, być może, my, w masie, byśmy się już nie potrafili zdobyć...?

    W każdym razie morduje się teraz chrześcijan jak, nie przymierzając, wigilijne karpie czy inne żyjątka. Jakby człek miał zdrową paranoję, to by się zaczął w tym domyślać ręki... Która woli, żebyśmy ich kochali, niż Arabów.

    Albo coś. Ale to chyba zbyt daleko iść. W każdym razie moja zaiprowizowana tu teza...

    Nie chodzi mi o tych nieszczęsnych Koptów czy innych Nestorian, ale o nas. Kto inny byłby tak spedalizowany, kiedy rżną jego w końcu braci? Braci, bo praktycznie wsie inne to jednak wprost wrogowie, a tylko nieliczne wyjątki mają nas - nieszczęsnych schyłkowych i gotowych na śmietnik Historii dziedziców "łacińskiej cywilizacji" (o cholera, posikałem się ze śmiechu!) w nosie. To i tak łaska z ich strony.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. Wsie w mieście

    Z "pedalstwem", nie "bedalstwem"!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń