wtorek, czerwca 03, 2008

Jak się w III RP robi politykę (czyli biężączka à la Tygrys)

Ja tu oferuję biężączkę rzadko, a nawet kiedy, to jest to dość specjalny rodzaj biężączki. Nie żeby lepszy, czy coś - w istocie bez tamtej prawdziwej biężączki, którą poznaję przede wszystkim na blogach (z dodatkiem TVN24, państwowej telewizji i TV Trwam) byłbym głupi w bieżących krajowych tematach jak nowonarodzone dziecię kangura (to wyjątkowo głupie bydlęta te kangury!), albo nawet jakiś - o zgrozo! - marszałek Komorowski.

Czasem się jednak na biężączkowe tematy wypowiem, kierując się zasadą, że "biężączka to zbyt poważna sprawa, by zostawić ją wyłącznie biężączkowiczom". (Tak jak i prawa nie można, moim zdaniem, zostawić prawnikom, bo z tego wynika spora część obecnego upadku naszej cywilizacji, z nieszczęsną Polską na czele.) A więc oto mała porcja biężączki w stylu Pana Tygrysa...

Julia Pitera, pełniąca, z tego co kojarzę, w obecnym rządzie jakieś hiper-odpowiedzialne stanowisko w ramach walki z korupcją, oburzała się przed chwilą w TVN24 na polityków, którzy sobie na służbowe karty kupują pizze. Nie ma bowiem, zdaniem pani Pi, żadnego znaczenia ile pieniędzy podatnika zostaje w podobnie karygodny sposób przehulanych. Rozumem, że nieważne, czy mamy do czynienia z przejęciem kilku szpitali, leżących na wartych miliardy terenach, które potem można z korzyścią spieniężyć a uzyskaną sumę schować do prywatnej kieszeni, pacjentów wysyłając szybkim lotem na łono Abrahama, czy też że zapracowany polityk, głodny jak diabli, kupił se z karty, która akurat wpadła mu w rękę pizzę Carbonara z podwójną porcją oliwek.

Madame Pitera jest tak oburzona tymi ostatnimi praktykami, że aż "odechciało jej się" (to jej własne słowa!) zaprezentować raport, który je ujawnia... W trosce, jak mówi, o naszą psychikę, ponieważ opisane w tym raporcie fakty były aż tak wstrząsające. I jeszcze mówiła coś o tym, że zaufanie do całej klasy politycznej zbytnio by na tym ucierpiało. "Całej"? Dlaczego całej? Że spytam.

Przecież największą i najpopularniejszą partią w tym, przyznaję - nieszczęsnym - kraju jest Platforma Obywatelska. Której politycy żadnej prywatnej pizzy sobie na państwowe karty nie kupują. Ba! - oni nawet na pizzę nie spojrzą. Co innego homary i kawiory. Ale zawsze za swoje. Co nie ma oczywiście nijakiego związku z prywatyzacjami szpitali i podobnymi sprawami.

Towarzyszka (partyjna oczywiście - Tuska Donalda i Schetyny Grzegorza m.in.) Pitera, kiedy ją dziennikarz TVN24 łagodnie pocisnął na temat tego nieopublikowanego, nieznanego nikomu w żadnej oficjalnej wersji, a tak wedle słów jego autorki wstrząsającego, raportu, odrzekła była, że przecież te informacje były już dość obficie podawane przez media. No to ja zapytam - w ramach przecieku były mediom znane i podawane? Bo jeśli nie, to co to ma wspólnego z raportem tow. Pitery i w ogóle jej działalnością?

Działalnością, przypominam, za podatnika, czyli nasze, pieniądze. Która polega na tym, że się za coś polityk bierze, potem zaś "mu się odechciewa". Za co więc otrzymuje pieniądze? Że spytam. Co więcej, jak każdy z pewnością wie, nie jest to u tow. Pitery aż tak wyjątkowe zachowanie. Mieliśmy już dokładnie to samo ze słynnym raportem na temat zbrodni Mariusza Kamińskiego i CBA. Przyznam, że ja bym już wolał tow. Piterze zafundować jedną czy drugą pizzę, niż tolerować jej opieprzanie się połączone z biciem piany w różnych tefauenach. (Wczoraj była zresztą w programie Pospieszalskiego, i także oczywiście bełkotała pokrętnie oraz bez sensu.)

Oczywiście - działalność tow. Pitery MA swój cel, sens i jest warte, by był opłacane. Tow. Pitera pojawia się przecież zawsze na wizji, fonii i ze swymi rewelacjami wtedy, gdy coś w Platformie tak zaczyna śmierdzieć, że nawet tępy rozum niedokształciucha uważającego że Tusk jest cool, ma z tym drobne problemy. Zaś dziennikarz TVN24 zaczyna się lekko obawiać, że jutro Waaaadza może uznać, iż Platforma zbyt już się skompromitowała. I trzeba zdjąć z niej parasol medialnej ochrony. A wtedy on, gorliwy i służbisty dziennikarz, zostanie nagle z dłonią w nocniku. Tylko dlatego, że wykazał przesadnie wiele gorliwości w realizacji dotychczasowej linii.

A więc, nie zarzucajmy tow. Piterze, że nic nie robi! Robi masę, i to na samym froncie brutalnej walki z faszyzmem i widmami IV RP. Pozostaje tylko pytanie - czy na pewno właśnie ZA TO są w Polsce opłacani demokratycznie wybrani politycy?

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

poniedziałek, czerwca 02, 2008

Zdrajcy wcąż jeszcze za swe zbrodnie nie zapłacili, za to ja mam problem...

W tytule jest, że mam problem. O jaki chodzi? O taki mianowicie, że jak wsadzę adekwatny plakacik czy bannerek na temat przypadającej jutro rocznicy, to będzie to - wraz z całym stadem często tych samych plakacików i bannerków - występować w różnych agregatorach. Wot problema! Ale w sumie nie moja problema.

Cóż, tak czy tak, wypada umieścić, a poza tym one są naprawdę śliczne! Gdyby wszystko tak wychodziło naszej prawicy jak Yarrokowi te obrazki, bylibyśmy wielcy, a zdrajcy przemykaliby się w najlepszym przypadku po kątach, jeśli nie dyndali na gałęziach. Oto w każdym razie jeden z tych słusznych, pięknych i aktualnych obrazków:



Plakat Walesa2


Na pohybel zdrajcom! Zaś więcej podobnie udanych obrazków na ten sam temat tutaj i tutaj.


triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

niedziela, czerwca 01, 2008

Pomysł na naprawdę wspaniałe wakacje (i nie tylko to)

Dość dawno nie pisałem. Tylko czy muszę? Napisałem już tyle przez te dwa lata - i nie była to przecież w większości przypadków jakaś doraźna biężączka - że gdyby ktoś to czytał NAPRAWDĘ WNIKLIWIE, to mielibyśmy już dawno zoologiczno-paleokonserwatywną rewolucję. Ja jednak niestety nic takiego nie zauważyłem - ergo to tutaj nie jest przesadnie wnikliwie czytane.

A więc, drogie ludzie, nie oczekujcie nowych tekstów, dopóki nie przeczytacie tego wszystkiego com dotychczas napisał - ze zrozumieniem! - i nie okażecie tego faktu rozpętując rewolucję. Jaką? Napierniczak proszę? ... Co ty gadasz? Siadaj kretynie i won mi z mojej klasy! Klasa wie? Bardzo dobrze Tusiak. Prymus z ciebie. I Siuśk też prymus, tak. Już nie płacz! Rewolucję paleokonserwatywno-zoologiczną - mówiłem to przed chwilą, było słuchać durny komuchu! To do Napierniczaka. Kazałbym mu przyjść ze starymi, ale nie chcę oglądać kogoś takiego. Nikt normalny by nie chciał.

A więc, wracając do naszego głównego wątku, prosiłbym o przeczytanie wszystkiego tutaj, przemyślenie... Potem zaś można zabrać głos w dyskusji. Pisać komentarze znaczy. A najlepiej to sobie po prostu wszystko wydrukować i zabrać z sobą na wakacje. I czytać, czytać, czytać! Plus trochę w głowie analizować. Żeby nie skończyć jak Napierniczak!

Można nawet przyjechać nad polskie morze, choćby i do 3Miasta. Stonki wprawdzie okrutnie nie lubię, ale jak ktoś sobie napisze na fikuśnej czapeczce: "Mądrość życiową spijam z blogu Pana Tygrysa"... Trochę długie. Więc może po prostu "Kocham Pana Tygrysa i jego blog". Albo na koszulce: "Zoologiczny paleokonserwatysta dogodzi każdej niewieście". Względnie, na kształtnym biuście: "Ach, cóż bym dała za jeden uśmiech Pana Tygrysa!" Plus http://bez-owijania.blogspot.com oczywiście. Wtedy nie tylko nie będę się na was krzywił, jako na przebrzydłą stonkę, ale może nawet zbliżę się i nawiążę romans... Znaczy, chciałem powiedzieć - kontakt.

A więc - drukować i czytać! Nie czekać na nic więcej zanim się tej niezbędnej roboty nie wykona!

* * * * *

No dobra... Żeby nie było że tylko autoreklama, marketing i uwodzenie stonki... Teraz będzie coś dla Młodych Spenglerystów. Spytano mnie bowiem na jednym z ostatnich naszych spotkań o taką rzecz... My, Młodzi Spengleryści, chcemy być ludźmi Faktów, nie zaś ludźmi Prawd Absolutnych i Wiecznych... Los, nie zaś Przyczynowość. Czas bardziej niż Przestrzeń. Takie sprawy. (I żadne tam korwiniczne Prawo, hipostaza bez sensu i w ogóle.) Szczególnie w historii tak właśnie sprawy widzimy. No i w życiu. (Nauki ścisłe to inna sprawa, choć tam w istocie także nie chodzi wcale o Prawdy, a ino i mniej czy bardziej pewne Hipotezy.)

Czyż jednak sam spengleryzm, jak każda naukowa teoria, jak każdy system filozoficzny, nie jest Prawdą właśnie? Czy nie ma więc sprzeczności w samym jądrze naszej gęstwiny?

Otóż wydaje mi się, że jej nie ma i że nasza gęstwina jest całkiem bezpieczna. Każda Prawda jest CZYJĄŚ prawdą, prawdą konkretnego człowieka. Tyle, że nie każdy sobie z tego faktu zdaje sprawę. Jeśli sobie zdaje, to jest, albo przynajmniej może być, Młodym Spenglerystą. W Spengleryźmie zaś my nie poszukujemy żadnej Absolutnej Prawdy, a jedynie skutecznie działąjącej Hipotezy, pozwalającej nam wyjaśnić wiele ważnych rzeczy. To nie jest z załóżenia Prawda, to jest zbiór zaobserwowanych i uogólnionych Faktów.

Prawdą może ewentualnie być dla kogoś, kto tak się tym przejmie, że stanie się to dla niego czymś w rodzaju świeckiej, prywatnej religii. Do tego stanu jednak żaden z nas, Młodych Spenglerystów, jeszcze chyba nie doszedł. Ja też nie, co by się na ten temat mogło nieuświadomionym wydawać.

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.