środa, marca 19, 2008

Kto ma uwalić bubla, czyli szczurołapstwo fujarkowe

Największym osiągnięciem Jarosława Kaczyńskiego będzie w mojej opinii, jeśli ten cały ojrotraktat zostanie w końcu w Polsce jakoś tam przepchnięty, ale za to pod wpływem całej tej przepychanki obudzą się w Europie siły, które go uwalą. I tym uwaleniem dadzą całemu temu paskudnemu lewacko-biurokratycznemu molochowi, który bubla stworzył, takiego kopa, że już nigdy nie odzyska sił, będzie groggy i coraz bardziej bezzębny... Aż do wyniesienia go z ringu na noszach i starannego ułożenia w chłodku na prosektoryjnym marmurze.

Oczywiście, wolałbym, żebyśmy to my go uwalili. Ale to raczej z emocjonalnych i estetycznych względów. Ach, jak bym chciał wtedy zobaczyć buziunie Tuska, Komorowskiego, zdRadka, Niesiołka-Wesołka... Fakt, to by było przeurocze! Jednak trzymajmy się trzeźwo kwestii polskich interesów, a wtedy nie jest to aż tak ważne kto tego ojrobubla uwali.

Oczywiście, jeśli nie będziemy to my, rozlegnie się wtedy piekielny klangor wszystich "nieprzejednanych" wrogów eurokouchozu, że "Kaczyński zdradził, jak zawsze socjaliści". I inne podobne brednie. W nieprzepartym wstręcie i wrogości do Ojrounii ci sekciarze zapewne mnie nie biją, mamy na ten temat podobne zdanie... Jeśli oczywiście można im wierzyć, co nie jest dla mnie do końca pewne. W każdym razie, nawet im wierząc, trzeba stwierdzić, że na tym wstręcie do Ojropy niemal się kończą moje z nimi podobieństwa i punkty styczne.

Daleki jestem od idealizowania PiS - można sobie sprawdzić, co o nim pisywałem choćby na tym blogu, nie wszystko to zresztą okazało się słuszne. Śmieszy mnie wymyślanie im od "socjalistów", na podstawie dość umiarkowanego entuzjazmu dla "wolnego rynku", ale na tej zasadzie to i ja mógłbym być "socjalistą". Mam im do zarzucenia inne rzeczy, a w każdym razie jest niemiało takich, w których się z nimi nie zgadzam. Jedną z nich, zapewne najważniejszą, jest b. umiarkowany w sumie ojrosceptycyzm.

Co jednak nie zmienia faktu, że PiS gromadzi, z założenia, ludzi nastawionych patriotycznie, którym zależy na dobru Polski. Nie powinno być to żadną wielką rewelacjią, ale niestety w naszym nieszczęsnym kraju jest. Po prostu nie ma drugiej znaczącej siły politycznej w Polsce, o której by się to samo dało powiedzieć. Nie mówię o sektach czy kanapach, tylko o siłach, w dodatku politycznych. Proszę to łaskawie zauważyć!

Po drugie - w odróżnieniu od niektórych wrzaskliwych ideologów, czyniących happeningi i świetnie rzekomo wypadających w różnych przeuciesznych spotkaniach tête-à-tête z Jerzym Urbanem (swym alter ego z lewa, choć w sumie nie bardzo wiem dlaczego akurat "z lewa", pewnie dlatego że obaj panowie tak sami twierdzą), które dla swej doborowej publiki co pewien czas urządzają superstacje w rodzaju TVN24 - przywódca PiS i były premier jest autentycznym politykiem. Który nie tylko coś mówi - z sensem zresztą, co nawiasem trochę mu szkodzi u potencjalnych wyborców, wychowanych na rozmowach panów w rodzaju przed chwilą wspomnianych, "Szkłach Kontaktowych" i "Tańcach z Gwiazdami" - ale także robi.

A przynajmniej się stara. Stara się robić to, co mówi, a także z pewnością wiele rzeczy, których, z takich czy innych względów, nie mówi. Bo np. nie może, jako że by to zaszkodziło jemu, jego partii, Polsce. Co nie jest chyba aż tak trudne do zrozumienia w świetle tego, jaką nieprawdopodobnie wielką kampanię załganej i nieprzebierającej w środkach propagandy daje się jego - i naszym - wrogom rozpętać, kiedy mają w tym interes. Po co im dawać dodatkową broń do ręki?

Aż mnie trochę żenuje, iż takie proste rzeczy mówię na swym, z założenia intelektualnym, blogu. Ale niestety - pomiędzy ludźmi chowanymi na "Szkle Kontaktowym", a ludźmi chowanymi na oglądaniu jedzenia PIT'ów i słuchaniu wypowiedzi o przekazach podkorowych nie pozwalających "realnej partii" dojść do władzy (i wprowadzić liberalizmu żelazną ręką) - nawet najprostsze i najoczywistsze rzeczy trzeba mówić, i co gorsza często powtarzać.

No więc mówię raz jeszcze: jeśli nawet nasz (?) sejm (czy inny podobnie szacowny organ III RP) zatwierdzi tego totalitarnego gniota, który brukselsko-berlińska biurokratyczna międzynarodówka psim swędem próbuje narzucić ogłupiałym z przeżarcia i kretyńskiej rozrywki "Europejczykom", ale ktoś inny potem to odrzuci - będę to uważał za ogromny sukces panów Kaczyńskich, PiS'u i oczywiście Polski. Mimo potępieńczych wrzasków ludzi zawsze skłonnych do walenia na oślep cepem "socjalizmu" i "zdrady", a nie mający cienia pojęcia o prawdziwej polityce. I niech mi nie próbują wmawiać braku idealizmu, czy patriotyzmu, ci obrońcy nienaruszalności ubeckich emerytur, głoszący iż lepsze były dla Polski rządy Hitlera niż np. działania Piłsudskiego. Chcecie mówić o patriotyźmie i niezależności? To rozliczcie swego guru z opowiadania takich żałośnie-obrzydliwych kawałków!

Co będzie jednak, jeśli PiS'owi się nie uda zablokować ojrogniota, a żaden inny naród nie znajdzie w sobie dość przyzwoitości i rozumu, by to za nas zrobić? Cóż, będzie to oczywiście ogromna porażka dla Polski, a także niewątpliwa porażka Jarosława Kaczynskiego. Jednak "trudno krzesać iskry z materii miękkiej i podatnej", więc i Jarosław Kaczyński niezbyt ma mocne karty. Na pewno nie jego winą jest to, to, że ludek wybrał ostatnio do władzy tego, kogo wybrał. Może nie tyle "do władzy", co do wykonywania rozkazów, ale jednak wybrał. Ani to, że ludek kocha Unię, "Szkło Kontaktowe" i "Gazetę Wyborczą". Zaś cała masa potencjalnie sensownych ludzi z nienawiści do tych spraw wpada w chytrze zastawione sidła różnych "hiper-prawicowych" szczurołapów... Którzy nawet nie bardzo umieją grać na fujarce.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

11 komentarzy:

  1. z całą sympatią do jarkacza, jego postawa w sprawie unii mi się mniej jeszcze podoba, niż lecha, który przynajmniej jawnie podważa incydentalne i zgoła przypadkowe bzdury ETS o nadrzędności umowy międzynarodowej (chuj mnie, z przeproszeniem, obchodzi, jak bardzo szczególnego charakteru) nad konstytucją suwerennego państwa. nie ma to znaczenia praktycznego oczywiście, bo idiota tusk na pewno tego poglądu nie podtrzyma, ale trzeba mówić o tym, co jest istotne, a nie w ramach mężostanności kombinować na taktycznych sojuszach niezależnie od ich obrzydliwości.

    jaruś się zachowuje brzydko, po prostu, zdaniem moim, można mu winy nie przypisywać, bo niby jak ma się zachowywać (jak korwin? żeby jeszcze resztki szacunku postradać?), ale też do oponowania wobec skierowanych przeciwko niemu zarzutów bym się nie posuwał. (zupełna nieprawda, bo zwykle go bronię jak nienormalny, nawet jak mu się nie należy, ale to dlatego że przeciwstawia mu się tych ojrowałachów z platformy).

    oczywiście pojawia się pytanie, na ile jest to podyktowane warunkami, na które na pewno znacznie lepszą odpowiedź niż ja mógłbym w ogóle wymyślić już ma nasz kochany kartofelek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @ loyolist

    Dla mnie parę rzeczy w tej sprawie nie ulega cienia wątpliwości, niezależnie od tego, że sam wolałbym zdrajców od razu powywieszać, Unię posłać do diabła. Chodzi o takie rzeczy;

    1. Bracia K. i PiS zą z przekonania patriotami. Co w tych podłych czasach i w tym nieszczęsnym kraju jest dość rzadkie i cenne.

    2. Na pewno nie są, mimo że nie wszystkim doprowadzają mnie do orgazmu, idiotami. Zaś JK to po prostu polityk dużej klasy, jakiego drugiego nie m w Polsce nawet śladu.

    3. Cała reszta naszej prawicy (i "prawicy") to albo żadna prawica, albo żadna polityka, a w 98% przypadków ani jedno ani drugie. Zaś faceci w rodzaju Korwina, konkretnie zaś Korwin, to szkodnicy nieprwadopodobni, którzy tak czy tak powinni jak najszybciej i jak najskuteczniej z polskiego życia zniknąć.

    4. Spójność i zaufanie do przywództwa jest sprawą ogromnej wagi. Tak się wygrywa bitwy ze znacznie przeważającymi siłami, czego drugą stroną jest to, że się przegrywa z dużo nawet mniejszymi siłami, jeśli akurat tego brakuje.

    5. JK wie znacznie wiecej, niż my, a nawet wiecej, niż ja jestem się w stanie domyśleć. Unia, jak żałosna by nie była, ma jednak spore wpływy, a jej tutejsi zwolennicy i agenci nie są ani specjalnie skłonni do moralnych skrupułów, ani tacy znowu całkiem bezsilni.

    Jakie więc mamy wyjście, że spytam? Pluć na jedynego polityka, który cokolwiek może tu zrobić? I jedynego, który ma w ogóle jakieś pojęcie o co naprawdę chodzi? Po to, żeby pozwolić się takim żałosnym błaznom jak Korwin jeszcze troche pogrzać w blasku poczucia, że sa politykami?

    Ja nie widzę tutaj żadnego wyboru, sorry. Pewnie jestem fanatyk i pałam do JK dziką, namiętna miłością. Wmawiajcie to sobie i dalej zachowujcie się - to nie do Pana, ale w sumie do całej naszej cholernej "prawicy" - jak zgraja rozwydrzonych nastolatków, którym się wydaje że rapem i rzucając mięsem wybijają się na wolność od rodziców i nauczycieli, kiedy naprawdę wpychają łeb w chomąto, które na nich przyszykowały Michniki, Tuski i Barrosy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. 1 - okej, zgadzam się, co więcej, co wspomniałem zresztą, i jeden i drugi może dla mnie być mężem stanu, tj. panem, który się nuża w gównie żeby ten kraj wyszedł na prostą - inna rzecz, jak widzą tę drogę wyjścia na prostą.

    2 - tajest.

    3 - korwin się przydaje, jako wabik na młode umysły, a szkodzić niewiele szkodzi, w gruncie rzeczy i tak go nikt nie słucha (a CZASEM zresztą warto, ale o tym może kiedy indziej).

    4 - wychodzę już dłuższy czas z założenia, że centralizacja i tak na jakimś etapie procesu decyzyjnego się pojawia, więc nie zaszkodzi ją w pełni wyegzekwować i potem rozliczać jedną osobę. zatem - właściwie też się zgodzę, z meritum, o bitwach wiem stosunkowo niewiele :>

    5 - pies srał agentów, unia jako podmiot (stwierdzenie tej podmiotowości aktualnym traktatem ma znaczenie prawne, tak naprawdę podmiotowość jest faktem, choćby jurysdykcja ETS) jest potężna, status prawa unijnego pozwala jej zniszczyć nas doszczętnie, a strony traktatu eliminują możliwość zmiany statusu tego prawa, więc, obawiam się, jesteśmy na unię rzeczywiście skazani, przynajmniej czas jeszcze jakiś.

    ale wciąż pozostaje kwestia smaku, tutaj mi się kartofelki nie podobają. i - niestety - za tuskoidami powtórzę, nie podoba mi się kompletny brak stylu u tych panów, powinni sobie przybrać jakichś reprezentatywnych młodzików i dyktować im, co mają mówić, a nie przyłazić i dyszeć - choćby najmądrzej w świecie - ludziom tyrady. tutaj mają jak najbardziej co nadrobić (oby się tylko nie posuwali do liberalnego wywałaszenia :) ).

    odnośnie reszty, staram się po forach moich niemalże-rówieśnych rugać za to swoiste bałwochwalstwo, ale idzie ciężko :>

    OdpowiedzUsuń
  4. JarKacz jest o niebo większym klasą politykiem niż ktokolwiek inny w kraju, a i w większości w Ojropie. No bo kto inny? Chyba tylko Vaclav Klaus i Vaira(?) Freiberga dorównują. Reszta to kiła. Mam nadzieję, że Kaczory dadzą radę skurwielom i uwalą traktat. Tego nie należy podpisywać, ale jeżeli już, to z silnym optoutem. I o to walka. O rozwiązanie rąk. I zamiast chłopaka wspierać, to wszelaka "prawica" też na nich pluje. Może Kaczory to "socjaliści", no ale kurde blacha, tacy socjaliści jak z JKM'a prawicowiec.

    Judasz Kurwin-Miki to z jednej strony cwana gapa, a z drugiej kretyn. Człowiek ten ma ten sam problem (aczkolwiek na swój sposób) co Horseface Romek. Co jakiś czas w nieustającym potoku bredni pojawia się prawdziwa perełka, której należałoby poświęcić więcej uwagi. Niestety, to co on mówi jest dyskredytowane przez to że on to właśnie mówi i czym jest to otoczone. Prawica ma z niego taki porzytek, jak Polacy z Dzierżyńskiego - niby mordował ruskich, ale...

    OdpowiedzUsuń
  5. @ mustrum

    Zasadniczo zgoda, w dodatku wyraziłeś parę celnych myśli w lapidarny i zgrabny sposób, co jest cenne.

    Ja jednak, może z nieświadomości - bo b. mało mam do czynienia z prasą, a i telewizji oglądam niewiele, a jeśli to nie tę biężączkową - mam do Romka sporą słabość.

    I jeśli coś mu mogę zarzucić, to rozbijanie prawicy we własnym interesie, czy raczej w sprawie własnej godności czy dla osobistej walki, choć ja akurat te ostatnie sprawy nieźle rozumiem. Z natury byłbym niezłym warchołem (mam zresztą w dalekiej rodzinie nawet samego Diabła Stadnickiego), a do takiej zwartości szeregów muszę się nieco przymuszać, w imię zwycięstwa. Naszego, bo MY jednak istniej, wbrew wszelkim gazownikom i Korwinom.

    O ile Korwin dość często mówi sensowne rzeczy, ale jego same założenia są dla mnie chore - skrajnie i prymitywnie oświeceniowe, poza tym że niespójne - to z Romkiem jest dokładnie odwrotnie. Tylko znacznie moim zdaniem lepiej. Romek właśnie same założenia ma jak najbardziej w porządku, a ew. można się czepiać co do wykonania.

    Cóż, młody jest, zapalczywy, nie każdy ma talent statysty - jakiegoś Richelieu, Bismarcka czy JK. Ale ja w wielkiej ilości spraw się z Romkiem zgadzam, w istocie w znacznie większej ilości spraw, niż z JK. Tyle, że to na inną skalę polityk.

    No to może jeszcze przy okazji dodam - jeśli nasz przywódca, a JK z całą pewnością powinien być teraz naszym przywódcą, jest zbyt miękki, to z całą pewnością należy go cisnąć, lekko mu grozić secesją itd. No i robić swoje - propagandę, publicystykę... Nie należy jednak tej secesji robić, jeśli nie ma się żadnego innego potencjalnego przywódcy ani żadnej alternatywnej siły, która byłaby zarówno radykalniejsza, jak i skuteczna.

    A zakrzyknąć słuszne hasło nigdy nie zawadzi, przynajmniej dopóki nie kosztuje to jeszcze, jak w Tybecie, 10 lat łagru. A więc:

    Na pohybel Ojropejsom, ukarać zdrajców, uwalić ten świński Ojrotraktat! KOSOWO JE SERBIJA!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Romka wtedy przeceniłem! A to po prostu zwykła cyniczna menda bez przekonań i kręgosłupa.

      Usuń
  6. Triariusie.

    Też w sumie racja z Romkiem. Ja w przeszłości miałem do niego wielką słabość, bo w końcu nieprzejednana prawica jest dobrym batem na oscylatorów. Tyle, że Romek przejął JKMowski model politykowania (niekoniecznie treść, ale formę), że pajacuje starając się na siebie zwrócić uwagę, i ugrywać tanie punkty kosztem reszty prawicy. Tą polityką sprowadził LPR, onegdaj silną partię, na UPRowskie manowce. A to jest niezbyt mądre, i w sumie, by sparafrazować Gerarda Depardieu, wielkim wysiłkiem zrobił malutkie gówienko. To mam mu za złe, że w imieniu słusznej sprawy pomógł nie tym co trzeba.

    Co do UPR, cóż. Byłaby fajna i w miarę prawicowa partyjka, gdyby nie była skurwiniona. Wojciech Popiela, aktualny prezes, jest rozsądnym facetem i w odróżnieniu od JKMa, nie jest ani pajacem, ani chorym liberalizatorem. Dlaczego UPR nie promuje takich ludzi, jak Popiela, St. Michalkiewicz a cały czas wzkrzesza Kurwina?

    OdpowiedzUsuń
  7. @ mustrum

    Fakt, ja sam nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego UPR nie stało się partią St. Michalkiewicza. Wtedy i ja bym był w miarę zainteresowany współpracą, może nawet przysąpieniem.

    Tego Mr. Popiela nie znam, ale z tego co widziałem, to za grosz nie ma on charyzmy, a to zawsze jest problem. Szczególnie zaś przy partiach rewolucyjnych.

    Co do Romka, zgoda. Ale on miał zawsze makiawelowski dylemat - żeby robić politykę trzeba już mieć siłę, być kimś, w demokracji trza mieć masę zwolenników, i to aktywnych, plus hojnych i niebiednych sponsorów. A on zawsze był z konieczności na marginesie "skrajnej ekstremy". Walczył by zaistnieć, ja mu się nie dziwię. A że nagle nie przestał walczyć, gdy go PiS całkiem wyrzucił na aut - czyż można o to mieć - osobistą, bo nie mówię polityczną - pretensję do młodego, cholernie ambitnego człowieka, który wie, że ma rację, a wszyscy dookoła kurwią się mniej lub więcej, przeważnie bardzo?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. >loyolist: "ale wciąż pozostaje kwestia smaku, tutaj mi się kartofelki nie podobają. i - niestety - za tuskoidami powtórzę, nie podoba mi się kompletny brak stylu u tych panów, powinni sobie przybrać jakichś reprezentatywnych młodzików i dyktować im, co mają mówić, a nie przyłazić i dyszeć - choćby najmądrzej w świecie"

    Skad sie bierze to mieszanie rol i potrzebnych do ich wykonywania cech? Czy polityk to ma byc zigolak (lub na odwrot)?

    A juz najbardziej "spodobalo" mi sie to:
    "a nie przyłazić i dyszeć - choćby najmądrzej w świecie"

    To chyba rzeczywiscie bylaby tragedia gdyby polityk mowil "najmadrzej na swiecie".

    wojtek

    OdpowiedzUsuń
  9. @ anonimowy

    Muszę się zgodzić - to pomieszanie kwalifikacji słodkiego żigolaka z kwalifikacjami polityka wydaje mi się infantylne co najmniej.

    "Styl" w polityce to całkiem nie to. A mnie na przykład rzuca na widok większości młodych ludzi, bo od razu sobie wyobrażam, że zaraz wrócą do domu i będą słuchać rapu.

    Jasne, że polityk powinien być, jeśli to możliwe, przystojny, co najmniej jak ja, ale to nie jest żadne wielkie kryterium.

    Zresztą, jeśli mówimy o samym oddziaływaniu na tłumy, to na przemówieniach Adolfka kobiety dostawały orgazmu, a był przystojny? Raczej nie.

    Albo weźmy takiego Lenina, Tito czy Mao - politycy niezwykle skuteczni, jak by ich nie oceniać, a aż tacy piękni? A Cromwell miał nawet brodawki na pysku, niczym jakaś Pitera. Mao zresztą też.

    Żeby polityk był tak cudny jak Ronald Reagan to jest całkiem wyjątkowy dar losu, a i tak był już wtedy stary.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. @triarius

    To prawda - zupelnie nie dziwi mnie, kiedy polityk korzysta ze wszystkich mu dostepnych "narzedzi". Natomiast bardzo dziwi mnie, kiedy dorosly facet na trzezwo domaga sie zeby politycy nim manipulowali i to jeszcze przy pomocy tak bezuzytecznych technik jak "uroda" pana prezydenta. Zebysmy choc o urodzie pani prezydent mowili ... :)))

    wojtek

    OdpowiedzUsuń