wtorek, października 26, 2010

Jak nie znoszę skatologii... To jednak trzeba w końcu było powiedzieć!

Zaczynam podejrzewać, że nic nie przyhamuje inwencji twórców ideologii widzących sens i istotę świata w ekonomii, ani też entuzjazmu ich wyznawców... Dopóki ktoś nie stworzy równie kunsztownej ideologii, w której sensem i istotą świata będzie kloaczne się wypróżnianie.

triarius
---------------------------------------------------
Czy odstawiłeś już leminga od piersi?

43 komentarze:

  1. Kiedyśmy się już religii pozbyli, to gdzie mamy szukać istoty świata, jak nie w materii?

    OdpowiedzUsuń
  2. @ tj

    Ale przyznasz, że trudno o piękniejsze hasło na transparenty, niż: "Wolność wypróżniania się!"

    I uczone wywody, jak to Państwo (albo inna Oligarchia, w przypadku hrPonimirski'ego) zaczyna od ograniczania tej naturalnej swobody, żeby potem już bez żenady...

    A co do państw narodowych, to ciekawie to ująłeś, ale ja widzę tę kwestię jako jeszcze bardziej złożoną. Dużo by było o tym mówić, a poza tym mało to niestety polityczne dla prostszych duszyczek... Wot zagwozdka! Niestety nie jedyna tego typu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. Defecatio libero!

    Ew.

    Mój odbyt, moja decyzja!

    OdpowiedzUsuń
  4. My tu gadu-gadu o dupie i zupie, a tu się nam ustrój zmienił:
    "http://www.rp.pl/artykul/2,554960-Poczatek-konca-KRUS--.html
    Zmiana jest ogromna i będzie dotyczyć masy ludzi.Wieś była u nas buforem dla zagospodarowania potencjalnych bezrobotnych. Wiele minigospodarstw dawało szansę wyprodukowania żywności, dołączone do tego ubezpieczenie zdrowotne i niewielkie renty/emerytura dawały szansę przetrwania wielu ludziom. Teraz po orzeczeniu trybunału zostaną oni zapewne w większości bezrobotnymi." Nie wiem czy szanowni przedmówcy zwrócili uwagę, że właśnie się kończy powszechny spis rolny. Zupełnie przypadkowo akurat wtedy przechodził Trybunał Konstytucyjny i wydał werdykt zgodnie z którym informacje ze spisu stają się finansowo użyteczne.
    W spisie tym pytano o:
    *ogólna charakterystyka gospodarstwa rolnego
    * użytkowanie gruntów i powierzchnia zasiewów
    * metody produkcji rolniczej (wpływ rolnictwa na środowisko)
    *struktura dochodów gospodarstwa rolnego z użytkownikiem gospodarstwa rolnego oraz korzystanie z programów wsparcia dla rolnictwa
    * pracujących w gospodarstwie rolnym
    * zużycie nawozów
    * ciągniki, maszyny rolnicze, urządzenia i zwierzęta gospodarskie

    OdpowiedzUsuń
  5. Tygrysie,

    i ten tekst i twoj koment ostatni pod poprzednim tekstem- sorry, ale bełkot.

    I nawet nie za bardzo mi się chce ten bełkot rozbierać na czynniki pierwsze i całą jego nędzę intelektualną obnażać. Przecież to i tak grochem o ścianę.

    Natomiast pozostawię na koniec takie pytanie:

    Skoro chodzi o osobistą siłę, przetrwanie, życie w godności, możliwości oddziaływania na to co się dzieje itp, to kto ma większe na to szanse:
    a) ktoś, kto ma pieniądze (traktowane jako środek do celu)
    b) rozgoryczony i obrażony na świat gołodupiec
    ???

    BTW, przeciwstawny kciuk to też ekonomia, jakby się kto pytał. Trudno mi uwierzyć w to, że natura jest w swej istocie pedalska.
    Raczej pedalstwem jest nie obserwowanie jej i nie wyciąganie z niej wniosków.

    A na wsi nie jest sielsko, na wsi miejskie tygrysy dostają w 3 sekundy wpierdol sztachetą. I na nic im się zda choćby i wykucie na blaszkę dzieł wszystkich Ardreya. Teoria zawsze polegnie w starciu z praktyką.
    No takie życie.

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale czy to aby nie Spengler zauwazyl ze w fazie Cywilizacji mysli sie wlasnie ekonomia a rachunek ekonomiczny decyduje o wszystkim?Wiec moze nie ma co sie na tych myslacych tylko ekonomia obrazac (bo oni po prostu nie moga inaczej w swej masie)a lepiej samemu sie nieco podszkolic z tej wlasnie ekonomii aby miec argumenty ekonomiczne(czyli takie jakie oni wlasnie rozumieja)przeciw korwinoidom i innym leberalom(moze nawet co niektorych da sie przekonac i przeciagnac na nasza strone)?Tak to sobie zauwazam jako poczatkujacy spenglerysta wiec moge sie w swej interpretacji mylic.

    P.S.Choc niewatpliwie sie zgadzam iz dyskusja z ludzmi ktorzy uwzaja ze homo to TYLKO homo economicus bywa nuzaca a czasem wrecz denerwujaca(DELIKATNIE mowiac).

    OdpowiedzUsuń
  7. Przede wszystkim pamiętać należy, że ekonomia nie jest klórową nałk, ale taką dziedziną, która opisuje pewne mechanizmy, by człekowi pomóc. Jeśli zaczyna być religią, to, eufeminizując, dupa.

    Podobnież jeśli z ekonomicznej TEORII wyciąga się wnioski ogólne. Np. w przypadku szkoły austriackiej - wsio opiera się na założeniu, że człowiek działa racjonalnie (przy czym pojęcie to nie jest do końca objaśnione). A posteriori jesteśmy w stanie stwierdzić, że to bzdura wierutna (przy założeniu "zwykłego" rozumienia terminu). Tymczasem, uzasadnione na gruncie ekonomii, przenoszone jest na całe "Ludzkie Działanie".

    Nie wiem do końca, jak to jest w mejnstrimie nałkowym, ale sądzę, że bardzo to nie odbiega.

    Jeśli natomiast ekonomię traktuje się jako naukę ściśle praktyczną - ok.

    A co do piniędzy - toć przecie krew wojny. W przyszłości wg. Szpenia zostaną przez krew zwyciężone (tak się on wyraża?). Ale na razie - jest jak jest. Więc nie ma co glińdzić, bo to domena lewaków (i starych, zgorzkniałych ludzi, ale oni są usprawiedliwieni).
    Servus (servorum)

    OdpowiedzUsuń
  8. István Nagy

    "Przede wszystkim pamiętać należy, że ekonomia nie jest klórową nałk, ale taką dziedziną, która opisuje pewne mechanizmy, by człekowi pomóc. Jeśli zaczyna być religią, to, eufeminizując, dupa."

    Jesteś w stanie wskazać palcem kogoś, kto traktuje ją jak religię?

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Anonimowy (KRUS)

    Niestety (?) dla mnie to zbyt skomplikowane w szczegółach, ale z mojego lotu ptaka dostrzegam, że oni z całych sił płyną do tego drugiego brzegu - czyli totalnego, że tak to określę, totalitaryzmu - a z drugiej strony oczywiście nie wszystko im idzie tak, jak sobie wymarzyli.

    Będzie ciepło, jak sądzę, ale to oni mają w łapkach wszystkie sznurki i wszystkie baciki.

    (Kupowałem właśnie żarcie w Biedronce i nie macie pojęcia jak ono przez parę tygodni podrożało! Albo i macie, ale w takim razie...)

    Pzdrawm

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Artur M. Nicpoń

    Bo ty Nicek nie do końca pojmujesz to z teorią. Masz braki w metateorii, żeby to uczenie określić.

    Widzisz - nie tylko Ardrey istnieje i na opisany przez cię przypadek ja wyjmuję z plecaczka książkę pt. "Jak poskromić agresywnego kmiecia (i sprzedać mu kolumnę Zygmunta na dodatek)", i mam sielskość z głowy. Kmieć zjada grzecznie swoją sztachetę i odnoszą go do domu. ;-)

    (Poważnie to nie mam nic przeciw wsi i kmieciom, ale chłopomania nieco mnie, przyznaję, śmieszy.)

    Will be back! (Deo oczywiście itd.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  11. @ piotr34

    Ależ nikt się nie obraża na ekonomię (bo niby jak?), ani też na lemingów, że są lemingami. Gdyby nie byli - to by była zagwozdka, bo by nam gwałcili szpęgleryczne prawa przyrody! Ale tak?

    Tyle, że ja tu pracuję z elitą (tylko sza!), a ta nie powinna się upodabniać do lemingów. Także w tym względzie. Zgoda?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  12. @ István Nagy & Artur M. Nicpoń

    Czy ktoś traktuje ekonomię jak religię? Marks może? Albo Korwin z Misesem?

    Czyż Wolny Rynek to nie jest oświeceniowa, deistyczna wersja Boskiej Opatrzności, że spytam?

    No zastanów się nad tym chwilę, Nicek!

    Drugie ciekawe i płodne intelektualne ćwiczenie? Ależ proszę: podstawić sobie "wypróżnianie" na miejsce "ekonomia", "wolny rynek" i inne takie synonimy... Czyż nie otrzymujemy równie pięknej, spójnej, logiczniej i kompatybilnej z rzeczywistością teoryji?

    Ale poważnie - spróbujcie! Mówię do Wsiech, w mieście i na WSI.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. @Mr Nicpoń
    Tak - mnie z przeszłości.
    To była hiperbola. Oczywistym jest, że jak religii się jej traktować specjalnie nie da, jako gnozę prędzej. Miałem na myśli rozpatrywanie wszystkiego, czy też niemal wszystkiego, w kategoriach ekonomicznych. A to prowadzi do b. wielu szkód, choćby intelektualnych. Liberalizm to dno po prostu, a on się opiera na założeniu, że człowiek jest dobry, mądry etc. Choć owszem, swoboda handlu z uwzględnieniem interesu narodowego to dobre rozwiązanie. A niektórzy (tak, wiem, brzydkie słowo, ale nie wiem, o kim mogę napisać konkretnie; chłopcy z frizony, czy jak tam się to zwie?) naród mają w dupie i widzą alternatywę - albo całkowita swoboda handlu (całkowita, podkreślam) albo smiert', bądź, o zgrozo!, Socjalizm (z wielkiej).

    Gwoli ścisłości mam na myśli ekonomię, nie tyle jako naukę, która opisuje ludzkie działanie w gospodarce. Samo to jest ok, złe jest to, iż wprowadza się pewne aksjomaty, konieczne do modeli ek., a potem jakby nigdy nic wprowadza do rzeczywistości. A one nie mają z nią nic wspólnego.

    Idea wolnego rynku (bo nie on sam) łatwo wchodzi w reakcję z "wolnym rynkiem idei", czyli ekskrementami, które obsrywają naszą piekną kulturę/cywilizację/co bądź. Jeśli redukuje się człowieka do li tylko homo oeconomicusa (pardon my Latin), to nieodłącznie wiąże się to z jego zmianą na żrące, pieprzące i srające zwierzę.

    Tak, wiem, piszę oczywistości. To przez to, że, mam wrażenie, zasadniczo się zgadzamy, tylko nie do końca możemy się zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Wsie w Mieście i na WSI

    Pomijając już słynną (?) wypowiedź Marka Krassusa (Marcus Crassus, nie rozumiem po kiego to spolszczać), że "być bogatym, to móc wystawić prywatną armię", z całą powagą głoszę, że najistotniejszą, jeśli nie jedyną zaletą dobrego stanu ekonomii jest to, że MOŻNA O NIEJ NIE MYŚLEĆ!

    I tutaj analogia z kiblem jest naprawdę łatwa do zauważenia - jeśli ktoś ma w tej sferze problemy, można zrozumieć, że myśli i stara się im zaradzić, jeśli natomiast ich nie ma, a obsesyjnie go te sprawy fascynują, coś z nim jest nie tak.

    Czyż nie? ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. @ István Nagy

    Ładnie to ująłeś i sam bym się mógł pod tym podpisać.

    Nicek z pewnością udaje ("Erystykę" musi czytał mego gdańskiego rodaka), że nie potrafi zrozumieć, iż nam tu nie chodzi o ekonomiczną PRAKTYKĘ, ani też o ekonomię OPISUJĄCĄ pewne (rzeczywiście istotne) zjawiska - ino o oświeceniowy KULT "wolnego rynku" i sprowadzanie życia społecznego do ekonomii...

    Co robi masa ludzi, a z większych już wymieniony Marks (potem długo, długo, długo nic) i Mises z Korwinem. Nie tylko oni zresztą, ale tych każdy (tutaj) zna.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  16. I tutaj analogia z kiblem jest naprawdę łatwa do zauważenia - jeśli ktoś ma w
    tej sferze problemy, można zrozumieć, że myśli i stara się im zaradzić, jeśli
    natomiast ich nie ma, a obsesyjnie go te sprawy fascynują, coś z nim jest nie tak.


    Bo z nami, jako Polską, JEST w tej sferze mocno nie tak - bidni jesteśmy, a sąsiadujemy z największą gospodarczą potęgą Europy, która nas po prostu kupuje. Zalewa kapitałem. Tak się składa, że w naszej części świata właśnie to przekłada się na polityczną siłę, a nie to, ilu mamy zakapiorów gotowych wysadzić się w powietrze dla natychmiastowego spotkania z Allahem.

    Arabom takich nie brakuje, mimo to Eskimosi robią z nimi co im się podoba.

    No, i żeby się uzbroić po zęby trzeba najpierw mieć przemysł na poziomie. Nawet Sowiety planują teraz prywatyzacje za 50 mld $ (rzecz jasna pilnując, co w trawie piszczy).

    OdpowiedzUsuń
  17. @ tj

    Nie całkiem się zgadzam - oni nas wykupują NIE TYLKO dlatego, że są bogatsi, ale także dlatego, że MY DAJEMY SIĘ RZĄDZIĆ "PRAWOM EKONOMII"!

    Bogatsi od nich i tak szybko nie będziemy, więc trza grać inną grę - zgoda?

    Jeśli tak, to jednak by wynikało, że to ja mam rację.

    Tak samo jak z "demokracją" - jasne, że ona daje pewne wpływy zmanipulowanym lemingom, ale z drugiej strony - KIEDY SIĘ JEST DEMOSEM, naprawdę nie jest mądre głoszenie zamordystyczno-elitarystycznych haseł.

    No bo szybko my ich na posadce tej elity nie zastąpimy i demosem być nie przestaniemy.

    Może MS powinni jednak więcej grać w szachy (Wyrus, jesteś tam?), studiować Scypiony i Hannibale, i/lub teorię gier? (Ew. jakieś BJJ by mogli, to szachy w 3D i czasie rzeczywistym.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Wsie w Mieście

    A najzabawniejsze jest to, że (jak sobie przed chwilą uświadomiłem) ZRĘBY co najmniej TEORII OPIERAJĄCEJ WSZYSTKO NA WYDALANIU JUŻ PRZECIE ISTNIEJĄ!

    Czymże innym jest bowiem lewacki EKOLOGIZM? ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak już chcecie prowadzić ożywioną dyskusję, to czemu nie na Forum Tygrysim? Myślicie że łatwo jest np, co jakis czas tu zagładać i szukać komenta, na jakim się skonczyło czytać???

    OdpowiedzUsuń
  20. triarius,

    Elitarystyczno-zamordystyczne hasła mają sens, jak się chce mieć silne państwo. W warunkach europejskiej ciasnoty się nie da inaczej.

    No, z tym bogaceniem się szło nam całkiem dobrze gdzieś do momentu wprowadzenia popiwku. Świadomie z tego zrezygnowano po uwłaszczeniu się nomenklatury.

    Mnie ciekawi, jak sobie wyobrażasz "nie rządzenie się prawami ekonomii" ? Odgrodzić się zaminowanymi zasiekami?

    Są kraje, które się izolują. Korea Północna tak robi. Efektem jest brak żarcia dla populacji i leminżeria, przy której przeciętny czytelnik "Wyborczej" wygląda jak generał GRU z 30-letnim stażem.

    Łatwiej (i lepiej) byłoby przeprosić się z ekonomią. Cóż nam innego zostało, zwłaszcza że, jak dziś stwierdził Ławrow, Rosja będzie żądała limitowania liczebności wojsk członków NATO przyjętych po zakończeniu zimnej wojny (analogia do rusko-pruskiego paktu z czasów przedrozbiorowych aż kłuje w oczy)?

    Struś Pędziwiatr,

    wbij linka http://bez-owijania.blogspot.com/feeds/comments/default do jakiegoś czytnika RSS (albo przeglądarki, od biedy). Co do forum, to gdyby PT Autor tu zablokował komentarze, i automatycznie wrzucał tam notki...

    OdpowiedzUsuń
  21. Tygrysie,

    "Bo ty Nicek nie do końca pojmujesz to z teorią. Masz braki w metateorii, żeby to uczenie określić."

    A jakim cudem akurat Ty jesteś w stanie ocenić czy ja mam braki czy nie? Z cała sympatią, jaką mam dla ciebie, ale to tak, jakby istota dwuwymiarowa (Ty), chciała się wypowiadać o istocie trójwymiarowej (ja).
    ;)

    "Widzisz - nie tylko Ardrey istnieje i na opisany przez cię przypadek ja wyjmuję z plecaczka książkę pt. "Jak poskromić agresywnego kmiecia (i sprzedać mu kolumnę Zygmunta na dodatek)", i mam sielskość z głowy."

    Toteż ja nie mówię słowa o sielskości a o wiejskiej surowości. To pewna róznica.
    Książkę możesz mieć, ale, za twoim Ardreyem idąc- od czytania jaja nie rosną, sorry. Ktoś się albo rodzi (i później socjalizuje) z cojones i jest we wszystkim co go interesuje pierwszy, albo sie ktoś rodzi z orzeszkami pistacjowymi zamiast nabiału i choćby się obczytał wszelkimi Ardreyami świata tego, to mu nic między nogami nie wyrośnie więcej, niż już ma.
    Exemplum- taki Bolesław Chrobry- prawica jak malowanie, zgoda? A zobacz, Ardreya nie czytał i te wszystkie fundamentalne zależności, mechanizmy itp nawet nie tyle znał, co je czuł sam z siebie i według nich działał teorią nie zawracając sobie głowy.
    Więc to, mój drogi Tygrysie, tak nie działa, że jak się zrobi forum szpęgleryczno- ardreyowskie, to zaraz ludzie na oczęta przejrzą, zmienią swoją naturę (jednostkową) i staną się jak te lwy. I potomstwo swoje wychowają na królów dżungli. Nic z tych rzeczy, to jest proces idący pozakorowo (tak, poza tą korą, na której pofałdowanie tak psioczysz) i prędzej wyrośnie przyszły wojownik z rodziny bandytów, niż się taki wykluje w stadle czytającym o tych zębach i pazurach.
    Wiesz, to jest tak, jak z dawnymi książkami podrózniczymi- jedni przeżywali przygody i niebezpieczeństwa i je opisywali, a inni o tych przygodach wyłacznie czytali i marzyli.
    To się ma, albo się tego nie ma.
    Takie życie.

    "Kmieć zjada grzecznie swoją sztachetę i odnoszą go do domu. ;-)"

    Kmiecie do grzecznych nie należą. Kmiecie tak naprawdę lubią się bić dla samego bicia się. A uzbrojeni w sztachetę są skłonni do wszystkiego, tylko nie do grzeczności.

    "(Poważnie to nie mam nic przeciw wsi i kmieciom, ale chłopomania nieco mnie, przyznaję, śmieszy.)"

    To, o czym pisze to nie żadna chłopomania. To wskazanie na fakt, że te wszystkie mądrości wyczytane w książeczkach (Ardreye i im podobni mędrcy), są w praktyce kompletnie puste.
    One mogą być ciekawe (ale nie muszą) dla kogoś takiego jak ja, kto na to wszystko powie- no i proszę, okazuje się, że na mój osobniczy samczyzm istnieje naukowa podbudowa!
    Ale to nie jest tak, że od czytania Ardreya ktokolwiek stanie się samcem.
    OK, może sobie rózne rzeczy wmawiać, może mu się sporo spraw wydawać, tyle, że to jest matrix, samookłamywanie się, ergo- lewactwo.

    Prawica to zawsze działanie. Jakiekolwiek kto może, takie, na jakie każdego stać, ale działanie, na Boga (w którego nie wierzysz) a nie teoretyzowanie!

    pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  22. Nicek,

    ta chęć bycia zawsze na górze, pierwszym we wszystkim, za Dolka z wąsikiem nazywała się "charakterem aryjskim".

    Ależ nam tego brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Artur M. Nicpoń (a Wsie w Mieście mogą też rzucić okiem)

    Nicek, co ty się tu chopie srożysz? Potrzebujemy twardzieli, także na pokaz, ale NA ZEWNĄTRZ! A ty zamiast tego próbujesz nas tu straszyć.

    Daruj, ale ja wcale nie jestem pewien, czy ty przeżyłbyś tydzień w Elblągu w latach '60, albo w "Chicago Skandynawii", jaką jest (a w każdym razie była za moich czasów) Uppsala.

    Szczególnie, gdybyś się kręcił w takich środowiskach, jak ja, czyli wśród bokserów, gangsterów (w kickboxingu trenowali mnie, jak się potem okazało, dwaj najwięksi szwedzcy gangsterzy dekady), lewackiej latynoskiej partyzantki na zdrowotnym urlopie itp.

    Spokojnie - znajomość paru książek NIE WYKLUCZA pewnego kontaktu z realem i różnych ciekawych doświadczeń! (Ile razy zresztą stałeś naprzeciw luf czołgów, że spytam? Ja sporo.)

    A co do ekonomii - to czy ja komuś zakazuję chodzić do kibla? Czy umniejszam tę kwestię, neguję jej znaczenie? Czy wreszcie deprecjonuję tych, którzy naukowo badają... Daruję sobie szczegóły, bo naprawdę nie lubię tematyki, ale możecie ludzie uwierzyć, że nie chodzi mi też o zwalczanie naukowych studiów w tej dziedzinie.

    To RELIGIA ekonomii jest durna! Czy ty Nicek, jako katolicki fundamentalista, naprawdę nie masz nic przeciw temu, że nam wduszają mętne deistyczne pierdoły jako poważną wiedzę?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Struś Pędziwiatr

    Masz rację, ale co ja ich będę na siłę uszczęśliwiał.

    Mam jakieś cudowne lekarstwo na tego syfa? Nie mam (kogoś to rozczarowało? sorry!).

    Gadamy sobie bez większego sensu. Dopóki jeszcze wolno.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  25. @ tj

    Udajesz takiego prostolinijnego, prawda?

    Kochana władza ma swoje gadki zorkiestrowane na tysiące głosów, gada co chce i za nic nie odpowiada, a my tu mamy głosić - na jeden głos i bez akompaniamentu - hasła wprost antydemokratyczne? Będąc samemu i nieodwracalnie demosem?

    Dla mnie paranoja! W DIALOGU z kochaną władzą trza się domagać demokracji, a poza tym oczywiście trza dążyć, by lemingi i agentury przestały nam mieszać. To się daje pogodzić, przynajmniej, kiedy się to inteligentnie rozpisze na kwartecik czy oktecik.

    Co do ekonomii, to ja nie mówiłem, że mamy się "nie rządzić jej prawami" - ja mówiłem, że MAMY NIE GRAĆ W TĘ GRĘ! To ogromna różnica.

    W dziedzinie ekonomii trudno się rządzić prawami gry w cymbergaja albo rosyjskiego baletu, zgoda. Jednak zawsze od nas trochę zależy, W JAKIM STOPNIU EKONOMIA - I TO W DODATKU W JEJ AKTUALNYM PARADYGMACIE (co nie jest tożsame z jej "prawami"!) będzie rządzić naszym życiem.

    W starożytności też byli bogaci, a potem przychodzili biedni górale i dawali im w dupę. Albo Rzymianie, totalnie zrujnowani w latach '30 przed Chrystusem, bez trudu podbijali bogaty i cywilizowany Egipt.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  26. Tygrysie,

    w punktach, będzie łatwiej:

    1. straszyć? a skąd ten pomysł? Dałem gdzieś tu jakąś sugestię tego typu?

    2. doświadczenia "bojowe"- tymi się lepiej nie przerzucajmy, bo to wyglada tragikomicznie w internecie

    3. znajomość książek- a i owszem. Poszukiwanie w nich nadziei na odrośnięcie nabiału priwiślańskim (i jakimkolwiek innym) ludzieniom- płonne nadzieje.

    4. religia ekonomiczna- parę już razy prosiłem ciebie a i tu pana o węgierskobrzmiącym nazwisku- wskaż mi nieubłaganym palcem tych ekonomicznych religiantów. Bo, sorry, ale ja to uważam za jakiś wykwit twojej wyobraźni. Osobiście, w jakimś tam branym w ogóle pod uwagę dyskursie (jak ja nienawidzę tego słowa), takich indywiduów nie widzę. ty widzisz- kogo? I na czym się ta jego religijność zasadza?

    I oczywiście, że deprecjonujesz wyrażając się o ekonomii ze wstrętem. Moim zdaniem bez sensu. Rządy i państwa mogą sobie odjeżdżać w rózne lewackie bzdety, ale to nigdy nie trwa wiecznie i po durnych spedalonych lewakach przychodzą tacy, którzy znajdują umiłowanie w przelewaniu krwi wrogów. Dobrze jest więc, by nie musieli startować z poziomu dzidy i kamiennego tłuczka, a raczej żeby startowali z poziomu choćby rakiet stinger. A na to potrzebna jest kasa, potrzebny jest potencjał ekonomiczny. itd itp etc. Słowem, żeby się bawić naprawdę trzeba mieć zdrową ekonomię a żeby mieć ją zdrową, to trzeba wiedzieć, jakie nią powodują mechanizmy, jakie są konsekwencje takich czy innych ruchów. OK, tym się nie muszą zajmować wszyscy, ale wypada się na tym znać choćby z tego powodu, że historia Europy jasno nam wskazuje, że ten brak zainteresowania się boleśnie mści. Dobrze wiesz jak- pieniądz to też władza i jeśli ją oddać jakimś pachciarzom, to szybko to oni mają w rekach wszystkie sznureczki a nie my. Zgoda?

    Pozdrawki

    OdpowiedzUsuń
  27. triarius,

    ale po co my mamy się "domagać demokracji"? Przecież wiesz, że czy rządzi Donek z pięcioprzymiotnikowych wyborów, cysorz na białym koniu, czy Ziuk z tylnego siedzenia, mamy dokładnie taki sam wpływ na władzę, czyli absolutnie żaden. Nie sądzę też, byś nie widział, że zbliżamy się wielkimi krokami do końca demokracji w Europie, utrzymywanej przecież tylko siłą amerykańskiej obecności.

    Gdzie nie ma Amerykanów, nie ma demokracji. Komisji Europejskiej nikt nie wybiera, a parlament europejski nie ma żadnej realnej władzy. Zapewne wiesz też, z czym ta demokracja się wiąże - permanentna sraczka legislacyjna, burdel i inercja we władzy, partykularyzmy i obyczajowy rozkład (przejawiający się m. in. ekonomizmem, którego tak nie lubisz). Musisz też wiedzieć, jakie skutki przynoszą takie eksperymenty w ciasnych warunkach państw europejskich - przecież to nie przypadek, że odkąd durne żabojady zafundowały sobie rewolucję, na zmianę albo jakiś Napoleon brał za twarz i doprowadzał Francję do potęgi, albo Niemcy zparowadzały u nich demokrację właśnie po to by pozbyć się konkurencji. Gdy puścić sprawy na żywioł, gdy trzeba rozwiązywać realne problemy, kończy się zabawa w ludowładztwo, co było widać w międzywojniu. W Europie nie da się skutecznie rządzić w demokratyczny sposób.

    Analogii czasów dzisiejszych do Rzymu i Egiptu, moim zdaniem snuć nie można (pod militarnym względem, rzecz jasna). W starożytności biedni górale mogli dać w dupę bogatym, bo sztuka wojenna była wówczas mało kapitałochłonna. Od rewolucji przemysłowej nie było ani jednego przypadku biedaków spuszczających łomot bogatym. Nawet ruskie bez dostaw amerykańskiego sprzętu i technologii mogliby co najwyżej trząść portkami w tajdze, a nie stanąć nad Łabą.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nicek ,z reguły z twojego pounktu widzenia gadasz bardzo dojrzale, lecz tu zapędasz się w kozi róg.
    Jak to- jeśli poznamy prawdę np. z książek to gorzej na tym wyjdziemy niż gdybyśmy patrzyli na doświadczenia własne czy wiejskiej społeczności??
    W każdej dziedzinie trening czyni mistrza, lecz jeśli będziesz trenować nie to co trzeba, nie tak jak trzeba i tyle co trzeba to zawsze będiesz gorszy- i już.

    Więc pokaż, co złego w tej czy innej teorii, albo lepiej zainteresuj się swoją rehabilitacją i zdobywaniem krzepy i podobnymi tematami - tu Tygrys czy ja(choć może jeszcze nie na tę chwilę) może ci pomóc.

    A co używania rss do komentarzy- wybaczcie,on jest przydatniejsdzy do czegoś innego. Mimo, że blogspot ma jedne z najlepszych blogowych systemów komentarzy, to i tak forum ma o niebo lepszą funkcjonalność w dziedzinie dyskusji!

    OdpowiedzUsuń
  29. Strusiu,

    bo tu nie chodzi ani o czytanie książek (żebyśmy się źle nie rozumieli, ja jestem wielkim książek miłośnikiem), ani o obserwowanie życia i doświadczeń wsi czy kogo tam. Tu chodzi o to, żeby ludzie zaczęli wreszcie żyć prawdziwym życiem i w ramach tego życia się weryfikowali.

    Przecież to nie jest tak, że w miastach nie rodzą się ludzie z cojones, tylko w mieście te ich nabiały (o ile nie są gangsterami) nie mają się okazji objawić. Tedy ja proponuję niejako wystawienie się na życie i to wystawienie na maxa tak, żeby się samemu przekonać, kim się jest. I jeśli się okaże, że nie jest się żadnym lwem, to czytanie Ardreya i tak nic nie da, a jeśli się okaże, że się w sobie lwa nosi, to Ardrey do niczego nie jest potrzebny. Inaczej- jak się człowiek pozytywnie weryfikuje w życiu, wystawiając się na nie, to Ardrey może być pomocny w zracjonalizowaniu własnych instynktów itp sprawach. Choć wcale nie jestem pewien zysków płynących z tych racjonalizacji. Mam wrażenie, że to jest trochę wiedza z drzewa wiadomości dobrego i złego, tzn ona osłabia wbrew pozorom to, co w człowieku naturalne.
    No ale to wszystko ma sens dopiero wtedy, gdy człowiek się w praniu okaże być po stronie kłów i pazurów, a nie racic i miękkiego futerka.
    Na dziś to jest raczej tak, że poprzez te lektury itp sprawy dowiaduje się człowiek tylko tego, jak ONI są silni, jak oni świetnie funkcjonują w tym świecie jako drapiezniki i jak my sami jesteśµy słabi i niemrawi. A to odbiera jakąkolwiek wolę do działania, bo co z tego, że się człowiek napnie, skoro przed nim taka potega?

    OdpowiedzUsuń
  30. Nicku, a ile przeczytałeś z Ardreya? Gdyż ten twój postulat mocno spokrewniony jest z tęsknotami i zaleceniami z tej jego książki, co przeczytałem i zrobiłem skrót!

    OdpowiedzUsuń
  31. @ Wsie w Mieście (i niestety na WSI), a szczególnie tj i Nicek

    Nicek - zachwyca mnie twój namiętny szpęgleryzm neofity! "Idee nie mają znaczenia, książki nie mają znaczenia, liczy się życie, liczą się fakty, liczy się siła", że tak to swoimi słowy wyrażę.

    To jednak nie całkiem tak działa. Możemy wszyscy startować w zawodach MMA (a trudno o większy przejaw cojones, nawet u ciebie na fermie), możemy nawet zrobić z tego wymóg w Młodych, ale to w sumie niewiele ma związku z walką polityczną, długodystansową i tworzeniem elity.

    Jeśli eunuch może być znakomitym wodzem (co się w historii zdarzało), to tym bardziej ktoś, kto się z twoim fornalami nie ma ochoty zadawać - ani ich bić, ani ich całować, ani nic... Bo po prostu go to nie kręci, a woli np. Ardreya i rozwalanie tego syfa.

    Myślę, że jak przemyślisz, jak na tym sobie luźno pośpisz, dojdziesz do rozsądniejszych wniosków. Nie chcę cię (ani innych) cisnąć, bo mam wrażenie, że i tak mówię głównie do WSI & Co., a wam po prostu potrzeba sobie te sprawy wolniutko przemyśleć.

    Dlatego w takim skrócie.

    @ tj

    Odpowiadasz niby dość sensownie na swoje pytania... Tyle że TE PYTANIA NIE SĄ WŁAŚCIWE! ;-)

    Przyjmujesz jako absolutnie dane różne sprawy i parametry, które takimi absolutnie nie są.

    No a, co do konkretów - to co właściwie ma wyniknąć z propagandowego plucia na demokrację, że spytam? Czy to nie jest to samo, co jakby bokser obrywający na ringu zaczął głośno narzekać, że nie pozwala mu się schować podkowy w rękawicę? ;-)

    Można ew. pracować nad stworzeniem boksu, gdzie to będzie dozwolone (bywały już takie), ale - na Boga! - na wszystko jest czas i miejsce!

    Pzdrwm

    P.S. A Struś oczywiście ma rację, choć przesadza ze skromnością. Naprawdę zna się na fizkulturze wystarczająco, by móc np. pomóc Nickowi w powalczeniu o tytuł mistrza świata w MMA.

    OdpowiedzUsuń
  32. Tygrysie,

    gadamy trochę jakby obok siebie. Dziwne, bo na skypie jakoś się porozumieć potrafimy.

    Polecę akapitami, dla wygody:

    1. Źle wyraziłeś to swoimi słowami. Nic podobnego nie wynika z tego co napisałem. Wynika natomiast coś zupełnie innego.
    Wynika zaś to, że człowiek jest kompletną konstrukcją psychofizyczną, która zawiera w sobie i jakąś część predestynacji (na zasadzie wyżej chuja nie podskoczysz), ale i jakiś zakres wolnej woli (kreowanie samego siebie). O tym, na ile jesteśmy uformowani przez matke naturę i socjalizację, a na ile jesteśmy się w stanie uformować sami nie jesteśmy się w stanie przekonać czytając nawet najmędrsze książki. Przekonać możemy się wyłacznie wystawiając się na realny sprawdzian. Najlepiej codzienny. Dokładnie na takiej samej zasadzie, na jakiej nigdy nie nauczymy się strzelać oglądając filmy instruktażowe, zaś wyłacznie praktykując.

    2. Nigdzie nie twierdzę, że MMA ma jakikolwiek wpływ na polityke, tworzenie elit itp sprawy. Twierdzę natomiast, że styl życia konkretnego człowieka ma na te rzeczy wpływ przeogromny. Styl życia będący odpowiedzią na środowisko, w którym wzrasta, żyje, mierzy się z rzeczywistością. Słowem wykuwa jako człowiek. Jeśli chcemy dążyć do zbudowania jakiejś nowej elity, tedy musimy sięgnąc do ludzi, którzy sami z siebie, tak czy siak, idą w tym kierunku, mają po temu naturalne predyspozycje, mają właściwe (naszym zdaniem) widzenie spraw i postępują na codzień zgodnie z tym swoim widzeniem rzeczy.
    Upatrywanie szans na stworzenie elity poprzez czytanie Ardreya przez ludzi, którzy takich przymiotów nie posiadają jest niczym innym, jak próbą osiodłania krowy. Da się, ale po co? Z krowy nigdy nie będzie rączy rumak.
    A koniowi instrukcja biegania nie jest do niczego potrzebna. Kto od konia wie lepiej jak się biega?

    OdpowiedzUsuń
  33. 3. Nie chodzi o fornali, ale o gospodarzy. To jest grupa, w której należy szukać jednostek do wyłowienia. Bo to jest specyficzna konstrukcja psychofizyczna. Z tego całego spedalonego syfu jako jedyna będąca rezerwuarem sił zdrowych, z których jakieś przyszłe elity mogą powstać. Ziemia, imperatyw terytorialny, te sprawy.
    Oczywiście nie tylko, takich poszukiwań należy dokonywać także w innych miejscach, natomiast ja wskazuję na grupę, w której zagęszczenie potencjalnie interesujących nas osób jest największe.
    Piszesz, że można woleć Ardreya i rozwalać ten syf. Zgadzam się, można woleć. W jaki jednak sposób ten syf został chocby tknięty poprzez Ardreya czytanie? Wydłubana została chocby jedna fuga w tym murze?

    4. Ten akapit sobie daruję, bo zaraz się znowu nastroszysz, jak ci odpiszę adekwatnie. A po kiego nam to? Kłucie tygrysiej miłości własnej i tak nie prowadzi u tygrysów do autorefleksji.

    Reasumując.
    Ardrey- oczywiście! Czytać! Jak najbardziej!
    Ale dzieciom, we wczesnej młodości, dziecięctwie wręcz. Równolegle zabierając dzieciaka na polowania i samemu będąc niekwestionowanym, realnym (a nie teoretycznym) przywódcą stada (rodzinnego, środowiskowego itp). Wtedy dzieciak będzie rósł na świadomego swojej wilczej natury drapieżnika. Dzieciak będzie wtedy wiedział, dlaczego jego ojciec postępuje tak a nie inaczej i nie będzie się starał iść inną "lepszą" drogą (w kierunku jakiegoś postępowego pedalstwa) w kontrze do ojca, którego zachowania nie rozumie i które wydaje mu się być wrogie. Będzie się za to starał być lepszym wilkiem niż jego ojciec, szybszym, silniejszym, inteligentniejszym i marzyć o tym, by pewnego dnia przegryźć ojcu gardło, ku tego ojca dumie i radości (wtedy bowiem taki ojciec jest pewien, że zostawia na tym łez padole istotę, która sobie w życiu bezwzględnie poradzi).
    Np. ja takie wychowanie odebrałem bez Ardreya. Udało się też uniknąć tego konfliktu, o którym napisałem wyżej, no ale miałem to szczęście, że u mnie w rodzinie otaczały mnie same drapieżniki i ja zwyczajnie od maleńkości lubiłem "smak surowego mięsa".
    Natomiast w warunkach współczesnych, gdzie człowieka otaczają jakieś smętne pizdy, Ardrey w procesie wychowawczym dzieci może być doskonałym uzupełnieniem. Niemniej uzupełnieniem dla tego, jakim się jest wzorcem dla swojego potomstwa. Ardrey bez tego exemplum z życia będzie tylko kolejnym matrixem, kłamstwem nie mającym pokrycia w rzeczywistości widzianej przez dziecko.

    Mam nadzieję, że teraz sprawy są juz jasne?

    OdpowiedzUsuń
  34. Strusiu,

    przeczytałem (przerzuciłem) po łebkach imperatyw terytorialny (ten bardziej) i social contract (ten mniej). I sie przyznaję bez bicia.
    Pisałem już o tym Tygrysowi.
    Tyle, że dla mnie treści tam zawarte to były jakieś same oczywistości. Nic, co by u mnie powodowało chęć katowania się angielskim by się zapoznać. Pewnie gdyby było ładnie po polsku, to bym przeczytał dokładnie dla samej przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  35. @ Artur M. Nicpoń

    Ależ jasne - książka to książka, a łapanie motyli z dzieckiem, to coś innego. Obie te sprawy mają swoje zalety. (A MMA ma ich najwięcej.)

    O co cały ten krzyk? ;-)

    Zwróć zresztą uwagę (żeby nie było za słodko), że na początku kłóciłeś się, że "każdy fornal u ciebie" wie to, co pisze Ardrey, ostatnio natomiast nie chodziło już o WIEDZĘ, ino o opozycję praxis - teoria.

    To są jednak inne sprawy i w sumie tak mi to wygląda, że najważniejsze tu są twoje hormony i walka o pozycję w stadzie. Chwalebne sprawy - zgoda - ale dlaczego biedny Ardrey musi na tym cierpieć i skołowane mózgi Młodych?

    Co do Strusia (że się wetnę), tośmy se już wyjaśniali na boczku - Ardreya nie da się tak czytać, a tym bardziej docenić. Gość ma bogaty literacki styl, wielowatkową opowieść. Kiedy ktoś przerzuca go z niezbyt przychylnym nastawieniem, nic dziwnego, że raz po raz (z satysfakcją) konstatuje: "na tej stronie żadnych rewolucyjnych konstatacji, tylko coś o sikorkach... tutaj w końcu też coś tam już kojarzyłem... o lwach? no dobra, ale ja w końcu Wielki Nicpoń, nie będzie mi jakiś Ardrey z Chicago o lwach opowiadał... czy już wreszcie obiad?"

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  36. bo by nam gwałcili szpęgleryczne prawa przyrody
    Konsekwencje czyli ciąg dalszy zdania cytowanego wypadałoby sobie uświadomić, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  37. @ wsie w mieście
    Artur zapytowywuje czy nadszedł już czas? "a się pytam, czy my już możemy zacząć bić tę bolszewicką swołocz, czy jeszcze mamy poczekać?
    Co takiego jeszcze musi się stać, żeby można było uznać, że jesteśmy w prawie i możemy się zacząć czynnie bronić?
    Ilu jeszcze ludzi muszą zamordować psychofani Platformy?
    Do ilu jeszcze śmiertelnych katastrof musi doprowadzić rząd Tuska?
    Ile jeszcze kasy muszą ukraść te kanalie?
    Na ile jeszcze muszą zadłuzyc nasze dzieci te bolszewickie buraki?
    Niech mi ktoś powie, bo ja ze wsi jestem, to nie wiem.
    Niech mi ktoś wreszcie powie, kiedy pójdziemy pod Namiestnikowski i kancelarię premiera z konopnymi sznurami zamiast zniczy?
    Niech mi ktoś powie, kiedy wreszcie kolejnego 10 każdego miesiąca, zamiast modlących się babć pójdą w demonstracji silne chłopy zdolne spuścić wpierdol wszystkim tym małpom od Palikota?
    Niech mi ktoś powie, kiedy wreszcie będzie tak, że na tę cała obrzydliwą sowiecką swołocz z Platformy i ich dziennikarskie kurwy padnie blady strach, bo ludzie ich będą prać po mordach na ulicach przy każdym spotkaniu? Niech mi ktoś powie, bo sie nie mogę doczekać."

    OdpowiedzUsuń
  38. T,

    "Ależ jasne - książka to książka, a łapanie motyli z dzieckiem, to coś innego. Obie te sprawy mają swoje zalety. (A MMA ma ich najwięcej.)"

    Wątpię aby akurat MMA miało z tym cokolwiek wspólnego- wystarczy popatrzeć na mordy zawodników, żeby się przekonać co do tego, że to są raczej goście, którym się rozkazuje a nie że oni rozkazują. NIezależnie od ich fizycznych właściwości.
    Natomiast Ardreya mądrości, o ile nie są ściśle spięte z życiem mają wartość mniejszą niż opowieści z zaczarowanego lasu. Sorry.

    "O co cały ten krzyk? ;-)"

    Krzyk?

    "Zwróć zresztą uwagę (żeby nie było za słodko), że na początku kłóciłeś się, że "każdy fornal u ciebie" wie to, co pisze Ardrey, ostatnio natomiast nie chodziło już o WIEDZĘ, ino o opozycję praxis - teoria."

    Primo, nie fornal, tylko chłop, to trochę co innego. Ja rozumiem, że dla was, w bagnie behawioralnym to może się wydawać to samo, jednak nie jest.

    Secundo- oczywiście, że wiedzą nie tylko z praktyki. Tzn. na codzień sobie tej wiedzy nie werbalizują, bo i po jaką im to cholerę? NIemniej wiedzą doskonale. Sfory zdziczałych psów po lasach, konie i wszelkie inne zwierzaki są dokładnie takim samym obiektem ich czynnej obserwacji, jak ardreyowe lwy czy hieny.

    "To są jednak inne sprawy i w sumie tak mi to wygląda, że najważniejsze tu są twoje hormony i walka o pozycję w stadzie. Chwalebne sprawy - zgoda - ale dlaczego biedny Ardrey musi na tym cierpieć i skołowane mózgi Młodych?"

    Jasne, że to jest najważniejsze, a Ardrey i mózgi cierpią, bo one właśnie tym nie są. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Młodzi i Ardrey to szkółka niedzielna dla grzecznych dzieci. Ot, naczytają się trochę przerażających historii, ale żeby im od tego zaczęły te hormony buzować? Naprawdę w to wierzysz? Naprawdę uważasz, że czytanie Ardreya zmieni mieszczucha w wilka? Równie dobrze mógłbyś tu wygłosić pean na cześc postępu ludzkości!

    "Co do Strusia (że się wetnę), tośmy se już wyjaśniali na boczku - Ardreya nie da się tak czytać, a tym bardziej docenić. Gość ma bogaty literacki styl, wielowatkową opowieść."

    Wszystko się tak da przeczytać, jeśli się szuka tego, co w tekście istotne.

    "Kiedy ktoś przerzuca go z niezbyt przychylnym nastawieniem, nic dziwnego, że raz po raz (z satysfakcją) konstatuje: "na tej stronie żadnych rewolucyjnych konstatacji, tylko coś o sikorkach... tutaj w końcu też coś tam już kojarzyłem... o lwach? no dobra, ale ja w końcu Wielki Nicpoń, nie będzie mi jakiś Ardrey z Chicago o lwach opowiadał... czy już wreszcie obiad?""

    Już to napisałem, że bez negatywnego nastawienia zaglądałem (rozumiem, że tak ci jest łatwiej walczyć z wiatrakami). Napisałem też, że gdyby było po polsku to bym przeczytał dla czystej przyjemności czytania. Ale sorry, nhie ma tam nic na tyle wartościowego, żebym miał sobie zadawać trud z językiem lyngłydż.
    Lepiej w to miejsce poczytać np. Malinowskiego "Zwyczaj i zbrodnia w społeczeństwie dzikich". Czy w sumie dowolne jego dziełko.
    Można powiedzieć, że też czysty ardreyizm, za to rewelacyjną polszczyzną.

    OdpowiedzUsuń
  39. @ Artur M. Nicpoń

    Dla mnie to ostry przypadek chłopo-megalomanii - daruj!

    Ale wolno ci, jasne. Kto chce, pójdzie za tobą, kto chce za mną (i przeczyta Ardreya, Spenglera i Ferrero)... W czym problem?

    Tak samo jak kto chce, pójdzie za Donaldem Putinowiczem Tuskiem, a inni za tym, no... Albo i za tym drugim z gwiazdką w środku.

    Dzięki Bogu mamy demokrację! ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  40. @ Anonimowy

    To on już nie chce być gwałconą przez lwy i pogan chrześcijańską dziewicą?! Z której wytrysną nowe pędy (ach!)?

    Nie potrafię się połapać w tych jego cyklach. To musi mieć coś wspólnego z koniunkcjami planet, albo może z plamami na słońcu.

    A może poznał jakiegoś CHŁOPA...? ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  41. @ Anonim

    Zasadniczo nie ma przeciwwskazań, coby kolega wystrzelał po mordzie, gdzieś na ulicy, jakąś kurwę dziennikarską.
    A na tzw. lud radzę zbytnio nie liczyć. Leming (fellah) jest od tego, by co najwyzej cichutko sobie pochlipywać w kąciku komory gazowej, aby nie rozgniewać pana esesmana przy wykonywaniu jego trudnych i odpowiedzialnych obowiązków słuzbowych.

    OdpowiedzUsuń
  42. T.,

    "Dla mnie to ostry przypadek chłopo-megalomanii - daruj!"

    A konkretnie co? Czy może tak sobie piszesz, bo nie bardzo wiesz co?

    "Ale wolno ci, jasne. Kto chce, pójdzie za tobą, kto chce za mną (i przeczyta Ardreya, Spenglera i Ferrero)... W czym problem?"

    Ty tę gadułę widzisz w kategoriach jakiegoś przywództwa w stadzie?
    Matko Boska!
    Tygrys, weźże ty zejdz na ziemię z tej grzędy na której siedzisz. Dupa cię rozboli.
    Ja się zwyczajnie nabijam z bardzo lewackiej wiary w to, że jak się ludziska naczytają książek, jak już się dowiedzą, jak tam te lwy itp, to im wyrosną kły und pazury i zamienią się w najprawdziwszą z prawdziwych prawicę.
    To jest wiara tak samo sensowna jak wiara w postęp, ludzkość przez duże L itp brednie. Sorry, ale amicus Plato itd.

    "Dzięki Bogu mamy demokrację! ;-)"

    I to jest jedyne poważne zdanie w tym całym zamieszaniu

    ;-)

    Bez obrazy, czy coś. Wiem przecież, jak jesteś czuły na punkcie miłości własnej i swoich świętych świeckich pism.

    ;-)

    btw- test na prawicowość- jak myślisz, czy ktoś z forum młodych szpeniowatych obejrzał dokładnie ten filmik, który u siebie zawiesiłem, jak się proch czarny robi i wykonał już 5kg puszkę nim nabitą i nafaszerowaną stalowymi śrubami na w razie Tuska, czy póki co ludzie czytają jeszcze o lwach i sikorkach? To by nam sporo powiedziało o poziomie hormonów u towarzycha, czyż nie?
    Bo jeśli w blisko miesiąc nikomu się nie chciało tego zrobić, to znaczy, że niezależnie od tego, czy się ludzie zaczytują w von Misesie, Hayeku, Ardreyu, czy Szpeniu- to jest ten sam trzepak i ta sama dzieciarnia.

    OdpowiedzUsuń
  43. @ Artur M. Nicpoń

    Chyba nie wszystko nam jednak opowiedziałeś o tym sanatorium. Naprawdę nie wiem, co tam się działo, ani też jak wyglądasz teraz po swoich trudnych doświadczeniach, ale chciałbym ci przypomnieć, że człek składa się nie tylko z jaj, ale także np. z mózgu.

    No i jaj stanowczo, zgoda, naszemu zacnemu ludowi brakuje (tym bardziej to widzę, żem nie chłopoman), ale mózgów i, nade wszystko, mądrej elity, jeszcze bardziej.

    I jeśli ta elita, zamiast attycką wersyfikacją i życiem uczuciowym jętki jednodniówki miałaby się interesować człowieczą naturą, historią i polityką, to ja się bym raczej cieszył.

    Co do puszki... Wiesz, to nie jest rozmowa na telefon, ale czy my tu przypadkiem nie mieszamy (jak to się stale u nas czyni) aspektu moralno-etycznego z wulgarnie pragmatycznym (by nie powiedzieć "politycznym"?)

    Mogę sobie wspomniany przez ciebie fakt analizować i znajdować w nim także i negatywne aspekty, ale zdecydowanie się nim jednak nie martwię. Raczej przeciwnie. Fakt, że aż tak wiele już do stracenia nie mamy, ale jeszcze jednak nieco, a to by była (będzie?) gwarantowana metoda na pogrzebanie nas i wszystkiego o co tu chodzi do końca.

    Potem już tylko ew. Opatrzność by coś mogła zrobić, ale ona nawet z suchego kija potrafi wypuścić pęd, a wodę zmienić w wino... Tyle, że liczenie na nią w tego typu sprawą jest co najmniej pychą w kategoriach religijnych, zaś mało pewne we wszelkich innych.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń