poniedziałek, października 12, 2009

Czemuście mnie nie ostrzegli, że to wariat?

Nie przeczę, żem nieco zaszalał atakując toyaha za uwielbienie do Picassa i Zanussiego, za rozszczepianie włosów na 17 części w każdej sprawie... A częściowo i za to całe nudnawe i histeryzujące "kino moralnego niepokoju", które lubi się pojawiać na jego blogu.

Uważam go jednak za naprawdę dobrego blogera - z gatunku tych niemal-profesjonalnych, codziennie piszących, o tekstach dopracowanych i wygładzonych. Tym bardziej, że ostatnie teksty ma toyah naprawdę b. dobre, chodzi o te na temat afer i polityki. (Fajnie że zostawił na boku sztukę, bo smaku gość nie ma za grosz. To pewnie zresztą mój wpływ, że zostawił. I nie wiadomo czy na długo.)

Nie uważam go też za wariata czy szuję. Że mój własny blog - mimo faktu, że blogowanie to dla mnie raczej margines zainteresowań i ciągle mam wątpliwości co do jego sensu - uważam za istotnie lepszy od toyahowego, to jest fakt. Gdybym tak nie uważał, po prostu bym zresztą nie pisał. No bo po co pisać, jeśli to nie ma być lepsze od poziomu nieco-powyżej-przyzwoitości?

Jednak okazuje się, że mój blog jest denny, a ja - uważając inaczej - jestem wariat. O, proszę: http://blogmedia24.pl/node/19774#comment-60920. Co mi tam, oto cały finalny komentarz samego toyaha w mojej sprawie:

Wszyscy z wyjątkiem jednego

Dopiero dziś zdarzyło mi się przeczytać oba ostatnie komentarze tego triariusa do mnie. Poprzednio, kiedy kończyłem z nim znajomość, po przeczytaniu jego insynuacji
odnośnie mojego stosunku do Zanussiego, przerwałem właśnie na Zanussim. Dziś dowiedziałem się od niego samego, że, oprócz komentowania u mnie, on sam prowadzi bloga i że ten blog jest podobno świetny. Sprawdziłem. Jestem pod wrażeniem. A do Was - i do Ciebie, Marylko - mam pretensje. Czemuście mnie nie ostrzegli, że to wariat? A ja tyle miesięcy się kompromitowałem. Bardzo nieładnie!

toyah

Przyznaję, powtarzam, żem nieco z toyahem zaszalał. A w ogóle to ponoć nie ja byłem przezeń wytypowany na "Głupca roku nr 2", więc finał wynikał poniekąd z prostego nieporozumienia. Fakt, że dawno bym toyahowi był odpuścił, gdyby nie to, że cholernie mnie wkurzały jego niezdarnie kontrataki. Polemista z niego żaden i sam fakt, że zamiast uszy po sobie i przeczekać, próbuje mi przywalić, doprowadzał mnie do furii. Jestem gość agresywny, nie ukrywam.

Teraz do ad remu... Czy naprawdę z mojego bloga (bo pomijam już nie zawsze przemyślane wypowiedzi w polemice z toyahem, tak bywa, a to co się dzieje w kraju, naprawdę działa człekowi na nerwy) wynika żem wariat? Czy naprawdę ten blog (pomijając całkiem inną konwencję) jest JEDNOZNACZNIE GORSZY od blogu toyaha?

Powiedzcie mi to proszę, bo nie chciałbym nadal żyć w nieświadomości. A jeśli tak właśnie jest, to w końcu wypadałoby przestać pisać. Nie tylko dlatego, by się moje wariactwo aż tak łatwo w oczy ludziom nie rzucało, bo co mi tam, ale po prostu dlatego, że robienie czegoś, czego robić nie muszę, na poziomie niespecjalnie wysokim, wydaje mi się żałosne i niepotrzebne.

Prosiłbym o szczere wypowiedzi. Z góry dziękuję!

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

13 komentarzy:

  1. Tygrysie ,

    Twój blog powstał, kiedy Toyahowi jeszcze się nie śniło o blogowaniu.
    Czytam go od lat , a jeżeli Ty jesteś wariatem, to kto jest zdrowy ?

    Ani myśl o zamykaniu swojego bloga, choć niewielu rozumie, o czym piszesz ;) Dla tych co rozumieją, warto !


    Maryla

    OdpowiedzUsuń
  2. No, trochę żeś po nim pojechał, no ale z drugiej mańki, if you can't stand the heat, get out of the kitchen.

    Lubię jego blog, lubię twój. Jak któryś zamknie bloga, to zap...olę go na śmierć krwawym końcem jego wlasnej nogi, którą mu uprzednio urwę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te pytania, które zadajesz są raczej w stylu Toyaha niż w Twoim. Chyba Cię niczym nie zaraził?

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak, choć zapewne moje zapewnienia są Ci znane.
    Toyaha blog czytam, fakt, tyle, że czasem z nudów nie mogę dokończyć notki.

    A Twój, hm...no wiesz sam zresztą, co Ci będę słodzić.

    Pozdro.:D

    Ps. A swoją drogą, cóż to za krucjaty??

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Wsie wmieście

    Dzięki wszystkim, Maryli to się nawet nie spodziewałem - szczególne dzięki za dobre słowo, tym bardziej że w końcu toyah to jest jedna z ozdób Twojego portaliku. A ja? Nawet nie jestem zagregowany, a i tak pewnie czytało by mnie 10 x mniej ludzi.

    No to wkleję tu jeszcze to, co właśnie przed chwilą rzekłem paru znajomym na Skype:

    znajomy:

    a, fakt, Toyah jest jak rozkapryszona pannica

    ja:

    szczerze to ja rozpętałem tę awanturę, niepotrzebnie i teraz żałuję... ale przecież nie dam się toyahowi pokonać w złośliwostkach... obraził mnie sądząc, że tak żałośnie można mnie ugodzić... i mnie poniosło

    znajomy:

    jasne, ale trochę sobie Toyah na to Twoje niezadowolenie zasłużył..

    ja:

    naprawdę to nie, wkurwił mnie naprawdę dopiero próbując mi przykopać, i gdyby robił to zgrabniej, nie byłbym wściekły, tylko bym się z nim fechtował

    znajomy:

    nie, nie prawda, jeżeli jest tu jakaś wina, to, to, że trochę Cię w pewnej chwwili poniosło, ale kto zaczął?

    ja:

    bardzo mnie poniosło, a zacząłem ja, wyśmiewając jego Picassa... on mnie naprawdę wkurwił dopiero plując na szalomie na Jordi Savalla, przedtem to były urocze przekomarzanki... i wyszło głupio, ale cóż, człek nie jest nieomylny i czasem błądzi, a jakichś wrogów trzeba w końcu mieć, choćby toyaha

    ---

    Co jednak nie oznacza, bym jakoś specjalnie tego żałował. Bywa że człeku nieco odbije szamba, a wrogów, jako rzekłem, i tak mieć trzeba. Jeden ma butelkę, inny Picassa, a trzeci co pewien czas musi rozpętać wirtualną awanturę. ;-)

    Pzdrwm (ach, jak to razi toyaha!)

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Wsie w mieście

    "Szajba", nie "szamba". Freud jakiś? Chodziło mi o "sambę" (po treningu BJJ to nie wykluczone), czy o szambo? ;-)

    Pzdrwm (ach...!)

    OdpowiedzUsuń
  7. Triarius wymiata!
    Szkoda tylko, że za mało bieżączki: bądź co bądź rozbiory Polski nie zdarzają się codziennie. Ciekawe jak długo eurofile będą sobie totalitaryzować w Generalnej Gubernii? 5 lat? 20? Prędzej czy później cały ich aparat inwigilacji i manipulacji odziedziczą muslimy, a Putkowy dostanie się Kitajcom.
    PS:
    Jak Ci się podoba pisartwo Parnickiego Tygrysie? Czy to wybitny spenglerysta i miszcz mowy polskiej, czy też poj***b do n-tej potęgi, którego się czytać nie da?

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Anonimowy

    Dzięki!

    Biężączka? Wiesz, faktycznie wydarzenia raz na dziesięciolecia, ale ja w końcu nie mam ambicji "wymierzać sprawiedliwość widzialnemu światu" czy być kronikarzem. Wszystko co piszę (a pisanie przychodzi mi naprawdę b. ciężko) to walka. No i gra wstępna. ;-)

    Cóż wesołego można napisać na temat biężączki, że spytam? Poza ew. podrzuceniem jakiegoś słówka, albo sloganku, w nadziei, że ktoś to wykorzysta w walce z tym całym syfem.

    Poza tym, ta bitwa dla mnie jest już od dawna przegrana i toczą się tylko walki straży tylnej. Też niezbyt dziarskie czy skuteczne.

    Jeśli zaś mamy zacząć wygrywać następne bitwy... No i tutaj właśnie dochodzimy do kwestii sensu bloga Pana Tygrysa.

    Jednak większość naszej prawicy wyraźnie woli gryzienie sercem i odgrywanie przedwojennych światłych inteligentów. Tyle, że w epoce Wielkiego Brata i Tańca z G. Pomijając już, że to była w sumie lewizna, a my potrzebujemy prawicowości że aż hej!

    Musimy zostać elitą, aby w nadchodzącym armageddonie móc zadziałać, żeby jakoś skanalizować to i owo... A do tego musimy wyzwolić się od wpływu różnych Zanussich i Picassów, różnych dziennikarzy, różnych mędrków i ętelektualistów...

    W ogóle od Kanta i Oświecenia z leberalizmem.

    Itd. itd. O tym właśnie próbuję tu pisać, choć faktem jest, że od lat nie napisałem solidnego tekstu. Pochlebiam sobie jedynie, że każda moje oderwana myśl, nie mówiąc już bonmot, jest jednak więcej warta od skończonego i gładkiego tekstu jakiegoś powiedzmy toyaha. To tak trochę jak Mozart i Salieri. ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Anonimowy

    A, jeszcze Parnicki...

    Coś kiedyś jego czytałem - tok świadomości jakiegoś starożytnego dworskiego eunucha - i zrobiło to na mnie spore wrażenie.

    Ale wiesz, ja mam dysleksję. Nawet toyaha czyta mi się dość ciężko, choć to miłe, łatwe i przyjemne. ;-)

    Jak bym nie miał, to bym pewnie poczytał. Może jeszcze kiedyś to zrobię?

    Parnicki naprawdę ma cokolwiek wspólnego ze Spenglerem, czy to tylko taka była figura retoryczna?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  10. ja powiem krótko, toyah to nawet nie wiem kto jest i nie mam jakiejś płonącej ochoty wiedzieć, a tutaj zaglądam ze dwa razy dziennie :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak dzieci, no jak dzieci. Zamiast szeregi zwierać to ni sobie licytację urządzają, kto bardziej szurnięty i kto lepszego bloga ma.
    A może weźcie z toyahem gacie opuśćcie i calówką sprawdźcie, któremu przyrodzenie niżej zwisa, a?

    Naprawdę potrzeba wam się żreć?
    To taki zysk?
    To jest takie wspaniale, że dwaj goście, z teoretycznie tej samej strony barykady do oczu sobie skacze i się chwalą, który ma dłuższego siusiaka?

    Dzieci!

    OdpowiedzUsuń
  12. Na tym statku szaleńców (współczesny świat),bycie zidentyfikowanym jako wariat to komplement.
    ..."Świat współczesny nie zostanie ukarany, on sam jest karą."
    Czytam Twój blog od lat, ani się waż pozbawiać mnie tej przyjemności!
    I skąd te chwile zwątpienia? Czy tygrysy tak mają?
    ..."Kto pragnie pisać dla więcej niż stu czytelników, ten zdradza własne przekonania."

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem kto to toyah, a co do Tygrysa - mogę powiedzieć, że mocno wpłynęło na mnie czytanie jego bloga. I niech nie waży się przestać publikować, póki oddycha!

    OdpowiedzUsuń