Tośmy zatem zaczęli drugi odcinek - brawo! Temat rzeczywiście jest płodny, treściami nabrzmiały, i warto by go było pociągnąć, tyle, że z nami wiadomo jak to jest. (Bez zwalania winy na Boga, co to volente-niewolente... Ale kimże ja jestem, żeby próbować przenikać Boskie wyroki?)
Na początek tego odcinka, w ramach niejako remanentu, oczyścimy sobie przedpole... Powie ktoś: Skok myślowy od ogólnej zasady, że to "człowiek miarą wszechrzeczy", do podanych dotąd przykładów, jest dość ambitny, w sensie długi... Tu zasada ogólna i metafizyczna - tam piękno pięknej kobiety... Dlaczego akurat piękno?!
Weźmy'ż sobie zatem to od początku i metodycznie. "Miara" - w jakim sensie zatem? Że mamy mierzyć na cale (czyli szerokość standardowego palca) i łokcie (czyli długość standardowego itd.), nie zaś na części południka czy inne tam długości fal? Tę sprawę śmy już chyba zasadniczo sobie omówili. Bo to też nie jest sprawa jakoś szczególnie głęboka. Jeśli zaś nie, no to jaka "miara"?
No to weźmy sobie na przykład architekturę... Istnieje coś takiego, jak "architektura monumentalna". Czyli DUUUUŻA, z założenia mająca przytłaczać i wprawiać w osłupienie, z założenia na skalę więcej-niż-ludzką, z założenia niejako nie-ludzka. Jest, zgoda! Pełni ona sporą rolę w różnych, mniej lub bardziej donoszonych, mniej lub bardziej "doskonałych" totalitaryzmach...
W epokach późnych (w sensie na przykład spenglerycznym, ale nie wyłącznie)... W epokach jak nasza... Albo jak rzymskie cesarstwo, jak okres Ramzesa II w Egipcie, jak duża część historii Bizancjum... Żeby już nie sięgać do Wieży Babel i Piramidy Słońca. (Gotycka katedra, nawet ogromna i taka, co się zaraz zawaliła, to jednak NIE jest budowla monumentalna!)
No i fajnie - duże jest piękne! Taka jest, jak można się domyślać, idea monumentalnej architektury. O ile, oczywiście, o "piękno" w tym chodzi - a nie na przykład o przygniecenie ludzkiej mróweczki ogromem, uświadomienie jej, że indywidualnie jest niczym, nasączenie jej religijną czcią dla wszechmocnej Władzy.
Czyli im większe, tym "piękniejsze", tak? A jednak, poza czysto technicznymi ograniczeniami, są chyba jakieś inne. No bo taki posąg Ramzesa może sobie mieć kilkadziesiąt metrów wysokości, ale gdyby miał tej wysokości powiedzmy osiem mil (tu kłaniają się The Byrds), to by się po prostu nie dało podziwiać szlachetnych rysów Władcy. A więc, jednak, w jakimś co najmniej sensie, "człowiek miarą wszechrzeczy". (A nawet ludzka mrówka późnego semi-totalitarnego imperium.)
To samo oczywiście z miniaturyzacją. Małe mebelki są śliczne, mebelki dla krasnoludków są śliczniejsze, całe biedermaierowe salony misternie wyrzeźbione w ziarnku gorczycy przez krótkowzrocznego geniusza dłuta (?) i mikroskopu są najcudniejsze... Ale jednak mikroskop elektronowy daje obraz b. zgrubny i średnio estetyczny... (Co my tu z tą estetyką? To jednak nie tyle o estetykę chodzi, a o to, że jak nie dla nas, ludzi, no to niby dla kogo? Bogu mamy imponować tymi Bramami Brandemburskimi i Pałacami Kultury?)
To by było na tyle w kwestii miary w dosłownym znaczeniu. Gdyby kogoś ta kwestia dręczyła. Bo ja nadal twierdzę, że tu w istocie chodzi o DOSKONAŁOŚĆ. Zresztą powyższa kwestia stanowi przecież część kwestii ogólniejszej, właśnie kwestii doskonałości. Co ja z tą "doskonałością"? - spyta ktoś. No a o co tu chodzi? - spytam z kolei ja.
Sentencja, którą tu sobie analizujemy, pochodzi przecież z klasycznej Grecji. Grecy zaś (mówię oczywiście o starożytnych, ale nie tylko klasycznych) tak właśnie mieli, że dążenie do doskonałości było dla nich zawsze ogromnie istotne, stanowiło sens życia człowieka i, w pewnym istotnym sensie, oś, wokół której kręcił się świat.
Była to - że pozwolę sobie na subiektywną opinię - bardzo ujmująca i bardzo piękna ich cecha. Równie subiektywnie, ale z podobnym przekonaniem, mógłbym zaryzykować tezę, że w naszej epoce, a być może po prostu w całej naszej cywilizacji (dla Młodych Spenglerystów w całej naszej K/C) dążenie do INDYWIDUALNEJ doskonałości jest be! Tak mi się wydaje.
Dzisiaj stanowiłoby ono coś, co częściowo niweluje totalitarne zapędy miłościwie nam panujących liberalnych elit (w jakimś pokrętnym sensie są to w końcu "elity"), no a kiedyś to nie bardzo przystawało do chrześcijańskiego ideału. (Tutaj oczywiście łatwo by było powołać się na Nietschego.) Ja jednak mam kilka takich "starożytnych" narowów i niektóre rzeczy z klasycznej, albo i wcześniejszej, greckiej cywilizacji b. do mnie trafiają. (Poza tym zainteresowaniem osobistą doskonałością, także na przykład ich stosunek do pracy. Albo, powiedzmy, względna niechęć do jedzenia ryb, choć to raczej u Homera, czyli wcześniej.)
Jeśli się ktoś z powyższym wywodem w miarę zgodził, no to przyjmie chyba bez oporu uwagę, że przecież Piękno, o którym była mowa w naszych przykładach, to pewien aspekt Doskonałości. I nie trzeba do tego być znawcą czy wyznawcą Platona, by się z tym zgodzić. (Choć to na pewno nie zaszkodzi.)
Nie tylko zresztą piękno fizyczne i organoleptycznie poznawalne. O pięknie etycznym też przecież można sensownie mówić, a wspomniani tu Grecy robili to z dziką pasją. I tutaj także, gdybyśmy odstąpili od zasady, że "człowiek miarą...", to moglibyśmy zacząć człeka porównywać: a to z kawałem hartowanej stali... A to z diamentem, ale tym razem nie ze względu na urodę, ale na twardość i przejrzystość... A to z kadzią miodu... A to z ożywczym wiosennym deszczykiem, albo, powiedzmy, groźnym piorunem.
Porównywać sobie oczywiście możemy, ale tu nie chodzi o (mniej lub bardziej) poetyckie porównania i metafory, tylko o mierzenie wzajemnej WARTOŚCI tych rzeczy. Z tym zaś, każdy się chyba zgodzi, byłby już poważny problem. Dlaczego problem? - spyta Nieco Tępszy Z Moich Szanownych Czytelników. No bo pomyślcie Ludzie: bierzemy człowieka... No bo co niby ma do tej doskonałości dążyć, jeśli nie człowiek? Oczywiście, można doskonalić konia, lirę pięciostrunną, rydwan bojowy, chiton, czy wymasowany wonnymi olejkami pygos stosownej Afrodyty, lub innej Phryne...
To jednak zawsze będzie tylko pewną częścią doskonałości jakiegoś człowieka - na przykład właściciela konia, czy właścicielki pygosa... Albo jej właściciela... W sensie męża, kochanka, burdelmamy, rzeźbiarza co ją rzeźbi, wyznawcy (jeśli to Afrodyta, choć może nie wyłącznie wtedy)...
No więc, jeśli jednak chodzi - w ostatecznej instancji, by tak rzec - o LUDZKĄ doskonałość, to jak to mamy niby robić? Bierzemy stal i porównujemy jej moc, ostrość i sprężystą giętkość z jakimś bohatyrem? Z czego nam wynika, że to mięczak, tchórz i fujara? A potem bierzemy miód i porównujemy go ze słodyczą ust najmodniejszej aktualnie hetery w mieście?
(Hetera, wyjaśniam co mniej wykształconym, to jednak nie jest tak do końca niemiłe określenie na teściową i jej przyjaciółki, tylko to taka starożytna grecka kurtyzana.) Potem zaś bierzemy... Dobra, starczy, wszyscy już chyba pojęli, o co mi chodzi. I że to by nie miało wiele sensu.
Jeśli zaś pojęli, to zgodzą się niewątpliwie, że do oceny ludzkich doskonałości, potrzebujemy ludzkiej skali... A więc, jednak, "człowiek miarą wszechrzeczy". Oczywiście LUDZKICH wszechrzeczy, ale czy istnieją - dla nas, ludzi - jakieś inne? No, może istnieją - jeśli ktoś jest mnichem-słupnikiem na syryjskiej pustyni w trzecim wieku po Chrystusie, albo innym Świętym Franciszkiem. Czy ten ideał jest nam jeszcze dostępny? I czy na pewno jest on dla nas - jednoznacznie i bez istotnych poprawek - ideałem?
O tym (Deo volente, ale w końcu ma w tym interes!) w następnym odcinku. Zatem...
c.d.n.
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
W sumie zgoda.
OdpowiedzUsuńTyle, że to "człowiek miarą wrzechrzeczy" można chyba rozumieć dwojako: człowiek jako człowiek, co pozwala odróżnić go np. od Boga, czy z drugiej strony od zwierzątek, bądź też człowiek jako jednostka czy jakiś autonomiczny byt, co przeciwstawić można zbiorowości/narodowi/rodzinie/państwu/władzy/jakimś jeszcze innym rzeczom.
W Kościele choćby zostało to wykorzystane jako dźwignia do podważenia tomizmu. JPII dość energicznie też to głosił. Poza tym ta antynomia jest zasadnicza, jak wiemy, dla liberałów i wszelkiej maści wolnościowców. I dość często w tym kontekście się chyba tego używa.
Tak mi se zdaje ze jak dotychczas najlepsza miare wszechrzeczy "stworzylo" chrzescijanstwo w osobie Jezusa Chrystusa.Bog-czlowiek to miara zdaje sie idealna.
OdpowiedzUsuń„Człowiek miarą wszechrzeczy” - brzmi co prawda podniośle ,ale jednak jest to spostrzeżenie dość banalne, ba gdzieś około sześciomiliardowo banalne, w sensie dosłownym.
OdpowiedzUsuńSześć miliardów miar wszech rzeczy, od elementów ubioru, poprzez różnorakie użytkowe sprzęty aż po wybór umiejętności, które te sześć miliardów decyduje się sobie przyswoić, też stosując miarę - od śpiewaka operowego po brukarza.
I jest w tym „mierzeniu” element „racjonalizmu” w pierwotnym etymologicznym sensie słowa „ratio” – jako rachunek, obliczanie, wyliczanie się.
A niechęć „myśli prawicowej” do tego określenia ma, jak sądzę , źródło w agresywnym racjonaliźmie Oświecenia, a w zasadzie w opozycji do tegoż.
Przypomnijmy tu też sobie stary (irracjonalny), biblijny mit wygnania naszych praprzodków. Z niego wszak czerpiemy wiedzę, iż drzewo poznania i drzewo życia nie rosły w rajskim Edenie w radosnej symbiozie, to spożywanie owoców z tego pierwszego miało się okazać zabójcze dla życia.
Zresztą nie tylko w chrześcijaństwie napotykamy na silny nurt irracjonalny (od Tertuliana po Szestowa), zresztą, nolens volens , Kościół zawsze jednak tępił pychę oświeconych , zarozumiałych w swym „mędrczym” samozachwycie. Pewnie czynił to ze świadomością, iż tędy biegnie najkrótsza droga do Gnozy, tej nieśmiertelnej herezji wszech czasów, z jej współczesną triumfalną eksplozją w różnobarwnym „lewactwie”.
A przy okazji posłuchajmy Pascala w tym tomacie:
„Niechaj człowiek wróciwszy do siebie zważy, czym, jest w porównaniu do tego, co jest, niech spojrzy na siebie jak na coś zabłąkanego w tym zakątku przyrody i -niech z tego małego więzienia, w którym go pomieszczono (mam na myśli wszechświat), nauczy się oceniać ziemię, królestwa, miasta i samego siebie wedle słusznej miary. I czym jest człowiek w nieskończoności? (...) Ostatecznie bowiem, czymże jest człowiek w przyrodzie? Nicością wobec nieskończoności, wszystkim wobec nicości, pośrodkiem między niczym a wszystkim. Jest nieskończenie oddalony od rozumienia ostateczności; cel rzeczy i ich początki są dlań na zawsze pokryte nieprzeniknioną tajemnicą; zarówno niezdolny jest dojrzeć nicości, z której go wyrwano, jak nieskończoności, w której go utopiono. Cóż ma tedy uczynić, jeśli nie zadowolić się jakimś pozorem rzeczy, w wiekuistej niemożności poznania ich celu lub początku? Wszystko wyszło z nicości i biegnie aż w nieskończoność. Któż nadąży tym zdumiewającym wędrówkom? Autor tych cudów rozumie je; nikt inny tego nie zdoła. (...) Znajmy tedy swoją doniosłość; jesteśmy czymś, lecz nie wszystkim; to, co posiadamy z bytu, zasłania nam świadomość pierwszych zasad, które rodzą się z nicości, a nikłość tego, co mamy z bytu, zasłania nam widok nieskończoności.
Oto nasz prawdziwy stan; oto, co nas czyni niezdolnymi i do wiedzy pewnej, i do zupełnej niewiedzy. Żeglujemy po szerokim przestworzu, zawsze niepewni i chwiejący się, popychani od jednego do drugiego krańca. W jakimkolwiek punkcie chcielibyśmy się uczepić i umocnić, wraz chwieje się i oddala; a jeśli podążamy za nim, wymyka się naszemu chwytowi, wyślizguje się i ulata w wiekuistej ucieczce. Jest to nasz stan naturalny, a wszelako najbardziej przeciwny naszym skłonnościom; pałamy żądzą znalezienia oparcia i ostatecznej stałej podstawy, aby zbudować na niej wieżę wznoszącą się w nieskończoność; ale cały nasz fundament trzaska i ziemia rozwiera się aż do otchłani.”
No i nie ma w co zębów wbić.
OdpowiedzUsuńNiestety.
Poza dwoma kwestiami, ale to raczej prostowanie a nie kąsanie tematu.
1. Chrześcijaństwo jest hiperindywidualistycznym dązeniem do doskonałości, właśnie dlatego (min.) że upatruje doskonałości w transcendentnym Bogu, do którego każdy człoń zmierza swoją własną, indywidualną ścieżką.
No a chrześcijaństwo i nasza cywilizacja to wiadomo.
2. Jeśli człowiek miarą wszechrzeczy, to jakim cudem może dążyć do doskonałości? To tak, jakby chcieć udoskonalić metr. Bzdura na kółkach.
Dopisek- ta ścieżka Bóg miarą wszechrzeczy- człowiek miarą wszechrzeczy- System miara wszechrzeczy ma sens. Pod jednym wszak warunkiem- System dąży do panowania quasireligijnego, czyli "transcendentny" System (oderwany od człowieka) jest doskonałością, do której trzeba człowieka przykrawać. Doskonałością stworzoną, rzecz jasna "rękoma" człowieka, więc to i taka doskonałość.
Ludzkośc ma już na to swoją nazwę- satanizm.
Póki co rację więc ma autor diatryby, że mamy do czynienia z dewolucją- karlejemy odchodząc od Boga i mierząc rzeczy sobą co nieuchronnie prowadzi nas do satanizmu- od Dobra, przez Materializm, do Zła.
pozdro
może jestem katofanatyk, ale się tym razem zgodzę z sz'panem nicponiem. chociaż teoretycznie religia jest takim samym tworem człowieka jak nie-religia, dla kogoś kto w transcendentny rodowód nie wierzy, to jednak sama niewygoda jej nakazów-zakazów mi wystarcza.
OdpowiedzUsuńPanowie,
OdpowiedzUsuńdziś ma nastąpić pierwsza od 24 lat wymiana szpiegów między USA a ZSRS. Symboliczny koniec pieriedyszki?
@ tj
OdpowiedzUsuńJako urodzona optymista, ja to próbuję sobie optymistycznie tłumaczyć: że Nasza Przydymiona Barbie stara się odkręcić brzydki kopniak w ideę Porozumienia, co mu zrobiły amerykańskie tajne służby, łapiąc tych (10 lat sobie spokojnie działających) ruskich szpiegów zaraz po tym, jak oni się tam czule macali po jajach...
Ale to oczywiście wariant optymistyczny, a takie mają to do siebie, że się nie lubią sprawdzać.
Pzdrwm
W ogóle to wygląda jak niezły kabaret. Dawid Abramowicz Mendel (ksywa dla publiki: Dymitr Anatolewicz Miedwiediew) wymienia czterech Ruskich na dziesięciu Ruskich - jak widać, szpiegostwo to jakiś ichniejszy (znaczy się ruski nie jewrejski) sport narodowy.
OdpowiedzUsuńA po drugiej stronie? Być może jankeskie specsłużby delikatnie dyscyplinują pastowanego Kena, coby się nie zapędzał za bardzo chłopina w swych wyobrażeniach o posiadanej przeń władzy.
Jankesi muszą działać w rękawiczkach, a niech sobie hamerykańskie lemingi śnią dalej swój błogi, oświeceniowy sen o ukochanej demokracji, wszak są doń tak szalenie przywiązani.
Gorzej, że dla naszego "regionalnego mocarstwa" nic dobrego z tego nie wynika.
Póki co Cipistan jest poletkiem do szarogęszenia się wszystkich po trochu. Za nieboszczki I-szej Rzeczypospolitej hasały tu służby pruskie, ruskie i rakuskie, teraz znacznie ich przybyło. Nawet gówniani banderowcy plują naszym mężom stanu w pysk - ba, dziarski kołchoźnik Łukaszenka też się od czasu do czasu na nich odlewa...
@ nicek
OdpowiedzUsuńNie chciałbym rozpoczynać bojów, choćby filozoficznych, na... Niech to już będzie "prawica"... Ale te gadki o chrześcijaństwie jakoś do mnie całkowicie nie trafiają.
Co ma dążenie do doskonałości wspólnego z chrześcijaństwem? Ja staram się zostać Najpiękniejszym Starcem Swojej Epoki i nie ma w tym nic z chrześcijaństwa. (No, chyba, że za chrześcijaństwo uznamy to, że raczej słucham Machaulta czy Charpentiera, a nie Frycka.)
Chrześcijaństwo może być WARTOŚCIĄ, ale żadną realną siłą w realnym świecie dawno już nie jest i nie będzie. Oczekiwanie na "Nową Chrześcijańską Cywilizację" to oczekiwanie na żydowskiego Mesjasza. (Aż mam pokusę napisać tekst pod tytułem "Jom Kipur Artura M. Nicponia".)
Wy tu sobie, pokorne mróweczki, robicie pieniążki i ustawiacie się rufami do wiatru, bo świat jaki jest, taki jest, ale kiedyś przyjdzie, ach! Mesjasz i lud się nawróci, i lud powiesi zdrajców na latarniach...
Bzdury chłopcy! Albo wy to zrobicie, albo nikt tego nie zrobi. Chrześcijaństwo to naczynie, do którego każdy wlewa co chce - kiedyś było to, zasadniczo, co miał najlepszego, teraz jest to TW Filozof i cepelia...
Przykro mi to mówić, ale ja nie jestem domorosły teolog - co zresztą zawsze było sprzeczne z istotą katolicyzmu, może warto o tym pamiętać - tylko zajmuję się ziemskim, świeckim... Nie powiem "realnym", żeby Was nie urazić... Światem.
Brońcie sobie tego Waszego katolicyzmu - będę Wam bił brawo i życzył wszelkich sukcesów, ale nie cenzurujcie ludzi, którzy Waszych złudzeń nie podzielają, i jeśli naprawdę macie zamiar czekać na "Nową Chrześcijańską Cywilizację", żeby coś zacząć robić, no to powiedzcie sobie raczej wprost, że to co teraz jest jednak Wam aż tak bardzo nie przeszkadza i rola malutkich mróweczek ŚWIECKIEGO do szpiku kości totalitaryzmu dość Wam w sumie pasuje.
(Swoją drogą fajny był Korwin - gadać może sobie co chce, ale i tak wie, i wszyscy co powinni wiedzieć wiedzą, że wychowani przez niego @#$%^ zagłosują jak należy. Piękna robota!)
Pzdrwm
Amalryk,
OdpowiedzUsuńchoć panoszenie się banderowców świadczy dobitnie o zapaści państwa polskiego, ja myślę że chachły są jednak w dużej mierze silne siłą tych, którzy ich wykorzystują. Wpisuje się to w germanizację Ziem Zachodnich. Szef SBU ostatnio wręczał tzw. "weteranom UPA" odznaczenia, co pewnie znaczy że oprócz Niemców i sowieci chcą ich zadaniować. Chciałem napisać "dlaczego nikt z tym nic nie robi?", ale przecież ktoś coś robi - te sk*syny dostają wsparcie od władz lokalnych. I na wschodzie, i na zachodzie.
@tj
OdpowiedzUsuńTak się zazwyczaj kończy zabawa w wielką politykę drobnych zasrańców.
Paradoksalnie w trakcie rozbiorów jakaś myśl propaństwowa jednak powstawała z większą, mniejszą lub brakiem kontry państw zaborczych.
A po 1/2 wieku wiszenia u krasnej moskiewskiej klamki zostały tylko mierne, lecz za to szalenie pazerne na władzę (bez świadomości ciążącej na każdej władzy odpowiedzialności) sieroty po komuniźmie, dla których giedroyciologia jawi się jako oczywisty szczyt intelektualnych geopolitycznych możliwości ludzkich.
spakojna, ja to tylko w kontekście transcendentnych źródeł. każden jeden czł'ek potrzebuje czegoś, co dla niego jest "na zewnątrz", bo inaczej się do cna zrelatywizuje. katolicyzm się do tego nadaje bardziej (w sensie, zdaje mi się, etycznym) niż jakieś skastrowane "prawa człowieka" czy inne rzygowiny tych, co to wszystko człowiekiem mierzą, ci ostatni bowiem nie wypełniają misji: odrelatywizowania.
OdpowiedzUsuń@ Amalryk
OdpowiedzUsuńW kraju pieroga i zalewajki nawet wietnamskie KGB działa jak u siebie:
http://www.tvp.pl/publicystyka/tematyka-spoleczna/warto-rozmawiac/wideo/wietnamskie-sluzby-w-polsce-29042009
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńHłe, hłe! Tu jest nawet ciekawiej, gdyż to nasze władze zapraszają wietnamskich kolegów ubeków do owocnej współpracy.
Zresztą, wbrew pozorom, robią to z pełną świadomością celu.
W kraju o endemicznie występującym paromilionowym bezrobociu, biednym (w nieszczęsnej UE za nami z PKB per capita, chyba tylko Bułgaria i Rumunia), zacofanym (ilość rejestrowanych patentów to dno dna) i z gwałtownie załamującą się możliwością eksportu własnych gastarbeiter'ów, liczna imigracja to gwóźdź do trumny naszego regionalnego mocarstwa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAmalryk,
OdpowiedzUsuńco masz na myśli mówiąc o "celu"? Że chcą nam ściągnąć na głowy imigrantów i sterować nimi ichnią razwiedką? Właśnie widzę w tym "Warto rozmawiać", że Sonik z PO gardłuje jak to nam potrzebni imigranci.
O tym szarogęszeniu się służb wietnamskich (ponoć przesłuchania urządzali w lokalach należących do polskiego MSW) było dość głośno kilka lat temu, zdaje się że nawet Michnik się oburzał.
Zgadzam się, imigracja to byłby gwóźdź do trumny. Zastanawiam się dlaczego nam go jeszcze nie wbito (choć już jakieś głosy żeby się imigrantami "podzielić" podnosiły się bodaj z Francji). Czyżby nasi teutońscy lub sowieccy okupanci nie chcieli mieć w przyszłości więcej imigrantów U SIEBIE?
@ tj
OdpowiedzUsuńMyślę, że nadobne prawoczłowieczolubne pienia sobie a życie sobie.
U Czeczenów, jako że jest ich tylu co kot napłakał, nie przeszkadza naszym piewcom wolności nawet ich miłująca pokój religia,a Wietnamców jest coś pod sto mln. więc...
Nie czarujmy się, azjatyckie satrapie są dla naszych oświeconych, prawoczłowieczych rządów błogosławieństwem.
Opowieści o wolności, miłości i solidarności kończą się zraz gdy na horyzoncie pojawiają się miliony azjatyckich biedaków.
Zobaczcie jak lemingi rzuciły się na Gosię Klunder, za to że napisała parę słów prawdy o "królu" Stasiu:
OdpowiedzUsuńhttp://peregrin-tuk.blog.onet.pl/3822087,409844158,1,200,200,85236002,410077149,5199507,100,forum.html
Europatriotyczne (od waluty euro) kózki poprzebierały się w niemieckie mundury i skaczą na pochyłe drzewo:
OdpowiedzUsuńhttp://niepoprawni.pl/blog/783/rzucono-nam-rekawica-w-twarz
I nie ma na nich bata.
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńMi się nie otwiera:
Not Found
The requested URL /blog/519950 was not found on this server.
co może świadczyć, że już to znikło z sieci.
W każdym razie, o ile rozumiem o co chodzi, to wniosek zdaje się prosty: ta targowica całkiem sobie zdaje sprawę z tego, że targowicą jest. Co zresztą od dawna przypuszczałem.
No i jak mieliby dopuszczać, by bezczelna hołota pyskowała na ich prekursora?
Pzdrwm
@ piotr34
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, pamiętam, że tacy Persowie w głębokiej starożytności też np. mieli całkiem fajną etykę, którą streszczano zazwyczaj jako "strzelać z łuku i mówić prawdę".
W czym lepsze jest "... ani żony jego, ani dziewki jego, ani chłopca jego, ani wołu jego, ani osła jego...", że spytam? (Mówię o PEŁNEJ wersji 10 Przykazań, nie o tej skróconej ad usum Delpini. ;-)
Każdy kto mnie zna, wie, że nie jestem wrogiem KK, ale też mówię o sprawach absolutnie świeckich - jak polityka, kontrrewolucja, natura człowieka... Jak te rzeczy mają się do dogmatu o Trójcy Świętej, że spytam? Ja nie narzucam nikomu jak się ma modlić, ani (broń Boże!) nie zabraniam mu się modlić...
Jednak np. wiara Nicka, że tuż za rogiem czeka nas jakaś tam nowa chrześcijańska cywilizacja! Nie wiem - śmiać się, czy płakać?!
Nowa chrześcijańska cywilizacja powstanie z lemingów, różowych golarek, TW Filozofa, Festiwali Szopenowskich, salonu24, telewizyjnej rozrywki, przewagi usług nad produkcją, wakacji na Majorce i Mistrzostw Świata w Piłce Kopanej!
No i Korwinizmu - byłbym zapomniał!
NIE PYTAJ CO TWOJA RELIGIA MOŻE ZROBIĆ DLA CIEBIE (Panie Nicek i inni) - ZAPYTAJ CO TY MOŻESZ ZROBIĆ DLA SWOJEJ RELIGII!
(I dla swojej kontrrewolucji ew. też.)
Żadnej nowej chrześcijańskiej cywilizacji nie budiet! I żadnej kontrrewolucji, o ile my jej sami nie zrobimy. Dixi!
Pzdrwm
Chodziło mi o ten blog, a konkretniej o komęty pod wpisem o "ostatnim królu" polskim Stasiu:
OdpowiedzUsuńhttp://peregrin-tuk.blog.onet.pl/
http://peregrin-tuk.blog.onet.pl/Namiestnicy-czesc-III-Stanisla,2,ID409844158,n
większość Onetowców jest autentycznie rozwścieczona szarganiem świeckiej świętości Ciołka.
Swoją drogą ciekawe, że praktycznie dla wszystkich ostatnim królem jest właśnie Stasiu, a nie np:
- Jan III Sobieski (ostatni patriota na tronie, ostatni suwerenny do końca monarcha, a nie namiestnik)
- August Mocny (do bitwy pod Połtawą i Sejmu Niemego był suwerenem, choć obrano go królem i koronowano nielegalnie; po Połtawie jest już tylko marionetką Piotra I)
- Napoleon II, książe Reichstadtu, obwołany królem przez Sejm Powstańczy w trakcie P.Listopadowego
- Mikołaj II Romanow, używał tytułu Króla Polski, a jaką fajną cytadelę wybudował.
Skoro już jesteśmy w tomacie historycznym (a może histerycznym?)to może Pan Tygrys popełniłby jakiś fajny esej o II Wojnie Burskiej 1899-1902 jako zapowiedzi licznych atrakcyj XX wieku?
OdpowiedzUsuńTo wtedy wynaleziono: komandosów, obozy koncentracyjne dla cywilów, harcerstwo, obowiązkowy WF w szkołach itd.
zgadzam się w pewnym stopniu z postem, w wolnej chwili wyjaśnię.
OdpowiedzUsuńPozostawiam link do swojego bloga, polecam komentowanie;
www.secret-of-gloom.blogspot.com
peacee.
Tygrysie,
OdpowiedzUsuń"Nie chciałbym rozpoczynać bojów, choćby filozoficznych, na... Niech to już będzie "prawica"... Ale te gadki o chrześcijaństwie jakoś do mnie całkowicie nie trafiają."
Nie chodzi o boje a o fakty. Gadki o chrześcijaństwie trafiać nie muszą, zwłaszcza, żeś ty poganin
;)
"Co ma dążenie do doskonałości wspólnego z chrześcijaństwem?"
IMHO wszystko choćby z tej przyczyny, że póki co człowiek o doskonałości nie potrafi na dziś powiedzieć nic więcej niż to powiedziało chrześcijaństwo. OK, można mieć to w dupie niemniej jednak warto to powiedzieć, że się to ma w dupie a nie negować oczywistośc.
"Ja staram się zostać Najpiękniejszym Starcem Swojej Epoki i nie ma w tym nic z chrześcijaństwa."
Tym razem więc ja spytam, co to ma wspólnego z dążeniem do doskonałości?
"(No, chyba, że za chrześcijaństwo uznamy to, że raczej słucham Machaulta czy Charpentiera, a nie Frycka.)"
Nie, nie uznamy.
"Chrześcijaństwo może być WARTOŚCIĄ, ale żadną realną siłą w realnym świecie dawno już nie jest i nie będzie."
Primo siła realną jest, skoro na świecie wciąz i wciąż znajdują się ludzie gotowi umierać za krzyż. Ty masz pretensje do tego raczej, że za krzyżem nie idzie miecz. Prędzej czy póxniej pójdzie, tak jak już poszedł. Wiesz, mistycyzm i te sprawy- krew niewinna musi napełnić puchar, żeby się przelał.
Secundo- każda akcja rodzi prędzej czy póxniej reakcję. Na dziś akcja idzie w kierunku barbaryzacji cywilizacyjnej, czyli regresu, im większy regres, tym prędzej nastąpi nowe odbicie w ramach jakiegoś nowego chrześcijaństwa.
"Oczekiwanie na "Nową Chrześcijańską Cywilizację" to oczekiwanie na żydowskiego Mesjasza. (Aż mam pokusę napisać tekst pod tytułem "Jom Kipur Artura M. Nicponia".)"
Tego akurat nie wiesz, wiemy natomiast, że każda zdychająca cywilizacja w naszym kręgu kulturowym prędzej czy póxniej doczekała się swojego "mesjasza" i swojego nowego początku Ty niby tak w tym Szpeniu zakochany, w tej morfologii i organiczności cywilizacji a jakoś ci umyka ta prosta oczywistość, że na każdym truchle z jego materii zawsze powstaje jakieś nowe życie.
Tygrysie,
OdpowiedzUsuń"Nie chciałbym rozpoczynać bojów, choćby filozoficznych, na... Niech to już będzie "prawica"... Ale te gadki o chrześcijaństwie jakoś do mnie całkowicie nie trafiają."
Nie chodzi o boje a o fakty. Gadki o chrześcijaństwie trafiać nie muszą, zwłaszcza, żeś ty poganin
;)
"Co ma dążenie do doskonałości wspólnego z chrześcijaństwem?"
IMHO wszystko choćby z tej przyczyny, że póki co człowiek o doskonałości nie potrafi na dziś powiedzieć nic więcej niż to powiedziało chrześcijaństwo. OK, można mieć to w dupie niemniej jednak warto to powiedzieć, że się to ma w dupie a nie negować oczywistośc.
"Ja staram się zostać Najpiękniejszym Starcem Swojej Epoki i nie ma w tym nic z chrześcijaństwa."
Tym razem więc ja spytam, co to ma wspólnego z dążeniem do doskonałości?
"(No, chyba, że za chrześcijaństwo uznamy to, że raczej słucham Machaulta czy Charpentiera, a nie Frycka.)"
Nie, nie uznamy.
"Chrześcijaństwo może być WARTOŚCIĄ, ale żadną realną siłą w realnym świecie dawno już nie jest i nie będzie."
Primo siła realną jest, skoro na świecie wciąz i wciąż znajdują się ludzie gotowi umierać za krzyż. Ty masz pretensje do tego raczej, że za krzyżem nie idzie miecz. Prędzej czy póxniej pójdzie, tak jak już poszedł. Wiesz, mistycyzm i te sprawy- krew niewinna musi napełnić puchar, żeby się przelał.
Secundo- każda akcja rodzi prędzej czy póxniej reakcję. Na dziś akcja idzie w kierunku barbaryzacji cywilizacyjnej, czyli regresu, im większy regres, tym prędzej nastąpi nowe odbicie w ramach jakiegoś nowego chrześcijaństwa.
"Oczekiwanie na "Nową Chrześcijańską Cywilizację" to oczekiwanie na żydowskiego Mesjasza. (Aż mam pokusę napisać tekst pod tytułem "Jom Kipur Artura M. Nicponia".)"
OdpowiedzUsuńTego akurat nie wiesz, wiemy natomiast, że każda zdychająca cywilizacja w naszym kręgu kulturowym prędzej czy póxniej doczekała się swojego "mesjasza" i swojego nowego początku Ty niby tak w tym Szpeniu zakochany, w tej morfologii i organiczności cywilizacji a jakoś ci umyka ta prosta oczywistość, że na każdym truchle z jego materii zawsze powstaje jakieś nowe życie.
"Wy tu sobie, pokorne mróweczki, robicie pieniążki i ustawiacie się rufami do wiatru, bo świat jaki jest, taki jest, ale kiedyś przyjdzie, ach! Mesjasz i lud się nawróci, i lud powiesi zdrajców na latarniach..."
Kto to są ci "wy"?
"Bzdury chłopcy! Albo wy to zrobicie, albo nikt tego nie zrobi."
Nie wiem, jak twoi "wy" ale dla mnie to oczywistość.
"Chrześcijaństwo to naczynie, do którego każdy wlewa co chce - kiedyś było to, zasadniczo, co miał najlepszego, teraz jest to TW Filozof i cepelia..."
To mocno kulawe, bo oprócz TW i cepelii, jest jeszcze parę milionów ludzi, którzy to traktują poważniej i z każdym dniem coraz poważniej.
Wiesz, to to, co ci kiedyś mówiłem via telefon- Kościół zafundował V2 bo i tak taki był trend, ale skutkiem tego V2 będzie (co już widać) to, że ludzie przyjdą do Kościoła na kolanach, czyli tak, jak powinni. Bo będzie ich ostatnim schronieniem i ostatnią nadzieją.
"Przykro mi to mówić, ale ja nie jestem domorosły teolog - co zresztą zawsze było sprzeczne z istotą katolicyzmu, może warto o tym pamiętać - tylko zajmuję się ziemskim, świeckim... Nie powiem "realnym", żeby Was nie urazić... Światem."
OdpowiedzUsuńTak ci się tylko wydaje, że tym się zajmujesz. W gruncie rzeczy zajmujesz się taką domową "teologią" odnośnie tego, jak sobie wyobrażasz realny świat. Sporo tego się z realnym światem pokrywa, ale większość niestety nie.
"Brońcie sobie tego Waszego katolicyzmu - będę Wam bił brawo i życzył wszelkich sukcesów, ale nie cenzurujcie ludzi, którzy Waszych złudzeń nie podzielają, i jeśli naprawdę macie zamiar czekać na "Nową Chrześcijańską Cywilizację", żeby coś zacząć robić, no to powiedzcie sobie raczej wprost, że to co teraz jest jednak Wam aż tak bardzo nie przeszkadza i rola malutkich mróweczek ŚWIECKIEGO do szpiku kości totalitaryzmu dość Wam w sumie pasuje."
Primo, to nie bardzo wiem, kto cię w jakikolwiek sposób cenzuruje? Wytknąłem ci ewidentny haft i intelektualną mieliznę tego, cos napisał. Sorry, ale amicus Plato itd.
Secundo- powstań warszawskich ci u nas dostatek, zgoda? No a jak zgoda, to warto się nie rzucać z gołymi rękoma na czołgi, tak?
"(Swoją drogą fajny był Korwin - gadać może sobie co chce, ale i tak wie, i wszyscy co powinni wiedzieć wiedzą, że wychowani przez niego @#$%^ zagłosują jak należy. Piękna robota!)"
Napisałem o tym notkę nawet. Nie wiem, na ile to są jego wychowankowie, a na ile to są ludki, które "na Korwina" łowią naiwnych przed każdymi wyborami? Ty wiesz?
cos sie posralo zkomentami, sorry
OdpowiedzUsuń@ nicek
OdpowiedzUsuńByło bardzo miło, proszę o więcej. (To a propósito posrania.)
W sumie się cieszę, że trwasz przy swoim, bo wolę to od katolicyzmu, co się tylko rufą do wiatru ustawia i... Sam wiesz - V2, ale niewybuchające.
Ja jednak z chrześcijaństwa (jeśli pozwolisz) biorę Machaulta, Nieszpory Monteverdiego i ew. Te Deum Charpentiera (o mało co HYMN UNII!), a poza tym będę się nadal koncentrował na sprawach ziemskich i świeckich - choćby się one wydawały trywialne dla...
A czy wiesz, swoją drogą, że Orygenes (czy inny Tertulian) to sam się wykastrował? Z przyczyn religijnych? Co mi przypomina, com ostatnio rzekł był Hrabiemu... Ale co tam - czy nie mamy z kim się tłuc, żebyśmy musieli drug druga?
Pzdrwm