poniedziałek, października 15, 2012

Infantylna ksywa - rewelacyjne treści!

Jeśli komuś brakuje "Misiów 2" - w sensie że przeczytał, a teraz jest uzależniony i odczuwa objawy abstynencji - to mam dlań znakomitą wiadomość.

Otóż kliknąłem sobie na szalomie na link (kumpla Coryllusa) Kamiuszka, a konkretnie na link do jego tekstu o Eraźmie z Rotterdamu, no i mówię wam ludzie, że to jest czysty Miś, tyle że w odcinkach! Oto linek do pierwszego odcinka: http://kamiuszek.salon24.pl/453637,pochwala-glupoty-erazma, a jest ich już trzy, to sobie sami poszukacie. (Mam niepłonną, że nam tego w najbliższym czasie spod tyłka nie zabiorą, bo by linek nie działał i cały ten wpis by stracił sens. Albo prawie.)

Owego Kamiuszka dotąd nie czytałem, bo, po pierwsze raziła mnie jego (dobrowolnie przecież przyjęta!) ksywa, która wydaje mi się cholernie infantylna, jak na dorosłego faceta; a po drugie spodziewałem się jakiegoś Toyaha dla ubogich. Który to Toyah ma zalety, ale w sumie często pisze dla mnie niemal o niczym, bo mnie różne tam Teatrzyki Moralnego Niepokoju aż tak nie kręcą.

Jednak uczciwie mówię, że parę dni temu przeczytałem na szalomie naprawdę świetny tekst tego właśnie Toyaha... Choć najlepszą jego częścią był długi cytat z Coryllusa. A konkretnie z tekstu Coryllusa z tego samego dnia. W obu tych tekstach chodziło o Masłowską i chytre sposoby promowania celebrytów - literackich i muzycznych. (Cudzysłów by się w obu przypadkach moim zdaniem przydał, ale nie nadużywajmy ich, bo to głupia maniera!).

Różne wnioski się, moim zdaniem, z powyższego nasuwają. Jak to, że jednak coś się dzieje w sferze intelektu i myślenia o historii na naszej patriotycznej prawicy. (Żeby to tak podniośle określić, ale jeśli nie tak, to niby jak inaczej?) Oraz to, że wyraźnie, jeśli się trzech facetów zbierze w przysłowiową (excusez le mot) kupę, to jednak jakaś synergia występuje i trzy głowy to nie jedna.

No bo ci faceci musi są bystrzy, tę tam historię pilnie studiują, kwestie lansowania celebrytów wyczuwają, ale jednak samotnie to by chyba tak im to pięknie nie szło i takiego poziomu w tym pisaniu o szesnastym (na razie głównie) wieku by nie osiągnęli. (Zresztą dyskusje od spodem też są niezłe.)

Ja bym przynajmniej tak nie potrafił, choć coraz bardziej się ostatnio zastanawiam, czy jednak nie spróbować... Ale dajcie mi jeszcze ze dwóch odpowiednich ludzi, a wtedy... HU NOŁZ? (Taka forma zagranicznych zwrotów faktycznie jest dość zabawna, co odkryłem całkiem niedawno. To tak na marginesie.)

Dodatkowo optymizmem (ja i optymizm!?) powiało mi, kiedy tam ktoś z tego tria wspomniał o nowym wydaniu "Misia 2", gdzie zostaną dokonane poprawki... W końcu robota tego tam Ebenezera Rojta ma swoją wartość (a kilka jego dawnych tekstów było super). Tylko te dęte tony i ta agresja! Wyraźny spadek formy, prywatne anse, albo łapówka.

A nawet - wracając do przyczyn uzasadnionego optymizmu - ma się w tym nowym wydaniu "Misia 2" uwzględnić biografię tego paskudnego młodszego Hohenzollera z lisią gębą, która jednak w końcu, niedawno, zaistniała, a uwzględniona dotąd nie była. A więc sursum corda!

Tak że, dobrzy ludzie, cieszta się, że jednak intelektualnie zostawiamy lewiznę daleko za sobą, a z czasem, Deo volente, powinno być jeszcze dużo lepiej... Nie żryjta się drug z drugom za bardzo bez sensownego powodu... A teraz idźcie w pokoju czytać Kamiuszka (co za ksywa swoją drogą!) o Eraźmie. (Niech go szlag!) A potem resztę. Nawet Toyaha możecie czytać, bo jemu chyba też ta synergia, ta trójca, nieźle robi.

Dixi!

A tutaj, bo czemu nie, jeszcze raz ten linek do Erazma... Do Kamiuszka znaczy, o Eraźmie:

http://kamiuszek.salon24.pl/453637,pochwala-glupoty-erazma

triarius

18 komentarzy:

  1. Cześć Tiger,

    1. Dzięki za polecanki. W ogóle to zamierzam sobie zakupić Misia 2 skoro tak zachwalasz. Przewinęła się też w komentach książka G.Maciejewskiego "Baśń jak niedźwiedź". Czytałeś? Polecasz? Byłoby co czytać w zimowe wieczory.
    A co z Misiem 1?

    2. Ćwiczenia, które mają chronić przed kontuzją jak najbardziej. Masz to na mp3 czy plakatach? Ponadto: kiedyś w komentach wspomniałeś o jakieś książulce nt. treningu siłowego czy czegoś podobnego, który podobno jest świetny i ma uodparniać stawy. Pamiętasz? Bo ja nie, a nie chce mi się przeszukiwać Twojego bloga.

    Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  2. @ julek

    Miś 1 jest dobry, albo nawet bardzo dobry. Tylko więcej tam martyrologii. Krótkie oderwane od siebie opowiastki. To jest znacznie łatwiej zrobić, niż taką niesamowitą intrygę przez wieki i kontynenty, jak dwójka.

    Miś 2 dla mnie jest zaś po prostu rewelacyjny - mimo tych drobnych, choć ewidentnych, błędów, które zresztą on ma chyba zamiar naprawdę poprawić, co nie powinno być trudne i w sumie niczego ważnego te błędy nie wypaczają. (Choć jednak oczywiście coś tam znaczą.)

    Na stawy mam w mp, i to 4. Spróbuję Ci po kolei posłać, może uda się mailem. To jest komplet do takiej "militarnej jogi", co się wabi Prasara i takich grapplingowych ćwiczeń systemu Tabatha, ale na nie nie będziesz miał siły, pracując i ćwicząc JJ.

    Prasarę może jednak być warto. Można by to niby robić jednego dnia oba, ale ja tylko b. rzadko tak robiłem, jakoś jednak człek nie ma pary, w końcu stary. Ale można, a co drugi wolny od treningu dzień to jest po prostu super.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. @ julek

    Nie, nie pójdzie mailem. To są pliki po jakieś 35 MB.

    Trza by jakiś serwer.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  4. że jednak intelektualnie zostawiamy lewiznę daleko za sobą

    Cykliści powinni zrozumieć, że dzień bez przetłumaczonego Ardreya dniem straconym jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Anonimowy

    Ten błyskotliwy argument słyszałem już jakiś czas temu. Muszę przyznać, że powtarzanie w niczym nie zmienia jego powalającej siły.

    Jest równie żałosny teraz, jak był wtedy.

    A co do cyklistów... Geesus, jak ja uwielbiam te gadki o Żydach i cyklistach! I żaden z tych powtarzających to mędrków nigdy się nie zastanowił, czy to przypadkiem nie ma całkiem konkretnego sensu. Tyle, że wtedy tracicie, biedne lewuski, ten surrealistyczny czar, prawda?

    No to ja wam mówię, biedne sieroty po Freudzie, że w tamtych czasach kluby cyklistów to było takie coś, jak dzisiaj kluby kibica. Tylko bardziej w stronę MMA. I oni przeważnie nie lubili Żydów.

    Coś zaskoczyło w łepku? Ale przecież naiwny jestem - cóż lewiźniany troll by począł bez Freuda i tego genialnego zaiste konceptu?

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Triariusie, snickersa życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Anonimowy

    To jakiś nowy lewiźniany koncept? Z założenia, zgaduję, ostry jak szpada?

    Nil desperandum - za 50 lat się uleży, ucukruje, nikt nie będzie pamiętać o co chodzi... I wtedy będzie równie genialne, jak to o Żydach i cyklistach.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  8. paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy
    eot

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Anonimowy

    Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że to aż taki poważny przypadek. Stawiałem na wrodzony brak polotu połączony z wrodzonym pieniactwem.

    No, ale skoro masz fachową diagnozę, to wypada mi tylko wyrazić współczucie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Obawiam się, że nasz bezimienny kolega ma trochę racji. W carskiej Rosji, podbitej Polsce etc. pierwsi cykliści reprezentowali raczej lewicę: PPS, SDKPiL, WKP(b), a przynajmniej jakiś pozytywistów i demoliberałów itd. Poza tym obiło mi się o uszy, że dawne skórzane stroje cyklistów, podobne do uniformow pilotów i automobilistów, dobrze się sprawdzały przy rozstrzeliwaniu burżujów po piwnicach, ale może to tylko taka urban legend? Zresztą do dziś wschodnioeuropejska lewizna jest dumna ze swoich kolarskich tradycji, stad masa krytyczna uchodzi za imprezę zdecydowanie hipsetrską, ekologiczną i lewicową, choć przecież mnóstwo moherów też jeździ rowerami, a Eligiusz Niewiadomiski nie miał nic przeciwko jeździe na welocypedzie.
    Tajemnicza wzmianka o Snickersie to aluzjado reklamy tego batonika, którego brak ma powodować przemianę pakerów w podstarzałe gwiazdy albo własne babcie.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Towarzysz Mąka

    Obawiam się, że Towarzysz się tym razem po prostu czepia. I to bez sensu. Jakieś ideowe powinowactwo z tow. Anonimo? ;-)

    OK - stowarzyszenia cyklistów były, wbrew temu, com rzekł, lewicowe. I kochały Naszych Braci Większych, a nie że ich nie lubiły, jak myślałem. Po prostu rzekłem to, com mgliście pamiętał sprzed ogromnej liczby lat, gdzieś przeczytane. Nie podaję się przecież za znawcę tych problemów, ani za historyka od XIX w.

    Cóż to jednak zmienia, jeśli owi słynni "Żydzi i cykliści" byli po tej samej stronie frontu? Czy ten genialny zaiste (ironia!) koncept nabiera przez to jakiegoś specjalnego pure-nonsensowego czaru? A przecież za taki to uchodzi i tylko dlatego towarzysze lewizna bez przerwy to powtarzają? Tak trudno to zrozumieć?

    Za wytłumaczenie konceptu (hłe hłe!) ze Snickersem dzięki! Okazało się to nawet głupsze i bardziej żałosne, niż się spodziewałem! Lewizna naprawdę intelektualnie puka w dno od dołu. (A było się trzymać rebe Freuda!)

    To jest kolejny koncept, który - tak jak intuicyjnie przeczułem - za 50 lat (o ile jeszcze wtedy ktoś będzie miał głowę do takich rzeczy) zacznie uchodzić za całkiem abstrakcyjny, pure-nonsensowy, złośliwy dowcip - istny młot na prawicę.

    Naprawdę żal mi tych ludzi! Gdybym był chrześcijaninem, a do tego dobrym, to bym się wstydził, że się nimi także brzydzę. Ale - dzięki Bogu! - nie jestem.

    Pzdrwm (i czekam na dalszą oświatę)

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Towarzysz Mąka c.d.

    Ta Twoja wersja - która jest z pewnością prawdziwa - ma oczywiście znacznie więcej sensu. Jeśli oni byli jednak po tej samej stronie ideologicznego frontu.

    Jednocześnie jednak koncept staje się już całkiem beznadziejny, bo nie ma tu żadnego absurdu, a jest tylko żałosny płacz, że znowu o coś się oskarża (słodką i z definicji niewinną) lewicę. Z wiadomą nacją na czele.

    Powinniśmy chyba zliczać, ile oni razy użyją tego genialnego konceptu, a potem robić długoterminowe wykresy stanu intelektualnego dzisiejszej lewizny.

    I aż się to prosi o fajną analizę techniczną, jak wykresy giełdowe.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  13. Eeee przestańcie! Welocypedziści pedałowi na gumach pneumatycznych - ale żeście sobie znaleźli temat do rozważań! Tym bardziej że to akurat jedna z niewielu metod aktywności ruchowej, której starannie unikam (jak każdej, zresztą, nienaturalnej formy ruchu - a'propos; czy koleżeństwo widziało może na własne oczy mistrzów kolarskich? i czy może chciałoby tak wyglądać?).

    Zaś mrożące krew w żyłach opowieści Towarzysza Mąki o tych lewackich szwadronach śmierci, złożonych z welocypedziarzy pedałowych, to jakiś surrealistyczny żart - jak sądzę?

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Amalryk

    Nie chciałbym tak wyglądać!

    Z tym, że ja wcale nie dyskutuję o pedalistach, tylko po prostu ustosunkowałem się do tego błędu, który mi, słusznie, tow. M. zarzucił.

    Miał rację o tyle, że po co mają być u mnie takie ewidentne, choć nic w sumie istotnego nie przeinaczające, przeinaczenia. Całkiem to samo, co w (genialnym ale niepozbawionym przeinaczeń) Misiu 2.

    Mnie chodziło o to, że lewizna brenzluje się (żaden TW nie będzie mnie uczył, jak się po polsku bije konia!) tego typu błyskotliwymi powiedzonkami, które w istocie, przy bliższym oglądzie, okazują się żałośnie konkretne i kompletnie żałosne. N'est-ce pas?

    Język nas na pewno SAM nie wyzwoli - ani żadna "prawda" - ale też z językowych zboczeń trzeba się po prostu wywikłać, jeśli się chce czegoś więcej. Ze wszystkich tych "koktaili M*łotowa" (szczególnie jeśli mają być po naszej stronie), "wyk*ściuchów" (które po prostu mają całkiem przeciwny wydźwięk, mimo lekceważąco brzmiącej końcówki), no i powtarzania tego typu genialnych błyskotliwości jak to o cyklistach.

    W końcu pokazywanie światu intelektualnej nędzy współczesnej lewizny - w połączeniu z pokazywaniem światu Ardreyi tego świata - to coś tam już jest. W każdym razie jak na niskonakładowego i niszowego blogaska.

    A jeśli nie, to proszę mi wytłumacz, gdzie błądzę.

    Z tym, że ja się zgadzam, że tow. M. nieco zaszalał. Z drugiej strony - dlaczego miałem nie rozumieć, co lewizna chciał z tym Snickersem mi powiedzieć? Więc w sumie dobrze, że tow. M. wykazał rewolucyjną czujność.

    Tym bardziej, że ten snickersowy dowcip jeszcze chyba żałośniejszy od tego pedałowego.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Tygrys

    "[...]W końcu pokazywanie światu intelektualnej nędzy współczesnej lewizny[...]" - Ja rzekłbym raczej "pokazywaniu światu intelektualnej nędzy współczesnego świata". Lewizna nie wydaje mi się być tutaj jakoś szczególnie wyróżnioną, ich smiesznością jest, przy tej ich całej intelektualnej nędzy, raczej owa quasireligijna dla Rozumu czołobitność.

    Zresztą jak nietrudno się domyśleć ja nie podzielam też nowożytnej atencji dla Rozumu. Rozum jest zabójczy dla życia, ale to ono jest od niego silniejsze i potrafi nawet "chytrość heglowskiego rozumu wyprowadzić w pole".("Nauka dawną była , szło o jej prawienie..." - jesteśmy tu na tropie starego biblijnego mitu wygnania; drzewo życia i drzewo wiedzy wszak nie rosły w rajskim Edenie w New Age'owskiej harmonii, spożywanie owoców pierwszego zawsze prowadzi do śmierci... Rzekłbym, że nawet w wymiarze Cywilizacyjnym.)

    Co do Hegla to przypomina mi się genialna z niego szydera Elzenberga: "...wszystko, co rzeczywiste, jest bezsensowne, a wszystko co sensowne - nierzeczywiste".

    Się rozgadałem, a miało być o bicyklistach pedałowych objadających się snickersami...

    (W sumie to nie wiem o co koledze lewakowi Anonimusowi chodziło - i po prawdzie jakoś szczególnie spragniony tej wiedzy też nie jestem.)

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Amalryk

    Nie, oczywiście, masz rację. Zresztą gadasz w tej chwili niesamowicie wprost szpęglerycznie. (Na odmianę nawet tego nie mówiąc, ani gościa nie cytując. Ale oczywiście sam sobie z tego musisz zdawać sprawę, zgoda?)

    Tow. Anonimo po prostu chciał mi przypierdolić, jak się domyślam. A poza tym zdobyć może dodatkowe piórko do swej budionnówki, bo w końcu za ofiarę pyskówek z lewizną dotąd nie mam się powodu uważać, więc byłoby to pewnie uznane za spore osiągnięcie, gdyby mu się takie coś udało.

    Ale co ja tam wiem.

    Natomiast przypomniało mi się jeszcze coś na temat Rycerzy Dwóch Pedałów... Oni w tamtych czasach, kiedy kierownice były wysoko i szerokie, też tak pokracznie wyglądali? I nie było przyzwoitego dopingu?

    No i jeszcze może coś - jakie inne działalności ruchowe und sporty są wg. Ciebie nienaturalne? Nie że coś, ale chciałbym wiedzieć. Wiosłowanie np. jest OK? Albo bicie pięścią w czerep rubaszny?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  17. Tow. Anonimo po prostu chciał mi przypierdolić

    Triariusie, teksty odczytywać można na kilka sposobów, zwykle, co i odczytuje odczytującego, czasem :).

    Reasumując, relaksu ze snickersem życzę.
    cmss

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Tygrys

    Chmm... Jeżeli towarzysz Anonimo ujawnia się nam jako cmss, to już chyba nie jest Anonimo, i nie jestem też już tak pewien,jak tam u niego z tem lewactwem (akronim wszak kojarzę z jakiś rozmówek na portalu naszego dyżurnego hurraoptymisty Nicka, a tam, jak sądzę, klasycznych lewaków gospodarz raczej nie przytula?)


    Fizkultura naturalna, a nienaturalna... Ot, na przykład taki chód - jest jak najbardziej naturalną formą poruszania się człowieka, ale wówczas gdy nie chce lub nie może poruszać się szybko, gdyż wówczas naturalną forma ruchu jest bieg. Gdy połączymy jak najbardziej naturalna formę poruszania się chodem z szybkością, to powstaje coś tak kuriozalnego jak chód sportowy, przy czym u boku chodziarskich "gladiatorów" nawet pędzeni obłędnie chemią (zresztą niepędzonych w zawodowym sporcie już nie ma) bicykliści pedałowi urastają do rozmiarów jakiś antycznych herosów!

    Idźmy dalej, narty - forma poruszania się po śniegu bardzo zbliżona do ruchu naturalnego, no i ok, niech sobie będzie - tu podbieg, tu zjazd z górki, tu podskok na muldzie... No właśnie, podskok na 5,10,15 metrów, ale skoki narciarskie co to, to ma niby być???

    Itp., itd...

    OdpowiedzUsuń