Wyciągnąłem ci ja parę dni temu z ogromnego stosu małą pomarańczową książeczkę i zacząłem ją czytać, bo akurat miałem ochotę na tę problematykę. (Którą zresztą ogólnie lubię, choć jej szerszy, żeby to tak określić, kontekst mnie raczej mierzi. Jak i wszelka martyrologia - no, chyba żeby to była martyrologia komucha.)
Książeczka nosi tytuł, który po przetłumaczeniu z francuskiego na nasze brzmi "Sowiecka teraźniejszość i rosyjska przeszłość". Autorem jest znany Alain Besançon, tyle że jeszcze b. młody, bo ta książka została wydana w roku 1976. (Jest jego zdjęcie na tylnej okładce i dałbyś głowę, że lewak. Ale to złudzenie.)
Gościa oczywiście znam od niepamiętnych czasów i trochę go czytałem, bez wstrętu, albo i lepiej, ale jakoś nie pamiętam, bym wprost dostawał orgazmu. Tym razem jednak... Byłem naprawdę blisko. Książeczka to zbiór krótkich artykułów na temat Rosji, Sowietów i związków między nimi, plus, dość krótki, ale jednak, wykład z podstaw sowietologii.
No i jest to naprawdę super. Analizy tak subtelne, ale też nieoderwane od życia, że niemal mógłbym to nazwać Tygrysizmem Stosowanym. Żadnego w sumie ideologicznego odchyłu nie daje się dostrzec, a w jednym miejscu gość nawet wprost cytuje Spenglera definicję "pseudomorfozy" i stosuje pewną wersję tego pojęcia do Rosji. I wcale się na Boskiego Oswalda przy tym oczywiście nie wykrzywia, bo jakby się wykrzywiał, to my byśmy go tutaj przecie nie chwalili.
Jeszcze mi trochę tego wykładu o sowietologii do przeczytania zostało, ale na pewno ta książeczka, oraz jej ew. rodzeństwo i kuzyni, powinna być dostępna po polsku... Itd., itd. Ale ja nie o tym. A o czym, spyta ktoś (i niewykluczone, że będzie to nasz dobry znajomy Niewierny Tomasz, albo może nawet nieco już zapomniany Napierniczak-idiota).
Ja o tym, mianowicie, że wczoraj tam przeczytałem. Opowiada mianowicie nasz drogi Alain jak to Sowieci robią Zachód w ciapka za pomocą "układów", które Sowietów do niczego nie zobowiązują, natomiast ze strony Zachodu jest to za każdym razem uznanie aktualnego status quo, stanowiące platformę do kolejnej fazy natarcia. (Warto się nad tym zastanowić, bo to błyskotliwa i głęboka myśl.)
No i tam jest takie zdanie, które wam tu, ludzie, przetłumaczę absolutnie wiernie. Oto: "Od kilku lat dychotomia socjalizm-kapitalizm, dychotomia nie mająca sensu poza [komunistyczną] ideologią, po trochu zaczyna być nieco akceptowana przez opinię publiczną i prasę europejską."
Autor tej książki nie wspomina nigdzie, przynajmniej na razie nie znalazłem, ani Korwina, ani jego stada przygłupich korwiniątek - a jednak, jeśli ma rację, a sądzę że ma, to jakby nieco było widać ską komu wyrastają nogi i w jakiej glebie ten i ów ma swe korzonki. N'est-ce pas? I to by było na tyle.
triarius
P.S. Lubię was ludzie i nie chcialbym, żeby się wam, w tych podłych (globalnie, bo u nas na razie sama słodycz) i coraz niebezpieczniejszych czasach, stała jakaś krzywda. Zatem jeśli ktoś z was, jakimś cudem, jest w posiadaniu wolnych 20 dolarów, lub równowartości, a do tego kojarzy tę współczesną lingua franca, jaką jest mowa piratów z Wysp Brytyjskich, to polecam to: https://www.secureinfossl.com/affProgram/60-Minute-Self-Defense/92732/bezo001
Ten gość, nazywa się Damian Ross, naprawdę się zna, a ten serwis na temat realnego bicia brzydkich ludzi to mój ulubiony, obok TFT, i chyba w ogóle najbogatszy w treści ze wszystkich tego typu. Ja tam jestem Full Member od wieków, więc nie wduszam wam czegoś na oślep.
"[...] dychotomia nie mająca sensu poza komunistyczną ideologią."
OdpowiedzUsuńAle coraz bardziej przyjmowana za aksjomat w tzw. wolnym świecie. Tak samo jak dychotomia demoliberalizm-komunizm. Co powoduje to, że tzw. wolny świat nie rozumiał ani nie rozumie komunizmu, ani tego, że na przełomie lat 80 i 90 po prostu przetransformował się w neokomunizm.
Masz rację. Zresztą Dávila mówi, że "liberalny burżuj to starszy brat bolszewika", a ja coraz bardziej widzę bolszewizm jako REWOLUCYJNY LIBERALIZM.
UsuńJeśli uwzględnisz "rewolucyjny" i oddzielisz sprawy najistotniejsze od akcydensów, to faktycznie tak to wygląda. Ten sam obłędny pęd do totalnego zatomizowania społeczeństwa (czego?!), ta sama totalna władza, a jednocześnie totalnie (!) ukryta przed oczyma proli... Itd.
Pzdrwm