wtorek, sierpnia 23, 2016

O husarii, husarskości i husaryźmie (2)

husarz w stroju na odmianę cywilnym
Tak miałby wyglądać husarz po cywilnemu, przynajmniej wedle
niektórych. (Pan Tygrys, nawiasem, do tych niektórych NIE należy.)
No, tośmy w każdym razie rozpoczęli ten drugi odcinek, brawo my, tym bardziej, że warunki mamy zgrzebne, lub raczej leberalne. (To było obowiązkowe zjadanie własnego ogona. Odhaczone!)

* * *

Żeby nie było... (Ach, jak Tygrysizm Stosowany kocha to "żeby nie było" i parę innych, równie błyskotliwych! Można by niemal rzec, że jeśli podłapałeś parę tego typu grepsów, przebyłeś już połowę drogi do Tygrysicznego Nieba, ach! Wypatrujcie więc tych grepsów pilnie, moje kochane ludzie!)

Żeby zatem nie było, że nam jakoś brakuje patriotyzmu i tego typu pięknych uczuć, powiemy na samym wstępie, że oczywiście nie mamy cienia wątpliwości, iż husaria to byli znakomici żołnierze, absolutna światowa czołówka, znakomite konie, broń (zaczepna i obronna) dobrana rozsądnie i ze smakiem (z tym smakiem to trochę żartuję, człek czasem musi, bo się rozpęknie, ale też przecie...), absolutnie najlepsza z dostępnych i zapewne najlepsza gdziekolwiek w owej epoce, cena nie grała roli.

Lenin, przy wszystkich swoich wadach (gość lubił koty, więc u mnie jakiegoś tam plusa jednak ma), miał niewątpliwą rację, że "kadry decydują o wszystkim", więc - o radości! - my tu, rozedrgani i rozpaleni do białości patriotyzmem, mamy z czego być dumni, bo kadry w naszej kochanej husarii musiały być faktycznie wyborne. Ludzie żyli za pan brat z koniem od małego, użerali się z Tatarami niemal na codzień (czasem przyplątali się też jacyś inni, nawet i sam Sułtan), więc szabla leżała im w dłoni może nawet lepiej (a to ciężkie cholerstwo, wiem coś o tym!), niż wachlarz w wątłej rączce jakiegoś Lagerfelda, albo innej gejszy.

Do tego oczywiście patriotyzm, krwiożerczość, odwaga, wyszkolenie, twardość, wytrzymałość na trudy i niewygodę. Co do tego nie możemy mieć wątpliwości. Konie też z pewnością mieli znakomite, polska tradycja kawaleryjska nie bez przyczyny jest sławna w świecie. Sprzęt, zbroja, broń - nie były to milionowe inwestycje, ale ci ludzie doceniali jakość, mogli sobie pozwolić na najlepsze. To nie były rzeczy wykute przez lokalnego kowala - to pewne!

No dobra, czy zatem inni nie mogli sobie pozwolić na podobne cudo? Rzecz w tym, że całkiem wielu z pewnością mogło, ale albo nie widziało potrzeby, stawiając na wystarczająco wysoki poziom ogółu swojej armii, bez jakichś, z konieczności nielicznych, wyborowych formacji. Szwedzi na przykład, z tego co kojarzę (a kojarzę o nich sporo, jak się składa) od powiedzmy Gustawa II Adolfa do Karola XII. Straszne to było wojsko, co byśmy nie śpiewali o husarii i jej przewagach, dało nam okrutnie w kość i to nie raz, a służyli tam prości ludzie, jakichś super oddziałów nie pamiętam, zresztą o wiele częściej umierało się tam od chorób, niż na polu walki. ("Połtawa" Englunda, tak przy okazji, dostępna po polsku, polecam. Jak i biografię Karola X Gustawa tego samego autora.)

Albo też się sobie na taką elitarność pozwoliło i także się miało jakieś znakomite, w swojej dość wąskiej niszy niemal niepokonane, oddziały, tylko że my o tym nie czytamy i mało kto w ogóle o tym dziś wie, a i wtedy ich sukcesy stanowiły tylko biężączkową wiadomostkę. (Wie ktoś, nawiasem, od czego pochodzi słowo "krawat"? Jak i zresztą "chwat"? To TEŻ militarna historia, a jakoś mało kto... Albo niech się ktoś łaskawie zastanowi nad militarną historią naszych ukochanych bratanków Węgrów.)

Nie chodzi mi o żadne tam deprecjonowanie naszych kochanych husarzy - mogę spokojnie powiedzieć, że np. Niemce to zawsze był znakomity żołnierz (i mam nadzieję, że dopiero czas temu jakiś się to definitywnie skończyło, Alleluja!), tylko że Polak to także w niemal całej historii był znakomity żołnierz, a co nam ew. w stosunku do takich różnych Niemców i Szwedów brakowało, to te sprawy POWYŻEJ prostego żołnierze, czy sierżanta, czyli gry wojenne, doktryny, wyżsi dowódcy, finansowanie, logistyka (nie w sensie wybudowywania mi tu na osiedlu cholernie podejrzanych apartamentowców!), wszystkie te von Moltki, Clausewitze, że już nie powiem Guderiany... Że już o POLITYKACH nie wspomnę, z królami włącznie.

I co więcej powiem tylko, że "prawdopodobnie", bo może przyczyny tego, że, mimo licznych i - ach, jakże cudnych! - pojedynczych sukcesów, militarnych jak najbardziej i chwalebnych niemal jak Termopile, bo też walka w stosunku 1 do 100 MUSI być chwalebna, gdy myślimy o zaangażowanych w to bezpośrednio ludziach... Tylko że wojowanie polega raczej na tym, by NIE znaleźć się w tego typu sytuacjach, a jeden czy drugi wulgarny i prozaiczny do obrzydliwości Napoleon Bonaparte stręczy nam nawet (na szczęście bezskutecznie, skurwiel jeden!) pogląd, że w wojowaniu chodzi WŁAŚNIE O TO, by zawsze znaleźć się naprzeciw wroga ze zdecydowaną przewagą - także, o hańbo, ilościową.

Tygrysizm Stosowany, choć o militarnej historii to on nieco tam wie, a sprawy kawaleryjskie są mu jeszcze bliższe i nieco lepiej znane, od spraw piechotnych, nie mówiąc już o kuchniach polowych i budowie mostów, nie odbył dotąd studiów na wydziale Husarologii Stosowanej na żadnym przyzwoitym uniwersytecie (nawiasem mówiąc Uppsala Universitet jest na świecie numero 60, a te lepsze wydziały muszą być sporo lepsze), więc nie wie nawet ILU tych husarzy w sumie rzeczywiście było, ale też podejrzewa, że nie aż tak wielu. I tu jest, trzeba sobie otwarcie rzec, pierwsza drobna zagwozdka.

(Choć raczej chyba druga, bo pierwsza to będzie ten pejsaty pan, co go mamy u góry, a który, jak jego krewniacy głoszą, stanowił w istocie, on, a nie jakaś słowiańska zgraja Januszów w skarpetkach do sandałów, fuj!... Jądro husarskiej gęstwiny. Było tak czy nie było? Corylliści do boju! Czy też dla was nie jest to sprawa warta świeczki?)

c. Deo volente d. n, bo też temat jest bujny, obfity, płodny i warty miętoszenia jak mało który, ale niestety na czas jakiś mam już dość tego nie-mojego laptpopa (prawo własności, święte of course, vincisti!), więc ¡hasta la proxima! I możemy sobie przy okazji nawet pogratulować, żeśmy ZNOWU ugryźli własny ogon, co, jak wiadomo, jest oznaką genialności, a w każdym razie systemowej dojrzałości, i po prostu OBOWIĄZKIEM, jeśli ktoś do czegoś takiego w ogóle chce inspirować.

Poważnie, nie żartuję, mam jeszcze MORZE ciekawych rzeczy do napisania w związku z husarią, husarstwem i husarskością, ale na razie macie to tutaj, wgryźcie się, wessijcie, potraktujcie sokami co je tam macie w żołądku i gdzie indziej, oczekując, w wariancie OPTYMISTYCZNYM, na więcej... CITIUS, ALTIUS, FORTIUS... i MĄDRIUS toże! Tak nam dopomóż!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo i uważać na ogony!

7 komentarzy:

  1. oh ah jak zawsze pobudziles Tygrysku moja i tak szalejaca wyobraznie. zobaczylam cwana trolowata mordke michnika (jak mowi moja mama "zapluta", ale ona tak mowi o wszystkich zydach - musi jakas antysemitka okropna) z wyrastajacymi mu znad glowy husarskimi skrzydlami i podpis -"kolejna prawda etapu - zuruck do patriotyzmu". a propos w tvn ostro reklamuja powakacyjny powrot programu wiernego ucznia michnika czyli kuPy wojewodzkiego (przypominam zablysnal wsadzaniem polskiej flagi w psia k..) i na jego tle leci glosno dawna slynna piesn : "ukochany kraj, umilowany kraj..." sledze strategie wroga (choc jako typowa baba na zadnych clausewitzach sie nie znam), ale bozesz - te ich ironie i pomysly sa tak tepe pod leminga... leming nawet lyknie ze husaria to byli zydzi. a wszak betar szkolil do boju mlodych zydow (pod pilsudskim i mussolinim tez), bo sie wstydzili ze zydzi robia na calym swiecie za cwanych tchorzy od handelku i lichwy. po wojnie w izraelu tez dlugo nie mowili o holocauscie ze wstydu, ze poszli na rzez jak ... a teraz nagle prosze - husaria to zydzi ! szacun. czekam na ciag dalszy. marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barzo fajny komęt, dzięki! Wiesz, że oni chcą być dzielni, to niech im na zdrowie i u mnie mają plusa. Ale że nas chcą POZBAWIĆ, to już nie-do-cze-ka-nie! Zgoda?

      Tak przy okazji - pokaż to Oćcu, a ja idę pożyczyć od sąsiada siekierę.

      Pzdrwm

      Usuń
    2. "Barzo" było celowe - to Villon Boyem. (Może zresztą i tam to był błąd drukarski, możliwe.)

      Pzdrwm

      Usuń
  2. wiesz Tygrysku kiedys tata pokazal mi zestawienie wyposazenia armii izraelskiej z "armia" palestynska. no z dzielnoscia to niewiele ma wspolnego. boze po ci ci siekiera ?! btw czy wiesz ze przestali byc modni tzw mezczyzni metroseksualni, a teraz sa modni drwaloseksualni, jest na to jakas angielska nazwa, ale zapomnialam jak jest drwal po ang. nie chce mi sie sprawdzac. ale Tygrys jako drwal z siekiera... faaaajne...wow...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już od lat się orientuję na: "Wolęć ja prostego drwala, niźli metroseksuala".

      Pzdrwm

      Usuń
  3. "Wie ktoś, nawiasem, od czego pochodzi słowo "krawat"? Jak i zresztą "chwat"? To TEŻ militarna historia, a jakoś mało kto... Albo niech się ktoś łaskawie zastanowi nad militarną historią naszych ukochanych bratanków Węgrów." To akurat proste! Oba terminy pochodzą od słowa "Chorwat/Kroat", oznaczającego nie tylko mieszkańca Chorwacji, ale także najemnego żołnierza z terenów bywszej, a wówczas przyszłej Jugosławii. Ponoć to właśnie okrucieństwo Chorwackich najmitów Tillego i Wallensteina wobec luterskich duchownych miasta Magdeburg, takoż wobec ich żon, córek i kobył, było ową kroplą przechylającą czarę goryczy na rzecz szwedzkiej interwencji w wojnę trzydziestoletnią.
    Węgrzy byli nader podobni do dawnych Sarmatów i Litwinów (te kontusze, bekiesze, łacina jako język urzędowy, doszukiwanie się przodków wśród barbarii z Wielkiego Stepu - u nas Sarmatów, a tam Hunów; ta kalwińsko-katolicka szlachta dominująca politycznie, towarzysko i kulturowo nad prawosławnym chłopstwem i luterskim albo częściej merkurianskim mieszczaństwem; te rokosze i wolne elekcje; predylekcja do czerwonych win i okowitki, do mięs na słodko z kiszoną kapustą i kwaśnej śmietany...) Ponoć to Węgrzy albo nawet Serbowie w służbie madziarskiej mieli nam przynieść pomysł na husarskie skrzydła nad Wisłę, Wilię i Dniestr. Myśmy mieli Kozaczyznę, oni mieli swoje Pogranicze Wojskowe, zasiedlane przez Słowian, Albanów i Wołochów zbiegłych spod tureckiego jarzma lub przed krwiną w rodzinnej zadrudze. Ichnia armia była równie bitna jak nasza, ale ich elity były nawet bardziej nieudolne i zdradzieckie od naszych dlatego myśmy dłużej zachowali niepodległość/złotą wolność, a oni wcześniej zaznali tureckiego pala i austriackich kajdan. Myśmy nie oddali ani guzika i straciliśmy 1/3 ziem, ale Wujaszek Joe dał nam Gdańsk i nawet Szczecin z Wrocławiem. Oni działali jak Zychowitz i Ziemkiewitz marzą, toteż większość odcięły od Matuszki granice z Trianon i Helsinek.
    Tawariszcz Mąka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właście! Exactement! Dzięki, wspaniała robota! Nie chcę nawet myśleć jak nędzny byłby poziom tego blogasa bez Twoich pełnych pożywnego glutenu komętów.

      (A tak przy okazji, to właśnie odzyskałem Ęternet. MÓJ, to wszystko zmienia! Nie ma to jak Święte Prawo...)

      Pzdrwm

      Usuń