piątek, września 24, 2021

Tak mnie przyszło do głowy... Plan D albo może F

Przyjmować, że te globalne %^&*( (w odróżnieniu od lokalnych kurdupli, próbujących ze wszystkich sił się tamtym przypodobać) nie dopracowało szczegółów i alternatywnych wariantów tego Wielkiego Skoku, który właśnie Prolom fundują, to byłby optymizm niegodny Tygrysisty. Istnieje wprawdzie pewna niewielka możliwość, że oni jednak się ujawnili zbyt szybko, entropia wprowadzi bordello w te wszystkie rozproszone działania, i oni w końcu, po ogromnych jednak z naszej, Prolów, stratach przegrają. Do tego jednak musiałoby się zdecydowanie i z głową ruszyć US Military, bo wszystko słabsze zostanie utopione w krwi i głodnych sokach żołądkowych. A z US Military dobrze nie jest - dostają w dupę gdzie się tylko pojawią itd.

Próbuję, oczywiście całkiem bezinteresownie, z nudów, odgadnąć te ich możliwe posunięcia, i właśnie takie coś przyszło mi do głowy... Na tę bezobjawową dźumę, jeśli ktoś umiera bez pomocy respiratora i opieki medycznej, to ludzie starzy, tak? Więc jeśli to by się zaczęło sypać, powiedzmy że nawet durny leming czy celebryta zauważyłby, że z wyszczepienia nie stanie się wiecznie młody i piękny, tylko któreś z kolei przeziębienie zabije, albo mikro-zakrzepy unieruchomią mu serduszko... 

Wtedy oni ustami Rzecznika albo osobiście Premierem, powiedzą Prolom: "Cóż Prole, nie chcieliście tych staruchów kosztem dość przecież niewielkiej niewygody utrzymywać przy życiu... Nie jest to chrześcijańska postawa, czy jakaś ogromnie humanistyczna, ale rzeczywiście life is brutal, na wszystko sobie niestety społeczeństwo pozwolić nie może, cóż, trzeba będzie wam Prole dogodzić, bo tym razem mieliście sporo racji, a to my byliśmy sentymentalni und naiwni w tym naszym humanitaryżmie! Brawo Prole, dalej się ładnie starajcie, a od jutra zmniejszamy emerytury do minimum biologicznego, żadnej publicznej opieki medycznej dla tych pasożytów, eutanazja na życzenie sąsiada i co tydzień zimny prysznic ze szlaucha plus środki wymiotne, żeby im się odechciało. Brawo Prole, tym razem się wykazaliście rozumem, ale na przyszłość pamiętajcie kto tu jest mądry i kogo macie słuchać. A teraz wracać do roboty i bez narzekania mi tu, że w sklepach tylko szczaw i mirabelki, a prąd 2 h na dobę!"

Czy to by ładnie nie pasowało np. do znanego wykładu obecnego Pana Premiera u "Sowy"? Kto w końcu ma kopać te doły i je potem zasypywać za miskę ryżu dziennie - osiemdziesięciolatki? Co to w ogóle będzie za robota? Jaki przykład dla młodzieży?! Nie szkoda dla nich ryżu? Którego przecież aż tak wiele nie uprawiamy i musimy go drogo importować. No a Prol, który po takiej przemowie dla nieco większej miseczki pożywnego ryżyku radośnie poświęci ukochaną babcię, będzie potem dla waadzy o wiele, jak to mówią, "spolegliwszy". Same zalety!

triarius

P.S. 1 Swoją drogą Morawiecki jednoznacznie przyznaje u "Sowy" to, co Pan T. mówi od lat - że "Kapitalizm" to monstrualna piramida finansowa (tylko gorzej), obecnie w swym finalnym stadium. On takie rzeczy wie, bo do niego te informacje i rozkazy ciurkają jednak z góry bez różowego filtra propagandy na użytek Lemingów.

P.S. 2 Na podobny nieco temat moja genialna mini-humoreska "Oferta pilotażowa". Polecam!

Rozkoszne emocje polowania na jelenia... czyli Benala i inne Dworczyki

We Francji wybuchła niedawno straszna afera... O ile oczywiście o "wybuchnięciu afery" można dzisiaj mówić, gdy media niemal całkowicie zamilczają sprawę, a kiedy coś już powiedzą, to (jak to one) bez żenady kłamią. W każdym razie całkiem tego nie dało się już ukryć i sprawa wlecze się już nawet po jakichś sądach. "O co chodzi?" pytacie gromkim chórem, a ja odpowiadam: "Biężączka, ludkowie moi rostomili doczekaliście się kolejnej wymarzonej biężączki!" "A na serio?" (to znowu wy). 

"Na serio", odpowiadam, "to było tak..." I dalej już bez cudzysłowów, najprościej jak się da, bo nie cudna forma tu jest istotna, tylko szpetna treść! Otóż b bliski współpracownik Microna, tego co we Francji teraz robi za Msjy ly Prezidą... (Wymowę oddałem tak wiernie, jak sie dało, jeśli gdzieś widzieliście inaczej, to pamiętajcie, że to ja miałem babcię hrabiankę po Sacré-Coeur, a nie tamten niedouk! Wygłupiam się, ale w uroczy sposób, bo udawać Spenglera w tak podłych czasach to by był bezsens, no i ubek ma trochę trudniej, co też się liczy.)

Więc ten facet, niejaki Benala - spory, lekko tłustawy, z brodą, pewnie jakiś Algierczyk, sprawdźcie sobie sami! - przez lata był nagrywany komórkami, jak przebrany za to ichnie, znane z brutalności ZOMO, jeszcze od reszty brutalniej bił i poniewierał antyrządowych demonstrantów. Nagrywali go przez chyba półtora roku przez tę jego plastikową przyłbicę i w końcu został rozpoznany. Niezbyt to dobrze świadczy o dzisiejszych Francuzach, bo typ mordę ma charakterystyczną, jest spory i rozpoznanie powinno być łatwe. Jak już się za gościa nie dało oficjalnie nie wziąć, okazało się jeszcze, że chodzi z bronią na którą nie ma pozwolenia, posługuje się oficjalnymi dokumentami, do których już nie ma prawa, i temuż podobnież.

Napisałem ci ja teraz o tym dlatego, że Kurak dzisiaj ujawnia, iż najgorszego rodzaju internetowe trolle, walczące z "szurami", z samym Kurakiem itd., zachowujący się zarówno podle i nielegalnie, aż do lekko zawoalowanych "gróźb karalnych" włącznie, jak i nie do uwierzenia infantylnie, co których od dawna wiadomo, że są podwiązani pod kowidowy przemysł i firmy od 5G, to wysocy ministerialni urzędnicy i nawet jeden minister, zapewne znany skądinąd Dworczyk. (W rękach takich indywiduów jest nasz los!)

No i mi się to wszystko cudnie zazębiło z czymś, com napisał wieki temu, a mianowicie z takim tekstem pod tytułem "Robin Hood i pedofile", gdzie przedstawiłem hipotezę, że oto ta nowa arystokracja... (Tfu, wypluj to słowo!)... Że ta swołocz pretendująca do zostania nową... Nowymi "nobiliores", już zaczyna się całkiem od proli odróżniać, na przykład uzurpując sobie prawo praktykowania do pedofilii, podczas gdy prole pod pretekstem walki z nią będą jeszcze totalniej inwigilowane, a prawa rodziców zredukowane do poziomu płatnego opiekuna w osiedlowym przedszkolu. T całkiem tak jak kiedyś z przywilejem polowania na jelenia, za co prola natychmiast wieszano, bo to był przywilej najwyższej elity. Tak się właśnie zaczęła kariera Robin Hooda, i stąd jego imię w tamtym tytule.

Przykładów na takie zachowania jest więcej, np. wszystkie te bale bez "maseczek" czy "dystansu społecznego" uprawiane przez celebrytów i elity tenkraju, podczas gdy prol w pięć sekund po zdjęciu z twarzy pieluchy "morduje babcie i wnuczków" samym swym istnieniem! Przypomnijcie sobie ile tego już było, a przecież nie o wszystkim wiemy! 

Można też się w wolniejszej chwili zadumać nad rodzajem tych dreszczy, których pragną różne segmenty i różni przedstawiciele elit na przestrzeni dziejów: dawno temu polowania i turnieje, dzisiaj we Francji bicie bezbronnych ludzi w obstawie i ekwipunku ichniego ZOMO, w tym naszym smętnym bantustanie zaś anonimowe obrażanie i szantażowanie lepszych od siebie w sieci. 

No i nie zapominajmy o tej dzisiejszej wersji polowań na jelenie, czyli seksie z dziećmi. Nie każdy z nich jest aż tak pewien swej pozycji, by się z tym aż obnosić, ale to właśnie to, a nie kpiny z kowidowego terroru i proli mu poddanych stanowi chyba dziś prawdziwą elitarną rozrywkę, separującą elitę, prawdziwą, tę od proli. Może kiedyś to się zmieni, pogłębi czy coś, ale na razie to wciąż chyba jeszcze to.

triarius

czwartek, września 23, 2021

O męskich narządach, Bolku i Historiozofii (może odcinek 1, może żaden, ale numer z pewnością nie wyższy)

Napiszę teraz sobie coś jednym palcem na tym laptopie, właściwie tylko dla siebie, choć nie całkiem do szuflady... Niczym nieaktualny już na tym łez padole rebe Bratkowski, który "mówił do siebie, ale tak, jakby do milionów". Czy może to było odwrotnie? Skąd mi się to znowu wzięło, pytacie chórem, licznym jak ten Aleksandrowa ożeniony z tym mormońskim z Salt Lake City, co to miał być największy na świecie.

Otóż nie dalej w głąb Historii, niż dwie, może trzy godziny, zarzuciła mi znajoma - implicite w sumie i w przeuroczy sposób - że moje ego utrudnia mi wykonywanie czynności, za jakie podziwiamy Pierwszych Chrześcijan, ale nie chodziło jej o figle z cyrkowymi lwami, czy sztukę porastania gęstym włosiem, kiedy katowski pachołek ma nas przygotować do egzekucji przez poddanie aktowi defloracji. (Standardowa procedura u Rzymian, bajdyłej, w stosunku do dziewic, które z prawa nie mogły podlegać karze śmierci. Mogłoby to nawet dać do myślenia niektórym i dzisiaj, ale nie daje, bo wolą "von" Misesa, Trumpa i JP2.) Chodziło jej o łagodność, charyta-przepraszam-za-wyrażenie-tywność, kochanie bliźniego swego i grzeczne zapieprzanie na posadce, żeby dzieci miały to, co mają pętaki sąsiadów, a żonie nie brakowało futra z "ekologicznych" soboli. Te rzeczy!

Ja jej na to (także w przeuroczy sposób oczywiście, jak to u mnie), że taki tandetny pseudo-Buddyzm z "brakiem ego" nadaje się góra do babskiej prasy, a ja zresztą nie buddysta. (Jestem pełen podziwu dla japońskiej cywilizacji, z większej ilości pięknych powodów, niż chcielibyście wiedzieć, ale niedawno po angielsku wysłuchane "Hagakure" bardzo mnie rozczarowało, wydając mi się przy takim "Il Corteggiano" i jego lokalnych naśladownictwach po prostu słabe. Amicus Plato, najdroższe panienki z SOD (jedynej korporacji w moim guście!), Tsuramoto też, ale veritas magis est... Same wiecie!)

Jednak ta niewiasta, urocza zaiste i niegłupia, choć tygrysiczny nawet nie embrion, tylko plemnik i ta jego żeńska małżonka o 150 km od siebie... (To nawiasem ten Dystans Społeczny właśnie, który Kurak - ach jakże słusznie! - zaleca utrzymywać od wszelkich mediów, "artystów", "ekspertów", "autorytetów", "polityków" i innej tego typu swołoczy. I dzięki ci ruska mowo za... Zrymuje mi się, psia mać!... "Por esta palabra", zatem może. Dzięki! Bez niej w tenkraju się nie da i wciąż musiałbym głupio obrażać Braci Mniejszych.)

Wracając do programu głównego, sprzed dygresji, moja urocza znajoma zaęspirowała mnie i (nie bójmy się tego słowa!) zapłodniła do bardzo interesujących szpęglerycznych rozważań. Nic na miarę filarów samego Szpęgleryzmu może, ale w końcu ten Niezwyciężony Oręż w Walce o Lepsze Jutro też musi żyć, rozwijać się, a nie jak nie przymierzając... Zgoda? Więc nawet nabrzmiałe od syntetycznych intuicji i pozbawione koryllicznej drobiazgowości hipotezy coś tu wnoszą, a nikomu innemu się nie chce, najmniej zaś certyfikowanym geniuszom i braciom geniuszom działającym w ukryciu lub na swoim blogasku. Smutne, ale tak właśnie rzeczy się mają.

Przyszedł mi mianowicie do głowy pewien prosty intelektualny modelik, całkiem zgodny z Nienaruszalnymi Pryncypiami, ale nieco bardziej, tu i ówdzie, szczegółowy. W końcu skomplikowanych zjawisk - a cóż bardziej skomplikowane niż Historia? - nie sposób analizować bez użycia intelektualnych modeli. Tylko że Tygrysizm robi to inteligentnie - ba! - finezyjnie! - reszta zaś topornie i głupio. Cóż, skoro moich chyba 15 lat pracy na niwie dało tak marne wyniki, to widać poniżej pewnego poziomu dającego genialność Aspergera, poniżej pewnego poziomu Big T... Się nie da! (Choć dawno temu bywały tu także kobietki, i nieźle sobie radziły, więc może estrogen też tu działa.)

W każdym razie wychodzę ci ja w tym moim modelu od tego, że najważniejsza w życiu jednostek i społeczeństw - od rodzin po Kultury i Cywilizacje - jest ŚMIERĆ! Z którą, aby po prostu żyć, aby nasze potomstwo jako gwiazdy na niebiesiech... walczymy w realnym, materialnym świecie ("baza"), oraz "oswajamy" tę nachalną anorektyczkę z kosą na niezliczone i czasem przedziwne mentalne sposoby ("nadbudowa"). "Spróbujmyż na odmianę wyjść właśnie od tego!" zawołałem, klepiąc sam siebie dla dodania otuchy po kłębach. "Eureka po prostu, i po trzykroć Eureka!"

Więc mielibyśmy takie dwie nogi - materialną, żeby coś pojeść, a nas nic w miarę możności nie zjadło, i mentalną: "śmierć mi nie straszna, bo przecież...!" A my pośrodku. Rzekłbym, że całkiem jak z Bolkiem, ale to porównanie by było bardzo niesprawiedliwe wobec męskich organów, nawet tych najmarniejszych... (Tylko skąd niby skąd wiemy, że one na pewno męskie?) I oczywiście o wiele zbyt uprzejme dla Bolka.

To był poetycki, retoryczny, literacki, czy jak go tam nazwiecie drodzy chórzyści (pozdrowienia dla tow. Aleksandrowa przy okazji, jeżeli żyje, a jak nie, to ucałujcie ode mnie jego mumię!) wstęp, a jeśli chcecie poznać tę moją hipotezę und interpretację samą w sobie - mięso bez kości, pierza czy innych fioritur, to i od was to zależy, choć nie ukrywam, że od Boga i mnie bardziej.

Niech wam zatem Kowid - od 19 włącznie, aż po Nieskończoność (i wszystkie litery greckiego alfabetu oczywiście) lekkim będzie und bezobjawowym... Na razie!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. Uważać na ogony!

wtorek, września 21, 2021

Dwa słowa o babskim futbolu i piramidach finansowych

Fakt, że "komercyjne" telewizje całymi godzinami pokazują damski futbol i (z całym szacunkiem dla ambitnych kalek, ale amicus Plato!) Paraolimpiadę, których, poza najbliższą rodziną, jak ma czas do zabicia, nikt nie pragnie oglądać, kiedy wystarczyłoby np. pokazać goły cyc (nie żebym osobiście był tego wrogiem!), albo powiedzieć marny dowcip, i byłby szoł, pokazuje, jak niewiele komercji jest w dzisiejszej "komercji", czyli w sumie w tej o tysiące rzędów najmonstrualniejszej w historii piramidzie finansowej, zwanej "kapitalizmem". 

Tak, miało to też i parę zalet - mało co żadnych zalet nie ma. Tak - wszystko na tym padole łez ma swoje wady. Tylko dlaczego akurat w tym jednym przypadku mamy ignorować ewolucję tego akurat tworu, która jednoznacznie prowadzi w kierunku koszmaru, o jakim się naprawdę mało komu dotąd śniło?

triarius

P.S. Po prawdzie, to w tytule chciałem napisać "dwie słowie", ale o by niestety nam przekaz zaciemniło. Kto chce, niech sobie ten uroczy dualis, z moim błogosławieństwem sam wstawi!

niedziela, września 19, 2021

O agresji u kobiet i istot pokrewnych

Mało co mnie tak odstręcza, jak agresja u kobiet - bo i prawdziwe kobiety czasem bywają agresywne! - takoż i u chodzących (sic!) dziś za kobiety bezpituli, u których to jest jeden z kilku podstawowych trybów działania. Czy to będzie boks, czy propaganda, czy jakieś bezinteresowne belferskie obsesje, czy cokolwiek. Z agresją typową dla dzisiejszych bezpituli, próbujących, zgodnie ze swą naturą, pod wpływem wstrzykiwanej im zewsząd propagandy, rywalizować z, i chyba stać się po prostu tym, co uważają za mężczyznę, a co, jak wiemy na podstawie licznych poważnych naukowych publikacji, zawiera tylko połowę tego testosteronu, co się go miało pół wieku temu, i ogólnie musi być uznane za połowę, góra, eunucha.

No a co z tą agresją u prawdziwych (i jakże już w tej zdychającej zachodniej cywilizacji nielicznych!) kobiet? Walenie syna po twarzy przez drobniutką, ładniutką matkę, z dzikim piskiem i podskakiwaniem, żeby sięgnąć, bo prawdziwego winowajcy się uderzyć nie ośmieli - jeszcze by odszedł do innej! - bo ten chudy, nieśmiały dwunastolatek zachował się, zdaniem mamusi, zbytnio jak cholerny bezczelny samiec, co mamie jakoś przypomniało lekceważenie, jakie ostatnio ją dotykało ze strony ukochanego.,, ("Byle tylko nie odszedł, dobry Boże! Byle tylko nie...!") No i oczywiście nikt inny tak, jak autentyczne ludzkie samice, będzie drug drugu wyrwał kłaki, drapiąc tipsami po wymalowanych gałach, jeśli ich jest dwie, a "on" jeden!

To jeden z, dość w sumie chyba nielicznych, przykładów skrajnej (bo o takich tu zasadniczo mówimy, kąśliwe uwagi przy zupie wymagają wnikliwszego tygrysizowania) agresji u prawdziwych kobiet. Albo dawanie córce, piątkowej uczennicy, cichej i skromnej, klapsów przez łeb, kiedy tylko mamusi wyda się, że postawiła, córka znaczy, krzywą kreseczkę w swym kajeciku drugoklasistki. Niektóre kochające mamy oszczędzają dłoni, delikatnego w końcu organu, i na przykład stukają córeczkę w czaszkę (dziwnie dobrze unerwiony kawał tkanki kostnej!) końcem ołówka.

Nie są to zachowania, które rasowy Tygrysista uznałby za chwalebne - babski boks wydaje się mimo wszystko wznioślejszy, ale to o tyle złudzenie, że jednym zajmują się kobiety, fakt że zagubione i (żeby to łagodnie określić) niedopieszczone, drugim zaś wyłącznie bezpitule, usilnie pragnące zrzucić z siebie z siebie żeńską płeć, niczym wąż skórę, i przemienić się w tanią imitację taniej imitacji... Rozumiemy się?

A, byłbym zapomniał... Na razie mówiliśmy o agresji tych prawdziwych i dziś już dość rzadkich kobiet, gdy są uzbrojone co najwyżej w ołówek. Daj jednak takiej - poza tymi mrocznymi momentami, często uroczej - samiczce pistolet lub flaszkę cyjanku! (O bombie atomowej lepiej nawet nie myślmy!) "Pistolet to kobieca broń, jak trucizna i czary", rzekł był kiedyś przecież nasz nadworny bonmocista i miał rację, a opierał się w tej opinii na staroskandynawskich sagach - te tam Eddy i temuż poobnież.

Dzisiaj tradycję pistoletu, trucizny i czarów, niestety (?) tyko w wersji "pobożne pragnienia, plus groźne, napędzane estrogenem piski", od Walkirii przejęły K*winięta. Ale to już opowieść na inny raz.

triarius

Dlaczego Polska?

Dlaczego to właśnie Polskę należałoby uznać za największego przegranego Drugiej Wojny Światowej? (Chyba, że ktoś łyka te pierdoły o "wolnym, dumnym kraju", czym by miała być tzw. "Trzecia RP"!)

Moim tygrysicznym zdaniem dlatego, że główny agresor, skutkiem tej swojej agresji (a i do dziś i nie wygląda, by to się kiedykolwiek miało istotnie zmienić) ma tę Polskę niemal dokładnie tam, gdzie ją mieć zamierzał, i będzie się tego trzymał do ew. końca swego istnienia. Do linczowania ofiary przyłączyły się zaraz inne sępy, i to niebylejakie, a szczególnie jeden taki, z turbodoładowaniem, specjalnym upodobaniem do akurat tego terenu dla zdobywania padliny, i globalny... No i mamy! Czy to teraz nie jest jasne i oczywiste?

triarius

P.S. Tygrysizm to rzeczywiście Niezłomny Oręż i Narzędzie do Wykuwania...! I tak dalej.

czwartek, września 16, 2021

O tzw. "równouprawnieniu"

Tzw. "równouprawnienie kobiet" bynajmniej nie wynika z szacunku dla nich, czy ze szczerej troski o ich dobro. Wynika przede wszystkim z chęci ułatwienia sobie roboty przez biurokracje o totalitarnych zapędach. (I paru innych rzeczy, równie uroczych.) "Zamiast dwóch rodzajów ludzi - jeden. Ach, jakie to słodkie!" myśli sobie urzędnik, liżąc pieczątkę.

triarius

środa, września 15, 2021

DEFINICJE: Demokracja

Ja już naprawdę się nie poczuwam do pisania, kto nie wierzy, niech sprawdzi kiedy się tu coś ostatnio pojawiło, ale przyszło mi do głowy coś, co powinno być powiedziane wieki temu, bo słuszne i ważne. Oto i...

Demokracja - idea, że mężczyźni przydatni do obrony kraju (i ogólnie w jego wojnach), powinni mieć istotny wpływ na losy tego kraju. Tylko tyle i aż tyle!

Oczywiście nie jest to dokładnie to, co się nam tu na Zachodzie w ostatnich dekadach jako "demokrację" w propagandzie, "nauce" i "edukacji" stręczyło, ale to jest coś takiego, że jak się chce coś zniszczyć, to często świetnym pomysłem jest rozdęcie tego do monstrualnych rozmiarów, przyczepienie wszystkiego co się tylko da, tak żeby dana idea całkiem pod tym utonęła. (Nawiasem nie aż tak wiele się ostatnio o :demokracji" słyszy, ta idea odpływa w przeszłość nawet w propagandzie.)

triarius

środa, maja 19, 2021

Widzicie, głupolki...?

Przedwczoraj to chyba bylo - dowiedziałem się ci ja, iż niezawodny Twitter zablokował gościa (i chyba nawet dość na tej platformie popularnego) za stwierdzenie, że "mężczyzna nie może być w ciąży". (Po angielsku Słyszeliście o tym? I co? I nic oczywiście?)

Mógłbym o tym i wokół tego tomy napisać, epopeje, opery i symfonie - możecie wierzyć! - ale ja tylko z gorzką satysfakcją powiem: "Widzicie, kochane głupolki, dlaczego, mieliście czytać Ardreya?!"

triarius

środa, maja 05, 2021

Gorzka prawda o "Nauce"

W niemal 400 lat po śmierci Galileusza nie może być już większych wątpliwości - prawdziwą i najistotniejszą funkcją "Nauki" było i jest dostarczanie ("Naukowego") alibi dla masowego mordowania ludzi i czynienia z ludzkiej egzystencji piekła na ziemi. (A nie mówimy teraz o Technologii.) Niemal wszystko inne, przynajmniej w oczach tych, którzy mają na cokolwiek wpływ, to skutki uboczne, ewentualne drobne i nieoczekiwane korzyści i fioritury. 

(Ten cudzysłów wokół słowa "Nauka" jest tak słaby, że właściwie mogłoby go nie być. Zgoda - w Nauce dla takich jak ja są autentyczne i cenne wartości, ale to nie ma w realnym świecie, życiu społecznym i Historii najmniejszego znaczenia, bo i ja nie mam na nic wpływu. Można się w tym, ewentualnie doszukiwać kolejnego działania "Nauki" ożenionej z "Postępem i Szczęściem Ludzkości".)

triarius

sobota, kwietnia 24, 2021

Coś o Lemingu i coś o Wolności

Skoro, jak wskazuje Gugiel, jestem ach! jakże pilnie czytany w tenkraju i za granicą, to macie tu dwa bonmoty. Obie te myśli już wyrażałem, ale chyba nie na tym blogasku, a w każdym razie nie w postaci osobnych pereł literatury i intelektu. (Na co oba ach! jakże zasługują.)

* * *

Leming to nie jest kwestia deklarowanego patriotyzmu i takich spraw, tylko kwestia podatnoości na media. Widać to szczególnie wyraźnie w tych podłych czasach "pandemii". Zanim PiS dorwał się do żłobu faktycznie większość rasowych Lemingów była za Platformą, ale to dlatego, że istniały wtedy niemal tylko takie media. Cudowna TVP Kurskiego zmieniła tę sytuację i ktoś może to nawet uznać za jej wielki sukces, ale to bez sensu. Potencjał oczekującej na medialną aktywację Lemingozy "na prawicy" zawsze był ogromny i wystarczy tylko serwować odpowiednio niski poziom oraz tłuc pewne "prawdy" bez przerwy rano i wieczorem. (Szczególnie wieczorem, jak słusznie zaobserwował autentyczny mistrz w tych sprawach, niejaki Adolf H.)

*

Wolność to to, na czym Liberały nie posadziły jeszcze swego tłustego dupska i czego nie obkleiły swoją cuchnącą śiną.

triarius

P.S. Uważać na ogony!

środa, kwietnia 07, 2021

Nędza Legalizmu i Bolszewicka Rewolucja (odcinek 2)

Teraz powiem coś cholernie ważnego, co jednak na pierwszy rzut oka może się wydawać luźno tylko związane z naszym zasadniczym tematem. To jednak pozór! Związane jest to z "pandemią", ta zaś stanowi integralną, a nawet zdaje się główną, część tego finalnego szpurtu, który właśnie przeżywamy. Więcej powiem: jak się człowiek głębiej zastanowi, dostrzega, iż ten szpurt BEZ "pandemii" byłby właśnie jakoś niepełny, kulawy, pozbawiony rewolucyjnej logiki!

Można by na ten temat filozofować i historiozofować godzinami, ale na nasze tutaj potrzeby wystarczy dostrzec związek między "pandemią" i uczciwymi-jak-nigdy wyborami w Stanach, gdzie Ostatnia Nadzieja... (faktycznie głównie "Białych", ale wcale nie tylko, to nie ten podział się tu liczy, i w dodatku bynajmniej nie wszystkich "Białych") został żałośnie unicestwiony przez siły, które dopiero lepiej poznamy, kiedy się ujawnią w całej swej bolszewickiej krasie. (Po prawdzie, to określenie owo tłumaczy się mniej ideologicznie: "Wielka Biała Nadzieja", tyle że film o Jess Willardzie i Jacku Johnsonie wyświetlano jeszcze w ideologicznie topornych latach PRLu, więc tak głupawo zostało,)

Nawet i ostatnie prezydenckie wybory w III RP dalyby się nagiąć to podobnego schematu, jeśli się uwzgędni, że dzisiejsza "opozycja" u żłobu to byłby ciągły burdel, wrzaski, Jachiry i niepokój sporej jednak części tego, do szczętu faktycznie już skurwionego (z przeproszeniem tych pań!) społeczeństwa... 

Zaś PiS z Dudusiem grzecznie i w sumie skutecznie realizuje sluszną internacjonalistyczną linię, wciąż mając swoje 25% "prawych" wyznawców, tym fanatyczniejszych i dziczej zacietrzewionych (nie bez nasuwania skojarzeń z hunwejbinami czy ORMO), im koszmarniej ich ukochana waadza dewastuje Polskę i upodla Polaków.

Nie mam wątpliwości, że teraz i Lenin pragnąłby w tenkraju PiSu u żłobu, a Trocki z Rozą L. też posłużyliby się "pandemią", bo nic lepszego nawet Marks z Engelsem nie wymyślili! No to teraz to, o czym dzisiaj chciałem, a jest to (fanfary, werble, chóry starców!) autentyczna biężączka - cóż, że nieco sponad przed roku.

Otóż na dosłownie kilka dni przed pierwszym trzepotem skrzydeł nietoperza z tego tam Wuhan i, w chwilę potem, zgrzytem siekaczy okrutnego wirusa na karkach niewinnych dziewic, przypadkiem trafiłem ci ja (w 80% był to CNN, w 20% mogło być jakieś BBC czy EuroNews) na płacze w jakimś "publicystycznym" programie, że oto okazało się, iż w praktycznie każdym kraju Zachodu około 40% proli za grosz nie wierzy władzy i oficjalnym mediom... Wgryźcie się w te słowa, poczujcie zimny pot spływający po wielu plecach, drżenie pośladków, problemy ze złapaniem oddechu... Stres i przerażenie, krótko mówiąc. Tych tam naszych ukochanych medialnych autorytetów.

A były przecież wtedy także Żółte Kubraczki w słodkiej Francji, zbliżały się wybory w, mniej z pewnych punktów widzenia słodkich, ale to do odrobienia, Stanach... Bardzo pragnąłem złapać tę informację ponownie, albo jakąś pokrewną, ale nie, nie złapałem. Wygląda, że tylko raz, ktoś kto to, w naiwności swojej i wierze w pierdoły w stylu "przede wszystkim informować", puścił, nigdy już nie popracuje w tym zawodzie, o ile oczywiście jeszcze w ogóle gdzieś... Coś. Nic o tym nigdy już, a Bóg mi świadkiem, że bardzo pilnie po tym przez czas jakiś te wszystkie zachodnie postępowe programy obserwowałem.

To było to, co rzec wam ludzie chciałem, może to was niespecjalnie zainteresowało, ale dla mnie ten związek między szerzącym się zbrodniczym SCEPTYCYZMEM ("eurosceptycyzm", potworny "judeosceptycyzm", postulowany kiedyś przez Michnika - mamy tego skolko ugodno z półsetką płci i całą resztą, zresztą i "koronasceptycyzm" jest już całkiem oficjalny)...

Ów zatem związek między niewiarą w dobroczynność waadzy i autorytetów z jednej, a z drugiej strony śmiertelnym nastraszeniem połowy ludu, tak że z miłości do waadzy dałby się pokroić tępym nożem, drugiej zaś połowie ludu pokazanie, że z waadzą żartów nie ma. "Prywatnie to jeszcze obywatelu możecie przez czas jakiś sobie myśleć co chcecie, ale mandaty po 3 tys. dolarów czy 30 tys. PLN, sprawią, co sprawić mają!"

I te rzeczy. No a gdzie są dzisiaj Żółte Kubraczki? Gdzie jest Trump, Ostatnia Nadzieja...? To nowe wcielenie Lenina, jakiś Lenin v2, może już całkiem wirtualne, kto wie?... Tak to genialnie zrobiło, że każdy rząd każdego "suwerennego państwa" praktycznie musiał w to wskoczyć bez namysłu czy sprawdzenia, czy w tej gliniance jest woda, a potem z każdym tygodniem wyjście staje się coraz bardziej, coraz kosmiczniej niemożliwe. Czekamy więc teraz co będzie, bo już na pewno nie będzie tak, jak poprzednio. Nigdy! Wątpię też, żeby lepiej.

No a PiS, żeby zakończyć na błahą w sumie w tym konteście nutę, stanowi przepiękny przykład jak gładko to działa. Parę razy mówiłem, że "to od roku najgorsza władza od '56"... Ale chyba jednak nie mam racji - w stalinowskim koszmarze dano jednak Polakom to i owo odbudować, koszmar trwał zreszą 10 lat (właściwie to ponad 20), a tutaj Polskę zdewastowano w rok - od gospodarki, przez edukację, po szerzenie podziałów i Pawkomorozowizmu... Plus wszczepianie płatnym i uzbrojonym fagasom tego reżimu mentalności żydowskiej policji w getcie. (Nawiasem "reżim" to u mnie nie jest słowo wartościujące! W odróżnieniu od różnych niedouków robiących za "intelekt", ja znam francuski i znaczenie różnych zapożyczonych słów.) Kapelusze z głów, kto tam nosi! Obiektywnie to nasi uroczy Bolszewicy naprawdę potrafią przestawiać te klocki, że hej! Nie to co "prawica"!

triarius

poniedziałek, kwietnia 05, 2021

Nędza Legalizmu i Bolszewicka Rewolucja (odcinek 1)

Zabawny paradoks, jeśli się na to patrzy świeżym okiem i naiwnym, choć dla starego badacza tych spraw rzecz mało w sumie zaskakująca, że Legalizm na którym zbudowana jest Ameryka (w sensie US of A) gładko, niemal bez wstrząsów czy jednego choćby odpowiadającego tej sytuacji wystrzału, oddał ten kraj w ręce Bolszewików, czyli ludzi z założenia mających wszelką Literę Prawa w dupie i z zasady wykręcający je zawsze dokładnie tak, jak im w danej chwili pasuje. I to WŁAŚNIE przez swój patologiczny Legalizm i nic innego Ameryka stała się tak gładko i szybko łupem Bolszewików!

Ale, zanim wgryziemy się i wessamy w ten piękny temat, uporządkujmy sobie pojęcia (a może i wielkie litery i cudzysłowy)... Co ja tu rozumiem przez "Legalizm"? Nie sądzę, bym był tutaj jakoś ogromnie oryginalny, nie sprawdzałem, ale rozumiem ci ja przez to (niemal) religijne przywiązanie do litery prawa i ślepą wiarę w prawnicze rozwiązania. Co stanowi dziś chorobę Zachodu o wiele cięższą od "wirusa", a w US of A jest widoczne na każdym kroku - nawet w tym ich przedziwnym upodobaniu do rozstrząsania talmudycznych zawiłości regulaminowych futbolu czy innego baseballa.

To oczywiście dziedzictwo Oświecenia, a US of A to w mojej skromnej opinii w 70% hybryda Oświecenia właśnie i fasonów w stylu rodzinki znanej jako "The Bloody Benders" (nie żeby w innych miejscach na świecie był raj!), tyle że owa hybryda, ogromną będąc, ma naprawdę wielką dupę, więc w bąblu powietrza między jego pośladkami (Konwickim jadąc) zmieściło się całkiem sporo wolności, swego rodzaju normalności, fajnej muzyki itd.

Dlaczego "Bolszewizm", a nie np. "Trockizm", "Komunizm", czy prostu "Lewactwo"? OK, Trockizm jest tu bardzo istotny i robił swoje przez dziesięciolecia - na uniwersytetach, wśród biurokratów i ideologów... Tutaj mówimy jednak już wprost o przejęciu władzy, o zdobyciu władzy totalitarnej, a do tego - w odróżnieniu od takiego np. Faszyzmu, który mniej lub bardziej udolnie, mniej lub bardziej uczciwie nawet, próbował użyć totalitaryzmu do odtworzenia tego, co nienasiąknięci jeszcze taką czy inną komunizującą ideologią ludzie mogli uważać za "normalność" - totalnej władzy z założenia planującej totalną zmianę całej udzkiej natury po prostu, totalne rozpirzenie wszystkiego, co jest, co istniało dotąd...

I sobie na tych ruinach radosne (z początku) budowanie czegoś, jak Bóg da, lepszego, a jak nie wyjdzie radosne, czy jeśli nawet nic się nie zbuduje, no to ch..j! Nie będzie jak było, "my" mamy władzę, i to ile! A prole, albo się przystosują i będą śpiewać, albo "zgodnie z Zasadami Ewolucji" potulnie wyginą. To co zostanie będzie, dla właściwie zaprogramowanych oczywiście, bo wszystkich innych Nauka dawno już skazała na wyginięcie, Rajem W Końcu Przez Ludzkość Dzięki Nauce i Świadomej Tajemnic Materii Władzy Osiągniętym, Ach! (Chóry Starców Zawodzą.) Cynicy oddelegowani do pilnowania poszczególnych trybików Systemu w prywatnych (?) rozmowach będą to może nazywać "propagandą" i "batem", ale to się nie liczy, choćby dlatego, że prywatne, więc też dawno przez Naukę skazane i wkrótce zniknie!

"Do mnie Dzieci Wdowy!" Sorry, chciałem rzec: "Naprzód Globalne Ludzkie Mrówki, i żeby mi było ze śpiewem na ustach, bo jak zobaczę, że któryś nie przezwyciężył gnębiącej do niedawna Ludzkość Alienacji, to inaczej pogadamy!"

Powyższe było o Bolszewiźmie, czyli o tym, z czym ostatnio mamy w ogromnym nasileniu do czynienia. Bolszewizm ma, krótko mówiąc, realność wizji przyszłego Raju tam, gdzie my wszyscy możemy Pana Majstra, a Trockizm to jednak dopiero wstępne dążenie do tego, wiara w takie sprawy, i pierdoły dla jajogłowych, nie zaś explicite kula w łeb i realne, brutalne działanie. Dlatego tak silnie je rozróżniam, choć to w sumie dwie strony tej samej wszawej monety. W Bolszewiźmie na pierwszym planie nie jest już taka czy inna, w miarę konkretna, ideologia - tylko zamiar rozpieprzenia WSZYSTKIEGO. Z powyżej naszkicowanymi konsekwencjami w zamiarach, ale to jeszcze nie ten etap, więc w sumie abstrakcja i zajmowanie się tym na serio to by było odwracanie uwagi od konkretów. Dla Bolszewika znaczy. (Tu się kłania omawiana kiedyś książka p. Curzio Malaparte pod dziwaczny polskim tytułe "Legenda Lenina".)

Zajmowanie się w tej chwili na serio przyszłością po zdobyciu totalnej władzy, to będzie "Lewicowe Odchylenie" i karygodne marnotrawienie Rewolucyjnych Sił. No, chyba że mówimy o propagandzie przeznaczonej dla różowych jajogłowców, oczywiście. I może też dla co głupszych oglądaczy seriali, wtedy w rozwodnionej postaci. Kiedyś "atom", teraz "klimat", ostatnio "rasa"... Oraz: "Płeć nie ma nic wspólnego z biologią, więc jeśli ktoś ci ogranicza jak często możesz sobie spośród dostępnych 53 wybierać, co ci akurat pasuje, to jest faszystą, a my takich będziemy... a teraz Odę do radości proszę, podaję ton: Aaaa!" Idioci to, o dziwo, łykają, ale też od czego są idiotami.

(Tak Mądrasiński - Bolszewizm mógłby być także nazwany "Leninizmem", tak jak np. Nazizm jest nazywany "Hitleryzmem", Tyle że to by tylko zaciemniało, bo po co mamy analizować głębie jaźni Włodzimierza Ilicza, zamiast widocznych gołym okiem historycznych faktów?)

Teraz może jeszcze dlaczego wszystkie te wielkie litery. To nie przez szacunek bynajmniej! A może tego to już nie warto wyjaśniać, bo każdy Tygrysiczny adept dawno to pojął. Rozważymy to w duszy swojej, bo mamy masę o wiele ważniejszych i bardziej odkrywczych rzeczy do napisania. No bo przecież mamy tu też i "Prawo", a to piekielnie zawiła kwestia i będzie do wyjaśniania co niemiara. Ale jednak tak czy tak to już następnym razem, Deo i różnym takim volente. Mam niepłonną, że powrócisz tu, P.T. Hipotetyczny Czytelniku, sprawdzić, czy coś się genialnego napisało. Umowa stoi?

triarius

sobota, kwietnia 03, 2021

Szury, foliarze, płaskoziemcy... czyli Co śpiewa w duszy hunwejbina?

Zadedykowane jednej takiej Marysi B., która ponoć kocha moje historyjki, szczególnie jeśli są "etniczne", a jak się da, to także jej Rodzinie, która też... I więcej. (Choć może na Rodzinę trochę za "mięsiste", tyle że Pisarz stylu nie wybiera, bo to Muza za niego przecie pisze... Ach!)

* * *

Rapaport wkurwił się na... Nazwijmy tego gościa na przykład... "Simo..." Nie - nie nada! "Horb..." Też nie. Niech będzie zatem... "Słowaker". Może być? Wkurwił się, bo ten S... łowaker mu, powiedzmy, uwodzi żonę, a już wcześniej dwie córki Rapaporta przyprawił o... Te rzeczy. Co zatem robi nasz dzielny mąż i ojciec? Rapaport znaczy? Pomyśli dłuższą chwilę aż i wymyśli.

Oto namówi ci on kilku uliczników, żeby biegali za Słowakerem i obrzucali go wyzwiskami. Genialne! Można by tym ulicznikom zapłacić, ale oczywiście lepiej by było za darmo. Tylko jak to zrobić? Albo przynajmniej niedrogo. Rapaport jest oszczędny, a zresztą forsy akurat pilnie potrzebuje. Żonie trzeba kupić futro z lisów, może to odwróci jej uwagę od seksapilu Hor... Nie, "Słowaker" go nazwaliśmy i tak niech zostanie! No i przede wszystkim te córki, z każdym dniem jakby trochę bardziej okrągłe w talii...

Rapaport to jednak mądry gość, poszedł więc do rabina i mówi: 

- Słuchaj rebe, jest tak a tak... Aj waj, po prostu! Ale poradziłeś Szwajcangowi z tą kozą, to poradź i mnie!

- "Dobrze!", odpowiada rebe, tylko potem pamiętaj, jak będzie trzeba dach do synagogi, albo jak będę moją Tzipę za mąż wydawał!"

"Oczywiście rebe, rozumiem co do mnie rozmawiasz." I tak toczyła się jeszcze czas jakiś ta grzecznościowa konwersacja o tym i owym, aż gospodarz przechodzi w końcu do meritum:

- Widzisz Rapaport, jeśli ty każesz tym twoim ulicznikom biegać za Simo... Chciałem powiedzieć Słowakerem... I wymyślać mu od "cudzołóżców", czy od, powiedzmy, "gwałcących Boskie przykazania cyników", czy nawet od "brzuchacących niewinne panienki skur...ów", to ulicznikom się to bardzo szybko znudzi, a ty będziesz musiał podnieść im płacę (aj waj!)... Zresztą nie będą tego robić z przekonaniem, będą się (excusez le mot) opieprzać, będziesz ich musiał pilnować, a w ogóle to (turpe dictu) do dupy z taką robotą! Tak?

- "Zgadzam się, rebe!" Rapaport na to, "tego właśnie w duszy swojej, nie-całkiem-świadomie wprawdzie, raczej jako mgliste przeczucie w jaźni mojej świtało, a tyś w mądrości swojej, ach...! Czy jest jednak jakieś rozwiązanie, o rebe?!"

- Jest, słuchaj Rapaport i nie przerywaj! Komplementy mnie już nie ruszają, bo piszą o mnie w encyklopediach, że jestem genialny, i na blogach, to wiem! Zrobisz tak: co dwa tygodnie będziesz tym ulicznikom dawał jakieś nowe fantazyjne obelgi do pilnego wykorzystywania, zamiast takich banalnych, które ich od razu znudzą, a i Si... Słowaker do nich zaraz przywyknie. W tym co wymyślisz nie może być sensu, logiki, czy cienia choćby wdzięku... Rozumiesz, co do ciebie rozmawiam?

- Chyba coś zaczynam rozumieć.

- No więc, żadne tam "cudzołóżca", czy choćby "głupi ch..j"! To banał i spłynie po tym, pardon my French, skurwielu, jak woda po wodnym ptactwie. Dawaj im (masz komórkę? najlepiej esemesami, ale chyba tego jeszcze nie wynaleźli, bo mamy dopiero koniec XIX wieku, szkoda!) wymysły fantazyjne, bez sensu, za to dające wymyślającym dziecinną radość z wymyślania, a naiwnych słuchaczy angażujące do zastanawiania się, jaki w tym może być sens, "bo przecież jakiś być musi"... (A ty i ja wiemy, że to bujda, i robi się tym weselej!)

- Jakie na przykład wymysły, rebe?

- A powiedzmy, pierwsze z brzegu... Co powiesz na "krumpelumpiec"? Albo "gojoraz". Albo... "maczupik"? Coś tam dalej do tego ostatniego dodasz, żeby było dłuższe i fajniejsze.

- To ja też spróbuję! Może być na przykład... "Szur"?

- Niezłe, niezłe. Choć krótkie. Jędrne. Słowotwór jak się patrzy!

- A "foliarz"? Całkiem bez sensu, ale chyba właśnie o to tutaj...?

- Brawo mój synu! Własnie zaoszczędziłeś sobie dwadzieścia kopiejek tygodniowo! (Tylko pamiętaj o dachu i ślubie mojej córki. To już za tydzień!) Im idiotyczniejsze, tym lepsze, bo w końcu to dla idiotów, pętających się po ulicy i dla zabawy obrażających lepszych od siebie. Jeszcze spróbuj!

- Rebe jest dla mnie zbyt uprzejmy, ale w takim razie jeszcze spróbuję, bo chyba mam wenę... "Płaskoziemca"?

- To trochę inna kategoria, bo niby cośtam mgliście znaczy, choć tutaj bez większego sensu, ogólnikowo, o wszystkim i o niczym, ale też... No, widzę, że masz talent, chyba cię zrobię moim rzecznikiem prasowym, a jak już wynajdą esemesy, to będziesz za forsę nimi tresował lemingi. I hunwejbinów.

- Co to hun... bin? I dlaczego akurat lemingi, a nie na przykład piżmowoły?

- Ty się mnie Rapaport o takie rzeczy nie pytaj, bo to nie jest na twoją Rapaport głowę! Ty się ciesz, Rapaport, że ci dałem rozwiązanie! A o  lemingach to sobie może pogadamy innym razem, jak już córkę wydam i dach naprawię. Na razie to by było wszystko na dziś, wracaj do domu Rapaport, siądź, weź kajecik i zacznij wymyślać te wszystkie "szury" i co tam jeszcze! Opłaci się nam obu, a Słowaker sobie popamięta. Nigdy nie dał ani grosza, skur...!

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo. I uważać na ogony!

niedziela, marca 28, 2021

Czy to nie przepiękna...?

... metafora? Taki obrazek znalazłem ci ja przed chwilą na Fejzbuku. To by przecie mogło być na obwolucie taniego wydania trzeciego tomu Magnum Opus Spenglera, w zastępstwie Spenglera przyrządzonego przez Pana T.!

Schyłek und Upadek Zachodu



triarius

P.S. Jaynes, o którym tu było ostatnio, jako esej i zapładnianie myślami jest genialny, fakt, ale na tekst kanoniczny Tygrysizmu Stosowanego jednak się nie nadaje. Trochę ochłonąłem z pierwszego wrażenia i zaczynam dostrzegać luki i nieuniknione wątpliwości, tu bym złagodził, tu się zastanowił... Ale czy to nie jest dokładnie to, czym powinien być esej? (Lub, jak by może to określił jeden taki, "Baśń niczym kudłaty leśny stwór"?)

poniedziałek, marca 15, 2021

Tygrysiście może właśnie najtrudniej...

... będzie uwierzyć, że tak późno, jak w roku 1976, przy całej tej ohydzie i powszechnym zidioceniu (jednak nie takim by far, jak w 2000, jak początkowo myślałem, czy turpe dictu teraz), mogła pojawić się nowa, absolutnie genialna książka - a mówię o poziomie Magnum Opus Oswalda Spenglera i pracowicie zamilczanych czterech esejach Roberta Ardreya... Jednak to niewiarygodne okazuje się faktem. (Nawiasem, książka, o której mówię jest bez porównania łatwiejsza do zrozumienia, niż Spengler, choć w b. subtelny sposób implicite zdaje się pięknie potwierdzać pewne Spenglera intuicje, np. te na temat powstania języka i konstrukcji naszej psychiki. Ardreya zresztą też, kiedy np. czytamy jak wiele potrafi dokonać psychika całkiem bez udziału świadomości.)

Kończę (ci ja) właśnie czytać coś absolutnie rewelacyjnego, i o tym właśnie mówię...Coś, choć nie chciałbym budować pomników za życia ich... Niech będzie "pierwowzorów", chyba się rozumiemy... (A tym mniej nazywać ich imionami lotniska. Jednak nie ma problemu - gość zmarł był, jak właśnie przeczytałem, w '97, i to jego jedyna książka.) To jednak to dzieło kwalifikuje się do kanonu Tygrysizmu, obok Panów S. i A.!

O jakiej książce mówię? Tytuł "The Origin of Consciousness in the Breakdown of the Bicameral Mind", autor Julian Jaynes. (Nawiasem, polecił mi to ktoś w jednym dawnym komęcie, który ostatnio wygrzebałem, za co pragnę mu wylewnie podziękować i niech się zgłosi po żółty pas.) W dodatku ten autor wydaje się być całkowicie, choć bez nachalstwa, "nasz", w odróżnieniu od różnych takich, co to najpierw w odruchu intelektualnej przyzwoitości coś tygrysicznego napiszą, a potem przez resztę życia naprawiają swą winę całując Molocha w dupę.

Bicameral Mind

Tajemnica się wydała, więc oto macie stosowny obrazek. Oczywiście książka jest po angielsku (jak spuszczanie wody i wiązanie butów, moje ludki!), zaproponowałem zresztą wydawnictwu, że ją przetłumaczę, z czego oczywiście nic nie wyniknie... W każdym razie nigdy bym nie uwierzył, iż w tych podłych, schyłkowych czasach można jeszcze napisać coś tak przełomowego!

No to jeszcze na zakończenie linek - nie do książki, ale wrzucicie sobie w wewnętrzną wyszukiwałkę i wyskoczy - tylko do https://www.scribd.com/g/cir13, gdzie można ją, nawet za darmo, przeczytać. No to właśnie był linek. No to całkiem już na zakończenie, dowcip... Nasza książka to "National Book Award FINALIST"! Czyli nie wygrała! Cholernie jestem jednak ciekaw tego, co ją w tym konkursie pokonało!

triarius

P.S. 1 Jak się okazuje Jaynes jest naprawdę kultowy, oczywiście nie jak jakaś Lady Gaga, ale jest. Jakim cudem gość mi dotąd umykał?!

P.S. 2 A teraz wychodzimy pojedynczo i galopem, w taki czy inny sposób, dorywamy omawianą książkę (Uważać na ogony!)

sobota, marca 06, 2021

Od skowronka do dzisiejszych mediów

Bóg mi świadkiem, że nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałem współczesną powieść. W ogóle rzadko czytam fikcję, chyba że coś klasycznego, co mogło mieć na coś istotny wpływ... Ale też nieczęsto. (Parę dni temu wysłuchałem na scribd "Zagładę domu Usherów". I co? Spore rozczarowanie! Tylko tytuł jest interesujący. W sumie ta ówczesna literatura sporo mówi o nędzy owej epoki i schyłku, wiadomo czego.)

I tak sobie żyłem, wesoły niczym skowronek, aż tu nagle zaproponowano mi za darmo, sam autor znaczy, na Fejzbuku, całkiem nową powieść w postaci kindle'a. Temat mnie zainteresował, bo skandynawski, plus media i ponoć zmierzamy do katastrofy, więc nie tylko wziąłem, ale zacząłem czytać... I co? I wciągnęło mnie! Jak dziwnie i niepodbnie do Pana T. by to nie brzmiało. Zacytuję dla was (hipotetyczni) ludzie jeden fajny fragment na tematy aktualne i "nabolałe", a mam jeszcze co najmniej jeden, na ew. następny raz, o naszym ulubionym amerykańskim prezydencie sprzed paru dziesięcioleci - spojrzenie niejako "z drugiej strony", ale naprawdę trudno w tym się dopatrzyć kłamstwa, czy choćby większej przesady. (Dziwne? Takie czasy, już wtedy!) No to teraz nasz cytat:
"Lokalne telewizje nie mogą jeszcze sobie poradzić z podobną ilością", rzekł jeden z dyrektorów. "Już teraz mają problemy z dostarczaniem nam koniecznej ilości dobrego materiału." 
"Nie musi być dobry. Musi tylko kontrować najgorsze podejrzenia na temat produktu. Papierosy promują siłę i witalność; koncern chemiczny, produkujący, bomby, uzdrawia trzeci świat; kapitał spekulacyjny, niszczący mały biznes, wspiera lokalne społeczności. Kiedy chcecie z czymś przesadzić, po prostu migajcie malutkim tekstem: 'Do samodzielnego montażu'. 'Prosimy nie jeździć w taki sposób!' Dramaty to alegoria tematu 'Coś się spieprzyło w państwie duńskim', tradycyjna kultura wali się pod naporem globalizacji. Reklamy je uzupełniają, pokazując, że w istocie przyszłość będzie rajska. Produkty to prawdziwi bohaterowie telewizji, ikony napędzające program. Musimy pogodzić się z epoką post-czytelniczą. Ludzie muszą się dostosować do telewizji, jako to sposobu życia: zakupy przez telewizję, ćwiczenia przez telewizję, chodzenie do kościoła przez telewizję.
Tak więc, jak widać, człek naprawdę nie może wiedzeć, co nagle gdzieś znajdzie, go najdzie, trafi go w głowę... Na dobre i na złe! No to może jeszcze wypada powiedzieć, co to za powieść, tak? Tytuł "Meet the Danes", autor Mark Perrino.

I jeszcze coś... Powie jakiś sceptyk z Bożej łaski, że powyższe dotyczy jedynie KOMERCYJNEJ telewizji, takiej z reklamami, a nasza (?) słodka TVP, na przykład, reklam nie pokazuje. Nie, drogie ludzie - to klasyczne "wyjątek potwierdza regułę"! KAŻDA telewizja coś sprzedaje i coś reklamuje, a słodka TVP i inne takie, oczywiście reklamuje każdą aktualną WAADZĘ w tenkraju! Przecież to było takie proste! (Przy okazji, wiecie moje dziatki, a zwracam się do panny Napieskiej i pana Mądrasińskiego, dlaczego kiedyś "prawicowy" leming był rzadkością, a teraz mamy go, jak nie przymierzając...?)

triarius

P.S. Tytuł jest jeszcze bardziej idiotyczny, nawet skowronka przecie praktycznie brak, niż zazwyczaj, ale co mi tam - wykonałem pracę, żeby to przetłumaczyć, żeglując między dwiema zakładkami przeglądałki, to jeszcze miałbym wymyślać fajny tytuł? Niedoczekanie!

czwartek, lutego 25, 2021

"Ty, okrągłoziemca...!"

Der Idiot

Wyobraź sobie, że jesteś lemingiem - ale takim rasowym, po czempionach, jak zresztą chyba oni wszyscy... (Czy w ogóle może istnieć leming nierasowy? Trudno mi go sobie wyobrazić, to chyba naprawdę zero-jedynkowa sprawa, choć np. leming "prawicowy" i "patriotyczny" istnieje jak najbardziej, a od roku nam się w dodatku cudownie uaktywnił.)

Jesteś więc tym lemingiem, idziesz sobie i nagle słyszysz... Albo jakiś znajomy mówi ci przy sojowum latte... "Ty, okrągłoziemca, pampers ci się obsunął na twarzyczkę!" Albo powiedzmy jesteś bezpitulkiem tego samego gatunku i nagle słyszysz: "Mamusia nie uczyła, gdzie się nosi podpaskę?" Co wtedy czujesz?

Kto nie chce, niech nie wierzy, ale (jak często od czasu pradawnych narodzin tego blogaska zresztą) w głowie zalęgł mi się przepiękny tekst o memach... O skutecznej i wprost przeciwnie satyrze polityczej... o "najweselszym baraczku"... O immanentnym spedaleniu, jeśli nie wprost naszego ludu, to co najmniej naszych (?) elit (?).... Jednak nie bardzo widzę po co i dla kogo miałbym pisać długie i mądre teksty, więc dostaliście tylko samo jądro gęstwiny. Do ew. wykorzystania, do przetestowania na lemingach i okrągłoziemcach out there, do ew. zastanowienia nad wspomnianymi tu przed selindą kwestiami.

Swoją drogą, moi "okrągłoziemcy" wydają mi się przecudni, kolejny raz przy okazji dowodnie wykazując, że do satyry, także tej politycznej, trzeba mieć w sobie coś z poety. Co najmniej tyle, co Pan T. Mówię o takim natchnionym i od Bozi danym wyczuciu języka. Prosty leming, prosty redaktor z TVP, czy prosty TW nigdy nie pojmie, że np. "wykształciuch" może być sobie być obelgą "słuszną", ale swym brzmieniem i konotacjami działa odwrotnie!

I analogicznie, "okrągłoziemca", mój wynalazek sprzed siedmiu minu, choćby dzięki urokowi nowości, choć chyba nie tylko, ma o wiele większą siłę ośmieszania und wykpiwania, niż zgrany i banalny "płaskoziemca". Doktorat o tym zjawisku można by napisać, i to niebylejaki! Chyba się nie mylę? Bo niezwykłem, a że jeszcze czasem potrafię z komórkiem wygrać w szachy, więc mam dowód, iż dobry doktor Alzheimer jeszcze mnie nie odwiedził. (Widać jemu akurat dobrze z naszą kochaną waadzą. Co kto lubi!)

triarius

niedziela, lutego 21, 2021

Alleluja! - czyli Co nowego na dzielni?

Podpaska oldskulowa

Byłem ci ja dzisiaj "na dzielni" (jak ponoć mówi młodzież, choć podejrzewam, że to zawsze są "kul end trendy" słowotwory sprzed 15 co najmniej lat) i co widzę... Zanim jednak odpowiem na to nabrzmiałe do rozpuku pytanie, pozwólcie, że wykrzyknę "Alleluja!" Bo i jest powód!

Otóż miałem (ci ja) sprawę do załatwienia... (Tak, na dzielni, Mądrasiński, i to nawet przy samej komendzie dzielnicowej policji. Czy załatwiłem? Odpowiem nie-wprost: gospodarka tak nam się dzisiaj wspaniale kręci, że ci ludzie nie tylko mieli na drzwiach poprawione, że oto teraz kończą nie o 18:00, tylko godzinę wcześniej, ale w dodatku byli już zamknięci, mimo że ja tam dotarłem przed 15:00, bo okazało się, że jest niedziela. Teraz sam sobie pokompinuj i wywnioskuj, czy coś załatwiłem.)

No więc byłem i ujrzałem. (Czy zwyciężyłem? Oceń to jak doczytasz do końca, Napieska!) Ujrzałem ci ja mianowicie dzisiaj, pierwszy raz od niemal roku (jak ten czas leci!), coś koło połowy rodaków, a chyba nawet to była "większa połowa", bez żadnych tam podpasek czy pieluch na facjatach. Nareszcie, coś się w ludziach przełamało, coś się wreszcie budzi! Oczywiście słoneczko, ciepło nam dzisiaj z nieba generujące i śliczne niebeczko, bez pieprzyka wprawdzie koło ust, ale za to niemal bezchmurne, swoje zrobiły. (Nawiasem, istnieje w matematyce pojęcie "większej połowy".)

Jednak pewny jestem, iż nawet tylko dwa miesiące temu, kiedy łażąc po dzielni dwie godziny udawało mi się zobaczyć góra pięciu obywateli tenkraju z dumnie odkrytą twarzą, a i to w większości albo na ganku własnej willi, albo sobie ukradkiem papieroska z pieluchą na brodzie... Że wtedy nawet równikowe upały nie skłoniłyby większej połowy naszego ludu do porzucenia tego upodlającego, i z pewnością szkodliwego dla zdrowia, świństwa!

Fakt, część rodaków miała "maseczkę" nieco tylko zsuniętą, tak że oddychali normalnie, tylko wyglądali wciąż cholernie głupio, część miała ją na klatce piersiowej (tej, która od teraz ma być stosowana do karmienia niemowląt, bo inaczej to jest "płciowe... cośtam"), jednak duża część po prostu nie miała nic, co by pieluchę czy podpaskę przypominało. W każdym razie, jeśli mieli, a przecież mogli, podpaskę i/lub pampersa znaczy, to znajdowały się całkiem gdzie indziej, niż na twarzy, i nie rzucał się przesadnie w oczy. Alleluja zatem! Zgoda? To, i trzykrotne Hip hip, hura proszę! Co najmniej trzykrotne!

Naprawdę ogromnie się cieszę, bo już żal było na ten koszmar patrzeć i człowiek całkiem tracił wiarę w bliźniego swego, a już szczególnie rodaka. To może jeszcze o kochanej policji... Żaden taki się nawet nie pokazał, choć to było tuż obok ich bunkra. Nie są wcale głupi, wiedzą, że przy takim podejściu do bezprawnych zarządzeń, jakie ludzie zaczynają prezentować, nie mają szansy. Dałoby się ew. rozstrzeliwaniem, czy innym dziesiątkowaniem, bo to działało wielokrotnie w historii, wiadomo, ale mandatami się nie da, a PiS, na nasze, ale i ich zapewne, szczęście, tylko do mandatów ma odwagę się posunąć.

W czasie gdy taki... No niech będzie, że "policjant", bez lekceważących epitetów, wypisuje jednemu mandat za brak "maseczki", obok przechodzi dziesięciu innych, także bez, i się mu w nos śmieją. Co biedaczyna zrobi? I tak właśnie ma być! Tym bardziej, że na Fejzbukach czyta się, iż konkretnym urzędnikom i konkretnym policjantom grożą już za egzekwowanie tych bezprawnych zarządzeń kary po 10 i 20 tys. zł. Przez sądy. (A tak pragnęliśmy, biedne głupiątka, żeby PiS całkiem te sądy spacyfikował, prawda? Ale nie, tak nie można! Nie żebym kochał rodzime sądy, ale oni zawsze, ci co wiadomo, muszą się między sobą żreć, i z konieczności walczyć nieco o serce prola!)

Nasza kochana waadza, jak się wydaje, się przeliczyła - teraz Niedzielski w głupocie swojej - ale też jakie ma biedaczyna inne wyjście? - będzie eskalował, na co lud zareaguje jeszcze silniejszym oporem i olewaniem. Być może nawet, staram się nie być optymistą, bo to nie mój styl, ale może jednak... Może w ogóle lewizna, jak i ci wszyscy bolszewicy w Ameryce, którym ta niezłomna, miłościwie nam panująca "prawica" tak skwapliwie zaczęła służyć, też się przeliczyli...? Milcz serce!

Po swojej stronie mają wciąż oczywiście banki, bazy danych, inwigilację, ale być może przedwcześnie się odkryli und ujawnili, a miliardy zwykłych poczciwych proli, walczących o własne życie i przyszłość swoich dzieci, to nie jest całkiem nic i może do równania wprowadzić sporo nowych niewiadomych. Oby!

No to jeszcze coś o obrazku, który tu mamy. Chciałem dać jakieś podpaski, w ostateczności pieluchy, ale nie znalazłem nic, co by mnie satysfakcjonowało, poza właśnie widoczną tu teraz starą reklamą podpasek. Szwedzką zresztą. Nie od razu widać, o co chodzi, ale chodzi właśnie o to, a ogląda się to miło i z pewną nostalgią, no bo komu, #$%, w końcu takie właśnie podejście do kobiecych spraw przeszkadzało?

triarius

P.S. A teraz odejdźcie w pokoju, tylko uważajcie, do k... nędzy, na ogony!

czwartek, lutego 18, 2021

Pepi dawniej i dziś

Aby odpocząć nieco od porażającego piękna współczesności, a przy okazji odkurzyć sobie nieco szwedzką mowę i sobie ogólnie poszerzyć, wyciągnąłem ci ja ostatnio z półki niewielką książeczkę na temat starożytnego Egiptu... Autor Torgny Sävesöderbergh, tytuł Faraoner och människor, czyli na nasze "Faraonowie i ludzie".

Bardzo fajne, jak się okazało, dziełko, z którego zaprezentuję wam (?) tu, we własnym przekładzie, drobny fragment. Który z jakichś nieznanych mi powodów pociągnął był za sznurek tego tam dzwonka w mojej duszy i zapalił lampkę. Oto i... Pepi II! (Trzeci wiek trzeciego tysiąclecia, prawdopodobnie najdłużej panujący władca w historii.)

Pepi II
Nie powinniśmy dać się zwieść pozorom, wierząc, iż Pepi był wielkim wojownikiem. Wszystkie te płaskorzeźby  to tylko kopie wojennych przedstawień wcześniejszych królów, a jeśli dokładnie przeczytamy imiona pokonanego księcia i jego rodziny, stwierdzimy, że nawet nie zadano sobie trudu wymyślenia jakichś nowych imion, tylko są to dokładnie ci sami Libijczycy, których poprzednicy Pepiego III już o wiele wcześniej zabili lub wzięli do niewoli. To mniej więcej tak samo, jakby Gustav VI Adolf* prezentował płaskorzeźby reprezentujące jego zwycięstwa nad carem Piotrem, mamy więc wszelkie powody, by podejrzewać, że z triumfem Pepiego nad Libijczykami było bardzo podobnie.

Część dworzan Pepiego II leży pochowana w pobliżu piramidy, nie jest ich już jednak tak wielu. Mały dworski karzeł Saneb, szef królewskiej garderoby, otrzymał piękny grób na tym terenie. Do niego Pepi musiał być szczególnie przywiązany, bowiem oddał mu jedną ze swych córek za żonę. Wydanie księżniczki za dworskiego karła byłoby nie do pomyślenia w czasach Chefrena**, kiedy władza królewska była jeszcze silna. Byłaby to profanacja boskiej krwi władcy.

Prestiż Pepiego jest jednak dość  wątpliwy i w Egipcie wielu nie przywiązuje już znaczniejszej wagi do jego rozkazów.

Jak to się stało, że król całkiem stracił swój status najwyższego boga kraju, od którego zarówno bogowie, jak i ludzie są całkowicie zależni?

Już królowie panujący bezpośrednio po Chefrenie ograniczają swą budowę piramid do znacznie skromniejszego formatu, a każdy z nich postawił co najmniej równie kosztowną świątynię bogu słońca Re w Heliopolis. Teraz już król nie jest przedstawiany na tronie w samotnym majestacie, w ówczesnych rzeźbach inni bogowie stoją obok, jako mu równi, a faraon okazuje część bogu słońca, stojącemu teraz na czele zgromadzenia bogów.

W tekstach pogrzebowych nikt już nie drży, kiedy władca wstępuje do nieba. Aby w ogóle dotrzeć do swego ojca Re, musi on teraz przedstawić dokument, legitymację, paszport, a sprawdza to przewoźnik mający przewieść króla do niebieskich przybytków. Już ten podrzędny urzędnik w boskiej hierarchii poddaje króla szczegółowemu przesłuchaniu, ten zaś musi grzecznie prosić, by móc przejść dalej i zabawiać bogów, jako tańczący karzeł, zostać wioślarzem na słonecznej łodzi, albo w najlepszym razie sekretarzem boga słońca. We wszystkim faraon jest odpowiedzialny przed swym ojcem Re i musi mu przedstawiać ze wszystkiego rachunek. Tak oto mówi o królu jeden z tekstów: "Nigdy nie uczynił nic złego. To słowo mające wielkie znaczenie przed Twoim obliczem, o Re!"

-------

* Król Szwecji w latach 1950-1973.

** Faraon panujący przez 26 lat około roku 2570 przed Chrystusem.

triarius

P.S. A teraz wychodzimy pojedynczo i radzę uważać na ogony!