Pisząc, jak piszę, szybko i spontanicznie, mogę niektóre sprawy nie do końca wyjaśnić. Dlatego też stworzyłem (ach!) tę dodatkową część, w której na razie wyjaśnię pewną istotną rzecz, a potem ew. będę wklejał dalsze wyjaśnienia, w miarę potrzeby. Z czasem, w gotowym dziele (ach!) umieści się to może na końcu i będzie całkiem jak trzeba.
* * * * *
Oto ważna kwestia, którą czuję się w obowiązku wyjaśnić: Otóż twierdzenie, że "nauka to zbiór hipotez" w żaden sposób nauki nie deprecjonuje! Te hipotezy mogą być w praktyce stuprocentowo pewne - jak taka na przykład "naukowa" teza, że nie wyrosną mi za chwilę skrzydła i nie wylecę przez okno na Majorkę. Tu nie chodzi o pewność czy niepewność hipotez, tylko o to, że one nie są - wedle terminologii niemieckiej "idealistycznej" filozofii - Prawdami.
Bo Prawdy to całkiem inna para przysłowiowych kaloszy! Prawda, jak to zauważył już np. Kierkegård (ja wiem jak się robi "å, więc nie muszę pisać "aa"!) zawsze jest indywidualna. Prawda jest wieczna, niezmienna, bardzo dla nas istotna, dotyczy spraw najważniejszych i ostatecznych. Zgodnie oczywiście z tą terminologią, bo każdy może sobie to zdefiniować jak chce. Ale tu naprawdę nie chodzi o to, że "Prawda" to wszystko co jest "prawdziwe", czyli odwrotne do fałszywego.
Fakty zaś są konkretne, pojedyncze, niepowtarzalne. A w każdym razie nigdy całkowicie takie same. Występują w konkretnym momencie czasu, nie są więc abstrakcyjne i wieczne. Żeby móc porównywać ze sobą fakty, potrzebny jest pewien intelektualny aparat, pewne założenia... I tu właśnie mamy naukę - ścisłą albo nie. I tu właśnie mamy te nieszczęsne hipotezy. Bowiem stwierdzenie, że dwa fakty są w istocie takie same, wymaga właśnie hipotezy - to nigdy nie da się uczynić z absolutną pewnością!
* * * * *
Z powyższą kwestią wiąże się także inna istotna kwestia, a mianowicie rozróżnienie pomiędzy naukami ścisłymi i pozostałymi. Te pierwsze tworzą wieczne i niezmienne prawa i zajmują się sytuacjami powtarzalnymi, te drugie - a szczególnie nauki społeczne czy historia - zajmują się sytuacjami jednostkowymi i niepowtarzalnymi. Te pierwsze mogą też szeroko zazwyczaj posługiwać się eksperymentem (poza matematyką, która jest całkiem specjalną nauką), a te drugie wcale albo z wielką trudnością i zasadnymi metodycznymi wątpliwościami. To rozróżnienie jest oczywiście bardzo istotne, choć słabo dostrzegane przez ogół, także naukowców, ale np. dla Spenglera jest sprawą wprost podstawową.
Na razie tyle, chyba innych istotnych spraw, co do których powstawałyby nieporozumienia, dotychczas w tym moim dzikim esejiku nie ma. Jeśli są, proszę o zwrócenie mi na to uwagi!
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Tygrysie,
OdpowiedzUsuńa skocz sobie tutaj. W końcu trzeba trochę poganiać korwinka...
pozdrawiam
@ Kirker
OdpowiedzUsuńJakiegoś wyjątkowego głupa nam przysłali, nie?
Może oni naprawdę już nie mają nic lepszego i skrobią przysłowiowe dno beczki? Tak jak u Platfusów, które na konferencje prasowe wysyłają gościa z krzywą gębą cwanego złodzieja kur.
Poniekąd to optymistyczne.
A swoją drogą - zabrzmiałeś tak, jakbyś czytał Spenglera. Coś bliższego na ten temat?
Pzdrwm
Oj dopiekły wasze komęty nie tylko rodzimemu lewactwu ale i ich mocodawcom, bo strony o podanym adresie już nie uświadczysz na Szalomie!
OdpowiedzUsuń@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńNie, to nie to. Sam usunąłem, tworząc, na złość tym wszystkim unijnym folksdojczom, postać Berty von Stukasbomber und Lederhosen.
Skoro nie agreguję się z takimi kawałkami, mało popularnymi wśród szerokiej publiki, na niepopkach czy bmpl24, to dlaczego miałbym na szalomie? Którego nie znoszę? To był taki głupi żart z tym moim szalomem, a w ogóle to mnie Jarecki zmusił.
Pzdrwm