Wnikliwy czytelnik zapytał mnie właśnie na temat realnego liberalizmu, o taką konkretnie rzecz: "wyjaśnił Pan przekonująco, dlaczego w realnym liberaliźmie tak łagodnie traktuje się przestępców, całkowicie zapominając o ofiarach, niech Pan jednak mi jednak wyjaśni, dlaczego przestępstwa, nawet najbardziej wątpliwe, popełnione nie na szkodę osób prywatnych, tylko np. rzędu skarbowego czy tolerancji, są traktowane całkiem inaczej".
Jest to dziecinnie łatwe pytanie i nie mogę uwierzyć ani w to, że ten inteligentny czytelnik nie zna odpowiedzi, albo że wątpi, czy ja ją znam. Widać jednak lubi moje wywody i/lub sądzi, ze może kumuś się to przyda.
Odpowiedź jest prosta: realny liberalizm z zapałem broni samego siebie - to nie to samo, co bronienie Kowalskiego przed "Nikosiem", czy wioskowym psychopatą... Wszystkich filarów i forpoczt realnego liberalizmu trzeba przecież bronić - jak inaczej utrzymałoby się coś, czego nikt prawie nie chce? Weźmy taką Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która, zamiast zajmować się lokalizowaniem źródeł obecnych prowokacji, całkiem wyraźnie skoordynowanych w czasie i treści z naciskami przeróżnych "przyjaciół Polski", starającymi się do czegoś nas przymusić, łapie i odwozi "na jednodniowe badania do Tworek" człowieka, którego poglądy nie pasują do obowiązującej realnoliberalnej ideologii.
"Nie ma znaczenie wolność słowa, gdy chodzi o obronę wolności słowa", zdają się mówić obrońcy wolności słowa i przyjaźni międzynarodowej za wszelką cenę. To, że nielubianych przez władzę polityków oskarżano w niedawnym ZSRR właśnie o chorobę psychiczną, o niczym oczywiście nie stanowi. Ważne, że naszym obecnym politykom - tym na bardziej od p. Bubla eksponowanym stanowiskach - wciąż nie wydaje się prawdopodobne, by ich także kiedyś zawieziono do Tworek na "jednodniowe badania", o czym nie omieszka całej Polski poinformować stosowna tasiemka TVN24.
Jak to w ogółe zgrabnie zrobiono! Do Tworek, a nie np. na Srebrzysko czy do Kobierzyna, te bowiem zakłady są znane raczej tylko lokalnie, Tworki zaś obrosły już ogólnonarodową tradycją, trafiły do literatury itd. Ciekawe co dalej będzie z tolerancją wobec niepopularnych wśród realnie liberalnej władzy poglądów? I nie mówię tu o władzy PiS, bo oni próbują, w miarę wątłych sił, jakoś się z tej matni wyplądać. Cóż jednak można zrobić, skoro występować przeciw "europejskim wartościom" nielzia, i jest to priorytet nad priorytety?
Nad kwestią tego, kto mógłby kontrolować lojalność ABW wobec interesów Polski i ewentualną ich podległość wobec jakichś zagranicznych sił i środowisk, nawet się nie będę próbował zastanawiać. Od czasów Platona głowią się nad tym naprawdę tęgie głowy i do efektywnych rozwiązań jeszcze chyba nie doszły, mimo że nie były chyba kontrolowane przez ABW. Wiem, są jakieś sejmowe komisje i organa... Tyle, że ja im też nie ufam. Wybrane demokratycznie? Tak demokratycznie, jak w dwudniowym, naciąganym referendum zadecydowano o Anschlussie? Czy tak, jak teraz, po przepadniięciu w referendach konstytucji europiejskiej, wciska się ją nam tylnymi drzwiami?
Jeśli ja tym ludziom, tym komisjom, nie ufam, to kto mnie zapewni, że wszystko jest w porządku? Inni obywatele Polski? Czy brukselscy urzędnicy? To nowa wersja demokracji, prawda? Tylko dlaczego nikt nas jeszcze o tym nie raczył oficjalnie poinformować? Mogę się odwołać do trybunału międzynarodowego gdzieś tam, tak? A jeśli nie widzę powodu, by mu ufać? Czy przeprowadzano kiedykolwiek jakieś rzetelne referendum na temat uznania decyzji tych trybunałów wśród uczciwych i zwykłych Polaków? Nie? Więc dlaczego stały się nagle najwyższym organem sprawiedliwości, odsuwając odmienianą przez wszystkie przypadki na każdym kroku demokrację praktycznie w niebyt?
Nie jestem prawnikiem i unikam czytania tworów mózgowych ludzi w rodzaju Edelmana czy Kuczyńskiego, ale z tego co mgliście pamiętam, sporo ich wypowiedzi dało by się bez trudności zakwalifikować, jako "nawoływanie" i "sianie nienawiści". Ale cóż - o antysemityzm trudno ich akurat oskarżyć, więc sprawa beznadziejna.
Wspomniałem implicite o obecnych prowokacjach, więc pozwolę sobie wkleić tu coś, co opublikowałem już w innym miejscu, ale tam się błyskawicznie z pierwszej strony przewinęło, a moim zdaniem nieco szkoda. Oto jest:
Ktoś się bardzo stara, by rozwalić tę obecną koalicję, po drugie zaś - widzimy tu jak na dłoni skutki dotychczasowego forsowania "równouprawnienia".
Nad tym drugim warto by się chyba nieco poważniej zastanowić, jeśli niechcemy, by za parę lat każdy człowiek mial na swym intymnym organie specjalny czujnik, którego uruchomienie spowoduje alarm na najbliższym posterunku (albo i gdzieś wyżej), oraz by każdy musiał ze sobią nosić własną kasę fiskalną, w której będzie pod karą dożywocia zmuszony rejestrować wszelkie własne finansowe operacje powyżej sumy 20 groszy. (Choć wtedy już będzie euro, do czego zresztą obecny wysyp afer zdaje się właśnie prowadzić.)
W grę wchodzi także przymusowa kastracja, albo obowiązkowe zaświadczenie o skłonnościach "gejowskich" - z początku zapewne wyłącznie dla polityków i innych osób publicznych, bo "Prokom" nie od razu będzie w stanie stworzyć konieczny do tego celu system komputerowy. Warto się moim zdaniem zastanowić, w jakim to kierunku się tak szybko poruszamy i gdzie skutkiem tego musimy dojść. I to całkiem niezależnie od takiej czy innej sympatii dla Samoobrony,
Moim zdaniem, kobiety albo SĄ dorosłymi, odpowiedzialnymi za swoje czyny ludźmi, a wtedy media próbujące nas rozczulać martyrologią Anety K. - zarabiającej dzięki prostytucji 5 tys. miesięcznie, a teraz "wstydzącej się i nie wiedzącej jak sobie z tą świadomością poradzić", powinny nas natychmiast skłonić do przełączenia na inny kanał, lub - lepiej - wyłączenia telewizora i sięgnięcia po książkę... Albo nie są. Dorosłe. Kobiety znaczy. Ale wtedy NIGDY nie mogą być traktowane jako na pewno dorosłe i odpowiedzialne - ze wszystkimi tego stanu rzeczy skutkami.
Gwałt jest gwałtem, zgoda (o ile naprawdę jest), ale godzenie się na świadczenie usług seksualnych za konkretne korzyści to całkiem inna sprawa i to, że tylko kobietom się to proponuje nie jest powodem, by musiały im ulegać. A jeśli mają dzieci na utrzymaniu i bez 5. tys miesięcznie nijak, no to mogły się zastanowić wcześniej - dzieci, wbrew pogłoskom, nie przynosi bocian nie pytając mamusi o zgodę, a jeśli się za kogoś wychodzi za mąż, to powinien to być ktoś taki, żeby można było z nim przez resztę życia wytrzymać. Zamiast zostawać prostytutką i bohaterką najmarniejszej chyba w historii opery mydlanej.
A tak przy okazji, przypomniała mi się sprawa Jaruckiej sprzed półtorej roku. Co z tą sprawą, całkiem nic się nie wyjaśniło? To dlaczego nadal nic nie wiemy? Czy ktoś w ogóle próbuje to wyjaśnić? I daczego nie? Tamtej sprawy się nie wyjaśniło, nikt chyba nie został ukarany, a przecież intryga dała oczekiwane rezultaty...
Dlaczego ktoś nie miałby więc nadal posługiwać się tą metodą? Cel może nie uświęca środków, ale konstytucja europejska, przyjęcie przez Polskę euro, zgoda na rurociąg i nowe Rapallo... Nie - dla takich spraw warto przecież zorganizować w Kraju Priwiślińskim jakąś niewielką intryżkę! Przyzna to z pewnością każdy Światły i Postępowy Europejczyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz