niedziela, sierpnia 26, 2007

Hrabia de Maistre i towarzysz Sierakowski

Josepha de Maistre znałem dotąd jedynie z jakichś krótkich wzmianek w tekstach innych autorów, w których jawił się jako po prostu wróg indywidualnej wolności opierający się na czysto religijnych argumentach. Myślałem sobie zawsze, że chętnie bym nieco tego pana poczytał, ale raczej jako intelektualną ciekawostkę. W końcu Korwina-Mikke też się często czyta z przyjemnością, więc wyobrażenie sobie takiej jeszcze znacznie inteligentniejszej wersji Korwina, wyrażającego bez ogródek jeszcze bardziej szokujące poglądy... Czysta rozkosz! Po prostu "herbata wołowa" Huysmansa, jeśli ktoś wie, o co chodzi.

Jakiś czas temu zapłaciłem niewielką sumkę za roczną prenumeratę Pisma Tradycjonalistycznej Prawicy "Reakcjonista", po czym zdążyłem już dawno o tym drobnym fakcie zapomnieć. Wczoraj jednak ze skrzynki wydobyłem dość sporą paczkę, w której znajdowało się kilka numerów tego pisma. A więc moja prenumerata nie była prenumeratą, tylko dostałem numery archiwalne. I bardzo się z tego cieszę, w końcu "Reakcjonista" to nie jakiś biężączkowy dziennik, a jeśli będzie warto, to przyszłe numery zawsze sobie, Deo volente, zdążę kupić.

Przeglądam więc to pismo i w oko wpada mi test dr. Adama Wielomskiego pt. "Zagadnienie suwerenności w koncepcjach Josepha de Maistre'a (cz. I)". Zaczynam czytać i od razu uderza mnie to, że poglądy tego ultra-prawicowego autora na powstanie i istotę ludzkiego społeczeństwa - autora piszącego przecież w czasach dobrze wprawdzie znających cenzurę, ale którym się nawet nie śniło o politycznej poprawności (jako że żył w latach 1753-1821) - niemal idealnie zgadzają się z tym, co na te same tematy mówi, opierając głównie się na najnowszej wiedzy biologicznej, lansowany tu przeze mnie ostro Robert Ardrey!

(Ardreya można sobie poczytać nawet za darmo, bo część jego książek znajduje się w sieci. Linki do nich są w prawej "rynience" tego blogu.)

Oto konkrety, cytuję p. Wielomskiego:
W książkach sabaudzkiego myśliciela [de Maistre'a] często znajdujemy stwierdzenia, że stan natury nigdy nie istniał, że "społeczeństwo jest tak stare jak człowiek". Następnie spotykamy wywody, że człowiek, jako byt z natury społeczny, zawsze żyje w gromadzie [...] Kiedy tylko spotyka się dwóch ludzi, to już tworzą społeczeństwo. Pierwszym tego przejawem jest powstanie władzy, która rodzi się w sposób naturalny, wraz z uformowaniem się wspólnoty. Stanem natury dla człowieka jest właśnie społeczeństwo, nie ma żadnej umowy, ono rodzi się samo (...).
I jeszcze może to:
W jednym z listów pisanych tuż przed śmiercią czytamy, że "Nie jest dla człowieka rzeczą dobrą być samotnym. Maksyma ta prawdziwa jest w wielu znaczeniach. Już dawno temu porównywałem ludzi do kawałków sztucznego magnesu, które nie mają mocy, gdy nie są połączone [chodzi z pewnością o elektromagnes, przyp. triarius]. Oddzielone, nie są nawet cząstkami tego, czym były, są niczym.
Szczególnie może interesujący wydaje mi się ten oto fragment cytowanego tu tekstu (wytłuszczenia moje):
Jako młody człowiek, de Maistre wierzył, podobnie jak i całe jego stulecie, w umowę społeczną. Później wyparł się Oświeceniowego rozumienia tego terminu, ale też, rzecz charakterystyczna, nie napisał, iż to Bóg własnoręcznie ustanowił władzę; Stwórca dał tylko ludziom społeczne instynkty, władzę zaś ustanowili sobie sami. [...] Zarówno Hobbes, jak i Rousseau [zdaniem de Maistre'a] popełnili fundamentalny błąd: uznali, że wszelka społeczność jest wynikiem konwencji, a z natury człowiek jest istotą indywidualistyczną. Jakiż błąd! Hobbes, dla którego synonimem człowieka jest lupus zupełnie nie zauważył, że wilki polują stadnie... Człowiek jest istotą społeczną, ale to wcale nie przeczy temu, że jest istotą egoistyczną i kierującą się najniższymi wilczymi popędami. Człowiek nie występuje w naturze; jej podmiotami są zawsze ludzie, grupa. To nie jednostka buntuje się przeciwko państwu, to grupa społeczna.

Nieźle to moim zdaniem świadczy o rozumie tego zmarłego niemal dwieście lat temu arystokraty, który, zdawałoby się, miał jedynie wybór pomiędzy tępym, opartym wyłącznie na dogmatach wiary fanatyzmem, a uznawanymi przez wszystkich "inteligentnych i wykształconych" ideami Oświecenia! Naprawdę zaś niezwykłe i dające do myślenia jest to, że jego poglądy na tak ważne kwestie, zgadzają się z poglądami kogoś żyjącego już w naszej naukowej epoce, mającego dostęp do najnowszych odkryć, do ogromnych bibliotek i wnętrza afrykańskiego kontynentu, a poza tym osobiste kontakty z najwybitniejszymi uczonymi naszej epoki!

Z drugiej zaś strony - jak ogromnie "prawicowe" muszą być wnioski z autentycznej, niezakłamanej nowoczesnej biologii, skoro skłoniły lewicowo-liberalnego intelektualistę, jakim był przecież Ardrey, do konkluzji zgadzających się aż tak dokładnie z konkluzjami super-konserwatywnego hrabiego, żyjącego setki lat temu!

A teraz wracamy do teraźniejszości... Godzinę temu przysłuchiwałem się dyskusji dziennikarzy w cotygodniowym programie na TVN24. Udział brali m.in. Ewa Milewicz z Gazownika i gwiazda nowej rodzimej lewicy Sławomir Sierakowski. W pewnym momencie Sierakowski stwierdził coś w tym duchu, że "Kaczyński chciał pozbawić Samoobronę samca alfa (Leppera), a na jego miejsce podstawić samca beta (Mojzesowicza)". To nie jest terminologia, to nie jest aparat pojęciowy stosowany przez Lenina! Przez Trockiego też zresztą nie.

A więc, tak jak podejrzewałem, choćby na podstawie nielicznych lewicowych komentarzy pod moimi wpisami na salonie24 poświęconymi Ardreyowi i tym sprawom, ta nowa lewica zdaje sobie sprawę z tego, jak cienkie są jej intelektualne autorytety - od Lenina, którego z takim zapałem próbują na nowo odczytać, po współczesnych mistrzów tego dziwacznego rzemiosła, w rodzaju Żiżka.

Sierakowski nie jest zupełnym idiotą i wie, jak mniej więcej przedstawiają się fakty. Wolałby więc, zamiast o Leninie czy Trockim, mówić o samcach alfa i samcach beta. I ogólnie o tym, co autentyczna i nieprzefiltrowana przez liberalne religijne dogmaty nauka mówi na temat człowieka i społeczeństwa. I nawet próbuje to robić. Kiedy mu to, oczywiście, pasuje.

Jest to, moim zdaniem, zachowanie przypominające zachowanie ciekawego i głodnego wrażeń szczeniaka (w sensie młodego psa, bez obrazy!), który spotkał po raz pierwszy w życiu jeża. Trąca go więc nosem, lekko, a wtedy bodźce z tego nosa płynące całkiem są interesujące, dostarczają nowych niezwykłych wrażeń i na chwilę chociaż zabijają tę upiorną nudę, którą muszą odczuwać niektóre szczeniaki i wszyscy zapewne lewacy.

Mocniej jednak tego jeża nosem nie da się bezkarnie trącić i nasz szczeniak musi sobie z tego już zdawać sprawę. Trąca więc słabo, skoro nic lepszego zrobić nie może. Modląc się jednocześnie do Żiżka, Trockiego i Lenina, by jeż nie przeszedł do kontrataku i nie wbił w jego nos tych interesujących kolców znacznie głębiej.

To, co pisze Ardrey, to o samcach alfa i samicach alfa, o znaczeniu terytorium, o znaczeniu hierarchii, o biologicznych podstawach naszej etyki - nawet w jej najbardziej subtelnych i najbardziej ludzkich przejawach - jest właśnie takim jeżem. Dopóki jeż nie atakuje, można go próbować nieco wykorzystać do własnych celów. Kolce jeża nie są jednak idealnym środowiskiem dla nosów szczeniaków, tak samo jak autentyczna, a nie liberalna, nauka, nie jest czymś, co by wspierało rojenia i plany Sierakowskich tego świata.

W istocie jest całkiem przeciwnie. A w każdym razie będzie, jeśli wykażemy dość rozumu i dość determinacji, by wykorzystać to, co szczeniaki i lewactwo wykorzystać by chciało, doceniając tego potencjał, ale niestety dla nich, nie może. Tylko, czy my, dokładnie już przeżuci szczękami różnych oświeceniowych filozofii i opętani urokiem wizji konsumpcyjnego raju, mamy jeszcze choćby drobną część intelektualnej uczciwości hrabiego de Maistre i dość energii, by w ogóle cokolwiek próbować zrobić? Może naprawdę lepiej po prostu dobrze żyć z tow. Sierakowskim, nie odbierać mu jego ukochanych zabawek, a on okaże się w nagrodę w miarę litościwym panem?

Oto problem, przed jakim intelekt de Maistre'a z pewnością by się załamał! A więc, czego mielibyśmy oczekiwać od siebie, malutkich robaczków? Prawda, polska prawico?

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

2 komentarze:

  1. a może Sierakowski uważa członków "Samoobrony" i jej wyborców za tych gorszych - tzn. stado zwierząt (wilków), sam z własnym zapleczem nie podlegając prawom dżungli - jeszcze ludzie, czy już nadludzie?

    OdpowiedzUsuń
  2. @ kuki

    Moralne oceny Sierakowskiego niewiele tu moim zdaniem zmieniają, kategorie są biologiczne. A gdyby Sierakowski nieco głębiej wsadził nos w tę biologię, to zaczęła by na tym cierpieć jego lewacka ideologia. Oczywiście ideologia Tuska czy Korwina też, ale mi to akurat nie przeszkadza, raczej przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń