poniedziałek, stycznia 26, 2009

Bezinteresowna pomoc dla blogerów i komentatorów cierpiących na chwilową (chcieliby!) posuchę figlarnych epitetów i różnych takich śmiesznych...

... powiedzonek, którymi by ubarwili i doprawili swoje, często solidne i dobrze udokumentowane, ale niestety przyciężkie i trudne w lekturze teksty i od niechcenia rzucane uwagi (które to już szczególnie, jako od niechcenia rzucane uwagi, przyciężkie i trudne w lekturze być nie powinny).

Poniżej, zgodnie z zapowiedzią zawartą w tytule, przedstawiam kilka sugestii konceptów, dowcipasów i słowotworów na hiperaktualne polityczne tematy do wykorzystania przez blogerów i komentatorów cierpiących na chwilową posuchę błyskotliwych pomysłów w dziedzinie konceptów, dowcipasów i słowotworów.

No to jedziemy...



Blogerzy i komentatorzy wyraźnie nie nadążają za wojażami Naszego Kochanego Premiera! Wciąż mamy "Słońce Peru", choć ten wojaż jest już dość odległy w czasie. Ostatnio znowu gdzieś widziałem pradawne "Słońce Kaszub"... A gdzie "Słońce Dolomitów", że spytam? Powie ktoś (i powie bez sensu), że "Słońce Peru" to był autentyczny order, który był Tuś dostał. Dobra, ale już "Słońce Kaszub" nie był, więc nie szukać dziury w całym mi tu proszę!

A zresztą umówmy się, że gdzie by Tuś teraz nie pojechał, ja mu przyznaję stosowny order. I nie robi mi praktycznej różnicy czy to będzie "Słońce Gujany Francuskiej", czy też "Słońce Gronowa..." Nie powiem jakiego, bo za jakiś czas gronowskie lemingi otrzeźwieją i będą miały słuszną pretensję. W każdym razie od tego momentu proszę już za wojażami Premiera (Naszego Kochanego) nadążać!

* * * * *

Obejrzałem sobie przed chwilą platformianego prominenta niejakiego Chlebowskiego, i cały czas dręczyło mnie filozoficzne pytanie: czy ten gość jest bardziej ZŁOTOWŁOSY, czy też ZŁOTOUSTY? W końcu stwierdziłem, że w jego przypadku uzasadnione będzie stworzenie stosownego nowo... tfu! - chciałem powiedzieć słowotworu. Tak więc od dziś proponuję określać platformianego prominenta Chlebowskiego epitetem ZŁOTOWŁOSOUSTY. Wtedy żadna z jego wybitnych zalet nie zostanie pominięta, a powiedziane ładnie i zwięźle.

* * * * *

Ad poprzednie.

Caeterum postuluję (choć to już nie jest wyłącznie sprawa blogerów i komentatorów, bo tym się powinny zająć najwyższe organy), by w ramach budowania sojuszy pilnie zaproponować Czechom bezpłatne wypożyczenie Chlebowskiego do roli Szwejka. Na czas dowolny, nam się nie spieszy. Nie kręcą takiego filmu? Spokojna głowa, jak zobaczą Chlebowskiego zaczną kręcić!

* * * * *

Platformianego prominenta Schetyny... Na którego istnieje już absolutnie cudowne określenie "Schetyna żona cezara", tyle że już straciło swą doraźną biężączkową aktualność, a poza tym mało komu się dziś z czymś kojarzy, co jest oczywiście smutne z wielu względów... Więc tego pana pilnie się staram nie oglądać, bo jego twarz... Każdy chyba rozumie... No ale czasem jednak mi go pokażą, a ja nie zdążę wykonać stosownego uniku.

No a wtedy za każdym razem zaczyna mnie dręczyć pytanie, jakie to stworzenie żujące osę ten pan mi tak żywo przypomina? Zazwyczaj, jak każdy chyba wie, żującym osę jest buldog. Buldog to jednak pies, jak by nie było, rasowy...

Wot zagwozdka! W więc dopraszam się, by mi nie pokazywać Schetyny! To nie było do blogerów, ale blogerzy mogą sobie tutaj znaleźć zawoalowaną sugestię, gdyby jej potrzebowali. Mówię o czywiście o konceptach na temat platformianego prominenta Schetyny, nie o własnoręcznym (?) żuciu owadów. (No, chyba że ktoś chce zrobić karierę w Platformie!)

* * * * *

Coś mało ostatnio widać Julię Pi. "Pi" od "Pi razy oko sześć osiemdziesiąt za PiS'owskiego dorsza, nielegalnie, jerum jerum! korupcja korupcja!"

Być może nawet dostanie Julia Pi wkrótce... Chciałem powiedzieć... Nie, wróć! Źle chciałem powiedzieć - przecież nie... Nawet przez usta mi to nie przejdzie, że kopa. W każdym razie może pójdzie Julia w odstawkę, bo tak postanowi (ku zaskoczeniu całej pozostałej Platformy i wszystkich pozostałych lemingów) Wielki Kastrator (ktoś jeszcze pamięta?) Don Tuś.

Który jak jest słodki, to jest bardzo słodki, ale jak słodki być przestanie... Jerum jerum! Istny Kniaź Dreptak z ballady Waligórskiego - ten co to "wszedł przez okno do komnaty, zastał żonę z kochankiem", po czym wziął miecz i urządził taką rzeź, że "można by krytą żabką" (we krwi oczywiście).

No więc - szczególnie wtedy, ale można już teraz, bo coś jej nie widać i żadnego dorsza ostatnio, o ile wiem, nie złowiła - można by o niej zacząć mówić jakoś w stylu Julia Pi "Już nie" tera. Każdy może to sobie zresztą indywidualnie dopracować.

* * * * *

I to by był tym razem na tyle. Można się zapisywać na listę mailingową, a wtedy równie genialne pomysły będzie się otrzymywać co najmniej 12 godzin wcześniej od innych cierpiących na chwilowy (?) brak inwencji i posuchę dowcipasów blogerów i/lub komentatorów. 12 godzin przewagi to naprawdę niemało, można przez ten czas podbić świat albo nawet coś więcej.

triarius

---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

2 komentarze:

  1. Świetne Triariusie, szczególnie epitet "Złotowłosousty".
    A tak na marginesie: trafiłem na ten utwór niedawno, został przedstawiony jako "porcja kultury" (cudzysłów mój). Sprawdź sam, ile sekund wytrzymasz :)
    http://geremkaczki.wrzuta.pl/audio/s1iBq1hPIf/
    Pozdrawiam
    Woocash

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Woocash

    Dzięki za dobre słowo i to duchowe przeżycie!

    Wytrzymałem coś z 4 minuty, może jako tortura to nawet nie jest aż tak strasznie skuteczne, ale jeśli "Orfeo" Monteverdiego czy "Wariacje Goldbergowskie" Bacha nazwiemy "muzyką", to to coś na pewno nią nie jest.

    No i odwołuje się do jakichś całkiem przedziwnych potrzeb ew. słuchaczy. Moim zdaniem nienaturalnych i sztucznie wygenerowanych.

    Pzdrwm czule

    OdpowiedzUsuń