Dave Grossman jest znanym amerykańskim psychologiem. Nie wytężaj jednak umysłu, próbując sobie przypomnieć, czy to nie o nim czytałeś ostatnio przy porannej kawusi w rubryce "Ze świata nauki" Twej ulubionej gazetki. Nie warto! Dave Grossman nie jest bowiem typowym psychologiem, z tych, których chętnie lansują media i których chętnie słuchają postpolityczni przywódcy, by nas w oparciu o ich mądrość skutecznie i masowo uszczęśliwiać.
Dave Grossman jest bowiem emerytowanym oficerem, który w dodatku aktywną służbę odbywał w elitarnej formacji Army Rangers*. Psychologiem został, jak sam mówi, jedynie dlatego, że armia mu rozkazała, by nim został. O typowych psychologach Dave Grossman ma zdanie, oględnie mówiąc, mało pochlebne. Mówi, że psychologami zostają ludzie o specyficznej konstrukcji mentalnej, i nie jest to typ ludzi, który by komuś takiemu jak on imponował.
Jakby to nie wystarczyło by maksymalnie utrudnić sobie karierę i przekreślić szansę na pojawienie się w rubryce "Ze świata nauki" Twej ulubionej porannej gazetki, Dave Grossman, obok wykładania psychologii na wojskowej akademii West Point, kieruje także zespołem zajmującym się "Kill-ology"... Czyli nową nauką, a w każdym razie nowym działem psychologii, zajmującym się, ni mniej, ni więcej, tylko psychologią zabijania i związanymi z tym sprawami. Na polski moglibyśmy to ewentualnie przełożyć jako "Zabijalogia". Opublikował na ten temat dwie cenione i dość szeroko znane książki: "On Killing" (O zabijaniu) i "On Combat" (O walce).
Brzmi to dość przeraźliwie, zgoda, jednak pomyślawszy chwilę i odrzuciwszy choćby na czas krótki różano-złocistą mgiełkę słodkich i do snu kołyszących złudzeń, zdawszy sobie sprawę z tego, że Dave Grossman jest, jak by nie było, psychologiem wojskowym, wojsko zaś... Naprawdę nie jest mi łatwo coś takiego powiedzieć, ale cóż - wojsko to mimo wszystko sprawa zabijania. Jeśli zabijanie zdecydowanie i nieodwołalnie zlikwidujemy, to zlikwidujemy tym samym także wojsko. (Choć w drugą stronę to nie działa, co być może stanowi właśnie jeden z dobrych argumentów na rzecz istnienia wojska.)
Dave Grossman nie jest jednak, jak Czytelnik mógłby się obawiać, gościem prymitywnym i krwiożerczym. Przeciwnie, w wywiadzie z nim, którego dane mi było wysłuchać, wypadł sympatycznie, dowcipnie i oczywiście bardzo inteligentnie. Ironiczny wydaje mi się też fakt, że to właśnie Dave Grossman regularnie otrzymuje groźby gwałtownej śmierci, nie zaś żeby to on je ludziom rozsyłał.
Czemu otrzymuje te groźby, spyta ktoś? A dlatego, że - i tutaj zapewne kolejne zaskoczenie dla ludzi, którzy w specu od "Zabijalogii" automatycznie spodziewają się ujrzeć krwiożerczego potwora, a przynajmniej jakiegoś fanatyka totalnej przemocy - Dave Grossman, na podstawie swych badań, z przekonaniem twierdzi, że zawierające przemoc gry komputerowe całkiem dosłownie niszczą psychikę i umysł młodzieży, przez co odpowiadają za dużą część upadku Zachodu, który wokół siebie obserwujemy.
Żeby było jasne - Dave Grossman twierdzi, że dojrzały i ukształtowany umysł nie poniesie żadnej istotnej szkody mając do czynienia z takimi grami, jednak umysł i psychika młoda i nieukształtowana, to całkiem co innego! Mówi to głośno, stara się nawet coś w tej sprawie realnie zrobić... Więc lobby producentów gier nie przepada za nim, co tłumaczy wspomniane pogróżki. Rynek gier bowiem, warto pamiętać, jest przeogromny - w Ameryce to na przykład znacznie większy od rynku na hollywodzkie filmy, więc i interesy w niego zaangażowane są odpowiednio znaczne.
Nasz spec od "Zabijalogii" argumentuje jednak, że od roku 1950 w wysoko rozwiniętych krajach zachodu - praktycznie wszystkich! - przestępczość zwiększyła się pięciokrotnie, a sporą część winy za to ponoszą właśnie gry komputerowe interaktywnie promujące przemoc. (Bardzo to nieliberalny i nierynkowy pogląd, wiem, ale, cóż - życie nie jest ani liberalne, ani też rynkowe. Rynkowy liberałom nie pozostaje więc nic innego, niż to co zawsze... Czyli obrzucić przeciwnika epitetami od "neurotyka", przez "socjalistę", po "bolszewika", i powrócić do studiów nad Misesem.)
No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nieprzekonany - dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak "Zabijalogia"?! Fakt, my możemy sobie o tych kwestiach nie myśleć i poniekąd chwała tym, którzy nas z takich zmartwień wybawili... Jak długo jeszcze to potrwa, nie wiem, ale na razie faktycznie nie musimy. Jednak armie mają tu problemy.
Na przykład od końca drugiej WŚ wiadomo, że 85% żołnierzy państw zachodnich w istocie celowo NIE strzelało do wroga. A pod koniec wojny byli to przecież praktycznie wyłącznie weterani, prawda? Bardzo długo podawano te liczby w wątpliwość, ale dzisiaj już ich autentyczność nie może być podważana. To jest po prostu fakt! Co gorsza, te liczby wcale się nie poprawiają, mimo że dzisiaj te armie państw zachodnich są praktycznie w całości zawodowe i złożone z ochotników!
W Wietnamie, tak nawiasem, na jednego zabitego Vietconga Amerykanie wystrzeliwali dobrze ponad 50 tys. sztuk amunicji. Fakt, że wtedy był pobór, ale ta proporcja tak czy tak jest niemal nie do uwierzenia. A jednak tak właśnie walczą dziś żołnierze Zachodu! Nie rozwijając więc już dalej tej fascynującej, ale także wysoce niepokojącej kwestii, stwierdzę, że ja osobiście bez trudu rozumiem po co amerykańskiej armii "Zabijalogia" i dlaczego ktoś taki jak Dave Grossmana się tym zajmuje.
I nawet rynkowy liberał powinien się chyba nieco zastanowić, choćby nawet całkiem w zabijanie nie wierzył - przecież ten udający że walczy, czyli udający że pracuje (bo to przecież zawodowiec i ochotnik!) żołnierz, OKRADA WSZYSTKICH PODATNIKÓW! Jeśli bowiem strzelać do wroga nie trzeba, to po co armia? Po co żołnierze? Po co w ogóle to strzelanie? I po co na to płacić podatki?
Dużo by jeszcze dało się o tych sprawach powiedzieć na podstawie tego wywiadu com go ostatnio wysłuchał, ale na zakończenie chciałem o czymś nieco innym, choć też z psychologią walki i Grossmanem związaną. Ta rzecz wydała mi się całkiem fascynująca i chyba nikt z nas tego dotychczas nie kojarzył, ani nie przeczuwał.
Od bardzo dawna intrygował mianowicie wielu dobrze znających realne pole walki niewytłumaczalny fakt: z jednej strony żołnierze całkiem często podają, że nie słyszą własnych strzałów, a słyszą dopiero kiedy np. kule uderzają w ciało nieszczęsnego wroga; z drugiej zaś, kiedy np. policjant musi zastrzelić potrąconego przez samochód psa ze złamanym kręgosłupem, dzwoni mu potem w uszach od huku wystrzału godzinami... Dlaczego tak jest?
Zaczęto te sprawy badać (bo tym właśnie, między innymi, zajmuje się "Zabijalogia"). Skojarzono z tą sprawą niemal równie dziwny fakt, że lew z wiekiem nie głuchnie, mimo że jego własny ryk ma pomiędzy 90 a 110 decybeli, więc teoretycznie naprawdę powinien. No i okazało się, że lew posiada psychiczny mechanizm na moment wyłączający jego słuch...
Właśnie kiedy ryczy, przez co wyraża agresję. W sumie to agresja wyłącza na krótką chwilę jego słuch... I dokładnie tak samo dzieje się z żołnierzami strzelającymi "w gniewie" ("firing in anger", jak to się mówi po angielsku). Natomiast nie dzieje się to wtedy, gdy policjant jest zmuszony wykonać przykry obowiązek skrócenia męki rannego psa, przy czym żadnej agresji oczywiście nie czuje.
Dave Grossman podsumowuje to w ten sposób, że tak samo, jak w ustach posiadamy zarówno kły drapieżnika, jak i siekacze, które mogłyby niemal należeć do królika, tak samo w naszych mózgach mamy układy odpowiadające charakterom obu tych zwierząt. A więc mamy w naszych mózgach zarówno lwa, jak i królika. Inaczej jeszcze to wyrażając: mamy w sobie potencjał by być albo lwem, albo królikiem. Do wyboru!
(Tu nawiasem, nasuwa się tu Robert Ardrey, przekonująco argumentujący za tym, że jesteśmy nie tylko bliskimi krewnymi, roślinożernych w sumie, małp, ale, i to przede wszystkim, drapieżnikami. A przynajmniej tak było zawsze dotychczas, choć niewykluczone, że teraz się to szybko zmienia. Co na pewno zresztą nie skończy się dla nas dobrze.)
To, która z tych naszych potencji się ujawni, zależy w ogromnej mierze od tego, którego z owych układów naszego mózgu dotychczas częściej używaliśmy, który rozwijaliśmy... Jeśli postępujesz jak królik - będziesz coraz bardziej królikiem. Jeśli postępujesz jak lew... Czyż muszę kończyć?
Dla mnie to sprawa dziko fascynująca i masę rzeczy tłumaczy... Nie wszystkie wnioski są przyjemne - cóż "Zabijalogia" to nie łatwy sposób na miły sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji... Niektóre z jej wniosków są jednak specjalnie przykre akurat dla Polaka, ale cóż - to nie jej wina, ale jednak chyba nas samych właśnie. Nas, z naszym żałosnym króliczym rozmemłaniem, z naszym zbiorowym tchórzostwem ubranym w zwiewną szatkę "chrześcijańskich i humanistycznych wartości".
Są też jednak z powyższego i mniej przykre, nawet dla Polaka, a do tego być może nawet praktyczniejsze, wnioski. W końcu każdy z nas może w jakimś, niewielkim choćby, zakresie próbować żyć bardziej jak lew samiec alfa, a mniej jak metroseksuallny królik omega i w ogóle nie wiadomo co. Prawda? Na przykład zapisać się od nowego sezonu na jakiś boks albo inne BJJ. A do tego nie dawać za bardzo sobą pomiatać - ani teściowej, ani szefowi (jeśli ktoś takiego ma, bo ja nie mam), ani też Tuskom tego świata.
Jeśli paru z nas się to uda, to w mojej opinii, "Zabijalogia" prof. Grossmana okaże się nauką więcej wartą od całej reszty dzisiejszej psychologii. I w ogóle większości tego, o czym możesz przy porannej kawusi przeczytać na "Naukowej" stronie swej ulubionej gazetki!
==============================
* Army Rangers to najlżejsza piechota w amerykańskiej armii, stosująca zasadniczo metody walki typowe dla partyzantki. Ma piękną historię sięgającą do Amerykańskiej Wojny Wyzwoleńczej i należy do najbardziej cenionych formacji na świecie.
triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.
Cudny tekst, powinien być cytowany w prasie na pierwszej stronie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.:D
A jak Grossman ocenia szkolenie wojskowe w tych państwach, gdzie uczy się rekrutów, że torturowanie jeńców i eksterminacja cywilów to nie żadna tam smutna, patriotyczna konieczność, ale prawdziwa przyjemność, porównywalna chyba tylko z orgazmem?
OdpowiedzUsuńLepiej żyć dzień będąc lwem, niż sto lat będąc myszą (ew. królikiem)
OdpowiedzUsuńŻołnierz czy policjant nie jest ani lwem, ani królikiem. Jest psem, który ma zagryzać (pod)ludzi wskazanych przez właściciela, a równocześnie lizać buty właścicielowi i jego kolegom, tudzież merdać na ich widok ogonem.
OdpowiedzUsuń@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńCudne te mądrości spod trzepaka! (A przy okazji - jak tam współczesne środki na pryszcze? Poprawiło się coś od czasu watki i spirytusu salicylowego?)
Nieczęsto cytuję Piłsudskiego, ale tym razem zacytuję, bo powiedział coś b. dla normalnych ludzi oczywistego, ale też głęboko prawdziwego: "Kto nie szanuje własnej armii, będzie szanował cudzą".
Takie to, widzisz, proste... No bo życie, kochany, to nie jest piękna bajka, à la guerre comme à la guerre (Francuzi nie zawsze byli takimi pedałami jak dzisiaj)... Więc po prostu albo nasi robią komu trzeba to, co jest do zrobienia, albo też inni robią to nam.
Jeśli masz jakieś lepsze rozwiązania, to pozostaje Ci (no dobra, jesteś moim gościem, miej to z dużej) jedynie zrobić rewolucję, wymordować kilkadziesiąt milionów ludzi, resztę wziąć za mordę...
A po jakimś czasie... Sam przecież wiesz - wycofać się po jakimś czasie raczkiem, bąkając coś pod nosem, co przy dużej dozie dobrej woli można odczytać jako niewyraźne "przepraszam".
Dzięki za odwiedziny i proszę o jeszcze! Może w końcu i mnie się oczy otworzą, hu nołz?
Pzdrwm Ciebie i kolegów spod trzepaka
Ja się chciałem tylko dowiedzieć od starszego i mądrzejszego która armia ma większa szanse na wygraną:
OdpowiedzUsuń- ta, w której szweje uważają zabijanie uzbrojonych przeciwników za szlachetny, ale w sumie przykry obowiązek, a na cywilów chuchają i dmuchają, za to własnych kumpli co ubili przypadkiem cywilom kozę ciągają do sądów
- czy może raczej ta, w której szweje uważają zabijanie uzbrojonych przeciwników za przyjemność, a zabijanie nieuzbrojonych przeciwników za jeszcze większą przyjemność.
A na pryszcze, najlepszy jest wczesne małżeństwo, tak przynajmniej starzy ludzie prawili, zanim ich przedstawiciele armii drugiego typu nie skremowali...
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńTwoje alternatywy nie wydają mi się wyczerpujące wszystkie możliwości.
Sam stawiałbym na armię, która po prostu lubi zabijać, a najbardziej uzbrojonych wrogów. Ale co ja tam mogę wiedzieć.
Ty na pewno wiesz, jak i wiedziałeś na temat pryszczy i małżeństwa. Oświeć mnie zatem, pray!
Pzdrwm
Miałeś 150% racji Tygrysie odnośnie naszej "prawicy" :(
OdpowiedzUsuńOto jak młodzi prawacy wyobrażają sobie odrodzone wojsko polskie:
"Aby wyłowić talenty do armi zawodowej, trzeba wszystkich przepuścić przez unitarkę. Ale nie tą ogłupiającą, kapralską z wrzaskami i ujebaniem indywidualności, ale z testami psychologicznymi, motorycznymi, z podjmowaniem decyzji pod presją itd."
Czym oni różnią się od pacyfistów racjonalistów i inszych lemingów?
@ Anonimowy
OdpowiedzUsuńSwoją drogą przeobrażasz się jak... Powiem "kameleon", choć to cholernie mało oryginalne. Powoływanie się na Lukrecjusza mogłoby się jednak wydać nieco śnobistyczne. ;-)
Jasne. Grossman zresztą wyraźnie mówi, że w II WW najłatwiej niezłych żołnierzy robiło się z farmerskich synów. Bez testów, bo z góry wiadomo było, że mieli parę istotnych zalet. (Choć np. w nauce strzelania bywały z nimi większe problemy niż z miastowymi, właśnie dlatego, że już umieli, ino nie tak jak trzeba.)
Gonimy w piętkę z całą naszą cywilizacją. "Cywilizacja jako schizofrenia" - kiedyś coś takiego napisałem i to nie jest takie głupie. Oczywiście Cywilizacja w sensie spenglerycznym, czyli późna. Jak nasza.
Pzdrwm
Сделанного не воротишь. Что сделано, то сделано.
OdpowiedzUsuń[url=http://mastervoda.ru/]метод трудового права[/url]
Понятно, большое спасибо за информацию.
OdpowiedzUsuńPo latach dodam (i nikt tego nigdy nie przeczyta), że jakiś czas temu dorwałem całą tę książkę o zabijaniu na http://scribd.com
OdpowiedzUsuńKtóren to serwis polecam wszystkim zamożnym i posiadającym język Szekspira. Mają tam naprawdę sporo fajnych książek, np. o biciu brzydkich ludzi, dużą część można nawet sobie ściągnąć.
Pzdrwm